Historia i teraźniejszość, czyli co zrobić, aby młodzież pobierała lekcje religii? Część IV: O PRL w języku PRL

WOJCIECH WRZOSEK

Historia i teraźniejszość [1], czyli co zrobić, aby młodzież pobierała lekcje religii? Część IV: O PRL w języku PRL

Jeśli na przykład naszym celem będzie nauczenie się kolejnego rozdziału podręcznika, jeśli to zaplanujemy, to nauczymy się na pewno – każdy w swoim czasie[2].

Dopiero teraz, w odcinku IV, docieram do drugiego fragmentu podręcznika Historia i teraźniejszość Wojciecha Roszkowskiego[3].

Pod tytułem „Gospodarka wciąż nierynkowa[4] znajdujemy m.in.:

Przyjęty w lipcu 1957 r. nowy plan gospodarczy na l. 1956–1960 zakładał priorytet poprawy materialnego położenia ludności. Jednakże już na XII plenum KC w październiku 1958 r. sformułowano program ponownego przyspieszenia w przemyśle ciężkim. Argumentowano, że chodzi o zapewnienie zatrudnienia nowym rocznikom wyżu demograficznego i długofalowy wzrost stopy życiowej. Argumentacja ta przemilczała istotny powód, jakim były ambicje oraz potrzeby wojskowe całego bloku sowieckiego i nacisk lobby partyjnego, które w takiej polityce widziało korzyści polityczne dla siebie[5].

Kilka wersów niżej:

Projekt centralnego planu gospodarczego konstruowano pozornie od dołu, analizując możliwości zakładów pracy, zjednoczeń gospodarczych i poszczególnych działów gospodarki, ale w trakcie dopracowywania całości („agregacji planu”) ginęły szczegóły i zniekształcano proporcje w zależności od siły nacisku różnych grup interesu w aparacie władzy. Plany formułowano zresztą nie zadaniowo, a wedle skomplikowanych wskaźników ilościowych, przez co z oczu ginął cel działania. Celem tym stawało się formalne wykonanie wskaźników planu niezależnie od kosztów w postaci pracy, zużycia surowców czy energii.

Komentarz I do wyróżnień:

– plan gospodarczy… zakładał priorytet poprawy? A może raczej: plan zakładał jako priorytet poprawę…

– czy Roszkowski czyni zarzut ówczesnej propagandzie, że nie ujawniała lobbingu we władzach partii? Miała ona dezawuować niezgodną z oficjalną doktryną zakulisową grę interesów? Czyżby współcześnie (w teraźniejszości 😉 oficjalni propagandyści zachowywali się inaczej?

– czy nazwałbym wojny/gry frakcyjne w partii w latach pięćdziesiątych–sześćdziesiątych–siedemdziesiątych lobbingiem? Lobbing w czasach Bieruta brzmi mi egzotycznie, tak samo jak w Ameryce czasów Eisenhowera.

– potrzeby wojskowe całego bloku sowieckiego? A może po prostu potrzeby zbrojeniowe bloku sowieckiego? Określenie „całego” nic tu nie wnosi. Interesy całego bloku nie były artykułowane. Różnice interesów członków Układu Warszawskiego nie wchodzą tu – w tym podręczniku – w grę. Nawet jeśli tą subtelnością historyczną chciał się podzielić autor podręcznika dla licealistów. Interesy bloku warszawskiego wyznaczał ZSRR.

Komentarz II:

Po pierwsze, tu chodzi nie o projekt CPG[6]. Napisałbym: nie projekt, lecz sam plan centralny, bo mamy w tym fragmencie opis całego procesu sporządzania i zatwierdzania planu. Przecież – jak pisze Roszkowski – „zniekształcano proporcje w zależności od siły nacisku różnych grup interesu w aparacie władzy”[7]. Siły nacisku kończyły to arbitralne planowanie.

Niemniej „z dołu” wysyłano przekłamane dane. Partyjni zarządzający zakładami pracy i zakładowe organizacje partyjne wychodziły naprzeciw oczekiwaniom partii. Pobożne życzenia szły z dołu i z góry. Stąd fikcja w gospodarce[8]. Nawet gdyby plany odgórne formułowano zadaniowo, niczego to by nie zmieniło. Produkowanie pozbawione kontekstu popytu wyznaczanego przez rynek nie pozwalało określać zasadności poniesionych kosztów, w tym kosztów i sensu pracy.

