Wojciech Wrzosek, Wycinanki. Zbiór felietonów, Poznań 2022

Wojciech Wrzosek, Wycinanki. Zbiór felietonów, Poznań 2022

Redakcja portalu ohistorie.eu ma przyjemność zaanonsować, że nakładem Wydawnictwa Wydziału Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu ukazała się znakomicie wydana książka prof. Wojciecha Wrzoska nosząca tytuł Wycinanki. Zbiór felietonów (Poznań 2022).

Zebrane w tomie felietony były pierwotnie publikowane na łamach portalu ohistorie.eu.

W poszczególnych tekstach Czytelnik znajdzie szereg niezwykle ważnych i interesujących zagadnień dotyczących nauki, historii, historiografii, filozofii, literatury, edukacji, polityki oraz tematów bieżących.


 


Ze wstępu:

Drohobycz, miasto Brunona Schulza. Początek lipca 2018 roku. Sceneria jak z polskiego filmu międzywojennego. Wzruszające obrazy kresowej polskości. Czułem się tam jak we Lwowie. Jakbym spędził tam latem bose dzieciństwo.

Późne wieczorne rozmowy. Komentujemy powstanie platformy ohistorie.eu. Koledzy z Lublina zachęcają do współpracy. Ja powiadam, że mógłbym co najwyżej obiecać felietony. Jeden na tydzień. Świetnie — podchwytują ideę młodzi z ohistorie.eu.

Niecałe trzy lata później napisałem pierwszy tekst. To ten pt. Egzamin „z Misia u Misia”. Po kilku zaledwie kolejnych otrzymałem wyrazy zachęty. Postanowiłem trwać przy tym do końca czerwca 2022 roku.

Jest ich w tym wydaniu blisko sto. Nazwę cyklu zapożyczyłem od mojego małego tomiku krótkich anegdot z życia akademickiego wydanego trzynaście lat temu. Własnym sumptem w numerowanym nakładzie przy pomocy Oficyny Wydawniczej Epigram. Nakład stu egzemplarzy rozdałem polskojęzycznym koleżankom i kolegom. W zaufaniu i z sympatii. W książeczce opisałem egzotyczne lub ekstrawaganckie zrządzenia losu.

Dzisiejsze Wycinanki to felietony poważne i cenzuralne. Jak zauważył jeden z kolegów — opowiadam w nich o sobie i historycznym myśleniu. Zgadzam się, także dlatego, że od lat podzielam następującą opinię Paula Veyne’a:

[…] Foucault (i myślę, że tak jest w przypadku wielu historyków) w rzeczywistości nie powiedział nic więcej niż to, o czym my wszyscy historycy myśleliśmy, a mianowicie wszystko jest historyczne, nic więcej.

Ostatnio obnoszę się z nią w postaci mniej więcej takiej: nic nie jest niehistoryczne lub nawet nic jest historyczne…

Ufam, że uda się czytelnikowi choć w części ze mną zgodzić.

Redakcja portalu ohistorie.eu zaprasza do lektury tomu prof. Wojciecha Wrzoska „Wycinanki. Zbiór felietonów”.


 




Wycinanki (92)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (92)



Polecam tu studiowanie poglądów, które nie zawsze podzielam. Nie wybieram wyłącznie tych mających powab słuszności czy prawdziwości. Zachęcam cię do poznawania opinii, z którymi i ty, czytelniku, się nie zgadzasz. Historia, w tym dzieje myślenia, to także świadectwo błądzenia lub historia kontekstów mentalnych, które przydają znamiona słuszności fałszom.
Historyk to nie tylko ten, kto porusza się tropem prawdy, zwłaszcza nie tylko tej, której losy wyznacza dzisiejsze jej pojmowanie. Historyk to nie ten, kto przeszłe zestawia z dzisiejszym obliczem prawdy. To raczej ten, kto zanim uzna minione za prawdziwe czy fałszywe, zgłębia to, co za prawdę było brane, co i w jaki sposób ustalano, co podpadało pod osąd prawdziwe/nieprawdziwe.
Dostatecznie stare myśli mogą być, jeśli zechcesz, poddane aktualizującej krytyce. A jeśli zechcesz rozumieć je pozytywnie, np. akceptująco aktualizować, to kwestią kompetencji interpretacyjnej jest, czy uczynisz to przekonująco, czy nieudolnie. Jeśli zamierzasz oddalić krytycznie interpretowane poglądy, to kwestią merytoryczną i retoryczną jest, czy ci się to uda. Arbitrem pozostaje w obu przypadkach wspólnota badawcza lub po prostu odbiorca, czytelnik. To historia osądzi, czy warto zachować w pamięci twój akt myślowy.
Z krótkiej deklaracji metodyczno-metodologicznej Leopolda von Rankego można wybrać z łatwością te poglądy, których można i dzisiaj bronić:

Dostrzegając w zdarzeniu, stanie, osobie, które chcemy poznać, coś wyższego, nabieramy pewnego szacunku wobec tego, co się wydarzyło, stało, ukazało. Pierwszym celem jest poznanie tego. Gdybyśmy zechcieli w jakimkolwiek miejscu uprzedzić je za pomocą naszych wyobrażeń, sami działalibyśmy w ten sposób przeciwko naszemu celowi, a rezultatem byłby tylko odblask naszych wyobrażeń i teorii[1]. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy się trzymać po prostu zjawiska, jego „kiedy”, albo „gdzie”, albo „jak”. W ten sposób uchwycilibyśmy zaledwie zewnętrzność; podczas gdy nasza własna zasada wskazuje nam wnętrze[2].

