„Na ratunek historii amerykańskiej”. Polityka a nauczanie historii w USA

Przypinka Teach the Children the Truth, czyli „ucz dzieci prawdy”, z drugiej połowy XX w. z kolekcji National Museum of African American History and Culture (źródło: Smithsonian Institution)

MARTA CIEŚLAK

„Na ratunek historii amerykańskiej”. Polityka a nauczanie historii w USA

Prawdopodobnie większość polskich czytelników nie myśli o południowym stanie Arkansas jako kolebce amerykańskich trendów. A to właśnie od Arkansas warto zacząć dyskusję o aktualnym wpływie polityki na nauczanie historii w Stanach Zjednoczonych. W lipcu 2020 r. senator Tom Cotton, reprezentujący właśnie Arkansas, wprowadził do senatu ustawę zatytułowaną Saving American History Act, czyli w wolnym tłumaczeniu „na ratunek historii amerykańskiej” (U.S. Congress 2020). Ustawa ma na celu blokadę funduszy federalnych dla szkół podstawowych i średnich, w których do nauczania historii wykorzystywano by cykl artykułów opublikowanych przez „New York Times Magazine” pod tytułem The 1619 Project, czyli Projekt 1619.

Niezwykle popularny Projekt 1619 postuluje, by za datę założycielską Stanów Zjednoczonych uznać nie rok 1776, czyli rok podpisania Deklaracji Niepodległości, lecz 1619, czyli rok, gdy na teren angielskiej kolonii Virginia w Ameryce Północnej dotarł statek z grupą Afrykanów, których popularne narracje historyczne uznają za pierwszych niewolników w historii amerykańskiej. Według Nikole Hannah-Jones, pomysłodawczyni i głównej autorki Projektu 1619, kiedy „ponad dwudziestu zniewolonych Afrykanów” dopłynęło do Virginii, „Ameryka nie była jeszcze Ameryką, ale to właśnie w tym momencie rozpoczęła się jej historia” (Hannah-Jones et al. 2019). Dodajmy, że uznanie roku 1619 za symboliczny początek niewolnictwa w historii amerykańskiej jest dość powszechne[1], mimo że badania historyczne skomplikowały tę narrację historyczną. Po pierwsze, historycy mają wątpliwości co do statusu prawnego pierwszych Afrykanów w Virginii i sugerują, że mogli być oni służącymi kontraktowymi, a nie niewolnikami (Irvin Painter 2019). Po drugie, pierwsi zniewoleni Afrykanie pojawili się na terenach dzisiejszych Stanów Zjednoczonych nie w 1619, ale już w wieku XVI za pośrednictwem Hiszpanów (Weber 1992)[2]. Jak jednak zauważa Nell Irvin Painter, wybitna historyczka, która sama podaje w wątpliwość twierdzenie, że pierwsi Afrykanie w Virginii byli niewolnikami, rok 1619 uważa się za konwencjonalny początek historii i tożsamości czarnych Amerykanów (Irvin Painter 2006, s. 23–24). Natomiast Projekt 1619, opublikowany czterysta lat po przybyciu wspomnianego statku do Virginii, idzie o krok dalej i uznaje 1619 nie tylko za początek niewolnictwa w USA i historii czarnych Amerykanów, lecz przede wszystkim za początek państwa i narodu amerykańskiego oraz historii amerykańskiej. Tym samym sugeruje on, że u podstaw Stanów Zjednoczonych leżą nie wolność i demokracja, ale zniewolenie Afrykanów i ich potomków.

Oceny samego Projektu 1619 są wśród historyków mieszane. Podkreślmy, że cykl jest projektem publicystycznym, a nie pracą naukową, co okazało się zarówno jego wadą, jak i zaletą. Zwolennicy serii twierdzą, że nawet jeśli autorzy pewne fakty uprościli i uogólnili, przystępny język i intrygująca argumentacja sprawiły, iż Projekt 1619 okazał się atrakcyjnym materiałem edukacyjnym w szkołach i na uniwersytetach (Gasman 2021). Niemniej pojawiły się wśród poważnych ekspertów również głosy bardziej krytyczne. Pięcioro szanowanych historyków wystosowało list do „New York Times’a”, w którym skrytykowali pewne zawarte w Projekcie 1619 wnioski jako zbyt ogólnikowe, pozbawione skomplikowanego kontekstu historycznego czy po prostu niezgodne z faktami („New York Times” 2019). Leslie Harris, historyczka specjalizująca się w historii niewolnictwa i jedna z konsultantek merytorycznych projektu, opublikowała artykuł, w którym wyznała, iż autorzy projektu nie posłuchali jej, gdy ostrzegała ich, że niektóre zawarte w nim argumenty są oparte na błędnej ocenie wydarzeń historycznych. Dodała zarazem stwierdzenie, z którym zgadza się wielu historyków (zarówno akademickich, jak i nauczycieli), a mianowicie że Projekt 1619 jest niezwykle cennym głosem w debacie na temat historii amerykańskiej. Harris zauważa, że prominentni krytycy serii, ci, którzy zarzucili jej autorom zbyt uproszczoną wizję historii amerykańskiej, sami są autorami wybiórczych analiz historycznych, a ich uwagi krytyczne wyrządzają więcej szkody, niż wyrządziłoby kilka błędów, które się w projekcie znalazło (Harris 2020).

Wnioski Harris nawiązują do problemu zagorzałych przeciwników Projektu 1619, którzy nieustannie powołują się na głosy ekspertów wytykające autorom błędy, choć tak naprawdę debatują oni nad wartością cyklu nie tyle w kategoriach merytorycznych, ile czysto politycznych (Jackson 2021). Komentatorzy i politycy z prawej strony sceny politycznej nie znoszą Projektu 1619, choć również radykalna lewicowa World Socialist Web Site (WSWS) jest wobec niego krytyczna (Mackaman 2021; Mackaman 2022). WSWS jest jednak organizacją niszową i jej wpływu na debatę publiczną nie da się porównać z wpływem polityków i mediów prawicowych. To, co poważni eksperci uznali za błędy merytoryczne, natychmiast stało się rodzajem amunicji dla konserwatywnych polityków, dziennikarzy, komentatorów i wreszcie rzeszy przeciętnych Amerykanów, dla których Projekt 1619 jest emblematycznym rewizjonistycznym atakiem na historię USA, tożsamość amerykańską i pamięć narodową. O ile pięcioro wspomnianych już ekspertów sugerowało, że błędy merytoryczne powinny być usunięte i poprawione, o tyle nie kwestionowali oni istotnej roli niewolnictwa w historii amerykańskiej i docenili wysiłki wprowadzenia skomplikowanych argumentów do debaty publicznej[3]. Przeciwnicy projektu ignorują jednak subtelniejsze punkty krytyki specjalistów, ponieważ w pełni odrzucają oni wersję historii amerykańskiej, w której niewolnictwo i rasizm odgrywają rolę budulców państwa amerykańskiego i tożsamości amerykańskiej. Jak zauważył Adam Serwer, kłótnia wokół Projektu 1619 nie jest kłótnią o fakty, lecz o wizję historii amerykańskiej (Serwer 2019).

Wspomniany senator Cotton z Arkansas należy do grona zaciekłych wrogów Projektu 1619. Młody (jak na senatora), energiczny i popularny w swym rodzinnym stanie, Cotton nie ukrywa ambicji politycznych, w tym także prezydenckich. W Partii Republikańskiej utożsamiany jest ze skrzydłem oddanych zwolenników byłego prezydenta Donalda Trumpa. Niektórzy uważają go nawet za bardziej niebezpieczną wersję Trumpa, ponieważ o ile reprezentuje on poglądy zbliżone do poglądów byłego prezydenta, o tyle jest on też tradycyjnie wygładzonym i kompetentnym politykiem potrafiącym przekonać również tych konserwatystów, którzy z nieokrzesaniem byłego prezydenta nie chcą mieć nic wspólnego (Tofekci 2020). Reakcje Trumpa i Cottona na Projekt 1619 doskonale obrazują, w jaki sposób politycy i polityka w USA wpływają na nauczanie historii oraz wokół jakich tematów rozgrywa się aktualna walka o wizję historii amerykańskiej.

Zacznijmy od byłego prezydenta. Trump skrytykował w typowym dla siebie stylu cykl „New York Times’a” i 16 września 2020 r., ponad rok po publikacji serii, zwołał konferencję prasową, na której ogłosił powstanie Komisji 1776. Komisja 1776 miała stworzyć i promować „patriotyczny” program nauczania historii amerykańskiej, a sama konferencja odbyła się w siedzibie Archiwów Państwowych, gdzie prezydent stał otoczony flagami amerykańskimi i gdzie znajdują się oryginały dokumentów założycielskich USA, czyli Deklaracji Niepodległości i konstytucji amerykańskiej. Trump stwierdził, że Projekt 1619 jest „całkowicie zdyskredytowany” i że Komisja 1776 zajmie się „pokręconą siecią kłamstw” (twisted web of lies), jakich naucza się w szkołach oraz na uniwersytetach, a przede wszystkim nieprawdziwym według byłego prezydenta twierdzeniem, iż „Ameryka jest podłym i rasistowskim narodem”. Trump dodał: „Jedyną ścieżką do jedności narodowej jest nasza wspólna tożsamość amerykańska. Dlatego właśnie tak pilnym zadaniem jest przywrócenie edukacji patriotycznej w naszych szkołach” (Perez Jr. i Gaudiano 2020).

Przy okazji ataku na Projekt 1619 Trump skrytykował także critical race theory (CRT, w polskim tłumaczeniu krytyczna teoria rasy lub teoria rasy krytycznej). Ta linia argumentacji jest wszechobecna w konserwatywnych środowiskach amerykańskich, i to zarówno w Waszyngtonie i wpływowych mediach, jak i w popularnym dyskursie publicznym. CRT jest znaną od dekad teorią międzydyscyplinarną wywodzącą się z nauk prawnych. Zgodnie z nią rasizm jest zakorzeniony w amerykańskich kodach prawa oraz regułach funkcjonowania instytucji państwowych. Według CRT rasizm kształtuje zatem społeczeństwo amerykańskie na poziomie instytucjonalnym (Delgado i Stefancic 2017). Oznacza to, iż nawet jeśli osoby odpowiedzialne za decyzje dotyczące życia społecznego nie są rasistami, możliwe jest, że ich działania są odbiciem rasizmu zapisanego w zasadach działania danej instytucji. Innymi słowy, CRT, która stała się rodzajem metodologii stosowanej nie tylko w opracowaniach naukowych, lecz także przez organizacje pozarządowe i aktywistów, głosi, że rasizm w USA jest zjawiskiem systemowym i walka z nim musi się odbywać właśnie na poziomie prawno-instytucjonalnym. Co ważne w kontekście dyskusji na temat polityki i nauczania historii, CRT nie jest i nigdy nie była nauczana w amerykańskich szkołach. Jest to teoria złożona (przedstawiam czytelnikom jej niezwykle uproszczoną wersję), która rzadko pojawia się nawet na zajęciach uniwersyteckich. CRT jest zwykle wykładana na amerykańskich wydziałach prawa i choć można ją znaleźć także na wydziałach politologii, filozofii czy socjologii, jej elementy występują głównie na zajęciach specjalistycznych.

To, czym CRT jest i gdzie jest nauczana, nie ma najmniejszego znaczenia dla rzesz jej krytyków w USA. W ich powszechnym użyciu zwrot critical race theory jest kodem skrywającym wszelkie próby nauczania historii rasizmu i innych form dyskryminacji oraz ich wpływu na społeczeństwo amerykańskie. W oczach wrogów CRT oparta na źródłach historycznych lekcja historii na temat niewolnictwa bądź ruchu praw obywatelskich może być uznana za nauczanie CRT. Niewielu przeciwników CRT wie, czym CRT jest, i niewielu jest zainteresowanych tym, żeby się tego dowiedzieć. Obsesja na punkcie CRT doprowadziła do absurdalnej sytuacji, gdy zakazuje się nauczania CRT w szkołach (o czym więcej poniżej), mimo że CRT nigdy w szkołach nie uczono. Kiedy zatem Trump określił CRT jako „toksyczną propagandę” i „ideologiczną truciznę” niszczącą kraj oraz więzi społeczne (Perez Jr. i Gaudiano 2020), jego zwolennicy oraz inni przeciwnicy CRT usłyszeli to, co chcieli usłyszeć, a mianowicie że prezydent krytykuje wszelkie próby dyskusji na temat historii różnych form dyskryminacji, w tym szczególnie rasizmu, i ich wpływu na państwo i społeczeństwo amerykańskie.

Konferencja prasowa Trumpa okazała się głównie spektaklem politycznym. Komisja 1776 powstała, choć wśród jej członków nie znalazł się ani jeden ekspert specjalizujący się w historii Stanów Zjednoczonych lub nauczaniu historii. Komisja wydała raport zawierający wyjątkowo fragmentaryczną interpretację historii amerykańskiej, opartą na doskonale znanych mitach demokracji, wartości republikańskich oraz wolności i równości (The President’s Advisory 1776 Commission 2021). Raport, który zawiera również rekomendacje w kwestiach nauczania historii, został opublikowany 18 stycznia 2021 r., dwa dni przed upływem kadencji Trumpa (The White House 2021). Zaprzysiężony 20 stycznia prezydent Joe Biden komisję rozwiązał, a jej raport spotkał się z miażdżącą krytyką ekspertów i komentatorów. American Historical Association, największa i najstarsza organizacja skupiająca historyków w USA (mająca członków również poza granicami kraju) i jedna z najbardziej prestiżowych organizacji historyków na świecie, oficjalnie potępiła prace komisji i raport, który oceniła jako oparty na „zakłamaniach, nieścisłościach oraz stwierdzeniach mijających się z prawdą i wprowadzających w błąd” (American Historical Association 2021). Inside Higher Ed, popularny serwis śledzący trendy w szkolnictwie, odniósł się do prac komisji znacznie dosadniej i, powołując się na opinie historyków, stwierdził, że miejsce jej sprawozdania jest „na śmietniku” (Flaherty 2021).

Dodajmy, że nawet gdyby Trump wygrał wybory w 2020 r., a sama Komisja 1776 by przetrwała, jej raport i rekomendacje nie miałyby bezpośredniej siły sprawczej z jednego powodu: rząd federalny nie ma bezpośredniego wpływu na programy nauczania w amerykańskich szkołach. Ani prezydent Stanów Zjednoczonych, ani osoba zajmująca stanowisko ministra edukacji, niezależnie od ich przynależności partyjnej i priorytetów, nie kontrolują szkół. Te decyzje są podejmowane na poziomie stanowym oraz na poziomie tzw. dystryktów szkolnych (school districts, więcej o nich poniżej). Nie oznacza to, że odbywające się w atmosferze kluczowych wydarzeń konferencja prasowa oraz powołanie specjalistycznej komisji są bez znaczenia. Tego typu inicjatywy sygnalizują, że debata o wizji historii amerykańskiej jest sprawą wagi narodowej, a sam prezydent wyraźnie określił swoją pozycję w walce o przeszłość i jej wpływ na teraźniejszość i przyszłość. Co ciekawe, kilka dni przed konferencją prasową byłego prezydenta ówczesna minister edukacji (a więc członkini rządu Trumpa) Betsy DeVos chwaliła i promowała projekt 1776 Jednoczy (1776 Unites Curriculum). 1776 Jednoczy to stworzony przez amerykańskich konserwatystów program nauczania historii opracowany w odpowiedzi na Projekt 1619 i promujący wersję historii czarnych Amerykanów pozbawioną kontekstu wykluczenia, dyskryminacji i cierpienia spowodowanych przez wieki rasizmu. Sama minister DeVos, miliarderka i zagorzała konserwatystka bez doświadczenia w kwestiach edukacji w momencie objęcia urzędu, przyznała, że jest przeciwniczką ingerencji rządu federalnego w programy nauczania (Perez Jr. i Gaudiano 2020). Jej poparcie dla projektu 1776 Jednoczy miało zatem znaczenie symboliczne, tak jak symboliczne były działania Trumpa wokół Komisji 1776.

Wróćmy do Arkansas, senatora Cottona i jego Saving American History Act. Przypomnijmy, że jako senator Cotton również reprezentuje rząd federalny i że Saving American History Act ma na celu zablokowanie funduszy federalnych dla szkół podstawowych i średnich, w których nauczano by historii z wykorzystaniem Projektu 1619. W lipcu 2021 r. Cotton wprowadził do senatu pokrewną ustawę zatytułowaną Stop CRT Act, czyli „zatrzymać CRT”. Ten projekt blokuje fundusze federalne dla tych szkół podstawowych i średnich, w których nauczano by „teorii rasowych” (race-based theories), oraz uczelni wyższych, gdzie „zmuszano by” studentów oraz profesorów do promowania lub akceptacji „teorii rasowych”. W tekście ustawy nie pada zwrot critical race theory i zawiera on kilka definicji „teorii rasowych”. Z jednej strony „teorią rasową” jest według ustawy teoria zakładająca wyższość jednej rasy nad innymi rasami lub oceniająca wartość człowieka na podstawie jego rasy. Z drugiej jednak „teorią rasową” jest również „teoria”, która zakłada, że „Stany Zjednoczone są krajem fundamentalnie rasistowskim” albo że „Deklaracja Niepodległości lub Konstytucja USA są fundamentalnie rasistowskimi dokumentami” (U.S. Congress 2021; U.S. Senate 2021a). Tego typu inicjatywy – czyli zagrożenie blokadą funduszy federalnych dla szkół – stanowią rodzaj szantażu. Szkoły amerykańskie są finansowane głównie z budżetów stanowych oraz funduszy lokalnych, a pieniądze od rządu federalnego to jedno z ich najmniej istotnych źródeł utrzymania (U.S. Census Bureau 2020). To samo dotyczy uczelni wyższych, przy czym chodzi tu głównie o publiczne uczelnie stanowe (state colleges/universities), jako że uczelnie prywatne utrzymują się z własnych funduszy, choć ich pracownicy naukowi często otrzymują prestiżowe granty federalne. Tego typu ustawy w teorii dają zatem szkołom i uczelniom wybór, ale nietrudno sobie wyobrazić, że nawet małe cięcia budżetowe mogą być dla nieustannie niedofinansowanych instytucji edukacyjnych zabójcze.

Ani Saving American History Act, ani Stop CRT Act w tym momencie nie mają szans, by wejść w życie jako ustawy. Demokraci kontrolują senat obecnej kadencji (2021–2022), a projekty Cottona są elementem tzw. wojen kulturowych (culture wars) toczonych głównie przez członków Partii Republikańskiej. Nie oznacza to jednak, że propozycje ustaw senatora z Arkansas nie mają wpływu na szkolnictwo amerykańskie. Po pierwsze, Cotton znalazł furtkę, przez którą przepchnął swoje niechętne nastawienie do nauczania historii rasizmu. W sierpniu 2021 r. zaproponował wersję Stop CRT Act jako poprawkę do budżetu. Bez wnikania w arkany procedur budżetowych senatu dodajmy, że poprawka przeszła głosami wszystkich senatorów republikańskich i jednym głosem senatora demokratycznego, Joe’go Manchina (U.S. Senate 2021b)[4]. I choć Cotton nie podjął podobnych manewrów proceduralnych z Saving American History Act, od momentu złożenia projektu ustawy w senacie wywiera ona ogromny wpływ na losy nauczania historii i innych przedmiotów w amerykańskich szkołach. Jak to możliwe, skoro projekt Cottona nie ma na razie szans w senacie? Okazuje się, że tekst i intencje Saving American History Act zainspirowały liczne legislatury stanowe (stanowy odpowiednik sejmu i senatu), które obecnie debatują nad podobnymi ustawami i je przegłosowują. A to właśnie legislatury stanowe mają ogromny wpływ na to, jak naucza się historii w amerykańskich szkołach.

Według raportu PEN America w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy roku 2021 legislatury w 24 stanach wprowadziły 54 projekty ustaw, które miały na celu ograniczyć, czego można nauczać w szkołach podstawowych i średnich, na uniwersytetach, a nawet na szkoleniach oferowanych w instytucjach reprezentujących rządy stanowe (PEN America 2021). PEN America, podobnie jak jej odpowiednik Polski PEN Club, jest organizacją pozarządową skupiającą pisarzy i dziennikarzy, ale za jeden ze swych podstawowych celów uważa ona również ochronę wolności słowa oraz swobody wypowiedzi. Stąd właśnie jej zainteresowanie ustawami, które PEN America nazywa education gag orders, czyli „nakazami kneblowania w edukacji”, i których losy organizacja śledzi i dokumentuje. Każdy ze wspomnianych 54 projektów ustaw zabrania prezentowania wybranych „idei, pojęć oraz materiałów edukacyjnych”, a zdecydowana większość ma na celu wprowadzenie ograniczeń w nauczaniu zagadnień związanych z „rasą, rasizmem, kategorią gender oraz historią amerykańską”. Według PEN America, poza jednym wyjątkiem, wszystkie te projekty były inspirowane trzema konserwatywnymi inicjatywami, w tym szczególnie wspomnianym Saving American History Act Cottona. Dwa pozostałe źródła inspiracji to wydane w 2020 r. zarządzenie byłego prezydenta Trumpa (The White House 2020), zabraniające dyskusji na tematy „sporne”, takie jak rasizm, seksizm, różnice światopoglądowe itp., w instytucjach federalnych (a także przez beneficjentów kontraktów i grantów federalnych), oraz projekt ustawy obywatelskiej Stanleya Kurtza, konserwatywnego prawnika i publicysty, w którym proponuje on absurdalny poziom kontroli nad nauczycielami historii i nauki o społeczeństwie (Kurtz 2021).

