Wycinanki(158) Refleksje o biedzie.

 

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki(158)

Refleksje o biedzie


 


Chciałbym uraczyć czytelnika wycinanek fragmentami mrocznej, depresyjnej literatury. Uraczyć to znaczy zachęcić fragmentami z Down and out In Paris and London do przeczytania i przemyślenia całości. Autor to nijaki Eric Blair, który aby nie narażać rodziny na obyczajowe dyskomforty przybrał już na okoliczność wydania swej pierwszej książki pseudonim George Orwell. Przymiotnik orwellowski stał się dzisiaj omal pospolity.

Co mam myśleć o tym, że wielki Thomas Eliot uznał książkę Orwella za niespójną konstrukcyjnie, (wątek paryski niezgrany z londyńskim) i zbyt krótką. W rezultacie, jako wydawca (Faber and Faber) nie zechciał jej publikować. Wiemy na dodatek, że odrzucił on znacznie później i Folwark zwierzęcy. Coś tam jednak fakty te dają mi do myślenia i o kontrowersyjności pisarza i o konserwatyzmie krytyka. Thomas Eliot to przecież także legenda krytyki literackiej.

Na dnie w Paryżu i w Londynie to relacja, reportaż, zapiski z obserwacji uczestniczącej.[1] Naturalistyczne realia, których nie da się wymyślić, sytuacje, które nie sposób konfabulować. Opatrzone mottem z Chaucera: Krzywdo okrutna, istoto ubóstwa.

Tak, Ubóstwo, to degradowanie godności, znęcanie się nad człowieczeństwem.

*

Wybieram opisy, w których autor reflektuje nad biedą, opuszczam dominujące w książce relacje o jej codziennych przejawach.  Na dnie w Paryżu i Londynie to opowieść o poniżającym bytowaniu człowieka. Myślę, że moja wyobraźnia historyczna nie przewidziała, że takie zjawiska jakie relacjonuje angielski pisarz miały miejsce w latach nastych i dwudziestych XX wieku w stolicach jakoby kwitnących imperiów.

Zastanawiam się, czy podobny los spotyka jeszcze kogoś dzisiaj. Muszę myśleć, że tak.  W Paryżu i Londynie zapewnie nie.

Przy okazji słowo bieda to tylko wstępny opis sytuacji. Co ona niesie ze sobą w sferze materialnego, fizycznego, cielesnego bytu, przeraża.  Orwell sugestywnie ukazuje jak bieda pastwi się nad duchem, emocjami i uczuciami. W jego opisie bieda to nie tylko zjawisko „endemiczne”. Dramatycznie dotyka ono także ludzi poszkodowanych przez historię i indywidualne losy.

Oto kilka refleksji Orwella na ten temat:

„pierwszy kontakt z biedą jest nader osobliwym przeżyciem. Dotąd nie zaprzątałeś sobie głowy biedą – jest ona czymś, czego obawiałeś się przez całe życie, czymś, co, jak oczekiwałeś, spadnie na ciebie prędzej czy później, a jednak gdy to nastąpi, okazuje się, że bieda jest stanem krańcowo i prozaicznie odmiennym od tego, czego się spodziewałeś. Zdawało ci się, że wszystko pójdzie gładko i prosto, tymczasem rzecz staje się niezmiernie złożona. Wyobrażałeś sobie, że bieda to cos strasznego, tymczasem jest ona jedynie przykra i nudna. Najpierw spostrzegasz, iż łączą się z nią ów szczególny stan poniżenia, wybiegi, do jakich cie zmusza, całe to skomplikowane dziadostwo, wyjadanie resztek.

Zauważasz na przykład, iż bieda zmusza do dyskrecji. Nieoczekiwanie pozostało ci na dzienne utrzymanie sześć franków. Oczywiście nie odważysz się nikomu do tego przyznać – musisz udawać, iż nic się nie stało. Z miejsca wplątujesz się przez to w pajęczynę kłamstw, jednak nawet kłamiąc, niełatwo ci żyć. Zaprzestajesz oddawania brudnych ubrań do prania, tymczasem spotkana na ulicy praczka pyta cię, dlaczego zrezygnowałeś z jej usług; mruczysz wtedy coś pod nosem, zaś ona sądząc, ze oddajesz odzież komuś innemu, staje się twoim śmiertelnym wrogiem. Trafikant dziwi się, dlaczego przestałeś palić. Nadeszły listy, na które chciałbyś odpowiedzieć, ale nie możesz, gdyż znaczki są zbyt drogie. Pozostały jeszcze posiłki – jest to najtrudniejsza kwestia. Codziennie, gdy nadchodzi pora posiłku, wychodzisz do miasta, niby to do restauracji, ale w rzeczywistości włóczysz się przez godzinę w Ogrodach Luksemburskich, patrząc na gołębie. Żywisz się wyłącznie chlebem i margaryną  lub chlebem i winem; nawet rodzaj żywności, która kupujesz, łączy się z twoimi kłamstwami. Jesteś zmuszony kupować chleb żytni, zamiast zwykłego, ponieważ bochenki żytniego pieczywa, aczkolwiek droższe, są okrągłe i łatwiej je ukryć w kieszeniach.  Tracisz na tym franka dziennie. Niekiedy, chcąc zachować pozory, musisz wydać sześćdziesiąt centymów na drinka, wskutek czego nie masz za co kupić jedzenia. Twoja bielizna pokrywa się brudem, brakuje ci mydła i żyletek. Powinieneś się ostrzyc, próbujesz wiec podciąć samodzielnie włosy, co przynosi opłakane rezultaty, musisz zatem, chcąc nie chcąc, pójść do fryzjera i wydać równowartość dziennej porcji żywności. Przez cały dzień kłamiesz i są to kosztowne kłamstwa.”[2]



[1] „I tu kończy się moja opowieść. (…) mogę tylko liczyć na to, – żywi nadzieję kończąc książkę George Orwell – iż okazała się interesująca, tak jak interesujący bywa dziennik podróży. Przynajmniej jednak mogę powiedzieć, co następuje: oto świat jaki was czeka, jeśli kiedykolwiek znajdziecie się bez grosza. Pewnego dnia zgłębię ów świat dokładniej. (…); chciałbym zrozumieć, co naprawdę dzieje się w duszach plongeurów, włóczęgów i ludzi sypiających na Bulwarze Królowej Wiktorii. Tymczasem – kończy swą książkę Orwell – widziałem jedynie obrzeża nędzy.” Georges Orwell,  Na dnie w Paryżu i w Londynie, Gdańsk 1992, s.16-17. (Down and out In Paris and London, oryg. London 1933), s. 197.

[2] Georges Orwell,  Na dnie w Paryżu i w Londynie, Gdańsk 1992, s.16-17. (Down and out In Paris and London, oryg. London 1933)