Wycinanki(161) Manifest animalizmu.

WOJCECH WRZOSEK

Wycinanki(161) Manifest animalizmu.


    


Chciałbym Folwark zwierzęcy powiedziałem do sprzedawcy.  Niech pan idzie do półki z zootechniką, tam zaraz za weterynarią… Rzeczywiście, znalazłem to skromne i głośne dzieło George`a  Orwella. Sprawdzałem później gdzie stoi La ferme des animaux w Brukseli. Otóż w dziale politologii, ale i na parterze wśród bajek. Słusznie z bajkową okładką i takim podtytułem.

Angielski pisarz zrobił więcej dla świadomości antytotalitarnej niż ktokolwiek inny. To oczywiście moja nieweryfikowalna opinia.

„W ciągu dnia pojawiła się wieść, że stary Major, medalowy knur rasy średnia biała angielska, miał ubiegłej nocy dziwny sen pragnie przekazać go pozostałym zwierzętom” [1]

Następnie Orwell przedstawia wielu bohaterów bajki, którzy zjawili się w „wielkiej stodole”:

„Major stwierdził, że wszystkim jest już wygodnie i czekają z uwagą, odchrząknął zatem i zaczął:

– Towarzysze, zapewne słyszeliście już, ze ubiegłej nocy miałem dziwny sen. Ale do tego przejdziemy później. Najpierw chciałbym się zająć czymś innym. (…)A więc towarzysze, jakie jest to nasze Zycie? Stawmy temu czoło

-Towarzysze zapewne słyszeliście już, że ubiegłej nocy miałem dziwny sen. Ale do tego przejdziemy później. Najpierw chciałbym zając się czymś innym. (…)A wiec towarzysze, jakie jest to nasze życie? Stawmy temu czoło: nasze życie jest nędzne, mozolne i krótkie. Rodzimy się, dostajemy tyle pożywienia, by duch kołatał się nam w ciele, a tych z nas, którzy są zdolni do pracy zmusza się do harówki ponad siły, kiedy zaś nadejdzie kres naszej przydatności, zarzyna nas się ze szkaradnym okrucieństwem. W Anglii żadne zwierzę powyżej pierwszego roku życia nie zna, co to szczęście lub wypoczynek. Żadne zwierzę w Anglii nie jest wolne. Życie zwierzęcia to niedola i niewola, taka właśnie jest prawda.

Czy jednak całe to upodlenie wynika z porządku natury? Może nasz kraj jest zbyt ubogi, by jego mieszkańcy mogli żyć godziwie? Nie, towarzysze, po tysiąckroć nie! Angielska ziemia jest żyzna, klimat łagodny; Anglia może wyżywić znacznie większą liczbę zwierząt niż ta, która ją zamieszkuje. Weźmy choćby nasz folwark: mógłby utrzymać tuzin koni, dwadzieścia krów, setki owiec, zapewniając im komfortowe i godne życie, co obecnie jest prawie nie do pomyślenia. Dlaczego więc, pytam, godzimy się na taką nędzę? Dlatego, że niemal wszystkie owoce naszej pracy kradną nam ludzie. I właśnie tu, towarzysze, tkwi sedno sprawy. Można je określić jednym tylko słowem: człowiek! Człowiek jest naszym jedynym prawdziwym wrogiem. Usuńmy człowieka, a na zawsze znikną główne przyczyny głodu i pracy ponad siły.[2]

Czy nie jest zatem, towarzysze, jasne jak słońce, że całe zło naszego życia ma przyczynę w tyranii człowieka? Pozbądźmy się go tylko, a owoce naszej pracy nam przypadną. Niemal natychmiast staniemy się bogaci i wolni. Co zatem mamy czynić? Musimy dniem i nocą zapamiętale pracować nad obaleniem rodzaju ludzkiego! Oto moja rada, towarzysze: powstanie! Nie wiem, kiedy wybuchnie, może za tydzień, może za sto lat, jestem jednak pewien – tak jak tego, że widzę tę oto słomę pod racicami – że prędzej czy później sprawiedliwości stanie się zadość. Myślcie tylko o tym, towarzysze, aż po kres życia. Lecz nade wszystko przekażcie moje słowa waszym dzieciom, by kolejne pokolenia prowadziły dalej walkę do zwycięstwa. Pamiętajcie też, towarzysze, że ani na chwilę nie możecie okazać słabości. Nie dajcie się zwieść żadnym argumentom. Nigdy nie dawajcie wiary, gdy będą was przekonywać, że ludzie i zwierzęta mają wspólne interesy, że dobrobyt jednej strony oznacza dobrobyt drugiej. To wszystko łgarstwa. Człowiek nie dba o interesy żadnego stworzenia – wyłącznie o własne. Niech wśród nas, zwierząt, zapanuje pełna jedność, pełne braterstwo, solidarność w walce. Wszyscy ludzie to nasi wrogowie. Wszystkie zwierzęta są braćmi.[3]

„Teraz, towarzysze, – kontynuował Major – opowiem wam mój sen. Nie potrafię opisać go szczegółowo. Śniła mi się ziemia bez człowieka. Lecz przypomniało mi to o czymś, o czym dawno zapomniałem. Przed wielu laty, gdy byłem małym prosięciem, moja matka wraz z innymi maciorami nuciła starą piosenkę, z której znała tylko melodię i pierwsze dwa słowa. Umiałem ją zaśpiewać w dzieciństwie, jednak od dawna jej nie pamiętam. Ostatniej nocy wszakże powróciła do mnie we śnie. Co więcej, przypomniałem sobie również słowa, które – jestem tego pewien -zwierzęta śpiewały dawno, dawno temu i które poszły w zapomnienie przed pokoleniami. Tę piosenkę zaśpiewam wam teraz, towarzysze. Jestem stary i głos mi już ochrypł, gdy jednak podam wam melodię, sami zaśpiewacie znacznie lepiej. Pieśń nazywa się „Zwierzęta Anglii”.[4]

Beasts of England, beasts of Ireland,

Beasts of every land and clime,

Hearken to my joyful tidings

Of the golden future time.

Soon or late the day is coming,

Tyrant Man shall be o’erthrown,

And the fruitful fields of England

Shall be trod by beasts alone.

Rings shall vanish from our noses,

And the harness from our back,

Bit and spur shall rust forever,

Cruel whips no more shall crack.

Riches more than mind can picture,

Wheat and barley, oats and hay,

Clover, beans, and mangel-wurzels

Shall be ours upon that day.

Bright will shine the fields of England,

Purer shall its waters be,

Sweeter yet shall blow its breezes

On the day that sets us free.

For that day we all must labour,

Though we die before it break;

 

Cows and horses, geese and turkeys,

All must toil for freedom’s sake.

Beasts of England, beasts of Ireland,

Beasts of every land and clime,

Hearken well and spread my tidings

Of the golden future time.[5]



         

[1]  George Orwell. Folwark zwierzęcy. Bajka, przekład Anna Nowosielska, ilustracje Barbara Kuropiejska-Przybyszewska, Warszawa 2023, s. 17; „ Stary Major (tak go nazywano, choć udział w wystawach brał jako „Piękność z Willingdon”) cieszył się w folwarku tak dużym poważaniem, że każdy chętnie rezygnował z godziny snu, aby usłyszeć, co ma do powiedzenia”(…) Miał dwanaście lat i ostatnio zrobił się dość tęgi, lecz w dalszym ciągu był majestatyczną świnią o mądrym i dobrotliwym wyglądzie, choć nie usunięto mu kłów”, tamże, s. 17-18.

[2] Georges Orwell, Folwark zwierzęcy; odaknet.com/ksiazka_folwark_zwierzecy.pdf, cz. 1.

[3] Tamże

[4]  Tamże.

[5] Tłumaczenia polskie pieśni są… Cytuję więc za oryginałem. George Orwell, Animal farm, 1945;  https://docs.google.com/file/d/0B-qbgH1SfSUdUWNxNFBWeHNCR3M/edit?resourcekey=0-y0UaERHtE7aLaKt_cwsElg; p.4-5.