Według obliczeń PEN America, 11 spośród 54 projektów ustaw z pierwszych dziewięciu miesięcy 2021 r. zabrania nauczycielom używać Projektu 1619 w szkołach, a dodatkowo sześć blokuje wykorzystywanie funduszy prywatnych w celach kształtowania programów nauczania w szkołach państwowych (czytaj: na przykład szczodry prywatny darczyńca lub sam „New York Times” nie mogą przekazać szkole darmowej wersji Projektu 1619, który doczekał się wersji książkowej, podkastu i innych atrakcyjnych materiałów edukacyjnych stworzonych specjalnie dla szkół). Dziewięć projektów ustaw blokuje nauczanie CRT, choć PEN America podkreśla, że CRT oznacza w nich wszystko, co dotyczy kwestii rasowych i diversity (termin używany w odniesieniu do wszelkiego rodzaju różnorodności społecznej, w tym rasowej, etnicznej, tożsamości płciowej, orientacji seksualnej, wierzeń religijnych itp.). Dziesięć zabrania nauczycielom „narzucania” pojęć, które miałyby prowadzić do sporów czy rozłamu (czytaj: jakakolwiek dyskusja na temat dyskryminacji lub podziałów społecznych, a te pojęcia to rasa, płeć, gender, narodowość itp.). Osiem nakazuje „zbalansowane” nauczanie tematów kontrowersyjnych, co oznacza przedstawienie uczniom „przeciwstawnych poglądów” (opposing views) na kwestie rzekomo kontrowersyjne. Jedna ustawa bezpośrednio zakazuje wykorzystywania w szkołach materiałów sugerujących, że przynależność do społeczności LGBTQ jest czymś naturalnym i normalnym (PEN America 2021). Ta ustawa jest szczególnie interesująca, o ile bowiem politycy zwykle jednak próbują swoje intencje zawoalować pod przykrywką „zbalansowanych” dyskusji, które miałyby zapobiegać „sporom i rozłamom”, o tyle tutaj mamy do czynienia z nieukrywanym przykładem wykluczenia i dyskryminacji. W momencie zakończenia prac nad raportem (1 października 2021 r.) 11 spośród zaproponowanych projektów przeszło przez legislatury stanowe i zostało podpisane przez gubernatorów, a tym samym stały się prawem, 19 poległo, a prace nad resztą (24 projekty) trwały. Dodajmy, że w momencie złożenia tego artykułu do publikacji (kwiecień 2022 r.) uaktualniana na bieżąco lista PEN zawierająca dane z roku 2021 i 2022, liczy 104 podobne projekty ustaw, a ich pomysłodawcami są bez wyjątku politycy Partii Republikańskiej (PEN America 2022).

Na czym miałoby polegać „zbalansowane” nauczanie i przedstawienie uczniom „przeciwstawnych poglądów” na kwestie rzekomo kontrowersyjne lub sporne na lekcjach historii, obrazuje sytuacja w Teksasie, gdzie tego typu ustawa weszła w życie w czerwcu 2021 r. W październiku tegoż roku trafiło do mediów nagranie ze spotkania z nauczycielami w dystrykcie szkolnym Carroll w miejscowości Southlake (przedmieścia Dallas) w Teksasie. W trakcie spotkania Gina Peddy, dyrektorka do spraw programu nauczania i instruktażu dystryktu, tłumaczyła, co nowa ustawa miałaby oznaczać w praktyce. Peddy stwierdziła, że jeśli nauczyciele prowadzą lekcję, na której omawiają książkę na temat Holokaustu, to powinni również omówić książkę przedstawiającą „poglądy przeciwstawne”. Kiedy jeden z nauczycieli spytał, co miałyby oznaczać „poglądy przeciwstawne” w kontekście Holokaustu, Peddy zasugerowała w niejasnych i ogólnikowych słowach, że nauczyciele powinni być w tej kwestii przygotowani (Hixenbaugh i Hylton 2021)[5].

Sprawa przyciągnęła uwagę opinii publicznej i wywołała oburzenie. Szefowa dystryktu przeprosiła za wypowiedź swojej podwładnej, a sam autor teksańskiej ustawy zaklinał się, że nie o to w ustawie chodzi, bo Holokaust to kwestia oczywistego rozdzielenia „dobra od zła”, a tego typu zagadnień ustawa nie reguluje (Pruitt-Young 2021). Sytuacja w Teksasie obrazuje jednak, w jakich warunkach pracują nauczyciele w stanach, gdzie „nakazy kneblowania” weszły w życie. Rickie Farah, nauczycielka w tym samym dystrykcie szkolnym, została poddana procedurze dyscyplinarnej po tym, jak jeden z rodziców poskarżył się, że jego dziecko przyniosło do domu ze szkoły książkę na temat walki z rasizmem. Rodzic twierdził także, jakoby Farah ucznia szykanowała (bullying). Choć Farah walkę o oczyszczenie swego imienia wygrała (ale z powodu błędów proceduralnych popełnionych przez władze szkolne w trakcie postępowania dyscyplinarnego) i choć poparła ją grupa rodziców, atmosfera wśród nauczycieli jest napięta (Lucia 2022). Inny nauczyciel w szkole podstawowej w tym samym dystrykcie przyznał, że nauczyciele boją się kar za posiadanie i wykorzystywanie pewnych książek. Pod warunkiem zachowania anonimowości osoba ta zauważa, że książki dla młodszych czytelników, które miałyby przedstawiać „przeciwstawne poglądy” na Holokaust lub niewolnictwo, zwyczajnie nie istnieją. Pozostaje zatem pytanie, czy oznacza to, że nauczyciele powinni się pozbyć wszystkich książek na te tematy (Hixenbaugh i Hylton 2021).

Nagłośniona przez media sytuacja w dystrykcie Carroll pokazuje, z czym mierzą się dziś amerykańscy nauczyciele oraz kto ma największy wpływ na nauczanie nie tylko historii, lecz także tych przedmiotów, w których trudno elementów historii uniknąć, jak literatura czy wiedza o społeczeństwie. Członkowie legislatur stanowych mają siłę sprawczą tam, gdzie rząd federalny jest jej pozbawiony, gdyż to oni mogą wprowadzić ustawy kształtujące nauczanie w danych stanach i to oni decydują o budżetach stanowych, będących głównym źródłem finansowania szkół państwowych. Do tego musimy dodać stanowe departamenty (ministerstwa) edukacji, bo to w ministerstwach są ustalane oficjalne programy nauczania, tzw. standardy (standards), czyli wymagania skierowane głównie do nauczycieli. I wprawdzie w departamentach edukacji znajdziemy wielu ekspertów oddanych sprawom edukacji, nauczycielom oraz uczniom, pamiętajmy jednak, że są one instytucjami politycznymi. To, kto stoi na ich czele, wynika z nominacji politycznej. Tam, gdzie wybierane w wyborach powszechnych legislatury są zdominowane przez republikanów, teka stanowego ministra edukacji będzie należeć do republikanina, a tam, gdzie dominują demokraci, do demokraty. To z kolei wyznacza ogólny kierunek działań departamentów edukacji. Dodatkowe decyzje co do tego, jak nauczyciele mają wdrażać programy nauczania i z jakich materiałów dydaktycznych mogą korzystać, zapadają także we wspomnianych już dystryktach szkolnych. Spróbujmy zatem rozszyfrować, jak ten system kształtuje wpływ polityki na nauczanie historii (oraz innych przedmiotów).

Historia w amerykańskich szkołach jest kategoryzowana jako nauka społeczna, co oznacza, że programy nauczania historii są definiowane w standardach nauk społecznych (social studies standards). Poziom szczegółowości standardów różni się zależnie od stanu, ale zwykle pozostają one dość ogólnikowe. Standardy mogą wymagać od nauczycieli, by omówili na przykład temat wpływu emigracji na społeczeństwo amerykańskie w XIX w. lub polityczne konsekwencje II wojny światowej w USA, ale nie precyzują one szczegółowych wydarzeń, metod nauczania ani materiałów dostępnych nauczycielom. Nie oznacza to, że standardy są politycznie neutralne. W ich formułowaniu i regularnych rewizjach uczestniczą praktykujący nauczyciele i inni eksperci, ale zarówno rodzice, jak i lokalni politycy oraz aktywiści chętnie biorą udział w dyskusjach na temat tego, co powinno się znaleźć w standardach.

W każdym stanie ostateczne wersje standardów są odbiciem aktualnych nastrojów politycznych. Jeden z ostatnich tego przykładów stanowią toczące się właśnie prace nad zmianami standardów w stanie Nowy Meksyk, gdzie niemal połowa mieszkańców identyfikuje się jako Hispanic[6], a kolejne 11% jest kategoryzowane jako rdzenni Amerykanie. W styczniu tego roku stanowy Departament Edukacji przedstawił projekt zmian w przestarzałym programie nauczania nauk społecznych. Zaproponowane rewizje miałyby odzwierciedlać doświadczenia wszystkich uczniów, ich rodzin oraz ich przodków, w tym historię doświadczeń różnych grup etniczno-rasowych i społeczności LGBTQ. Zarówno legislatura, jak i urząd gubernatora Nowego Meksyku są obecnie zdominowane przez demokratów, a w kategoriach politycznych stan definiowany jest jako deep blue (zdecydowanie liberalny lub demokratyczny w sensie poparcia dla Partii Demokratycznej). Nie zmienia to faktu, że skomplikowane i trudne dyskusje na temat tego, jak nauczać historii podboju terenów dzisiejszego Nowego Meksyku przez Europejczyków, ludobójstwa rdzennych Amerykanów i dyskryminacji, trwają. Jednym z punktów zapalnych są niepokoje niektórych mieszkańców Nowego Meksyku, którzy obawiają się, że narracja skupiająca się na tematach kolonizacji, ludobójstwa i dyskryminacji stworzy obraz ich przodków jako uległych ofiar. Z drugiej strony debaty mamy rodziców grożących wypisaniem swoich dzieci ze szkół państwowych, jeśli nowe programy nauczania będą podejmować zagadnienia rasizmu i dyskryminacji. W dyskusjach uczestniczą także rodzice popierający zaproponowane zmiany, którzy jednak zastanawiają się, czy nie powinny być one wprowadzone tylko do programów przeznaczonych dla nieco starszych uczniów, a nie, jak proponują eksperci, już na poziomie zerówki (Associated Press 2022).

O ile standardy nauczania stanowią odbicie stanowych nastrojów politycznych, a wiele decyzji co do wyboru materiałów dydaktycznych (podręczniki, listy lektur, filmy itp.) zapada w upolitycznionych departamentach edukacji, o tyle jednym z najciekawszych źródeł wpływu polityki na nauczanie historii w Stanach Zjednoczonych są obecnie dystrykty szkolne. Dystrykty szkół państwowych (public schools districts) to rodzaj samorządów, które decydują o kwestiach dotyczących szkolnictwa podstawowego i średniego na danym obszarze geograficznym. Każdy stan jest podzielony na wiele dystryktów, a ich rozmiary znacznie się różnią i zależą głównie (choć nie tylko) od zagęszczenia ludności. Największe, takie jak dystrykty miast Nowy Jork czy Los Angeles, skupiają setki szkół, do których uczęszczają setki tysięcy uczniów. Bardziej typowe obejmują kilkadziesiąt szkół, choć istnieją małe dystrykty skupiające kilkanaście lub nawet kilka szkół. W niektórych przypadkach granice dystryktów pokrywają się z granicami hrabstwa (county), w innych z granicami miast, ale nie ma co do tego ścisłych reguł. Według danych z 2019 r., w Stanach Zjednoczonych istnieje około 13 600 dystryktów szkolnych (Center for Education Reform 2019).

Zwykle, choć nie we wszystkich przypadkach, dystrykty nadzorują kilkuosobowe rady szkolne (school boards), ale na co dzień za funkcjonowanie szkół w danych dystrykcie odpowiada rzesza pracowników administracyjnych pod kierownictwem superintendenta[7]. W zależności od praw stanowych członkowie rad szkolnych są wybierani w bezpośrednich wyborach powszechnych (ogromna większość rad w kraju), nominowani przez lokalne władze lub zasiadają w radach z racji pełnienia innej funkcji publicznej. W niektórych stanach rady szkolne skupiają członków wybranych w systemie mieszanym, czyli niektórzy są wybierani demokratycznie, a inni zasiadają w radach w wyniku nominacji politycznej. W całym kraju osoby startujące w wyborach do rad szkolnych nie muszą mieć żadnego doświadczenia w kwestiach edukacji. Nie muszą być one również rodzicami uczniów uczęszczających do szkół w danym dystrykcie. Każda osoba spełniająca podstawowe warunki formalne (np. wiek, miejsce zamieszkania) może startować w wyborach do rad szkolnych. System ten oznacza, że choć w teorii większość rad szkolnych reprezentuje lokalną społeczność, która poprzez demokratyczny wybór członków ma wpływ na edukację, to w praktyce rady szkolne są niezwykle podatne na wpływy polityczne, szczególnie że nieraz składają się one z osób o silnych zapatrywaniach i ambicjach politycznych. Rady szkolne to w USA często tradycyjny pierwszy krok do dalszej kariery politycznej.

Rady szkolne mają prawo podejmować decyzje dotyczące tego, jak szkoły funkcjonują w sensie praktycznym i w jaki sposób na poziomie dystryktów są realizowane stanowe programy nauczania. Podkreślmy raz jeszcze, że rady szkolne zwykle składają się z lokalnych aktywistów, którzy nie muszą być ekspertami ani w sprawach edukacji, ani w kwestiach merytorycznych danych przedmiotów szkolnych. Choć pozbawieni doświadczenia członkowie rad szkolnych mają zwykle sporo do powiedzenia na temat nauczania różnych przedmiotów, w wielu dystryktach są oni obecnie szczególnie zainteresowani nauczaniem historii, literatury oraz wiedzy o społeczeństwie (aczkolwiek jednym z ulubionych przedmiotów niespecjalistów w USA jest od jakiegoś już czasu także biologia). Doskonałym tego przykładem z ostatnich tygodni jest dystrykt McMinn County w stanie Tennessee, gdzie 10 stycznia tego roku rada szkolna usunęła z listy lektur dla klasy ósmej doskonale znaną również polskim czytelnikom powieść graficzną Maus. Opowieść ocalałego autorstwa Arta Spiegelmana (Spiegelman 1997).

Maus to popularna i nagradzana książka oparta na doświadczeniach ojca Spiegelmana, polskiego Żyda ocalałego z Zagłady. Choć Maus to dziś właściwie klasyk literatury Holokaustu, często wykorzystywany w szkołach i na uniwersytetach ze względu na poruszającą treść oraz oryginalną formę przekazu, to jednak właśnie teraz dziesięcioosobowa rada szkolna dystryktu McMinn County jednomyślnie zdecydowała, że książka Spiegelmana jest niewłaściwa dla ósmoklasistów. Oficjalny powód? Pojawiające się w powieści przekleństwa oraz wizerunek nagich ciał (podkreślmy, że w powieści ludzi reprezentują zwierzęta, nagość ma tu zatem wymiar symboliczny). Sprawozdanie ze spotkania rady szkolnej jest dość bolesną lekturą. Jeden z członków rady, Rob Shamblin, twierdzi, że przeprowadził własne badania na temat Maus i wprawdzie dowiedział się, że książka cieszy się popularnością i uznaniem krytyków, ale jest ona również „zakazana w wielu miejscach w Europie”. Stwierdzenie to nie jest prawdą, a jedynym znanym przypadkiem cenzury Maus w Europie jest usunięcie powieści z rosyjskich księgarni w 2015 r., kiedy to władze rosyjskie uznały, że obecność swastyki na okładce może być uznana za propagowanie nazizmu (Roth 2015). Inny członek rady, Mike Cochran, zauważa, że on sam chodził do szkoły w dystrykcie przez trzynaście lat i nigdy nie miał do czynienia z książką, która zawierała obrazy nagich ciał lub „obraźliwy język” (foul language). Cochran jest też zaniepokojony tym, że podczas gdy w szkole dzieci powinny się uczyć etyki, Maus zaczyna się od dyskusji ojca i syna o tym, kiedy ojciec utracił dziewictwo, choć nie jest jasne, co utrata dziewictwa ma wspólnego z etyką. Cochran przyznaje, że książka mu się dość podobała, kiedy ją czytał, ale zmienił zdanie, gdy dotarł do zakończenia. Członek rady szkolnej z Tennessee podsumował swoje doświadczenie z Maus następująco: „Mówiąc szczerze, zakończenie było głupie. Syn klął na ojca, więc nie wiem, jak to ma uczyć nasze dzieci spraw etyki [ethic stuff]. Wręcz przeciwnie, zamiast traktować ojca z szacunkiem, on [syn] traktował ojca, jakby był ofiarą. Nie potrzebujemy czegoś takiego, żeby uczyć dzieci historii. […] Możemy im dokładnie powiedzieć, co się stało, ale nie potrzebujemy całej tej golizny i tego wszystkiego [all the other stuff]”. Julie Goodin, nauczycielka historii pełniąca na spotkaniu funkcję konsultantki, zauważa, że Holokaust to trudny temat i że Spiegelman umiejętnie pokazał horror tych wydarzeń. Argumenty Goodin wyraźnie nie przekonały członków rady szkolnej, którzy jednomyślnie zagłosowali, by Maus z listy lektur usunąć (McMinn County Board of Education 2022).

W odpowiedzi na krytykę tej decyzji rada szkolna McMinn County argumentuje, że nie tyle próbują oni cenzurować Maus, ile uważają, iż książka jest niewłaściwa dla ósmoklasistów (Guzman 2022). Problem w tym, że żaden z decydentów z Tennessee nie ma przygotowania, które pozwoliłoby im to rozstrzygnąć z merytorycznym uzasadnieniem. Sprawozdanie ze spotkania pokazuje, że członkowie rady szkolnej nie rozumieją, w jaki sposób podejmowane są decyzje dotyczące szczegółów programów nauczania i materiałów dydaktycznych, kiedy tłumaczy im to drugi konsultant uczestniczący w spotkaniu. Swoje decyzje w tych kwestiach opierają wyłącznie na subiektywnych poglądach na temat tego, co jest odpowiednie, a co nie jest odpowiednie dla dzieci i młodzieży. Maus znalazła się na liście lektur dla ósmoklasistów w wyniku decyzji ekspertów, ale kiedy Goodin, osoba z doświadczeniem w nauczaniu historii, mówi im, że Maus jest książką odpowiednią dla trzynasto- i czternastolatków, oraz wspomina, że sama jest mamą ósmoklasisty, członkowie rady ignorują jej opinię i podejmują decyzję, kierując się subiektywnym rozumieniem moralności, etyki i tzw. wartości.

Kontrowersje dotyczące wyboru lektur nie są nowe. Listy książek zakazanych na lekcjach historii lub literatury, na półkach bibliotek szkolnych oraz w bibliotekach publicznych istnieją od wielu lat. American Library Association (ALA), najstarsza profesjonalna organizacja zajmująca się ochroną i popularyzacją bibliotek na świecie, co roku publikuje listę książek kwestionowanych (challenged) i regularnie uzupełnia listę książek zakazanych (banned). Książki kwestionowane są uznawane za zawierające treści niewłaściwe lub nawet niebezpieczne. Jeśli debata osiąga skutek zamierzony przez przeciwników danej książki, książka kwestionowana staje się książką zakazaną, czyli usuniętą z listy lektur lub półek bibliotek. Dodajmy, że celem ataków są nie tylko książki, lecz także inne materiały edukacyjne, w tym filmy, magazyny i gazety, a nawet wystawy i lokalne wydarzenia kulturalno-oświatowe.