W potocznym wyobrażeniu historii zdarzeniowej czy faktograficznej dominuje przekonanie, a wspierają je myślenie potoczne i edukacja szkolna, że opis zdarzenia czy faktu historycznego to prosta odpowiedź na pytania: Kto? Co? Gdzie? Kiedy?. Charakterystyka tych czterech parametrów zdarzenia historycznego bywa w szkole uznawana za tzw. wiedzę historyczną. Nominalna charakterystyka, stanowiąca prostą odpowiedź na te pytania, byłaby spełnieniem zadania historyka. Tak jest często w edukacji szkolnej, gdy posiadanie informacji bierze się za posiadanie wiedzy. Symbolem historiografii zdarzeniowej jest dla jej przeciwników słynna maksyma Leopolda von Rankego formułująca zadania historyka polegające na ustaleniu: wie es eigentlich gewesen ist.

Konieczne są źródłowe, wnikliwe, dogłębne studia. Poświęcone najpierw samemu zjawisku, jego uwarunkowaniu, otoczeniu, przede wszystkim z tego powodu, ze inaczej stajemy się niezdolni do poznania; następnie jego istocie, jego treści. Skoro bowiem każda jedność jest w końcu jednością duchową, to można ją zrozumieć tylko przez duchową apercepcję. Polega ona na zgodności zasad, podług których postępuje rozpatrujący duch z tymi, dzięki którym ukazuje się rozpatrywany obiekt[3].

Przeczytajmy tendencyjnie i współcześnie. Z jednej strony historycznie, z drugiej nowocześnie. Wielkich historyków powinniśmy czytać tak i tak. Nieliczni są geniuszami. Ich myśl jest nowatorska wobec poprzedników i uniwersalna dla następców.

Najpierw należy przebadać możliwie najdokładniej oryginalne wiadomości, aby stwierdzić, czy jesteśmy w stanie odkryć prawdziwe siły napędzające; będzie to możliwe częściej, niż się nam wydaje. Dopiero potem, gdy nie wiemy, co dalej, wolno nam dać pole przypuszczeniu. Nie należy mniemać, aby wyrządzało to szkodę swobodzie rozpatrywania, bynajmniej – im badanie jest bardziej źródłowe, dokładniejsze i wydajne, tym swobodniej może poruszać się sztuka. Dopiero w żywiole bezpośredniej, niezaprzeczalnej prawdy jest jej dobrze! Jałowe są tylko motywy wymyślone, natomiast motywy prawdziwe są różnorodne, głębokie i świeże. Tak jak według tego całe poznanie, tak też nasz pragmatyzm ma charakter źródłowy. Może być nawet bardzo milczący, a mimo to bardzo znaczący. Tam gdzie zdarzenia mówią same, gdzie samo zestawienie odsłania związek, nie ma potrzeby rozwodzenia się nad tym

– konkludował Leopold von Ranke w trakcie jednego z wykładów w 1831 lub 1832 r.[4]


[1] „Guillelmus Tyrensis (ur. ok. 1130, zm. 1186, od 1175 arcybiskup Tyru, kronikarz wypraw krzyżowych), Historia rerum in partibus transmarinis gestarum, Mogne PL 201 (1855), Sp. 211. Cytat łaciński odpowiada Horacemu, Satiren 2, 3, 280, i dotyczy helleńskiej teorii języka, zgodnie z którą każde słowo ma zawartość treściową (informacje te zawdzięczam uprzejmości R[udolfa] Tilla)” – przypis autora opracowania tekstu Rankego, Jerzego Kałążnego, zob. L. von Ranke, Idea historii powszechnej, w: Opowiadanie historii w niemieckiej refleksji teoretycznohistorycznej i literaturoznawczej od oświecenia do współczesności, wybór, tłum. i oprac. J. Kałążny, Poznań 2003, s. 87.

[2] Tamże.

[3] Tamże.

[4] Tamże, s. 88–89 (w przyp. 1 Jerzy Kałążny informuje: „Sądząc według cech zewnętrznych, fragment ten pochodzi albo z wykładów w semestrze letnim 1831 roku pt. «Neuere Geschichte seit dem Anfgang des 16. Jahrhunderts mit Vorausschickung einiger öffentlischer Vorlesungen über die Idee und das Studium der allgemeinen Historie» (5 godz.), albo z wykładu w semestrze zimowym 1831/32 roku pt. «Üdas Studium der Geschichte» (wykład otwarty)”).




Wycinanki (91)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (91)



W małej książeczce pozostawiłem żółte zakładki. Dzisiaj, gdy po latach do niej zajrzałem, zaznaczone fragmenty odnajduję już w innym kontekście. Mało tego, nie pamiętam, dlaczego je wtedy zaznaczyłem. Wiem, z czym mi się dzisiaj kojarzą i do czego mi się przydadzą.

Wycinam mocno dyskusyjną tezę Gadamera:

Wszystkie fenomeny porozumienia, rozumienia, nieporozumienia, będące przedmiotem zainteresowania tak zwanej hermeneutyki, są zjawiskami językowymi. Jednakże teza, którą chciałbym tutaj przedyskutować, jest bardziej radykalna i idzie krok dalej. Głosi mianowicie, że zdarzeniem językowym jest nie tylko proces porozumienia między ludźmi, ale proces samego rozumienia – i to nawet wówczas, gdy dotyczy tego, co pozajęzykowe, czy też skupia się na ukrytym znaczeniu zapisanej litery; jest zdarzeniem językowym w rodzaju owej wewnętrznej rozmowy, którą prowadzi z sobą dusza, a którą Platon uznawał za istotę myślenia[1].

