Humanista znacjonalizowany

Po kliknięciu w zdjęcie można obejrzeć wideo z wystąpieniem dr hab. M. Gawin.
Wideo pochodzi z kanału: „Polska Wielki Projekt

ANNA WOLFF-POWĘSKA

Humanista znacjonalizowany

„Karta Bolońska” (1988), przyjęta w 900-lecie
powstania najstarszego w świecie zachodnim Uniwersytetu w Bolonii, jeden z
najważniejszych dokumentów środowiska akademickiego, przypomina, że
uniwersytet, wolny od wszelkiej nietolerancji, jest najważniejszym miejscem
spotkania ucznia i mistrza i najlepszym miejscem „gotowym zawsze do dialogu”.
Wszystko wskazuje na to, że decyzją rządu PiS polskie uczelnie przestaną pełnić
swą wyznaczoną przez cywilizację europejską funkcję, a stać się mogą miejscem
wojen ideologicznych, kontrolowanej represji i cenzury politycznej.

Wystąpienie dr hab. Magdaleny Gawin, wiceminister w
Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego 17 października 2020 r. podczas kongresu
„Polska Wielki Projekt” stanowi zapowiedź zmiany systemu zarządzania polską nauką,
oceniania naukowców oraz „reformy humanistyki”. Wprawdzie po nominacji na
ministra połączonego resortu nauki i edukacji Przemysława Czarnka świat
akademicki powinien być przygotowany na wszystko, jednak odsłona kolejnych
zamierzeń prawicowej władzy musi budzić grozę.

Wypowiedzi minister Magdaleny Gawin przypominają figurę retoryczną zwaną oksymoronem; łączy ona sprzeczności, przywłaszcza pojęcia, wartości, przydając im nowe, okołopartyjne znaczenie. Związek nauki, szczególnie humanistyki, z polityką, zawsze miał podwójne ostrze. Osoba, które chce łączyć obie funkcje, siłą rzeczy staje w rozkroku. Polityka idzie bowiem na skróty, działa na efekt, w pośpiechu, upraszcza, liczy na emocje, działa w świetle jupiterów, jest walką o władzę. Badacz musi się kierować względami racjonalnymi, potrzebuje dystansu, wyklucza doraźność, potrzebuje ciągłości, koncentracji, wyciszenia.

Już sama sfera językowa wskazuje, na jak odmiennych
biegunach funkcjonuje partia – pars, część,i universitas
– powszechność, ogół, wspólność. Ideałem nauki jest dążenie do prawdy,
idące w parze z wolnością. Nie ma prawdy bez wolności i wolności bez prawdy. Wymaga
tego etos uniwersytetu. Jeśli prawdę naukową zastąpi prawda polityczna, to
uniwersytet zamieni się w twierdzę partyjną. Minister Gawin zapowiada w imieniu
swojego rządu, że dla „wolności” humanistyki trzeba ją ograniczyć przy użyciu
dostępnych środków. Sięga przy tym po sprawdzoną konwencję pisowską: by osiągnąć
zamierzony cel – najpierw trzeba obiekt zainteresowania wdeptać w ziemię, wskazać
zagrożenia, wroga i winowajcę.

Bliżej niezdefiniowane siły pragną, jak sugeruje dr
hab. Gawin, „instrumentalizować uniwersytety”; „brutalną inżynierię społeczną
wprowadza się kuchennymi schodami”. Pani minister nie wymienia wprost, kto
godzi w wychowanie młodzieży i indoktrynuje młode umysły. Nie pozostawia jednak
wątpliwości, że to jakieś centrowe siły narzuciły uczelniom tematy
kolonializmu, postkolonializmu, dyskursy mniejszościowe, głównie gender. Przy
okazji nadmienia i ostrzega, iż były już zbrodnicze ideologie, które
wykorzystały autorytet uniwersytetu do szerzenia wiedzy o rasizmie i eugenice.
Dzisiaj za całokształt zła, przed którym trzeba bronić uniwersytety,
odpowiadają ci, którzy niosą ze sobą piętno dziedzictwa komunizmu. Nie
przyswoiła sobie pani podsekretarz stanu prawdy, że wielu polskich intelektualistów
znalazło się w niesłusznych czasach w czołówce naukowych autorytetów, nie tylko
Europy, o czym pomarzyć mogą tylko naukowi akolici partii sprawującej władzę.

Za największe zagrożenie dla polskiej humanistyki uznała
jednak Magdalena Gawin Zachód i umiędzynarodowienie nauk społecznych i
humanistycznych. Polska nauka, a humanistyka w szczególności nie rozwiązuje
żadnych ważnych problemów współczesności, lecz tworzy tylko po to, by
„zachwycić Paryż lub Londyn”. Odpowiedzialność ponoszą stare elity, które po
1989 r. reformowały naukę i oświatę na kolanach. Czas z nich powstać! Czeka nas
bowiem realizacja programu „Wielka Polska”. Rząd proponuje słowami dr hab.
Gawin polską humanistykę odwróconą plecami do Zachodu; humanistykę zamkniętą na
oświeceniowe prądy, otwartą zaś na własne prawdziwie polskie tematy i własne sprawdzone
przez partię polskie elity. Trzeba przyznać, że nie brakuje obozowi władzy
konsekwencji. Sprawdza się bowiem scenariusz zapowiedziany
przez prezydenta Andrzeja Dudę. Przemawiając w 2016
r. w Otwocku, zapewniał: „Szanowni państwo, spokojnie. Zrealizujemy naprawę
Rzeczypospolitej krok po kroku. Czas najwyższy, abyśmy powiedzieli, że tu, w
Polsce, to my właśnie jesteśmy ludźmi pierwszej kategorii. I że nasze interesy
przede wszystkim tu muszą być realizowane. I że mamy prawo do realizowania
naszych interesów także na arenie międzynarodowej”.

Dr hab. Magdalena Gawin nie ma dobrego zdania o polskich historykach. Nie chodzą do archiwów, a główny problem nauki historii postrzega w stworzeniu w ciągu minionych 30 lat „białych plam”, szczególnie w zakresie okupacji niemieckiej w Polsce. Widzi wyraźnie celowe zaniechania i próbę cenzury, wręcz nacisku, by omijać pewne tematy. Jak podejrzewa, pewne środowiska zmonopolizowały określone obszary badań. Doprowadziło to, mówiąc słowami innego partyjnego badacza, do podziału w Polsce na „wspólnotę dumy” i „wspólnotę hańby”.

Wystąpienie pani wiceminister stanowi zaprzeczenie
istoty i powołania humanistyki od najdawniejszych czasów. Profesor Kazimierz
Twardowski w wykładzie wygłoszonym w 1933 r. z okazji otrzymania doktoratu honoris causa Uniwersytetu Poznańskiego,
zatytułowanym „O dostojeństwie Uniwersytetu”, przypomniał elementarną prawdę, że
spełnienie podstawowych funkcji uniwersytetu wymaga bezwzględnej duchowej
niezależności. Badania nie mogą być niczym skrępowane ani zagrożone.
Uniwersytet ma bowiem obowiązek „unikania […] wszystkiego, coby mogło tę
niezawisłość nadwyrężać”. Żaden uczony, akademik nie służy tylko swemu narodowi
i państwu, należy on bowiem „do wielkiej rzeczypospolitej uczonych,
rozpostartej poprzez wszystkie cywilizowane narody kuli ziemskiej”.

Nauczanie w Europie wywodzi się z greckiej paidei.
Wychowanie człowieka to racja najbardziej humanistyczna, uniwersalna. Już w 1782
r. brytyjski myśliciel Thomas Paine pisał o kosmopolitycznych walorach nauki:
„Nauka, która nie jest stronniczką żadnego kraju, lecz dobroczynną patronką
wszystkich krajów, wielkodusznie otworzyła świątynię, w której wszyscy możemy
się spotkać. […] Filozof z jednego kraju nie widzi w filozofie z innego kraju
wroga: zajmuje swoje miejsce w świątyni nauki i nie pyta, kto siedzi obok
niego”.

PiS i jego urzędnicy dążą do stworzenia nowego
człowieka, edukowanego przez unarodowioną humanistykę. Deprawacja nauki
historii i innych dyscyplin społecznych była udziałem systemów totalitarnych i
autorytarnych. Społeczne powołanie nauk humanistycznych rozumiały one jako
potwierdzenie racji partii. Nowy człowiek miał być całkowicie podległy państwu
i przez nie kształtowany. Dla komunizmu stalinowskiego nowy homo sovieticus był najbardziej
pożądanym typem wyznawcy.

Żyjemy w czasach dostępu do wiedzy w zakresie dotąd
niespotykanym. Mimo to doświadczamy niespotykanego renesansu irracjonalizmu i
braku szacunku dla nauki. Trzeba krzyczeć jak najgłośniej, że humanistyka nie
przeżyje, jeśli spełnią się zamierzenia obozu władzy, bo jak przypomina prof. Tadeusz Sławek, filozof i poeta: „Uniwersytet
to postawa wobec rzeczywistości […], to wspólnota ludzi, którzy słuchają świata”.


Korekta językowa: Beata Bińko




Konserwatyzm afirmatywny i historia

Po kliknięciu w zdjęcie można obejrzeć wideo z wystąpieniem dr hab. M. Gawin.
Wideo pochodzi z kanału: „Polska Wielki Projekt

KRZYSZTOF ZAMORSKI

Instytut Historii, Uniwersytet Jagielloński

Konserwatyzm afirmatywny i historia

Poproszono mnie, abym skreślił kilka słów na temat wystąpienia pani minister Magdaleny Gawin na zakończonym niedawno X Kongresie „Polska Wielki Projekt 2020”. Zastanawiałem się przez moment, czy warto tracić czas na komentowanie wystąpienia, które jest wewnętrznie logicznie sprzeczne i sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego. Zdecydowałem się z tego powodu, że pani minister ocenia, iż stoimy dzisiaj wobec „reformy humanistyki”. To zaś nie jest zabawne i mało istotne, a poza tym wywołało zrozumiały niepokój w bliskim mi środowisku ludzi zainteresowanych teorią historii. Czy jest to niepokój uzasadniony? Czy to wystąpienie jest zapowiedzią rzeczywistych działań? Głos zabiera wiceminister kultury, można więc zapytać, w jakim stopniu jest to pogląd podzielany przez cały rząd i ministerstwo nauki? Poza tym tak się dzieje ostatnio w naszym kraju, że sferom aktualnie rządzącym reforma nostalgicznie myli się z deformą. Jest się czego bać.

Zauważyć chcę na początku, że nie wszystko, co mówi pani
wiceminister, jest pozbawione racji. Trudno na przykład nie zgodzić się z
oceną, że system punktowy wprowadzany w ocenie dokonań naukowych od 2010 r.,
rujnuje humanistykę. Trudno też nie bić na alarm w jednym rytmie z panią
minister Gawin, gdy mówi, że: „humanistyce w Polsce zagraża umiędzynarodowienie
rozumiane w technokratyczny sposób
[podkreślenie
moje]”. Tak, to jest prawda. Punktoza nie jest dobrym panaceum na
słabości naszej nauki, a służy przede wszystkim biurokratyzacji postępowań oceniających
ludzi i instytucje nauki. Nie ma wątpliwości, że potrzebny jest inny system ewaluacji,
szczególnie w humanistyce. Powinniśmy iść w kierunku ocen jakościowych lub łączyć
elementy oceny punktowej z wiarogodną oceną niezależnych ekspertów. Podobnie osobiście
zgadzam się z panią minister, gdy widzi w ustawie z 2010 r. i następnych
negatywny skutek w postaci osłabienia tradycyjnych więzi mistrz–uczeń, co
równie słusznie wiąże z zanikiem skuteczności tworzenia zespołów badawczych w
humanistyce. Niepokój we mnie jednak „szeleszcze”, gdy pytam, czy rządy
„dobrej”, czyli obecnej zmiany, w której pani profesor Magdalena Gawin sprawuje
wysoką funkcję ministerialną, zapobiegły temu czy też przybiły gwóźdź do trumny
konstytucją dla nauki? W jaki sposób wybrniemy z bałaganu, jaki ta ustawa
wniosła w życie szkół wyższych, tego nie wie nikt. Jeśli miałoby to polegać na
walce z punktozą, to przynajmniej w tym zakresie widzę możliwe zrozumienie i
wsparcie wielu środowisk.

