WOJCIECH WRZOSEK Wycinanki (216) Być chorym to być fałszywie zrobionym



W Nowych rozważaniach dotyczących normalnego i patologicznego (1963-1966)  pomieszczono uzupełnienia i aktualizacje tez z Esejów z 1943 roku. Znajdujemy tam passus dotyczący błędu i jego roli w biologii i poznaniu. Spory komentarz na ten temat znajdujemy u Foucault we wspomnianym już tu wstępie do  Canguilhema Normalnego i patologicznego.[1]
Jedną z zasadniczych nowych tez jest wprowadzenie do rozważań o normalnym i patologicznym idei identyfikującej różnicę między zdrowiem a chorobą. Jest nią pojęcie błędu:

„Początkowo pojęcie dziedzicznego błędu biochemicznego opierało się na trafnej metaforze; obecnie ugruntowane jest – pisał na początku lat sześćdziesiątych minionego wieku Georges Canguilhem – na rzetelnej analogii. W tej mierze, w jakiej fundamentalne pojęcia biochemii kwasów aminowych i mikromolekuł są pojęciami zaczerpniętymi z teorii informacji, na przykład pojęcia kodu czy informacji, w jakiej struktury żywej materii są strukturami linearnymi, negatywem porządku jest odwrócenie, negatywem następstwa nieład, a zastąpienie jednego układu drugim błędem. Zdrowie jest genetyczną i enzymatyczną poprawnością. Być chorym to być fałszywie zrobionym, być fałszywym, jednakże nie w znaczeniu, a jakim mówi się o fałszywym banknocie czy fałszywym bracie, ale w znaczeniu nieprawidłowej fałdzie czy źle ułożonego wiersza. Ponieważ enzymy są pośrednikami, za pomocą których geny regulują międzykomórkowe syntezy białek, ponieważ informacja niezbędna do tej funkcji regulacji i nadzoru wpisana jest w molekuły kwasu dezoksyrybonukleinowego wewnątrz chromosomów, to musi ona zostać przekazana jako informacja z jądra do cytoplazmy i tam zinterpretowana, ażeby tworzący białko – które ma zostać zsyntetyzowane – łańcuch aminokwasów został zreprodukowany, skopiowany. Jednakże nie istnieje jakakolwiek interpretacja, która nie zawierałaby możliwości błędu. Zastąpienie jednego aminokwasu drugim prowadzi do zakłóceń spowodowanych niezrozumieniem polecenia”.[2]

Wraz z kategorią błędu pobrzmiewają nowoczesne metafory teorii komunikacji w zastosowaniu do genetyki. Rozważania te wywodzą autora wprost do problematyki epistemologicznej:

„Wprowadzenie do patologii pojęcia błędu jest faktem o wielkim znaczeniu nie tylko z powodu zmiany postawy człowieka wobec choroby, jaka ono raczej wyraża niż wywołuje, ale również z powodu umożliwionego przez nie nowego określenia relacji miedzy poznaniem a jego przedmiotem. Można by oczywiście pokazać, iż dokonuje się tu pomieszania natury i myśli, wysunąć zarzut, że naturę poddano wymogom myśli, że błąd jest własnością sądu, że natura może być jedynie świadkiem, a nigdy sędzią, etc. Wszystko na pozór dzieje się bowiem tak, jak gdyby biochemik i genetyk przypisali elementom odziedziczonej spuścizny swoją wiedzę, jak gdyby enzymy znały bądź musiały znać owe reakcje, od których wychodząc, chemia analizuje ich działanie i mogły w pewnych przypadkach czy w pewnych momentach o jednej z nich nie wiedzieć bądź źle odczytać na jej temat informację. Nie można jednak zapominać, że teoria informacji jest niepodzielna i że dotyczy zarówno samego poznania, jak i jego przedmiotu, materii czy życia. W tym znaczeniu poznanie jest dowiadywaniem się, uczeniem się odczytywania bądź dekodowania. Nie istnieje zatem różnica między błędem życia a błędem myśli, między błędem informacji przekazywanej a błędem informacji przekazanej. Pierwszy przekazuje klucz drugiemu. Z filozoficznego punktu widzenia byłby to nowy rodzaj arystotelizmu, przy założeniu jednak, że nie myli się arystotelesowskiej psychobiologii z współczesną technologią przekazu.”[3]

Foucault uznaje kategorię błędu za centralną dla koncepcji istoty życia Canguillema. Podobnie jak w powyższym fragmencie z Canguilhema wywodzi rozważania na poziom epistemologiczny. Dostrzega bowiem, że:

„W samym centrum tych problemów (dotyczących specyfiki życia – przyp. W.W.) leży zagadnienie błędu. Dlatego też na najbardziej podstawowym poziomie życia gra kodu i dekodowania dopuszcza ryzyko, zanim stanie się chorobą, niedoborem czy potwornością, będzie czymś w rodzaju zakłócenia w systemie informacji, czymś w rodzaju „pomyłki”. Ostatecznie, w życiu – stąd jego radykalny charakter – tkwi możliwość błędu. I być może od tej przesłanki, czy raczej fundamentalnej ewentualności, należałoby domagać się wyjaśniania faktu, dlaczego kwestia anomalii przenika wzdłuż i wszerz całą biologię, a także zapytać o mutacje i wywoływane przez nie ewolucyjne procesy. Przesłanka ta powinna także odpowiadać za ów błąd wyjątkowy, choć dziedziczny, który sprawia, że życie wraz z człowiekiem prowadzi do żywej istoty, która nigdy w pełni nie znajduje sobie miejsca, żywej istoty, której przeznaczeniem jest „błądzić” i „mylić się”.[4]

Foucault konkluduje swe rozważania stawiając pytanie:

„Czyż nie należałoby przeformułować całej teorii podmiotu, skoro poznanie, miast otworzyć się na prawdę świata, zakorzenia się w „błędach” życia?[5]



