Wycinanki (79)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (79)[1]

Leszek Kołakowski w analizie prowadzonej w klimacie antropologiczno-historycznym wytacza ciężkie działa, aby skonstruować kontekst i narzędzia, chcąc marginaliom naszego życia nadać poważny kulturologiczny sens. Czytelnika zwabionego śmiałym tytułem tekstu (Epistemologia strip-tease’u), jeśli wytrwa w śledzeniu finezji filozofa, czeka także odpowiedź wprost. Kołakowski zaczyna i kończy, zaspokajając potoczne oczekiwania na temat tego, co człowieka intryguje w widowisku strip-tease’u. Pozbawia nas poczucia skrępowania, zażenowania czy wręcz wstydu, gdy uczestniczymy w podobnym widowisku lub o nim dywagujemy[2]. Nobilituje praktykę strip-tease’u z pozycji uczestnika widowiska, widza.

Leszek Kołakowski wskazuje trzy dyskursy: historiografię transcendentalną, antropologię kulturową i filozofię jako pretendujące do interpretacji rozumiejącej nie tyle fenomenu strip-tease’u, ile kulturowego kontekstu wstydu nagości, który jest składową tego widowiska.

Geneza, myślenie genealogiczne, to przesłanka filozoficzna (wręcz metafizyczna), która z racji swych walorów retorycznych nadaje sensowność „faktom”. Per analogiam do zrozumiałego dla zdrowego rozsądku aktu zradzania, rodzenia wziętego z obserwacji świata zwierzęcego (ludzkiego) porządkuje zjawiska (zdarzenia). Tak jak tłumaczenie tożsamości dziecka (jego cech) tożsamością (cechami) rodziców, przodków.

Na deser w Epistemologii strip-tease’u Kołakowski oferuje nam mądrości natury ogólnej:

Pewne fundamentalne struktury życia ludzkiego obecne są nie tylko w wielkich i doniosłych zjawiskach, które przyciągają uwagę antropologów i filozofów również swoim ciężarem bezpośrednim – takich jak wojna, religia, nienawiść rasowa, życie seksualne w ogólności, kultura artystyczna, konflikty polityczne, rodzina. Obecne są także w drobnych gestach, błahych obyczajach, nieznaczących konwencjach. Śledzenie biegu potężnych źródeł w drobnych odnogach, na obrzeżach kultury, na małych odgałęzieniach życia nie tylko jest prawomocne, ale ma pewną funkcję własną, od dawna znaną: dopiero na tych przypadkach drobnych, na przykładach choćby degeneracyjnych czy niemal parodystycznych, wszechobecność owych struktur podstawowych jest najjaskrawiej widoczna. Kultura nasza roi się, na przykład, od karykaturalnych szczątków, pozostałych po wielkich doświadczeniach religijnych przeszłości […] jeśli ktoś teraz uzna za rzecz śmieszną, i niepoważną, by na przykład dopatrywać się związku między współczesną kulturą używek a funkcjami religijnej ekstazy i jeśli będzie ośmieszał nas, powiadając, iż w czkawce pijaka rzygającego w kolejowym bufecie nasłuchujemy echa metafizycznych głębi, odpowiem, że dowcipniś z własnej głupoty się śmieje […]

Rozumienie całości kultury – konkluduje nasz filozof – wymaga bowiem rozumienia genezy jej szczegółów. W błahych gestach naszych żyją niejasne wspomnienia pierwocin kultury ludzkiej, podobnie jak obecne są w naszym ciele ślady naszego przodka lemura, naszego przodka ryby, naszego przodka rozgwiazdy. Każdy z nas jest tym samym bytem osobniczym i tym samym bytem gatunkowym, kiedy snuje marzenia senne, strzela na wojnie, uprawia miłość fizyczną, pisze traktaty naukowe, bełkoce po pijanemu i chodzi na widowiska strip-tease’u[3].

Widać stąd, że Kołakowski, jakkolwiek uznaje, iż metafora genezy wyprowadza dyskurs humanistyczny poza naukę (naukę w rozumieniu koryfeuszy nowych nauk o człowieku, przypomnijmy zwłaszcza Émile’a Durkheima, Claude’a Lévi-Straussa i Bronisława Malinowskiego), uważa ją jedynie i aż za „trop organizujący” porządku usensowniającego.

Genetyczne i strukturalne rozumienie jedności tych wszystkich zachowań jest tym samym co rozumienie naszego człowieczeństwa po prostu, czyli celem właściwym filozoficznej antropologii[4].


[1] Autor cyklu Wycinanki oraz redakcja ohistorie.eu kilka z nich (74-79)  poczynionych na motywach myśli Leszka Kołakowskiego dedykuje profesorowi Krzysztofowi Zamorskiemu w związku z Jego Jubileuszem w podziękowaniu za dorobek naukowy oraz niepowtarzalny wkład w dobro wspólne.

