Wycinanki (124) Nieśmieszny żart

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (124)

Nieśmieszny żart



W systematycznie nagradzanej książeczce p.t.  L`art du roman, wydanej w 1986 roku, Kundera, w esejach jakie się na nią składają, napomyka o swej debiutanckiej powieści:

„W latach 1968 i 1969 przełożono Żart na wszystkie zachodnie języki. Ile niespodzianek mnie jednak czekało! We Francji tłumacz napisał nową powieść, suto zdobiąc mój styl. W Anglii wydawca usunął fragmenty medytacyjne, opuścił rozdziały muzykologiczne, zmienił kolejność poszczególnych części: ułożył powieść od nowa. Inny kraj. Spotykam się z moim tłumaczem: nie mówi ani słowa po czesku. „Jak pan zdołał przetłumaczyć tę powieść?” „Sercem”  odpowiada i pokazuje moje zdjęcie, które wyciągnął z portfela. Był tak sympatyczny, że nieomal uwierzyłem, iż naprawdę można tłumaczyć dzięki telepatii serc. Oczywiście rzecz się miała o wiele prościej: oparł przekład na wersji francuskiej, podobnie jak tłumacz w Argentynie. Inny kraj: przekładu dokonano z czeskiego. Otwieram książkę i przypadkowo trafiam na monolog Heleny. Długie zdania, które u mnie zajmują całe akapity, dzielą się na niezliczone zdania proste…Wstrząs, jaki przeżyłem, czytając przekłady Żartu, trwale mnie naznaczył. Tym bardziej, że dla mnie, który nie mam praktycznie czeskich czytelników, przekłady są wszystkim. Dlatego też kilka lat temu postanowiłem wreszcie zrobić porządek z obcojęzycznymi wydaniami moich książek. Nie obyło się bez konfliktów i wysiłku: na lekturze, sprawdzaniu, poprawianiu moich dawnych i nowych powieści w tych paru językach, w których czytam, strawiłem ładny kawałek życia…

Autor usilnie starający się czuwać nad przekładami swych powieści ugania się za niezliczoną ilością słów niczym pasterz za stadem zdziczałych owiec; staje się on smutną postacią dla siebie, a dla innych śmieszną. Podejrzewam, że mój przyjaciel Pierre Nora, dyrektor pisma „Le Débat”, spostrzegł ów żałośnie śmieszny wymiar mojej pasterskiej egzystencji. Pewnego dnia rzekł mi ze źle skrywanym współczuciem: „zapomniałbyś wreszcie o swych kłopotach i lepiej napisał coś do mojego pisma. Przekłady zmusiły, byś zastanowił się nad każdym słowem. Napisz zatem twój osobisty słownik. Twoje słowa klucze, słowa zasadzki, słowa miłostki…”[1]



Tymczasem  – jak wiemy [2]– po wakacjach Ludwik  wraca na uczelnię w błogim oczekiwaniu, że spotka Małgorzatę i wróci do swych społecznych obowiązków:

Toteż z radością powitałem początek października, który wreszcie nadszedł; wraz z nim zaczynał się rok akademicki, a parę dni wcześniej moja praca w Związku Studentów, gdzie miałem własny pokój i moc najrozmaitszej roboty. Jednakże już następnego dnia wezwano mnie telefonicznie do sekretariatu uczelnianego partii. (…) Zadzwoniłem, drzwi otworzył mi sekretarz komitetu, wysoki młodzieniec o pociągłej twarzy, jasnych włosach i lodowato zimnych, niebieskich oczach. Powiedziałem: Cześć pracy”. Nie odpowiedział, rzucił tylko: „Wejdź dalej, czekają na ciebie”.

W głębi, w ostatnim pokoju, gdzie mieścił się sekretariat, czekało na mnie trzech członków uniwersyteckiej organizacji partyjnej. Powiedzieli, żebym usiadł. Usiadłem i zrozumiałem, że dzieje się coś niedobrego. Wszyscy trzej towarzysze, których dobrze znałem i z którymi ucinałem sobie zwykle wesołe pogaduszki, mieli oficjalny wyraz twarzy; zwracali się do mnie wprawdzie per ty (jak to jest w zwyczaju między towarzyszami), ale w tej chwili nie była to forma  p r z y j a c i e l s k a, lecz raczej urzędowa i  z ł o w r ó ż b n a. (Przyznam się, że od tego czasu mam awersję do mówienia sobie per ty;) [3]