Dwa aspekty poruszanego zagadnienia chcę wyraźnie podkreślić. Niemiecki filozof proponuje rozumienie traktować jako akt językowy nawet wtedy, gdy rozgrywa się w trybie „dialogu wewnętrznego”, tj. pomiędzy stanem rzeczy pomyślanym (pozajęzykowym?) a pomyśleniem o nim. Ponadto rozumienie podobnie jak nieporozumienie i porozumienie jest dla niego fenomenem językowym. Powstaje pytanie, w jakim trybie orzeka się, że coś, co pozajęzykowe, jest takie właśnie, różne od obiektu rozumienia. Czy może nie być aktem rozumienia stwierdzenie, że coś jest pozajęzykowe? Czy można potraktować w akcie rozumienia coś jako pozajęzykowe?

Można nie wdawać się w niuanse i powiedzieć, że wszystko to, co nazywamy rozumieniem, porozumieniem, nieporozumieniem, czynione jest na kształt językowy, myślenie jest bowiem konfigurowane językowo, przebiega wedle matrycy języka, w którym myślimy (języka naturalnego, dialektu, branżowego…). Jestem zdania, że nie da się w akcie rozumienia odróżnić pozajęzykowego stanu rzeczy od innego obiektu pomyślanego (obiektu rozumienia). Myślenie odbywa się w języku. Mało tego, myślimy językiem. Aby stwierdzić, że jest inaczej, i tak musielibyśmy tezę przeciwną wyrazić w języku adresata, choćby tylko pomyślanego odbiorcy – „Ty”. Nie możemy intersubiektywnie uzgodnić żadnej, choćby skrajnie elementarnej, tezy bez pośrednictwa języka. Język tu rozumiemy radykalnie szeroko, tak aby nawet grymas można było uznać za wyraz niezgody lub przyzwolenia.

Rozumienie w trybie platońskiej „wewnętrznej rozmowy”, Ego/Alter ego – niczym się więc nie różni od porozumienia, które zakłada obecność „Ty”. Myślenie to autokomunikacja.



Autokomunikacja to taki przypadek komunikacji, gdy Ego pozostaje w komunikacji z Alter ego. Ego pozostaje w dialogu z implicytnym rozmówcą, samym sobą. Komunikacja realizuje się w „dialogu wewnętrznym”. Akt mowy Alter ego jest rozumiany także jako nie tylko dialogujący z Ego, lecz jako akt „autorozumienia Ego”. Jest namysłem nad swoim komunikatem, w rezultacie własnym tekstem, swego rodzaju „pracą nad brudnopisem”[2]. Myślenie to akt autokorekty.

Zdaniem rosyjskiego lingwisty Borisa Uspienskiego „Ja” inicjuje akt komunikacyjny. „Ja” świadome swej podmiotowości w tym akcie. Naturalne wydaje się, że każdy akt mowy jest w jakiejś mierze aktem samoświadomości, sytuacją, kiedy niezależnie od tego, czy adresat uczestniczy „na żywo” w dialogu z adresantem, czy też nie, to i tak świadomość „Ja” jest sprzężona ze świadomością własnego aktu mowy, świadomością komunikowania, świadomością adresata oraz treści i formy komunikatu.

Autokorekta jest więc świadectwem aktu metajęzykowej refleksji „Ja” nad artykulacją własnych myśli, przy okazji zabiegiem korekty doświadczenia subiektywnego poczynionego za pomocą subiektywnego doświadczenia Alterego, które, jak wolno domniemywać, reprezentuje doświadczenie wspólnotowe; jest formą „doświadczenia obiektywnego”. Myślenie jest zatem pracą własną nad zasobami doświadczenia osobistego. Myślenie więc, z racji na to, że jest autokomunikowaniem, jest ze swej natury kognitywnej autorefleksyjne. Rozgrywa się na poziomie przedmiotowym, toczy się jako autokorekta i z tej drugiej racji na poziomie meta, na którym przedmiotem myślenia staje się myślenie z poziomu pierwotnego. Ów poziom zapewnia status Alterego. Alterego – jako ekwiwalent „Ty” – musi traktować komunikat „Ja” jako tekst interpretowany, w którego rozumieniu uruchamiane są zasoby doświadczenia wspólnotowego dotychczas nieaktualizowane w akcie mowy Ego. Stąd nie tyle Alterego mówi o tym, o czym traktowało Ego, ile mówi o Mówieniu Ego. Musi więc dyskurs Alterego brać Ego z pozycji metamyślowej, gdyż procedury bez perspektywy meta nie mogłyby mieć statusu autokorekty czy pracy nad brudnopisem, jak chce Uspienski.

„Wydaje się, że nie da się myślenia inaczej ująć niż jako akt zawierający także rozumienie tekstu własnego, będącego przedmiotem namysłu dialogującego z perspektywy meta. Przy czym aby rozumieć tekst, adresat [tu Alterego –W.W.] powinien wyobrazić sobie sytuację, w której mógłby wypowiedzieć taki sam lub analogiczny – z jego punktu widzenia – tekst. Tym samym adresat (odbiorca komunikatu) faktycznie wyobraża sobie siebie jako adresanta (nadawcę komunikatu)”[3]. Już tu widać, że zarówno myślenie, jak i dialog z samej istoty spięcia dwóch podmiotów, nosicieli odmiennych doświadczeń subiektywnych zradza wymagające negocjowania sytuacje komunikacyjne; polegają one na uzgadnianiu języków dialogujących stron. Z istoty tej sytuacji dialogowanie jest aktem porozumienia, rozumienia i przekładu. Jest sytuacją – zdaniem Uspienskiego – heurystyczną, interpretacyjną[4].



 


[1] H.-G. Gadamer, Język i rozumienie, wybór, tłum. i posłowie P. Dehnel, B. Sierocka, Warszawa 2003, s. 5 (oryginał 1970).