[2] Mowa o decyzji uczestniczenia, poniesienia kosztów i udania się na widowisko. Czym innym jest zaskoczenie strip-tease’opodobnym aktem, kiedy współuczestniczka czy współuczestnik imprezy integracyjnej naśladuje zinstytucjonalizowaną praktykę tego rodzaju.

[3] L. Kołakowski, Epistemologia strip-tease’u, „Twórczość” 1966 nr 4. Przedruk w: tegoż, Pochwała niekonsekwencji, Pisma rozproszone z lat 1955–1968, przedmowa, wybór, oprac. Z. Mentzel, Warszawa 1989, t. 3, s. 24 i 25.

[4] Tamże, s. 25.


Korekta językowa: Beata Bińko




Wycinanki (70)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (70)

Elegancki mężczyzna nigdy nie był dość długo i ciężko chory, żeby mieć sposobność przeczytania Metahistory[1].

Kontynuuję odpowiedź (zob. Wycinanki 69) Janowi Pomorskiemu na zdziwienie, że nie cytuję, nie odnoszę się do twórczości Haydena White’a, amerykańskiego wpływowego teoretyka historiografii i filozofa historii.

Otóż w swym błądzeniu po świecie byłem te ponad trzydzieści lat temu – gdy zapoznawaliśmy się z prekursorami narratywizmu – bliżej Carla Gustava Hempla niż Arthura Danto czy Oscara Minka. Byłem inaczej sproblematyzowany niż naonczas Hayden White. Nie przeszedłem jeszcze nawet zwrotu lingwistycznego ani, jak zapewne sam jego współsprawca, autor Metahistory, narratywistycznego. Nota bene jeśli w ogóle do dzisiaj wykonałem jakikolwiek turn, to nie za pośrednictwem autora Figural Realism.

Wiem, że powinienem był może wykonać wszystkie te dekretowane kolejno i wespół turny[2]. W tym zwłaszcza zwrot narracyjny, jaki przypisuje się White’owi. Dbałem jednak zawsze, aby nie popadać w sprzeczność z poglądami głoszonymi przez ostatni rok. Wiedziałem bowiem, że zanim zdołam to zrobić, niektóre newsy staną się passé. Zanim nie przebuduję swojej wizji świata na nową modłę i pogodzę się z nią, nie zapisuję się do nowego fanklubu. Do tego klubu się nie zapisałem. Moje sympatie to Roland Barthes, Michel Foucault, Paul Ricoeur, neoretorycy, klasycy i kontynuatorzy poznańskiej filozofii humanistyki…

Wtedy, w 1989 r., byłem jeszcze, jak większość z nas, przed lekturą Metahistory. Czytałem jeno artykuł zamieszczony w antologii Pomorskiego[3].

Studiowałem White’a dopiero wiosną 1991 r. we Florencji. Dwa tomiki pt. Retorica e storia[4]. Dominująca część znawców White’a kończy na Prefazione (tu owe 50 stron kończy się na 56 stronie, zob. na zdjęciu, jak dalece brudniejszy i pokreślony przeze mnie jest pierwszy tom)[5].

[6]

Przez te wszystkie lata od, powiedzmy, 1988 r., kiedy słyszałem to i owo o White’cie, nie pisałem podręczników ani skryptów, w których referuje się stan badań w danej domenie. Wskazywałem studentom jedynie lektury do wyboru. Wybierali trzy spośród 45. Wśród nich były prace Haydena White’a[7].


[1] Powtarzam motto z Wycinanek 69. I tu nadal patronuje ono moim wywodom.

Trawestacja powiedzonka Rolanda Topora: „Elegancki mężczyzna nigdy nie był dość długo i ciężko chory, żeby mieć sposobność przeczytania Prousta”. R. Topor, Dziennik paniczny, tłum. Ewa Kuczkowska, Gdańsk 1996, s. 142. Mistrz Roland ma na myśli legendę literatury francuskiej Marcela Prousta i jego W poszukiwaniu straconego czasu, a mnie chodzi o dzieło Haydena White’a, klasyka teorii historii, Metahistory: The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe, Baltimore 1973.

[2] Zob. przestarzałe już zapewne wyliczenie zwrotów w humanistyce (jakie zaszły od czasów Tractatusa Immanuela Wittgensteina i słynnej antologii Richarda Rorty’ego) w tomie pt. Zwroty badawcze w humanistyce. Konteksty poznawcze, kulturowe i społeczno-instytucjonalne, red. J. Kowalewski, W. Piasek, Olsztyn 2010, s. 7. Tam ich od czasów tzw. liquistic turn odnotowano w polskiej literaturze co namniej 15 temu podobnych zwrotów, choć raczej nie na miarę linquistic turn. W innym spisie było ich 11.

[3] H. White, Problem narracji we współczesnej teorii historycznej w: Metodologiczne problemy narracji historycznej, red. J. Pomorski, Lublin 1990, s. 25–61 (oryg. The Question of Narrative in Contemporary Historical Theory, „History and Theory” 1984, t. 23, nr 1, s. 1-33).