(…) Siedziałem zatem przed trzema mówiącymi do mnie per ty studentami, którzy zadali mi pierwsze pytanie: czy znam Małgorzatę. Powiedziałem, ze znam. Zapytali, czy z nią korespondowałem. Powiedziałem, że tak. Zapytali, czy przypominam sobie, co do niej pisałem. Powiedziałem, że sobie nie przypominam, w tej chwili jednak stanęła mi przed oczami kartka z prowokacyjnym tekstem i zacząłem się domyślać, o co chodzi. Nie możesz sobie przypomnieć? – pytali. Nie odpowiedziałem. A co do ciebie pisała Małgorzata? Wzruszyłem ramionami, aby wywołać wrażenie,  że pisała do mnie o sprawach osobistych, o których nie mogę tutaj mówić. Pisała coś o szkoleniu? – pytali. Tak, pisała, powiedziałem. I co jeszcze? Że mają dobre referaty i dobry zespół. Czy pisała, że na szkoleniu panuje zdrowy duch? Tak, rzekłem, coś takiego pisała. Czy pisała, że zaczyna rozumieć, co to jest siła optymizmu? Pytali dalej. Tak, odparłem. A co ty sądzisz o optymizmie? O optymizmie? A co powinienem o nim sadzić? Spytałem. Czy sam uważasz się za optymistę? – pytali dalej. Tak, uważam, rzekłem nieśmiało. Lubię kawały, całkiem wesoły ze mnie chłopak – usiłowałem złagodzić ton przesłuchania. Wesoły może być i nihilista, rzekł jeden z nich, może na przykład śmiać się z ludzi, którzy cierpią. Wesoły może być i cynik, ciągnął dalej. Uważasz, że można zbudować socjalizm bez optymizmu? Zapytał inny. Nie, powiedziałem. A więc ty nie jesteś za tym, żeby zbudować u nas socjalizm? – rzekł  trzeci. Jak to?  – broniłem  się dalej. Nie wykręcaj się, napisałeś to. Marks powiedział, że religia to opium dla ludu, ale dla ciebie opium to nasz optymizm! Napisałeś to do Małgorzaty.  Ciekaw jestem, co by powiedzieli nasi robotnicy i przodownicy pracy, którzy przekraczają plany, gdyby się dowiedzieli, że ich optymizm to opium, nawiązał natychmiast inny. A trzeci dorzucił: Dla trockistów twórczy optymizm to zawsze tylko opium. A ty jesteś trockista. Na Boga, skąd wam to przyszło do głowy? – broniłem się. Napisałeś to czy nie? Może i dla kawału coś takiego napisałem, przecież to już dwa miesiące, nie przypominam sobie, nie przypominam sobie. Możemy ci to przypomnieć, rzekli i odczytali moją pocztówkę; „Optymizm to opium dla ludu! Zdrowy duch zalatuje głupotą! Niech żyje Trocki!” Te zdania zabrzmiały w małym pokoju komitetu partyjnego tak strasznie, że w tej chwili zląkłem się ich i poczułem, że posiadają niszczycielską moc, której już nie dam rady. Towarzysze, to miał być żart, rzekłem, lecz czułem, ze nikt mi nie może uwierzyć. Was to śmieszy? – zwrócił się jeden z towarzyszy do dwóch pozostałych.”[4]



[1]    M. Kundera, Sztuka powieści. Esej, tłum. M. Bieńczyk, Grupa Wydawnicza Foksal, 2015, wyd. 3, Warszawa 2015,  s. 141-142.

[2] Zob. Wycinanki(123) Žert . Optymizm to opium dla ludu, historie.eu/varia

[3] M. Kundera, Żart, tłum. E. Witwicka, wyd. 5, Warszawa 2021, s. 48-49.

[4] Tamże, 49-50.




Wycinanki (123) Žert. Optymizm to opium dla ludu

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (123)

Žert. Optymizm to opium dla ludu.[1]


 


Od jakiegoś czasu bronię opinii, że lepiej młodzieży dać do czytania literaturę piękną i smutną (belle et triste) o czasach komunistycznych, niż odpytywać z kolejnych planów sześcioletnich uchwalanych przez partyjne gremia i składów komitetów partyjnych. Lepiej, aby młodzież wiedziała, kto to jest Leopold Tyrmand, Aleksander Sołżenicyn, Milan Kundera, Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert…, niż wkuwała kolejne funkcje partyjne i państwowe Edwarda Ochaba czy życiorys Edwarda Gierka. Ważniejsze jest, aby kolejne pokolenia umiały wyczuć najdrobniejsze symptomy autorytaryzmu, zniewolenia umysłów i bezprawia, niż bezmyślnie opanowywały bezmyślną faktografię. Lepiej, aby licealiści z pomocą dorosłego komentarza kulturoznawczego lub krytyki historycznej obejrzeli filmy na przykład  Pociągi pod specjalnym nadzorem (1966), czy Postrzyżyny (1981) Jiří`ego Menzla i Milana Kundery.