Zgoda pryska jednak, w miarę jak profesor Magdalena
Gawin wkracza na grunt historii. Na przykład trudno się z jednej strony nie
zgodzić, że w nauce, w tym w nauce historii, należy poszukiwać oryginalnych
metod i kierunków badawczych. Gorzej, jeśli to poszukiwanie oryginalności ma
iść na przekór aktualnym prądom badawczym. Jak można stworzyć oryginalną metodę
badawczą, nie patrząc na doświadczenia innych? W jaki sposób można ocenić
oryginalność badań, nie odnosząc ich do uprawianych w przysłowiowym Londynie
czy Berlinie? Pani minister mówi, że chodzi o rodzimy kontekst, o pisanie i
wybieranie tematów istotnych dla Polski, a nie ważnych dla Londynu czy Paryża. Czy
Paryż i Londyn mają coś wspólnego z masą pieniędzy przekazywanych na IPN czy
Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej w sytuacji, w której sama pani
wiceminister mówi o tym, że najskuteczniej uczelnie prowadzą badania własne? Nie
sądzę też, aby Paryż czy Berlin były zainteresowane w zakazywaniu nam, abyśmy
podejmowali ważne rodzime tematy badawcze. Nie straszyłbym tak bardzo Paryżem,
bo na przykład trudno o bardziej propolską książkę niż album Gaetana Nocqa z
naukowym wsparciem Isabelle Davion o rotmistrzu Pileckim. Nie straszmy też
Londynem, bo znowu trudno o ciekawszą książkę o Rzeczypospolitej Obojga Narodów
niż ostatnia synteza Roberta Frosta. Jeśli mamy być twórczy, to dążmy do tego,
aby nasze poglądy, metody opracowane na podstawie naszego rodzimego materiału
wniosły coś do nauki uprawianej w Tokio, Paryżu, Londynie i Moskwie. Nauka,
podobnie jak kultura, ma wymiar uniwersalny i o tym nie wolno zapominać,
szczególnie wiceministrowi kultury. Na czym ma polegać pożądane również przez
panią minister umiędzynarodowienie humanistyki nie w technokratyczny sposób,
jeśli nie na wniesieniu czegoś nowego i oryginalnego do uniwersalnego skarbca
wiedzy?

Jeszcze bardziej niepokojąca dla mnie jest racjonalizacja
służebności uniwersytetów wobec państwa. Pani minister Gawin mówi tu o perspektywie,
w której uniwersytety powinny/mogą? stać się narzędziem polityków, bo „uniwersytety
są ważne do prowadzenia polityki”, choć „ich wpływ jest opóźniony i daje efekt
po kilkunastu, kilkudziesięciu latach”. W stwierdzeniu, że uniwersytety są
ważne do prowadzenia polityki, kryje się zasada, iż to politycy mają sterować
uniwersytetami, a nie ludzie wiedzy, ponieważ politycy właśnie wiedzą lepiej,
czego potrzeba państwu i społeczeństwu. Zawsze uważałem, że wiele nieszczęść w
historii wynika tego, iż to politycy, podobnie jak większość ludzi, potrzebują zwykle
wiele czasu, by zrozumieć to, o co spierają się uczeni. Może rozumuję błędnie w
tej sprawie, może ktoś mnie wyprowadzi z tego błędu. Jak w tej sytuacji można
powierzyć politykom sterowanie priorytetami badań podstawowych, skoro często
idą w kierunku przeciwnym od poglądów polityków? Także uważam, że uniwersytety
są ważne dla polityki prowadzonej przez państwo, tyle tylko, że nie jako
instrumenty w rękach aktualnie będących u władzy ugrupowań politycznych.
Instrumenty służące realizacji idei podzielanych chwilowo przez popierającą te
ugrupowania część obywateli. A co, jeśli obywatele zmienią zdanie i zaczną
popierać partie polityczne będące w opozycji? Czy wtedy uniwersytety będą
ponownie zmieniać priorytety badań i kształcenia? Doświadczenia uniwersytetów
realizujących zamierzenia partii rządzącej, która posiadła wiedzę jedynie
prawdziwą, mamy naprawdę duże. Żyje jeszcze generacja, która zamiast od wykładu
inauguracyjnego studia zaczynała od praktyk robotniczych… Wyszło, jak wyszło.
To ta generacja podważyła monopol jedynie słusznie myślącej partii.

Trudno mi się pogodzić z innymi opiniami pani minister.
Nie odpowiada mi zakwestionowanie wartości ego-dokumentów jako podstawy
źródłowej w słowach o podstawie źródłowej badań dzisiejszych historyków
najnowszych. Wcale tak nie jest, że historycy nie siedzą w archiwach. Ileż to
razy przychodziło czekać na lepsze miejsce w czytelni, bo tylu było pracujących
w archiwach? Nie można także negować wartości źródeł drukowanych dla historii
najnowszej. Listy oraz pamiętniki – i te drukowane, i te rękopiśmienne – są
ważnym źródłem. Negowanie wartości ego-dokumentów cofa metodologicznie historię
gdzieś do połowy XIX w. Oczy przecierałem ze zdumienia na słowa pani profesor
Gawin dotyczące historii społecznej. Obok mojego kolegi i przyjaciela Marka
Kornata to druga znana mi osoba profesjonalnie związana z historią, która w XXI
w. dostrzega niebezpieczeństwo w rozwoju historii społecznej (zob. https://magazyn.wp.pl/informacje/artykul/prof-kornat-75-lat-po-zakonczeniu-ii-wojny-swiatowej-grozi-nam-jej-banalizacja-wywiad).
Tym razem jest to tym dziwniejsze, że Magdalena Gawin doktorat pisała pod
kierunkiem Janusza Żarnowskiego, wielkiego propagatora badań społecznych w
najnowszej historii Polski. Widać, prawdę mówi pani minister, że zmieniła
zdanie. Problem jednak w tym, że historia społeczna nie jest ostatnim wynalazkiem
nauki historycznej. Spór o wartość poznawczą badań historii politycznej i
historii społecznej, czy jak to wówczas nazywano społeczno-gospodarczej, to
kwestia przełomu XIX i XX stulecia… Wtedy zatem stało się całe to „nieszczęście”,
jakim jest pojawienie się wątku historii społecznej w historiografii. Nie dość,
że się pojawiła, to jeszcze tak znacząco wpłynęła na jej rozwój. Mamy zresztą
na tym polu wielkie i ważne dokonania, że wspomnę choćby międzynarodową pozycję
Zofii Daszyńskiej-Golińskiej, szkołę Franciszka Bujaka, osiągnięcia Witolda
Kuli, Mariana Małowista i jego szkoły, Jerzego Topolskiego czy Andrzeja
Wyczańskiego. Błędna i nieprawdziwa jest też wyrażona przez panią minister ocena
współczesnej historiografii polskiej oparta na stwierdzeniu, że najnowsza
historia polityczna w Polsce jest w odwrocie. Obrady ostatniego XX Zjazdu Historyków
Polskich w Lublinie pokazują coś wręcz przeciwnego. Wystarczy przyjrzeć się liczbie
publikacji polskich w zakresie historii z podziałem na dziedziny. W Polsce
niedowartościowane są właśnie inne kierunki badań, a nie najnowsza historia
polityczna Polski. Wbrew twierdzeniom minister Gawin powiem, że niepozbawione
racji są obecnie poglądy mówiące o ponownej retoryzacji historii w dzisiejszej kulturze
historycznej, o powrocie do historii postrzeganej wyłącznie jako Zeitgeschichte.
To ta historia stała się przedmiotem debat i sporów, to o nią chodzi
poszczególnym ugrupowaniom politycznym próbującym narzucić swój punkt widzenia
świata innym. Nie jest to bynajmniej miejsce historii, które by mnie osobiście zachwycało.
Jestem scjentystą. O jakiej cenzurze badań i presji panującej na uczelniach w
doborze tematów badań można mówić? Proszę przyjrzeć się w „Bibliografii Historii
Polskiej” tytułom prac z historii najnowszej, jakie powstają w naszym kraju.
Gdzie tu widać ślady wewnętrznej cenzury uniwersyteckiej zakazującej
podejmowania innych tematów niż badania gender, postkolonialne itp.? Dominuje
absolutnie historia polityczna, i to ta, której tak bardzo pożąda pani minister,
zaś tych tak bardzo postponowanych w wystąpieniu Magdaleny Gawin prac z
antropologii historycznej trzeba szukać ze świecą.

Na koniec. Dlaczego wystąpienie pani minister oceniam
jako logicznie sprzeczne? W jego preambule pani minister wygłasza bardzo
szlachetną deklarację, że zacytuję: „humanistyka jest autoteliczna […].
historia, ona jest po to, aby pokazać różne odcienie przeszłości. Ona nie może
być instrumentalizowana”. Kończy zaś swój udział w dyskusji wnioskiem:
„Postulat, żeby państwo całkowicie wycofało się z modelowania polityki
szkolnictwa wyższego, uważam za bardzo groźny”. Jeśli zatem zapowiadana reforma
ma w ten sposób uszanować autoteliczność humanistyki, to dopiero jest groźne.
Konserwatyzm afirmatywny jest niewątpliwe bliski sercu pani minister, tak
przynajmniej wynika z deklaracji. Nawiedziła mnie jednak wątpliwość, czy
przypadkiem Magdalena Gawin nie afirmuje historii jako nauki w jej postaci z
końca XIX w. Od tego czasu jednak przeżyliśmy dwie wojny i komunizm. Nie obyło
się to bez udziału nauki historycznej. Czy potrzebna nam jest powtórka z
historii? Skończę optymistycznie. Trochę uspokajają mnie jej książki, te o
równouprawnieniu kobiet (2015) i o eugenice w Polsce (2003). Więc może nie
będzie tak źle.

Kraków, 22 października
2020 r.


Korekta językowa: Beata Bińko




Czy humanistyka w Polsce ma przyszłość? Kilka uwag po wystąpieniu minister Magdaleny Gawin

Po kliknięciu w zdjęcie można obejrzeć wideo z wystąpieniem dr hab. M. Gawin.
Wideo pochodzi z kanału: „Polska Wielki Projekt

RAFAŁ
STOBIECKI

Instytut Historii, Uniwersytet Łódzki

Czy humanistyka w Polsce ma przyszłość? Kilka uwag po wystąpieniu minister Magdaleny Gawin

Zacznę od
swego rodzaju preliminariów. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że państwo polskie
ma wobec humanistyki obowiązki. Wynikają one z tego, że, po pierwsze, winno ono
dbać o rozwój nauki i kultury narodowej, po drugie, nikt nie jest w stanie
wyręczyć struktur państwowych w tej działalności, po trzecie wreszcie,
znakomita większość instytucji nauki i kultury – w tym uniwersytety – jest w
Polsce utrzymywana z dotacji państwowej, to znaczy z naszych, podatników,
środków.

Jednocześnie mamy wszyscy świadomość, że wystąpienie pani minister trudno rozpatrywać poza towarzyszącym mu kontekstem. Jaki jest ten kontekst? Niezbywalnym jego elementem są trwające od 2015 r. rządy Zjednoczonej Prawicy, które w pamięci wielu reprezentantów środowiska zaznaczyły się m.in. zmianą dyrekcji Muzeum II Wojny Światowej, kwestionującą nie tylko istniejące prawo, lecz także dobre obyczaje, „wrogim przejęciem” Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie czy podtrzymywanym przez wiele miesięcy i, jak się okazało, skutecznym sprzeciwem ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego dotyczącym powtórnego mianowania Dariusza Stoli na stanowisko dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich Polin.

Druga ważna
część tego kontekstu to reforma nauki i szkolnictwa wyższego autorstwa
Jarosława Gowina (tzw. Ustawa 2.0). Nawiązując do wcześniejszych reform,
sygnowanych nazwiskami Barbary Kudryckiej i Leny Kolarskiej-Bobińskiej, ustawa
usankcjonowała system finansowania nauki, w tym humanistyki, oparty na
parametryzacji i grantach zewnętrznych, oferowanych przez ministerstwo. System
ten, ochrzczony, w dużym stopniu trafnie, przez środowisko mianem „punktozy” i
„grantozy”, ma racjonalne jądro. Problem, jak wielokrotnie zwracano uwagę,
polega wszakże na tym, iż nie uwzględnia on specyfiki humanistyki i narzuca jej
rozwiązania z dziedziny nauk ścisłych i przyrodniczych. Jednym z jego
kluczowych elementów jest nacisk na umiędzynarodowienie polskiej humanistyki, z
silnie zaznaczoną preferencją dla publikacji w języku angielskim. Temu
rozwiązaniu miały służyć rankingi wydawnictw i czasopism ustalone przez władze
ministerialne. W ich efekcie powstała wyraźna dysproporcja między periodykami
polskimi a zagranicznymi. Dość powiedzieć, że najwyżej punktowane w szeroko
rozumianej humanistyce pismo „Teksty Drugie” otrzymało sto punktów, natomiast
czołowe periodyki z dziedziny historii, takie jak „Kwartalnik Historyczny” czy
„Dzieje Najnowsze”, po punktów siedemdziesiąt. Jest to znacząco mniej, o 100
lub więcej procent, od porównywalnych z nimi prestiżem w obrębie narodowych
tradycji naukowych periodyków zachodnich.