[2] „Tego rodzaju proces dobitnie ilustruje brudnopis, w którym wyraźnie widoczne są poprawki czynione w trakcie korekty tekstu: piszemy tekst, zakreślamy niektóre słowa, nadpisujemy nad nimi inne, co pociąga za sobą konieczność korygowania innych słów (w rezultacie czego musimy zmieniać niekiedy syntaktyczną strukturę frazy) itd.”. B.A. Uspenskij, Ego Loquens. Jazyk i komunikacyonnoje prostranstwo, wyd. 2, popr. i uzup., Moscow 2012.

[3] Tamże, s. 125.

[4] W. Wrzosek, Historical Thinking In the Light of the Assumption of Historical Semiotics. (In the margin of Boris Uspienskij`s Ego Loquens), „Historyka. Studies in Historical Methods” 2021, t. 51 (numer specjalny), 2021, s. 87–89.




Wycinanki (90)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (90)

To nie monoteizm może czynić religię budzącą grozę, lecz imperializm jej prawdy[1].

Powtórzmy, religia nie będąc bytem transhistorycznym, nie może być ani matrycą, ani korzeniem. Staje się po części tylko tym, czym czynią ją czasy, w których się jawi[3].

Pytanie, które stawia od jakiegoś czasu literatura przedmiotu, brzmi mniej więcej jak zdania autora Obecności mitu:

Czy nie ma jakiegoś związku organicznego między systemem nietolerancji i prześladowań trwale obecnych w europejskiej kulturze, a technologicznymi sukcesami tejże kultury? Czy potrzeby cywilizacji militarnych, które stanowiły i – niestety – stanowią nadal najpotężniejszy bodziec technologicznego postępu, nie wymagały właśnie oprawy ideowej czy religijnej o charakterze ekskluzywnym, zachęcającym do wojen wyznaniowych, do nawracania mieczem pogan, do konstytuowania organizmów państwowych wedle zasad nie tylko narodowych, ale również konfesjonalnych? I czy wobec tego łagodna tolerancja buddyjskich władców nie była ideologicznie skojarzona z systemem społecznym stagnacyjnym, całkowicie niezdolnym do jakichkolwiek postępów technologicznych? Ledwo śmiem na głos wypowiedzieć ową ponurą pochwalę chrześcijaństwa. Nie mogę wszakże opędzić się od myśli: o ile uboższy pod względem technicznym i naukowym byłby współczesny świat, gdyby nie nosił za sobą stuleci wojennych rzezi – i czy mógł z kolei owe rzezie organizować, nie korzystając z pomocy zawistnego Boga Deuteronomium?[4]

Jeśli nawet jest prawdą, że współczesna technologia wyrosła z męczarni krwi naszych przodków, wojujących o to lub owo, ale wojujących we własnej świadomości o idee, o chwalę Bożą lub o wieczne wartości – jeżeli nawet, powtarzam, jest prawdą, to nie musimy pochopnie wnosić, że związek taki daje się uogólnić jako żelazne prawo historyczne i że w szczególności zachowuje ważność dla czasów, w których dowiedzieliśmy się wszyscy, że wojny przestały wróżyć komukolwiek wspaniałe i rajskie rozkosze zwycięzców[5].

Trudno jednak dzisiaj, ponad pół wieku później, podzielać optymizm filozofa:

Może wolno nam hodować nikczemną radość na myśl, że cywilizacje militarne wyczerpały swoje techno-twórcze możliwości skutkiem powszechnego impasu, w jakim znalazła się polityka wojenna, że więc okrutna danina z trupów składana smokowi technicznego postępu została spłacona?[6]

Niestety, to raczej pobożne sprzed lat pragnienie niż uzasadnione oczekiwania:

Ale jeśli pozytywnie odpowiadamy, to również bardzo dobry król Asioka może już być chwalony za łagodność swoją i tolerancję bez ubocznych myśli, a świat chrześcijański może przyjąć życzenia, by dogonił wreszcie pod względem moralnym swojego konkurenta sprzed dwudziestu i dwóch stuleci[7].


[1] P. Veyne, Quand notre monde est devenu chrétien (312–394), Paris 2007, s. 40: „Ce n’est pas le monothéisme qui peut rendre redoutable une religion, mais l’impérialisme de sa vérité”. Jest polskie wydanie, ale nie mam; powtarzam za Veyne’em, bo i tu posłuży nam za motto.

[2] Tamże, s. 256–257: „Notre Europe actuelle est démocrate, laïque, partisane de la liberté religieuse, des droits de l’homme, de la liberté de penser, de la liberté sexuelle, du féminisme, du socialisme ou de la réduction des inégalités. Toutes choses qui sont étrangères et parfois opposées au catholicisme d’hier et d’aujourd’hui. La morale chrétienne, elle, prêchait l’ascétisme, qui nous est sorti de l’esprit, l’amour du prochain (vaste programme, resté vague) et nous enseignait de ne pas tuer ni voler, mais tout le monde le savait déjà. Tranchons le mot: l’apport du christianisme à l’Europe actuelle, qui compte toujours une forte proportion de chrétiens, se réduit presque à la présence de ceux-ci parmi nous. S’il fallait absolument nous trouver des pères spirituels, notre modernité pourrait nommer Kant et Spinoza…”.

[3] Tamże, s. 262: „Répétons qu’une religion, n’étant pas une essence transhistorique, ne peut être une matrice, une racine, et devient en partie ce que son temps la fait être”.

[4] L. Kołakowski, Bardzo dobry król, w: Pochwała niekonsekwencji. Pisma rozproszone z lat 1955–1968, przedmowa, wybór i oprac. Z. Mentzel, Warszawa 1989, t. 3, s. 75.

[5] Tamże.

[6] Tamże.

[7] Tamże.