Czytelnicy Wycinanek wiedzą już, że lubię esprit Milana Kundery. Nie przede wszystkim, ale i nie na samym końcu za to, że ukazuje on dewastującą moc mentalności narzuconej przez tzw. komunistyczną ideę[2]. Pisarze czescy od czasów co najmniej Jaroslava Haška Osudy dobrého vojáka Švejka za světové války potrafią dostrzec absurdy życia codziennego w czasach panoszenia się imperiów. Wiedzą, jak je obnażyć i wykpić.

Polecałbym młodzieży powieść Milana Kundery Żart (Žert), ukończoną w 1965, wydaną w 1967 r. (okładka I wyd. u góry z prawej).

Poniżej fragmenty, które budują intrygę powieści[3]. Oto jak bohater powieści Ludwik Jahn opisuje życie studenckie:

Pamiętam, że na uniwersytecie byliśmy wtedy zorganizowani w tak zwane „kółka naukowe”, które często się zbierały, by przeprowadzać publiczną krytykę i samokrytykę wszystkich swoich członków, i na tej podstawie wystawiać o każdym z nich właściwą opinię. Miałem wówczas, jak każdy komunista, mnóstwo różnych funkcji (pracowałem na eksponowanym stanowisku w Związku Studentów), a ponieważ byłem przy tym niezłym studentem, tego rodzaju opinia nie mogła wypaść dla mnie niekorzystnie. Mimo to jednak do słów uznania, jakimi oceniano moją aktywność, mój pozytywny stosunek do państwa, pracy, moją znajomość marksizmu, dołączone było najczęściej również zdanie stwierdzające, że mam jednak pewne „pozostałości indywidualizmu”. Tego rodzaju zastrzeżenie nie musiało być bynajmniej niebezpieczne, ponieważ do dobrych obyczajów należało umieszczenie w najlepszej nawet opinii jakiejś krytycznej uwagi, na przykład wytknięcie jednemu „zbyt małego zainteresowania teorią rewolucji”, drugiemu „obojętnego stosunku do ludzi”, albo też niewystarczającej „czujności” czy „niewłaściwego stosunku do kobiet”; oczywiście, jeżeli taka uwaga nie była czymś odosobnionym, jeśli dochodziły do niej jeszcze inne zarzuty albo też gdy człowiek popadł w jakiś konflikt lub stał się, dajmy na to, obiektem podejrzeń czy napaści, tego rodzaju „pozostałości indywidualizmu” lub „niewłaściwy stosunek do kobiet” mogły stanowić zalążek katastrofy. A wyjątkowa fatalność tkwiła w tym, że taki zalążek nosił ze sobą w swojej ankiecie personalnej każdy z nas, tak, każdy.

Niekiedy (raczej dla sportu niż z rzeczywistej obawy) broniłem się przeciwko zarzutowi indywidualizmu żądałem, żeby koledzy udowodnili mi, na czym ten indywidualizm polega. Nie mieli na to zbyt konkretnych dowodów.

– Bo tak się zachowujesz – mówili.

– Jak? – pytałem.

– Ciągle się tak jakoś dziwnie uśmiechasz.

– No i co z tego? Wesoło mi.

– Nie, ty się uśmiechasz tak, jakbyś coś sobie myślał…[4]

Ludwik Jahn wysyła – w ramach flirtu, jaki toczy on z Małgorzatą – zaczepną w swej treści pocztówkę. Ten płochy gest okazuje się brzemienny w skutki.

Ogólnie rzecz biorąc, zgadzałem się właściwie z tym, co pisała Małgorzata, wierzyłem nawet w bliską już rewolucję w Europie Zachodniej; z jednym tylko nie mogłem się pogodzić: że ona jest zadowolona i szczęśliwa wtedy, kiedy ja za nią tęsknię. Kupiłem więc widokówkę i (żeby Małgorzatę zranić, zszokować i zbić z tropu) napisałem: „Optymizm to opium dla ludu! Zdrowy duch zalatuje głupotą! Niech żyje Trocki! Ludwik”.