W ostatnich trzech latach ALA zanotowała ciekawe trendy wskazujące na coraz silniejsze związki między próbami cenzury a szkolnictwem. O ile w roku 2019 z propozycją cenzury (nie tylko książek) wychodzili najczęściej użytkownicy bibliotek publicznych, o tyle w roku 2020 połowa wszystkich inicjatyw wyszła od rodziców. W 2021 r. odsetek rodziców wśród aktywnych zwolenników cenzury był nieco mniejszy i wynosił 39%, ale zwiększyło się zainteresowanie cenzurą wśród członków rad szkolnych i administracji szkół, którzy byli odpowiedzialni za 18% wszystkich inicjatyw (13% w 2019 i 11% w 2020). Przez lata najczęściej atakowane były zbiory bibliotek publicznych. Jeszcze w roku 2020 biblioteki publiczne stanowiły ulubiony cel strażników literatury i historii, choć odsetek ataków na biblioteki spadł z 66% w 2019 do 43% w 2020 r. Dodajmy jednak, że jeśli uznamy ataki na szkoły (w tym listy lektur) i biblioteki szkolne za jedną pokrewną kategorię statystyczną (ALA uznaje je za dwie osobne kategorie), to właśnie szkoły stały się głównym celem ataków zwolenników cenzury w roku 2020 (38% inicjatyw atakowało szkoły i 15% zbiory bibliotek szkolnych). W 2021 r. zwolennicy cenzury zdecydowanie już skupili się na szkołach. Biblioteki szkolne zdominowały statystki miejsc, gdzie najczęściej dochodziło do prób cenzury, a jeśli dodamy do tego ataki na szkoły, 62% wszystkich udokumentowanych przez ALA inicjatyw cenzury w USA wystąpiło właśnie w szkolnictwie (American Library Association 2019; American Library Association 2020; American Library Association 2021).

Sama ALA podkreśla, że jej raporty to kropla w morzu istniejącej cenzury książek. Organizacja szacuje, że przedstawione przez nią liczby to być może nie więcej niż 10% wszystkich prób cenzury, jako że raporty ALA są oparte na informacjach, które trafiają do debaty publicznej, a większość prób usunięcia książek z półek bibliotek i list lektur szkolnych odbywa się bez udziału i wiedzy mediów oraz organizacji zajmujących się obroną swobody wypowiedzi. ALA wskazuje również na zjawisko tzw. cichej cenzury, obejmującej książki, które w niewyjaśnionych okolicznościach znikają szczególnie z półek w bibliotekach. Teoretycznie znajdują się one w katalogach bibliotecznych, ale jeśli czytelnik/czytelniczka jest zainteresowany/a wypożyczeniem książki, nagle nie sposób jej znaleźć na półce (Mazariegos i Collins Sullivan 2022). Co ciekawe, sondaże opinii publicznej przeprowadzone w marcu tego roku przez tę samą organizację pokazują, że zdecydowana większość Amerykanów – niezależnie od poglądów politycznych – opowiada się przeciwko cenzurze książek. Choć liczby inicjatyw cenzury, które dotykają uczniów i użytkowników bibliotek w całym kraju, rosną w szybkim tempie, są one efektem zaangażowania niewielkiej, ale bardzo widocznej i skutecznej mniejszości (American Library Association 2022; Mazariegos i Collins Sullivan 2022).

Listy książek kwestionowanych z ostatnich kilku lat dają nam wyraźny obraz tego, czemu sprzeciwiają się gorliwi strażnicy edukacji w Stanach Zjednoczonych. Przez trzy lata (2018–2020) najczęściej kwestionowaną książką w USA była powieść dla młodszych czytelników oryginalnie wydana w roku 2015 pod tytułem George, a od 2021 r. zatytułowana Melissa, autorstwa Alex Gino (Gino 2021). Zmiana tytułu wiąże się z treścią powieści, która opowiada historię czwartoklasistki Melissy, którą niemal wszyscy postrzegają jako chłopca o imieniu George. Ale Melissa nie jest chłopcem; jest dziewczynką trans, a Gino identyfikuje się jako osoba niebinarna i używa zaimka oni. Przeciwnicy książki twierdzą, że zachęca ona dzieci do zmiany płci za pomocą hormonów oraz podważa wartości rodzinne i religijne (American Library Association b.d.). Krytycy Melissy uznali dyskusje na temat problemów i zmagań osób trans za niewłaściwą, niebezpieczną i godzącą w wartości moralne, a obecność książki na szczycie listy książek kwestionowanych przez trzy lata z rzędu sygnalizowała zwrot zwolenników cenzury w kierunku zagadnień tożsamości płciowej i orientacji seksualnej. Wprawdzie Melissa nie znalazła się na liście dziesięciu najczęściej kwestionowanych książek roku 2021, ale trafiło na nią pięć innych książek podejmujących tematy związane z doświadczeniami osób należących do społeczności LGBTQ, w tym liderka listy ubiegłego roku, autobiograficzna powieść graficzna zatytułowana Gender Queer: A Memoir, autorstwa Mai Kobabe (American Library Association b.d.). Kobabe identyfikuje się jako osoba niebinarna oraz queer.

Choć książki takie jak Melissa czy Gender Queer na pierwszy rzut oka nie mają bezpośredniego związku z nauczaniem historii, ich cenzura jest elementem powszechnego trendu politycznej kontroli programów nauczania oraz zakazów dyskutowania w szkołach zagadnień dotyczących kategorii gender, tożsamości płciowej oraz orientacji seksualnej. Oznacza to również wymazanie wszelkich osiągnięć i walki z dyskryminacją społeczności LGBTQ z historii USA. Eksperci zauważają także, że tego typu zakazy i same dyskusje mają ogromny wpływ na uczniów. Z jednej strony dzieci i młodzież LGBTQ nieustannie słyszą, że odstępują od akceptowalnych norm, że jest z nimi coś nie tak i że właściwie nie powinny istnieć. Z drugiej ich heteronormatywni nie-trans rówieśnicy dostają przyzwolenie społeczne na szykanowanie osób, które nie wpisują się w model społeczeństwa promowany przez zwolenników tego typu zakazów. Wszystko to przekłada się na poważne zagrożenia dla zdrowia oraz bezpieczeństwa dzieci i młodzieży LGBTQ, które i bez tego rodzaju dyskusji w szkołach doświadczają przemocy, cierpią na depresję oraz podejmują próby samobójcze częściej niż ich rówieśnicy nieidentyfikujący się jako LGBTQ (Johns et al. 2020; Lavietes 2022; The Trevor Project 2021)[8].

Niektóre książki, jak Melissa, konsekwentnie wspinają się na szczyt listy książek kwestionowanych od momentu wydania i pozostają tam przez kilka lat, podczas gdy inne, jak Gender Queer, zdobywają listę szturmem. Do tej drugiej kategorii należy także wydana w 2020 r. Stamped: Racism, Antiracism, and You autorstwa Jasona Reynoldsa i Ibrama X. Kendiego (Reynolds i Kendi 2020), która w tym samym roku od razu znalazła się na drugim miejscu dziesięciu najczęściej kwestionowanych książek w USA (American Library Association b.d.). Książka ta natychmiast przyciągnęła uwagę strażników polityki historycznej, ponieważ mieli oni Kendiego na oku od kilku już lat. W 2016 Kendi, historyk i nauczyciel akademicki, wydał książkę, którą nie tak dawno wraz z Anną Müller rekomendowałyśmy czytelnikom portalu Ohistorie w naszym artykule na temat historycznych korzeni ruchu Black Lives Matter (Cieślak i Müller 2020). Stamped from the Beginning: The Definitive History of Racist Ideas in America (Kendi 2016) śledzi historię rasizmu jako ideologii kształtującej historię, politykę i procesy społeczno-ekonomiczne Stanów Zjednoczonych od wczesnych dni epoki kolonialnej. Stamped z roku 2020 to uproszczona wersja książki z 2016, napisana wspólnie z Reynoldsem, który nie jest historykiem, lecz autorem książek dla dzieci. Po wydaniu Stamped w 2016 r. Kendi stał jednym z najbardziej rozchwytywanych i rozpoznawalnych historyków amerykańskich – przebił się do czytelników, widzów i słuchaczy niekoniecznie zainteresowanych badaniami naukowymi i książkami akademickimi. Jego interpretacja historii amerykańskiej, z rasizmem jako fundamentalnym budulcem społeczeństwa amerykańskiego, podzieliła Amerykanów. O ile niektórzy twierdzą, że Stamped pomogła im zrozumieć historię USA i istniejące do dziś problemy rasizmu systemowego, o tyle inni zdecydowanie odrzucili argument Kendiego i poczuli się przez niego atakowani. Nie dziwi zatem, że wersja dla młodszych czytelników przez wielu została uznana za niebezpieczną natychmiast po jej wydaniu.

Przeciwnicy książki Kendiego zarzucają mu, że buduje argumenty, wykorzystując „wybrane incydenty” z historii, i że jego książka nie podejmuje dyskusji na temat rasizmu doświadczanego przez wszystkie grupy dyskryminowane na tle rasowym (Kendi skupia się na doświadczeniach czarnych Amerykanów). Krytykują oni również publiczne wypowiedzi Kendiego (American Library Association b.d.)[9]. W rzeczywistości dyskusja wokół tej książki i jej niemal natychmiastowe pojawienie się w czołówce listy książek kwestionowanych to kolejny przykład, czego zwolennicy ingerencji polityki w programy i metody nauczania obawiają się najbardziej na lekcjach historii, a mianowicie dyskusji o wpływie niewolnictwa, rasizmu i dyskryminacji na proces kształtowania państwa i społeczeństwa amerykańskiego. Dodajmy, że choć książka Kendiego wypadła z listy dziesięciu najczęściej kwestionowanych książek roku 2021, pozostaje ona na celowniku zwolenników wszelkiego rodzaju ustaw i inicjatyw kontrolujących nauczanie historii. Niestające ataki na Kendiego i jego książki obrazują te same problemy, które motywują przeciwników Projektu 1619 oraz critical race theory. Wszystkie te inicjatywy są odbiciem nastrojów sporej grupy Amerykanów, którzy odrzucają dyskusję na temat najtrudniejszych rozdziałów historii amerykańskiej i chętnie podążają za polityczną demagogią „edukacji patriotycznej”, czyli tej wersji historii, w której nie ma miejsca na uczciwą krytykę ani państwa, ani narodu amerykańskiego. Dokładnie tak samo jak w polskiej wersji „edukacji patriotycznej” wszyscy Polacy heroicznie walczyli o wolność naszą i waszą i żaden z pewnością nigdy nie był antysemitą, w jej amerykańskiej wersji wszyscy Amerykanie zawsze cenili wolność i równość, a tych kilku właścicieli niewolników to indywidualne wyjątki od reguły, a nie system ekonomiczny chroniony przez państwo prawa, w tym także Konstytucję USA.

Podobnie jak w Polsce, nauczyciele w USA również czują się sfrustrowani, i to nie tylko tam, gdzie lokalne władze bezpośrednio ingerują w programy nauczania. Doskonałym tego przykładem jest głos Emily Sclafani, nauczycielki historii w szkole średniej w Nowym Jorku, gdzie prawdopodobieństwo wprowadzenia inicjatyw politycznych cenzurujących nauczycieli jest raczej niewielkie. Sclafani postuluje, by dwie rzekomo przeciwstawne narracje historii amerykańskiej, które kształtują obecne debaty na temat nauczania historii – ta o zniewoleniu i rasizmie oraz ta o wolności i równości – znalazły miejsce w programach nauczania historii jako jedna, paradoksalnie spójna i znacznie bardziej skomplikowana wersja historii amerykańskiej. Nauczycielka przypomina argument Edmunda Morgana, znakomitego historyka amerykańskiego, który w latach siedemdziesiątych XX w. ogłosił istnienie „amerykańskiego paradoksu”. Morgan uznał, że wolność jako kategoria dynamiczna, której znaczenie zmieniało się od początku epoki kolonialnej, jest tak samo ważna w historii amerykańskiej jak niezaprzeczalny fakt budowy i rozwoju Stanów Zjednoczonych na podwalinach niewolnictwa. Innymi słowy, nie da się zrozumieć dzisiejszej Ameryki bez zrozumienia skomplikowanej relacji między wolnością i zniewoleniem, kształtującej amerykańską historię. Właśnie dlatego Sclafani krytykuje „fałszywą dychotomię” między rokiem 1619 a rokiem 1776 jako datami rzekomo założycielskimi, bo ani narracja zawarta w Projekcie 1619, ani narracja zaproponowana przez jego przeciwników przywiązanych do symbolicznej wartości roku 1776 nie udzielają jedynej słusznej odpowiedzi na pytanie, jak powinniśmy pisać o historii amerykańskiej i jak ją rozumieć (Sclafani 2022). Jedyna słuszna odpowiedź na to pytanie, rzecz jasna, nie istnieje.

Pomimo sukcesu Projektu 1619 cykl ten nie jest – jak sugerują to konserwatywni politycy i komentatorzy – ani wyrocznią, ani spiskiem amerykańskich liberałów, których celem jest rozprzestrzenianie kłamstw na temat narodu amerykańskiego, ani propagandą akceptowaną przez rzekomo otumanionych nauczycieli. Projekt 1619, mimo błędów i uproszczeń, jest atrakcyjnym materiałem dydaktycznym, gdyż w przystępnej dziennikarskiej formie stawia prowokacyjną tezę, a wszyscy pamiętamy z własnych lat w szkolnych ławach, że nic tak nie pobudza na wpół śpiących uczniów jak odrobina prowokacji. Nie oznacza to jednak, jak obrazuje przykład Sclafani oraz jej wielu kolegów i koleżanek po fachu, że nauczyciele bezkrytycznie przyjęli argumenty serii „New York Times’a” (Erford 2021). Pamiętajmy także, że edukatorzy w USA nie potrzebowali Projektu 1619 ani „New York Times’a”, by dowiedzieć się o centralnej roli niewolnictwa w historii amerykańskiej. Ten argument jest znany od co najmniej XIX w., kiedy pisali o tym czarni aktywiści, intelektualiści i historycy. Dodajmy do tego frustrację nauczycieli, historyków i aktywistów, którzy wskazali na dodatkowy problem merytoryczny Projektu 1619, a mianowicie powierzchowne i fragmentaryczne omówienie doświadczeń rdzennych Amerykanów. Skoro bowiem 1619 to „nowa data założycielska”, to jak w tę narrację kształtowania się narodu i państwa amerykańskiego oraz „początku historii amerykańskiej” wpisują się rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej (Custalow 2020; Wright 2020)?

Z kolei choć nic nie wyszło ani z prac Komisji 1776, ani z programów nauczania stworzonych wokół roku 1776 jako „daty założycielskiej”, nic też nie wskazuje na to, by ataki na Projekt 1619 i critical race theory oraz promocja „edukacji patriotycznej” zniknęły z debaty publicznej. Opisane powyżej inicjatywy, proponowane bezpośrednio w odpowiedzi na Projekt 1619/CRT i wprowadzane obecnie głównie na poziomie stanowym oraz dystryktów szkolnych, mają ogromny wpływ na szkolnictwo amerykańskie. Wprawdzie do niedawna tradycyjnie uproszczona narracja historii amerykańskiej (ta o wolności, równości i demokracji) wydawała się raczej reliktem przeszłości, dziś nauczyciele w wielu stanach budzą się w rzeczywistości, w której to politycy decydują, że jeszcze nie czas, by o niej zapomnieć. Jeśli w jesiennych wyborach parlamentarnych republikanie przejmą Kongres i jeśli w wyborach prezydenckich w 2024 r. wygra kandydat Partii Republikańskiej, możemy być pewni, że projekty typu Saving American History Act i Stop CRT Act senatora Cottona triumfalnie wrócą na salony Waszyngtonu, skąd będą miały bezpośredni i pośredni wpływ na to, czego naucza się w amerykańskich szkołach, tym razem nie tylko w stanach zarządzanych przez lokalnych przedstawicieli Partii Republikańskiej. Mieliśmy tego próbkę 23 marca tego roku, kiedy w trakcie przesłuchań publicznych Ketanji Brown Jackson, kandydatki na nową sędzię Sądu Najwyższego, senator Ted Cruz reprezentujący Teksas obsesyjnie pytał ją o Projekt 1619, critical race theory oraz rolę Jackson w działaniach rady nadzorczej prywatnej szkoły w Waszyngtonie. Cruz jest powszechnie uznawany za jednego z potencjalnych kandydatów do prezydenckiej nominacji republikanów, a zagadnienia nauczane w ramach historii i wiedzy o społeczeństwie w szkołach są obecnie jednym z najbardziej atrakcyjnych elementów republikańskich kampanii wyborczych. Prezydenckie ambicje Cruza ukryte w pytaniach do Brown Jackson, które nie miały nic wspólnego z procesem ustalenia kompetencji prawniczych kandydatki (co jest teoretycznie celem przesłuchań), były tak oczywiste, że nawet jego republikański kolega, senator Ben Sasse z Nebraski, uznał je za „błazenadę”. Sasse zasugerował nawet, że zarówno Cruz, jak i jego inni republikańscy koledzy, których pytania miały charakter czysto polityczny, nie byli w stanie powstrzymać się od spektaklu politycznego w obecności kamer telewizyjnych (Di Placido 2022, Kennedy 2022).

Z perspektywy nauczania historii oraz tworzenia spójnej narodowej narracji historycznej tematy niewolnictwa i rasizmu zdecydowanie dominują zarówno dyskusje publiczne, jak i inicjatywy kontroli programów nauczania w USA. Ale podkreślmy, że rasizm i niewolnictwo nie są w żadnym wypadku jedynym punktem zapalnym w nauczaniu historii i politycznych próbach kreowania w Stanach Zjednoczonych narracji historycznej opartej na nacjonalistycznych mitach narodowych. Niemal wszystkie kwestie związane z problemami wykluczenia i dyskryminacji, w tym historia rdzennych Amerykanów, imigrantów, kobiet, osób LGBTQ czy osób z niepełnosprawnościami, są w tym momencie na celowniku strażników wysterylizowanej wersji historii amerykańskiej, która przedstawia dzieje USA jako kolebki nowoczesnej demokracji i strażnika wolności. Rady szkolne, legislatury oraz rodzice działający indywidualnie lub w zorganizowanych grupach pod przykrywką sloganu o „prawach rodzicielskich” podejmują ciągłe inicjatywy wynikające z poglądów politycznych ich pomysłodawców[10]. Wtórują im politycy na poziomie rządu federalnego, którzy, jak pokazują przykłady Cottona i Trumpa, mają ogromny wpływ na to, co dzieje się w szkołach, nawet jeśli prawo zakazuje im bezpośredniej kontroli szkół i programów nauczania. Dodajmy także, że choć w tym momencie wojny kulturowe wokół nauczania historii inspirują szczególnie najbardziej konserwatywnych polityków Partii Republikańskiej, nie wszyscy republikanie są ich zwolennikami i nie wszyscy demokraci pozostają tutaj bez winy. Ponadto nie tknęliśmy nawet problemów szkół prywatnych, które w USA rządzą się innymi prawami niż szkoły państwowe, oraz uczelni wyższych, a przecież obie te instytucje również zmagają się z próbami nacisków politycznych. Na razie nic nie wskazuje na to, by politycy i aktywiści amerykańscy walczący o politycznie wysterylizowaną i wyidealizowaną wersję historii amerykańskiej mieli zamiar odpuścić. Pozostaje mi tylko skonstatować: Drodzy nauczyciele historii (i nie tylko) w polskich szkołach i na polskich uniwersytetach, nie jesteście sami.


BIBLIOGRAFIA

Książki i artykuły

Delgado R. i Stefancic J. (2017), Critical Race Theory: An Introduction, New York.

Erford A. (2021), The 1619 Project and the Importance of Historical Significance and Argumentation in the History and Social Studies Classroom, „Teaching History: A Journal of Methods”, t. 46, nr 2.

Gino A. (2021), Melissa (Previously Published as George), New York.

Irvin Painter N. (2006), Creating Black Americans, Oxford.

Kendi I.X. (2016), Stamped from the Beginning: The Definitive History of Racist Ideas in America, New York.

Kolchin P. (1993), American Slavery: 1619–1877, New York.

Reynolds J. i Kendi I.X. (2020), Stamped: Racism, Antiracism, and You: A Remix of the National Book Award-Winning Stamped From the Beginning, New York–Boston.

Spiegelman A., (1997), Complete Maus, New York.

Weber D.J. (1992), The Spanish Frontier in North America, New Haven.

Wright M. (2020), 1619: The Danger of a Single Origin Story, „American Literary History”, t 32, nr 4.

Netografia

American Historical Association (2021), AHA Condemns Report of Advisory 1776 Commission, https://www.historians.org/news-and-advocacy/aha-advocacy/aha-statement-condemning-report-of-advisory-1776-commission-(january-2021) (dostęp 8 III 2022).

American Library Association (2019), Censorship by the Numbers, ALA, 2019, https://www.ala.org/advocacy/sites/ala.org.advocacy/files/content/Censorship%20by%20the%20Numbers%202019_0_0.pdf (dostęp 20 II 2022).