Dyskurs historii mówionej we współczesnych badaniach historycznych. Perspektywa partycypacyjności

ANNA SZOSTAK

Dyskurs historii mówionej we współczesnych badaniach historycznych. Perspektywa partycypacyjności

Uwagi wstępne (próba konceptualizacji)

 Historia mówiona jest nurtem badań rozwijanym – obok historii codzienności i mikrohistorii – od lat 60. XX wieku, na fali przemian zachodniej historiografii – głównie przeciw dominacji historii politycznej. Określa się ją na ogół jako zbieranie, gromadzenie i badanie informacji historycznych o osobach, grupach społecznych, ważnych wydarzeniach lub codziennym życiu w danym czasie i miejscu, za pomocą technik fonograficznych i transkrypcji zarejestrowanych wywiadów ze świadkami, których wspomnienia i spostrzeżenia mogą być w ten sposób zachowane, utrwalane i udostępniane na rzecz przyszłych pokoleń oraz wykorzystywane w pracy naukowej jako źródło wywołane. Co niemniej ważne, historia mówiona dąży do pozyskania informacji z różnych perspektyw i uchwycenia elementów przekazu, których nie można odnaleźć w źródłach pisanych. W tym kontekście odnosi się ona też do konkretnego typu danych zarejestrowanych, transkrybowanych i przechowywanych w archiwach, bibliotekach oraz instytucjach w przestrzeni publicznej, których statutową część działalności stanowi przeprowadzanie wywiadów ze świadkami historii, archiwizowanie i udostępnianie tych dokumentów. Specyfiką wspomnianych danych jest prezentowana w nich wiedza, zawierająca subiektywny wymiar relacji świadka, jego myśli, opinii, uczuć, znaczącego milczenia – a przede wszystkim – indywidualnego rozumienia i sposobu nadawania sensu przeszłym wydarzeniom.

W Polsce istnieje podział historii mówionej na: akademicką – uprawianą przez badaczy z wielu dyscyplin humanistyki, i pozaakademicką – realizowaną przez amatorów czy pasjonatów, innymi słowy – ludzi spoza branży, ale zainteresowanych skutecznym działaniem w tym obszarze. O wszystkich tych osobach należałoby jednak mówić jak o praktykach historii mówionej, która łączy w sobie: badanie w działaniu, współuczestnictwo w projekcie, społeczne zaangażowanie, a wreszcie – pragnienie szerokiego dostępu do wiedzy historycznej, w tym do jej tworzenia. Z drugiej strony historia mówiona w polskiej przestrzeni akademickiej nie jest nawet subdyscypliną czy nauką pomocniczą historii; traktuje się ją najczęściej jako metodę wywoływania źródła pierwotnego, a wykorzystuje w badaniach humanistycznych w postaci rejestracji audiowizualnej i transkrypcji relacji świadka. Jednak niektórzy naukowcy zajmują się tym obszarem także w związku z własną praktyką badawczą w przestrzeni publicznej; środowisko akademickie dostrzega zatem potrzebę jej profesjonalizacji, a zatem systematycznego opracowania teorii i dyskusji nad zagadnieniami metodologicznymi[1].

Głównymi metodami zbierania danych, w ramach ustalonych reguł praktyki badawczej historii mówionej, są: proceduralnie zorganizowane i transkrybowane wywiady oraz kwerenda archiwalna w toku weryfikacji wywołanego źródła z relacji świadków. Etap analizy opiera się na badaniach opisowych, interpretacyjnych oraz jakościowych. Analiza jakościowa zakłada przy tym indywidualne podejście do każdej relacji świadka, traktując je jako odrębne całości narracyjne i dyskursywne; to prowadzi już poniekąd do koncepcji historii mówionej jako historii świadka. Te tropy metodyki, praktykowane już w trakcie szkoleń i pierwszych doświadczeń autorki z historią mówioną, stanowią punkt odniesienia w konceptualizacji zagadnienia partycypacyjności historii mówionej oraz jego omówienia w perspektywie historii w przestrzeni publicznej i badania w działaniu. Nastąpiło to dzięki inspiracji zaczerpniętej z dwóch stwierdzeń. Pierwsze zawiera się w wypowiedzi Paula Thompsona z Głosu przeszłości: „Informacje historyczne nie muszą być odbierane społeczeństwu, aby mógł je zinterpretować i przedstawić zawodowy historyk. Za pomocą historii mówionej społeczeństwo może i powinno zyskać pewność siebie, aby móc spisać własną historię”[2]. Drugim jest znana parafraza Barbary Franco w wypowiedzi o historii publicznej: „to historia dla ludzi, przez ludzi, z ludźmi i o ludziach”[3]. Te tropy doprowadziły też do zlokalizowania historii mówionej w świetle kategorii historiografii partycypacyjnej i koncepcji historii świadka.

Pojęcie historii mówionej w ogólnym sensie oznacza ‘wszelkie informacje o przeszłości opowiedziane przez świadków’. W badaniach historycznych przekaz taki określany jest  terminem ustna tradycja, jako jedna z najstarszych form utrwalania i przekazywania wiedzy w ludzkich społeczeństwach; traktowany jest zatem jako źródło pierwotne. Z kolei nowoczesna koncepcja historii mówionej, opracowana w pierwszej połowie XX wieku, ujmowana jest w ujęciu węższym – jako metoda wywoływania źródła poprzez nagranie i transkrypcję relacji świadków wydarzeń, w szerszym zaś – jako historia świadka. Historię mówioną, wobec obu tych ujęć, można rozpatrywać jako formę badania w działaniu – i w tym kontekście będzie tutaj omawiana.

Historia mówiona: początki działań i organizacji

Zarzewie praktyki historii mówionej można odnaleźć już w XIX wieku, kiedy to amerykańscy antropolodzy zaczynają rejestrować opowieści rdzennych Amerykanów za pomocą fonogramów walcowych. Pierwszą zorganizowaną formą tej działalności jest Federal Writers’ Project, w ramach której na obszarze całego kraju wyszkoleni ankieterzy zbierają relacje m.in. świadków wojny secesyjnej i amerykańskiego systemu niewolnictwa[4]. Jednocześnie pracownicy Biblioteki Kongresu w Waszyngtonie rozpoczynają utrwalanie muzyki tradycyjnej i dźwięków amerykańskiego folkloru na płytach gramofonowych. Po drugiej wojnie światowej pojawiają się nagrania na taśmach magnetofonowych i dyktafonach przewodowych, które zapewniają dłuższy czas trwania rejestracji – jest to moment, w którym do akcji wkraczają badacze historii. Tak jak psycholog David P. Boder z Instytutu Technologii w Chicago, który w 1946 roku przybył do Europy, aby nagrywać dłuższe wywiady z ocalałymi z Holokaustu[5]. Dwa lata później Allan Nevins, historyk z Uniwersytetu Columbia, zakłada pierwszą instytucję badawczą – Columbia Oral History Research Office (obecnie: Columbia Center for Oral History Research) z programem systematycznego nagrywania, transkrypcji i archiwizowania wywiadów świadków historii; w 1954 roku z kolei na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkley powstaje Regionalne Biuro Historii Mówionej. Amerykańscy historycy w 1967 roku zakładają Stowarzyszenie Historii Mówionej (Oral History Association); jego europejskim odpowiednikiem będzie brytyjskie Oral History Society (1969). Można powiedzieć, że to masowy już dostęp do magnetofonów pod koniec lat 60. XX wieku zapoczątkował całą falę rejestrowanej, słownej dokumentacji ruchów społecznych i protestów tamtego czasu, a w efekcie – coraz większe zainteresowanie badaczy tą formą zapisu źródłowego.