[4] H. White, Retorica e storia, tłum. P. Vitulano, Napoli 1978 (wydawcy zapisali imię autora Metahistory na tytułowej stronie jako Haiden).

[5] „Czytam La metafora viva, pięknie brzmiący po włosku tytuł znanej pracy Paula Ricoeura, na zmianę z Metastoria, włoskim wydaniem Metahistory White’a. Już wiem, w co upakuje się moje rozumienie myślenia historycznego. Tak, to będzie przeszukiwanie prefiguracji myślenia historycznego przy pomocy neoretoryki metafor. Jak to powiedzieć szefowi, że myślenie/mitologizowanie o przeszłości jest źródłem opowieści historycznych, a nie przeszłość źródłem myślenia o niej. To nie Pieta pozowała Michałowi Aniołowi, lecz on ją pomyślał”. W. Wrzosek, Wycinanki, Poznań 2010, s. 12–13. Tu widać zastosowałem moją „florencką” roboczą nazwę dla Retorica e Storia/Metahistory. Tu także widać także moją skłonność do neoretoryki.

[6] Zob. Wycinanki 49, 50, 52, 53.

[7] Zob. W. Wrzosek, Zaradnik. Poradnik zaradnego czytelnika książek trudnych sporządzony przez Wojciecha Wrzoska na użytek studentów historii, wyd. 2 poprawione i rozszerzone, Poznań 2022; Wycinanki 49, 50, 52, 53. Postuluję, aby w ramach realizacji majeutycznej funkcji dyscyplin metahistorycznych prowadzący zajęcia programował studentom lektury do wyboru. Ja spośród 45 lektur do wyboru proponuję im wybrać trzy, po jednej z każdej kategorii, ale solidnie je przestudiować.


Korekta językowa: Beata Bińko




History, Politics and The Historian in Central and Eastern Europe

History, Politics and The Historian in Central and Eastern Europe

Zapis webinarium organizowanego przez The Polish Institute of Arts and Sciences of America (PIASA), a współorganizowanego przez portal ohistorie.eu:
„Historia, polityka i historyk w Europie Środkowo-Wschodniej”.
 
 
 
W dyskusji udział biorą:
Robert Blobaum
Prof. dr hab. Aleksandra Hnatiuk
Prof. dr hab. Paweł Machcewicz
Prof. dr hab. Dariusz Stola
Dr Natalia Jarska
 



Wycinanki (44)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (44)

Wycinam z referatu Ruggiera Romano wygłoszonego na Pierwszych Braudelowskich Dniach w Meksyku w październiku 1991 r.:

Zawsze utrzymywałem, że Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II (1949) jest jedną z najważniejszych książek wydanych w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. I to w podwójnym znaczeniu: a) co oczywiste w dziedzinie książki historycznej: nie widzę po 1949 ani jednej książki historycznej, którą można by z nią porównać, b) co więcej, autor tej pracy nie tylko był wielkim historykiem. Wychodząc od historii, opierając się na niej, stał się jednym z wielkich intelektualistów naszego stulecia. Wielkim do tego stopnia, że wiele jego idei wpłynęło na inne dziedziny wiedzy. Wielu socjologów, geografów i ekonomistów myśli na sposób braudelowski (czasem nawet nie zdając sobie z tego sprawy). Jestem przekonany, że te idee w dużej mierze mają swój początek właśnie w El Mediterraneo[1]

Tomasz Falkowski, autor solidnej monografii o użyciu zdarzenia i refleksji nad zdarzeniem we francuskiej historiografii, perswaduje:

Już nawet pobieżna znajomość francuskiej tradycji historiograficznej ubiegłego stulecia przekonuje, że zdarzenie historyczne stało się czymś problematycznym, dyskusyjnym, kwestionowalnym. Wystarczy chociażby podstawowa wiedza na temat szkoły Annales, by sobie to uświadomić. Najogólniejsze fakty dają już tutaj do myślenia, na przykład to, że Fernand Braudel – najwybitniejszy przedstawiciel szkoły – neguje wagę zdarzenia w historii, a jednocześnie poświęca zdarzeniom całą trzecią część swego dzieła o Morzu Śródziemnym[2].

Méditerranée można charakteryzować na wiele sposobów, i tak pozostaje ono jedyne w swoim rodzaju. Zawiera niepowtarzalny zbiór cech historiograficznych, historiozoficznych i metodologicznych. Dzieło bowiem jest niepowtarzalne. Dwie części epopei o Morzu Wewnętrznym napisane w stylu Braudelowskiego modernizmu umiarkowanego, a więc nie w duchu historii tradycyjnej i zdarzeniowej, jak część trzecia. We wszystkich zdarzenie odgrywa jednak podobną rolę[3]. Jest, jak twierdzę, egzemplifikacją prezentowanych struktur, procesów i tendencji rozwojowych świata Morza Ciepłego. W tym tej najważniejszej tendencji dziejowej – zejścia świata śródziemnomorskiego ze sceny, straty roli głównej wyznacznika biegu dziejów. W wydaniu pierwszym tym momentem zmierzchu świata Morza był początek wieku XVII (stąd może i zbieżność schyłkowania światowej roli „Morza Wewnętrznego” i daty śmierci Filipa II). A może to schyłek cywilizacyjnej roli świata Morza Śródziemnego (lata 1540–1610) został określony w tytule dzieła epoką panowania Filipa II (powiedzmy 1554–1598). A może Filip II w tytule pozostał jako pamiątka po pierwotnym zamyśle historyka?[4]