American Library Association (2020), Censorship by the Numbers, ALA, 2020, https://alair.ala.org/bitstream/handle/11213/16720/Censorship%20by%20the%20Numbers%202020.pdf?sequence=1&isAllowed=y (dostęp 4 IV 2022).

American Library Association (2021), Censorship by the Numbers, ALA, 2021, https://www.ala.org/advocacy/bbooks/bannedbooksweek/ideasandresources/freedownloads (dostęp 4 IV 2022).

American Library Association (2022), Voters Oppose Book Bans in Libraries, https://www.ala.org/advocacy/voters-oppose-book-bans-libraries (dostęp 4 IV 2022).

American Library Association (b.d.), Top 10 Most Challenged Books Lists, https://www.ala.org/advocacy/bbooks/frequentlychallengedbooks/top10 (dostęp 28 III 2022).

Associated Press (2022), New Mexico Is Pushing to Be a 'Model’ for How Race Is Taught in U.S. Schools, „NPR”, https://www.npr.org/2022/01/20/1074311649/new-mexico-model-inclusive-race-education (dostęp 10 III 2022).

Center for Education Reform (2019), K-12 Facts, https://edreform.com/2012/04/k-12-facts/ (dostęp 28 III 2022).

Cieślak M. i Müller A. (2020), Black Lives Matter, czyli ile warte jest ludzkie życie, Ohistorie, http://ohistorie.eu/2020/08/11/black-lives-matter-czyli-ile-warte-jest-ludzkie-zycie/ (dostęp 25 III 2022).

Custalow D. (2020), Opinion: Native Americans Still Overlooked in Debates About U.S. History, „The Virginian-Pilot”, https://www.pilotonline.com/opinion/columns/vp-ed-column-custalow-0927-20200926-aof7b2j4brgbzmwbess7ywhirm-story.html (dostęp 28 II 2022).

Dahl R. (2022), Understanding Florida’s ‘Don’t Say Gay’ Bill, https://www.findlaw.com/legalblogs/law-and-life/understanding-floridas-dont-say-gay-bill/ (dostęp 29 III 2022).

Di Placido D. (2022), Ted Cruz’s Bizarre ‘Antiracist Baby’ Tirade Backfires, „Forbes”, https://www.forbes.com/sites/danidiplacido/2022/03/24/ted-cruzs-bizarre-antiracism-baby-tirade-backfires/?sh=196edaea5c10 (dostęp 30 III 2022).

Flaherty C. (2021), A Push for ‘Patriotic Education’, „Inside Higher Ed”, https://www.insidehighered.com/news/2021/01/20/historians-trump-administrations-report-us-history-belongs-trash (dostęp 8 III 2022).

Florida Senate (2022), CS/CS/HB 1557: Parental Rights in Education, https://www.flsenate.gov/Session/Bill/2022/1557 (dostęp 28 III 2022).

Gasman M. (2021), What History Professors Really Think About ‘The 1619 Project’, „Forbes”, https://www.forbes.com/sites/marybethgasman/2021/06/03/what-history-professors-really-think-about-the-1619-project/?sh=4d86f68e7a15 (dostęp 24 II 2022).

Guzman F. (2022), What We Know About the Removal of Holocaust Book ‘Maus’ by a Tennessee School Board, „Nashville Tennessean”, https://www.tennessean.com/story/news/2022/01/27/why-did-tennessee-school-board-remove-maus-art-spiegelman/9244295002/ (dostęp 21 II 2022).

Hannah-Jones N. et al. (2019), The 1619 Project, „New York Times Magazine”, https://www.nytimes.com/interactive/2019/08/14/magazine/1619-america-slavery.html (dostęp 25 III 2022).

Harris L. (2020), I Helped Fact-Check the 1619 Project. The Times Ignored Me, „Politico”, https://www.politico.com/news/magazine/2020/03/06/1619-project-new-york-times-mistake-122248 (dostęp 24 II 2022).

History News Network (2020), Twelve Scholars Critique the 1619 Project and the New York Times Magazine Editor Responds, https://historynewsnetwork.org/article/174140 (dostęp 12 III 2022).

Hixenbaugh M. i Hylton A. (2021), Southlake School Leader Tells Teachers to Balance Holocaust Books With ‘Opposing’ Views, NBC, https://www.nbcnews.com/news/us-news/southlake-texas-holocaust-books-schools-rcna2965 (dostęp 10 III 2022).

Irvin Painter N. (2019), How We Think about the Term ‘Enslaved’ Matters, „The Guardian”, https://www.theguardian.com/us-news/2019/aug/14/slavery-in-america-1619-first-ships-jamestown (dostęp 19 II 2022).

Jackson L.M. (2021), The 1619 Project and the Demands of Public History, „The New Yorker”, https://www.newyorker.com/books/under-review/the-1619-project-and-the-demands-of-public-history (dostęp 20 II 2022).

Johns M.M. et al. (2020), Trends in Violence Victimization and Suicide Risk by Sexual Identity Among High School Students – Youth Risk Behavior Survey, US Department of Health and Human Services, https://www.cdc.gov/mmwr/volumes/69/su/pdfs/su6901a3-H.pdf (dostęp 28 II 2022).

Kennedy B. (2022), Sasse Appears to Subtly Call Out Graham, Cruz for ‘Jackassery’ in Scotus Hearing Remarks, „The Week”, https://theweek.com/supreme-court/1011700/sasse-appears-to-subtly-call-out-graham-cruz-for-jackassery-in-scotus-hearing (dostęp 30 III 2022).

Kurtz S. (2021), The Partisanship Out of Civics Act, National Association of Scholars, https://www.nas.org/blogs/article/the-partisanship-out-of-civics-act (dostęp 8 III 2022).

Lavietes M. (2022), From Book Bans to ‘Don’t Say Gay’ Bill, LGBTQ Kids Feel ’Erased’ in the Classroom, NBC, https://www.nbcnews.com/nbc-out/out-news/book-bans-dont-say-gay-bill-lgbtq-kids-feel-erased-classroom-rcna15819 (dostęp 26 II 2022).

Little O. (2021), Unmasking Moms for Liberty, „Media Matters for America”, https://www.mediamatters.org/critical-race-theory/unmasking-moms-liberty (dostęp 28 II 2022).

Lucia A. (2022), Carroll ISD School Board Appears To Back Down After Reprimanding Teacher, CBS DFW, https://dfw.cbslocal.com/2022/01/24/carroll-isd-school-board-reprimanding-teacher-rickie-farah-book-classroom/ (dostęp 10 III 2022).

Mackaman T. (2021), The New York Times’ Jake Silverstein Concocts ‘A New Origin Story’ For the 1619 Project, „World Socialist Web Site”, https://www.wsws.org/en/articles/2021/11/25/stei-n25.html (dostęp 2 III 2022).

Mackaman T. (2022), The New York Times 1619 Project: A New Origin Story: History as the Emanation of Race, „World Socialist Web Site”, https://www.wsws.org/en/articles/2022/02/21/proj-f21.html (dostęp 2 III 2022).

Mazariegos M. i Collins Sullivan S. (2022), Efforts to Ban Books Jumped an ‘Unprecedented’ Four-Fold in 2021, ALA Report Says, NPR, https://www.npr.org/2022/04/04/1090067026/efforts-to-ban-books-jumped-an-unprecedented-four-fold-in-2021-ala-report-says (dostęp 4 IV 2022).

McMinn County Board of Education (2022), Minutes of a Meeting Called on January 10, 2022, https://core-docs.s3.amazonaws.com/documents/asset/uploaded_file/1818370/Called_Meeting_Minutes_1-10-22.pdf (dostęp 28 III 2022).

„New York Times” (2019), We Respond to the Historians Who Critiqued The 1619 Project, https://www.nytimes.com/2019/12/20/magazine/we-respond-to-the-historians-who-critiqued-the-1619-project.html (dostęp 24 II 2022).

PEN America (2021), Educational Gag Orders, https://pen.org/report/educational-gag-orders/ (dostęp 28 III 2022).

PEN America (2022), Index of Educational Gag Orders as of April 2, 2022, https://docs.google.com/spreadsheets/d/1Tj5WQVBmB6SQg-zP_M8uZsQQGH09TxmBY73v23zpyr0/edit#gid=1518414194 (dostęp 2 IV 2022).

Perez Jr. J. i Gaudiano N. (2020), Trump Blasts 1619 Project as DeVos Praises Alternative Black History Curriculum, „Politico”, https://www.politico.com/news/2020/09/17/devos-black-history-1776-unites-417186 (dostęp 8 III 2022).

The President’s Advisory 1776 Commission (2021), The 1776 Report, https://trumpwhitehouse.archives.gov/wp-content/uploads/2021/01/The-Presidents-Advisory-1776-Commission-Final-Report.pdf (dostęp 25 III 2022).

Pruitt-Young S. (2021), In One Texas District, Teachers Were Told to Give ‘Opposing’ Views of the Holocaust, NPR, https://www.npr.org/2021/10/15/1046389474/texas-holocaust-opposing-critical-race-theory-southlake (dostęp 10 III 2022).

Roth A. (2015), ‘Maus’ Book About Holocaust Is Removed in Russia, „New York Times”, https://www.nytimes.com/2015/04/28/world/europe/maus-book-about-holocaust-is-removed-in-russia.html (dostęp 28 III 2022).

Sclafani E. (2022), The Danger of a Single Origin Story, The 1619 Project and Contested Foundings, „Perspectives on History”, https://www.historians.org/publications-and-directories/perspectives-on-history/march-2022/the-danger-of-a-single-origin-story-the-1619-project-and-contested-foundings?_zs=EpWma&_zl=PfVx2 (dostęp 28 II 2022).

Serwer A. (2019), The Fight Over the 1619 Project Is Not About the Facts, „The Atlantic”, https://www.theatlantic.com/ideas/archive/2019/12/historians-clash-1619-project/604093/ (dostęp 13 III 2022).

The Trevor Project (2021), National Survey on LGBTQ Youth Mental Health 2021, https://www.thetrevorproject.org/survey-2021/?section=Introduction (dostęp 29 III 2022).

The White House (2020), Executive Order on Combating Race and Sex Stereotyping, https://trumpwhitehouse.archives.gov/presidential-actions/executive-order-combating-race-sex-stereotyping/ (dostęp 8 III 2022).

The White House (2021), 1776 Commission Takes Historic and Scholarly Step to Restore Understanding of the Greatness of the American Founding, https://trumpwhitehouse.archives.gov/briefings-statements/1776-commission-takes-historic-scholarly-step-restore-understanding-greatness-american-founding/ (dostęp 25 III 2022).

Thoreson R. (2022), Florida Advances ‘Don’t Say Gay’ Bill, „Human Rights Watch”, https://www.hrw.org/news/2022/02/17/florida-advances-dont-say-gay-bill (dostęp 26 II 2022).

Tofekci Z. (2020), America’s Next Authoritarian Will Be Much More Competent, „The Atlantic”, https://www.theatlantic.com/ideas/archive/2020/11/trump-proved-authoritarians-can-get-elected-america/617023/ (dostęp 13 III 2022).

U.S. Census Bureau (2020), 2020 Public Elementary-Secondary Education Finance Data, https://www.census.gov/data/tables/2020/econ/school-finances/secondary-education-finance.html (dostęp 6 III 2022).

U.S. Congress (2020), Saving American History Act of 2020: S. 4292, https://www.congress.gov/bill/116th-congress/senate-bill/4292/text (dostęp 25 III 2022).

U.S. Congress (2021), Stop CRT Act: S. 2346, https://www.congress.gov/bill/117th-congress/senate-bill/2346/text (dostęp 28 III 2022).

U.S. Senate (2021a), Cotton Introduces Bill to Defund Critical Race Theory, Tom Cotton: Senator for Arkansas, https://www.cotton.senate.gov/news/press-releases/cotton-introduces-bill-to-defund-critical-race-theory (dostęp 28 III 2022).

U.S. Senate (2021b), Roll Call Vote 117th Congress – 1st Session (Cotton Amdt. No. 3680), https://www.senate.gov/legislative/LIS/roll_call_votes/vote1171/vote_117_1_00342.htm (dostęp 28 III 2022).


[1] Jako przykład może posłużyć klasyczne dziś i bardzo popularne opracowanie historii niewolnictwa w USA autorstwa Petera Kolchina zatytułowane American Slavery: 1619–1877 (Kolchin 1993).

[2] O debacie na temat statusu prawnego Afrykanów przetransportowanych do Virginii w 1619 r. pisałam wraz z Anną Müller na łamach portalu Ohistorie w artykule Black Lives Matter, czyli ile warte jest ludzkie życie (Cieślak i Müller 2020).

[3] Pięcioro wspomnianych historyków to niejedyni eksperci krytykujący Projekt 1619. Innym przykładem krytyki jest list do „New York Times’a” podpisany przez dwanaścioro akademików. Choć większość sygnatariuszy tego listu to profesorowie nauk politycznych, pojawiły się pod listem również nazwiska znanych historyków. List ten nie stał się jednak przedmiotem intensywnej debaty publicznej, jakim był oryginalny list wspomnianej piątki (History News Network 2020).

[4] Obecnie w senacie zasiada 50 senatorów z każdej partii, a każdy remis jest według konstytucji rozstrzygany głosem wiceprezydenta, czyli aktualnie wiceprezydent Kamali Harris.

[5] Oryginalne nagranie trafiło do stacji MSNBC.

[6] Hispanic to w USA nieprecyzyjna i problematyczna kategoria demograficzna określająca imigrantów z Ameryki Łacińskiej oraz ich potomków, a także potomków hiszpańskich kolonizatorów oraz hiszpańskich imigrantów i ich potomków. Samo słowo Hispanic nawiązuje do populacji i kultur obszarów, gdzie językiem dominującym jest hiszpański, co oznacza problematyczne włączenie do tej kategorii Hiszpanii (kraju europejskiego) oraz wykluczenie obszarów Ameryki Łacińskiej, gdzie dominują inne języki (np. portugalski). Polskie słowo Latynosi to wyraz pokrewny i bardziej precyzyjny odpowiednik kategorii Latino/Latina/Latinx, która w kontekście amerykańskiej demografii zwykle określa imigrantów z Ameryki Łacińskiej oraz ich potomków. Choć te dwie kategorie są często uznawane za synonimy, ich różne znaczenia nawiązują do istotnych różnic w interpretacji historii związków między dwoma kontynentami amerykańskimi a ich pierwszymi europejskimi kolonizatorami, czyli Hiszpanią i Portugalią.

[7] Superintendenci dystryktów pełnią funkcję CEO. To oni i ich podwładni odpowiadają za wdrażanie praw, programów nauczania oraz reguł ustalanych przez stanowe ministerstwa edukacji, legislatury stanowe oraz rady szkolne.

[8] W tym kontekście warto wspomnieć, jak tego typu zakazy wpływają na nauczycieli. Ci, którzy identyfikują się jako osoby należące do grupy LGBTQ, w wielu stanach znajdują się obecnie pod presją skrywania swojej orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej. Niezależnie od orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej nauczyciele obawiają się również, jak prawne ograniczenia nauczania o zagadnieniach dotyczących społeczności LGBTQ wpłyną na ich codzienną pracę. Doskonałym tego przykładem jest ustawa, którą 28 marca 2022 r. podpisał gubernator stanu Floryda Ron DeSantis. Oficjalnie ustawa HB 1557 jest zatytułowana „Parental Rights in Education”, czyli „prawa rodzicielskie w szkolnictwie”. Ustawa zabrania jakichkolwiek dyskusji na tematy związane z orientacją seksualną lub tożsamością płciową w szkołach państwowych od zerówki do trzeciej klasy. Powyżej klasy trzeciej wszystko ma zależeć od tego, czy zaplanowana przez nauczycieli dyskusja jest „stosowna” w danej grupie wiekowej. W teorii ustawa sugeruje, że to rodzice, a nie szkoła, powinni decydować, kiedy i jak uczniowie mają się zaznajomić z zagadnieniami dotyczącymi orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Eksperci zauważają jednak, że w praktyce ustawa daje każdemu rodzicowi prawo, by kwestionować stosowność lekcji, dyskusji czy materiałów dydaktycznych w każdej grupie wiekowej. Nauczyciele argumentują, że ponieważ zasady przyjęte w ustawie dają rodzicom szerokie prawo ingerencji, edukatorzy będą się zwyczajnie obawiać jakichkolwiek dyskusji na tematy związane z orientacją seksualną lub tożsamością płciową. Nauczyciele najmłodszych uczniów zauważają także, że od zerówki do klasy trzeciej nie ma w programach nauczania dyskusji na temat orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej, natomiast powszechna jest dyskusja na temat rodziny. Pytają zatem, co z dziećmi, których rodziny nie pasują do politycznego wzoru rodziny heteronormatywnej. Dlatego właśnie krytycy ustawy zatytułowali ją nieoficjalnie „Don’t Say Gay Bill”, czyli „ustawa nie mów gej” (Dahl 2022; Florida Senate 2022; Theroson 2022).

[9] W tym samym źródle czytelnicy mogą znaleźć więcej informacji na temat książek kwestionowanych i zakazanych od 2001 do 2021 r.

[10] Dobrym przykładem organizacji działającej na rzecz kontroli programów nauczania oraz materiałów edukacyjnych pod przykrywką „praw rodzicielskich” jest Moms for Liberty, czyli „mamy za wolnością”. Oficjalnie Moms for Liberty to skupiająca rodziców organizacja pozarządowa założona przez dwie byłe członkinie rad szkolnych. Dzięki pracom dziennikarzy śledczych na jaw wyszły jej związki, w tym także finansowe, z Partią Republikańską i republikańską agendą kontroli szkół (Little 2021).


Korekta językowa: Beata Bińko




Black Lives Matter, czyli ile warte jest ludzkie życie

Autor: Johnny Silvercloud
Zdjęcie zrobione: 10 listopada, 2015r.
Źródło: Flickr

MARTA CIEŚLAK, ANNA MÜLLER

Black Lives Matter, czyli ile warte jest ludzkie życie

Śmierć George’a Floyda, czarnego mieszkańca Minneapolis, który 25 maja tego roku został zamordowany przez białego policjanta na oczach przechodniów nagrywających to dramatyczne wydarzenie telefonami komórkowymi, sprowokowała kolejną falę walki o prawa obywatelskie czarnych Amerykanów. Setki tysięcy osób dołączyło do działaczy ruchu Black Lives Matter, który stał się siłą napędową protestów obejmujących niemal cały kraj. Tym razem, również po raz kolejny, głównym (choć nie jedynym) powodem jest przemoc policji, która według niepozostawiających wątpliwości danych jest rezultatem dyskryminacji na tle rasowym. Nie sposób zliczyć, ile razy na przestrzeni wieków czarni Amerykanie zmuszeni byli walczyć o swoje prawa i godne traktowanie przez instytucje reprezentujące państwo. Jednak protesty organizowane w wielkich i mniejszych miastach, miasteczkach i wioskach tym razem mają nieco inny oddźwięk. Po raz pierwszy odbywają się one we wszystkich stanach. Nie tylko dołączyły do nich znacznie większe niż w przeszłości liczby białych Amerykanów, ale odbiły się one echem daleko poza granicami USA, w tym także w Polsce. W Warszawie pod ambasadą amerykańską doszło do manifestacji solidarności z ruchem Black Lives Matter i protestów przeciwko rasizmowi. W mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja, czy nazywanie czarnoskórych mieszkańców i obywateli Polski Murzynami jest formą rasizmu. Pojawiła się nawet petycja wzywająca do skreślenia z listy lektur W pustyni i w puszczy Henryka Sienkiewicza. Gdzieniegdzie w czasie manifestacji uczestnicy klękali, odwołując się do gestu piłkarza futbolu amerykańskiego Colina Kaepernicka, który w 2016 r. jako pierwszy ukląkł na jednym kolanie, gdy grano hymn narodowy, w geście protestu mającym zwrócić uwagę na przemoc i rasizm policji.