Obecnie instytucjonalizacja historii mówionej obejmuje zasięg globalny i wielopoziomowy (od struktur państwowych po lokalne i pozarządowe); od 1996 roku działa również Międzynarodowe Stowarzyszenie Historii Mówionej (IOHA). Działalność tych struktur ma ten sam schemat instytucjonalny: obecność w przestrzeni publicznej, organizacja warsztatów, konferencji, seminariów, publikacja biuletynów i czasopism poświęconych raportom projektowym oraz kwestiom metodologicznym i teoretycznym badań w ramach historii mówionej. Tworzy się również wyspecjalizowane zbiory i archiwa z otwartym dostępem w sieci. 

Można stwierdzić, że historia mówiona stała się w pewnej mierze ruchem międzynarodowym w wielodyscyplinarnych badaniach historycznych, wspieranych istotnie przez rozwój nowych technologii informacyjno-komunikacyjnych (ICT). To one rozszerzają zasięg historii mówionej w odniesieniu do współczesnych technik przetwarzania danych, a więc nowych sposobów przekazu, praktycznie nieograniczonych możliwości publikowania materiałów w Internecie, a zatem otwartego dostępu dla badaczy, nauczycieli i innych użytkowników, którzy po pewnym przeszkoleniu mogą współtworzyć jej treści[6]. Stąd specyficznie otwarte, mimo ustalanych z czasem ram proceduralnych, podejście profesjonalnych historyków do gromadzenia, analizy i rozpowszechniania historii mówionej, które wynika ze specyficznej cechy partycypacyjności tej metodyki na każdym z etapów jej realizacji.

Wobec tego ostatniego tropu warto odnieść się do najważniejszego z obszarów dyskursu historycznego, jakim jest historia w przestrzeni publicznej, w obrębie której już wyraźnie zarysowuje się partycypacyjny wymiar historii mówionej. 

Pojęcie historii w przestrzeni publicznej

Założeniem koncepcji historii w przestrzeni publicznej jest włączanie nauki historii w partycypacyjną przestrzeń społeczną poza dyscypliną akademicką, z jej szerokimi możliwościami organizacyjnymi i technicznymi w uprawianiu i popularyzowaniu wiedzy[7]; mottem tego ruchu jest hasło: „dla ludzi, o ludziach, przez ludzi”[8]. Obok profesjonalnych badaczy często zajmują się nią pasjonaci, osoby związane z badaniami historycznymi jedynie na poziomie hobbystycznym, chcący jednak uprawiać historię zgodnie z regułami warsztatu współczesnego humanisty, a zatem w perspektywie wielodyscyplinarności.

Geneza tej koncepcji sięga lat 60./70. XX wieku i od tej pory wyróżnia się dwie ścieżki jej rozwoju: amerykańską i europejską (brytyjską)[9]. Trop północnoamerykański wiąże się z widoczną zmianą stylu życia Amerykanów w tamtych czasach, którzy coraz częściej czas poza pracą i domem spędzają w zorganizowanych przestrzeniach publicznych typu: arboretum i park edukacyjny, biblioteki i archiwa, muzea i miejsca pamięci. Trend ten został szybko zauważony przez profesjonalnych historyków, podejmujących pracę poza ośrodkami akademickimi, którzy dzięki spotkaniom z ludźmi, rozwijają swoje umiejętności oratorskie, pisarskie, menadżerskie, kuratorskie – a szczególnie – posługiwania się nowoczesną technologią komunikacyjną. Zachodnioeuropejska (przede wszystkim brytyjska) ścieżka zbiega się z rozwojem ruchów lewicowych i feministycznych, zjednoczonych pod hasłem: „Give voice to the voiceless[10], a w obrębie nauki historii – ze swoistą demokratyzacją praktyki historiograficznej. Na fali rewizjonistycznego trendu „przepisywania” historii tak, aby ująć w jej narracji osoby, grupy społeczne i wydarzenia pomijane i marginalizowane w wielkiej historii politycznej, lewicowi nauczyciele akademiccy angażowali się m.in. w tworzenie warsztatów dla badaczy-amatorów, których nie było stać na kształcenie uniwersyteckie. Konsekwencją tego było np. zainteresowanie tematyką tzw. historii ludowej, w tym klasą robotniczą, a także transfer nauk humanistycznych na gruncie akademickich teorii, do przestrzeni społecznej, gdzie każdy „mógł się z nimi spotkać”. Takimi miejscami mogą być wszelkie instytucje kultury, współpracujące przy popularyzacji historii. Badacze zajmujący się historią publiczną zwracają uwagę na jej praktyczność – cechę, która z jednej strony rozluźnia i upraszcza rygor warsztatu historyka, z drugiej jednak strony powoduje większe zainteresowanie uprawianiem nauki historii w przestrzeni publicznej[11].

Cechą historii w przestrzeni publicznej jest jej obszerność tematyczna, co wiąże się z powierzchownością bezpośredniego przekazu, a zarazem powszechną jego dostępnością w obrębie instytucji publicznych, takich jak: muzea, archiwa, chronione miejsca dziedzictwa kulturowego i masowe (obecnie sieciowe) media; podejmuje ona także tematy nadal marginalizowane w historiografii akademickiej, jak chociażby: historia kobiet, historie mniejszości, historia ludów rdzennych. Pokazuje zatem historię cywilizacji z innej perspektywy, zwracając uwagę na istnienie w czasie historycznym jednostek i społeczności w jej narracji dotąd pomijanych. Ma tutaj zatem swój wkład w dekonstrukcję dyskursu władzy w kontekście tworzenia mitów i  stereotypów budowanych na historycznym gruncie, w ramach polityki historycznej i polityki pamięci[12]. Szczególną jej domeną jest mikrohistoria codzienności – w tym opis dziejów z perspektywy tzw. zwykłego człowieka – kluczowa w komunikowaniu faktów odbiorcy, który w dzisiejszych czasach preferuje emocjonalną identyfikację z tematem[13]. Jest to poniekąd element edukacji publicznej, z którą odbiorca ma do czynienia przy okazji obchodów rocznic, wydarzeń państwowych oraz indywidualnego obcowania z dziedzictwem kulturowym podczas wizyt w muzeach, galeriach, nekropoliach i miejscach pamięci; czytania literatury, oglądania materiałów audiowizualnych, korzystania z aplikacji mobilnych czy grania w gry historyczne. Niektórzy z tych odbiorców, konsumentów i prosumentów (współtworzących produkt) stają się ostatecznie kreatywnymi jej uczestnikami. 

Pojęcie historiografii partycypacyjnej

Przymiotnik odczasownikowy „partycypacyjna” ma dwa znaczenia: 1) „brać udział w czymś”, 2) „ponosić wspólnie z kimś koszty przedsięwzięcia oraz mieć udział w zyskach”[14]. Oznacza zatem czynne uczestnictwo w realizacji i współdzieloną za nią odpowiedzialność, a wreszcie obopólną satysfakcję z dobrej roboty.

W świetle tym historiografia partycypacyjna oznaczałaby np. zbiorowe działanie w dużym projekcie naukowym na zasadzie crowdsourcingu, w którym – obok profesjonalnych badaczy – biorą udział amatorzy i pasjonaci, poinstruowani lub wyszkoleni w określonym zakresie, z dostępem do zasobów danych. Są to osoby, które często poświęcają własne rodzinne archiwa i środki finansowe na rozwijanie historycznych zainteresowań, w tym kompetencji badawczych. Uzyskują również korzyści ze swojego uczestnictwa w przedsięwzięciach i są to np.: doświadczenie w pracy historyka, zdobyta wiedza i sama partycypacja w badawczym projekcie.