Na moją prowokacyjną pocztówkę Małgorzata odpowiedziała krótką banalną kartką, a na następne listy, które wysyłałem do niej w ciągu wakacji – w ogóle nie odpowiadała[5].



[1] Oto nagłówki z 12 lipca 2023 r. anonsujące śmierć pisarza. Tylko strony z Le Figaro i The Guardian: https://www.theguardian.com/books/2023/jul/12/milan-kundera-the-unbearable-lightness-of-being-author-dies-aged-94; https://www.lefigaro.fr/livres/mort-de-milan-kundera-six-livres-emblematiques-recommandes-par-le-figaro-litteraire-20230712;

[2] Podstawowe dane o pisarzu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Encyklopedia_Britannica; https://en.wikipedia.org/wiki/Milan_Kundera; https://it.wikipedia.org/wiki/Milan_Kundera; https://fr.wikipedia.org/wiki/Milan_Kundera; https://cs.wikipedia.org/wiki/Milan_Kundera; tam też na początek faktografia i niuanse życia i twórczości. Patrz Wojciech Wrzosek, Wycinanki. Zbiór felietonów, WWH UAM, Poznań 2022,  rozdz. Kundera, s. 173-180, wcześniej Wycinanki(24) i (28)

Studium porównawcze haseł Wikipedii (np. Milan Kundera) w językach kongresowych oraz tu także francuskim i czeskim to byłby dobry temat na licencjat (magisterium?). Na przykład casus/afera (Aféra kolem zatčení Miroslava Dvořáčka) czy (IV. sjezd Svazu čs. spisovatelů a pražské jaro).

W moim onegdajszym kółku czytelniczym zapożyczyliśmy co najmniej dwa terminy z języka czeskiego: spisovatel, tj. po polsku pisarz, a dla nas ten, który ściąga na kolokwium, oraz żertowniś – to ktoś, kto popełnia żarcik o katastrofalnych dla siebie skutkach.

[3] Liczę na tolerancję czytelnika. Nie wycina się fragmentów z literatury pięknej dla prezentacji literatury pięknej. Nie fragmentaryzuje się dzieł sztuki. Zachęcam tu młodych, i nie tylko młodych, aby swą wyobraźnię ożywili semantycznie wielowarstwowym obrazem świata. Świata całkiem niedawno minionego lub nie całkiem minionego. Wycinam fragmenty ukazujące „dziejową rolę żartu w czasach komuny” lub polecam historię o zniewoleniu absurdem bolszewickiej wizji świata (The Joke, 1968. Directed by Jaromil Jireš, Assistant director Eliska Stibrová, Screenplay Milan Kundera and Jaromil Jireš from the novel by Milan Kundera. Cinematography Jan Curík). W 2023 r. ukażą się eseje Kundery, podobno historyczne i aktualizujące.

[4] M. Kundera, Żart, tłum. E. Witwicka, wyd. 5, Warszawa 2021, s. 40–42.

[5] Tamże, s. 45–46; wyróżnienie moje – W.W.




Spotkania Mistrzowskie portalu ohistorie.eu | Prof. MARCIN KULA

Redakcja portalu oistorie.eu zaprasza do obejrzenia i wysłuchania pierwszej odsłony audycji z nowego cyklu: „Spotkania Mistrzowskie portalu ohistorie.eu”.

Na naszym portalu mamy honor gościć wybitnego historyka, twórcę polskiej szkoły socjologii historycznej, prof. MARCINA KULĘ.


Spotkania Mistrzowskie portalu ohistorie.eu | Prof. MARCIN KULA

Rozmowę z prof. Marcinem Kulą prowadzą

prof. Agnieszka Kolasa Nowak z Instytutu Socjologii UMCS

oraz

prof. Mariusz Mazur z Instytutu Historii UMCS.

Zapraszamy do oglądania, słuchania, komentowania oraz udostępniania wideo na Państwa profilach w mediach społecznościowych.

Redakcja portalu

ohistorie.eu






Wycinanki (111) Czy wierzenia muszą być koherentne?

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (111) 

Czy wierzenia muszą być koherentne?