[1] To fragment dodany do wydania Normalnego i patologicznego z 1966 r., Canguilhem G., Le Normal et le pathologique, « Essai sur quelques problèmes concernant le normal et le pathologique » (1943), Paris, PUF, 2005. O stosunku koncepcji Canguillema do nowych koncepcji biologicznych: Morange M., Georges Canguilhem et la biologie du XXe siècle / Georges Canguilhem and twentieth-century biology,  “Revue d’histoire des sciences  Année 2000, 53-1 pp. 83-106; http://www.persee.fr/web/revues/home/prescript/article/rhs_0151-4105_2000_num_53_1_2076 Durrive B., Quelques concepts de Georges Canguilhem… ; Jousselin Ch., Geores Canguilhem : le Normal et le pathologique (avril 2008) ; zob. Strona Centre Georges Canguilhem, Université Paris-Diderot (Paris 7).   

[2] Canguilhem G., Normalne i patologiczne, przekł. i posłowie Paweł Pieniążek, Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2000, s. 236-237. Wyróżnienie moje W.W.

[3] Tamże, s. 237.

[4] Foucault M., Życie: doświadczenie i nauka, (w:) Foucault M., Filozofia. Historia. Nauka. Wybór pism, przekł.  i wstęp Damian Leszczyński, Lotar Rasiński, PWN, Warszawa-Wrocław 2000, s.198.

[5] Tamże, s. 199.




WOJCIECH WRZOSEK Wycinanki (215) Od społeczeństwa do życia



Zasługą Canguilhema jest z jednej strony wprowadzenie do historii i teorii biologii i praktyk medycznych kontekstów interpretacyjnych spoza tych domen, z drugiej zaś, budowanie analogii między naukami o życiu a naukami społecznymi. Pozwala to na pogłębienie rozumienia zjawisk swoistych dla nauk o życiu, a ponadto, dostrzeżenie w światach jakoby poza życiem uzależnienia ich od faktu, że życie jest zarówno punktem odniesienia jak i granicą istnienia. Przytaczam dwa tylko przykłady myślenia filozofa francuskiego po to, aby zachęcić do czytania tych, którzy chcą lepiej rozumieć świat.
Kreśląc znaczenia pojęć norma i normalne stosowanych w medycynie i biologii, tak perswaduje Canguilhem:

„Tak jak francuska École normale jest szkołą, w której uczy się uczyć, a zatem naucza się eksperymentalnie metod pedagogicznych, tak samo normalny kroplomierz, który dzieli gram destylowanej wody na dwadzieścia swobodnie spadających kropel w taki sposób, aby farmakodynamiczną siłę działania rozpuszczonej substancji można było dokładnie stopniować według zaleceń lekarza. Tak samo normalny tor kolejowy jest torem, w którym odstęp między wewnętrznymi krawędziami szyn – na 21 istniejących dawniej i dziś szerokości torowych – wynosi 1,44 m, czyli tyle, ile w określonym momencie historii przemysłowej i ekonomicznej Europy pozwalało najlepiej, jak się wydawało, uzgodnić wiele różnych, początkowo przeciwstawnych wymogów natury mechanicznej, handlowej, wojskowej i politycznej. I wreszcie, dla fizjologa normalna waga człowieka, z uwzględnieniem płci, wieku i wzrostu, to waga „(…) odpowiadająca największej przewidywalnej długości życia.”[1]

I tu już następuje interpretacja Canguilhema, która jest przykładem piętrowego rozumowania i jego koncepcji życia jako uwikłanego w – powiedziałbym – otoczenie społeczne:

„W trzech pierwszych przykładach – kontynuuje nasz filozof medycyny – normalne jest, jak się wydaje, że następstwem wyboru i decyzji, które są zewnętrzne wobec tak określonego przedmiotu, natomiast w czwartym termin stanowiący punkt odniesienia i kryterium kwalifikacji w sposób oczywisty wydaje się inherentny przedmiotowi, jeśli prawdą jest, że trwanie konkretnego organizmu jest, gdy cieszy się on dobrym zdrowiem, stała gatunkową. Jednakże gdy się temu przyjrzeć, również normalizacja środków technicznych w sferze wychowania, zdrowia, transportu ludzi i towaru stanowi wyraz wymogów wspólnotowych, których całość – nawet jeśli nie uświadamiają sobie tego jednostki – pozwala dostrzec, w jaki sposób historycznie dane społeczeństwo odnosi swoją strukturę, a być może struktury, do tego co uznaje ono za swoje szczególne dobro.

W trzech tych przypadkach – kontynuuje Canguilhem – specyfika tak zwanego normalnego – ze względu na odniesienie do normy zewnętrznej lub wewnętrznej – przedmiotu czy faktu polega na tym, że z kolei one same mogą się stać punktem odniesienia dla przedmiotów czy faktów, których jeszcze nie nazywa się normalnymi. Normalne oznacza więc zarówno upowszechnienie, jak i przedstawienie normy. Potrzebuje zatem obecności poza sobą, obok siebie, a nawet skierowanej przeciwko sobie tego wszystkiego, czego jeszcze nie obejmuje. Swoje znaczenie i wartość, funkcję i wartość norma czerpie z faktu istnienia poza nią czegoś, co nie odpowiada jej wymogom.”[2]



[1] Canguilhem G., Normalne i…, s. 199-200 (Just as a normal school is a school where teaching is taught, that is, where pedagogical methods are set up experimentally, so a normal medicine dropper is one which is calibrated to divide one gram of distilled water into twenty free-flowing drops so that the pharmaco-dynamic power of a substance in solution can be graduated according to a medical prescription. Again, among the 21 railway gauges used long ago and not so long ago, a normal track is one defined by the 1.44 meter gauge between the insides of the rails, that is, that track which, at a given moment of European industrial and economic history, seemed to correspond to the best compromise sought among several initially conflicting requirements related to mechanics, fuel, trade, the military and politics. likewise, for the physiologist, man’s normal weight, bearing in mind sex, age and height, is the weight „corresponding to the greatest predictable longevity.” Canguilhem G., The Normal and the pathological, with an introduction by Michel Foucault, translated by Carolyn R. Fawcett in collaboration with Robert S. Cohen ZONE BOOKS • NEW YORK 1991, p. 238).