Głos minister
Magdaleny Gawin na X Kongresie „Polska Wielki Projekt 2020” staram się
odczytywać życzliwie. Tak czynię też w odniesieniu do jego głównej tezy zawierającej
się w haśle „unarodowienia humanistyki”. Na czym miałoby ono polegać? Minister Gawin
mówiła m.in. „[…] humanistyce w Polsce zagraża
umiędzynarodowienie i rozumienie w technokratyczno-urzędniczy sposób […]
największe dzieła w historiografii albo w krytyce literackiej powstawały nie po
to, żeby zachwycić Paryż czy Londyn, tylko były całkowicie skoncentrowane na
kompletnie niezależnej sferze twórczości. Nie możemy do humanistyki stosować
zasady punktacji, ona po prostu zniszczy polską humanistykę i to w kilku
obszarach”.

Pani minister
Magdalena Gawin przywołała w tym miejscu jeden przykład, mówiąc, że państwo
winno wspierać takie projekty jak choćby ponowne odczytanie rękopiśmiennych
tekstów Jana Kochanowskiego, bo po prostu nikt tego za nas nie zrobi. W
późniejszej wypowiedzi na Facebooku, w polemice z Piotrem Osęką, zwróciła uwagę
na przygotowaną przez PIW edycję pism Elizy Orzeszkowej. Do tych przykładów
dodałbym jeszcze jeden – dd lat nierozwiązany problem finansowania „Polskiego
Słownika Biograficznego”. Nieporozumieniem jest przecież sytuacja, kiedy władze
„Słownika” występują o granty z Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki i
zastanawiają się, czy otrzymają to wsparcie, czy też nie. Ten i inne fragmenty wypowiedzi
Magdaleny Gawin chciałbym odczytywać, być może naiwnie, jako deklarację wsparcia
państwa dla projektów unikatowych, z wielu względów ważnych dla kultury
polskiej.

Zgadzam się
także z myślą, że wprowadzenie do humanistyki zasad parametryzacji wzorowanych na naukach przyrodniczych wiąże
się często z promowaniem „rzeczy wtórnych, mało wartościowych, które wpisują
się w politykę centrów silniejszych”. Nie jest prawdą, że jesteśmy skazani na
takie właśnie zasady oceny naszego dorobku. Pokazują to choćby zmiany
wprowadzone w Ustawie 2.0, które zastąpiły absurdalne przeliczniki zrównujące w
punktacji dwa tzw. dobrze punktowane artykuły z monografią, nad którą pracuje
się zazwyczaj kilka lat. Obecne rozwiązania są lepsze, co nie znaczy, że dobre.
Należy doprowadzić do ich zmiany. Potrzebne są twarde kryteria pozwalające
odróżnić poważną naukową monografię od słabej, dobrą popularyzację od takiej,
która niczego nie wnosi do naszej dotychczasowej wiedzy. Pani minister wskazała
na potrzebę docenienia prac opartych na źródłach pierwotnych (archiwalnych).
Pozostawiając na marginesie spór o to, czy praca wykorzystująca konkretny zasób
archiwalny jest zawsze lepsza od stawiającego ciekawe pytania studium
bazującego na źródłach wtórnych z drugiej ręki, sądzę, że jest to krok w dobrym
kierunku. Do wspomnianych kryteriów można by dołączyć inne: opinie niezależnych
ekspertów, recenzje w prasie fachowej i popularnej, otrzymane przez publikacje
ogólnopolskie nagrody czy nawet nominacje do nich.

Nie sposób pominąć także
kolejnego fragmentu wypowiedzi, w którym Magdalena Gawin stwierdza, że
problemem humanistyki, a zwłaszcza historii jest to, iż przez trzydzieści lat
funkcjonowania wolnej Polski „stworzyły się prawdziwe puste plamy” dotyczące „zwłaszcza
okupacji niemieckiej”. Abstrahując od niezbyt szczęśliwego określenia „puste
plamy” (autorka zapewne intencjonalnie zrezygnowała z innego – „białe plamy”), należy
się zastanowić, czy także ta myśl nie znajduje odzwierciedlenia w praktyce
dziejopisarskiej. Nie rozwijając tego wątku, warto zauważyć, że po 1989 r. nie
powstała żadna praca porównywalna z monumentalnym studium Czesława Madajczyka
na temat okupacji niemieckiej na ziemiach polskich, brakuje systematycznych badań
nad kulturą lat 1939–1945, w niewielkim stopniu prowadzone są studia nad
historią społeczną i gospodarczą obu, nie tylko niemieckiej, okupacji.
Ryzykując pewne uproszczenie, można przyjąć, że od kilkunastu lat polska
historiografia zajmuje się głównie tym, czy Polacy w czasie wojny kolaborowali
z Niemcami i wydawali Żydów, czy też przeciwnie – zachowywali się bohatersko i
na przekór wszystkiemu udzielali im pomocy. W rezultacie na przykład w
odniesieniu do II wojny światowej szerzą się różnego rodzaju mitologie
dotyczące liczby polskich ofiar tego konfliktu. Sam słyszałem, jak jeden z
referentów na konferencji, profesor z UKSW, mówił o kilkunastu milionach
Polaków, którzy zginęli w czasie wojny. Inni, mimo gruntownych badań
archiwalnych przeprowadzonych przez Albina Głowackiego, wciąż powtarzają liczbę
ponad miliona Polaków wywiezionych w głąb ZSRR w latach 1939–1941. To tylko
wybrane przykłady. O słabości tych badań we współczesnej historiografii w
odniesieniu do okupacji niemieckiej pisał wielokrotnie Robert Traba.

Należy również przyznać Magdalenie
Gawin rację, kiedy upomina się o przywrócenie w humanistyce, w tym historii, relacji mistrz–uczeń, o
odnowę systemu seminaryjnego. Dodam od siebie, że jej zanik skutkuje upadkiem
szkół w historiografii, o czym miałem okazję pisać w tomie lubelskim
poświęconym historiografii dziejów najnowszych.

Wypowiedź Magdaleny Gawin budzi zarazem mój niepokój, a momentami sprzeciw. Rodzi się on w miejscu, gdy mówi ona o narzucaniu nam przez mityczny Zachód obcych ideologii kolonializmu, postkolonializmu, „wszystkich dyskursów mniejszościowych, w tym też gender”. Kiedy krytykuje brak wolności badań na uniwersytetach, dowodząc istnienia „cenzury za pomocą nacisku, żeby nie zajmować się pewnymi obszarami badań”. Mam wrażenie, że w tym kontekście nie chodzi już o dobro humanistyki, lecz o toczącą się na naszych oczach „wojnę ideologiczną”. Nie zgadzam się także z diagnozą, że ktoś próbuje „instrumentalizować uniwersytety”, a rolą władzy jest rozbijanie tych „zmonopolizowanych, wąskich środowisk, które bronią się zaciekle”. Unikiem, podyktowanym być może skrótową formą wypowiedzi, jest brak wskazania, o jakie środowiska chodzi. Obawiam się, że w tym przypadku zwrócilibyśmy z panią minister uwagę na zupełnie odmienne zagrożenia.

Polskiej historiografii czy,
szerzej, humanistyce nie zagraża bowiem, jak sądzę, umiędzynarodowienie, ale
raczej brak w polityce naukowej właściwych proporcji i mechanizmów
pozwalających promować to, co może być polskim wkładem w rozwój wiedzy o
przeszłości, a potrzebą obrony tego, co stanowi fundament tożsamości narodowej.
Punktem odniesienia dla polskich historyków winna być poza Zachodem również Europa
Środkowo-Wschodnia, a także Rosja. W tej dziedzinie mamy do czynienia z wieloma
zaniedbaniami. Od lat brakuje na przykład nowej syntezy dziejów
Europy Środkowo-Wschodniej, nawiązującej do bogatych tradycji historiografii
emigracyjnej (Oskar Halecki, Piotr S. Wandycz). Nie mówiąc już o opracowaniach
poświęconych dziejom naszych sąsiadów – ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec,
Rosji i Ukrainy. Bazujemy tu ciągle na pracach powstałych przed 1989 r.

Niekwestionowanej potrzebie umiędzynarodowienia polskiej
nauki historycznej powinny towarzyszyć, wspierane przez państwo, tłumaczenia
prac polskich historyków na języki kongresowe. Od lat brakuje choćby dobrej, wydanej
po angielsku historii Polski. Sam Norman Davies, przy wszystkich jego
zasługach, już nie wystarczy. Tymczasem tłumaczy się trudno docierające do
opinii publicznej dokumenty albo wydaje zamiast poważnych prac naukowych –
kolejne albumy o Komendancie, Dmowskim, Hallerze, Dowborze, Janie
Pawle II, Stefanie Wyszyńskim, w czym specjalizuje się powołane w 2016 r.
kierownictwo Instytutu Pamięci Narodowej. Swoistym symbolem dokonań tej
ostatniej instytucji w dziedzinie wydawniczej było uczczenie 100-lecia
odzyskania niepodległości reedycją broszury Antoniego Chołoniewskiego Duch
dziejów Polski
.

Jaka będzie przyszłość polskiej humanistyki, w tym historii, zależy od nas
historyków, ale także od wsparcia państwa. Państwa rozumiejącego potrzebę
autonomii tej dziedziny nauki, jej specyfikę, wrażliwego na wszelkie przejawy
instrumentalizacji wiedzy o przeszłości. Chciałbym wierzyć, że wypowiedź
przedstawicielki władzy – dr hab. Magdaleny Gawin daje na to choćby niewielką
szansę. Mam też nadzieję, że zgodnie z jej prośbą na Facebooku udało mi się
„nie sprowadzić dyskusji o humanistyce do własnych uprzedzeń”.


Korekta językowa: Beata Bińko




Projekt historii jako dyscypliny – czy wielki?

Po kliknięciu w zdjęcie można obejrzeć wideo z wystąpieniem dr hab. M. Gawin.
Wideo pochodzi z kanału: „Polska Wielki Projekt

MARCIN KULA

Uniwersytet Warszawski (emeritus)

Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie

Projekt historii jako dyscypliny – czy wielki?

Dzięki
mediom elektronicznym wysłuchałem wystąpienia dr hab. Magdaleny Gawin na
Kongresie „Polska Wielki Projekt”, a także późniejszego wywiadu z nią.
Zainteresowało mnie, co powie tam nasza zawodowa koleżanka, bardziej niż co
powie pani wiceminister. Reaguję, dlatego że referentka jest historyczką, a nie
z uczestniczką zebrania, gdzie nie miałbym żadnej legitymacji do zabierania
głosu nawet zza sceny.

Moje
wrażenia są mieszane. Nie jest to eufemizm. Gdy referentka występuje przeciwko
maniakalnym punktom jako głównemu kryterium oceny działalności naukowej, to
oczywiście zgadzam się z nią. Już dawno informowałem świat, że co rano – chyba
nikt w to nie wątpi – powtarzam sobie ślubowanie doktorskie i do słów, iż nie
będę pracował dla marnej chwały itd., dodaję „i nie dla głupich punktów” (nec
ad stulta puncta capienda
). Też wiem, że humanistyka różni się od nauk
przyrodniczych i ścisłych – jak referentka mówiła w wywiadzie. Inna sprawa, że
chciałbym jak najbliższego kontaktu nawet między takimi dziedzinami, ale to
inna sprawa. Zgadzam się, że humanistyka jest wartością autoteliczną,
produkującą nie tylko wartości materialne, a może nawet nie tyle wartości
materialne. Podobnie jak autorka jestem przeciwko jej instrumentalizowaniu.