Jak już pisałem poprzednio, trylogia Arona Guriewicza to Kategorie kultury średniowiecznej, Problemy średniowiecznej kultury ludowej oraz Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy[1].
Na razie nie odnalazłem powtarzanego onegdaj przeze mnie przykładu na różnicę między obrazem świata wyznawanym przez człowieka średniowiecznego a ewentualnym jego recenzentem, kulturą wysoką. Exemplum – przykład pranoweli, jak określa się często rolę fragmentów kazań zwanych przykładami w dziejach literatury. Przytaczałem więc ulubionego kaznodzieję Guriewicza Bertolda Regensburskiego. Jedno charakterystyczne exemplum…
Tymczasem w rozdziale „Wielka” i „Mała” Eschatologia, po zaprezentowaniu różnych przykładów ilustrujących rozmaite bajeczne okoliczności opisywane ku przestrodze wiernych, znajdujemy bodaj sedno tego rozdziału. Otóż rosyjski mediewista wyznaje:

Pragnę podkreślić niejasność co do tego, kiedy odbywa się sąd ostateczny – w teraźniejszości czy przyszłości, istniała w świadomości uczonych średniowiecza i przedstawiała dla nich niemałą trudność. W Zwierciadle świeckich, kompilacji exemplów z XIII wieku, znajduje się opowiadanie o znanym paryskim duchownym – kanclerzu Filipie, autorze ku czci Najświętszej Dziewicy. Znajomy biskup poprosił umierającego Filipa, aby przyszedł do niego z tamtego świata i opowiedział o swej sytuacji (motyw umowy między przyjaciółmi stanowiącej, że ten który pierwszy umrze, dostarczy drugiemu wiadomość ze świata pozaziemskiego o stanie swej duszy, był bardzo rozpowszechniony w exemplach). Filip zjawił się i wyznał, ze znajduje się w piekle. Potem przybył drugi raz i powiedział o przyczynach swego potępienia: po pierwsze – nadużywał beneficjów, po drugie – jego nauki i kazania podyktowane były raczej pragnieniem chwały i światowej sławy, aniżeli miłością do Boga; o trzeciej przyczynie zamilczał, ale prawdopodobnie był to brak wstrzemięźliwości. Filip dodał, i to jest najbardziej interesujące z jego pośmiertnych poświadczeń, że „w tym samym czasie, kiedy był odsyłany do piekła, odbywał się dzień sądu (diem iudicii instetisse) nad niezliczonym mnóstwem skazanych, którzy w tym samym co on czasie zostali odprawieni do piekła” Biskup zanotował: dziwię się, że ty, będąc człowiekiem wyjątkowej uczoności, tak uważasz, ponieważ przepowiadany przez Pismo Święte sąd ostateczny jeszcze nie nastąpił. A zmarły odpowiedział mu: „Z całej uczoności, którą posiadałem za życia, nic mi nie pozostało”[2].

Po zacytowaniu przykładu myślenia średniowiecznego, jaki wyraża tu cytat ze Zwierciadła świeckich, Aron Guriewicz stawia problem wprost:

Można założyć spotkanie się dwóch różnych tradycji: naukowego dogmatu o sądzie „u kresu czasów” z jednej strony, z funkcjonującą w życiu codziennym wiarą w odpłatę, która następuje niezwłocznie po zgonie człowieka – z drugiej. Dla prostych wiernych, niewykształconych, bardziej przystępne było pojęcie kar i nagród, które oczekują zaraz za grobem. Kategoria odległej przyszłości była zbyt abstrakcyjna i dlatego pozbawiona treści dla umysłów ludzi, którzy żyli na „wysepce czasu” i znali tylko niedawną przeszłość i teraźniejszość. Ale jednoznacznego i ogólnie obowiązującego rozwiązania tego zagadnienia w tym okresie prawdopodobnie nie mógł dać nikt – ani zwykły kaznodzieja, ani uczony prałat. Ujawniony przez nas problem znalazł swój wyraz w konflikcie, który rozegrał się w dwudziestych i trzydziestych latach XIV stulecia. Papież Jan XXII wysunął tezę, że ani sprawiedliwi nie otrzymają życia wiecznego i nie dostąpią zaszczytu oglądania na własne oczy Pana, ani odrzuceni przez Boga, którzy zasłużyli na potępienie, nie znajdą się w piekle, dopóki nie nastąpi powtórne przyjście Pana i powszechne zmarchwystanie „u kresu czasów”. Ostateczna decyzja co do ich losu jest odroczona, co pozostaje w całkowitej zgodzie z ewangelicznymi zapewnieniami. Jednak ta doktryna napotkała na zdecydowany opór duchowieństwa i teologów, oskarżających Jana XXII nawet o herezję, i w 1334 roku na łożu śmierci papież był zmuszony wyrzec się jej i zgodzić się, że dusze, które zostały odłączone od ciał i całkowicie się oczyściły, znajdują się w niebie i oglądają Pana w jego Boskiej postaci, w takim stopniu, na jaki pozwala stan duszy w chwili odłączenia od ciała (tu przywoł. Dykmans M., Lessermons de Jean XXII sur Navision béatifique, Rome 1973)[3].