CZY HISTORIA POTRZEBUJE TEORII? – debata

Katedra Humanistyki Cyfrowej i Metodologii Historii UMCS

Centrum Badawczo-Rozwojowe E-Humanistyka UMCS

Wydział Historii i Archeologii UMCS

Towarzystwo Historiograficzne

Ośrodek Brama Grodzka Teatr NN

zapraszają na dyskusję

CZY HISTORIA POTRZEBUJE TEORII?

Wokół „Wprowadzenia do Metodologii Historii” (red. Ewa Domańska i Jan Pomorski, PWN, Warszawa 2022)



Debata odbyła się 26 stycznia 2023 roku

o godz. 17.30

w Sali Czarnej Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN,

ul. Grodzka 21 w Lublinie 


Ze wstępu:

Wprowadzenie do metodologii historii jest pierwszym od lat na polskim rynku wydawniczym podręcznikiem akademickim, adresowanym do studentów historii i pokrewnych kierunków studiów humanistycznych, którzy zainteresowani są problematyką teorii i metodologii historii oraz nowymi tendencjami w badaniach historycznych i sposobami ich uprawiania. Zadaniem podręcznika jest przystępne zaprezentowanie wybranych zagadnień związanych z metodologicznymi aspektami wiedzy historycznej. Ma on przede wszystkim pokazać w praktyce, jak ważną rolę odgrywa refleksja metodologiczna w rozumieniu historii jako dziedziny wiedzy i w realizowaniu jej społecznych funkcji oraz jak nieodzowna jest pomoc metodologii w zapewnieniu historii statusu wiedzy naukowej, prowadzeniu profesjonalnych badań oraz pisaniu logicznie skonstruowanych i krytycznych tekstów akademickich” (s. 9).


Jak współcześnie rozumieć i praktykować historię? Czym jest metodologia historii i co jest jej przedmiotem badania? Czy istnieje jedna metodologia historii czy jest ich wiele? Czy można uprawiać naukę historyczną bez naukowej metodologii? Po co historykom metodologia? Dlaczego metodologia jest niezbędna w naukowej refleksji i pracy badawczej historyka?

W dyskusji udział biorą:

Prof. Ewa Domańska, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza

Prof. Jan Pomorski, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej  

Prof. Barbara Klich Kluczewska, Uniwersytet Jagielloński

Prof. Hubert Łaszkiewicz, Uniwersytet Warszawski

Patronat medialny portal ohistorie.eu

Pomysł debaty, realizacja wideo i podcastu:

Dr hab. Piotr Witek, prof. UMCS




Wycinanki (89)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (89)



Zachęcam wielbicieli starożytności do studiowania prac Paula Veyne’a. Wystąpił on już w Wycinankach w roli admiratora twórczości Michela Foucault, a także autora nieortodoksyjnej książeczki powstałej w tradycji introduction, pt. Comment on écrit l’histoire. Cytowaliśmy już go tu. Dzielę się jego opiniami pochodzącymi z pracy Początki chrześcijańskiego świata (312–394).

Religia jest jedną ze składowych cywilizacji, lecz nie jest jej matrycą, nawet jeśli przez jakiś czas mogłaby użyczyć jej umowną nazwę, być jej nazwą własną: „cywilizacja chrześcijańska”. Mówi się, że Zachód kultywował lub opowiadał się za humanitaryzmem, łagodnością, bardziej niż inne cywilizacje, i zawdzięcza tę łagodność chrześcijaństwu, które łagodzi moralność. Obawiam się, że idea ta nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa, ponieważ związek między wiarą a resztą rzeczywistości społecznej okazał się znacznie mniej jednoznaczny. Bądźcie mi wdzięczni, że nie wymachuję inkwizycją i krucjatami. By stąpać twardo po ziemi, ograniczę się do zacytowania czterech wersów z Marca Blocha: prawo Chrystusa „można rozumieć jako naukę łagodności i miłosierdzie, ale w epoce feudalnej najżywsza wiara w tajemnice chrześcijaństwa kojarzyła się bez widocznych trudności z upodobaniem do przemocy”[1].

Podobny pogląd mocniej wyraził onegdaj Leszek Kołakowski:

Wiele już razy różni w Europie dochodzili do wniosku, że buddyzm jest najlepszym wynalazkiem, jaki zrobiła ludzkość w dziejach kultur religijnych. […] Religia ta zawiera jakieś wartości, których chrześcijaństwo stworzyć czy ugruntować, czy co najmniej przekazać nie potrafiło. […] Wspominam o upodobaniu swoim do buddyzmu z okazji maleńkiej książeczki, która niedawno drukiem się po polsku ukazała, a zawiera edykty króla Asioki, sławnego władcy buddyjskiego z trzeciego stulecia p.n.e. Pierwsza myśl, niejako automatycznie prowokowana przez tę lekturę, jest taka: oto władca, wyznawca pewnej wiary religijnej, nie tylko w imię tejże wiary zakazuje krzywdzić zwierzęta, poleca opiekować się bezbronnymi, kopać studnie i zaniechać podbojów, ale ponadto domaga się szacunku dla wszystkich wierzeń religijnych i wszystkim obiecuje swobodę, a nawet sądzi, że współżycie ludzi różnych wyznań jest korzystne i że prześladowanie wyznań obcych przynosi szkodę prześladowcy i jego wierze. Miałżeby tedy buddyjski król lat temu dwa tysiące i dwieście osiągnąć poziom, do którego nie potrafiło dojść chrześcijaństwo dokładnie do roku 1964[2] – przynajmniej sądząc po wynikach soboru? My wszyscy, którzy mamy w pamięci monumentalne klątwy piątej księgi Mojżeszowej, ową krwiożerczą mściwość, z jaką Bóg nasz, justus Deus ultionis, każe kamieniować i deptać każdego, kto by wzywał do służby innym Bogom albo od posłuszeństwa jedynemu prawdziwemu Bogu odstąpił – my wszyscy, powiadam, moglibyśmy w imieniu „naszego” chrześcijaństwa pod ziemię ze wstydu się zapaść. Parę prostych zdań – tych samych mniej więcej, które w ciągu ostatnich kilku stuleci formułowali chrześcijańscy reformatorzy, jeden za drugim piętnowani jako kacerze, parę tych zdań wystarcza do obalenia marnych wykrętów, którymi karmią nas apologeci, kiedy mają zdawać sprawę z niechlubnych fragmentów chrześcijańskiej historii („takie były czasy”, „Kościół nie był wolny od wpływu wieku” etc.) Tolerancja religijna, jak się okazuje, nie jest zgoła wytworem szczególnie rozwiniętej cywilizacji politycznej ani technicznej; nie wymaga też wielu stuleci pogromów i rzezi jako niezbędnych warunków przygotowawczych. Po prostu, ekskluwizm etniczny Boga judejskiego przyjęty został bez zmiany przez chrześcijaństwo jako eskluwizm wyznaniowy, a idea, że wszyscy ludzie są ludźmi w tym samym stopniu i tego samego tytułu, słowem idea realnego istnienia gatunku ludzkiego przebija się w świecie chrześcijańskim przez takie same trudności, jakie musi zwalczać wśród lokalnych, etnicznie zamkniętych grup, które nie mają jeszcze świadomości uczestnictwa w żadnej ogólniejszej wspólnocie[3].