I tu nagle Roszkowski staje w obronie planowania. W poradniku „młodego studenta” radzi, ucząc, ucząc, radzi:

Planowanie jest oczywiście potrzebne, jeśli chcemy zrobić coś pożytecznego. W każdym racjonalnym przedsiębiorstwie tworzy się przecież „biznes plan”. Dotyczy on jednak wykonania zadań, a nie samych czynności, opiera się na rynkowych realiach, a nie partyjnym widzimisię. Sytuację tę można porównać do tego, w jaki sposób sami w swoim życiu planujemy działania. Jeśli na przykład naszym celem będzie nauczenie się kolejnego rozdziału podręcznika, jeśli to zaplanujemy, to nauczymy się na pewno – każdy w swoim czasie. Jeśli jednak naszym celem będzie po prostu uczyć się przez 3 godziny, to może nam tego czasu braknąć albo będzie go za dużo. Chcąc jednak wykazać się realizacją planu, będziemy albo udawać, że opanowaliśmy cały materiał, albo opanujemy go szybciej i zostanie nam np. wolna godzina, i będziemy przez godzinę udawać, że się uczymy, aby pokazać, że plan realizujemy. To jest planowanie socjalistyczne[9].

Porównanie biznesplanu z planowaniem samodzielnej pracy ucznia, a tych dwóch aktów planowania z rozbrajającą nonsensownością planowania w gospodarce socjalistycznej i samooszukiwaniem się ucznia gmatwa fikcję planowania z fikcją wykonania planu. Dodatkowo mamy tu pomieszanie pracy na akord, głośnej zwłaszcza w czasach PRL-u (praca rozliczana/wynagradzana od liczby wytworzonych produktów lub od stopnia wykonania normy pracy), i pracy wynagradzanej według stawki godzinowej ze zjawiskiem uczenia się i nauczenia się określonego materiału przez ucznia[10]. À propos tezy wyróżnionej przeze mnie: osiągnięcie zaplanowanego efektu nie zależy od samego aktu planowania, ale od zrealizowania tego, co zaplanowano.

Komentarz III:

Proszę zwrócić uwagę na język i problematyzowanie historii PRL-u. To jakby żywcem wzięte i żywcem zdjęte z dokumentów partyjnych, historii gospodarczej PRL-u w czasach PRL-u pisanej oraz z partyjnych dokumentów z czasów partyjnej oceny PRL-u. Autor jest pogrążony w świecie peerelowskich pojęć. Historia PRL-u językiem PRL-u, historia Kościoła w PRL-u językiem partyjnym PZPR. Po co o PRL-u w języku PRL-u ? Nie stać nas na zdystansowany, neutralny opis tych czasów? Musimy tandetnie agitować przeciwko PRL-owi, w duchu propagandy à rebours? Kto broni PRL-u? Są wśród uczniów jacyś zwolennicy/pogrobowcy PRL-u? Po co ta trywialna krytyka? Po co szczegółowa historia partii komunistycznej jako historia PRL-u? Dokumenty, zjazdy, posiedzenia KC, kolejne programy, uchwały… Jeszcze tym żyjemy?

Potrzebny jest historyczny ogląd katastrofalnego okresu w dziejach Polski, utopijnego charakteru gospodarki i organizowania społeczeństwa, a nie krytyka poszczególnych decyzji frakcji w partii w sprawie dostaw na rynek…

W powyższym cytacie mieszane uczucia budzi sugestia, że uczeń ma się nauczyć kolejnego rozdziału. Dla mnie jednostką w uczeniu się było zawsze opanowanie danego zagadnienia, rozwiązanie problemu, a nie nauczenie się jakiegoś rozdziału z podręcznika. Nauczanie ani wiedza nie dzieli się na rozdziały w jednym z materiałów dydaktycznych.

Zwolennik tego podręcznika będzie zadawał uczniom rozdziały do nauczenia się? Oni zaś nauczą się i odklepią rozdziały?. Jak można np. przygotować się tego rozdziału „Gospodarka wciąż nierynkowa” lub rozdziału szóstego, w którym czytamy: „[…] lokalni mieszkańcy, najpierw same kobiety, wystąpili czynnie w obronie krzyża […], doszło do walk z oddziałami milicji i ZOMO, padło ok. 140 strzałów”. „Lokalni mieszkańcy” to jest jakiś akt segregacji, efekt podziału na mieszkańców „lokalnych” i „nielokalnych”?