[2] Canguilhem G., Normalne i..., s. 200-201. (In the first three of these examples, the normal seems to be the effect of a choice and a decision external to the object so qualified, while in the fourth, the term of reference and qualification clearly appears as intrinsic to the object, if it is true that an individual organism’s life span is a specific constant where health is maintained. But when we think about it carefully, the normalization of the technical means of education, health, transportation for people and goods, expresses collective demands which, taken as a whole, even in the absence of an act of awareness [prise de conscience] on the part of individuals, in a given historical society, defines its way of referring its structure, or perhaps its structures, to what it considers its own good. In any case the property of an object or fact, called normal in reference to an external or immanent norm, is the ability to be considered, in its turn, as the reference for objects or facts which have yet to be in a position to be called such. The normal is then at once the extension and the exhibition of the norm. It increases the rule at the same time that it points it out. It asks for everything outside, beside and against it that still escapes it. A norm draws its meaning, function and value from the fact of the existence, outside itself, of what does not meet the requirement it serves).Tamże, s. 238-239.




WOJCIECH WRZOSEK Wycinanki (214) Foucault o Canguilhemie



W pierwszym tomie Wycinanek w jednym z felietonów poświęconych Michelowi Foucaultowi cytowałem opinię o nim promotora jego tezy doktorskiej Georgesa Canguilhema.[1] Tym razem, w rewanżu niejako, cytuję tekst Foucault o swym mistrzu.[2] Okazał się on autorem wstępu do angielskiego wydania Normalnego i patologicznego słynnej pracy filozofa, historyka nauki i – jak wielu podkreśla – lekarza.[3]
Perspektywa Michela Foucault to historia nauki i epistemologia historyczna Canguilhema. Idea pojęcia jako podstawowej kategorii myślenia Canguilhema, oraz kategoria życia, prawdy, błędu to zasadnicze wątki wstępu do The Normal and the Pathological.

„Historia nauki – referuje poglądy Canguilhema Foucault – może przybrać właściwy sobie charakter jedynie wtedy, gdy weźmie się pod uwagę epistemologiczny punkt widzenia, umieszczony pomiędzy perspektywą czystego historyka i samego uczonego. Ten punkt widzenia pozwala ujawnić, przy pomocy różnych epizodów wiedzy naukowej, „ukryty, uporządkowany postęp”:  co oznacza, że procesów eliminacji i selekcji wypowiedzi, teorii i przedmiotów dokonuje się za każdym razem według pewnej normy, której nie można utożsamić z teoretyczną strukturą czy aktualnym paradygmatem, ponieważ dzisiejsza naukowa prawda sama nie jest niczym innym niż epizodem – terminem tymczasowym. Nie wystarczy oprzeć się na „nauce normalnej”, by zwrócić się ku przeszłości i odpowiednio zrekonstruować jej historię; chodzi raczej o odkrycie procesu „normatywnego”, w którego obrębie aktualna wiedza jest jedynie momentem, co sprawia, iż nie można, nie wdając się w proroctwa „przewidywać” przyszłości. Historia nauki, powiada Canguilhem, cytując Suzanne Bachelard, może konstruować swój przedmiot jedynie w „idealnej czasoprzestrzeni”. A owa czasoprzestrzeń nie jest jej dana ani dzięki „realistycznemu” czasowi, gromadzonemu przez erudycje historyka, ani idealnej przestrzeni autorytatywnie wyeliminowanej przez dzisiejszą naukę, ale dzięki perspektywie epistemologicznej. Ta ostatnia nie jest ogólną teorią całej nauki, czy też każdej możliwej naukowej wypowiedzi, lecz raczej poszukiwaniem wewnętrznej normatywności w różnych działaniach naukowych, jakimi się rzeczywiście posługiwano. Chodzi więc o niezbędną teoretyczną refleksję, która pozwala historii nauki ukonstytuować się w odmienny sposób niż historia powszechna. I odwrotnie, historia nauki otwiera dziedzinę analiz niezbędną do tego, żeby epistemologia stała się czymś więcej niż prostym powielaniem schematów, panujących wewnątrz nauki w danym momencie.”[4]



[1] Wrzosek W., Wycinanki. Zbiór felietonów, Wydawnictwo WH UAM, Poznań 2022, s. 75. Zachęcam, aby i tym razem tam zajrzeć.

[2] Foucault M., Życie: doświadczenie i nauka, (w:) Foucault M., Filozofia. Historia. Nauka. Wybór pism, przekł.  i wstęp Damian Leszczyński, Lotar Rasiński, PWN, Warszawa-Wrocław 2000, s. 186-200. Canguilhem G., The Normal and the Pathological, with an introduction by Michel Foucault, Boston, Reidel, 1978, p. IX-XX (Foucault M., La vie: l`expérience et la science, « Revue de métaphisigue et de morale », 90 année, n.1 Canguilhem, janvier-mars 1985, p. 3-14 (Dits et écrits, …vol. III, p. 429-442 ; Dits et écrits 1954-1988. Édition établie sous direction de Daniel Denfert et François Ewald. Avec collaboration de Jacques Lagrange, Gallimard 1994, s. 763-775.