Dwie trzecie książki to narracja procesualno-strukturalna, zasadniczo prowadzona poza historią polityczną, dyplomatyczną, narodową czy państwową. Trudno było Braudelowi dotrzymywać kroku tradycyjnej historii politycznej[5]. Braudel mentalnie był już w świecie historii średniego i długiego trwania. Z tego punktu widzenia podmiotami polityki są quasi-personnage, a rzadko jedynie jednostkowe podmioty sprawcze. Zdarzenia ilustrują procesy, tendencje, w tym polityczne.

Notabene w skorowidzu nazwisk dominują, i to w przytłaczającej liczbie, podmioty sprawcze (Handlunseinheit Kosellecka), bohaterowie części trzeciej. Potwierdza się pobieżna obserwacja: w historiografii nie-zdarzeniowej obecność jednostkowych podmiotów sprawczych, nawet jeśli ich działania potwierdzają symptomatycznie zjawiska ponadindywidualne, masowe, seryjne, jest wyraźnie rzadka. Inaczej jednak w zdarzeniowej części dzieła francuskiego historyka. Mimo że i tam prezentowane są procesy polityczne, tendencje i struktury, ilustracja zdarzeniowa jest bardzo częsta.

Dlaczego więc w skorowidzu nazwisk Méditerranée brak imienia Filipa II? Dlatego, że musiałoby ono występować zbyt często? A może dlatego, że Filip II występuje w Braudelowskich dziejach epoki Filipa II zbyt rzadko? A ile to razy de facto Filip II jest skryty pod nazwą „Hiszpania” i odwrotnie? A Madryt to zawsze Madryt czy czasami jednak Filip II lub Hiszpania?[6]


[1] Romano R., 1949: Nacimiento de un gran Libro: El Mediterráneo… De Fernand Braudel, w: Primeras Jornadas Braudelianas, C.A. Aguirre Rojas, R. Romano, B. Echeverría, I. Wallerstein, P. Braudel, M. Aymard, México 1993, s. 35 („He sostenido siempre que El Mediterráneo y el mundo mediterráneo en la época de Filipe II (1949) es uno de los libros más importantes producios en los últimos cinquenta años. Y lo esenundoble sentido: a) Naturalmente, en su codición de libro de historia: yo no veo, después de 1949, un solo libro de historia, que pueda comparársele, b) Pero además, autor de esta obra no ha sido solamente un gran historiador. Partiendo de la historia, fundándose en ella, ha sido también uno de los grandes intelectuales de nuestro siglo. Un gran intelectual, en la medida en que varias de sus ideas han influenciado a otros campos disciplinarios. Es considerable el número de sociólogos, geógrafos, economistatas, quetrabajan de manera braudeliana (incluso a veces, sin serconscientes de ello). Y estoyconvencido de que esas ideas tienen en buena parte su origen, precisamente, en El Mediterráneo…”).

[2] T. Falkowski, Myśl i zdarzenie. Pojęcie zdarzenia historycznego w historiografii francuskiej XX wieku, Kraków 2013. Tam o Braudelu i zdarzeniu zwłaszcza s. 50–53 i 59–62. Wyróżnienie w oryginale.

[3] Tamże, s. 8.

[4] Tu wszystkim kultowa przypowieść o spotkaniu Luciena Febvre’a i Fernanda Braudela na statku płynącym z Brazylii. „Braudel wspominał kiedyś swe pierwsze spotkanie z Lucien Febvre’em, kiedy to Febvre, słysząc, jak brzmi tytuł zgłoszonej rozprawy doktorskiej, zawołał: „Filip II i Morze Śródziemne? A dlaczego nie Morze Śródziemne i Filip II?” B. Geremek, W. Kula, Fernand Braudel i „Morze Śródziemne”, w: F. Braudel, Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, Gdańsk 1976, t. 1, s. 6. To zdarzenie w ciągu swoich konsekwencji jest jakoby odpowiedzialne za powstanie „un livre qui grandit”, jak recenzował wiele lat później dzieło swego towarzysza rejsu do Europy autor Philippe II et la Franche-Comté. Étude d’histoire politique, religieuse et sociale, Honoré Champion, Paris 1911, 808 s., reedycja Éditions Perrin, Paris 2009, 816 s. (z przedmową Emmanuela Le Roy Ladurie).

[5] „Nawet w tych tradycyjnych dziedzinach trudno byłoby dziś naśladować Leopolda von Ranke”. F. Braudel, Morze Śródziemne…, t. 2, s. 268.