Komentarz IV:

– dla mnie „walki” to są sytuacje aktywnej przemocy, gdy strony są uzbrojone. Nadto, gdy intencje starcia fizycznego są po obu stronach konfliktu. Tutaj najwyżej doszło do starć z milicją i oddziałami ZOMO lub nastąpiła interwencja sił porządkowych wobec protestów mieszkańców… Doszło do starć, wybuchły zamieszki itp. Ale walki? Mieszkańcy byli uzbrojeni?

– określenie „padło ok. 140 strzałów” brzmi, jakby to były dane z ówczesnego milicyjnego raportu lub scenariusza filmu ośmieszającego milicję. Nawiasem mówiąc, czyżby autor podręcznika ułatwiał nauczycielom, przyszłym autorom testów sprawdzających wiedzę z nauczonego rozdziału „HiT-u”?

Oto przykładowe pytania w testowym sprawdzianie: Ile strzałów padło w „walkach milicji z demonstrantami w słusznej obronie krzyża… a) ok. 10, b) ok. 140, c) ok. 30, d) 138? W jakiej odległości od pierwotnego planu Kościoła wywalczył zgodę na kościół Karol Wojtyła, oczywiście z dodatkiem jak refren – późniejszy papież św. Jan Paweł II… a) 5 m, b) 2 km, c) ok. 2 km, d) 800 km?

Niestety jest prawdopodobne, że specjaliści od dziejów PRL-u, historii najnowszej Europy i świata czy historii ZSRR, historii stosunków międzynarodowych, dziejów Niemiec, historii kultury (muzyki, literatury, teatru itd.), Kościoła i Kościoła w PRL-u…, myśli politycznej, teologii i filozofii chrześcijańskiej… nie odezwą się na temat tego, co w tym podręczniku się oferuje w ich specjalnościach.

Byłby to brak szacunku dla swego zawodu i specjalności naukowej, brak troski o uczniów, dzieci i wnuki. Nawet nie tylko o to, że nasiąkną określoną wizją świata i Polski, ale o to, że będą w jakimś stopniu musiały pozorować, że rozumieją, ufają uzasadnieniom, akceptują to, czego się uczą.

Uważam za brak przyzwoitości nie zaprotestować przeciwko językowi, niskiej kulturze historycznej, obskuranckiej mentalności, błędom i prymitywnym interpretacjom zjawisk kulturowych i społecznych. To karykatura świata i kultury. Nic tu poza osobistymi sympatiami (np. muzycznymi, literackimi, filmem, teatrem etc. w guście Roszkowskiego i jemu podobnych) nie jest pozytywne. I oczywiście poza chrześcijaństwem, katolicyzmem i Kościołem. Zaskakujące wyjątki to: neorealizm w kinie włoskim, jazz, Brigitte Bardot, Edith Piaf, Kabaret Starszych Panów itd. Cóż, młodzieńcze fascynacje?

Ja tez mam swoje ulubione to i owo. Nie wpadłbym jednak na to, aby osobiste gusta wpisywać w podręcznik. W pamiętnik – tak, w podręcznik – nie. Chyba że podręcznik dla prof. Roszkowskiego to wyznanie wiary, a nie wiedza o Polsce i świecie współczesnym.

Uważać za gorszące kolejne w ciągu stu lat fazy odsłaniania ciała kobiecego (męskiego to już nie?) od kostki onegdaj na co dzień i okazjonalnie po piersi na co dzień (sic!) (tzw. toples – dodaje profesor) to z punktu widzenia historii obyczajów, mody i kultury en general zwyczajna ignorancja najpierw, a i żenada na deser. Idee ruchu młodych, kontrkultury i muzyki – w opisie Roszkowskiego – to zgroza.