Polecając uwadze zainteresowanych dalszy ciąg rozumowania Guriewicza, cytuję:

Dopiero w XIV wieku, w dziele angielskiego kaznodziei Jana Bromyarda, spotykamy się z nieco jaśniejszym rozumieniem dwoistej natury sądu ostatecznego. Pisze on tak: „Sąd Boży jest podwójny (duplex). Jeden – szczegółowy (particulare), który odbywa się, gdy ktoś umiera… Drugi – powszechny (generale), który odbędzie się na końcu, kiedy wszyscy ludzie zbiorą się razem…” [JB: Judicium divinum; por. JB: Adventus] jednak i Bromyard – konkluduje Guriewicz – nie odpowiada na pytanie, jak łączą się te oba sądy, i wygląda na to, że zdając sobie sprawę z trudności, jaka stwarza idea dwóch następujących po sobie procedur sądowych, nie wie, jak to rozwiązać. Dlatego każdy rodzaj sądu znajduje się w innej rubryce dzieła[4].

Mój kaznodzieja także nie wie, jak właściwie z tym jest. A może ludowa świadomość religijna, zwłaszcza ta średniowieczna, nie respektuje zasady niesprzeczności i zupełności przekonań? Pytanie, czy można zespoły przekonań religijnych poddawać wymogom logiki? A jeśli nie, to jak innym komunikować, jakie one są? Czy mogą być przedmiotem racjonalizującej rekonstrukcji? Czy nasza nadzieja to swego rodzaju nadmierne oczekiwanie, imputacja kulturowa oczekująca od naszych przodków spójnej kartiny mira – jak powiada Guriewicz, czy nie jest zbyt wielką ingerencją w – jak nazywamy – antynomie, paradoksy myślenia naszych odległych przodków?
A czy nasza współczesna świadomość religijna jest koherentna? Czy nasi kaznodzieje wiedzą, co mówią? Czy ich relacje muszą być logicznie konsekwentne?


[1] А. Я. Гуревич, Категории средневековой культуры, Москва 1972; tenże, Ппроблемы  средневековой народной культуры, Москва 1981; tenże, Культура и общество средневековой Европы глазами современников (Exempla XIII века). A może jeszcze coś pretenduje do kompletu – tetralogii? А. Я. Гуревич, Средневековый мир. Культура безмолствующего большенства, Москва 1990.

[2] A. Guriewicz, Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy. Exempla XIII wieku, tłum. Z. Dobrzyniecki, Warszawa 1997, s. 92.

[3] Tamże, s. 93.

[4] Tamże, s. 94–95.




Spotkania Mistrzowskie portalu ohistorie.eu

Spotkania Mistrzowskie portalu ohistorie.eu

Redakcja portalu ohistorie.eu

Naukowy portal ohistorie.eu rozpoczyna nowy cykl audycji pt. „Spotkania Mistrzowskie portalu ohistorie.eu”. Treścią programów będą rozmowy z wybitnymi badaczkami i badaczami z obszaru nauk humanistycznych i społecznych, których przemyślenia i prace miały ogromny wpływ na rozwój i funkcjonowanie nauki oraz rozumienie kultury i społeczeństwa. W naszych audycjach chcemy podejmować tematy dotyczące kulis uprawiania nauki przez uczone i uczonych, stosowanych przez nich podejść badawczych, metodologii, epistemologii oraz metodyki badań. W trakcie rozmów chcielibyśmy także podjąć zagadnienia takie jak społeczna funkcji nauki, edukacja akademicka, miejsce i rola uniwersytetu we współczesnym świecie. W naszej ocenie są to kwestie istotne, szczególnie w kontekście tego, że w ostatnim czasie w wielu środowiskach obserwujemy wzrost nastrojów antyintelektualnych, postaw wręcz wrogich wobec nauki i wiedzy naukowej.