[6] Skorowidz nazw geograficznych i etnicznych w Méditerranée nie obejmuje hasła „Morze Śródziemne”. W skorowidzu rzeczowym trzy razy spotykamy piwo i tylko raz smalec. Natomiast oliwki i pochodne ponad sto razy, wino – 75, winorośl/winnice/winobranie podobnie; z kolei około 200 razy zboże. Czy to nas dziwi? Bynajmniej…


Korekta językowa: Beata Bińko




Wycinanki (42)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (42)

Jak już wiemy (Wycinanki 41), w czasach późnego Gierka[1] studiowałem dzieła Braudela. Ślady mojego ówczesnego czytania Méditerranée pozostały do dzisiaj także na marginesach wydania polskiego z 1976/1977 r. Są one dwojakiego rodzaju: nazwane i nienazwane. Wśród tych pierwszych znajdujemy planowaną problematykę mojej przyszłej monografii o historyku francuskim, te drugie – zagadnienia ujęte w języku Braudela. Te fragmenty to materia do przemyślenia, godna ponownego odczytania, zacytowania… Łatwo zauważyć, że autor zapisków na marginesach Méditerranée, czyli piszący te słowa, potraktował kosztowne egzemplarze jak brudnopis albo konspekt do rozmowy z autorem.

Widać po notatkach, że od początku sławna idea la longue durée, lansowana przez samego Braudela jako kategoria kluczowa, nie zepnie mi jego globalności zaprezentowanej w opasłych dwóch tomach o Morzu. Braudelowska rzeczywistość historyczna, społeczna rucho-przestrzeń (espace-mouvement social) okazała się polichronostrukturalna. Nie rozgrywa się jeno w czasach: długim, średnim i krótkim. Może trójpodział tak charakterystyczny dla francuskiego myślenia (Georges Dumézil, Georges Duby…) wpłynął na strukturę pracy o Morzu. W moim czytaniu Braudela notatki ołówkiem na marginesach wiodły raczej ku teorio-systemowej interpretacji globalności świata, w którym opisywane procesy rozgrywały się wedle ich historycznego czasu trwania. A podział na to, co prawie niezmienne, koniunkturalne i zdarzeniowe, to poziomy zjawisk historycznych, wygodna struktura narracji.

W końcu lat siedemdziesiątych wpadła mi w ręce Civilisation matérielle et capitalisme (XVe–XVIIIe siècles) – profesor Andrzej Feliks Grabski pożyczył mi egzemplarz z dedykacją Braudela będący własnością profesora Andrzeja Wyczańskiego, który gdy się dowiedział, że książkę mam ja, stwierdził: proszę korzystać, panu się bardziej przyda. Civilisation z 1967 r., t. 1, w kolekcji Destins du Monde. Na obwolucie anonsowano wówczas i tom drugi, który, jak wiemy, się nie ukazał[2].

W 1986 r., tuż po doktoracie, napomknąłem szefowi, że pojechałbym chętnie do Arona Guriewicza zapoznać się ze światowej sławy mediewistą, „rezydentem szkoły Annales w Moskwie”, i jego seminarium. Szef odpowiedział: to niech pan pozdrowi profesora i zabierze dla niego Teorię[3].

Już podczas pierwszej wizyty w jego domu podarował mi Aron Guriewicz swoje książki i nadbitki (po francusku, angielsku, włosku i rosyjsku), a także – co szczególnie zaskakuje – pożyczył od razu świeżo wydaną po rosyjsku Civilisation Braudela. Bardzo szacowne edytorsko tomy, choć z czarno-białymi ilustracjami, z pomysłową redakcją przypisów na bocznych marginesach, w twardej oprawie z efektowną obwolutą. Czułem się zaszczycony. Będąc kilka dni później w księgarni Progress w pobliżu metra Park Kultury, kupiłem natychmiast owe dwa tomy Civilisation i pojechałem z kolejną wizytą na ulicę Małomaskowską, aby pożyczone od razu zwrócić[4].

Przypomnijmy, że redagował tłumaczenie i wstęp do wydania rosyjskiego napisał Jurij Afanasjew, legenda pierestrojki, a przy tym także krytyk polityki Gorbaczowa, współtwórca Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Humanistycznego RGGU, autor książki o francuskiej historiografii[5].


[1] Przechodząc całkiem niedawno korytarzem Instytutu Historii, usłyszałem fragment rozmowy studentek ubranych jak na egzamin: coś ty, to nie było za Gierka, to było za Piłsudskiego! Stosuję więc datowanie wedle panowań kolejnych władców.

[2] W 1979 r. ukazała się trzytomowa praca Civilisation matérielle, économie et capitalisme, która konsumuje i zamysł, i treści z tomu z 1967. Serię tę fundował onegdaj Lucien Febvre. On to był autorem pomysłu, aby dzieła o takim zasięgu podjął się Braudel.