Innego typu partycypacyjność analizowana jest we współczesnym muzealnictwie. Do XIX wieku w przestrzeni muzealnej istniał ostry podział na muzealników – wtajemniczonych akolitów, strażników i kustoszy muzeum jako przestrzeni sacrum, oraz na widzów przychodzących do tej świątyni wiedzy. Podział ten powodował, że muzealnicy mogli mieć poczucie władzy w związku z ekspercką przynależnością do tej elitarnej przestrzeni, a odbiorcy i amatorzy, którym pozwala się od czasu do czasu na zdystansowaną w niej obecność (przez szybę, grodzący sznur, czuwających w każdym kącie obserwatorów, nieco uwłaczające kapcie, a także mało zrozumiałe lub nieistniejące opisy eksponatów) czuli się jak niechciani i niegodni intruzi. Pod koniec XX wieku nastąpiła w tym względzie istotna zmiana – na nowo zaczęto definiować te dwie grupy pod kątem partycypacji widzów w działaniach muzeum. Tak też tę zmianę postrzega muzealniczka Nina Simon, która wyróżnia następujące jej typy: partycypację z własnym wkładem zwiedzającego (contributive project), partycypację opartą na współpracy (collaborative project) i na wspólnej kreacji (co-creative project). Wyróżnia też jej szczególną postać, którą określa mianem „projektu gościnnego” (hosted project), obmyślonego i zaplanowanego przez samych zwiedzających[15]. A zatem muzea stają się dziś przestrzenią, w której mogą oni tworzyć, dzielić się swoimi zasobami i umiejętnościami, a tym samym nawiązywać więzi uczestnictwa wobec treści zawartych w ekspozycjach. Realizacja tej koncepcji partycypacji jest możliwa przy założeniu, że każda osoba ma swoje doświadczenie historii i jej indywidualne rozumienie, w tym pamięć, którą może się dzielić. Warto więc podejmować współpracę z „ekspertami życiowymi” i świadkami historii pamiętanej, aby rozszerzyć, pogłębić i rzucić nowe światło na tematy i zagadnienia dotąd zakleszczone w muzealnej gablocie, czyli „na wieki” słusznej interpretacji. Dość oczywistym tropem tej zmiany okazała się historia mówiona.    

Niektórzy badacze podkreślają jednak, że problem dyskursu władzy jako czynnika utrudniającego partycypację muzealną jest nadal znaczący. Muzea to instytucje wspierane przez organy władzy centralnej lub samorządowej, służące zatem ich uwierzytelnieniu i utrwalaniu wpływów, m.in. poprzez politykę historyczną i politykę pamięci – w tym partycypują sami muzealnicy. Poczucie władzy dają tym ostatnim również formalne aspekty pracy muzealnej; aby stworzyć projekt określa się z góry jego strukturę i parametry, co ogranicza uczestników oddolnych – tych spoza instytucji – nie udzielając im prawa głosu. Powstaje przez to problem, że projekty muzealne są partycypacyjne w takiej mierze, w jakiej angażuje się do ich realizacji osoby z zewnątrz, ale tylko w ściśle wytyczonym aspekcie, właściwie niwelującym twórczy potencjał takich uczestników przez narzucaną z góry koncepcję i efekty zapisane w grantowym programie działania[16]. Być może jednak wielowymiarowa partycypacyjność historii mówionej, stanowiącej już stały element działalności współczesnych muzeów narracyjnych, złamie w swoim obszarze ten schemat, choćby w świetle zasady nieingerencji w relację świadka. 

Znaczenia historii mówionej w przestrzeni publicznej

W świetle definicji słownikowych historia mówiona określana jest jako „rejestrowany przekaz ustny na temat historycznego wydarzenia czy okresu dziejów, opowiedziany przez osoby które doświadczyły ich bezpośrednio”[17]. Na stronach internetowych międzynarodowych organizacji w obszarze historii mówionej odnajdujemy jej opis jako formy badań historycznych polegającej na zbieraniu, zabezpieczaniu (archiwizowaniu) i interpretowaniu pamięci osób i grup ludzi  – uczestników i świadków wydarzeń z przeszłości. Jest to dość wąsko określony zakres pojęcia historii mówionej, oznaczający przede wszystkim metodę wywoływania źródła pierwotnego w ramach swego rodzaju dochodzenia (śledztwa) historycznego, wspomaganą od lat 40. XX wieku wczesną technologią fonograficzną, aż po współczesne techniki ICT, w tym digitalizację i wizualizację[18].

W polskich ośrodkach zajmujących się historią mówioną pojawiają się podobne odniesienia do interdyscyplinarnej metody badań, opartej na zbieraniu, przetwarzaniu, archiwizowaniu i udostępnianiu relacji świadków historii, które zostały zarejestrowane podczas wywiadu[19]. „Obecnie historia mówiona to znana i popularna metoda zapisu indywidualnej pamięci o przeszłości”[20] – czytamy na stronie internetowej jednej z nich. Zwraca się przy tym uwagę na znaczenie indywidualności i niepowtarzalności relacji i emocji, które wywołują. Warto przywołać wobec tego jeszcze taki opis:

„Historia mówiona to metoda badawcza polegająca na rejestracji oraz gromadzeniu ustnych relacji i wypowiedzi osób, a dotyczących ich doświadczeń życiowych, zmieniających się postaw i poglądów, wydarzeń których byli naocznymi świadkami itp. Narratorami historii mówionej bywają najczęściej ludzie w starszym wieku, których doświadczenie życiowe jest na tyle bogate i różnorodne, że mają się czym dzielić i jednocześnie w jakiś sposób unikatowe: są w jakiś sposób „świadkami historii”, ich relacje warto lub nawet należy z jakichś względów zachować”[21].

Dodaje się przy tym, że wspomnienia danej osoby są unikatowe, niepowtarzalne, co stanowi o indywidualności tych przekazów i ich specyfiki jako źródła wywoływanego. Z drugiej strony, w znaczeniu historii mówionej, podkreśla się jej wymiar praktyczny – czyli samo pozyskiwanie tego źródła, jego opracowywanie, udostępnianie jako relacji świadków historii. Nie oznacza to jednak pracy bez podpory teoretyczno-metodologicznej, w świetle której określa się pewne procedury[22] realizacji danego wywiadu i opracowania danej opowieści jako relacji historii mówionej; pokazują one już na wstępie wymiar partycypacji obu stron – świadka i badacza. Przede wszystkim rozmowa musi być rejestrowana, a świadek o tym poinformowany oraz świadomy, że dysponuje prawami autorskimi do nagrania. Musi być to wywiad narracyjny, skupiony na osobistym doświadczeniu świadka-uczestnika zdarzeń, a nie sprawozdanie z działania innych osób. Rozmowa ma umożliwić świadkowi swobodną opowieść o historii swojego życia bądź przeżycia konkretnego zdarzenia; badacz kontroluje przebieg rozmowy, ale unika pytań naprowadzających, sugestywnych i pomocniczych. Rozmowa nie może być też ograniczona czasowo; należy uwzględnić kolejne terminy spotkania tak, aby świadek mógł powiedzieć wszystko to, co chce i może przekazać. Przy czym obecność wysłuchującego i rejestrującego badacza jest tu nieodzowna; w pewnym sensie jest on świadkiem pamięci i obecnych przeżyć świadka.

Historia mówiona jako relacja świadka historii

W tym aspekcie historia mówiona to swoisty dokument, który jest efektem rozmowy ze świadkiem historii. Krótko mówiąc – historia mówiona to historia świadka. Takie jej znaczenie uznaje Marta Kurkowska-Budzan (częściowo w oparciu o definicję Oral History Assosiation[23]). Historia świadka w takim ujęciu stanowi zatem rejestrowany (na dowolnym nośniku audio lub wideo) wywiad narracyjny skupiony na indywidualnym doświadczeniu przeszłości, dający opowiadającemu możliwość jak najpełniejszego przekazania swego doświadczenia i podzielenia się refleksją nad nim, nieograniczony czasowo, do którego to wywiadu mówca posiada pełnię praw autorskich[24].