Jednocześnie
dokonana przez referentkę ocena polskiej humanistyki jest moim zdaniem
nieuzasadnienie czarna. Sam nieraz wyrażałem się krytycznie o polskiej
historiografii. Nie mogę jednak uznać, że prace są przepisywane przez jednych
autorów od drugich, że historycy nie chodzą do archiwów, że uważają pracę nad
historią XX w. za łatwą, że pewne środowiska monopolizują tematykę, że
stworzono białe plamy. Nie akceptuję pojawiającego się w dyskursie publicznym
zdania, że po 1989 r. zaniedbywano badania historyczne. Środowisko historyków
zrobiło bardzo dużo właśnie dla zapisania „białych plam”, nawet jeśli
problematyka historyczna wkrótce zeszła z czołówek gazet wobec bardziej
doskwierających ludziom problemów transformacji i skupienia się elity
politycznej na nich. Nie aprobuję poglądu, że wypiera się tematykę niepożądaną
– na dodatek w interesie Zachodu, a już najpewniej w interesie Niemiec, także
poglądu, że na Zachodzie nie przeprowadzono rewizji wizji historycznej… Dobrze,
niejedno mogło się zdarzyć. Rzadko da się wykluczyć, iż żaden przejaw ganionych
zjawisk nigdy się nie zdarzył. Może być, że w niektórych swoich tezach autorka
była bardziej zniuansowana, niż je zrozumiałem (słuchałem, a nie czytałem!).
Nie mogę jednak uznać nie tylko tego obrazu polskiej historiografii, ale również
przestać dostrzegać ponownego pochylenia się nad analizami przeszłości w bardzo
wielu krajach. Na tle tej jakże szerokiej (przed wirusem!) fali to raczej
Polska jest jednym z państw mocno opornych w odniesieniu do przemyślenia
własnej przeszłości. Trudno mi także przyjąć pojawiający się w wystąpieniu
referentki akcent domniemanego mętnego działania perspektywicznego poprzez
wprowadzanie pewnych treści na uniwersytety. Zgoda, różne treści rodziły się w
dziejach na uczelniach, rozwijały się stamtąd – ale nie na zasadzie spisku.
Prawdą jest natomiast, że w ramach różnych ustrojów mniej czy bardziej
autorytarne władze chciały przejmować uczelnie. Niektórym nawet się to udawało.
Dosłyszałem sugestię, że jakimś środowiskom zależało, ażeby w Polsce nie
rozwijać badań nad martyrologią okupacyjną. Takie zarzuty są zarzutami w
najgorszym stylu. Nie wykluczam, że po latach mówienia (nawet jeśli często
wybiórczego) o okupacyjnej martyrologii wielu historyków zajęło się inną
tematyką, zwłaszcza przedtem przemilczaną. Teoria spiskowa mi wszakże nie
odpowiada. Przypomina zarzut, iż Muzeum II Wojny Światowej zaprojektowano w
interesie polityki historycznej Niemiec. Kolejna wizja – że wąskie,
zmonopolizowane środowiska bronią swojej pozycji – nasuwa mi obserwację, iż
może to właśnie inne środowiska chciałyby mieć decydujący głos i denerwują się,
że świat ich nie docenia?

*
* *

Za
dyskusyjne uważam też poglądy referentki w szerszych sprawach. Jestem za
istnieniem relacji mistrz–uczeń, czego odtworzenie postuluje, ale nauka i
nauczanie nie powinny funkcjonować, opierając się tylko na niej. Rzemieślnicy
też byli przeciw produkcji fabrycznej, a jednak to fabryki zdominowały rynek.
Rzemiosło pozostało czynne dla pewnych celów, artystyczne jest nawet cenione,
maszyny zaś pracują. Referentka przypomina, że największe odkrycia i koncepcje
powstały w myśli ludzi, a nie w ramach grantów i punktów. Zgoda. Granty same z
siebie nie są jednak ani dobrą, ani złą metodą rozdzielania pieniędzy. Pytanie
tylko, na jakich polach służą i w jakiej proporcji finansowania. Byłbym
oczywiście za częściowym finansowaniem podmiotowym, ale zadam pytanie, kto, jak
i komu będzie przyznawał pieniądze. Zresztą także będąc przeciw punktom, a za
oceną uwzględniającą wartość prac, pomyślałbym, kto i jak miałby je oceniać.
Mody w nauce? Tak, zawsze były, nieraz aż do śmieszności. Na ogół jednak coś
zostawiały, na coś zwracały uwagę… Z czasem perspektywa postkolonialna czy tak
ośmieszana dziś w Polsce perspektywa feministyczna (już nie wymówię strasznego
słowa „gender”) stanie się mniej popularna – ale coś z tego spojrzenia
zostanie, gdyż ono wniosło pewne nowe pytania.

Zgadzam
się, że nie trzeba patrzeć wyłącznie na zachodnie stolice,, by wybrać cele
badań i sposoby podejścia do tematów, lecz nade wszystko należy robić to, co
badacza interesuje. Łatwo jednak stać się głęboką prowincją. Mając silne – jak
podejrzewam – zbiorowe kompleksy i przerośnięte na tym tle ambicje, faktycznie
zdradza się poczucie prowincjusza i pogłębia własną prowincjonalność. Znaczna
część humanistyki jest narodowa w tym sensie, że jej audytorium w przemożnej
części rekrutuje się z własnego kraju. Nawiasem mówiąc, warto zastanowić się,
co rozumiemy w wypadku historii narodowej – zarówno w długim biegu czasu, jak
na przykład w wypadku licznych mniejszości narodowych w okresie międzywojennym.
Warto również przemyśleć, co rozumiemy przez historię narodową przy zmianach
granic. Kładzenie nacisku, według referentki zbyt dużego, na sprawy
mniejszościowe może jest jednak uzasadnione przy wielkiej liczbie
przedstawicieli mniejszości w dwudziestoleciu i – do czasu – podczas okupacji. Wracając
do rzeczy: mała szansa, żeby duża część świata zainteresowała się akurat
historią Polski – chociaż znam tutejszych autorów, których wynikami może nie
cały świat, ale trochę ludzi z zagranicy zainteresowało się. Znam również
takich, którzy prowadzili badania i publikowali w międzynarodowych zespołach – czemu
mogę tylko przyklasnąć. Nawet jednak jeśli trudno oczekiwać, by taka sytuacja
była częsta, to nie jest metodą uprawianie historii jako narodowej dla
przedstawiania dziejów jako czegoś wyodrębnionego, wyjątkowego, służebnego
wobec podbijania bębenka narodowej ambicji, już nie mówiąc o deprecjonowaniu
innych. Humanistyka powinna czerpać z własnej gleby i w znacznym stopniu
pracować dla własnego audytorium. Poza wszystkim, czerpiąc z własnej gleby,
może być bardziej interesująca dla świata, niż dublując działania znanych
ośrodków. Nie może wszakże wracać do dziewiętnastowiecznego modelu pracy „ku
pokrzepieniu serc”. Nie ma sensu stać przed lustrem i wołać „jaki jestem piękny
i jak cierpiący” (przecież nawet ofiarą mamy być największą i jeszcze być z tego
dumni!). Badacz, także humanista, nie powinien kierować się chęcią pogłaskania
ambicji własnego audytorium czy wręcz przypodobania się mu. Pozytywnym
przykładem jest dla mnie twórczość wielkich prozaików latynoamerykańskich i
tamtejszych socjologów – jednych i drugich zakorzenionych w miejscowej
rzeczywistości i jej doświadczenie przenoszących do świata, ale nie Nikiforów
(przy skądinąd pełnym szacunku dla Nikifora Krynickiego, jak zresztą do każdego
twórcy).

Nie
ma sensu kształtować prowincjonalnej nauki, a zresztą nawet własną historię
powinno się rozpatrywać w związku z historią otoczenia, a moim zdaniem też
porównawczo i problemowo. Własne podwórko, nawet najpiękniejsze, nie wystarczy –
a czasem warto też widzieć jego brzydsze aspekty. Każdy kraj ma w swoich
dziejach fakty piękne i fakty brzydkie. Malutkie dziecko w bliskiej mi rodzinie
było kiedyś podziwiane przez gości w stylu „o, jaki śliczny chłopczyk” itd.
Nagle samo dziecko zabrało głos i z niezadowoleniem powiedziało: „nolmalny”.
Dziecko wcześnie miało swój rozum.

* * *

Kolejna
sprawa: może warto zastanowić się, pod czyim adresem kierować przedstawiane
zarzuty. Punkty? Prawda, że nie rząd Zjednoczonej Prawicy je wprowadził, ale to
minister z tego obozu je podtrzymał, może nawet umocnił. Instrumentalizacja
historii? A czemu służy bliska przecież autorce z tytułu pełnionej funkcji
„polityka historyczna”? Wytłumianie obszarów badań jest niedobre? Czemu zatem
służyła nowelizacja ustawy o IPN? Monopolizacja historii przez niektóre
środowiska? A czemu służyły operacje wobec Muzeum II Wojny Światowej i Muzeum Polin?
No i kto wyłączył plac Piłsudskiego z miasta Warszawy, a Westerplatte z miasta
Gdańska? Jaki jest cel całej polityki wobec pamięci o „Solidarności”? To mógłby
być notabene wielki temat, równie „wewnętrzny” jak „eksportowy” na polu
historii. Nie na nim się jednak buduje. W gruncie rzeczy deprecjonuje się go.

*
* *

Wiem, że druga strona mówi z grubsza to samo o stronie mi bliższej. Nieraz to są podobne tezy, tylko z przeciwnym wektorem. Tak już pewno zostanie. Nawet wirus nie zaklajstruje tego rozłamu. Obydwoje zaś – wraz z referentką – jako historycy wiemy, że nie można liczyć, iż spór rozstrzygnie historia. Ona niczego nie rozstrzyga, co najwyżej spór przestaje być aktualny. Ten spór ma jednak cechy długiego trwania. Kiedyś będzie pasjonującym tematem dla historyka funkcjonowania naszej dyscypliny w społeczeństwie.


Korekta językowa: Beata Bińko




Люблинская уния спустя 450 лет – память, нарративы и забвение

Роман Романцов

Люблинская уния спустя 450 лет – память, нарративы и забвение

Люблинская уния 1569 года и создание нового государства в Центрально-Восточной Европе.

В результате унии между Королевством Польши и Великим Княжеством Литовским было создано новое государство – Речь Посполитая, которое в последующие 200 лет стало самым большим по площади государством в Центральной и Восточной Европе. Одной из главных причин объединения Великого Княжества Литовского с Королевством Польши был поиск союзника в противостоянии с Московским Царством. Ливонская война 1558–1583 гг., в которой в разный период участвовали Польша, Литва, Дания, Швеция и Московское Царство обусловила дальнейшие интеграционные процессы между Великим Княжеством Литовским и Польским Королевством. Военные действия московских войск в Ливонии вынудили Литву искать поддержку в соседней Польше. В 1569 году в городе Люблин Великое Княжество Литовское и Польское Королевство объединились в новое государственное образование – Речь Посполитую, которая просуществовала более 200 лет – до 1795 года. Политическое устройство Речи Посполитой представляло собой шляхетскую демократию: в государстве правил единый монарх. После смерти Сигизмунда II Августа в 1572 году, монарх избирался шляхтой. В Речи Посполитой именно шляхта являлась той социальной группой, которая оказывала влияние на политическую жизнь государства. При этом в Речи Посполитой не было единого литовско-польского войска и общей казны. В результате подписания Люблинской унии в Центральной и Восточной Европе было создано государственное образование, отличающееся широким культурным, религиозным и этническим разнообразием. В новом государстве в сфере элит происходило формирование различных идентичностей – региональной, местной и социальной (Sulima-Kamiński 2000, s. 10-11; Снайдэр 2014, s. 17). В будущем, с развитием национальных идей, социальные группы меняли свои названия. В государстве сосуществовали как минимум шесть религиозных общностей: православные, католики, после 1596 года – униаты (греко-католики), иудеи, протестанты и небольшие группы мусульман. Население, исповедующее католицизм, говорило в большинстве на польском языке. В северных регионах государства преобладал литовский язык. Большинство православных говорили на языке (Ruthenian language), который позже получил два названия – старобелорусский и староукраинский. В городах – как больших, так и маленьких – проживали евреи и караимы, большинство из которых исповедовало иудаизм. Небольшие группы армян и немцев дополняли мозаику разнообразия социальных групп.

В своем эссе я постараюсь дать ответ на два главных
вопроса. Какое место занимает мемориализация Люблинской унии в четырех странах
– Польше, Литве, Украине и Беларуси в современный исторический период? Станет
ли память о Люблинской унии интеграционным проектом для стран
Центрально-Восточной Европы?

Память о Люблинской унии в Польше – от проекта национализации до идей федерализма?

Главным местом памяти о событиях 1569 года стал город Люблин. Первым, кто выразил желание увековечить Люблинскую унию, стал польский король Сигизмунд II Август (1520-1572), который был одним из непосредственных участников событий 1569 года. По его инициативе в центре Люблина в том же году был воздвигнут обелиск высотой 12 локтей. Внизу на монументе образы Литвы и Польши представлены в виде скульптур, изображающих королеву Ядвиги и короля Ягайло, что символизирует своеобразную интеграцию двух политических субъектов с момента подписания Кревской унии 1385 года.