[3] Po uzyskaniu w 1927 roku agregacji z filozofii Canguilhem praktykował jako nauczyciel i wykładowca i szesnaście lat później, gdy miał już 39 lat ukończył studia medyczne publikując jako doktorat Esej o niektórych problemach związanych z normalnym i patologicznym. Praca ta rozwinięta do Le normal et le pathologique, Press Universitaires de France 1966., była podstawą tłumaczenia polskiego: Canguilhem G., Normalne i patologiczne, przekł. i posłowie Paweł Pieniążek, Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2000.

[4] Foucault M.,  Życie: doświadczenie…, s. 195. Fragment ten odnajdujemy w Dits et écrits…, vol. IV s. 773-774. (L`historie des sciences ne peut se constituer dans ce qu`elle a de spécifique qu`en prenant en compte, entre le pour historien et le savant lui-même, le point de vue épistemologue. Ce point de vue, c`est celui qui fait apparàitre à travers les divers épisodes d`un savoir scientifique « un cheminement latent » ; ce qui veut dit que le processus d`élimination et de sélection des énoncés, des théories, des objets se font à chaque instant en fonction d`une certaine norme; et celle-ci ne peut pas être identifiée à une structures théorique ou à un paradigme actuel, car la verité scientifique aujourd`hui n`en est elle-même qu`un épisode; disons tout au plus: le terme provisoire. Ce n`est pas en prenant appui sur une « science normal » qu’on peut retourner vers le passé et en tracervalablement l`histoire; c`est en retrouvent le processus « normé », dont le savoir actuel n`est qu`un moment sans qu`on puisse, sauf prophétisme, prédire l`avenir. L`histoire des sciences, dit Canguilhem, qui cite Suzanne Bachelard, ne saurait construire son objet aileurs que dans « un espace-temps idéal». Et cet espace-temps, il ne lui est donné ni par le temps « réaliste » accumulé par l`érudition historienne ni par l`espace d`idéalité qui découp autoritairement la science d`aujourd’hui, mais par le point de vue épistémologique. Celle-ci n`est pas la théorie générale de tout science et tout énoncé scientifique possible; elle est la recherche de la normativité interne aux différentes activités scientifique, telles qu`elles on y été effectivement  mises en oeuvre. Il s`agit donc d`une réflexion théorique indispensable qui permer à l`histoire des sciences de se constituer sur une autre mode que l`histoire en général; et, inversement, l`histoire des sciences ouvre le domaine d`analyse indispensable pour que l`épistémologie soit autre chose que la simple reproduction des schémas internes d`une science à un moment donné. Tu Foucault odsyła do wstępu do pracy Canguilhema Rationalité dans l`historie des sciences de la vie, Paris, Vrin, 1977, p. 11-29).  




WOJCIECH WRZOSEK Wycinanki (213) Choroba to inny sposób życia



 
Pozwolę sobie wskazać jedną z zasadniczych tez pracy Normalne i patologiczne Georgesa Canguilhema, o której już tu wspominaliśmy.
Po  zaprezentowaniu koncepcji patologii eksperymentalnej Claude`a  Bernarda, której krytyka stanowi jedną z zasadniczych tez tej pracy, tak ją podsumowuje:

„Musimy odrzucić tezę, że choroba jest jak gdyby gwałtem na organizmie i dostrzec w niej zdarzenie zachodzące w samym organizmie w rezultacie gry jego stałych funkcji, nie przecząc bynajmniej, że owa gra tworzy coś nowego. Określone zachowanie organizmu może stanowić kontynuację zachowań wcześniejszych, a jednak całkowicie się od nich różnić. Stałość zmiany nie wyklucza odrębności zdarzenia. To, że objaw patologiczny, wzięty osobno stanowi wyraz nadczynności funkcji, której rezultat jest całkowicie identyczny z rezultatem tej samej funkcji w tak zwanych warunkach normalnych, nie znaczy, że choroba organizmu, ujęta jako inny ogólny przejaw całości funkcjonalnej, a nie jako prosta suma objawów, nie jest nowym sposobem zachowania się organizmu w środowisku.

Czy ostatecznie nie należałoby stwierdzić, że patologiczne jako takie, czyli jako zmiana stanu normalnego, daje się uchwycić jedynie na poziomie całego organizmu i – jeśli chodzi o człowieka – na poziomie całej świadomej jednostki, na którym choroba staje się dopiero rodzajem zła? Człowiek, który jest chory, żyje oczywiście innym życiem, nawet w biologicznym tego słowa znaczeniu. Odwołajmy się raz jeszcze do przykładu cukrzycy: w tym wypadku na cukromocz chora jest nie nerka ani nie trzustka na hipoinsulinemię, ani też przysadka; chory jest cały organizm, wszystkie jego funkcje zmieniają się, zagraża mu gruźlica, jego zakażenia ropne nie mają końca, jego członki odmawiają posłuszeństwa wskutek zapalenia tętniczego i gangreny, chorują mężczyźni i kobiety: grozi im śpiączka, cierpią na impotencję lub bezpłodność, ciąża zagraża życiu kobiety, której łzy są wówczas – cóż za ironia sekrecji? – słodkie. Sprowadzenie choroby do objawów, odrywanie jej od powikłań jest niewątpliwie zabiegiem sztucznym. Czym jest objaw bez kontekstu czy tła? Czym jest powikłanie oderwane od tego, od czego jest powikłaniem? Gdy pojedynczy objaw czy pojedynczy mechanizm czynnościowy nazywamy patologicznym, zapominamy, że są one patologiczne, ponieważ łączą się nierozerwalnie z niepodzielną całością konkretnego zachowania. Fizjologiczna analiza oderwanych funkcji zdaje sprawę z patologicznego charakteru faktów tylko dlatego, że już dysponuje danymi klinicznymi – jedynie klinika umożliwia bowiem lekarzowi kontakt z całą i konkretną jednostką, a nie z narządami i ich funkcjami. Patologia, zarówno anatomiczna, jak i fizjologiczna, ma za cel lepsze poznanie, ale patologią, czyli badaniem mechanizmów choroby, może być tylko dlatego, że to właśnie klinice zawdzięcza owo pojęcie choroby, którego źródła należy poszukiwać w doświadczeniu przez człowieka całości jego związków ze środowiskiem.”[1]