To nie monoteizm może czynić religię budzącą grozę, lecz imperializm jej prawdy[4].



[1] P. Veyne, Quand notre monde est devenu chrétien (312–394), Paris 2007, s. 250: „Une religion est une des composantes d’une civilisation, elle n’en est pas la matrice, même si elle a pu quelque temps lui servir de désignation conventionnelle, être son nom de famille : «la civilisation chrétienne». L’Occident passe pour avoir avoir cultivé ou préconisé l’humanitarisme, la douceur, plus que l’ont fait d’autres civilisations et il devrait cette douceur à l’influence chrétienne qui aurait adouci les mœurs. Cette idée n’est ni vraie ni fausse, je le crains, car les rapports entre une croyance et le reste de la réalité sociale se révéleront beaucoup moins simples. On me saura gré de ne pas brandir l’Inquisition et les Croisades et de me borner, pour garder les pieds sur terre, à citer quatre lignes de Marc Bloch: la loi du Christ «peut être comprise comme un enseignement de douceur et de miséricorde, mais, durant l’ère féodale, la foi la plus vive dans les mystères du christianisme s’associa sans difficulté apparente avec le goût de la violence»”. Przekład mój, ponieważ nie dysponuję polskim wydaniem.

[2] Opinia ma wymowę wówczas aktualizującą. Vaticanum II, dwudziesty pierwszy sobór powszechny, obradujący w latach 1962–1965 w bazylice św. Piotra w Watykanie.

[3] L. Kołakowski, Bardzo dobry król, w: Pochwała niekonsekwencji. Pisma rozproszone z lat 1955–1968, przedmowa, wybór i oprac. Z. Mentzel, Warszawa 1989, t. 3, s. 74–75.

[4] P. Veyne, Quand notre monde…, s. 40: „Ce n’est pas le monothéisme qui peut rendre redoutable une religion, mais l’impérialisme de sa vérité”.




CZY HISTORIA POTRZEBUJE TEORII? – trailer

Katedra Humanistyki Cyfrowej i Metodologii Historii UMCS

Centrum Badawczo-Rozwojowe E-Humanistyka UMCS

Wydział Historii i Archeologii UMCS

Towarzystwo Historiograficzne

Ośrodek Brama Grodzka Teatr NN

zapraszają na dyskusję

CZY HISTORIA POTRZEBUJE TEORII?

Wokół „Wprowadzenia do Metodologii Historii” (red. Ewa Domańska i Jan Pomorski, PWN, Warszawa 2022)



Debata odbędzie się 26 stycznia 2023 roku

o godz. 17.30

w Sali Czarnej Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN,

ul. Grodzka 21 w Lublinie 


Z wstępu:

Wprowadzenie do metodologii historii jest pierwszym od lat na polskim rynku wydawniczym podręcznikiem akademickim, adresowanym do studentów historii i pokrewnych kierunków studiów humanistycznych, którzy zainteresowani są problematyką teorii i metodologii historii oraz nowymi tendencjami w badaniach historycznych i sposobami ich uprawiania. Zadaniem podręcznika jest przystępne zaprezentowanie wybranych zagadnień związanych z metodologicznymi aspektami wiedzy historycznej. Ma on przede wszystkim pokazać w praktyce, jak ważną rolę odgrywa refleksja metodologiczna w rozumieniu historii jako dziedziny wiedzy i w realizowaniu jej społecznych funkcji oraz jak nieodzowna jest pomoc metodologii w zapewnieniu historii statusu wiedzy naukowej, prowadzeniu profesjonalnych badań oraz pisaniu logicznie skonstruowanych i krytycznych tekstów akademickich” (s. 9).


Jak współcześnie rozumieć i praktykować historię? Czym jest metodologia historii i co jest jej przedmiotem badania? Czy istnieje jedna metodologia historii czy jest ich wiele? Czy można uprawiać naukę historyczną bez naukowej metodologii? Po co historykom metodologia? Dlaczego metodologia jest niezbędna w naukowej refleksji i pracy badawczej historyka?