В результате раздела Польши в 1795 году Речь
Посполитая перестала существовать. Государство было разделено между Австрией,
Пруссией и Россией. В том же году Люблин был включен в состав Австрийской
империи и стал одним из 12 центров – Новой Галиции. В 1809 г. Люблин и часть
окрестных территорий были присоединены к зависимому от Французской империи
Наполеона Варшавскому герцогству. После поражения Наполеона в войне, по итогам
Венского конгресса, Люблин в 1815 году оказался в составе Царства Польского,
которое было составной частью Российской Империи.

В 1819 году местные власти Люблина, поддерживая
изменения городского пространства Люблина – постройку площади для солдатской
муштры, снесли памятник. Благодаря стараниям видного общественного и научного
деятеля Станислава Сташица (Getka-Kenig, s. 157-170) и согласию императора
Александра I, в 1826 году в Люблине в том же месте был установлен новый
монумент. Инициируя восстановление памятника Люблинской унии, Станислав Сташиц
стал первопроходцем в Российской империи увековечивания в публичном
пространстве идеи федерации Центрально-Восточной Европы. Александр I, который
реализовал либеральную политику в отношении Польши, поддержал просьбу Сташица и
дал разрешение на установку памятника, стараясь, подтвердить тем самым свой
статус как царя (или короля?) Польши. Со своей стороны, Станислав Сташиц и
симпатизирующий такому проекту генерал Юзеф Зайончек, осуществляя проект
восстановления памятника Люблинской унии, в символический способ ввели в публичное
пространство память о польской государственности.

Автором концепции люблинского памятника был польский
историк литературы Феликс Бентковский, а архитектором – Павел Малински.
Памятник представлял собой высокий обелиск, внизу которого планировалось установить
барельефы Ядвиги и Ягайло, образ сеймов в Городло и в Люблине. В результате на
обелиске оказались только позолоченные фигуры двух женщин, которые
символизировали соответственно Польшу и Литву. Образы трех субъектов Руси,
Литвы и Польши были использованы во время январского восстания 1863-1864 гг. в
Царстве Польском против Российской Империи. На гербе восставших были изображены
орел, символизирующий Польшу, Погоня – Литву и архангел Михаил – Русь, причем
три символа объединяла корона Польши.

Таким образом, домодерный (early modern) проект польско-литовской
государственности был мемориализирован в рамках российского, но уже модерного
имперского проекта. Примечательно, что памятник Люблинской унии в Люблине
просуществовал и во время царствования Николая I, который не всегда терпимо
относился к проявлению польских и литовских патриотических волеизъявлений и
мемориализации польских исторических героев и событий.

Фото 1. Памятник Люблинской унии в Люблине.

Источник: Архив автора.

Фото 2. Барельеф на колонне.

Источник: Архив автора

Фото 3. Герб январского восстания 1863-1864 гг.

Источник:https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Coat_of_arms_of_the_January_Uprising.svg

Память о Люблинской унии популяризировалась не только в Российской, но и
в Австрийской империи. Так, в столице провинции Королевства Галиции и
Лодомерии, своеобразном Пьемонте польского, украинского и еврейского
«национального возрождения» – во Львове в 1869 году в одном из живописнейших
мест центра города был заложен камень и сделана засыпка кургана в память о 300‑летнем событии – подписании
Люблинской унии. Инициатором сооружения этого места памяти был польский и
одновременно львовский общественный деятель Францишек Смолка. Курган Люблинской
унии был насыпан из земли, привезенной из разных регионов Польши. На камне,
который послужил основой возведенного кургана, была выгравирована надпись Вольные
с вольными, равные с равными – Польша, Литва и Русь, объединенные Люблинской
унией 11 августа 1569 года
. Памятник, благодаря прекрасному виду на старую
часть Львова, привлекал сюда большое количество отдыхающих. Курган стал местом
памяти, который символизировал домодерную (early modern) идею федерации народов в
общественном пространстве города, как противовес развитию дальнейших имперских
проектов Австрийского государства во Львове. Своеобразный памятник Люблинской
унии во Львове был создан благодаря народной инициативе, а не указаниям австрийских
властей (Прокопович, s. 9-18).

В том же 1869 году в Кракове польский художник Ян
Матейко закончил создание картины в память о Люблинской унии. На монументальном
полотне художник изобразил момент принятия акта унии с участием главных
исторических фигур того времени – представителей власти и шляхтичей из
Королевства Польского и Великого Княжества Литовского. Примечательно, что с
идеей покупки картины выступили местные власти Львова, разместив произведение
искусства в здании Галицкого краевого сейма. Картина во время немецкой
оккупации Второй мировой войны находилась во Львове в Музее Любомирских
(Zętar).

Фото 4. Курган Люблинской унии во Львове. Фото 30-х
годов XX века.

Источник: Автор: Stako, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2880427.

Картина Яна Матейко «Люблинская уния» 1869 года.

Источник:https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Lublin_Union_1569.PNG#/media/Файл:Lublin_Union_1569.PNG

Своеобразным местом памяти о Люблинской унии являются
Часовня Святой Троицы и монастырь доминиканцев в Люблине. Именно часовня стала
местом, связанным с подписанием унии. Внутренние фрески и росписи часовни 15
века были выполнены в византийском стиле мастерами предположительно из
Киевщины. Стоит отметить, что инициатором создания такого уникального стиля
часовни был еще король Владислав Ягайло. Художники и мастера росписей
увековечили в часовне два образа Ягайло. На первом король изображен в окружении
святых, на втором – верхом на победоносном коне. Примечательно, что религиозные
обряды, связанные с подписанием Люблинской унии, происходили именно в часовне
Святой Троицы, где символически подчеркнуто присутствие культуры Руси в создании
польско-литовского государства.

Монастырь доминиканцев в Люблине является одним из
мест, которое также связано с подписанием унии. Скульптурная композиция над
аркой, ведущей во дворик монастыря, особым образом хранит память об унии. Образ
двух юных близнецов, которые держатся за протянутые друг другу руки,
символизирует союз Польши и Литвы.

Фото 5. Барельеф в дворике монастыря доминиканцев в
Люблине.

Источник: Архив автора.

В современной Польше память о Люблинской унии
присутствует в городском пространстве главным образом в названии улиц и
площадей. При этом улицы, носящие имя Люблинской унии, есть больших и маленьких
городах –  Познань, Жешув, Лодзь,
Быдгощ,  Щецин и Колобжег (два последних
не были в Речи Посполитой) и, конечно, Люблин. В столице Польши – Варшаве –
одна из площадей с 1919 года также носит название Люблинской унии. Улиц с
названием Люблинской унии нет в Беларуси, Украине и Литве. Отсутствие в
городской топонимике памяти о Люблинской унии в этих странах связано с
исторической политикой властей и интерпретацией учеными значения Речи
Посполитой для современного украинского, белорусского и литовского народов.

События конца 80-х годов XX века в Польше и распад СССР в
1991 г. способствовали развитию идеи включения в нарратив Европейского Союза
стран Центрально-Восточной Европы – Литвы, Беларуси, Украины. Еще в 1990 году
польский историк, профессор Люблинского католического университета Ежи
Клочовский при поддержке Папы Римского Иоанна Павла II организовал в Риме семинар, в котором участвовали ученые из
тогда еще советских республик – Украины, Беларуси и Литвы, а также заграничных
научных центров. В последующие годы такие семинары проводились и в других
городах Центрально-Восточной Европы (Gapski1998, s. 80;
Historia jest wsp
ólna 2006, s. 12).

Ежи Клочовский был профессором Католического
университета в Люблине. Благодаря его усилиям именно Люблин стал местом, где в
1991 году было создано Общество «Институт Центрально-Восточной Европы», а в
2001 году был открыт Институт Центрально-Восточной Европы. Научное общество, а
позже и Институт под руководством профессора Ежи Клочовского расширяли
сотрудничество и налаживали диалог среди представителей интеллектуальной элиты
Польши, Украины, Беларуси и Литвы. Цель деятельности организаций заключалась в
распространении европейских практик в публичном и научном дискурсе данных
стран. Именно память о Люблинской унии и Речи Посполитой послужила основой для
определения географических рамок сотрудничества ученых. Ежи Клочовский в своей
концепции Центрально-Восточной Европы опирался на идеи польского
историка-эмигранта Оскара Галецкого и работы известного представителя польской
политической мысли в эмиграции Ежи Гедройца (Gapski 1998, s.
86).

В 2018 году Институт Центрально-Восточной Европы в том
виде и рамках, в каких работал со дня своего основания, прекратил
существование. В 2019 году создана новая институция – Институт Центральной
Европы, которая на основании закона приняла материальную и интеллектуальную
базу Института Центрально-Восточной Европы. Вместе с новым названием изменения
коснулись и профиля работы – недавно созданный институт стал аналитическим
центром.

В Люблине в 2019 году было организовано празднование
450-летия подписания унии. Инициаторов торжеств объединила идея – «От
Люблинской унии к Европейскому Союзу». Организаторы действа декларировали
желание дальнейшей интеграции стран, некогда входивших в Речь Посполитую, но
уже на основах и принципах, принятых в Европейском Союзе. Вызовом в среде
интеллектуалов Польши, Литвы, Беларуси и Украины стало сохранение традиций,
целей и результатов работы Института Центрально-Восточной Европы. Игнорирование
же бесценного наследия совместной работы может стать угрозой для эффективного
научного сотрудничества и дальнейших совместных исследований, что приведет к
символической утрате возможностей для европеизации стран, некогда входивших в
Речь Посполитую.

Память о Люблинской унии и современная Украина – между забвением и конфликтогенностью.

Курган Люблинской унии во Львове существует и поныне, находясь возле Высокого Замка. В современной Украине это место памяти используется для демонстрации проявления украинского патриотического нарратива – здесь установлен государственный флаг.В независимой Украине, за исключением Львова, мемориализация такого знакового для XVI в. события, как Люблинская уния, в образе памятников и скульптур не имела места. Память о подписании унии сохранилась в форме текстов. Ведущим направлением украинской историографии подписание Люблинской унии рассматривалось как новый этап истории Украины, а украинские земли и украинское население переходило под владычество Польского короля, в результате чего произошло ограничение прав и свобод крестьянства и простых жителей. Период, когда земли современной Украины находились в составе Великого Княжества Литовского, представляется как более лояльный к простому населению. Исследованию Великого Княжества Литовского и Речи Посполитой посвятили свои работы зарубежные историки. Французский профессор Даниель Бовуа в своей работе представил критический образ польско-украинских отношений, раскритиковав активное польское внимание к наследию Речи Посполитой в современной Украине и Беларуси как проявления того же польского колониализма и империализма (Beauvois 2016, s. 17). Популяризация украинскими учеными казачества как исключительно украинского феномена с акцентом на антипольском характере не служила позитивному нарративу о Речи Посполитой. Историки, общественные деятели и государственные пропагандисты, создавая мифы о Богдане Хмельницком и о его окружении, вошли в конфликт с польской историографией, в которой украинские исторические фигуры XVI-XVII века были наделены диаметрально противоположными характеристиками.

В последние годы в общественном пространстве Украины
заметно изменение отношения к памяти о Люблинской унии. В июне-июле 2019 года
по инициативе Польского института в Киеве – столице Украины – была организована
фотовыставка Равные к равным, свободные к свободным. На
выставке были показаны фотографии архитектурных объектов из Польши, Беларуси,
Украины и Литвы, а также жителей Речи Посполитой в разных костюмах того
времени. Выставка проходила в одном из оживленных мест Киева, у спуска на
станцию метрополитена Золотые Ворота.

В последние десятилетия интеграционные процессы между
Польшей, Украиной и Литвой проходят в военной сфере. Именно память о некоторых
исторических фигурах и событиях XVI века, происходивших в Центрально-Восточной
Европе, была использована для подтверждения общего исторического прошлого трёх
стран. Военный конфликт в Украине, начавшийся в 2014 году, способствовал
сближению Украины, Литвы и Польши в военной сфере. В Люблине была создана
литовско-польско-украинская военная бригада, которая на данный момент выполняет
скорее символическую, чем милитарную функцию, демонстрируя поддержку Украины
странами Центрально-Восточной Европы. Патроном польско-литовско-украинской
бригады был торжественно назначен гетман великий литовский Константин
Острожский (1460-1530 гг.). Представитель шляхты, он был известен тем, что в
1514 году, руководя войсками Королевства Польского и Великого Княжества
Литовского, разгромил под Оршей московское войско. Благодаря созданию военной
бригады, военнослужащие из Украины, Польши и Литвы могут обмениваться опытом, проходя
совместные учения и разного рода тренинги.