[3] Chodzi o drugi tom, jak nazywam, trylogii Jerzego Topolskiego pt. Teoria wiedzy historycznej z 1983 r. Gdy w listopadzie 1986 r. rozpocząłem trzymiesięczny staż w Instytucie Wsieobszczej Istorii Akademii Nauk, profesor Guriewicz w klimacie pierestrojki godnie żegnał się ze statusem niewyjezdnowo, tj. obywatela, któremu nie wydawano zgody na wyjazd za granicę. Prowadził tłumnie nawiedzane seminarium z psychologii historycznej. Ostatnia służbowa podróż zagraniczna profesora to pobyt w Polsce w 1968 r. Profesor Topolski gościł go w Poznaniu, w Warszawie zaś wówczas doc. Bronisław Geremek i prof. Stanisław Piekarczyk, zapraszający jako skandynawista, doc. Henryk Samsonowicz i prof. Aleksander Gieysztor.

[4] Uprzedzony przez miejscowych o warunkach nabycia takich wydawnictw, udałem się do sklepiku przy ambasadzie, kupiłem w ramach danego mi deputatu (w Moskwie szalała wówczas gorbaczowowska „prohibicja” – suhoj zakon) butelkę polskiej wódki i uprosiłem w księgarni Progressu (metro Park Kultury) o sprzedanie mi spod lady Braudela.

[5] Ю.Н. Афанасьев, Историзм против эклектики. Французская историческая школа Анналов в современной буржуазной историографии, Мысль, Москва 1980.


Korekta językowa: Beata Bińko




Wycinanki (41)

Tak właśnie wyglądało pierwsze wydanie jednego z najsłynniejszych dzieł historiografii XX w.

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (41)

Jeszcze na studiach wypożyczyłem z biblioteki instytutowej Fernanda Braudela Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, wydanie pierwsze z 1949 r. Byłem zaskoczony, że to arcydzieło historiografii światowej znajdowało się w jej zbiorach. Tom solidnej objętości 1160 stron, w skromnej szacie edytorskiej, papier jak do pakowania paczek. Strony po rozcięciu strzępiły się w charakterystyczny sposób. Czułem się zaszczycony, że będę – jako pierwszy – korzystał z tego egzemplarza. Rozciąłem kilkaset stron, zacząłem czytać.

Wcześniej analizowałem jego Historię i trwanie, tomik zamyślany zarówno przez jego hiszpańskich, jak i polskich admiratorów Witolda Kulę i Bronisława Geremka. Ważne teksty metahistoryczne Braudela wydano jednak najpierw we Francji i w Hiszpanii. Przedruki tekstów w duchu – jak później określałem – historiografii modernistycznej; w stylu drugiego pokolenia szkoły Annales[1]. Studiowałem także teksty o Braudelu i tej szkole.

W wakacje po drugim roku studiów doktoranckich pracowałem w chłodni. Wstawałem przed piątą i jechałem czterdzieści minut tramwajem i autobusem do pracy. Przebierałem się w strój odtajacza, bardzo grube spodnie i kurtkę waciak, czapkę uszankę, grube rękawice. W komorach chłodniczych uwalniałem ściany od lodu w temperaturze około minus 40 stopni. Towarzyszyły mi głęboko zamrożone tusze wołowe, wieprzowe. Gdy pewnego lipcowego dnia, już po zakończeniu pracy w chłodni, znowu o w pół do piątej rano zadzwonił budzik, wykonałem nieprzyjazny gest i spałem dalej. Za miesiąc znojnego trudu otrzymałem wynagrodzenie, które wydałem po połowie na Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, dwa tomy świeżo wówczas wydanego tłumaczenia drugiego wydania klasyka francuskiej historiografii, oraz ledwie tygodniowy – z uprzednio zaplanowanego dwutygodniowego – pobyt z „przyszłą” na Cyrhlicy w Zakopanem.

Méditerranée kupiłem w antykwariacie na Starym Rynku w Poznaniu. Na rogu Świętojańskiej. Natknąłem się na tom Braudela przypadkowo – ktoś oddał do antykwariatu świeżo wydaną książkę; kosztowała wedle skreślenia ołówkiem antykwariusza 880 zł; cena nadrukowana w stopce – jak to onegdaj bywało – t. 1, IX 1976, 190 zł; t. 2, VIII 1977,; 230 zł[2]. W pierwszym tomie zachowała się karteczka, informacja:

Wówczas też zarzuciłem studiowanie pierwszego wydania, miałem tłumaczenie według wydania poprawionego i znacznie rozszerzonego. Było mi łatwiej rekonstruować koncepcję historii globalnej Fernanda Braudela, jak ją wtedy określałem. Tom z 1949 r. oddałem ponad trzydzieści lat później. Biblioteka nie zabiegała wcześniej o jej zwrot. Dzięki temu, jak plotkowano, zająłem trzecie – ale może dopiero trzecie – miejsce w rankingu zapożyczania naszej biblioteki.