W dyskusji udział biorą:

Prof. Ewa Domańska, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza

Prof. Jan Pomorski, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej  

Prof. Barbara Klich Kluczewska, Uniwersytet Jagielloński

Prof. Hubert Łaszkiewicz, Uniwersytet Warszawski

Patronat medialny portal ohistorie.eu

Wstęp wolny




List otwarty do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej dr. Andrzeja Dudy, Prezydenta Republiki Federalnej Niemiec dr. Franka-Waltera Steinmeiera


Prof. dr hab. Robert Traba

Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk

ul. Polna 18/20

Pl 00-625 Warszawa

Prof. em. Dr. Dr. h.c. Michael G. Müller

Institut für wissenschaft Institut für Geschichte der Martin-Luther-der Polnischen Akademie der Universität Halle-Wittenberg-Wissenschaften

Emil-Abderhalden-Straße 26-27

D-06108 Halle (Saale)


Brief in deutscher Sprache verfügbar nach Klick auf den Titel

Wielce Szanowni Panowie Prezydenci,

z wielkim podziwem i uznaniem przyjęliśmy Panów wspólną deklarację z 12 grudnia 2022 roku. Swoimi słowami i swoją postawą daliście tak długo oczekiwany pozytywny znak na rzecz przyszłych, dobrych relacji polsko-niemieckich.

Przed 14 laty to Pan, Panie Prezydencie Steinmeier, wówczas jako minister spraw zagranicznych, wspólnie z polskim ministrem Radosławem Sikorskim daliście impuls do stworzenia wyjątkowego dzieła, jakim w historii kultury i nauki obu naszych krajów jest podręcznik historii europejskiej przeznaczony dla szkół podstawowych, pt. Europa. Nasza historia / Europa. Unsere Geschichte. Wspólna Polsko-Niemiecka Komisja Podręcznikowa natychmiast zgłosiła gotowość realizacji projektu, co spotkało się życzliwym przyjęciem obu rządów.

Stworzyliśmy wspólnie dzieło, które jest podziwiane w kręgach fachowców na całym świecie. Niestety, tylko rządy Polski i Niemiec nie zwieńczyły własnego dzieła stosowną do rangi publiczną uroczystością, co przewidywało międzyrządowe porozumienie.

Ostatni tom, dotyczący historii Europy XX wieku, został wydany w 2020 roku, ale nie został zatwierdzony jako regularny podręcznik w Polsce. Ponieważ procedura zatwierdzenia w polskim Ministerstwie Edukacji i Nauki znacznie się opóźniała, a na dodatek Ministerstwo upubliczniło napisaną na polityczne zamówienie negatywną recenzję tomu, wydawca – Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne – został zmuszony do wycofania wniosku o formalne zatwierdzenie.

Ponadto w grudniu 2021 roku Ministerstwo Edukacji i Nauki jednostronnie uznało za rozwiązaną strukturę projektową, to jest Radę Ekspertów i Radę Zarządzającą, których członkami byli zarówno politycy, jak i przedstawiciele profesjonalnych środowisk akademickich. W ten sposób przerwano uzgodnioną wcześniej współpracę. Niemiecka strona w projekcie nie podjęła w tej sprawie żadnej interwencji.

Nie potrafimy pogodzić się z faktem, że sukces tego wyjątkowego pod wieloma względami przedsięwzięcia jest w ten sposób niszczony. Podręcznik, który powstał w wyniku wieloletniej profesjonalnej pracy, przy wsparciu finansowym ze środków rządowych, stanowi wybitne osiągnięcie naukowe i dydaktyczne. Świadczy o tym m.in. przyznanie w Niemczech tomowi czwartemu tytułu „Podręcznika Roku 2021” w kategorii „Społeczeństwo”. Podręcznik zyskał też duże uznanie międzynarodowe nie tylko w Europie (zwłaszcza we Francji), lecz także w Azji Wschodniej, gdzie doświadczenia polsko-niemieckiej współpracy podręcznikowej od dziesięcioleci są uważane za wyznaczające trendy w działaniach na rzecz porozumienia i pojednania między narodami.

Cały projekt pisania wspólnego podręcznika jest przykładem wzorcowej, konstruktywnej współpracy polsko-niemieckiej. Zakładamy, że Polska i Niemcy będą nadal podzielały pogląd, że nauczanie historii w szkołach powinno przede wszystkim umożliwiać młodszym pokoleniom samodzielne, krytyczne rozumienie dziejów i wypowiadanie się na ten temat. Taką właśnie zasadę zakłada zatwierdzona przez obie strony koncepcja naszego podręcznika. Pisaliśmy go w duchu prawdy i potrzeby zrozumienia trudnej historii dla harmonijnych relacji obecnych i przyszłych pokoleń Polaków i Niemców.

Bylibyśmy niezmiernie zobowiązani, gdyby Panowie Prezydenci dali nowy polityczny impuls do realnego i zgodnego z międzyrządowymi umowami zakończenia projektu. Jesteśmy przekonani, że taki publiczny akt otwierałby drogę do kontynuacji tak niegdyś owocnego dialogu polsko-niemieckiego o historii.

prof. dr Robert Traba, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa

prof. em. dr dr h.c. Michael G. Müller, Instytut Historii Martin-Luther-Universität Halle-Wittenberg (byli współprzewodniczący Wspólnej Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej Historyków i Geografów oraz współprzewodniczący Rady Ekspertów i członkowie Rady Zarządzającej „Projektu polsko-niemieckiego. Podręcznik do historii”)

Warszawa–Berlin                                                                                         19 grudnia 2022 roku

Korekta językowa: Beata Bińko




Offener Brief an den Bundespräsidenten der Bundesrepublik Deutschland, Herrn Dr. Frank-Walter Steinmeier, sowie an den Präsidenten der Republik Polen, Herrn Dr. Andrzej Duda


Prof. dr hab. Robert Traba

Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk

ul. Polna 18/20

Pl 00-625 Warszawa

Prof. em. Dr. Dr. h.c. Michael G. Müller

Institut für wissenschaft Institut für Geschichte der Martin-Luther-der Polnischen Akademie der Universität Halle-Wittenberg-Wissenschaften

Emil-Abderhalden-Straße 26-27

D-06108 Halle (Saale)


Sehr geehrte Herren Präsidenten,

mit großer Zustimmung haben wir Ihre gemeinsame Erklärung vom 12. Dezember 2022 zur Kenntnis genommen. Sie gaben damit ein langerwartetes Zeichen im Blick auf die Zukunft der deutsch-polnischen Beziehungen.