Biorąc pod uwagę kierunki i tempo, w jakich rozwija się technologia, niezwykle ważnym tematem do namysłu staje się jej wpływ na nauki społeczne i humanistyczne. Z jednej strony, mamy do czynienia z pojawieniem się nowych dziedzin i dyscyplin takich jak humanistyka cyfrowa, historia cyfrowa, archeologia cyfrowa, socjologia cyfrowa, powstałych i rozwijających się dzięki cyfrowym technologiom, pozwalającym prowadzić badania w skali i perspektywie niemożliwej do osiągnięcia przed cyfrową rewolucją. Z drugiej strony, cyfrowe technologie przynoszą szereg różnego rodzaju zagrożeń. Sztuczna inteligencja już ma udział w tworzeniu tekstów naukowych. Pojawia się problem choćby autorstwa. Możliwości sztucznej inteligencji w generowaniu i przetwarzaniu obrazów oraz materiałów audiowizualnych wydają się nieograniczone, co już skutkuje kreowaniem tzw. deep-fejków. Rozwój cyfrowych technologii wpłynie także na kształt edukacji akademickiej, która z sal wykładowych przenosi się do sieci. Uczelnie w Polsce będą zmuszone konkurować z najlepszymi ośrodkami akademickimi na świecie.

Zatem z naszymi gościniami i gośćmi chcielibyśmy także rozmawiać o wyzwaniach, jakie niesie dla nauki i akademii współczesność. 

Serdecznie zapraszamy do śledzenia naszych audycji, udostępniania na Państwa profilach w mediach społecznościowych oraz komentowania. Będziemy wdzięczni za wszelkie uwagi i sugestie co do podejmowanych w programach zagadnień.


 

Spotkania Mistrzowskie portalu ohistorie.eu – zapowiedź



Wycinanki (110) Guriewicz – odpowiedzi krytykom

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (110) 

Guriewicz – odpowiedzi krytykom



Trylogia Arona Guriewicza to Kategorie kultury średniowiecznej, Problemy średniowiecznej kultury ludowej oraz Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy[1].
Jak chcesz się zetknąć z historykiem z klasą, przeczytaj dowolną książkę Guriewicza, choćby jedną z tych trzech. Oczywiście to niejedyne dzieła historyczne imponujące kreatywnością i wiedzą o przedmiocie. Czytając Guriewicza, pytasz, dlaczego są one pasjonujące. I odpowiadasz: między innymi dlatego że wykład jest podporządkowany świadomemu pożytkowi poznawczemu. Guriewicz stawia i rozwiązuje problemy. Wyrażają je pytania rangi ogólnej, które wiodą ku zrozumieniu badanego świata. Utalentowany, a może jedynie wybitny czy wielki uczony potrafi rozgrywać swoje opowieści w kilku rejestrach. Zaspokajają one różne oczekiwania. Z jednej strony elitarne znawców i bliźnich w profesji, z drugiej zaś po prostu zachłannych na rozumienie przeszłości, zwłaszcza – w przypadku Guriewicza – rozumienie sposobów myślenia naszych przodków.
Zanim zacytuję coś zachęcającego do lektury, przypomnę, że w zwyczaju naszego historyka było, prędzej czy później, odpowiadanie na krytykę, nawet jeśli była ona dialogiem przyjaciół w wierze.
Wiemy, że mistrz mediewistyki francuskiej Georges Duby napisał dla Gallimarda wstęp do francuskiego wydania Kategorii. Poza koleżeńską rekomendacją znajdujemy tam zastrzeżenia co do ujęcia problematyki przez rosyjskiego mediewistę. Po pierwsze, kategorie ogólne, tytułowe, z racji tej, że poniekąd uniwersalne, nie zaspokajają oczekiwań na ukazanie różnorodności kulturowej średniowiecza. Niejako je pomijają. Po drugie, podział na – jak rozumiem – litterati i illiterati upraszcza średniowieczną mentalność. Jest to zastrzeżenie podobne do tych Batkina (zob. Wycinanki 107 i 108).
Guriewicz odpowiada oponentom kolejnymi książkami i wstępami do ich kolejnych wydań. Od czasu do czasu artykułami w czasopismach naukowych, w tym także w „Odissieju”[2].
Ponieważ drugie wydanie włoskie Kategorii, wydanie francuskie Problemów oraz tekst z tomu 2007 „Odissieja” w kwestii tej, tj. reakcji na niedosyty Georges’a Duby’ego, są jednobrzmiące, wycinam ze wstępu do wydania włoskiego:

Jak już wspominałem, reakcji na moją książkę [mowa o Kategoriach – W.W.] w wielu krajach było bardzo dużo. Znajduję tu możliwość zatrzymania się jedynie pokrótce nad jedną z nich. Wielki Duby był na tyle wspaniałomyślny, że napisał przedmowę do francuskiego przekładu. Oddawszy należne mojemu dziełu, upomniał mnie, że w mojej książce nie znalazły odzwierciedlenia różnorodność kultury średniowiecznej, różne stadia jej rozwoju, tak jak i warianty religijności. Co do tego zgoda. Uważam jednak za konieczne zauważyć, że Kategorie kultury średniowiecznej to nie jest książka, która po kolei opowiada o tym, jak przebiegał rozwój na zachodzie lub na południu Europy przez stulecia. W książce tej próbuję sformułować typ idealny (Idealtypus), tj. zestaw najistotniejszych zjawisk, które nazywamy „średniowieczną kulturą”, i przy okazji zaproponować metodę ich badania. Jeśli poddałbym się pokusie konkretyzacji tych cech badanych fenomenów, które ujawniły się w różnych fazach średniowiecza i w różnych krajach Zachodu, to mogę zagwarantować, że moja książka, tak jak była pomyślana, nie powstałaby[3].

W Problemach średniowiecznej kultury ludowej Guriewicz wychodzi naprzeciw postulatowi Georges’a Duby’ego i poszerza katalog kategorii, natomiast w Kulturze i społeczeństwie średniowiecznej Europy podejmuje kolejne kategorie średniowiecznej świadomości:


Historyk może poznać folklor średniowiecza również jako ślad mieszania się kultur: niskiej i wysokiej. W społeczeństwie tym exempla były jedną z najważniejszych dróg wymiany kulturalnej i skutecznym instrumentem oddziaływania ideologicznego. (przywoł. Bremond Cl., Le Goff J., Schmitt J.-C., „L’exemplum” (Typologie des sources du Moyen Age occidental, Fasc. 40) Tumhout-Bruxelles 1982, s. 79) taki punkt widzenia otwiera ciekawą perspektywę badawczą. Exempla wysuwają się na pierwszy plan wśród innych kategorii literatury średniowiecznej jako źródła, poprzez które mediewista może rzeczywiście wyraźniej dostrzec współzależność różnych warstw i poziomów kultury średniowiecznej. Jednak, jak sądzę, rozłożenie na części składowe opozycji kultura „uczona” – kultura „ludowa” nie wyczerpuje problemu, gdyż w miarę ujawniania ich skomplikowanych powiązań i antagonizmów na nowo rysuje się kwestia współistnienia obu tradycji w jednej świadomości. Owa symbioza książkowego, oficjalnego chrześcijaństwa z ludowością, z archaicznymi sposobami postrzegania świata, charakteryzuje zarówno ludzi niewykształconych, jak i biegłych w teologii. Oczywiście, współzależność obu tradycji w mentalności jednych i drugich była różna, niemniej jednak „prostak”, jakim był niewykształcony parafianin, wiódł skrytą egzystencję także w powołanym do opiekowania się nim duchownym i w zakonniku, a być może nawet w wykształconym scholastyku. Czy nie dlatego możliwe było pojawienie się takich gatunków średniowiecznej literatury łacińskiej, jak exempla, wizje, żywoty, że w świadomości każdego człowieka średniowiecznego – w różnych proporcjach – zawsze splatały się oba nurty kultury? Le Goff i Schmitt mają rację, gdy piszą o ostrożności, z jaką autorzy exemplów wykorzystywali materiał tradycji ludowej. Niemniej jednak wykorzystywali go, i nie tylko dlatego, że musieli odwoływać się do świadomości mas, w wielu przypadkach żyjących w tej tradycji, lecz także dlatego, że autorom exemplów i kazań tradycja ta – prawdopodobnie już przyswojona przez środowiska zakonne – także nie była obca. Ich myślowe instrumentarium, mimo scholastycznego wykształcenia, bez wątpienia przechowywało pamięć kultury czasów archaicznych[4].



[1] А. Я. Гуревич, Категории средневековой культуры, Москва 1972; tenże, Проблемы средневековой народной культуры, Москва 1981; tenże, Культура и общество средневековой Европы глазами современников  (Exempla XIII века), Москва 1989. A może nie tylko trylogia?

[2] W spisie publikacji Guriewicza zainteresowany znajdzie ich bardzo dużo.

[3] А. Я. Гуревич,  Диалог современности с прошлым,  „Одиссей. Человек в истории” 2007: История как игра метафор: метафоры истории, общества и политики, s. 17.

[4] A. Guriewicz, Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy. Exempla XIII wieku, tłum. Z. Dobrzyniecki, Warszawa 1997, s. 37–39.