Można zatem traktować historię mówioną jak badanie w działaniu, zorganizowane według określonych procedur i zasad etycznych. Skupia ono grono badaczy wielu dyscyplin, archiwistów, dziennikarzy, regionalnych aktywistów, ale też amatorów zajmujących się popularyzacją historii. Wszystkich w tym obszarze łączy aktywność i kompetencje  historyków w przestrzeni publicznej. Trzeba jednak pamiętać o istotnie partycypacyjnym aspekcie historii mówionej. Nie mogłaby ona zaistnieć w znanej dla nas formie nie tylko bez środowiska badawczego i edukacyjnego, ale przede wszystkim bez ludzi opowiadających swoje historie, myśląc o pamięci obecnych i następnych pokoleń. Dzięki zarejestrowaniu tych opowieści możliwe jest ich metodyczne badanie i rozpowszechnianie w przestrzeni nauki historii. 

Badacze zajmujący się historią mówioną podkreślają przy tym wagę jeszcze jednego elementu w odniesieniu do relacji świadka – wyrażają go pojęciem „dokładności” (accuracy). Da się tu bowiem stwierdzić pewną regularność: opowieści o zdarzeniach, w których świadkowie uczestniczyli bezpośrednio, charakteryzują się znaczącym stopniem owej dokładności, a zatem wiarygodności, potwierdzanym przy weryfikacji porównawczej; ewentualne pomyłki dotyczą jedynie danych liczbowych i dat. Natomiast informacje o zdarzeniach, w których świadek nie uczestniczył osobiście, ulegają z reguły zakwestionowaniu w takiej weryfikacji, ze względu na małą wiarygodność ich źródeł, którymi najczęściej są pogłoski[25]. Pojawia się tu jednak kontrargumentacja, że historia mówiona jest tym bardziej cennym źródłem, ponieważ przez to, że mniej mówi o zdarzeniach w ich telegraficznym przebiegu, daje więcej do zrozumienia, co one znaczą. Innymi słowy – historia mówiona to przekaz sensu zdarzeń, jaki w swoim doświadczeniu dostrzega świadek i uchwytuje badacz, a nie ich faktograficznego ustalania. To właśnie stanowi głębszy kontekst, ale i sens tego, co nazywamy subiektywnością w badaniach historycznych – i to subiektywnością wielostronną  – samego świadka, badacza i przyszłych odbiorców tej historii[26].

Instytucjonalizacja historii mówionej (wybrane przykłady)

Warto zwrócić uwagę na fakt globalnej obecności instytucjonalnych struktur historii mówionej. Zjawisko to warte jest głębszej refleksji pod kątem metodologicznego statusu historii mówionej jako badania w działaniu, ale z przeznaczeniem na dalsze studia tego zagadnienia. Można jednak wstępnie postulować, że to partycypacyjność historii mówionej w jej wielu wymiarach stanowi tu jeden z głównych czynników, utrwalających jej ustaloną w pewnej mierze obecność w przestrzeni publicznej współczesnych społeczeństw, które określa się mianem „społeczeństwa wiedzy”. Tymczasem trzeba przyjrzeć się początkom i kierunkom rozwoju tej strukturyzacji jednego z elementów tej wiedzy.     

Oral History Association[27] to amerykańska organizacja, która działa od 1967 roku i jest jednym z najstarszych ośrodków skupiających osoby zajmujące się historią mówioną. Swoją siedzibę ma w USA, ale utrzymuje profil członkostwa międzynarodowego. Współpracuje z nauczycielami, wykładowcami, aktywistami i osobami zainteresowanymi działaniem w obszarze historii mówionej. Prowadzi szkolenia dla nauczycieli, studentów, bibliotekarzy i archiwistów; organizuje konkursy m.in. w kategorii medialnej i publikacji o historii mówionej.

Oral History Society[28] to brytyjska organizacja założona w 1973 roku, a jej koncepcyjne początki wiążą się z konferencją British Institute of Recorded Sound w 1969 roku. Towarzystwo poparli w szczególności badacze historii społecznej i historii pracy oraz historii kobiet, a także: archiwiści, folkloryści, etnografowie i badacze regionalnych tradycji ustnych. Ten wielonurtowy profil programowo odzwierciedla czasopismo Oral History, którego edytorzy kładą nacisk na publikacje relacji osób z dotąd marginalizowanych w badaniach historycznych grup społecznych oraz na zagadnienia teoretyczne i systematyczne warsztaty związane z metodyką historii mówionej, pod kątem podnoszenia standardów praktyki z nią związaną, również w kontekście wielodyscyplinarnym.

International Oral History Association[29] to globalne forum badaczy historii, utworzone w 1996 roku na IX Międzynarodowej Konferencji Historii Mówionej w Göteborgu. Można je również określić mianem sieci akademickiej i ruchem politycznym w kontekście humanistyki zaangażowanej na rzecz „oddania głosu uciśnionym”. Organizuje cykliczne zjazdy, publikuje monografie i opracowania oraz stały biuletyn i czasopismo Words and Silences/Palabras y Silen.

StoryCorps[30] to amerykańska organizacja non-profit z siedzibą na Brooklynie w Nowym Yorku. Jej statutowym celem jest rejestrowanie, przechowywanie i udostępnianie historii świadków dziejów Ameryki, wywodzących się ze wszystkich warstw społecznych, środowisk i wyznań, aby „pomóc ludziom uwierzyć w siebie nawzajem”. Powstała jako projekt Sound Portraits Productions w 2003 roku, a jego pomysłodawcą jest producent radiowy David Isay, zainspirowany działalnością Works Progress Administration z lat 30. XX wieku, której częścią był wspomniany już Federal Writers’ Project i pierwsze ankietowe wywiady ze świadkami historii w USA. Jej profesjonalnym patronem jest historyk Studs Terkel, wielki promotor historii mówionej, który otwierał pierwsze stoisko nagraniowe StoryCorps w Grand Central Terminal. Organizacja działa we wszystkich stanach Ameryki, do tej pory rejestrując i archiwizując ponad 300 tysięcy wywiadów z ponad 600 tysiącami świadków.  

Jad wa-Szem[31]Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu poświęcony historii Zagłady Żydów podczas drugiej wojny światowej. Jest to szczególna organizacja w kontekście omawianego tu tematu, ze względu na sens słów w jej nazwie i ich symbolikę – „miejsce i imię” (z nawiązaniem do księgi Izajasza). Założona została w 1953 roku w Jerozolimie, na mocy Ustawy o Pamięci i umiejscowiona na Wzgórzu Teodora Herzla – miejscu narodowego cmentarza Izraela. W samym Jad wa-Szem historię opowiadają nie tylko ekspozycje Nowego Muzeum Historycznego, na czele z Salą Imion z danymi ofiar, ale także zaaranżowane w pewnych układach pomniki i drzewa na terenie całego kompleksu. Istotnym zasobem w dokumentacji archiwalnej są relacje historii mówionej osób ocalałych, członków ich rodzin, ale także tych, którzy ratowali ich życie.

Post Bellum[32] to czeska organizacja non-profit z siedzibą w Pradze. Utworzona w 2001 roku przez grupę historyków i dziennikarzy. Ma na celu popularyzację wiedzy na temat XX-wiecznej historii Czech i krajów regionu, za pośrednictwem opowieści świadków i projektu dokumentacyjnego pt. „Historie XX wieku” oraz internetowego archiwum „Pamięć narodów”.  Zrozumieć przeszłość poprzez autentyczne świadectwa to poniekąd hasło jej misji, wpisane także w działalność organizacji w ramach Platform of European Memory and Conscience.  