[1] W. Roszkowski, Historia i teraźniejszość 1945–1979. Podręcznik dla liceów i techników, Kraków 2022, s. 511; konsultacja naukowa: prof. dr hab. Andrzej Nowak, prof. dr hab. Wojciech Polak, dobór ilustracji: Mateusz Bednarz; podpisy do ilustracji: Monika Makowska, Jolanta Sosnowska; opinie rzeczoznawców „w sprawie dzieła jako podręcznika”: prof. dr hab. Tadeusz Wolsza, dr Rafał Drabik, mgr Klemens Stróżyński.

[2] Tamże, s. 283.

[3] Wybieram losowo, aby uniknąć zarzutu, że wybieram tendencyjnie. Mój wybór to strona/rozdział wskazane przez liczbę lat/rok urodzenia Wojciecha Roszkowskiego (rok 47 wieku XX) oraz strona (danego rozdziału), która jest wynikiem pomnożenia tegoż roku (47) przez miesiąc (6), w którym urodził się prof. Roszkowski. Wszędzie bowiem, gdziekolwiek otworzysz podręcznik, znajdujesz ten godny krytyki styl myślenia i sposób narratywizowania. Dopiero w odcinku IV dotarłem do rozdziału na s. 282.

[4] Czyżby wówczas były nadzieje na gospodarkę rynkową, czyli zmianę ustroju gospodarczego (własność), społecznego i politycznego (demokrację)? Ona pozostała nierynkowa aż do 1989 r. Gospodarki nierynkowej kres położyły wolne wybory i reformy Balcerowicza. Bolesne urynkowienie „masy upadłościowej” po PRL-u wyraża symbolicznie wymienialność złotego;

[5] W. Roszkowski, Historia i teraźniejszość…, s. 282.

[6] (CPG) Centralny plan gospodarczy to nazwa wzięta z idei centralnego planowania, gospodarki centralnie planowanej itp., jako sedna ówczesnego socjalistycznego zarządzania gospodarką, oraz z idei gospodarki nakazowo-rozdzielczej (uwaga, czytelnicy, to konik kategorialny prof. Roszkowskiego), której elementem jest planowanie w centrali (w ministerstwach gospodarczych i agendzie planowania centralnego, tj. Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego, poprzedniczki późniejszej – od 1956 r. – Komisji Planowania przy Radzie Ministrów) podmiotom gospodarczym zadań do wykonania. Ponieważ w gospodarce permanentnego niedoboru dóbr konsumpcyjnych nie rynek/popyt decydował, co produkowano, lecz gremia partyjne, czułe bądź nie na braki rynkowe. Doktryny ideologiczne formułowały cele strategiczne państwa, np. za doktryną przyspieszonej industrializacji szedł priorytet produkcji środków produkcji. Absurdalne oddzielenie produkcji od konsumpcji/popytu czyni z gospodarki utopię. To sedno utopii tzw. państwa i społeczeństwa socjalistycznego.

[7] Z tego opisu nie wynika, że cele strategiczne wyznaczała partia, a rząd konkretyzował te plany, zabiegając o ich propagandowe nagłośnienie i wywieranie presji na sferę produkcji, aby te cele realizowała.

[8] Owa „agregacja” wspomniana przez prof. Roszkowskiego toniepotrzebny ozdobnik. Pojęcie agregacji danych, poważne skądinąd pojęcie i metoda, zaciemnia tu sens fikcji z „dołu” i z „góry” – cechę konstytutywną planowania socjalistycznego.

[9] W. Roszkowski, Historia i teraźniejszość…, s. 283. To raczej nie tylko planowanie, ale relacja planowania do wykonania planu. Twierdzenie „Jeśli to zaplanujemy, to nauczymy się na pewno – każdy w swoim czasie” nazywam od teraz zasadą Czarnka–Roszkowskiego z Poradnika Młodego Studenta, rozdz. „Biznesplan”.

[10] Niech te fragmenty napisze współczesny badacz dziejów PRL-u, 45-latek, a nie ktoś – jak Andrzej Albert i jak ja – przematrycowani przez młodość spędzoną w tym najweselszym bloku w obozie. My te kategorie rozumiemy, ale czy młodzi wiedzą, co to jest: zjednoczenie, środki produkcji, rzucić na rynek, zmienić kurs, odkręcanie i, uwaga, dokręcanie śruby w kulturze… Te metafory już dzisiaj nie funkcjonują  ?  , te cytaty z języka PRL-u trzeba tłumaczyć.

Korekta językowa: Beata Bińko