Tragiczna śmierć
Floyda nie jest niczym wyjątkowym w kronikach historii amerykańskiej. Komentatorzy
zwracają uwagę, że zmiana nastrojów społecznych i nasilenie aktywności
obywateli, których jesteśmy świadkami, wynika także, choć z pewnością niewyłącznie,
z rozwoju technologii. Nagranie z telefonu komórkowego, które obiegło świat i dzięki
któremu każdy może zobaczyć policjanta klęczącego na szyi Floyda przez około ośmiu
minut[1],
podczas gdy mężczyzna błaga o oddech i w końcu przywołuje swoją zmarłą matkę, sprowokowało
falę oburzenia na rasizm, brutalność policji i bestialskie morderstwo człowieka
również dlatego, że rozgrywa się ono niemalże na naszych oczach. Ale Floyd nie był
pierwszym czarnym Amerykaninem, którego śmierć z rąk policji dzięki najnowszym technologiom
stała się sprawą publiczną. W lipcu 2014 Eric Garner umierał z rąk nowojorskich
policjantów na oczach przechodniów nagrywających jego ostatnie słowa telefonami.
Podobnie jak George Floyd, ubezwłasnowolniony Garner błagał o oddech i tak samo
jak Floyd umierał, wołając, „Nie mogę oddychać” („I can’t breathe” stało się jednym
ze sloganów Black Lives Matter). W 2016 Diamond Reynolds, partnerka Philando’a Castile’a,
nagrała, jak policjant strzelił siedem razy prosto w ciało jej partnera w czasie
rutynowej kontroli drogowej po tym, jak Castile poinformował policjanta, że ma przy
sobie broń, której jest legalnym posiadaczem (w samochodzie była z nimi czteroletnia
córka Reynolds). W 2018 nagrania z kamer policyjnych zarejestrowały, jak dwóch policjantów
strzela dwadzieścia razy w kierunku Stephona Clarka, założywszy, że telefon trzymany
przez Clarka w ręku to broń. Przypadki śmierci Garnera, Castile’a i Clarka, podobnie
jak Floyda i wielu innych, stały się sprawą publiczną, ponieważ wszyscy, również
ci, którzy nie mają na co dzień z policją do czynienia, mogli naocznie przekonać
się o agresji, brutalności i rasizmie osób mających w teorii chronić obywateli i
stać na straży prawa. Przypomnijmy tutaj, że już w 1991 r. Amerykę obiegło nagranie
białych policjantów katujących Rodneya Kinga. Brutalne pobicie czarnego Amerykanina
wywołało protesty w Los Angeles po tym, jak policjanci, którzy znęcali się nad Kingiem,
zostali oczyszczeni z zarzutu użycia nieuzasadnionej przemocy, mimo że cały kraj
miał okazję zobaczyć atak na Kinga na własne oczy.

Przemoc dokumentowana
dzięki telefonom, kamerom w przestrzeni publicznej czy kamerom policyjnym i pokazywana
w mediach społecznościowych w końcu poruszyła białych Amerykanów, także tych, którzy
jeszcze kilka lat temu zarzucali Kaepernickowi brak szacunku dla flagi amerykańskiej
i hymnu narodowego. Oliwy do ognia dolał epizod zarejestrowany telefonem również
25 maja, który naświetlił problem tego, że biali Amerykanie są w pełni świadomi
rasizmu policji, choć myślą o nim w kontekście ochrony swoich przywilejów. Kilka
godzin przed śmiercią Floyda w Minneapolis Christian Cooper, czarny obserwator ptaków,
poprosił białą kobietę w Central Parku w Nowym Jorku, by ze względu na obecność
ptaków założyła swemu biegającemu bez ograniczeń psu smycz. Prośba Coopera była
zarówno apelem hobbysty, jak i przypomnieniem, że prawo prowadzenia psów na smyczy
obowiązuje w tej części parku właśnie dlatego, iż stanowi ona powszechnie znany
habitat różnorodnych gatunków ptaków. W odpowiedzi na prośbę Coopera wykształcona,
głosująca na demokratów i uważająca się za osobę progresywną biała Amerykanka zadzwoniła
na policję, twierdząc, że czarny mężczyzna stanowi zagrożenie dla niej i jej psa.
Na nagraniu z telefonu Coopera słyszymy jego spokojny głos i widzimy, że przez cały
czas znajduje się on w sporej odległości od kobiety, która nerwowo szarpie psa i
świadomie kłamie w rozmowie z osobą przyjmującą jej zgłoszenie. Jej decyzja jest
odzwierciedleniem głęboko zakorzenionego wizerunku policji, która chroni białych
Amerykanów, podczas gdy ich czarnych współobywateli uważa automatycznie za kryminalistów.
Nie bez znaczenia jest także to, że kłamstwo białej Amerykanki nawiązało do historycznego
rasistowskiego tropu przedstawiającego czarnych mężczyzn jako szczególne zagrożenie
bezpieczeństwa białych kobiet.

W odpowiedzi czarni
Amerykanie wyrażają własne poczucie frustracji, bo kiedy działacze, eksperci, pracownicy
socjalni, intelektualiści i wielu innych nawoływali białych Amerykanów do konfrontacji
z rasizmem w policji, zdecydowana większość pozostawała nieporuszona, jakby powtarzające
się z porażającą regularnością przypadki zabójstw czarnych kobiet i mężczyzn z rąk
policjantów były niewystarczającym dowodem uzasadniającym ich apele. Nagranie śmierci
Floyda obudziło nowe pokłady szoku i sprzeciwu w świadkach tej zbrodni, których
z minuty na minutę rosnąca liczba po raz kolejny musiała zmierzyć się z okrucieństwem
będącym codziennością czarnych Amerykanów. Nie dziwi zatem, że komentatorzy debatują,
dlaczego właśnie teraz i dlaczego właśnie śmierć Floyda, a także zastanawiają się,
jak długo potrwa to masowe oburzenie białych Amerykanów.

Według bazy danych
„Washington Post” 1304 czarnych Amerykanów zginęło w wyniku strzałów oddanych przez
policjantów pomiędzy 1 czerwca 2015 a 22 lipca 2020 r. („Washington Post” 2020)[2]. To statystyki zgonów wyłącznie w wyniku
użycia broni palnej przez policję, co oznacza, że nie obejmują one zgonów z innych
powodów, w tym śmierci Floyda, która nastąpiła w wyniku uduszenia. Nie obejmują
one również takich przypadków, jak śmierć Ahmauda Arbery’ego zamordowanego przez
dwóch białych Amerykanów podczas
joggingu na przedmieściach Brunswicku w stanie Georgia. Choć Arbery został zamordowany
23 lutego, sprawa ujrzała światło dzienne dopiero na początku maja, kiedy w Internecie
ukazało się nagranie morderstwa i wyszło na jaw, że mordercy, z których jeden jest
byłym oficerem śledczym, nie zostali nawet aresztowani. Pytanie, w jaki sposób biegacz
w szortach i koszulce mógł zagrażać mężczyznom, którzy śledzili go uzbrojeni w samochodzie
dostawczym typu pick-up, zostało początkowo
zignorowane przez lokalne organy śledcze. Dopóki świat nie zobaczył śmierci bezbronnego
mężczyzny na własne oczy, wystarczyło twierdzenie morderców, że ich atak był usprawiedliwiony,
ponieważ w ich przekonaniu Arbery był włamywaczem grasującym od jakiegoś czasu po
dzielnicy. Sprawa zabójstwa Arbery’ego, która dodatkowo po raz enty naświetliła
problem bezkarności białych samozwańczych stróżów porządku publicznego, poruszyła
USA kilkanaście dni przed morderstwem Floyda i również stała się jedną z bezpośrednich
sił napędowych obecnych protestów.

Mit a historia, czyli jak opowiadać o przeszłości

Podkreślmy, że
rasizm w Stanach Zjednoczonych to dziś zjawisko niezwykle złożone. Dyskryminacja
i uprzedzenia na tle rasowym to zjawiska wielowymiarowe, które w różnym stopniu
i na różne sposoby dotykają dziesiątki milionów Amerykanów należących do wielu grup
rasowo-etnicznych, a definiowanych jako persons of color[3]. Gdy
do dyskusji na temat rasizmu dodamy problemy związane z innymi formami dyskryminacji,
np. na tle ekonomicznym (klasowym), tożsamości płciowej (w rozumieniu zarówno płci
biologicznej [sex], jak i kulturowej [gender]) lub kulturowym (religia,
język etc.), otrzymujemy obraz społeczeństwa amerykańskiego, który nie sposób naświetlić
w krótkim eseju. Naszym celem nie jest wyczerpująca dyskusja o wielowymiarowości
rasizmu amerykańskiego, ale raczej refleksja na temat jego korzeni historycznych,
nieodzownie łączącymi się z historią relacji dwóch grup demograficznych, których
potomkowie są obecnie kategoryzowani jako biali i czarni Amerykanie. To właśnie
oś zależności pomiędzy tymi dwiema grupami, z których każda jest oczywiście niezwykle
złożona pod względem ekonomicznym, społecznym, politycznym i kulturowym, jest kluczem
do zrozumienia historii rasizmu w USA oraz protestów społecznych, które ogarnęły
Stany Zjednoczone w 2020 r.

Śmierć George’a
Floyda to zaledwie jedno z setek tysięcy wykroczeń amerykańskiej policji przeciwko
czarnym Amerykanom, kolejny rasistowski spektakl przemocy państwa. Jej źródeł –
a podkreślmy tutaj, że przemoc policji jest tylko jednym ogniwem sankcjonowanego
przez państwo rasizmu systemowego wpisanego w funkcjonowanie amerykańskiego społeczeństwa
– musimy szukać w historii. Jako nauczycielki akademickie i historyczki w Stanach
Zjednoczonych nie jesteśmy w stanie uciec od konfliktu, który jest w tę historię
wpisany. Z jednej strony jest to opowieść o bezgranicznych możliwościach otwartych
przed ambitnymi jednostkami, kraju odważnych imigrantów i kolebce nowoczesnej demokracji.
Z drugiej to zupełnie inna opowieść o systematycznym wykluczeniu, brutalnej przemocy
i dyskryminacji na tle rasowym. To czarni intelektualiści i działacze już dawno
temu jako pierwsi postawili tezę, że największym problemem Ameryki jest rasizm,
który precyzyjnie i konsekwentnie od samych początków był wbudowany w podstawy państwa
i narodu amerykańskiego. I nie chodzi tutaj wyłącznie o wciąż istniejący głośny
rasizm pod postacią białych kapturów Ku Klux Klanu, lecz o rasizm codzienny, często
podskórny i nie do końca uświadomiony, wyrażający się przekonaniem, że problemy
społeczne współczesnej Ameryki wynikają z naturalnych różnic w osiągnięciach różnych
grup etnicznych i rasowych; że jeśli pracujesz, to sobie poradzisz; że jednostka
jest panem swojego życia i zawsze ma szansę na sukces; że każdy jest równy i sprawiedliwie
traktowany, jeśli więc sobie nie radzi, to sam jest sobie winny.

W tym micie, bo
jest to tylko mit, nie ma miejsca na dyskusje o rasizmie systemowym, zakorzenionym
tak głęboko, że jest on podstawą wszystkich amerykańskich instytucji, poczynając
od szkolnictwa, mieszkalnictwa i opieki zdrowotnej, a kończąc na sądach, bankach
i rzecz jasna policji (Jones 2013, s. x). Nie ma w nim również miejsca na rasizm
indywidualny, wyrażający się niechęcią wobec czarnoskórego sąsiada, nieufnością
wobec czarnoskórego współpracownika czy chociażby brakiem empatii wobec traumy czarnoskórych
matek bez ustanku drżących o swoje dzieci. Wbrew temu, co czytamy w niektórych komentarzach
pojawiających się pod artykułami zdającymi relacje z USA na polskich stronach informacyjnych,
jedna wizyta w Nowym Jorku nie wyjaśni nam tego, co się dzieje obecnie w amerykańskich
miastach, miasteczkach i wioskach. Nie pomoże tam ani znajomy, który mieszkał w
Stanach dwadzieścia lat, ani wujek z Milwaukee. Ta historia zaczęła się 400 lat
temu wraz z przybyciem pierwszego statku, na którym w 1619 około dwudziestu kobiet
i mężczyzn z Afryki zostało przetransportowanych do angielskiej kolonii Virginia.
Dodajmy, że ten należący do Anglika statek, który dobił do wybrzeży Virginii pod
holenderską banderą, to nie pierwszy udokumentowany przypadek transportu Afrykanów
na terytorium późniejszych Stanów Zjednoczonych (Berlin 1998). Niemniej to właśnie
rok 1619 okazał się momentem przełomowym[4].

Wielu Amerykanów, w tym niektórzy historycy, wciąż ma problemy
z zaakceptowaniem faktu, że nie sposób zrekonstruować i napisać historii amerykańskiej
bez historii niewolnictwa i rasizmu. Tym najbardziej przywiązanym do mitu odważnych
europejskich odkrywców, pielgrzymów uciekających przed dyskryminacją ze skostniałej
Europy i rzecz jasna ojców założycieli piszących Deklarację Niepodległości trudno
pogodzić tę wersję historii USA ze zniewoleniem milionów, przemocą w świetle prawa
i segregacją. Anegdota Keitha Grifflera, amerykańskiego historyka specjalizującego
się w historii czarnych Amerykanów i diaspory afrykańskiej na świecie, dobitnie
ilustruje ten problem. We wczesnych latach kariery nauczyciela akademickiego Griffler
znalazł się w gronie wykładowców, którzy mieli poprowadzić ogólny kurs historii
amerykańskiej. Tego typu kursy są obowiązkowe na amerykańskich uniwersytetach dla
studentów wszystkich kierunków, co oznacza, że niemal wszyscy amerykaniści na wydziałach
historii w pewnym momencie swej kariery takie zajęcia prowadzą. Gdy Griffler postanowił,
że jego zajęcia przedstawią historię USA z perspektywy doświadczeń czarnych kobiet,
usłyszał, że nie może uczyć historii w sposób selektywny, gdyż nauczanie historii
z perspektywy doświadczeń jednej grupy demograficznej byłoby zbyt ograniczające.
Koncepcja zajęć zaproponowana przez Grifflera miała oczywiście ukazać, że historia
zawsze jest nauczana z pewnej perspektywy. Ale w przypadku historii amerykańskiej
dopóki jest to perspektywa białych mężczyzn, dopóty twierdzenia, że jest to obiektywna
i pełna wersja amerykańskiej historii, są usprawiedliwione. Tymczasem ta popularna
wersja historii USA, jaką znamy i powtarzamy do dziś, ta o wolności, możliwościach
i pierwszej nowoczesnej demokracji, to historia białych mężczyzn. To właśnie ona jest wciąż nauczana w większości
amerykańskich szkół oraz na niektórych amerykańskich (i nie tylko) uniwersytetach.

Zastanówmy się
przez chwilę, jak wygląda historia amerykańska opowiedziana, jak zaproponował Griffler,
z perspektywy czarnych kobiet. To historia państwa, które zalegalizowało koncepcję
człowieka jako własności prywatnej; gdzie przemoc, w tym przemoc seksualna, była
w pełni legalna i służyła pomnażaniu siły roboczej; gdzie matkom wyrywało się z
ramion dzieci, by je sprzedać na aukcji publicznej (Jones 1985; Feinstein
2018). Dziś potomkinie tamtych kobiet
wciąż muszą się martwić, czy jutro zobaczą swoje dzieci, tak jak Tamika Palmer,
matka 26-letniej Breonny Taylor. Taylor, pracowniczka techniczna pogotowia ratunkowego,
została zastrzelona w marcu tego roku po tym, jak policja wtargnęła w środku nocy
do jej mieszkania w powiązaniu ze sprawą handlu narkotykami, z którą Taylor nie
miała nic wspólnego. Jej śmierć jest także jedną z bezpośrednich przyczyn obecnych
protestów.

Pisarka i aktywistka
Michelle Alexander, autorka książki The
New Jim Crow: Mass Incarceration in the Age of Colorblindness
, zawierającej
analizę związków rasizmu z masowym więziennictwem w USA, mówi wprost o potrzebie
zmiany historii, którą opowiadamy i której uczymy (Alexander 2012, s. 3–5). Historia,
której uczymy na każdym poziomie szkolnictwa i poprzez debaty publiczne, buduje
bowiem naszą świadomość i rozumienie rzeczywistości. Podobnie jak Griffler (Griffler
2004) i kohorty amerykańskich historyków
Alexander pyta, co by się stało, gdybyśmy opowiedzieli historię Stanów Zjednoczonych
z punktu widzenia poszczególnych grup, których doświadczenia w żaden sposób nie
wpisują się w amerykański mit równości, wolności i możliwości (Alexander
2012, s. 3)? Czym byłaby historia
amerykańska opowiedziana z perspektywy czarnych Amerykanów, rdzennych Amerykanów,
Latynosów czy Amerykanów, których przodkowie migrowali z Azji?[5] Historie tych grup etnicznych, społeczności
i jednostek je reprezentujących komplikują historię bohaterskiego podboju zachodnich
terytoriów kontynentu północnoamerykańskiego, triumfalnego budowania struktur kapitalizmu
czy tworzenia podwalin demokracji przypieczętowanych pierwszą konstytucją nowożytnego
świata i słowami We, the People. Tworzenie
narodowych mitów historycznych to oczywiście specjalizacja nie tylko amerykańska.
Problem ten dotyczy wszystkich narodowości i państw. W odpowiedzi na obalanie pomników
handlarzy niewolników, do czego na fali protestów doszło również w Wielkiej Brytanii,
angielska historyczka Charlotte Lydia Riley przypomina, że historia to nie tylko
wydarzenia, lecz także określone postrzeganie przeszłości i budowanie naszej z nią
relacji. Riley podkreśla, że musimy sobie uświadomić, jak bardzo nasza teraźniejszość
tkwi w przeszłości i jak bardzo nasze jej zrozumienie oraz przepisanie z uwzględnieniem
perspektyw do niedawna uważanych za nieważne, wstydliwe lub zbyt komplikujące narracje
starych bohaterów i zwycięstw jest ważne, jeśli chcemy uczestniczyć w budowaniu
sprawiedliwego społeczeństwa. Riley pisze: „Przeszłość może być martwa, ale historia
jest żywa i tworzona w teraźniejszości” (Riley 2020).

Niewolnictwo, czyli jak zbudować nowoczesną
demokrację

Wróćmy zatem do
statku, który przetransportował pierwszych Afrykanów do Virginii. Historycy nie
mają pewności co do ich statusu prawnego (Blackburn 1998, s. 228; Giddings 1984,
s. 33–34; Guasco 2014, s. 3). Nie wiemy, czy byli to niewolnicy, tzw. służący kontraktowi,
którzy uzyskiwali wolność po kilku latach służby ustalonych odgórnie w kontrakcie
(indentured servants), czy też inny typ
siły roboczej. To bardzo ważne rozgraniczenie, ponieważ nic nie wskazywało na to,
że europejscy kolonizatorzy uważali zniewolenie Afrykanów w swoich nowych amerykańskich
koloniach za nieuniknione. Wczesny wiek XVII (oraz, dodajmy, wiek XVI, kiedy angielskie
próby kolonizacji Ameryki Północnej zakończyły się fiaskiem) to dla kolonizatorów
terytoriów późniejszych Stanów Zjednoczonych czas eksperymentów z pozyskiwaniem
taniej i łatwej do eksploatacji siły roboczej (Berlin 1998; Morgan 1974). Stworzenie
systemu kontroli nad rdzennymi Amerykanami okazało się zbyt skomplikowane, szczególnie
że ci masowo umierali w wyniku chorób przywiezionych przez Europejczyków oraz wojen,
jakie toczyli w obronie własnych ziem. Biednych imigrantów z Europy było po prostu
zbyt mało, mimo że emigracja z Anglii do Virginii przybrała dość znaczącą skalę
(Blackburn 1998, s. 228–229). Dodatkowo już w XV i XVI w. kilku papieży w Watykanie
skomplikowało potencjalne plany zniewolenia ubogich Europejczyków, ponieważ ogłosili
oni, że chrześcijanie nie mogą być zniewoleni, co początkowo wiązało się z przyzwoleniem
na zniewolenie muzułmanów, a z czasem odegrało kluczową rolę w kolonizacji Ameryk
(Muldoon 1979, s. 133–150). Splot skomplikowanych czynników łączących historię Europy
(kolonizacja Ameryk, nawiązanie stosunków handlowych z Afryką), Afryki (nawiązanie
stosunków handlowych z Europą, agresywne próby Europejczyków założenia kolonii w
Afryce, wewnętrzny handel niewolnikami), Bliskiego Wschodu (dominacja Osmanów na
styku Azji i Europy) i obu Ameryk (ludobójstwo rdzennych Amerykanów) doprowadził
do tego, że kolonizatorzy europejscy przejmujący terytoria Ameryk, a zatem nie tylko
Anglicy w Ameryce Północnej, ostatecznie postanowili skupić swoje wysiłki na Afryce.
To właśnie stamtąd sprowadzali siłę roboczą na plantacje tytoniu, trzciny cukrowej,
ryżu czy bawełny, a także do pracy w kopalniach, na budowach i w domach zamożnych
Europejczyków (Blackburn 1998, 2013).