Do najważniejszych instytucji zajmujących się historią mówioną w Polsce należą Centrum Historii Zajezdnia Ośrodka Pamięć i Przyszłość we Wrocławiu, Fundacja Ośrodka KARTA w Warszawie oraz Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN w Lublinie[33]. Można powiedzieć, że są to wzorcowe pod względem owych standardów centra gromadzenia, przetwarzania, archiwizowania i udostępniania relacji świadków, oferując przy tym prowadzenie szkoleń dla osób i instytucji zainteresowanych rzetelną metodyką i praktyką historii mówionej. Należy tu także przywołać instytucje o innych profilach, w których historia mówiona stanowi od pewnego czasu stały element działalności programowej, i znaczących zasobach archiwalnych. Są to przede wszystkim muzea, takie jak: Muzeum Żydów Polskich POLIN, Muzeum Powstania Warszawskiego, Archiwum Historii Mówionej Muzeum Warszawskiej Pragi, Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau czy Muzeum Drugiej Wojny Światowej w Gdańsku.

W Polsce historia mówiona w pewnych formach organizacyjnych jest obecna w skali całego kraju w ramach jednorazowych lub cyklicznych projektów. Realizują je m.in.: Archiwum Historii Mówionej Górnego Śląska, Archiwum Fama Volat, Centrum Edukacji Obywatelskiej Stowarzyszenie Dzieci Holocaustu, Europejskie Centrum Solidarności, Fundacja na rzecz Zachowania Indywidualnej Pamięci Historycznej Bruchejon, Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, Instytut Historii Akademii Pedagogicznej w Krakowie, Instytut Józefa Piłsudskiego w Ameryce, Laboratorium Reportażu Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, Żydowski Instytut Historyczny Archiwum, Muzeum Armii Krajowej im. Generała Emila Fieldorfa „Nila”, Muzeum Gross-Rosen, Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, Muzeum Więzienia Pawiak, Muzeum-Miejsce Pamięci w Bełżcu, Państwowe Muzeum na Majdanku, Pamięć Bydgoszczan. Archiwum Historii Mówionej Polskie Radio Lublin, Studio Historii Mówionej, Stowarzyszenie Miłośników Historii Mówionej, Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym, Łódzkie Stowarzyszenie Inicjatyw Miejskich „Topografie”, Stowarzyszenie Dzieci Wojny w Polsce, Stowarzyszenie Edukacji i Postępu STEP, Stowarzyszenie Pokolenie, Studium Polski Podziemnej, Telewizja Polska Redakcja Dokumentalna.

Mamy wreszcie Polskie Towarzystwo Historii Mówionej[34]. Powstało w 2009 roku w Krakowie, zrzeszając badaczy z wielu dyscyplin i reprezentując nas na forum międzynarodowym. Deklarowanym jego celem jest sukcesywne opracowywanie formalnych ram historii mówionej, a tym samym „doskonalenie jej standardów metodologicznych i etycznych” jako obszaru nauki, kultury pamięci i działalności społecznej.

Uwagi końcowe

W przestrzeni akademickiej, w schematach dyscypliny historia mówiona to przede wszystkim metoda wywoływania źródła i narracja historyka, utrzymywana w rygorze metodologicznego warsztatu nauki; na jej wymiar partycypacyjny jako dyskursu historycznego pozostaje miejsce raczej w przestrzeni historii publicznej. W tym wymiarze jednak, gdzie historia mówiona ukazuje się także jako historia świadka, ujawnia się jej pełna wartość poznawcza, etyczna i metodologiczna. Widać tu nareszcie, że partycypacja stanowi rdzeń historii mówionej nawet zredukowanej do metody wywoływania źródła, bo w jej działaniu uczestniczą przynajmniej badacz i świadek, uczestniczący w pamięci zbiorowej i doświadczeniu kulturowej tożsamości. Partycypacja zachodzi tu zatem na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim dlatego, że w tego typu badaniu niezbędna jest długotrwała i metodyczna współpraca wielu ludzi, a przede wszystkim potrzebny jest czas i zaangażowanie samego świadka historii oraz badacza wywołującego, rejestrującego i spisującego relację. W późniejszej pracy, z tak pozyskanym źródłem uczestniczą zespoły ludzi, którzy transkrybują i archiwizują, poprawiają techniczną jakość nagrań audio i wideo oraz udostępniają je szerokiemu gronu odbiorców. Partycypacja zachodzi również w głębszym (intelektualnym i emocjonalnym) wymiarze pracy badacza z gotowym i udostępnionym materiałem w jego działaniach w przestrzeni publicznej, np. muzeach. Pytanie zatem, dlaczego we współczesnych społeczeństwach historia mówiona znalazła podatny grunt dla swojego dyskursywnego i organizacyjnego rozwoju? Dobra odpowiedź będzie złożona, dlatego zasługuje na odrębne opracowanie naukowe w perspektywie interdyscyplinarnej. Tym niemniej, trop partycypacyjności wydaje się być tu właściwym, choć pewnie nie jedynym, kluczem do jej rozwiązania. 


[1] Weronika Kudela-Świątek, Awangarda i outsiderzy. Rozważania o polskiej historii mówionej pomiędzy historią publiczną, a dyskusją akademicką, „Wrocławski Rocznik Historii Mówionej” 2015, r. 5, s. 111–139.

[2] Paul Thompson, Głos przeszłości. Wprowadzenie do historii mówionej, przeł. P. Tomanek, Warszawa 2021, s. 63.

[3] Barbara Franco, Public History and Memory. A Museum Perspective, “The Public Historian” 2, no. 19, 1997, p. 66, cyt. za: Wprowadzenie do metodologii historii, red. E. Domańska, J. Pomorski, Warszawa 2023, s. 494. 

[4] American Life HistoriesManuscripts from the Federal Writers’ Project, 1936 to 1940, Library of Congress, https://www.loc.gov/collections/federal-writers-project/about-this-collection [dostęp: 09.06.2024].

[5] Zob. Carl Marziali, Mr. Boder Vanishes, “This American Life”, 2001, https://www.thisamericanlife.org/197/before-it-had-a-name/act-one-7 [dostęp: 09.06.2024].  

[6] Zob. Donald A. Ritchie,  Doing Oral History,  New York 2003, pp. 246n.

[7] Public history brings academic knowledge of the past outside of a traditional classroom and into public settings. This growing field focuses on the practical application of history to meet the needs of the community through museums, federal and state historic sites, media productions and other venues. Public History Program, Georgia Southern University, https://cah.georgiasouthern.edu/history/public-history-program/ [dostęp: 09.06.2024].

[8] Joanna Wojdon, Public History, czyli historia w przestrzeni publicznej, „Klio. Czasopismo poświęcone dziejom Polski i powszechnym” 2015, t. 34 (3), s. 25–41.

[9] Wprowadzenie do metodologii historii, red. E. Domańska, J. Pomorski, Warszawa 2023, s. 490–494. 

[10] Tamże.

[11] Marko Demantowsky, Public History and School, Berlin 2018.

[12] Joanna Wojdon, Public History, czyli historia w przestrzeni publicznej, „Klio. Czasopismo poświęcone dziejom Polski i powszechnym” 2015, t. 34 (3), s. 25–41.

[13] Ewa Woźniak, Public history – studia o przeszłości praktycznie, 2016, https://histmag.org/public-history-studia-o-przeszlosci-praktycznie-13913 [dostęp: 09.06.2024].

[14] Zob. https://www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/partycypowac,cltt,P [dostęp: 09.06.2024].

[15] Nina Simon, The Participatory Museum, Museum 2.0, Santa Cruz 2010 https://participatorymuseum.org/read/ [dostęp: 09.06.2024]. Część druga opracowania poświęcona jest sposobom partycypacji zwiedzających w działalności muzealniczej, analizowanych z perspektywy muzealnika, kuratora i historyka publicznego. 

[16] Marta Kopiniak, Historia mówiona jako narzędzie partycypacji muzealnej, „Wrocławski Rocznik Historii Mówionej” 2021, r. 11, s. 91–94.

[17]Zob. https://dictionary.cambridge.org/dictionary/english/oral-history [dostęp: 09.06.2024].

[18] Zob. https://oralhistory.org/about/do-oral-history/ [dostęp: 09.06.2024].

[19] O historii mówionej, https://teatrnn.pl/historiamowiona/ [dostęp: 09.06.2024].