Vor 14 Jahren haben Sie, Herr Bundespräsident, als Bundesaußenminister, gemeinsam mit Ihrem damaligen polnischen Amtskollegen Radoslaw Sikorski den Impuls zu einem bis heute einmaligen Projekt in den Kultur- und Wissenschaftsbezie­hungen zwischen unseren beiden Ländern gegeben – zu dem Vorhaben, in deutsch-polnischer Kooperation ein gemeinsames, in den Schulen beider Länder einsetzbares Schulbuch zur europäi­schen Geschichte zu erarbeiten: „Europa –unsere Geschichte“.  Die Gemeinsame Deutsch-Polnische Schulbuchkommission erklärte sofort ihre Bereitschaft, dieses Projekt zu realisieren, was von beiden Regierungen positiv aufgenommen wurde.

Gemeinsam haben wir in der Folge ein Unterrichtswerk erarbeitet, das in Fachkreisen weltweit große Anerkennung gefunden hat. Leider aber haben die deutsche und die polnische Regierung diesen Erfolg gemeinsamer Anstrengungen nicht öffentlich gewürdigt, durch eine dem Rang des Unternehmens angemessene Vorstellung des Ergebnisses in den Öffentlichkeiten beider Länder.

Der letzte Band des Schulbuchs, der die europäische Geschichte des 20. Jahrhunderts behandelt, erschien 2020, wurde in Polen jedoch nicht als reguläres Schulbuch zugelassen. Da das Zulassungsverfahren beim polnische Ministerium für Bildung und Wissenschaft ungewöhnlich lange hinzog, das Ministerium zwischenzeitlich auch ein offenbar politisch gewünschtes negatives Gutachten über den Band öffentlich gemacht hatte, sah sich der Verlag WSiP genötigt, den Zulassungsantrag zurückzuziehen.

Das Ministerium für Bildung und Wissenschaft hat ferner im Dezember 2021 die für das Projekt verantwortlichen Gremien, nämlich den Expertenrat sowie den Steuerungsrat, denen sowohl politische Akteure als Vertreter der Fachwissenschaft angehörten, einseitig für aufgelöst erklärt.  Dadurch wurde die vereinbarte Zusammenarbeit abgebrochen. Die deutschen Projektbeteiligten sind ihrerseits nicht deswegen initiativ geworden.

Wir möchten uns nicht damit abfinden, dass der Erfolg dieses in mehrfacher Hinsicht einzigartigen Unternehmens auf diese Weise zunichtegemacht wird. Das in vieljähriger professioneller Arbeit und aufgrund von großzügiger öffentlicher Förderung entstandene Schulbuch stellt eine herausragende fachwissenschaftliche und didaktische Leistung dar. U.a. wurde dessen 4. Band in Deutschland als „Schulbuch des Jahres 2021“ in der Kategorie „Gesellschaft“ ausgezeichnet. Auch hat das Schulbuch international große Anerkennung gefunden, in Europa (besonders in Frankreich) wie in Ostasien, wo die Erfahrungen der deutsch-polnischen Schulbucharbeit seit Jahrzehnten als richtungweisend für die Bemühungen um Völkerverständigung gelten.

Das Schulbuchprojekt steht für eine beispielhaft konstruktive deutsch-polnische Zusammenarbeit. Wir gehen davon aus, dass Polen wie Deutschland weiterhin zu dem Grundsatz stehen, dass der schulische Geschichtsunterricht die jungen Generationen vor allem zu selbstbestimmter, kritischer Urteilsbildung über Geschichte befähigen soll.  Eben dieser Grundsatz liegt dem beiderseits ausdrücklich gebilligten Konzept für unser Schulbuch zugrunde. Es ist dem Prinzip historischer Wahrhaftigkeit verpflichtet und trägt der Notwendigkeit Rechnung, der jetzigen und künftigen Generationen von Polen und Deutschen ein Verständnis für die schwierige gemeinsame Geschichte zu vermitteln.

Wir wären Ihnen außerordentlich dankbar, verehrte Herren Präsidenten, wenn Sie den politischen Anstoß dazu geben könnten, dass das Projekt zu einem wirklichen Abschluss gebracht wird, entsprechend den ursprünglichen Vereinbarungen zwischen beiden Regierungen. Wir sind davon überzeugt, dass ein entsprechender öffentlicher Akt wesentlich dazu beitragen würde, den einst so fruchtbaren deutsch-polnischen Dialog über Geschichte erneut anzuregen.

Mit besten Empfehlungen

Prof. Dr. Robert Traba, Institut für Politikwissenschaft der Polnischen Akademie der Wissenschaften)

Prof. em. Dr. Dr. h.c. Michael G. Müller, Institut für Geschichte der Martin-Luther-Universität Halle- Wittenberg

(Ehemalige Ko-Vorsitzenden der Gemeinsamen Deutsch-Polnischen Schulbuchkommission der Historiker und Geographen, Ko-Vorsitzende des Deutsch-Polnischen Expertenrats sowie Mitglieder des Steuerungsrats für das „Schulbuch Geschichte. Ein deutsch-polnisches Projekt“)

Warschau-Halle, den 19. Dezember 2022