Wybór Afryki nie
miał podłoża rasowego (Blackburn 1998, 2013; Thornton 1998). Historycy wciąż szukają
odpowiedzi na pytanie, kiedy dokładnie i w jaki sposób rasizm stał się czynnikiem
wpisanym w systemy ekonomiczno-społeczne, które imperia europejskie stworzyły w
swych koloniach na obu kontynentach amerykańskich. Pewne jest, że nie były to jedno
wydarzenie lub jeden moment, które można by uznać za niekwestionowany początek rasizmu,
szczególnie że kolonizacja obu Ameryk to proces długi i skomplikowany, a do tego
kształtowany przez kilka imperiów, różniących się podejściem do swych nowych zdobyczy
terytorialnych (Blackburn 1998, s. 9). Większość badaczy tematu zgodna jest co do
jednego: Europejczycy, a później ich potomkowie na obu kontynentach amerykańskich
wymyślili rasizm (i z nim współczesną kategorię rasy jako czynnika identyfikującego
gatunek ludzki), by usprawiedliwić zniewolenie Afrykanów w swoich amerykańskich
koloniach oraz sam proces kolonizacji. Kolonizacja Ameryki Północnej przez Brytyjczyków,
którą konwencjonalnie uważa się za podwaliny państwa amerykańskiego, nie była tu
wyjątkiem. Brytyjczycy stanowili część paneuropejskiego zjawiska zapoczątkowanego
przez Hiszpanów i Portugalczyków w Ameryce Południowej i Środkowej. Rasizm
zrodził się w kontekście kolonizacji dwóch amerykańskich kontynentów jako ideologia,
która pozwoliła usprawiedliwić zniewolenie Afrykanów i ich potomków urodzonych już
w Amerykach oraz samą kolonizację, opartą na fundamentach ludobójstwa i zniewolenia
rdzennych Amerykanów, co jest tematem na inną opowieść z kronik historii USA (Berlin 1998; Blackburn 1998, 2013; Guasco
2014; Jones 2013; Morgan 1974). Bogobojni chrześcijanie wymyślili wytłumaczenie na swoją daleką od chrześcijańskiej
miłości bliźniego praktykę zniewolenia milionów kobiet, mężczyzn i dzieci w formie
ideologii rasizmu, zakładającej wyższość białych (Europejczyków i ich potomków)
nad całą resztą gatunku ludzkiego. Pseudonaukowo-biblijne argumenty wyjaśniające,
dlaczego zniewolenie osób o ciemniejszym odcieniu skóry jest prawem i obowiązkiem
tych, którzy samych siebie uznawali za białych, stały się z czasem coraz bardziej
wyrafinowane – od teorii klimatu, przez teorię klątwy (curse theory) i poligenezy do rasizmu naukowego,
który zdominował wiek XIX i zainspirował europejskie projekty kolonizacyjne w Afryce
i Azji trwające do drugiej połowy wieku XX (Kendi 2016).

Większość badaczy zgadza się zatem, że rasa jako kategoria identyfikacji
i rasizm jako ideologia podziału gatunku ludzkiego są sprzężonymi wynalazkami nowoczesności,
choć, jak twierdzi Ibram X. Kendi, autor jednej z najpopularniejszych obecnie syntez
na temat historii rasizmu w Stanach Zjednoczonych Stamped from the Beginning: The Definitive History of Racist Ideas, popularyzatorzy tego sposobu myślenia
w koloniach amerykańskich mogli szukać inspiracji już w starożytności (Kendi 2016,
s. 18). Wcześniejsze, w tym starożytne, podziały na ludy cywilizowane i barbarzyńców
miały jednak charakter kulturowy (w tym religijny i etniczny, choć sama kategoria
etniczności jest często w historiografii anachronizmem), polityczny czy też ekonomiczny,
ale nie rasowy. Innymi słowy, Arystoteles uznawał wyższość Greków nad Etiopczykami
nie dlatego, że Greków definiował jako białych, a Etiopczyków jako czarnych, lecz
dlatego że Greków uznawał za… Greków, a Etiopczyków za barbarzyńców. Dodajmy, że
barbarzyńcami byli według Arystotelesa wszyscy nie-Grecy. Nie powstrzymało to purytanów
w Nowej Anglii od interpretowania Arystotelesowskiej teorii hierarchii ludzkiej
w taki sposób, by argumenty starożytnego filozofa pasowały do kolonialnej rzeczywistości,
w której purytanie szukali usprawiedliwienia nie tylko niewolnictwa per se, ale konkretnie zniewolenia osób pochodzących
z kontynentu afrykańskiego. Kendi zauważa, że ci sami bogobojni i dobrze wykształceni
purytanie zignorowali np. pisma Herodota czy św. Augustyna, z których jeden zachwycał
się pięknem i wdziękiem Nubijczyków, a drugi pisał o równości wszystkich ludzi,
niezależnie od różnic w wyglądzie, która miała być rezultatem wspólnego pochodzenia
od tego samego stworzonego przez Boga pierwszego człowieka (Kendi 2016, s. 17–18).

Niewolnictwo i kobiety,
czyli rasizm i gender

Przykłady z książki Kendiego pokazują, w jaki sposób wcześni kolonizatorzy
tworzyli teorie intelektualno-religijne pozwalające im usprawiedliwić zniewolenie
osób pochodzenia afrykańskiego, w tym sam handel niewolnikami, który stał się jednym
z podstawowych źródeł bogactwa i władzy purytańskich elit Nowej Anglii. Ale śledzenie
ścieżek rozwoju intelektualnego decydentów i ich wpływów na system polityczno-ekonomiczny
we wczesnym okresie kolonialnym to tylko jedna strategia badawcza, jaką historycy
wykorzystują w swych poszukiwaniach początków rasizmu amerykańskiego. Historyczka
Paula Giddings postanowiła ich szukać w dokumentach prawno-sądowych. W wydanej w
1984 r. książce When and Where I Enter: The Impact of Black Women on Race
and Sex in America
Giddings
analizuje między innymi, jak kolonizatorzy opracowali system prawny, w którym krok
po kroku Europejczycy i ich potomkowie w koloniach byli traktowani inaczej niż Afrykanie
i ich potomkowie. Ta różnica nie była oczywista od początku, ale bardzo szybko to
właśnie system prawny okazał się wyjątkowo płodnym polem jej produkcji.

Powróćmy na chwilę
do kwestii statusu pierwszych Afrykanów w kolonii Virginia, której system prawny
stał się inspiracją systemów prawnych w innych koloniach i podwaliną systemu prawnego
późniejszych Stanów Zjednoczonych. Pytanie to jest niezwykle ważne również dlatego,
iż istnieją dowody na to, że w pierwszych latach kolonizacji biali i czarni pracowali
razem, nierzadko ramię w ramię z europejskim właścicielem własności, na której zatrudnieni
byli pracownicy pochodzący z innych kontynentów, ale o tym samym lub podobnym statusie
ekonomiczno-klasowym w hierarchii kolonialnej. Oznacza to, że w pierwszych latach
istnienia kolonii eksploatacja Afrykanów nie różniła się szczególnie od eksploatacji
biednych Europejczyków (Giddings 1984, s. 34). Potwierdza to zjawisko wspólnych
ucieczek wykorzystywanej siły roboczej, a także związków romantyczno-seksualnych
pomiędzy Afrykanami i Europejczykami oraz potomkami obu grup. Warto tu zauważyć,
że początkowo związki te trafiały do kronik sądowych nie z powodu różnic rasowych
między kochankami, lecz z powodu karalnego seksu pozamałżeńskiego, nieukrywanej
obsesji kolonizatorów (nie tylko purytanów). Ten stan rzeczy trwał jednak bardzo
krótko. Giddings zauważa, że już około roku 1640, kiedy liczbę mieszkańców Virginii
określanych jako Afrykanie szacowano na około 300 osób, nikt przetransportowany
z Afryki do Virginii nie miał szans na status służącego, którego kontrakt określałby
limitowany okres służby, a tym samym zapewniał przyszłą wolność. W tym samym roku
John Punch, czarny służący kontraktowy w Virginii, został oskarżony o próbę ucieczki
z dwoma białymi służącymi do kolonii Maryland. Dwóm białym służącym sąd dodał do
kontraktów cztery lata pracy. Punch został skazany na służbę dożywotnią, czyli de facto zniewolenie (Giddings 1984, s. 36).

Inne sprawy sądowe
oraz prawa analizowane przez Giddings potwierdzają, że już około roku 1640 plan
stworzenia systemu prawnego, który rozróżniałby osoby z Europy, nawet te najbiedniejsze
i najbardziej eksploatowane, od osób z Afryki miał solidne podstawy. W 1643 r. Virginia
wprowadziła nowe zasady płacenia podatku przeznaczonego na wsparcie działań rządu
kolonialnego. Osoby zobowiązane do jego płacenia były definiowane jako aktywna siła
robocza, czyli wszyscy mężczyźni w kolonii powyżej szesnastego roku życia oraz…
wszystkie czarne kobiety w tej samej grupie wiekowej. Tym samym prawo Virginii oficjalnie
uznało, że istnieje kategoryczna różnica między kobietami o pochodzeniu afrykańskim
i kobietami o pochodzeniu europejskim. Te ostatnie były zwolnione z podatku na rzecz
rządu kolonialnego, a tym samym, jak zauważa Giddings, znalazły się pod patriarchalną
ochroną rządu kolonialnego, który zasugerował, że powinny być chronione od ciężkiej
pracy (Giddings 1984, s. 36–38). Nie oznacza to, że białe kobiety w kolonii nie
pracowały, a ich oficjalne wykluczenie z kategorii produktywnej siły roboczej jest
tematem na kolejną wersję historii amerykańskiej, tym razem z kategoriami płci biologicznej
i kulturowej w rolach głównych. Warto tu dodać, że w imieniu osób zniewolonych oraz
służących kontraktowych podatki płaciły osoby sprawujące nad nimi kontrolę, czyli
właściciele niewolników i panowie służących. Oba systemy eksploatacji były tak lukratywne,
że zamożniejsi mieszkańcy kolonii uznali, iż warto było płacić dodatkowe podatki.

Giddings jest także
przedstawicielką pokolenia historyczek i historyków (ur. 1947), którzy zmusili Amerykanów
do refleksji nad szczególną rolą, jaką w historii USA odegrały czarne kobiety. To
właśnie ich los jest centralnym elementem konstrukcji systemu zniewolenia, którego
dziedzictwo wciąż kształtuje społeczeństwo amerykańskie. Jednym z kluczowych wydarzeń
potwierdzających tę tezę jest przypadek Elizabeth Key. Key, urodzona w Virginii
w 1630 córka niewolnicy oraz angielskiego plantatora, a tym samym dziecko z nieprawego
łoża, przez lata pracowała jako służąca, ale w 1655 r. została oficjalnie zniewolona.
Jednocześnie Key związała się z Anglikiem, który przypłynął do Virginii jako służący
kontraktowy, ale zdobył kwalifikacje prawnika. W wyniku tego związku Key urodziła
syna, który także został zniewolony. Key podała sprawę swego statusu prawnego do
sądu i zażądała wolności dla siebie i swojego syna. Opierając argumentację na prawie
i zwyczaju Anglii, Key twierdziła, że jako dzieci Anglików oraz chrześcijanie zarówno
ona, jak i jej syn byli zniewoleni bezprawnie. W 1656 r. władze kolonii Virginia
uznały, że zgodnie z prawem angielskim obowiązującym w kolonii Key oraz jej synowi
należy się wolność. Kendi, autor wspomnianej Stamped from the Beginning, podkreśla, że właściciele niewolników w północnoamerykańskich koloniach
Anglii śledzili sprawę Key z zapartym tchem. Decyzja władz kolonialnych zachwiała
systemem niewolnictwa, ponieważ dobitnie przypomniała o dwóch zasadach, które nagle
okazały się przeszkodą w jego dalszym rozwoju. Po pierwsze, według prawa angielskiego
inspirowanego prawem rzymskim status prawny dziecka był równy statusowi prawnemu
ojca. Po drugie, zwyczaj nakazywał, że chrześcijanie nie mogli być zniewoleni (Kendi
2016, 40). Kwestia zniewolenia chrześcijan była dość otwarta w koloniach amerykańskich
niemal od początku, szczególnie że Hiszpanie, pionierzy kolonizacji obu Ameryk,
kolonizowali z chrześcijańskim Bogiem na ustach i brutalnie nawracali na katolicyzm
zarówno rdzennych Amerykanów, jak i Afrykanów. Jednak zwyczaj to nie to samo co
prawo, zwłaszcza jeśli wiąże się on także z dawnymi bullami papieskimi, które w
wyniku reformacji stały się w Anglii martwą literą. Kwestia dziedziczności statusu
prawnego, zakorzeniona w niepodważalnie patriarchalnym porządku społecznym, wydawała
się nieco bardziej skomplikowana, choć szybko okazało się, że wcale skomplikowana
nie była. W 1662 r. Virginia wprowadziła nowe prawo, na podstawie którego status
prawny dziecka był równy statusowi prawnemu matki (partus sequitur ventrem). Pozostałe kolonie szybko zaadaptowały podobne
prawo. Z czasem zostało ono włączone do systemu prawnego USA i przetrwało do momentu
oficjalnego zniesienia niewolnictwa w 1865 r. (Morris 2004, s. 43–49).

Zastanówmy się, co ta zmiana oznaczała i dlaczego została wprowadzona
w momencie, gdy europejscy kolonizatorzy i ich potomkowie desperacko potrzebowali
siły roboczej? W jej centrum znajdują się czarne kobiety, a szczególnie kontrola
nad ich systemem reprodukcyjnym. Giddings uznaje decyzję z 1662 r. za ukoronowanie
procesu, którego celem było umniejszenie człowieczeństwa czarnych kobiet. W jej
wyniku niewolnica rodziła niewolników, nawet jeśli ojcem był biały, czyli wolny,
mężczyzna. Nowe prawo, będące bezpośrednim zaprzeczeniem prawa angielskiego, zapewniało
rozwój niewolnictwa przez reprodukcję naturalną (Giddings 1984, s. 37). Jednocześnie w pełni legalizowało
ono przemoc seksualną wobec czarnych kobiet. Gwałty, całkowicie legalne w świetle
prawa, ponieważ nigdy niekarane, były codziennością zniewolonych. Biali mężczyźni
dostali wolną rękę oraz ciche przyzwolenie swoich żon, które, choć poniżane zachowaniem
swoich mężów, rzadko reagowały i znacznie częściej zamiatały pod dywan wstydliwe
rodzinne sekrety. Sytuację uzupełniało rozprzestrzenianie wizerunku czarnych kobiet
jako rozerotyzowanych nierządnic, niemalże nastających na czystość i seksualną wstrzemięźliwość
swoich panów, którzy w ten sposób zostali zwolnieni z odpowiedzialności moralnej
za przemoc na tle seksualnym. Przypomnijmy raz jeszcze, że nie ponosili oni żadnej
odpowiedzialności prawnej za gwałty na czarnych kobietach, bo prawo chroniło ich,
a nie kobiety, które były ich własnością prywatną i nie posiadały podmiotowości
prawnej. W tym samym czasie białe kobiety były surowo karane za intymne stosunki
z czarnymi mężczyznami za skalanie własnej rasy (Block 2006; Feinstein 2018).

Podkreślmy za Giddings i wieloma innymi historykami, że historia
niewolnictwa i przemocy seksualnej, będącej nieodzowną częścią doświadczenia zniewolonych,
której ofiarą padały głównie czarne kobiety, to nie margines, lecz centralny punkt
historii amerykańskiej. Traktowanie niewolnictwa jako przypisu w triumfalnej historii
galopującej demokracji, rewolucji i ojców założycieli to mit do dziś zakorzeniony
w mitologii amerykańskiej, zbyt długo popularyzowany przez pokolenia białych historyków.
Nie da się napisać historii amerykańskiej demokracji bez historii niewolnictwa,
niezależnie od tego, jak komplikuje to nasze odczytanie i zrozumienie przeszłości.
Dobitną tego ilustracją jest przykład Thomasa Jeffersona, głównego autora Deklaracji
Niepodległości oraz właściciela kilkuset niewolników. Gdy jakiś czas temu historycy
zaczęli ponownie badać nienową tezę, że Jefferson miał prawdopodobnie sześcioro
dzieci z Sally Hemings, jedną ze swoich niewolnic, wielu Amerykanów nie było w stanie
zaakceptować implikacji tych podejrzeń. Wizja wielkiego adwokata wolności i demokracji
jako gwałciciela niespełna piętnastoletniej dziewczyny, która formalnie była jego
własnością oraz przyrodnią siostrą jego zmarłej żony (Hemings była córką niewolnicy
oraz teścia Jeffersona), wstrząsnęła światem akademickim i opinią publiczną. Plotki
na temat stosunków seksualnych pomiędzy trzecim prezydentem USA a jego niewolnicą
pojawiły się już za czasów Jeffersona. Historycy piszący hagiografię za hagiografią
długo uznawali je za kłamstwa szerzone przez wrogów prezydenta, ale nowe pokolenie
badaczy z Annette Gordon-Reed (Gordon-Reed 1998) na czele podjęło poważną analizę
dostępnych źródeł oraz wcześniejszej historiografii. Kiedy w 1998 r. badania DNA
potwierdziły, że Jefferson był najprawdopodobniej ojcem najmłodszego syna Hemings
(w badaniach użyto materiału genetycznego jego potomków), jedni rozpoczęli misję
szukania dowodów na to, iż w żadnym wypadku nie może być to prawda (The Scholars
Commission on the Jefferson-Hemings Issue), inni zaś znaleźli pocieszenie w micie
romantycznej miłości między Jeffersonem a Hemings. Skoro dowody na ojcostwo Jeffersona
były coraz trudniejsze do zakwestionowania, wielu zakłopotanych zachowaniem swego
wielkiego prezydenta Amerykanów chwyciło się ostatniej deski ratunku w postaci historii
o być może niekonwencjonalnej, ale kochającej się parze[6]. W
odpowiedzi nie po raz pierwszy rozgorzała dyskusja na temat roli zniewolonych kobiet
w stosunkach seksualnych z właścicielami niewolników. Historycy, przedstawiciele
innych dyscyplin naukowych, aktywiści oraz intelektualiści pytali, w jakiej
mierze możemy w ogóle mówić o związkach seksualnych, które pomiędzy zniewolonymi
i ich właścicielami miałyby się odbywać za obopólną zgodą (Block 2006; Feinstein
2018). Innymi słowy, czy kobiety w pozycji Sally Hemings miały możliwość odrzucenia
propozycji mężczyzn w pozycji Thomasa Jeffersona, który w sensie jak najbardziej
dosłownym był ich prawnym właścicielem (zakładając, że ten o zgodę pytał, co samo
w sobie jest założeniem problematycznym).

Koniec niewolnictwa, czyli
masowe więziennictwo jako alternatywna forma zniewolenia

Oficjalnie niewolnictwo zostało zniesione w Stanach Zjednoczonych
w 1865 r. Podkreślmy tutaj przysłówek „oficjalnie”, bo biali Amerykanie, i nie mamy
tutaj na myśli wyłącznie właścicieli niewolników, nie potrafili wyobrazić sobie
społeczeństwa i kraju opartego na równości rasowej. Delegalizacja niewolnictwa oznaczała,
że około 4 mln czarnych mężczyzn i kobiet znalazło się nagle na rynku pracy. Stworzyło
to również potrzebę dostosowania gospodarki do modelu, w którym teoretycznie wszyscy
pracownicy nie tylko mieli prawo do zapłaty za wykonaną pracę, lecz także mogli
z każdej pracy odejść. Historycy wykreślili prostą linię ciągłą od wojny secesyjnej
do dziś, by krok po kroku wyjaśnić, w jaki sposób biała większość dostosowywała
system dyskryminacji rasowej do tej nowej rzeczywistości, tym samym podważając zmiany
wywalczone przez czarnych Amerykanów. Gdy trzynasta poprawka do Konstytucji zniosła
niewolnictwo, stany południowe natychmiast wprowadziły tzw. czarne kody (black codes), czyli zbiory praw mających
na celu kontrolę niemal każdego ruchu i każdej decyzji wolnych czarnych Amerykanów.
Tym samym legalizowały one ograniczenia utożsamiane z niewolnictwem. Do najbardziej
efektywnych należały kryminalizacja oraz szeroka definicja włóczęgostwa. Czarni
Amerykanie mogli być aresztowani jako włóczędzy, gdy byli bezrobotni, gdy odmawiali
pracy na niekorzystnych dla siebie warunkach, a nawet gdy rozmawiali z białą osobą
w miejscu publicznym. Kiedy dwie kolejne poprawki, czternasta i piętnasta, przypieczętowały
prawa obywatelskie czarnych Amerykanów (w tym prawa wyborcze czarnych mężczyzn),
rządy stanowe zaczęły wprowadzać dodatkowe wymagania dla wyborców, np. test na umiejętność
czytania lub podatek wyborczy (większość byłych niewolników nie potrafiła czytać,
a podatek leżał poza ich możliwościami finansowymi). Zanim wiek XIX dobiegł końca,
niemal każdy stan zbudował system, który pozbawił czarnych Amerykanów praw obywatelskich.
Na południu system formalnej segregacji, znany jako Jim Crow, kształtował rzeczywistość do połowy XX stulecia. W stanach
północnych bardziej subtelna, ale równie miażdżąca segregacja w szkolnictwie, mieszkalnictwie
czy zatrudnieniu kreowała podobną rasistowską codzienność (Blackmon 2008; Foner
2019; Litwack 1979; Muhammad 2019; Vann Woodward 1974).