[20] Historia mówiona,  https://dsh.waw.pl/historia-mowiona [dostęp: 09.06.2024].

[21]Piotr Dobrodziej, Historia mówiona, https://dobrebadania.pl/historia-mowiona-ang-oral-history/ [dostęp: 09.06.2024].

[22] Szkolenia w tym zakresie prowadzi cyklicznie wrocławski Ośrodek ZAJEZDNIA; autorka niniejszej pracy uczestniczyła w nich we wrześniu 2022 roku. Zob. https://www.zajezdnia.org/zajezdnia [dostęp: 09.06.2024].

[23]Oral History Association, https://oralhistory.org/about/principles-and-practices-revised-2009/ [dostęp: 09.06.2024].

[24]Marta Kurkowska-Budzan, Informator, świadek historii, narrator: kilka wątków epistemologicznych i etycznych „oral history”, „Wrocławski Rocznik Historii Mówionej” 2011, 1, s. 9–34.

[25] Zob. Jean-Loup Gassend, Autopsy of a Battle, the Allied Liberation of the French Riviera, August September 1944, Schiffer Publishing (Pennsylvania) 2014. p. 12.

[26]Zob. Alessandro Portelli, The Peculiarities of Oral History, “History Workshop Journal”, no. 12(1), 1981, pp. 96–107.

[27] Oral History Assosiation, https://oralhistory.org/ [dostęp: 09.06.2024].

[28] Oral History Society, https://www.ohs.org.uk/ [dostęp: 09.06.2024].

[29] International Oral History Association, https://ioha.org/ [dostęp: 09.06.2024].

[30] StoryCorps, https://storycorps.org/ [dostęp: 09.06.2024].

[31] Jad wa-Szem, https://www.yadvashem.org/ [dostęp: .09.06.2024].

[32] Post Bellum, https://www.postbellum.cz/ [dostęp: 09.06.2024].

[33] Centrum Historii Zajezdnia Ośrodka Pamięć i Przyszłość we Wrocławiu, https://zajezdnia.org/ [dostęp: 09.06.2024], Fundacja Ośrodka KARTA w Warszawie, https://karta.org.pl/ [dostęp: 09.06.2024] oraz Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN w Lublinie, https://teatrnn.pl/ [dostęp: 09.06.2024].

[34] Polskie Towarzystwo Historii Mówionej, https://pthm.pl/ [dostęp: 09.06.2024].


Bibliografia:




Wycinanki(160) „Nowomowa” to produkt „dwójmyślenia”

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki(160) „Nowomowa” to produkt „dwójmyślenia”



         

Z „Roku 1984” trudno coś wybrać. Nie jest mi łatwiej wybrać i z mojego 1984. Gdyby w poszukiwaniu alibi przesłuchiwano mnie co robiłem w roku 1984, – z pamięci ad hoc – nie wybrałbym bodaj nic. Mam jednak zachowany kalendarz/terminarz. Tam są zapiski o tym co robiłem lub miałem zamiar robić. Czy ty drogi czytelniku na pytanie co robiłeś w roku powiedzmy 2006,  co odpowiedziałbyś?  Czy pamięć mamy poszufladkowaną według lat?

Utyskiwałem już nieraz, że z literatury piękniej wycinam z bólem. Podobnie z  Rokiem 1984 George`a Orwella.  Wszystko tu jest ciekawe i pouczające. Czytając kojarzysz z codziennością:  komuną, PRL-em, dzisiejszą  ‘Dobrą Zmianą” i bywa z współczesną polską, rosyjską, węgierską… kulturą polityczną i populizmem, autorytaryzmem pierwszej kwarty XXI wieku.

Wybrałem fragment o dwójmyśleniu fundamencie nowomowy angsocu:[1]

„Pierwszy i podstawowy stopień wtajemniczenia, od którego można rozpocząć edukacje najmłodszych dzieci, nazywa się w nowomowie zbrodnioszlaban. Oznacza to zdolność niemal odruchowego zatrzymania i zmiany toku myśli, gdy tylko przybierają potencjalnie niebezpieczny kierunek. Pod pojęciem tym zawarta jest także umiejętność niewyciągania wniosków i zamykania oczu na błędy logiczne oraz nierozumienia najprostszych argumentów wrogich wobec angsocu, a ponadto automatyczne poczucie nudy i wstrętu do rozważań, które mogłyby prowadzić do nieprawomyślnych wniosków. Zbrodnioszlaban, innymi słowy, oznacza głupotę ochronną. Ale głupota sama w sobie nie wystarcza. Wręcz przeciwnie, chcąc być w pełni ortodoksyjnym, należy mieć większą kontrolę nad swoim umysłem, niż cyrkowy akrobata nad swoim ciałem. U podstaw ustroju Oceanii leży wiara, iż Wielki Brat jest wszechmocny, a Partia nieomylna. W rzeczywistości jednak ani Partia nie jest nieomylna, ani Wielki Brat wszechmocny; od obywateli wymaga się zatem, by czujnie, a zarazem błyskawicznie zmieniali podejście do faktów. Kluczowy termin to słowo czarnobiał. Podobnie jak wiele innych określeń nowomowy, ma dwa sprzeczne znaczenia. Użyte wobec przeciwnika, piętnuje jego zwyczaj bezczelnego upierania się, że coś jest białe, podczas gdy faktycznie jest czarne. Natomiast w stosunku do członka Partii wyróżnia jego lojalność do dyscypliny partyjnej, szczerą chęć, by jej się podporządkować i twierdzić, iż czarne jest białe. Oznacza to także zdolność natychmiastowego uznania własnych słów za prawdę, a co więcej, wyrobienie w sobie głębokiej wiary, że tak było zawsze i że nigdy nie sądziło się inaczej. Wymaga to ciągłego przystosowania pamięci do bezustannych zmian, jakim podlega przeszłość; umożliwia je sposób myślenia zawierający w sobie pozostałe umiejętności, a określany w nowomowie terminem dwójmyślenie.” [2]

„Dwójmyślenie oznacza przede wszystkim umiejętność wyznawania dwóch sprzecznych poglądów i wierzenia w oba naraz. Partyjny inteligent wie, kiedy powinien zmienić swoje wspomnienia, a zatem w pełni się orientuje, że przekręca fakty, równocześnie jednak, dzięki dwój myśleniu, świecie wierzy, iż prawda nie została pogwałcona. Proces ten musi być świadomy, gdyż inaczej brakowałoby mu precyzji, a zarazem bezwiedny, aby człowiek nie zdawał sobie sprawy z faktu dokonania fałszerstwa, bo to mogłoby wywołać poczucie winy. Dwójmyślenie to w gruncie rzeczy kwintesencja angsocu, ponieważ cała działalność Partii sprowadza się do głoszenia wierutnych kłamstw z takim przekonaniem i pewnością siebie, jakie normalnie cechują wypowiedzi ludzi kryształowo uczciwych. Kłamać z pełna premedytacją, a jednocześnie głęboko wierzyć we własne słowa, zapominać niewygodne fakty, po czym, gdy zachodzi konieczność, przywoływać je z niebytu na tak długo, jak trzeba, negować istnienie obiektywnej rzeczywistości, a zarazem kierować się nią – to wszystko musi umieć każdy.

Nawet używając terminu dwójmyślenie należy stosować rozumianą pod nim technikę. Posłużenie się tym terminem jest bowiem równoznaczne z przyznaniem się do manipulowania rzeczywistością; dzięki dwójmyślowemu zabiegowi wymazuje się tę wiedzę – i tak w kółko. Kłamstwo bezustannie o krok wyprzedza prawdę. Jednakże to właśnie dzięki dwój myśleniu Partii udało się – a stan ten może równie dobrze trwać przez tysiące lat – zatrzymać bieg historii.”[3]

Orwell konkluduje następująco:

”Najsubtelniej, rzecz jasna, potrafią się posługiwać dwójmyśleniem ci, którzy je wymyślili i wiedzą, iż jest to złożony system myślowego oszustwa.”[4]


      


[1] „ Nowomowa, urzędowy język Oceanii, została opracowana zgodnie z ideologicznymi potrzebami angsocu, czyli socjalizmu angielskiego”  George Orwell, Rok 1984, przeł. Tomasz Mirkowicz, Warszawa 1993, s. 302; W aneksie p.t. Zasady nowomowy, znajdziesz  krótką „teorię” tworzenia nowej mowy angielskiego socjalizmu Orwella.