[1] Pomysł tomu, jak przyznawał Braudel, należał do jego polskich i hiszpańskich przyjaciół. Idea z roku 1967, która spełniła się wprzódy we Francji i w Hiszpanii (F. Braudel, La historia y las ciencias sociales, Alianza Editorial, Madrid 1968; tenże, Ēcrits sur l`historie, Flammarion, Paris 1969), w Polsce dwa lata później, pt. Historia i trwanie, tłum. B. Geremek, przedm. B. Geremek i W. Kula, Warszawa 1971. Dzieje wydania tego tomu szkiców Braudela przedstawia Geremek w przedmowie do drugiego wydania z 1999 r., s. 9–20. W 1994 r. w Champs-Flammarion ukazały się Ēcrits sur l`histoire – 2, swego rodzaju kontynuacja pierwszych Ēcrits.

[2] F. Braudel, Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, t. 1 tłum. T. Mrówczyński, M. Ochab i S. Meller, wstęp B. Geremek i W. Kula, Gdańsk 1976, 683 s.; t. 2 przełożyli tłum. M. Król i M. Kwiecińska, Gdańsk 1977, 765 s., według wydania drugiego Librairie Armand Colin z 1966 r. Rarytasy wydawnicze można było wówczas – tuż po ukazaniu się – dostać po znacznie wyższej cenie – w antykwariacie.


Korekta językowa: Beata Bińko




Historiografia PRL – czyli co zamiast podręcznika? Debata z udziałem prof. Rafała Stobieckiego

Portal ohistorie.eu zaprasza na relację wideo i podcast z dyskusji online wokół książki Rafała Stobieckiego „Historiografia PRL. Zamiast podręcznika” wydanej w roku 2020 nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego.

Spotkanie nosi tytuł: „Historiografia PRL – czyli co zamiast podręcznika? Debata z udziałem prof. Rafała Stobieckiego”

W spotkaniu biorą udział:

Prof. Mariusz Mazur (UMCS), Prof. Paweł Sierżęga (UR), Rozmowę prowadzi: Prof. Violetta Julkowska (UAM)



Spotkanie online odbyło się w piątek 18.06.2021 r. na
portalu ohistorie.eu

Relacja wideo i podcast ze spotkania są dostępne na portalu
ohistorie.eu oraz w naszych mediach społecznościowych YouTube, Facebooku i
Twitterze.  

Realizacja wideo i podcastu: dr hab. Piotr Witek




Wycinanki (4)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (4)

Przez wycinanki (1) zdawkowo przemknął problem fikcji w dziele literackim. Napomknąłem między innymi o tym, że moi bliźni w studiowaniu historii byli wyznawcami mitu rzeczpospolitej sarmackiej czasów Sienkiewicza. Nie potrafili odróżnić historycznej scenerii epoki od powieściowej. Mało tego, faktografii historiograficznej od „faktografii” powieściowej. Czy powieściowe otoczenie Radziwiłłów to postaci potwierdzane w kręgach akademii, czy fikcyjne? Czy nasi przodkowie jedli to samo, co Zagłoba i Wołodyjowski, czy może to, co ekipa zdjęciowa Jerzego Hoffmana zdołała zdobyć w czasach wczesnego Gierka? Czy Kiemlicze opatrywali rany Kmicicowi wedle ówczesnej medycyny ludowej? Czy i jeśli tak, to w jakim stopniu Ketling, Hassling-Ketling of Elgin, Szkot, to major Hejking Kurlandczyk? Gdzie przebiega granica między realiami historycznymi a sceneriami powieściowymi? Czy to w ogóle jest istotne, skoro powieść to fikcja?

Niepowtarzalnym bohaterem historii jest sienkiewiczowski Chocim. To fikcyjna sceneria, np. miejsce fikcyjnej śmierci kluczowego fikcyjnego bohatera. Pod Chocimiem okrągłe czterysta lat temu umiera Karol Chodkiewicz, a „pod Chocimiem” w 1673 r. ginie Zagłoba. To są różne śmierci i różne miejsca pamięci. Czy w naszej pamięci zbiorowej bitwa chocimska to ta z 1621, czy może ta z roku 1673 Jana III Sobieskiego? Chocim wcielony w dzieje Rzeczypospolitej ze swym zmiennym obliczem materialnym to inny obiekt niż Chotyn, Хотин, Hotin?

Z kolei mit Zagłoby, legenda Jana III, zła sienkiewiczowska sława Radziwiłłów to już nie fikcja, to mity świadomości zbiorowej Polaków. Zagłoba to polski Odyseusz, jak chce Marceli Kosman.

We wszystkich obszarach uobecniania przeszłości spotykamy różne rodzaje fikcji. W dyskursach tych lansuje się różne rodzaje istnienia i różne wcielenia prawdy.

Roman Ingarden w polemice z Tadeuszem Kotarbińskim zawartej w dodatku do wydania swej rozprawy habilitacyjnej, „O pytaniach esencjalnych”, przywołując artykuł – jak to się wówczas pisało dra Borowskiego – z „Przeglądu Filozoficznego” 1922, R. 25, t. 4, stwierdza:

Dr Borowski zauważył, że i Chocim, pod którym miał zginąć fikcyjny Zagłoba, jest równie fikcyjny, podając do tego przesłankę ogólną: Wszelkie poszczególne elementy doświadczeniowe, wyrwane z zespołu realnego, a włączone do kompleksu fikcyjnego, tracą charakter realny i stają się fikcjami[1].