Kiedy wbrew tym ograniczeniom czarni Amerykanie konsekwentnie
egzekwowali swoje prawa, w tym stopniowo ograniczane prawa wyborcze, Ku Klux Klan
i inne organizacje terrorystyczne wzięły sprawy w swoje ręce, a lokalni stróże prawa
albo terror ignorowali, albo za nim stali, gdyż często należeli do tych organizacji.
To właśnie nowe formy przemocy, tej ze strony państwa, rasistowskich organizacji
terrorystycznych lub przeciętnych białych Amerykanów, którzy wcale nie musieli być
członkami lokalnych oddziałów Ku Klux Klanu, stały się nieodzowną częścią doświadczenia
czarnych Amerykanów po zniesieniu niewolnictwa. Leon Litwack podkreśla, że w stanach
południowych, gdzie przez kilka dekad po wojnie secesyjnej mieszkała zdecydowana
większość czarnych Amerykanów, biali należący do różnych klas społecznych, których
zwykle niewiele ze sobą łączyło, byli w stanie zjednoczyć się i zorganizować tylko
po to, by siać terror pośród swych czarnych sąsiadów. Zaczepki, pobicia, gwałty
i morderstwa miały przypomnieć czarnym Amerykanom, że ani w oczach ich białych współobywateli,
ani w świetle prawa wolność nie oznacza równości (Litwack 1979, s. 278–279). Według badań Equal Justice Initative, organizacji,
która walczy z rasizmem przez dokumentowanie historii przemocy wobec czarnych Amerykanów
oraz propagowanie reform społecznych, w tym więziennictwa, w dwunastu południowych
stanach na przestrzeni zaledwie 73 lat, od 1877 do 1950 r., doszło do 4084 linczów
na tle rasowym. Budziły one taki entuzjazm wśród białych Amerykanów, że wysyłali
oni pocztówki przedstawiające sceny z aktów linczowania ich czarnych współobywateli.
Na archiwalnych zdjęciach widzimy zafascynowane, często uśmiechnięte twarze uczestników
i publiczności tych spektakli przemocy, którzy patrzą prosto w obiektyw, bo wiedzą,
że są bezkarni.

W obu wojnach światowych czarni żołnierze umierali za kraj, który
odmawiał im podstawowych praw obywatelskich. Gdy czarni weterani I wojny światowej
wracali z Europy i dumnie prezentowali się w mundurach reprezentujących państwo
amerykańskie, byli obrażani, bici i mordowani (Williams 2010). Choć armia amerykańska
desperacko potrzebowała pielęgniarek w trakcie II wojny światowej, czarne pielęgniarki
były przydzielane do opieki nad niemieckimi więźniami wojennymi, gdyż rząd nie potrafił
sobie wyobrazić, by miały się one zaopiekować białymi Amerykanami (Brooks Tomblin
1996, s. 124). Nie dziwi zatem, że tuż po wojnie, czyli ponad osiem dekad po formalnym
zniesieniu niewolnictwa, czarni Amerykanie znaleźli się w środku kolejnej fali walki
o równość i sprawiedliwość. Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte to okres dominacji
Civil Rights Movement (ruch praw obywatelskich), czyli czas najbardziej intensywnej
w XX w. i jednocześnie szczególnie owocnej walki o prawa obywatelskie (Morris 1986).
Warto tu przypomnieć, że choć Civil Rights Movement walczył o cały pakiet praw dla
czarnych (i nie tylko) Amerykanów, jednym z jego postulatów było także ograniczenie
brutalności policji, która jako instytucja sięga korzeniami do tzw. slave patrols, czyli patroli kontrolujących
zniewolonych (Lepore 2020). Wysiłki pokoleń czarnych Amerykanów zostały zwieńczone
podpisaniem kilku aktów prawnych chroniących prawa obywatelskie (tzw. civil rights
acts
), w tym tego kluczowego z roku 1964, który zabraniał szeroko definiowanej
dyskryminacji między innymi na tle rasowym i który prezydent Lyndon B. Johnson podpisał
w obecności uśmiechniętego lidera ruchu, Martina Luthera Kinga. Te historyczne osiągnięcia
nie oznaczały jednak końca walki. King, który stał się symbolem i twarzą zmagań
czarnych Amerykanów, został zamordowany w 1968 r. Innych czarnych liderów, w tym
Malcolma X, Medgara Eversa czy Freda Hamptona, spotkał taki sam los. Szybko okazało
się, że seria aktów prawnych nie zdołała wymazać stuleci rasizmu. Do tego jak grzyby
po deszczu pojawiały się mniej lub bardziej subtelne strategie wykluczenia i dyskryminacji.
Szkolnictwo, którego finansowanie powiązane jest z podatkami od nieruchomości, rynek
nieruchomości budowany według dosłownych granic segregacji rasowej, brak dostępu
do serwisów finansowych (konta bankowe, karty kredytowe, pożyczki) czy dysproporcjonalne
kary za drobne przewinienia to tylko kilka przykładów systemowego rasizmu, który
kwitnie do dziś.

Jedną z najbardziej tragicznych od czasów niewolnictwa form wykluczenia
rasowego pozostaje jednak system więziennictwa współczesnej Ameryki. Masowa inkarceracja,
bo z takim zjawiskiem mamy do czynienia w Stanach Zjednoczonych, jest przedmiotem
wielu studiów i analiz zarówno historycznych, jak i tych biorących pod uwagę jej
znaczenie dla kryminalistyki oraz funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego i
demokracji. Grubo ponad 2 mln mieszkańców dzisiejszych Stanów Zjednoczonych to więźniowie
przetrzymywani w stanowych i federalnych więzieniach i aresztach. Oznacza to, że
od 1972 r. populacja w więzieniach wzrosła o 500%, podczas gdy ludność Stanów wzrosła
o 37%. Stany Zjednoczone, pierwowzór i model współczesnej demokracji, to dzisiaj
największe więzienie świata (Mauer 2006, s. 1). Choć społeczeństwo amerykańskie
to 5% światowej populacji, niemal 25% wszystkich więźniów na świecie znajduje się
w Stanach Zjednoczonych. Przetrzymując w więzieniach ponad 600 osób na 100 tys.
mieszkańców, Ameryka prześcignęła Salwador, Rosję i Chiny. Podczas gdy Amerykanie
należący do grup określanych w kategoriach demograficznych jako persons of color, w tym czarni Amerykanie, to zaledwie
37% społeczeństwa, stanowią oni ponad 60% populacji więzień. Te ogólne statystyki
sugerują, że uwięziony jest jeden na 138 Amerykanów, jednak ta liczba obejmuje dzieci
i osoby starsze, natomiast dla osób pomiędzy dwudziestym a czterdziestym rokiem
życia wskaźniki są znacznie wyższe (Mauer 2006, s. 19). Jeśli chodzi o czarnoskórych
mężczyzn, są one katastrofalne. Aktualne prognozy przewidują, że jeden na trzech
młodych czarnych mężczyzn, ale jeden na siedemnastu młodych białych mężczyzn zostanie
uwięziony w pewnym momencie swojego życia w Stanach Zjednoczonych. Jak wytłumaczyć
te różnice? I jak je zrozumieć w kontekście polityczno-społecznym kraju z długą
historią rasizmu i eksploatacji swych czarnych obywateli?

Choć masowa inkarceracja w dużym stopniu definiuje współczesną
Amerykę, zjawisko to ma źródła w przeszłości. Jak pokazała Kelly Lytle Hernández na przykładzie
Los Angeles, notoryczne osadzanie ludzi w więzieniach już pod koniec XIX w. stanowiło
próbę eliminowania wielu grup, które biała większość uznała za niemile widziane:
rdzennych Amerykanów, bezrobotnych robotników sezonowych czy osób należących
do konkretnych grup rasowych lub etnicznych, np. Meksykanów. W 1910 r. Los Angeles
miało największy system więzień i aresztów w kraju. To wskutek przymusowej bezpłatnej
pracy więźniów zbudowano w mieście wiele dróg i innych typów infrastruktury publicznej,
w tym słynny Sunset Boulevard (Hernández
2017). Więziennictwo okazało się eksperymentem służącym eliminowaniu grup,
które biali Amerykanie definiowali/definiują jako zagrożenie porządku społecznego,
a których tania siła robocza mogła/może przysłużyć się państwu oraz firmom prywatnym.
Tym samym była/jest to forma wykluczenia, która oddawała/oddaje kontrolę nad strukturami
ekonomiczno-społecznymi Stanów Zjednoczonych w ręce białych.

Wspomniana przez nas Michelle Alexander, autorka jednej z najważniejszych
książek na temat znaczenia rozwoju więziennictwa w USA w drugiej połowie XX w.,
definiuje masową inkarcerację jako przedłużenie systemu segregacji Jim Crow, który oficjalnie został zniesiony
w połowie lat sześćdziesiątych, ale w rzeczywistości przybrał inny wymiar. Jak podkreśla
Alexander, współczesny system sprawiedliwości i więziennictwa udaje, że jest pozbawiony
elementów rasowych i zapewnia, że jest color
blind
, czyli „ślepy na kolory” (color blindness to po polsku dosłownie
daltonizm), a więc na kwestie rasowe (Alexander 2012, s. 204). Takie myślenie oparte
jest na założeniu, że rasizm stanowi problem przeszłości, a współczesne prawo amerykańskie
jest pozbawione elementów dyskryminacji rasowej. Jeśli trzy wprowadzone po wojnie
secesyjnej poprawki do Konstytucji (13., 14. i 15.) zrównały w prawach białych i
czarnych Amerykanów (a w kontekście praw wyborczych białych i czarnych mężczyzn),
to nieco problematyczne stałoby się bezpośrednie nawiązywanie do kategorii rasowych
w celu pozbawienia podstawowych praw obywatelskich i praw człowieka całych grup
demograficznych. Zmienił się więc język. Zamiast argumentów sugerujących hierarchię
rasową dominujący dyskurs publiczny skupił się na przestępczości, zagrożeniu narkotykami
czy nadmiernych wydatkach na opiekę społeczną. Stary system dyskryminacji rasowej
został zastąpiony serią praw, ideologii i praktyk oficjalnie sugerujących równość
wszystkich Amerykanów wobec prawa (czyli color
blind
), a w rzeczywistości opierających
się na dyskryminacyjnych praktykach przeszłości i wymierzonych głównie w czarnych
Amerykanów (oraz Amerykanów definiowanych przez amerykańską biurokrację jako Hispanic, czyli w sporym uproszczeniu Latynosów).
Kategoria rasy, a w rezultacie rasizm zostały ukryte pod szeroko definiowaną kategorią
zagrożenia społecznego.

Jak pokazuje Elizabeth Hinton w From the War on Poverty to the War on Crime, kluczowym momentem tego
nowego systemu kontroli i wykluczenia była tzw. wojna z przestępczością (war
on crime
) zainicjowana przez prezydenta Johnsona, tego samego, który podpisał
najważniejsze akty praw obywatelskich w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku
(Hinton 2016, s. 20–25). Johnson rozpoczął erę surowego egzekwowania drakońskich
praw, która nadeszła w reakcji na zmiany prawne wywalczone przez Civil Rights Movement.
Jednym z podstawowych elementów tego procesu było przesunięcie dużych sum z budżetu
federalnego na walkę z potencjalnymi zagrożeniami czyhającymi na Amerykanów. W 1968
r. powołano w Departamencie Sprawiedliwości nową agencję (Law Enforcement Assistance
Administration), by zarządzała funduszami przeznaczonymi na tworzenie nowych sądów,
rozbudowywanie i militaryzację sił policyjnych oraz budowanie nowych więzień w miastach,
miasteczkach i wioskach. Administracja Johnsona reagowała tak na rosnącą panikę
białego konserwatywnego elektoratu wobec tumultu wywołanego przez bunt społeczny
lat sześćdziesiątych (Hinton 2016, s. 27). Przypomnijmy, że to właśnie wtedy protesty
czarnych Amerykanów walczących o równość pociągnęły za sobą inne ruchy obywatelskie,
w tym ruchy walki o równouprawnienie kobiet, prawa społeczności LGBTQ, prawa niepełnosprawnych,
a także masowe protesty przeciwko militaryzacji Ameryki i wojnie w Wietnamie.

Lata sześćdziesiąte to zarazem okres niepokojących zmian w statystykach
przestępczości, choć opinie ekspertów na temat tego, co odzwierciedlały, są podzielone.
Brak danych nie pozwala jednoznacznie ustalić, w jakim stopniu doszło do rzeczywistego
wzrostu przestępczości, a w jakim rosnące upolitycznienie problemu przyczyniło się
do lepszego jej udokumentowania i poprawy wykrywalności. Niezależnie od czynników
stojących za danymi statystycznymi, jak twierdzi Marc Mauer, pracownik socjalny
i dyrektor Sentencing Project, jednej z największych amerykańskich organizacji nawołujących
do reformy systemu kryminalnego, lata sześćdziesiąte przyniosły rozmaite zmiany,
które mogły się przyczynić do wzrostu przestępczości. Dojrzało pokolenie powojennego
boomu demograficznego, czyli zwiększyła się liczba młodych mężczyzn w wieku, gdy
są oni szczególnie podatni na wpływ czynników prowadzących do konfliktu z prawem.
W tym samym czasie okres intensywnej urbanizacji doprowadził w miastach do nasilenia
się problemów społecznych, szczególnie tych związanych z szerzącą się biedą i brakiem
dostępu do edukacji, programów pozaszkolnych, przystępnych cenowo mieszkań czy miejsc
pracy, które zapewniałyby rodzinom solidne źródło utrzymania (Mauer 2006, s. 27).
Te przemiany demograficzne i społeczne niewątpliwie mogły skutkować wzrostem przestępczości,
ale badacze zgadzają się, że zamiast próby rozwiązania problemów przyczyniających
się do wzrostu przestępczości odpowiedzią na wyzwania o podłożu ekonomiczno-społecznym
były decyzje czysto polityczne (Alexander 2012; Mauer 2006; Sered 2019). Decydenci
bardziej niż losem biednych Amerykanów borykających się z narastającym kryzysem
martwili się nastrojami białej klasy średniej i konserwatywnych elit, zaniepokojonych
ulicznymi protestami społecznymi, polityzacją ich własnych dzieci, a nawet widoczną
agresją policji, która brutalnie odpowiadała na bunt nowych pokoleń.

Poczynając od lat siedemdziesiątych, liczby Amerykanów przetrzymywanych
w aresztach oraz federalnych i stanowych więzieniach rosły z dekady na dekadę. W
1973 r. uwięzionych było około 200 tys. osób. Dekadę później liczba ta wzrosła do
ponad pół miliona. W 2004 r. odnotowywano już prawie 1,5 mln ludzi w więzieniach
i ponad 700 tys. w aresztach, co oznaczało, że Stany Zjednoczone mogły „się poszczycić”
ponad 2 mln uwięzionych (2,2 mln). Według danych z 2017 r. 30% osadzonych w więzieniach
stanowych i federalnych to biali, 33% to czarnoskórzy (stanowiący około 13% ludności
amerykańskiej), a około 24% to Latynosi (Sentencing Project). Natomiast statystyki
wyroków za różne kategorie przestępstw sugerują przynajmniej do pewnego stopnia,
że powodem tego dramatycznego wzrostu jest nie tyle wzrost przestępczości, ile raczej
to, jak amerykański system prawny definiuje przewinienia i jaką tworzy wizję porządku
publicznego. Podczas gdy na przestrzeni 1985–2000 wyroki za przestępstwa z użyciem
przemocy wzrosły o 45%, wyroki za przestępstwa związane z narkotykami o 402% (w tym np. za posiadanie niewielkiej ilości
marihuany, która w 2020 r. jest legalnie dostępna w celach rekreacyjnych w 11 stanach),
a przestępstwa związane z łamaniem porządku publicznego o 233% (Mauer 2006,
s. 32–33). Innymi słowy, to zmiany w polityce karnej, a nie wzrost przestępczości
odpowiadają za dramatyczny przyrost liczby więźniów.

W drugiej połowie XX stulecia, a szczególnie w ostatnim ćwierćwieczu
misją amerykańskiego aparatu sprawiedliwości stała się kontrola tych grup społecznych,
które najbardziej zmagały się z ubóstwem i które od czasów Civil Rigths Movement
zwracały uwagę na ogromne problemy dyskryminacji w mieszkalnictwie, szkołach, zatrudnieniu,
służbie zdrowia, sądownictwie i wielu innych sferach życia codziennego. Dodajmy,
że właśnie z powodu zakorzenionego od czasów kolonialnych rasizmu amerykańska bieda
w znacznie bardziej drastycznym stopniu
dotyka Amerykanów kategoryzowanych jako persons of color niż białych
(co jest tematem na osobny esej). Następujące po sobie rządy reprezentujące
obie główne partie polityczne różniły się nieco w swych pomysłach na wprowadzanie
porządku społecznego, ale zwłaszcza od czasów Nixona wizje te były tak naprawdę
różnymi odsłonami tej samej agresywnej postawy. Choć już w latach sześćdziesiątych
politycy głośno mówili o tym, że bieda i brak inwestycji w szkolnictwo publiczne
przyczyniają się do wzrostu przestępczości, republikanie i demokraci kryminalizowali
problemy społeczne, zamiast walczyć z ubóstwem i wykluczeniem strukturalnym (Hinton
2016, s. 134–180). Cięto budżety na szkolnictwo, publiczne (dotowane) mieszkalnictwo
czy służbę zdrowia i przesuwano środki publiczne na policję oraz instytucje bezpieczeństwa
i porządku publicznego. Pomiędzy 1980 a 1993 r. federalne wydatki na programy wspomagające
zatrudnienie zostały zmniejszone o połowę, podczas gdy wydatki na więziennictwo
wzrosły o 521% (Mauer 2006, s. 68). Zmiany budżetowe znacznie zredukowały możliwości
tych instytucji państwowych, które zwykle są odpowiedzialne za politykę prewencyjną,
a wsparły strategie militaryzacji w odpowiedzi na problemy społeczne. To z kolei
spopularyzowało ideologię bezpieczeństwa społecznego, według której społeczeństwo
ma być chronione przez rozbudowę i uzbrojenie aparatu kontroli, a nie inwestycje
w szkoły, nowe miejsca pracy czy pozaszkolne programy dla młodzieży dostępne w biedniejszych
dzielnicach.

Życie społeczne Ameryki lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych
przesycone było walką z przestępczością (war on crime), walką z narkotykami
(war on drugs) oraz walką o prawo i porządek (law and order). Określenia
takie jak wojna, wróg, ofensywa, twarde państwo zostały wprowadzone do codziennego
języka polityki i mediów. Ten dyskurs publiczny i inspirowane nim rozwiązania polityczne
nieustannie sugerowały, że wzrost przestępczości wiąże się z czarnymi społecznościami,
szczególnie tymi w centrach miast. Nawet jeśli media czy język legislacji nie odwoływały
się bezpośrednio do kwestii rasowych, to o problemach miejskiej biedy dyskutowano
w kategoriach patologii czarnych społeczności i produktu indywidualnych decyzji
czarnych Amerykanów. Towarzyszyło temu rozpowszechnianie wizerunku czarnego mężczyzny
jako drapieżnika czyhającego na bezpieczeństwo bezbronnych (białych) Amerykanów.
Media przepełnione były obrazami czarnych mężczyzn i chłopców w kajdankach, pokazywanych
w charakterze wrogów publicznych, gwałcicieli, drapieżników (niejednokrotnie nazywanych
„superdrapieżnikami”) nastających
na spokojne domostwa, bezpieczeństwo rodzin i białe kobiety (Alexander 2012, s.
48–50). Po raz kolejny w długiej historii kreowania obrazu czarnych Amerykanów jako
zagrożenia społecznego czarny mężczyzna stał się symbolem zła i problemów społecznych.
Ten popularyzowany przez media wizerunek przyczynił się do rosnącego poczucia strachu
oraz przekonania, głównie, choć nie tylko pośród białych Amerykanów, że wzrastające
wydatki na policję i więziennictwo wzmagają bezpieczeństwo. Jednym z najbardziej
znanych przykładów skutecznej rasistowskiej nagonki mediów była sprawa gwałtu w
Central Parku z 1989 r., tzw. Central Park Five. W jej wyniku pięciu chłopców
(czterech czarnych i jeden Latynos) w wieku od czternastu do szesnastu lat zostało
skazanych na karę od sześciu do trzynastu lat więzienia za gwałt, mimo że badania
DNA wykazały brak związku między materiałem genetycznych sprawcy a oskarżonymi.
Donald Trump publicznie domagał się wtedy kary śmierci dla pięciu młodych Amerykanów.
W roku 2001 seryjny gwałciciel odsiadujący karę dożywocia w jednym z amerykańskich
więzień przyznał się do zbrodni z 1989. Badania DNA potwierdziły prawdziwość jego
zeznania.