[2] George Orwell, Rok 1984, przeł. Tomasz Mirkowicz, warszawa 1993, s.  214-215.

[3] Tamże, s. 216-217.

[4] George Orwell, tamże. Książka ta to kopalnia inspiracji dla analiz porównawczych.




Wycinanki (159) „Wykluczenie społeczne” w czasach Orwella.

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (159) „Wykluczenie społeczne” w czasach Orwella.



Oto uogólnione cechy „wykluczenia społecznego” przez biedę w ujęciu George`a Orwella:

„ Odkrywasz, iż sześć franków dziennie oznacza ogromną niepewność. Spotykają cię godne pożałowania małe katastrofy, pozbawiające cię jedzenia. Wydałeś ostatnie osiemdziesiąt centymów na pół litra mleka i grzejesz to mleko na palniku spirytusowym. W garnku wrze, gdy nagle widzisz, jak po ręce biegnie ci pluskwa, prztykasz w nią paznokciem, pluskwa spada – plum – prosto do mleka. Nie ma wyjścia, wylewasz mleko i chodzisz głodny.”[1]

A więc, pula przypadków niefortunnych („małych katastrof” jak określa je Orwell) jakie codziennie „zdarzają się nawet w najlepszych rodzinach” znacznie rozszerza się i same one jawią się jako bolesne katastrofy. A więc, po pierwsze, n i e p e w n o ś ć.

„Wchodzisz do piekarni po funt chleba i czekasz, aż sprzedawczyni odkroi funt dla innego klienta. Dziewczyna jest niezdarna, toteż porcja waży nieco więcej. „Pardon, monsieur – prosi klienta – zapłaci pan dwa sous więcej, dobrze? – Funt chleba kosztuje franka, ty zaś masz przy sobie dokładnie tyle. Myślisz, że ciebie również mogłaby poprosić o zapłacenie dwóch sous więcej: musiałbyś wtedy odpowiedzieć, że nie możesz, toteż w porywie paniki wybiegasz ze sklepu. Nim wraca ci odwaga i znów wchodzisz do piekarni, upływa kilka godzin.”[2]

Po drugie, p a n i k a  z  byle powodu. Biednemu  „chleb zawsze upada na margarynę” [3]:

„W sklepie z zieleniną chcesz kupić za franka kilogram kartofli. Jedna z monet, które wręczasz sprzedawcy, okazuje się monetą belgijska i otrzymujesz ją z powrotem. Wychodzisz chyłkiem, by już nigdy nie pokazać się w tym sklepie.”

I dalej:

Zbłądziłeś do porządnej dzielnicy i widzisz, że oto nadchodzi twój przyjaciel, któremu się dobrze powodzi. W celu uniknięcia spotkania umykasz do najbliższej kawiarni. Skoro jednak się tam znalazłeś, musisz coś zamówić, wydajesz więc swoje ostatnie pięćdziesiąt centymów na szklankę kawy, w której pływa martwa mucha. Mógłbyś wyliczyć setki podobnych katastrof. Są on nieodłącznym składnikiem biedy, kwituje Orwell”[4]

Drobne losowe przypadki stale przypominają o twojej doli. Unikasz  w s t y d u  jaki towarzyszy biedzie. A wstyd zaznany dodatkowo deklasuje i degraduje.

I wreszcie wprost o głodzie, który tu wszędzie towarzyszy biedzie.

„Przekonujesz się, co to znaczy być głodnym. Mając w żołądku chleb i margarynę, idziesz ulicą i oglądasz wystawy. Wszędzie dostrzegasz jedzenie, które ci urąga, ogromne, przeogromne stosy jedzenia: pieczone w całości prosięta, kosze z gorącymi bochenkami chleba, wielkie żółte bloki masła, wieńce kiełbas, góry kartofli, olbrzymie, przypominające młyńskie kamienie, sery gruyère. Na widok takich ilości jedzenia płaczliwie litujesz się nad sobą. Zamierzasz porwać bochenek chleba i uciec, porzucasz swój zamiar z czystego tchórzostwa.”(…)

Normalny świat urąga twojej nędzy na każdym kroku.

„Tysiące ludzi w Paryżu prowadzi takie życie: zmagający się z biedą artyści i studenci, prostytutki – ilekroć opuści je dobra passa, ludzie pozbawieni z różnych powodów pracy. Tworzą oni, by tak rzec, obrzeża biedy”[5]

Na deser tych ogólnych ocen, serwuje nam autor Roku 1984 sarkastyczne pocieszenia:

„ Wpadając bowiem w biedę dokonuje się odkrycia, przewyższającego swa rangą niektóre inne. Doświadcza się po raz pierwszy nudy, boryka się z rozmaitymi drobnymi utrudnieniami, a także zaznaje początków głodu, odkrywa się również jednak wspaniałą cechę biedy, kompensującą jej wady: otóż unicestwia ona przyszłość. Do pewnych granic prawdą jest to, iż im ktoś ma mniej pieniędzy, tym mniej się zadręcza. Mając przy duszy tylko sto franków łatwo można stchórzyć i wpaść w panikę. Jeżeli jednak człowiek ma tylko trzy franki, wszystko mu jedno – za tę sumę i tak wyżywi się do następnego dnia, a poza te datę wyobraźnia nie wybiega. Dręczy cię nuda, ale jesteś spokojny. Snujesz rozmyślania: za dzień albo dwa będę głodować – przerażająca perspektywa, czyż nie? A potem umysł zajmują inne problemy. Dieta chlebowo-margarynowa staje się w pewnej mierze środkiem znieczulającym.

Doznaje się również innego uczucia, będącego wielkim pocieszeniem w biedzie. Kiedy kto jej doświadczył,  z pewnością je zna. Jest to uczucie ulgi, niemal przyjemności, którą wywołuje świadomość, iż spadło się wreszcie na samo dno. Często rozmyślałeś o schodzeniu na psy – no i proszę, oto są te „psy”, zszedłeś na nie i jakoś można wytrzymać. To bardzo uspokaja nerwy.”[6]



 

[1] Tamże, s. 17.

[2] Tamże.  Aby oszacować dramatyzm sytuacji dobrze byłoby mieć dodatkowo pojęcie jak się maja kłopoty związane ze skrajnym i permanentnym niedostatkiem pieniędzy. Byłoby dobrze orientować się w ówczesnych miarach angielskich i francuskich. Nie mówiąc w odniesieniu ich do koszyka ówczesnych norm biedy i strukturze funta i franka. Niestety, tłumacz i czytelnik, współczesny jest bodaj bez wyjścia. Ten ostatni musi swoje pojmowanie zjawisk dookreślać ad hoc i kontekstowo. Wyobrażam, że współczesny Orwellowi  angielski (i odpowiednio francuski) czytelnik miałby podobny kłopot, choć w mniejszej skali. Literatura o skłonnościach reportażowych, po latach traci swą perswazyjność.

[3] Powiedzonko, o nieznanej mi proweniencji, które nasuwa mi się zwłaszcza wtedy, gdy Orwell  wcale rzadko napomyka o napychaniu się, dla zabicia głodu, kawałkami margaryny. Wspominałem o „dziejowej/życiowej roli margaryny” na kanwie przeczesywania wsi w poszukiwaniu jedzenia przez bohaterów Drogi powrotnej Remarque`a.

[4] Tamże, s. 17.

[5] Tamże, s. 18.

[6] Tamże, s. 19