Картина. Битва под Оршей 1514 года. Автор неизвестен.

Источник: Bitwa pod Orszą

Фото 5. Мемориальная доска в память о Константине
Острожском на здании штаба литовско-польско-украинской бригады в Люблине.

Источник: архив автора.

Великое Княжество Литовское,Люблинская уния, Речь Посполитая и современная Беларусь – в поисках нового забытого прошлого?

Память о Люблинской унии в Беларуси представлена как в научных и публицистических текстах, так и в меньшей степени в городском и публичном пространстве. В независимой Беларуси историки начали активно популяризировать миф об истоках белорусской идентичности, опираясь на период Великого Княжества Литовского и в меньшей степени на период Речи Посполитой. В белорусской историографии подписание Люблинской унии и последующее за этим события трактуются неоднозначно. По аналогии с украинским нарративом период Великого Княжества Литовского описан как более толерантный к развитию белорусской культуры. Ученые считают, что после 1569 года среди жителей восточных регионов Речи Посполитой произошло вытеснение старобелорусского языка и культуры и соответственно популяризация польского языка (Sahanowicz 2001, s. 247).

В Беларуси в последние годы память о XVI-XVII
столетиях стала более видна и в публичном пространстве. Так, в 2001 году
началась реставрация Несвижского замка. Замок был заложен князем Кшиштофом
Радзивиллом Сироткой в 1583 году и являлся резиденцией тех же Радзивиллов до
прихода советской власти в 1939 году. В послевоенное время исторический замок
выполнял функции санатория-профилактория, находясь в подчинении то войск НКВД,
то удовлетворяя потребности в отдыхе работников села, будучи в составе
“Межколхозздравницы”. С 2015 года в Беларуси происходит реконструкция Старого
замка в Гродно, служившего некогда резиденцией польского короля Стефана
Батория. Популяризации исторических событий периода Великого Княжества
Литовского и Речи Посполитой способствовало проведение в том же году в Гродно
военно-исторической реконструкции. Кроме того, память о Радзивиллах – одном из
влиятельнейших родов Великого Княжества Литовского, отражена в городском
пространстве страны. В Беларуси в 2003 году появилась сеть супермаркетов (на
данный момент насчитывает уже 29 магазинов) под названием Радзивилловский, а
также одноименный ресторан.

В наше время память о Люблинской унии в Беларуси
вытесняется памятью о Великом Княжестве Литовском, поскольку в белорусском
историческом нарративе подчеркивается значение Великого Княжества Литовского
как одного из столпов формирования белорусского национального сознания.

Фото 8. Замок в Несвиже.

Источник: автор: F.farenco,
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:QoxlPxvUd_U.jpg.

Люблинская уния и современная Литва – критика, восприятие, переосмысление?

Памятьо Люблинской унии и Речи Посполитой в официальном историческом нарративе современной Литвы имеет своеобразное отражение. Историография этого события в Литве представлена в различных дискурсах, в том числе патриотическом, где образование Речи Посполитой трактовалось как период начала доминирования польской культуры над литовской. Обретение Литвой в 1991 году независимости послужило толчком для прекращения советского влияния на восприятие памяти о Люблинской унии. Частью литовских историков Речь Посполитая и место Литвы в ней начало переосмысляться. Заметна тенденция выравнивания статусности Великого Княжества Литовского и Королевства Польского в составе Речи Посполитой (The History of Lithuania 2015, s. 77-80).

Символическим для Литвы стал 2019 год, когда Сейм
Литвы принял резолюцию, по которой официально включил в государственный дискурс
празднование 450-летия Люблинской Унии. Мероприятия проходили главным образом в
Люблине в Польше, куда прибыли представители власти из Литвы, Украины и
Беларуси. Стоит отметить, что в Литве ко дню коронации литовского короля
Миндаугаса и официальному празднику государственности (6 июля) в Вильнюсе в
символическом месте – Дворце великих князей литовских – была организована
выставка картин Люблин – город Литвы и Польши. В
открытии выставки приняли участие спикер парламента Литвы Викторас Пранцкетис и
глава польского Сейма Марек Кухчинський. Литва, принимая участие в праздновании
450-летия Люблинской унии, поддержала идею внедрения интеграционных проектов
среди стран Центрально-Восточной Европы. Символом позитивных изменений в
отношениях Литвы и Польши стал первый зарубежный визит новоизбранного
президента Гитанаса Неуседы в Варшаву.

Память о Люблинской унии как успешный интеграционный проект для стран Центрально-Восточной Европы?

С развитием национализмов в государствах Центральной и Восточной Европы история стала необходимым инструментом для формирования национальных идентичностей. Со второй половины XIX века происходит набрасывание понятия национальностей на события прошлого, создание исторических текстов в угоду национальным идеям и разного рода политическим проектам. Не обошло стороной это и нарративы о Речи Посполитой. В польском историческом нарративе существует монополия на культуру и наследие этого государственного образования. Создание Речи Посполитой интерпретируется как создание домодерного польского народа. Развитие национализмов в Украине и Литве способствовало формированию собственных интерпретаций этих событий. Разная трактовка одних и тех же событий создала поле для полемики, что не способствовало использованию памяти о Люблинской унии как фундамента для последующих интеграционных процессов среди стран Центрально-Восточной Европы. В результате аннексии Крыма и войны на Донбассе, Украина, Литва, Польша нуждались в символической поддержке друг друга. Польша, Украина и Литва, имея негативный исторический опыт сосуществования с Россией и видя агрессивную заграничную политику Москвы на примере Украины, также заинтересовались популяризацией памяти о Люблинской унии как интеграционного проекта. В польской историографии Речь Посполитая начала интерпретироваться как Федерация народов. Для Беларуси же, в отличии от Украины, Польши и Литвы память о Речи Посполитой используется для создания новой белорусской идентичности. Вызовом для государств Центральной и Восточной Европы, некогда входивших в состав Речи Посполитой, в XXI веке остается сохранение памяти о Люблинской унии. В связи с этим для популяризации европейских практик в Польше, Литве, Украине, Беларуси и России важным представляется использование совместного опыта и активное сотрудничество ученых и представителей интеллектуальной элиты данных государств.


Литература

Beauvois D. (2016), Trójkąt ukraiński. Szlachta,
carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793-1914,
Lublin
2016.

Gapski H. (1998), Historyk wobec siebie i
przeszłości. Rozmowy z Jerzym Kłoczowskim
, w: Historiae
peritus. Księga Jubileuszowa Profesora Jerzego Kłoczowskiego,
pod
red. H. Gapskiego, Lublin, cz. 2.

Getka-Kenig M. (2017), Pomniki publiczne i dyskurs
zasługi w dobie “Wskrzeszonej’’ Polski
, Kraków.

Historia jest wspólna. Jan Paweł II Wielki a dziedzictwo
Rzeczypospolitej Wielu Narodów i Europy Środkowo-Wschodniej,
pod
red. J. Kłoczowskiego i G. Głucha, Lublin
2006.

Прокопович М. (2008), Копець Люблінської унії:
імперська політика та національне святкування у Габсбурзькому Львові,
серія
№3, Львів.

Sahanowicz H. (2001), Historia Białorusi. Od czasów
najdawniejszych końca XVIII wieku
, Lublin.

Снайдэр Т. (2014), Рэканструкцыя нацый: Польшча,
Украіна, Літва і Беларусь 1569-1999
, Варшава.

Sulima-Kamiński А. (2000), Historia
Rzeczpospolitej wielu narodów 1505-1795,
Lublin.

The History of Lithuania (2015), ed. by A. Eidintas, A. Bumblauskas, A. Kulakauskas, M.
Tamošaitis, Vilnius.

Zętar J., Unia Lubelska –
przedstawienia Unii Lubelskiej w sztuce,
Ośrodek
Brama Grodzka Teatr NN, http://teatrnn.pl/leksykon/artykuly/unia-lubelska-przedstawienia-unii-lubelskiej-w-sztuce/
[03.03.2020].


Korekta: Anna Jawdosiuk-Małek




450 lat unii lubelskiej – pamięć, narracje i zapomnienie

ROMAN ROMANTSOV

450 lat unii lubelskiej – pamięć, narracje i zapomnienie

 (Po kliknięciu w tytuł otworzy się tekst w języku rosyjskim) 

Unia lubelska 1569 i utworzenie nowego państwa w Europie Środkowo-Wschodniej

W
rezultacie unii między Koroną Królestwa Polskiego a Wielkim Księstwem Litewskim powstało
nowe państwo, Rzeczpospolita które
w ciągu kolejnych 200 lat stało się
największym, biorąc pod uwagę terytorium, krajem Europy Środkowo-Wschodniej.
Jedną z głównych przyczyn połączenia Wielkiego Księstwa Litewskiego i Królestwa Polskiego było poszukiwanie
sojusznika w konflikcie z Carstwem Moskiewskim. Wojny inflanckie 1558–1583, w
których
na różnych etapach uczestniczyły Polska, Litwa, Dania, Szwecja i Carstwo
Moskiewskie, dawały impuls do pogłębiania integracji Wielkiego Księstwa
Litewskiego z Królestwem
Polskim. Działania wojenne wojsk moskiewskich w Inflantach zmusiły Litwę do poszukiwania wsparcia w
sąsiedniej Polsce. W 1569 r. w Lublinie Wielkie Księstwo Litewskie i Królestwo Polskie połączyły się w nowy
podmiot państwowy. Na czele Rzeczypospolitej do 1795 r., stał król, ale ze względu na duże prerogatywy
szlachty system polityczny państwa określany jest mianem demokracji
szlacheckiej. Po śmierci Zygmunta II Augusta (1572) monarcha był wybierany
przez szlachtę. Państwo powstałe w wyniku unii lubelskiej nie zostało w pełni
zunifikowane – nie było wspólnego
polsko-litewskiego wojska, nie połączono
też skarbu. Na tle innych krajów
Europy Środkowo-Wschodniej wyróżniało się
ono dużą różnorodnością kulturalną,
religijną i etniczną. W elitach nowej państwowości trwał proces kształtowania
się różnych tożsamości –
regionalnej, miejscowej i społecznej (Sulima Kamiński 2000, s. 10–11; Snajder 2014, s. 17). W kolejnych stuleciach, wraz z
rozwojem idei narodowych, grupy społeczne zmieniały swe nazwy. W państwie
współistniało co najmniej sześć grup religijnych: prawosławni, katolicy, po
roku 1596 – unici (grekokatolicy), wyznawcy judaizmu, protestanci i niewielkie
grupy muzułmanów.
Wyznawcy katolicyzmu mówili
przede wszystkim po polsku. W północnych regionach kraju dominował język
litewski. Większość prawosławnych mówiła językiem ruskim (lingua Ruthenica antiqua), który później otrzymał dwie nazwy –
starobiałoruski i staroukraiński. W miastach – większych i mniejszych –
mieszkali Żydzi i Karaimi, którzy
w większości wyznawali judaizm. Niewielkie grupy Ormian i Niemców dopełniały mozaikę społeczną nowego
państwa.

W swoim eseju postaram się dać odpowiedź na dwa główne pytania. Jakie miejsce we współczesnej historii czterech krajów Polski, Litwy, Ukrainy i Białorusi – zajmuje pamięć o unii lubelskiej? Czy pamięć o unii roku 1569 stanie się projektem integrującym kraje Europy Środkowo-Wschodniej?

Pamięć o unii lubelskiej w Polsce – od projektu państwa narodowego do idei federalizmu

Głównym
miejscem pamięci o wydarzeniach roku 1569 jest Lublin. Pragnienie upamiętnienia
unii lubelskiej jako pierwszy wyraził król Zygmunt II August (1520–1572),
bezpośredni uczestnik jej zawarcia. Z jego inicjatywy w centrum Lublina w tym
samym roku wzniesiono obelisk o wysokości 12
łokci (około 7 m). Na dolnej części monumentu znalazły się emblematy Polski i
Litwy przedstawione w formie płaskorzeźbowych postaci królowej Jadwigi i króla Jagiełły, którzy symbolizują integrację dwóch podmiotów politycznych od momentu podpisania
unii w Krewie w 1385 r.

W
rezultacie trzeciego rozbioru w 1795 r. I Rzeczpospolita przestała istnieć.
Państwo podzielono między Austrię, Prusy i Rosję. Wtedy też Lublin znalazł się
w cesarstwie austriackim, stając się jednym z 12 centrów Nowej Galicji. W 1809 r. miasto wraz
z częścią sąsiadujących obszarów
włączono do Księstwa Warszawskiego podległego imperium francuskiemu Napoleona.
Po porażce Napoleona i zgodnie z ustaleniami kongresu wiedeńskiego w 1815 r.
Lublin stał się częścią Królestwa
Polskiego pod władaniem Cesarstwa Rosyjskiego.