I dodaje:

„Być może właśnie dlatego patologia poświęcała aż dotąd tak mało uwagi tej osobliwości choroby, a mianowicie temu, że dla chorych była ona rzeczywiście  i n n y m  s p o s o b e m  ż y c i a. Z pewnością, patolog ma prawo podważać i korygować poglądy chorego, który sądzi, że także wie – gdyż czuje się inaczej – z jakiego powodu jest inny i na czym ta inność polega. Z tego, że chory myli się co do drugiego, nie wynika bynajmniej, że myli się także co do pierwszego. Być może jego poczucie jest przeczuciem tego, co współczesna patologia zaczyna niewyraźnie dostrzegać, a mianowicie, że stan patologiczny nie jest prostym, różniącym się tylko ilościowo przedłużeniem stanu fizjologicznego, ale że jest czymś całkowicie innym.”[2]

Stwierdzenie to sygnalizuje, że może pożyteczne byłoby przejść do rozważań medyko-filozoficznych o życiu (tu choćby książki, których okładki poniżej).


[1] Canguilhem G., Normalne i patologiczne, przekł. i posłowie Paweł Pieniążek, Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2000, s. 62-64; Zob. file:///C:/Users/Wojciech%20Wrzosek/Downloads/SM288_P023-3.pdf

[2] Tamże, s. 64-65.




WOJCIECH WRZOSEK Wycinanki(212) Georges Canguilhem. Lektura po latach



Na ile książka czytana ćwierć wieku temu była inna niż jest nią dzisiaj? Inaczej, myślana wtedy, inaczej czytana dzisiaj. Twierdzę, że zasadniczo odmienne to per i recepcje.
Inną opinię głosi mój korespondent, który zachęcany przeze mnie do ponownej lektury klasycznego dzieła odpowiada, że już to kiedyś czytał. Argumentowałem z kolei, że z mojego doświadczenia wynika, że warto odświeżać młodzieńcze lektury.
Koncepcja autora czytana onegdaj była odkrywaniem nieznanego. Tamte dla mnie nowości – bywa dzisiaj banały – zawłaszczały uwagę, usuwały w cień ówczesne oczywistości. Powątpiewanie w dawne – podobnie jak te dzisiejsze – oczywistości, stanowi istotę ruchu myśli, odczuwanego jako postęp w rozumieniu świata.  
A więc chodzi nie tyle o to, co nowego donosi mi dany autor, ile czy skutecznie zwraca mi uwagę na pożytki przemyślenia obowiązujących oczywistości. W rezultacie i w związku z tym, oczywistości adepta, czytelnika sprzed trzydziestu lat różnią się od tych uznawanych za takie – aktualnie.
Zauważmy, że obecne są w naszym myśleniu oczywistości pod postacią respektowanych przekonań tj. takich, które odruchowo/milcząco uznawane są  jako sądy o naturze świata oraz takie, które są pewnikami, przeświadczeniami świadomie akceptowanymi, które zawsze gotowi jesteśmy bronić.
A więc ponawiane po latach lektury z jednej strony mogą nam respektowane przez nas oczywistości przenosić do sfery już tych akceptowanych przekonań, z drugiej zaś, te już przez nas uświadamiane odświeżają się w odmiennych kontekstach. Zarówno jedne jak i drugie stają wobec dzisiejszego sceptycznego oglądu. W tym też wyraża się trafność myśli Léona Bruschvicga, który mawiał, ze filozofia jest nauką rozważającą problemy uznane już za rozwiązane.[1] Rozwiązane to te właśnie uznane za obowiązujące. Wśród nich – rzecz jasna – wyróżniają się oczywistości.
Ćwierć wieku temu wydzieliłem poniższy fragment jako ten, który mógłby stanowić fragment mojego wstępu do metodologii historii. Jest to akapit wzięty z wprowadzenia do pierwszego wydania słynnej książki Georgesa Canguilhema Normalne i patologiczne. Oto on:

„Praca ta stawia sobie za cel – informuje o swej książce francuski filozof i lekarz –  wprowadzenie do obszaru spekulacji filozoficznej niektórych metod i zdobyczy medycyny. Nie trzeba dodawać, że bynajmniej nie chodzi o to, by w jakikolwiek sposób kogokolwiek pouczać i by wydawać osąd o praktyce lekarskiej. W żaden sposób nie zamierzamy reformować medycyny przez włączenie do niej metafizyki. Medycynę powinny udoskonalać, na własną odpowiedzialność i dla własnej chwały, wyłącznie sami lekarze. Natomiast chcielibyśmy się przyczynić do nowego ujęcia pewnych pojęć metodologicznych przez skonfrontowanie ich z poznaniem metodycznym. Nie należy więc oczekiwać od nas tego, czego nie zamierzaliśmy przedstawić. Medycyna bardzo często pada łupem i ofiarą pseudofilozoficznej literatury, od której lekarze gwoli sprawiedliwości należy to powiedzieć, nie zawsze stronią, a z której medycyna i filozofia rzadko mają jakikolwiek pożytek. Nie mamy zamiaru przyłączać się do tego chóru. Również nie zamierzamy przedstawić pracy z historii medycyny. Jeśli w pierwszej części rozważamy dany problem w perspektywie historycznej, to czynimy tak jedynie ze względu na jego lepsze zrozumienie. Nie zamierzamy bynajmniej wykazać się erudycją w zakresie biografii.”[2]