W narracjach Sienkiewicza zatem – przyznaje Ingarden za Borowskim – Chocim, Zagłoba, Jan Kazimierz, Radziwiłłowie są powieściową fikcją. Zgoda. Ale czy tego samego rodzaju? Czym różnią się „semantyki kulturowe” tych fikcji artystycznych od fikcji podjętych na motywach niefikcyjnych – historycznych odpowiednikach tych postaci? Na przykład Ketling, podobno na pierwowzorze źródłowego Hejkinga literacko sformatowany, tyle że wracać zamierzał do Szkocji, a nie Kurlandii? Zagłoba – sztandarowa i standardowa osobowość powieściowa – to swoisty semantyczny konglomerat[2]

Teza Borowskiego, zdaniem Ingardena wymagająca zwłaszcza w kontekście owych zagadkowych „elementów doświadczeniowych” rozpatrzenia szczegółowego, jest godna uwagi. Ja powiem, że ma godny uwagi potencjał interpretacyjny i retoryczny powab.

Sam Ingarden wstępnie ją akceptował, ale i korygował, i konkretyzował ją w innym dziele tak oto:

Gdy np. w pewnej powieści przedstawieni są ludzie, zwierzęta, kraje, domy itd., gdy chodzi więc o przedmioty należące do typu realnego bytu, wówczas pojawiają się one w dziele literackim w charakterze rzeczywistego istnienia, choć sobie tego czytelnik zwykle nie uświadamia. Owego charakteru rzeczywistości nie należy jednak identyfikować całkowicie z charakterem bytu rzeczywiście istniejących, realnych przedmiotów. W przypadku przedmiotów przedstawionych w dziele sztuki literackiej mamy do czynienia jedynie z zewnętrznym habitus rzeczywistości, który – jeśli można się tak wyrazić – nie rości sobie pretensji do tego, by traktować go zupełnie na serio, jakkolwiek przy lekturze często zdarza się, że czytelnik czyta zdania o charakterze quasi-sądu jako autentyczne (rzetelne) sądy, a przedmioty intencjonalne, udające jakby tylko to, co rzeczywiste, bierze za faktycznie rzeczywiste.


[1] R. Ingarden, Z teorii języka i filozoficznych podstaw logiki, PWN, Warszawa 1972, s. 486, przyp. 1.

[2] Falstaff, Pyrgopolinik, a może Rudolf Korwin-Piotrowski bądź teść Sienkiewicza, Szatkiewicz, czy może Zagłoba Kraszewskiego? A może, i przecież, wszystko to razem – stereotypowy (sienkiewiczowski?) wizerunek szlachcica sarmaty?


Korekta językowa: Beata Bińko




Wolność badań historiograficznych we współczesnej Polsce

Trailer audycji

Portal ohistorie.eu zaprasza na relację wideo i podcast z
transmisji live ze spotkania „Wolność badań historiograficznych we współczesnej
Polsce”, podczas którego badaczki i badacze przeszłości dyskutowali o granicach
wolności badań historycznych. Spotkanie zostało organizowane w ramach cyklu
otwartych interdyscyplinarnych seminariów humanistycznych portalu ohistorie.eu

Wolność badań jest immanentną cechą nauki i podstawą jej
rozwoju. Czy we współczesnej Polsce dostrzegalne są jakieś zagrożenia dla
wolności? A może nie ma żadnych powodów do obaw, ponieważ nikt nie stara się
jej ograniczać, a środowisko historyczne jest na tyle silne, że nie pozwoliłoby
sobie odebrać tego prawa? Czy wobec tego istnieją problemy, na które
szczególnie należałoby zwrócić uwagę?

Na ten temat dyskutowali:

Prof. Barbara Engelking (Centrum Badań nad Zagładą Żydów,
Instytut Filozofii i Socjologii PAN)

Dr hab. Piotr Witek (Instytut Historii UMCS)

Prof. Dariusz Stola (Instytut Studiów Politycznych PAN)

Rozmowę poprowadził Prof. Mariusz Mazur (Instytut Historii
UMCS)

Debata odbyła się w poniedziałek 15 lutego o godzinie 17.00

Wideo i podcast są dostępne na portalu ohistorie.eu oraz na
naszych kanałach w mediach społecznościowych – Youtube i Fb i twitterze.


Realizacja wideo o podcastu: Dr hab. Piotr WITEK

Relacja wideo z dyskusji

Zachęcamy również Państwa do odwiedzania naszego portalu www.ohistorie.eu i lektury zamieszczonych na nim artykułów, wywiadów, opinii i recenzji oraz oglądania i słuchania relacji wideo i podcastów z organizowanych przez nas debat i dyskusji.

Zapraszamy także państwa do subskrybowania naszego kanału na platformie youtube: oraz polubienia naszego profilu na facebooku.