W
1819 r. władze lokalne Lublina, dokonując zmian w przestrzeni miejskiej
związanych z utworzeniem placu do musztry wojskowej, zlikwidowały pomnik.
Dzięki staraniom znanego działacza społecznego i uczonego Stanisława Staszica
(Getka-Kenig 2017, s. 157–170) oraz za zgodą cara Aleksandra I w 1826 r. w tym
samym miejscu ustawiono nowy monument. Inicjując odbudowę pomnika Unii
Lubelskiej, Staszic stał się pionierem upamiętnienia
w przestrzeni publicznej w Cesarstwie Rosyjskim idei federacji krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Aleksander I jako realizator liberalnej polityki względem Polaków zaaprobował prośbę Staszica i
zgodził się na wzniesienie pomnika, starając się tym samym potwierdzić swój status króla Polski. Stanisław Staszic i
popierający projekt odnowienia pomnika Unii Lubelskiej namiestnik Królestwa Polskiego generał Józef Zajączek w symboliczny sposób wprowadzili tym samym do przestrzeni
publicznej pamięć o niezależnej państwowości polskiej.

Autorem
koncepcji lubelskiego pomnika był historyk literatury Feliks Bentkowski, a
architektem Paweł Maliński. Pomnik został wykonany w formie wysokiego obelisku,
w jego dolnej części planowano umieścić rzeźby Jadwigi i Jagiełły oraz obrazy
sejmów
w Horodle i Lublinie. Ostatecznie na obelisku umieszczono jedynie pozłacane
figury dwóch
kobiet, symbolizujące Polskę i Litwę.
Obrazy trzech podmiotów:
Rusi, Litwy i Polski, zostały wykorzystane w czasie powstania styczniowego,
toczącego się w latach 1863–1864 w Królestwie Polskim przeciwko imperium
rosyjskiemu. Na herbie powstańców
przedstawiono orła jako symbol Polski, Pogoń – godło Litwy, i archanioła Michała – patrona Rusi, przy czym wszystkie
symbole łączyła korona Polski.

W ten sposób przednowoczesny (przywołując periodyzację szkoły Annales) projekt państwowości polsko-litewskiej został upamiętniony w ramach rosyjskiego, ale już nowoczesnego projektu imperialnego. Warto przypomnieć, że pomnik Unii Lubelskiej w Lublinie zachował się również za panowania Mikołaja I, mimo że car ten nie zawsze tolerował polskie czy litewskie inicjatywy patriotyczne i upamiętnianie wydarzeń oraz bohaterów z historii Polski.

Pomnik Unii Lubelskiej w Lublinie (zbiory autora)
Płaskorzeźba na kolumnie (zbiory autora)

Pamięć o unii lubelskiej podtrzymywano
nie tylko w imperium rosyjskim, lecz także w austriackim. W stolicy prowincji
Królestwo Galicji i Lodomerii – swego rodzaju Piemontu
polskiego, ukraińskiego i żydowskiego odrodzenia narodowego – Lwowie w 1869 r.
w jednym z najpiękniejszych miejsc centrum miasta położono kamień węgielny i wysypano kopiec
upamiętniający 300-lecie podpisania unii lubelskiej. Inicjatorem stworzenia
tego miejsca pamięci był aktywny we Lwowie polski polityk i działacz społeczny
Franciszek Smolka. Kopiec Unii Lubelskiej został usypany z ziemi przywiezionej
z różnych ziem polskich. Na kamieniu, który posłużył za podstawę kopca,
wygrawerowano: „Wolni z wolnymi, równi z równymi – Polska, Litwa i Ruś,
zjednoczone Unią Lubelską 11 sierpnia 1569 roku”. Pomnik dzięki centralnemu usytuowaniu
i roztaczającemu się z tego miejsca widokowi na starą część Lwowa przyciągał
wielkie rzesze odpoczywających. Kopiec stał się miejscem pamięci symbolizującym
przednowoczesną ideę federacji narodów; umieszczony w społecznej
przestrzeni miasta, okazał się przeciwwagą dla imperialnych projektów
Austro-Węgier we Lwowie. Ten niezwykły pomnik unii lubelskiej we Lwowie został
wzniesiony z inicjatywy obywatelskiej, a nie z dekretu władz austriackich
(Prokopowicz, s. 9–18).

W tym samym roku (1869) w Krakowie Jan Matejko zakończył pracę nad płótnem upamiętniającym Unię Lubelską. Na monumentalnym malowidle artysta przedstawił moment przyjęcia aktu unii z udziałem ówczesnych głównych figur historycznych – przedstawicieli władzy i szlachty Królestwa Polskiego oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego. Na podkreślenie zasługuje to fakt, że z inicjatywą zakupienia obrazu wystąpiły lokalne władze Lwowa, które umieściły płótno w budynku Galicyjskiego Sejmu Krajowego. Pod okupacją niemiecką w czasie II wojny światowej dzieło Matejki znajdowało się we Lwowie w Muzeum Lubomirskich (Zętar).

Kopiec Unii Lubelskiej we Lwowie. Fotografia z lat trzydziestych XX w.
(Stako, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2880427)
Obraz Jana Matejki z 1869 r.
(https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Lublin_Union_1569.PNG)

Wyjątkowymi miejscami pamięci o unii
lubelskiej są Kaplica Trójcy Świętej i klasztor Dominikanów
w Lublinie. Wewnętrzne freski i malowidła w kaplicy zostały wykonane w stylu
bizantyńskim przez XV-wiecznych mistrzów najprawdopodobniej z różnych regionów
Rusi – Tweru, Nowogrodu oraz jej zachodniej części – Galicji i Wołynia. Warto nadmienić,
że inicjatorem stworzenia kaplicy w tak unikatowym stylu był jeszcze król Władysław Jagiełło. Artyści i rzemieślnicy – twórcy malowideł – upamiętnili Jagiełłę w
kaplicy na dwóch malowidłach. Na pierwszym
przedstawiono króla w towarzystwie świętych, na drugim
zaś wierzchem na zwycięskim koniu. Należy przypomnieć, że nabożeństwo
dziękczynne po podpisaniu unii lubelskiej odbyło się właśnie w Kaplicy Trójcy
Świętej, czym symbolicznie podkreślono udział kultury Rusi w powstaniu nowego
państwa, Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Klasztor Dominikanów w Lublinie również wiąże się z podpisaniem unii. Kompozycja płaskorzeźb nad arką wiodącą na wirydarz klasztoru w osobliwy sposób chroni pamięć o unii. Obraz młodych bliźniaków trzymających się za wyciągnięte ku sobie ręce symbolizuje sojusz Polski i Litwy.

Płaskorzeźba w zaułku klasztoru Dominikanów w Lublinie (zbiory autora)

We współczesnej Polsce pamięć o unii
lubelskiej jest obecna w przestrzeni miejskiej przede wszystkim w nazwach ulic
i placów. Ulice Unii Lubelskiej znajdują się w kilku dużych
miastach i miasteczkach – Poznaniu, Rzeszowie, Łodzi, Bydgoszczy, Szczecinie i
Kołobrzegu (dwa ostatnie pozostawały poza granicami I Rzeczypospolitej) oraz
oczywiście w Lublinie. W stolicy Polski jeden z placów,
z 1919 r., także nosi nazwę Unii Lubelskiej. Ulic Unii Lubelskiej nie
znajdziemy na Białorusi, Ukrainie i Litwie. Nieobecność w miejskiej toponimice
pamięci o unii lubelskiej w wymienionych krajach związana jest z polityką
historyczną władz i interpretacją znaczenia
Rzeczypospolitej dla współczesnych narodów ukraińskiego, białoruskiego i
litewskiego dokonywaną przez naukowców.

Wydarzenia końca lat osiemdziesiątych
XX w. w Polsce oraz rozpad ZSRR w 1991 r. sprzyjały rozwinięciu idei włączenia
do narracji Unii Europejskiej krajów Europy Środkowo-Wschodniej – Litwy,
Białorusi i Ukrainy. Jeszcze w roku 1990 polski historyk Jerzy Kłoczowski przy
wsparciu papieża Jana Pawła II zorganizował w Rzymie seminarium, w którym
uczestniczyli uczeni z ówczesnych republik radzieckich –
Ukrainy, Białorusi i Litwy, a także innych światowych ośrodków
naukowych. W kolejnych latach podobne seminaria organizowano w innych miastach
Europy Środkowej (Gapski 1998,s. 80; Historia jest wspólna 2006, s. 12).

Jerzy Kłoczowski był profesorem
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dzięki niemu to właśnie Lublin stał się
miejscem, gdzie w 1991 r. powołano do życia Towarzystwo Instytutu Europy
Środkowo-Wschodniej, a w 2001 r. otwarto Instytut o tej samej nazwie.
Społeczność naukowa skupiona wokół prof. Jerzego Kłoczowskiego, a później
pracownicy Instytutu rozszerzali współpracę i prowadzili debatę z elitami
intelektualnymi Polski, Ukrainy, Białorusi i Litwy. Celem Instytutu było
rozpowszechnianie europejskich praktyk w przestrzeni publicznej i dyskursie
naukowym w wymienionych krajach. Pamięć o unii lubelskiej oraz Rzeczypospolitej
Obojga Narodów stała się osnową określającą ramy
geograficzne współpracy uczonych. Jerzy Kłoczowski, tworząc swoją koncepcję
Europy Środkowo-Wschodniej, czerpał z idei polskiego historyka emigranta Oskara
Haleckiego i prac znanego przedstawiciela polskiej myśli politycznej na
emigracji Jerzego Giedroycia (Gapski 1998, s. 86).

W roku 2018 Instytut Europy
Środkowo-Wschodniej w kształcie, w jakim funkcjonował od momentu założenia,
zakończył swoje istnienie. W 2019 r. powstała nowa instytucja – Instytut Europy
Środkowej – która na podstawie ustaleń prawnych
przejęła bazę materialną i intelektualną Instytutu stworzonego przez
Kłoczowskiego. Wraz ze zmianą nazwy zmienił się również profil pracy jednostki; niedawno
powstały instytut stał się centrum analitycznym.

W Lublinie w 2019 r. zorganizowano uroczysty jubileusz 450-lecia podpisania unii. Inicjatorów uroczystości jednoczyło hasło „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”. Organizatorzy obchodów deklarowali chęć dalszej integracji krajów niegdyś wchodzących w skład Rzeczypospolitej, ale dziś na zasadach przyjętych w Unii Europejskiej. Wyzwaniem dla intelektualistów z Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy stało się zachowanie tradycji, celów i rezultatów pracy Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej. Ignorowanie zaś bezcennego spadku wspólnej pracy może przynieść zagrożenie dla efektywnej współpracy naukowej i dalszych badań naukowych, co przywiedzie ku symbolicznej utracie możliwości europeizacji krajów, które niegdyś wchodziły w skład Rzeczypospolitej.

Pamięć o unii lubelskiej i współczesna Ukraina – między zapomnieniem a konfliktem

Kopiec Unii Lubelskiej we Lwowie
istnieje do dziś i znajduje się obok Wysokiego Zamku. We współczesnej Ukrainie
to miejsce demonstrowania ukraińskiej narracji patriotycznej – tutaj w sposób
szczególnie uroczysty demonstrowana jest ukraińska flaga.
W niezależnej Ukrainie, oczywiście z wyjątkiem Lwowa, upamiętnianie tak
symbolicznego dla wieku XVI wydarzenia jak unia lubelska w postaci pomników
i rzeźb nie występowało. Pamięć o zawarciu unii ocalała w tekstach. Wydarzenia
związane z unią lubelską zgodnie z głównym kierunkiem ukraińskiej
historiografii odczytywane były jako nowy etap historii Ukrainy; ukraińskie
ziemie i jej mieszkańcy przechodzili pod władanie polskiego króla,
w rezultacie czego doszło do ograniczenia praw i swobód
chłopstwa
i prostych ludzi. Okres, gdy ziemie współczesnej Ukrainy wchodziły w skład
Wielkiego Księstwa Litewskiego, jest ukazywany jako bardziej przyjazny względem
prostych ludzi. Badaniom nad dziejami Wielkiego Księstwa Litewskiego i
Rzeczypospolitej poświęcili się zagraniczni historycy. Francuski profesor
Daniel Beauvois w swej książce przedstawił krytyczny obraz relacji
polsko-ukraińskich oraz poddał krytyce żywe zainteresowanie Polaków
dziedzictwem Rzeczypospolitej we współczesnej Ukrainie i Białorusi, uznając je
za przejaw polskiego kolonializmu i imperializmu (Beauvois 2016, s.
17).
Popularyzacja kozactwa przez ukraińskich uczonych jako fenomenu wyłącznie
ukraińskiego z akcentem na jego antypolski charakter nie służyła pozytywnej
narracji o Rzeczypospolitej. Historycy, działacze społeczni i państwowi
propagandziści, tworząc mity o Bohdanie Chmielnickim i jego
towarzyszach, weszli w konflikt z polską historiografią, w której to ukraińscy bohaterowie
historyczni XVI–XVII w. byli charakteryzowani w sposób
diametralnie odmienny.