Wszędzie tam – notowałem wtedy – gdzie mowa o medycynie rzecz mogłaby być o historii (ew. ze względów zrozumiałych o historiografii). Dokonując wówczas i teraz tu poniżej tej podmiany w tekście Georgesa Canguilhema podkreślam bliskość mojego z nim myślenia. Tak oto brzmiałby ten fragment mojego introduction do metodologii historii gdyby zastąpić termin medycyna terminem historia:

„Praca ta stawia sobie za cel wprowadzenie do obszaru spekulacji filozoficznej niektórych metod i zdobyczy h i s t o r i i. Nie trzeba dodawać, że bynajmniej nie chodzi o to, by w jakikolwiek sposób kogokolwiek pouczać i by wydawać osąd o praktyce h i s t o r i o g r a f i c z n e j. W żaden sposób nie zamierzamy reformować h i s t o r i i  przez włączenie do niej metafizyki. H i s t o r i ę  powinni udoskonalać, na własną odpowiedzialność i dla własnej chwały, wyłącznie sami h i s t o r y c y. Natomiast chcielibyśmy się przyczynić do nowego ujęcia pewnych pojęć metodologicznych przez skonfrontowanie ich z poznaniem metodycznym. Nie należy więc oczekiwać od nas tego, czego nie zamierzaliśmy przedstawić. H i s t o r i a  bardzo często pada łupem i ofiarą pseudofilozoficznej literatury, od której h i s t o r y c y  gwoli sprawiedliwości należy to powiedzieć, nie zawsze stronią, a z której  h i s t o r i a  i filozofia rzadko mają jakikolwiek pożytek. Nie mamy zamiaru przyłączać się do tego chóru. Również nie zamierzamy przedstawić pracy z historii h i s t o r i o g r a f i i . Jeśli w pierwszej części rozważamy dany problem w perspektywie historycznej, to czynimy tak jedynie ze względu na jego lepsze zrozumienie. Nie zamierzamy bynajmniej wykazać się erudycją w zakresie biografii.”[3]

Suwerenne rozumowania paralelne z powyższą „transkrypcją” deklaracji Canguillema odnaleźć może zainteresowany w szkicu Metodologia nauk historycznych a metahistoria (appendix) zamieszczonym w tomie: K. Polasik-Wrzosek, W. Wrzosek, Szkice metahistoryczne, Wydawnictwo Wydziału Historii UAM, Poznań 2024,  s. 229-252.


[1] Przypomina akceptująco tę myśl Brunschvicga Georges Canguilhem, Normalne i patologiczne, przekł. i posłowie Paweł Pieniążek, Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2000, s. 15.

[2] The present work is thus an effort to integrate some of the methods and attainments of medicine into philosophical speculation. It is necessary to state that it is not a question of teaching alesson, or of bringing a normative judgment to bear upon medicalactivity. We are not so presumptuous as to pretend to renovate medicine by incorporating a metaphysics into it. If medicine is to be renovate, it is up to physicians to do so at their risk and to their credit. But we want to contribute to the renewal of certain methodological concepts by adjusting their comprehension through contact with medical information. May no one expect more from us than we wanted to give. Medicine is very often prey and victim to certain pseudo-philosophical literature, not always unnown, it must be said, to doctors, in which medicine and philosophy rarely come out well. It is not our intention to bring grist to the mill. Nor do we intend to behave as an historian of medicine. If wehave placed a problem in historical perspective in the first part of our book, it is only for reasons of greater intelligibility. We claim no erudition in biography. Canguilhem G., The Normal and the Pathological, with an introduction by Michel Foucault, translated by Carolyn R. Fawcett in collaboration with Robert S. Cohen, Zone Books• NEW YORK, 1991, p. 34.

[3] Jest to wprowadzenie do pierwszego wydania z 1943 roku, przedrukowane w wydaniu uzupełnionym drugim (Canguilhem G., Le normal et le patologique, Press Universitaires de France, Paris, 1966). Zachęcam do przestudiowania posłowia do wydania polskiego tłumacza Pawła Pieniążka.




WOJCIECH WRZOSEK Wycinanki(211) Amours vénales



 

Cytaty te służą mi do argumentowania na rzecz tezy, że bogactwo uwikłań zwykle kobiet, choć nie tylko, w sferę – tak czy owak – prostytuowania się – to paleta aktywności skutkująca potrzebą ich odmiennego kwalifikowania. Owym przyporządkowaniom bogactwa określeń towarzyszy kompleks różnorodnych społecznych wyobrażeń.

„Prostibulum, najczęściej zbudowane na koszt całej społeczności – tzn. z pieniędzy publicznych – oddawane było w dzierżawę „przeorysz” (abbesse) lub zarządcy, którzy teoretycznie mieli monopol na ten rodzaj działalności. Ich zadaniem było wyszukiwanie dziewcząt – zatwierdzanych potem lub nie przez urzędnika sądowego – narzucanie im określonych zasad, niekiedy utrzymywanie ich oraz zawsze pilnowanie porządku w tej małej społeczności kobiecej. W przypadku konieczności, śmierci albo wyjazdu abbesse władze nie wahały się same kierować „domem”.[1]

„W XV w. – od Burgundii po Prowansję – prostytucja oficjalna lub tolerowana przez wszystkie ośrodki władzy jawiła się więc jako naturalny wytwór określonych struktur demograficznych, określonego porządku oraz określonej moralności. Pełniła ona funkcję mediacyjną, a dom publiczny – tak jak „opactwa uciech” (abbayes joyeuses) – uważany był za instytucję łagodzącą konflikty pomiędzy różnymi grupami wiekowymi i społecznymi. Wszyscy młodzi mężczyźni – i nie tylko oni – udawali się tam w poszukiwaniu nieskrępowanego seksu. Prostytucja, zmunicypalizowana lub nie, łagodziła agresywność młodzieży, choć jej jednak nie eliminowała.”[2]