Sztandarowym programem narodowej krucjaty na rzecz bezpieczeństwa
stała się walka z narkotykami. Rozpoczęta na dobre przez Nixona, zyskała ona nową
i szczególnie cyniczną twarz za Reagana, kiedy główną w niej rolę odegrał crack cocaine, czyli tzw. krak. Krak
to forma kokainy, uzyskiwana przez zmieszanie czystej kokainy w proszku z dodatkowymi
substancjami, np. sodą oczyszczoną lub proszkiem do pieczenia (proces ten pozwala
na zażywanie narkotyku poprzez wdychanie oparów). Krak znacznie silniej uzależnia
niż kokaina zażywana w czystej formie. Jest również tańszy, co spowodowało, że problem
uzależnienia od kraku dopadł głównie biedniejszych Amerykanów. Eksperci nie mają
wątpliwości, że walka z krakiem miała charakter rasowy. Doskonale obrazuje to decyzja
Kongresu, który w 1986 r. w ramach ustawy antynarkotykowej (Anti-Drug Abuse Act)
ustalił między innymi minimalną karę pięciu lat za posiadanie pięciu gramów kraka
lub pięciuset gramów kokainy (warto tu dodać, że w Anglii za podobną ilość kraka
można dostać do sześciu miesięcy więzienia). Różnica nie jest przypadkowa. O ile
krak był problemem biedniejszych dzielnic miast, o tyle kokaina stanowiła problem
elit oraz zamożnych i w większości białych przedmieść. Dane za okres 2001–2002 pokazują,
że 81% osób, które popadły w konflikt z prawem z powodu kraku, to czarni Amerykanie.
Oficjalnie reaganowskiej walce w narkotykami towarzyszyła kampania, w której sercu
miały się znaleźć programy rehabilitacyjne i kampania edukacyjna na temat szkodliwości
narkotyków Just Say No („Po prostu powiedz
nie”). Jej twarzą stała się pierwsza dama Nancy Reagan. Administracja Reagana przeznaczyła
na walkę z narkotykami, w tym na wspomniane kampanie rehabilitacyjne i edukacyjne,
900 mln dolarów. W praktyce większość tych pieniędzy wydano na helikoptery, samoloty
i placówki zbierające materiał wywiadowczy (Mauer 2006, s. 59–60, 171; Hinton 2016,
s. 316).

Bill Clinton nie tylko kontynuował politykę twardej ręki (get
tough
) administracji Reagana, ale wieloma decyzjami znacznie pogorszył sytuację.
Na przykład wprowadzenie za jego rządów kar minimalnych pozbawiło sędziów możliwości
rozważenia okoliczności przestępstw, w zasadzie oddając decyzje w ręce prokuratorów,
którzy w przeważającej liczbie byli biali, a jednocześnie nie myśleli o prewencji
czy rehabilitacji, lecz mieli za zadanie umieszczenie jak największej liczby oskarżonych
w więzieniach. Zresztą Clinton wysłał wyraźny i według wielu komentatorów politycznie
definiujący go sygnał, jakie stanowisko wobec przestępczości zajmie jako prezydent,
już w trakcie swej pierwszej kampanii prezydenckiej. W 1992 r., jeszcze jako gubernator
Arkansas, wrócił w środku kampanii do swego rodzinnego stanu, by uczestniczyć w
egzekucji Ricky’ego Raya Rectora. Rector, czarny mężczyzna skazany na śmierć za
morderstwo dwóch osób, cierpiał na uszkodzenie mózgu, którego doznał w wyniku nieudanej
próby samobójczej. Prawnicy Rectora, aktywiści i nawet współwięźniowie twierdzili,
że zgodnie z prawem amerykańskim chroniącym osoby z zaburzeniami psychicznymi nie
można było dokonać egzekucji Rectora, ponieważ nie miał on pełnej świadomości tego,
co go czeka. Tuż przed egzekucją potwierdził to sam Rector, poprosił bowiem, by
strażnicy więzienni zachowali deser z jego ostatniego posiłku „na później” (Mauer
2006, s. 69; Alexander 2012, s. 56). Po egzekucji Clinton powiedział: „Można o mnie
dużo powiedzieć, ale nie że jestem mięczakiem, jeśli chodzi o przestępców”. Karanie
winnych, a nie strategie zapobiegające przestępczości, stało się wyznacznikiem polityki
prowadzonej przez jego administrację. W 1994 r. Kongres uchwalił ustawę (Violent
Crime Control and Law Enforcement Act
), która przekazała największą w historii
sumę na walkę z przestępczością, z czego prawie 10 mld dolarów zamierzano wykorzystać
na budowanie więzień i zarządzanie nimi. W tym samym czasie ustawa wykluczyła więźniów
z tzw. Pell Grants, czyli systemu stypendialnego wspierającego amerykańskich studentów
(Mauer 2006, s. 200). Dodajmy, że badania potwierdzają, iż dostęp do edukacji w
więzieniach to jeden z najskuteczniejszych czynników rehabilitacji (Wilson i Reuss
2008; Vacca 2004).

Danielle Allen, amerykańska profesor filologii klasycznej i politologii
na Uniwersytecie Harvarda, w poruszającej książce Cuz: The Life and Times of Michael A. opisuje dramatyczne losy swego
kuzyna, który jako czarny piętnastolatek w 1995 r. w stanie Kalifornia został skazany
na prawie trzynaście lat więzienia. W 1993 r. stan Waszyngton, a za nim stopniowo
niemal wszystkie inne stany zaczęły wprowadzać prawa „trzech uderzeń” (nazwa pochodzi
od zasady three strikes and you are out stosowanej w bejsbolu). W Kalifornii,
osławionej jedną z najsurowszych wersji prawa „trzech uderzeń”, oznaczało to, że
za trzecie przestępstwo można było otrzymać od 25 lat do dożywocia albo zgodzić
się na plea deal lub plea bargain, czyli umowę z prokuratorem, w której
wyniku oskarżony przyznaje się do winy w zamian za mniejszy wyrok. Przestępstwa
Michaela, kuzyna Allen, były dość poważne. Chłopak dwa razy ukradł coś ze sklepu,
a tydzień później próbował rabunku oraz kradzieży samochodu. Jednak przed tymi trzema
przypadkami złamania prawa, w których nastolatek naruszył mienie, ale fizycznie
nikogo nie skrzywdził, Michael nie miał przeszłości kryminalnej. Mimo to w wieku
piętnastu lat był sądzony jako osoba dorosła. Zaproponowano mu plea deal, czyli przyznanie się do winy w zamian
za obietnicę niższego wyroku. Szacuje się, że 95–97% wyroków w USA zapada na podstawie
plea deal (Toobin 2020). Podkreślmy, że
z obawy o wyrok na plea deal godzą się
również osoby niewinne, a strach przed sądem to jedna z traum, jakie dziedziczą
w pełni świadomi dyskryminacji wpisanej w historię amerykańskiego systemu prawnego
czarni Amerykanie. Podobny problem dotyka też Amerykanów należących do innych grup
demograficznych kategoryzowanych jako persons of color. Dla Michaela była to decyzja, czy stanąć przed
sądem, ryzykując, że otrzyma wyrok 25 lat więzienia, czy przyznać się do winy i
liczyć na niższy wyrok. Decyzję o przyjęciu plea deal pomogła mu podjąć
matka. Michael został skazany na trzynaście lat więzienia. Gdy skończył siedemnaście
lat, przeniesiono go do więzienia dla dorosłych. Reszta książki to opowieść o niemożności
powrotu do świata ludzi wolnych, o braku pracy i stygmacie społecznym, co ostatecznie
doprowadziło do śmierci Michaela (Allen 2017, s. 61).

Masowe więziennictwo w Stanach Zjednoczonych zostało oparte na
założeniu, że przetrzymywanie ludzi przez długie lata w więzieniach likwiduje zagrożenie,
a osadzona osoba nie popełni więcej zbrodni. Polityka masowej inkarceracji nie bierze
jednak pod uwagę tego, co dzieje się z osobami, które po odbyciu kary z więzień
wychodzą. Programy resocjalizacyjne zostały dramatycznie ograniczone. Wielkie ustawy
walki z przestępczością ignorują kwestię powrotu byłych więźniów do społeczeństwa.
Z czego będą żyć? Gdzie mieszkać? Jak znajdą pracę, kiedy w każdym formularzu
aplikacyjnym pojawia się pytanie o karalność? Jak uchronić napiętnowanych, wykluczonych
i zubożałych ludzi bez wsparcia ze strony państwa? Długie wyroki to krótkowzroczne
rozwiązanie, które tylko mnoży problemy społeczne. Jednym z nich jest spustoszenie
dokonujące się w rodzinach zatrzymanych. Truizmem byłoby stwierdzenie, że więzienia
nie zapewniają więźniom adekwatnego kontaktu z rodziną. Systemem komunikacji zarządzają
prywatne firmy, które z jednej strony cenzurują każdy e-mail i telefon do bliskich,
z drugiej zaś oznaczają znaczny wydatek w budżetach rodzin osób osadzonych. Rodziny
płacą duże sumy za każdą rozmowę telefoniczną i są zmuszane do wykupywania specjalnych
znaczków, dzięki którym więźniowie mogą się z nimi komunikować elektronicznie (przez
e-mail). Więźniowie nierzadko muszą dodatkowo płacić za mydło czy papier toaletowy,
gdyż państwo zapewnia je w ograniczonej ilości. Pozbawione pomocy partnera rodziny
uwięzionych muszą się utrzymać i zapewnić kontakt z osobą uwięzioną, mając do
dyspozycji tylko jedną pensję, co dalej spycha je w spiralę biedy. Problem ten dotyka
szczególnie kobiety i dzieci. Kolejnym wyzwaniem jest stygmat, naznaczający dzieci
uwięzionych rodziców czasem przez całe życie. Badania pokazują, że rodziny, a zwłaszcza
dzieci uwięzionych mają większy problem z zaakceptowaniem uwięzienia bliskiej osoby
niż z jej śmiercią. Podkreślmy tutaj, że na potrzeby tego tekstu znacznie upraszczamy
zagadnienie, skupiając się głównie na uwięzionych mężczyznach. Równie trudne
jest życie uwięzionych kobiet i ich rodzin. Innymi słowy, masowe uwięzienia nie
likwidują przestępczości, ale ją natężają przez tworzenie pokoleń dotkniętych problemami
rozbitych rodzin, poczuciem wykluczenia i stygmatyzacji społecznej.

Powróćmy raz jeszcze do Ibrama X. Kendiego, który otwiera Stamped from the Beginning stwierdzeniem,
że wbrew temu, czego uczono go, gdy dorastał, to nie ignorancja i nienawiść produkują
rasistowskie myślenie. Źródłem problemu jest rasistowska polityka, która służy stanowieniu
i utrzymywaniu systemu opartego na wyzysku całych grup społecznych kategoryzowanych
ze względu na kolor ich skóry. Kendi przypomina nam bolesną prawdę, że najwybitniejsi
myśliciele i najlepiej wykształceni ludzie swojej epoki byli (i nierzadko są do
dziś) rasistami. Według Kendiego to nie rasizm, lecz polityka rasistowska prowokuje
nienawiść i przekonanie, że niższy status społeczny osób mających ciemniejszy odcień
skóry jest wynikiem indywidualnych decyzji i wyborów, a nie systemu opresji, wykluczenia
i przemocy, który od wielu stuleci jasno określa ich miejsce w strukturze ekonomiczno-społecznej
Stanów Zjednoczonych (Kendi 2016, s. 9–10). To właśnie ta głęboko zakorzeniona i
wielowarstwowa struktura, budowana na podwalinach rasizmu od początku procesu kolonizacji
obu Ameryk, po raz kolejny wypchnęła czarnych Amerykanów na ulice, gdyż w XXI w.
wciąż muszą oni walczyć o to, by świat rozumiał, że czarne życie ma taką samą wartość
jak białe życie. Black lives matter.


Przypisy:

[1]
Krótko po śmierci Floyda śledczy, a za nimi media, podali informację, że
policjant klęczał na szyi Floyda przez osiem minut i czterdzieści sześć sekund.
„8:46” natychmiast stało się symbolem przemocy policji. Śledczy badający sprawę
śmierci Floyda uzgodnili w trakcie dochodzenia, że pierwsze obliczenia były
błędne i że policjant klęczał na szyi Floyda przez siedem minut i czterdzieści
sześć sekund. Istniejące nagranie podaje te obliczenia w wątpliwość (Bogel-Burroughs
2020).

[2] W trakcie pisania kolejnych wersji tego artykułu musiałyśmy
kilkakrotnie uaktualniać tę liczbę. Dodajmy, że w tym samym okresie liczba białych
Amerykanów zastrzelonych przez policję była niemal dwukrotnie większa, ale pamiętajmy,
że czarni Amerykanie stanowią tylko około 13% społeczeństwa amerykańskiego.

[3] Persons
of color
to w USA osoby, którzy według kategorii używanych w amerykańskiej biurokracji
nie są białe. Ponieważ w języku polskim nie istnieje odpowiednik persons of color,
zdecydowałyśmy się zachować angielski oryginał. Termin ten jest dziś używany również
w kontekście solidarności pomiędzy Amerykanami należącymi do różnych grup rasowo-etnicznych,
ale połączonych wspólnym doświadczeniem rasizmu.

[4] Choć
1619, rok przybycia do Virginii pierwszego statku z Afrykanami na pokładzie, jest
tradycyjnie uznawany za początek historii czarnych Amerykanów w USA, jest to wybór
oparty na uproszczonej i anglocentrycznej historii tego kraju. Pierwsi Afrykanie
zostali przetransportowani na kontynent północnoamerykański przez Hiszpanów już
w XVI w., kiedy ci kolonizowali tereny dzisiejszych Stanów Zjednoczonych niemal
sto lat przed tym, jak Anglicy stworzyli pierwszą trwałą kolonię na kontynencie
(Berlin 1998).

[5] Szczególnie
przedstawiciele tej ostatniej grupy
często podkreślają, że doświadczenia imigrantów z Azji i ich potomków trudno
uogólniać, gdyż historia migrantów z Chin, Japonii, Indii czy Wietnamu to tak naprawdę
inne historie i inne doświadczenia rasizmu i dyskryminacji.

[6]
Doskonałym tego przykładem jest serial telewizyjny z 2000 r., który obecnie
funkcjonuje pod dwoma znaczącymi tytułami. W popularnej bazie IMDB serial figuruje jako Sally Hemings: An
American Scandal
(Sally Hemings. Amerykański skandal, https://www.imdb.com/title/tt0206951/), natomiast wydanie DVD dostępne jest na
Amazon pod tytułem Sally Hemings: An American Love Story (Sally
Hemings.
Amerykańska historia miłosna, https://www.amazon.com/Sally-Hemings-American-Love-Story/dp/B0007LPS7W).
Z krótkiego opisu serialu w IMDB wynika, że Jefferson i Hemings łączył
romans/związek oparty na miłości (love affair).


BIBLIOGRAFIA

Książki i artykuły

Alexander
M. (2012), The New Jim Crow: Mass Incarceration in the Age of Colorblindness,
New York.

AllenD.S. (2017), Cuz: The Life and Times of Michael, New York.

Berlin
I. (1998), Many Thousands Gone: The First Two Centuries of Slavery in North America,
Cambridge (MA, USA).

Blackburn
R. (1998), The Making of New World Slavery: From the Baroque to the Modern, 1492–1800,
New York.

Blackburn
R. (2013), The American Crucible: Slavery, Emancipation and Human Rights,
New York.

Blackmon
D.A. (2008), Slavery by Another Name: The Re-Enslavement of Black Americans from
the Civil War to World War II
, New York.

Block
S. (2006), Rape and Sexual Power in Early America, Chapel Hill.

Brooks
Tomblin B. (1996), GI Nightingales: The Army Nurse Corps in World War II,
Lexington.

Feinstein
R.A. (2018), When Rape was Legal: The Untold History of Sexual Violence during
Slavery
, New York.

Foner
E. (2019), The Second Founding: How the Civil War and Reconstruction Remade the
Constitution
, New York.

Forman
J. (2018), Locking Up Our Own, New York.

Giddings
P.J. (1984), When and Where I Enter: The Impact of Black Women on Race and Sex
in America
, New York.

Gordon-Reed
A. (1999), Thomas Jefferson and Sally Hemings: An American Controversy, Charlottesville.

Griffler
K.P. (2004), Front Line of Freedom: African Americans and the Forging of the
Underground
, Lexington.

Guasco
M. (2014), Slaves and Englishmen: Human Bondage in the Early Modern Atlantic
World
, Philadelphia.

Hernández K.L. (2017), City of Inmates. Conquest,
Rebellion, and the Rise of Human Caging in Los Angeles, 1771
–1965, Chapel Hill.

Hinton
E. (2016), From the War on Poverty to the
War on Crime: The Making of Mass Incarceration in America
, Cambridge (MA, USA).

Jones
J. (1985), Labor of Love, Labor of Sorrow: Black Women, Work, and the Family,
New York.

Jones
J. (2013), A Dreadful Deceit: The Myth of Race from the Colonial Era to Obama’s
America
, New York.

Kendi
I.X. (2016), Stamped from the Beginning: The
Definitive History of Racist Ideas in America
, New York.

Muhammad
K.G. (2019, wyd. 2), The Condemnation of Blackness: Race, Crime, and the Making
of Modern Urban America
, Cambridge
(MA, USA).

Litwack
L. (1979), Been in the Storm So Long: The Aftermath of Slavery, New York.

Mauer
M. (2006), Race to Incarcerate, New York.

Morgan
E. (1975), American Slavery, American Freedom: The Ordeal of Colonial Virginia,
New York.

Morris
A.D. (1986), The Origins of the Civil Rights Movement, New York.

Morris
T.D. (1996), Southern Slavery and the Law, 1619–1860, Chapel Hill.

Muldoon
J. (1979), Popes, Lawyers, and Infidels: The Church and the Non-Christian
World, 1250–1550
, Philadelphia.

Sered
D. (2019), Until We Recon: Violence, Mass Incarceration, and a Road to Repair,
New York.

Thornton
J. (1998), Africa and Africans in the Making of the Atlantic World, 1400–1800,
Cambridge (UK).

Vacca
J.S. (2004), Educated prisoners are less likely
to return to prison
, „Journal of Correctional Education”, t.
55, nr 4.

Vann
Woodward C. (1974, wyd. 3), The Strange Career of Jim Crow, Oxford.

Williams
C.L. (2010), Torchbearers of Democracy: African American Soldiers in the World
War I Era
, Chapel Hill.

Wilson
D., Reuss A., red. (2008), Prison(Er) Education: Stories of Change and Transformation,
Winchester.

Netografia

Bogel-Burroughs N. (2020),
8 Minutes, 46 Seconds Became a Symbol in George Floyd’s Death. The Exact Time
Is Less Clear
, „New York
Times”, https://www.nytimes.com/2020/06/18/us/george-floyd-timing.html (dostęp 22 VII 2020).

Equal
Justice Initiative, Lynching in America: Confronting the Legacy of Racial Terror,
https://lynchinginamerica.eji.org/report/ (dostęp 20 VI 2020).

Lepore J. (2020), The Invention of the Police: Why Did American Policing Get so Big, so Fast?
The Answer, Mainly, Is Slavery
, „The New Yorker”, https://www.newyorker.com/magazine/2020/07/20/the-invention-of-the-police (dostęp 22 VII
2020).

Prison Policy Initative,
https://www.prisonpolicy.org (dostęp 25 VII 2020).

Riley C.L., Don’t Worry
about ‘Rewriting History’: It’s Literally What We Historians Do
, „The Guardian”, https://www.theguardian.com/commentisfree/2020/jun/10/rewriting-history-historians-statue-past
(dostęp 20 VI 2020).

Sentencing
Project, https://www.sentencingproject.org (dostęp 20 VI 2020).

The Scholars Commission on
the Jefferson-Hemings Issue, https://www.tjheritage.org/the-scholars-commission (dostęp 23 VII 2020).

Toobin J. (2020), The
Halted Progress of Criminal-Justice Reform
, „The New Yorker”, https://www.newyorker.com/magazine/2020/07/20/the-halted-progress-of-criminal-justice-reform (dostęp 25 VII 2020).

Washington Post (2020), Fatal
Force
, https://www.washingtonpost.com/graphics/investigations/police-shootings-database/(dostęp 22 VII 2020).


                                                                                                          Korekta językowa: Beata Bińko