Ostatnio w przestrzeni publicznej
można odnotować zmianę stosunku względem pamięci o unii lubelskiej. W
czerwcu–lipcu 2019 r. z inicjatywy Instytutu Polskiego w Kijowie została
zorganizowana wystawa zdjęć pt. „Równi wobec równych,
wolni wobec wolnych”. Pokazano wówczas fotografie obiektów
architektonicznych z Polski, Białorusi, Ukrainy i Litwy oraz mieszkańców
ówczesnej Rzeczypospolitej w strojach z epoki. Wystawę
usytuowano w jednym z najbardziej ruchliwych miejsc stolicy Ukrainy, przy
wejściu do stacji metra Złote Wrota (Zołoti worota).

W ostatnich dziesięcioleciach procesy integracyjne między Polską, Ukrainą a Litwą zachodzą w sferze wojskowej. Pamięć o niektórych bohaterach i wydarzeniach w XVI-wiecznej Europie Środkowo-Wschodniej została wykorzystana dla potwierdzenia wspólnej przeszłości trzech krajów. Wojna na Ukrainie, rozpoczęta w 2014 r., stała się elementem scalającym Kijów, Wilno i Warszawę na polu militarnym. W Lublinie utworzono Litewsko-Polsko-Ukraińską Brygadę, która obecnie pełni raczej symboliczną funkcję, demonstrując poparcie dla Ukrainy ze strony państw Europy Środkowo-Wschodniej. Na patrona brygady wybrano uroczyście hetmana wielkiego litewskiego Konstantego Ostrogskiego (1460–1530), przedstawiciela szlachty, wsławionego tym, że w 1514 r., dowodząc wojskami Korony i Litwy, rozgromił pod Orszą wojska moskiewskie. Dzięki utworzeniu brygady wojskowi z Ukrainy, Litwy i Polski mogą wymieniać się doświadczeniem, ucząc się i trenując wspólnie.

Obraz Bitwa pod Orszą, 1514 r. Autor nieznany
Tablica upamiętniająca hetmana Konstantego Ostrogskiego na budynku sztabu Litewsko-Polsko-Ukraińskiej Brygady w Lublinie (zbiory autora)

Wielkie Księstwo Litewskie, unia lubelska, Rzeczpospolita i współczesna Białoruś – poszukiwania nowej zapomnianej przeszłości

Pamięć o unii lubelskiej na Białorusi
została utrwalona zarówno w tekstach naukowych i
publicystycznych, jak i – w skromniejszej skali – w przestrzeni publicznej i
miejskiej. W niezależnej Białorusi historycy zaczęli aktywnie propagować mit o
źródłach białoruskiej tożsamości sięgających okresu istnienia Wielkiego
Księstwa Litewskiego i – w mniejszym stopniu – funkcjonowania I
Rzeczypospolitej. W historiografii białoruskiej zawarcie unii lubelskiej i
wydarzenia następujące po niej są traktowane niejednoznacznie. Analogicznie do
narracji ukraińskiej okres Wielkiego Księstwa Litewskiego opisywany jest jako
czas bardziej sprzyjający rozwojowi kultury białoruskiej. Uczeni uważają, że po
roku 1569 rozpoczął się proces likwidacji języka starobiałoruskiego i
jednocześnie popularyzacji języka polskiego (Sahanowicz 2001, s. 247).

W ostatnich latach pamięć o wiekach
XVI–XVII stała się bardziej zauważalna w
przestrzeni publicznej Białorusi. W 2001 r. rozpoczęto renowację zamku w
Nieświeżu. Zamek wzniesiono dla Krzysztofa Radziwiłła zwanego Sierotką w 1583
r. i pozostawał on rezydencją Radziwiłłów do roku 1939 i wkroczenia bolszewików.
W okresie powojennym zamek pełnił funkcję sanatorium i pozostawał we władaniu NKWD; korzystali z niego również
robotnicy wiejscy jako budynku należącego do pobliskiego kołchozu. Od 2015 r. z
kolei trwa rekonstrukcja Zamku Starego w Grodnie, niegdyś rezydencji króla
Stefana Batorego. Popularyzacji wydarzeń historycznych z czasów
Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej sprzyjały przeprowadzone w
tym samym roku w Grodnie rekonstrukcje wojenno-historyczne. Ponadto pamięć o
Radziwiłłach, jednym z najbardziej wpływowych rodów Litwy, istnieje w miejskiej
przestrzeni państwa. Na Białorusi w 2003 r. powstała sieć supermarketów
(obecnie istnieje już 29 sklepów) o nazwie Radziwiłłowski, a także
działa restauracja o takiej samej nazwie.

Współcześnie na Białorusi pamięć o unii lubelskiej jest zastępowana pamięcią o Wielkim Księstwie Litewskim, ponieważ w białoruskiej narracji historycznej podkreśla się znaczenie tego państwa jako jednego z filarów kształtowania białoruskiej świadomości narodowej.

Unia lubelska i współczesna Litwa – krytyka, akceptacja, przewartościowanie

Pamięć o unii lubelskiej i
Rzeczypospolitej w oficjalnej narracji historycznej współczesnej Litwy zajmuje
specyficzne miejsce. Historiografia tego wydarzenia na Litwie znajduje wyraz w
różnych dyskursach, również w dyskursie patriotycznym, w którym powstanie Rzeczypospolitej Obojga
Narodów traktowane jest jako okres dominacji
kultury polskiej nad litewską. Uzyskanie przez Litwę niepodległości w 1991 r.
zakończyło okres wpływu ZSRR na kwestię pamięci o unii lubelskiej. Część
litewskich historyków przewartościowała miejsce Litwy w
składzie I Rzeczypospolitej. Zauważalna jest też tendencja, by wyrównać status Wielkiego Księstwa
Litewskiego i Królestwa Polskiego w obrębie
Rzeczypospolitej (The History of Lithuania 2015, s. 77–80).

Symbolicznego znaczenia dla Litwy
nabrał rok 2019, gdy sejm przyjął rezolucję, zgodnie z którą do oficjalnego dyskursu państwowego
włączono świętowanie 450-lecia unii lubelskiej. Gros uroczystości odbyło się
w Lublinie w Polsce, dokąd przybyły władze Litwy, Ukrainy i Białorusi. Warto zauważyć, że w
Wilnie 6 lipca – w dniu upamiętniającym koronację pierwszego króla litewskiego Mendoga (lit.
Mindaugas), a jest to dzień święta państwowego Litwy, w symbolicznym
miejscu, na Zamku Wielkich Książąt Litewskich, została zorganizowana wystawa
obrazów „Lublin – miasto Litwy i Polski”. W otwarciu
wystawy uczestniczyli marszałkowie sejmów Litwy – Viktoras Pranckietis, i
Polski – Marek Kuchciński. Przyjmując zaproszenie do udziału w uroczystościach
450-lecia unii Lubelskiej, Litwa poparła ideę projektów integracyjnych pośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Symbolem
pozytywnych zmian w relacjach Litwy i Polski stała się pierwsza wizyta
zagraniczna nowo wybranego prezydenta Gitanasa Nausėdy, z którą przybył do Warszawy.

Pamięć o unii lubelskiej jako skuteczny projekt integracyjny dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej

Wraz z rozwojem nacjonalizmów w omawianych państwach historia
stała się niezbędnym narzędziem kształtowania tożsamości narodowej. Poczynając
od drugiej połowy XIX w. pojęcie „narodowości” jest rzutowane na wydarzenia
z przeszłości, a teksty historyczne pisane są z myślą o tworzeniu ideologii
narodowych oraz na rzecz różnego rodzaju projektów politycznych. Narracja o
Rzeczypospolitej nie jest wyjątkiem. W polskiej narracji historycznej
uwidacznia się monopol na kulturę i dziedzictwo unii polsko-litewskiej.
Utworzenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów jest interpretowane jako powstanie
przednowoczesnego narodu polskiego. Rozwój nacjonalizmów na Ukrainie i Litwie sprzyjał
kształtowaniu własnego postrzegania przeszłości. Odmienna interpretacja tych
samych wydarzeń stworzyła pole do polemiki i nie sprzyjała wykorzystaniu
pamięci o unii lubelskiej jako fundamentu późniejszych procesów integracyjnych w krajach Europy
Środkowo-Wschodniej. W rezultacie aneksji Krymu i wojny na Donbasie Ukraina,
Litwa i Polska potrzebowały wzajemnego wsparcia także w sferze symbolicznej.
Dzieląc negatywne doświadczenie historyczne współistnienia w sąsiedztwie z
Rosją i obserwując agresywną politykę zagraniczną współczesnej Moskwy względem Ukrainy,
Polska, Ukraina i Litwa zainteresowały się popularyzacją pamięci o unii
lubelskiej w ramach projektów integracyjnych. W polskiej
historiografii Rzeczpospolita zaczęła być postrzegana jako federacja narodów. Na Białorusi, w odróżnieniu od
Polski, Litwy i Ukrainy, Rzeczpospolita jest wykorzystywana do budowania nowej
białoruskiej tożsamości. Dla państw Europy Środkowo-Wschodniej niegdyś
wchodzących w skład Rzeczypospolitej Obojga Narodów duże wyzwanie w XXI w. stanowi
zachowanie pamięci o unii lubelskiej. Z tego względu duże znaczenie dla popularyzacji praktyk
europejskich w Polsce, na Litwie, Ukrainie, Białorusi i w Rosji mają
wykorzystanie wspólnego doświadczenia oraz aktywna współpraca
badaczy i przedstawicieli elit intelektualnych poszczególnych krajów.


Bibliografia

Beauvois D.
(2016), Trójkąt ukraiński. Szlachta, carat i lud na
Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793–1914
, tłum. K. Rutkowski, Lublin.

Gapski H. (1998), Historyk wobec
siebie i przeszłości. Rozmowy z Jerzym Kłoczowskim
, w: Historiae
peritus. Księga jubileuszowa Profesora Jerzego Kłoczowskiego
,red.
H. Gapski, Lublin, cz. 2.

Getka-Kenig M.
(2017), Pomniki
publiczne i dyskurs zasługi w dobie „Wskrzeszonej” Polski
, Kraków.

Historia jest wspólna. Jan Paweł II Wielki a dziedzictwo
Rzeczypospolitej Wielu Narod
ów i Europy Środkowo-Wschodniej (2006), red. J. Kłoczowski i G. Głuch, Lublin.

The History of Lithuania (2015), red. A. Eidintas, A. Bumblauskas,
A. Kulakauskas, M. Tamošaitis, Vilnius.

Prokopowicz М.
(2008), Koniec Lublinskoj uniji: imperska politika ta nacionalne
swiatkuwannia u Habsburzkomu Lwowi,
seria 3, Lwiw.

Sahanowicz H. (2001), Historia Białorusi. Od czasów najdawniejszych końca XVIII wieku, tłum. H. Łaszkiewicz, Lublin.

Snajder Т. (2014), Rekanstrukcyja nacyj:
Polszcza, Ukraina, Litwa i Biełaruś 1569–1999
, tłum. M. Ramanawski, W.
Kałacka, Warszawa [wyd. polskie: Snyder T. (2006), Rekonstrukcja narodów. Polska, Ukraina,
Litwa, Białoruś 1569–1999
, tłum. M.
Pietrzak-Merta, Sejny].

Sulima Kamiński А. (2000), Historia
Rzeczpospolitej Wielu Narod
ów 1505–1795. Obywatele, ich państwa,
społeczeństwo, kultura
, Lublin.

Zętar J., Unia Lubelska – przedstawienia Unii
Lubelskiej w sztuce
, Ośrodek Brama Grodzka Teatr NN, http://teatrnn.pl/leksykon/artykuly/unia-lubelska-przedstawienia-unii-lubelskiej-w-sztuce/ (dostęp 3.03.2020).


Z języka rosyjskiego przełożyła Anna Jawdosiuk-Małek

Korekta językowa: Beata Bińko