„Dla pasterzy dusz ludzkich prostytutka była  więc jednocześnie pomocą i świadkiem. Biedna i upokorzona, uczestniczyła w pewnym w sensie w walce z grzechem i była jego ofiarą.”[3]

W ten sposób (tj. wtedy gdy dla Kościoła z jednej strony zaspokajała naturalne potrzeby wykluczonym z małżeństw, z drugiej była „świadectwem nędzy ludzkiej”.
Prowadzi to do wniosków naszego historyka:

„W ten sposób daje się wytłumaczyć dwoistość określeń stosowanych wobec prostytutek. Niektóre z tych wyrażeń są obraźliwe (ribaudes, savates itp.);  przez inne przebija współczucie, zrozumienie, sympatia: bonnes dames („dobre kobiety”), fillettes („dziewczynki”), belles filles („piękne panienki”), filles les joyeuses („córy uciech”) nie są odrzucane przez społeczność, gotową w równym stopniu powiększać ich szeregi – taki los czekał bowiem ofiary rozmaitych nieszczęść, których liczba rosła – co przyjąć je ponownie na swe łono po odbyciu pokuty. Piekło, w jakim żyły dziewczęta, było jedynie czyśćcem, który trwał tak długo, jak trwała „młodość”.[4]

Te interpretacje historyka dostarczają nam argumentów w zasadniczej sprawie. W zniuansowanym oglądzie zjawiska prostytucji nie dość jednego, dwóch, czy trzech terminów na określenie sytuacji społecznej (życiowej) w jakiej znaleźć się mogły kobiety.  W perspektywie oglądu badacza zjawisk społecznych zarówno wielorakie wcielenia fenomenu w rzeczywistość społeczną i jej przejawy w zbiorowej wyobraźni – a może i decydujące jest to ostatnie – przesadzają o ich historycznej tożsamości.

„(…) życie było tak jaskrawe – konkluduje Rossiaud – i różnorodne, że jednym wciągnięciem powietrza wdychano woń krwi i róż”. To cytowane i powtarzane tysiące razy zdanie  Huizingi (Johanna Huizingi – przyp. W.W. ) nie przestaje ciążyć jak przekleństwo nad historią obyczajów. Historia sposobów odczuwania i wrażliwości musi również przestrzegać dokładnej chronologii, a wydarzenia z niedawnej historii nauczyły nas, że „krótkie trwanie” ma również swoja wagę.”[5]

Jacques Rossiaud, w lakonicznych uwagach na zakończenie swej książki przyznaje się do tego, że w swych studiach nad prostytucją pozostawał w okowach historii obyczajów:

„Średniowieczni malarze przedstawiali często grzesznicę w sypialni ze zwierciadłem w ręku. Mam nadzieję – wyznaje nasz historyk – że udało mi się pokazać, że w zwierciadle tym odbija się w powiększeniu obraz miasta i że historia prostytucji nie mówi nic, jeśli nie towarzyszy jej historia obyczajów.”[6]

Ta zaś – dodałbym – żywi się historią kultury…


[1] Ibidem, s. 13. W przyp. 6-tym znajdujemy liczne wypisy źródłowe, studia przypadku, egzemplifikacje instytucjonalizacji zjawiska.  Zob. ProstituéEs. Clio. Histoire, femmes et sociétés 2003/1 n° 17.

[2] Ibidem, s. 83.

[3] Ibidem, s. 82.

[4] Ibidem, s. 83.

[5] Ibidem, s. 258-259. Nasz autor „usprawiedliwia” swój zdarzeniowy (po polsku powiemy raczej zdarzeniowy niż wydarzeniowy jak tłumaczy tłumacz) charakter argumentowania przyjęty w tej pracy. Wskazuje na to użycie zapewne terminu un temps court (ew. breve tempo) jako nieśmiała opozycja wobec wpływów kategorii la longue durée lansowanej w środowisku szkoły Annales.

[6] Ibidem, s. 259.




WOJCIECH WRZOSEK Wycinanki(210) Amori venali. Prostytucja w Średniowieczu



Kontrowersja jaka zrodziła się w kontekście manifestu tłumacza na okoliczność polskiego tytułu dla Memoria de mis putas triste Gabriela Garcii Marqueza[1] skłoniła mnie do sięgnięcia po inne dyskursy dotyczące  pokrewnej problematyki.[2]
Jednym z nich jest praca Jacques`a Rossiaud  Prostytucja w średniowieczu[3] druga to Nickie Roberts Dziwki w historii. Prostytucja w społeczeństwie zachodnim.[4]
„Promotor” pracy Jacques`a Rossiauda klasyk mediewistyki francuskiej XX wieku Georges Duby za zasługę autora Prostytucji w Średniowieczu uznaje lansowanie suwerenności historii społecznej wobec historii gospodarczej. Ja zaś doceniam tę oto jego ocenę: (…) „W jego pracach największą nowością jest to, że poświęca on więcej miejsca na analizę tych elementów, które w ramach określonej formacji społecznej składały się nie na jej aspekt materialny, lecz duchowy i ideowy.”[5]
Sam zaś Rossiaud deklaruje:

„Jeśli jednak chcemy podjąć próbę zrozumienia rozmiarów i społecznego znaczenia prostytucji, to przede wszystkim musimy określić ją w odniesieniu do struktur demograficznych i struktury małżeństw, do normy i dewiacji seksualnej, do wartości kulturowych i zbiorowej mentalności grup społecznych, które ja tolerują lub poddają represji. Jest to cel ambitny, lecz tylko w taki sposób można poznać ową rozległą i nieznaną strefę usytuowaną pomiędzy dwoma poziomami, którymi dotychczas interesowali się historycy zajmujący się prostytucją: pomiędzy poziomem ideologii i moralności a poziomem zachowań demograficznych. Moim zamiarem – deklaruje Rossiaud – jest próba zaprezentowania w tej pracy takiego właśnie całościowego wyjaśnienia…”[6]

I rzeczywiście, udało się historykowi francuskiemu zadanie to zrealizować. Może z wyjątkiem wymiaru demograficznego, który ze względu na charakter wykorzystywanych źródeł nie daje satysfakcji.[7]
Z kolei instytucjonalne konteksty zjawiska prostytucji jako składowej życia społecznego oraz mentalne konteksty ukazują kulturowy i historyczny charakter fenomenu.

