Wycinanki (43)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (43)

W pracach historycznych Braudela znalazłem wiele argumentów na rzecz tego, aby uznać jego strategię narracyjną raczej za histoire non événementielle niż contre-événementiele[1]. Pisma zebrane w Écrits wskazywały mi onegdaj, że jego postawa badawcza to kontynuacja retoryki antyzdarzeniowej pierwszego pokolenia szkoły Annales. Z kolei formuła historii niezdarzeniowej dopuszcza i usprawiedliwia obecność trzeciej części w słynnym dziele o Morzu Śródziemnym. To niemal 350 stron historii zdarzeniowej (w wydaniu polskim z 1976/1977 to około jednej trzeciej objętości dzieła), pt. Zdarzenia, polityka i ludzie. Autor jeszcze w 1966 r. usprawiedliwiał się we wstępie:

Zastanawiałem się długo, czy opublikować tę trzecią część spod znaku wydarzeń. Należy ona do historii całkowicie tradycyjnej. Leopold von Ranke odnalazłby w niej swoje wskazówki, swój sposób pisania i myślenia. Prawdą jest jednak, iż historia globalna nie może się ograniczać do badania trwałych struktur czy powolnych ewolucji.

[…] Wydarzenia są pyłem: w historii stanowią tylko krótkie błyski. Ledwie powstały, już giną w mroku, a często i w zapomnieniu. A jednak każde [wydarzenie – W.W.] z nich – nawet najkrótsze – niesie świadectwo, oświetla jakiś punkt pejzażu, a czasem głębokie pokłady historii. I to nie tylko historii politycznej, wszystkie bowiem sektory – polityczny, ekonomiczny, społeczny, kulturowy, nawet geograficzny – są zapełnione znakami wydarzeń, owymi rozbłyskującymi światełkami. W poprzednich rozdziałach wiele stron zapełniliśmy tymi dosadnymi świadectwami, bez których często nie udałoby się nam uzyskać jasnego obrazu. Wcale nie jestem nieprzyjacielem wydarzeń[2].

Dwa aspekty istotnej roli zdarzenia/wydarzenia w globalnym ujęciu świata historycznego podkreślał Braudel tak oto:

Ważne jest wydarzenie, które ma konsekwencje, którego wpływ odnajdujemy daleko, które się odbija, jak mawiał Henri Pirenne. W tym sensie, jak powiadał niemiecki historyk R. Busch-Zantner, zdobycie Konstantynopola w 1453 roku nie jest nawet wydarzeniem, a wielkie zwycięstwo chrześcijańskie pod Lepanto (1571) nie ma żadnych konsekwencji; Voltaire sobie z niego żartował. […] Ważne wreszcie jest każde zdarzenie, które miało antecedencje i które ma następstwa, każde zdarzenie należące do łańcucha. Taka historia „serialna” jest jednak również rezultatem pewnego wyboru uczynionego przez historyka bądź narzuconego przez najważniejsze materiały źródłowe[3].

Braudel ma na myśli raczej zdarzenia/wydarzenia innego rodzaju, które zamykają, otwierają, zwiastują epoki, w rodzaju:

Podróż Vasco da Gama naokoło świata w roku 1498 to pierwsze pchnięcie zadane regionowi przez los. Przetrwa on jednak tę próbę. Upadek potwierdzi się dopiero w roku 1620, kiedy Anglicy i Holendrzy opanują odległe od siebie wyloty Morza Śródziemnego i wtargną na jego wody. Oznacza to długotrwałe pęknięcie. Czy ostateczne? Nawet znacznie później, po wiekach egzystencji na uboczu, przebicie kanału sueskiego (1869) […] nie odbuduje w pełni zamożności, a zwłaszcza dominującej pozycji regionu śródziemnomorskiego. Bo nad całym światem panuje wówczas niepodzielnie Anglia. Morze Śródziemne, zagarnięte w XVI wieku przez obcych, nie mogło być zwrócone ludom zamieszkującym jego wybrzeża[4].


[1] E. Beau de Loménie, L’histoire non événementielle, „Hommes et mondes”, styczeń 1955, nr 102, s. 187–202, udostępnione w „Revue des Deux Mondes”, https://www.jstor.org/stable/44206072; J. Rancière, Les mots de l`histoire. Essai de poétique du savoir, Paris 1992, s. 156; P. Ricoeur, Temps et récit, t. 1: L’intrigue et le récit historique, Paris 1983, s. 182–188; M. Bugajewski, Historiografia i czas. Paula Ricoeura teoria poznania historycznego, Poznań 2002. Tamże pogłębiona analiza problemu wydarzenia, quasi-personnage, quasi-intrigue w nowej historiografii, m.in. w ujęciu Ricoeura. Wszechobecność zdarzenia w myśleniu historycznym i historiografii francuskiej można znaleźć w: T. Falkowski, Myśl i zdarzenie. Pojęcie zdarzenia historycznego w historiografii francuskiej XX wieku, Kraków 2013. Tam o Braudelu i zdarzeniu zwłaszcza s. 50–53 i 59–62.

[2] F. Braudel, Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, Gdańsk 1977, t. 2, s. 267. Ta trzecia część to, proszę wybaczyć śmiałość, popis fenomenalnej erudycji intelektualnej i faktograficznej. Jak przyznawał Paul Ricoeur: „Le véritable manifeste de l’école des Annales devait être le chef-d’œuvre entier de Fernand Braudel, La Méditerranée et le monde méditerranéen à l’épogue de Filippe II”. P. Ricoeur, Temps et recit, t. 1, s. 182.

Trzecia część jest pełna smaków archiwów. Archiwalia Morza, Raguza, a nawet Kraków, Biblioteka Czartoryskich, w czasie krótkiego pobytu w Polsce. Synchroniczne i diachroniczne opisanie dziejów politycznych w polichronostrukturalnym ich biegu. Sojusznikiem mojej interpretacji wydaje się Jacques Rancière, Les mots…, s. 155–158.

Potencjalny historyk powinien oglądać to dzieło przynajmniej dwie, trzy godziny, aby zorientować się, co w nim jest. To lektura na seminarium semestralne, z historiografii, w tym francuskiej, z historii Morza, z metodologii czy teorii historii, z dziejów Hiszpanii, Turcji, Włoch, Francji, Afryki Północnej…

[3] F. Braudel, Morze Śródziemne…, t. 2, s. 268.

[4] F. Braudel, R. Arnaldes, M. Aymard, F. Coarelli, G. Duby, J. Gaudemet, P. Solinas, Morze Śródziemne. Przestrzeń i historia. Ludzie i dziedzictwo, tłum. M. Boduszyńska-Borowikowa, B. Kuchta, A. Szymanowski, Warszawa 1994, s. 48–49.


Korekta językowa: Beata Bińko