„W każdym razie – pisał Rossiaud – to w środowisku miejskim prostytucja rozpowszechniła się najbardziej, przybierała rozmaite formy i podlegała instytucjonalizacji. W większości miast południowo-wschodniej Francji istniało prostibulum publicum (publiczny lupanar), zbudowane, utrzymywane i zarządzane przez władzę publiczną książęcą lub miejską. Dijon, Beaune, (…) – tu autor wymienia ponad dwadzieścia miast dodając – i inne miasta posiadały swe maison loupanarde (lupanar), bon hostel („dobra gospoda”) bonne carriere, Chateau-Gaillard („zamek uciech”), które mogły też nazywać się maison de la ville (”dom miejski”), maison commune („dom komunalny”), Maison des filletes („dom dziewcząt”),  które w potocznym języku zwano po prostu burdelem (…) Można bez obawy stwierdzić, że nie było większego miasta bez domu publicznego.”[8]

„W każdym dużym mieście istniało jednak poza publicznym zamtuzem wiele innych miejsc nierządu – były to łaźnie (étuves). We wszystkich przypadkach, kiedy można odtworzyć ich funkcjonowanie, okazuje się, że w łaźniach publicznych uprawiano prostytucję i że służyły one dwóm celom: przyzwoitemu i nieprzyzwoitemu.”[9] ‘Łaźnie – powtórzmy były ogniskami jawnej i stałej prostytucji, a przy tym także miejscami schadzek i stręczycielstwa. W Lyonie ok. r. 1470-1480 wyrażenie aller s`estuver (dosłownie „iść do łaźni”) w języku potocznym miało bardzo szczególne znaczenie.”[10]

To tylko próbki zróżnicowania i strukturalnej obecności zjawiska upraszczająco nazywanego prostytucją. Rossiaud pokazuje – w wielu przejawach – udokumentowanych źródłowo – na – za pozwoleniem – „endemiczną” obecność prostytucji.

„Ówczesne słownictwo rozróżnia wyraźnie – a jest to dowód na trwały charakter tego zjawiska – te odmienne poziomy handlu miłością: we wszystkich statutach, rozporządzeniach władz i procedurach sądowych inaczej traktuje się dziewczęta z lunaparu publicznego niż te które oddawały się nierządowi w łaźniach lub domach prywatnych. Dziewczętom oficjalnie „publicznym” przeciwstawiano te, które były takimi w ukryciu, odróżniano prostytutki uliczne od tych, które swój proceder uprawiały w domach publicznych, i od tych, które czyniły to skrycie, od dziewcząt lekkich obyczajów i bez stałego miejsca zamieszkania.”[11]

 



[1] Wycinanki(193-195).

[2] Françoise Blum uznaje za zdarzenie założycielskie (l`évènement fondateur) oryginalnego pola akademickich studiów historycznych poświęconych prostytucji pracę Alaina Corbina Les Filles de noce : misère sexuelle et prostitution aux 19e et 20e sičcles, Paris, Aubier, coll. «Historique», 1978. Blum F.,  Prostitution(s). Construction d`un objet historiographique. Essai bibliographique. Actes de la  recherche en sciences sociales, numéro 198 p. 104-109. Tam z perspektywy francuskiej Blum prezentuje światową literaturę przedmiotu w tym historyczne dyscypliny pokrewne dla dziejów prostytucji. Szczególnie cenna jest problematyka, która nominalnie przynależy odrębnym orientacjom i nurtom historiografii. W przyp. 16-tym znajdujemy uwagę: tradycyjnie istniały trzy modele polityki publicznej wobec prostytucji: prohibicjonizm (por. Stany Zjednoczone), reglamentaryzm (Francja do czasu ustawy Marthe Richard z 1946 r.) i abolicjonizm. Ostatnie badania tę typologię uzupełniają, dodając dwa modele polityki publicznej w zakresie prostytucji: politykę profesjonalizacji i politykę wiktymizacji, zob. Lucile Ouvrard, La Prostitution : analyse juridique et choix de politique criminelle, Paris, L’Harmattan, 2000. Polityka kryminalizacji/dekryminalizacji prostytucji w Stanach Zjednoczonych, Amsterdamie i Frankfurcie, zob. Ronald Weitzer, Legalizing Prostitution: From Illicit Vice to Lawful Business, New York-London, New York University Press, 2012.Tam też „link” do literatury anglo-saksońskiej jak ją określa Blum, zwłaszcza do często cytowanej pracy: Timothy J. Gilfoyle, “Prostitutes in history: from parables of pornography to metaphors of modernity”, The American Historical Review, 104(1), février 1999, p. 117-141; zob. np. https://journals.openedition.org/clio/ – czasopismo: Clio. Femmes. Genres. Histoire i inne np. Genre&Histoire… Zob. zwłaszcza instruktywny przegląd problematyki : Christine BARD et Christelle Taraud, « Éditorial », Clio. Histoire‚ femmes et sociétés [En ligne], 17 | 2003, mis en ligne le 14 février 2007, consulté le 23 avril 2022. URL : http://journals.openedition.org/clio/579; DOI: https://doi.org/10.4000/clio.579

[3] Rossiaud J., Prostytucja w Średniowieczu, przeł. Piotr Salwa, oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 1997 (La prostituzione nel Medioevo, Gius Laterza & Figli, 1994; La Prostitution médiévale, Paris, Flammarion, coll. « Bibliothčque des savoirs », 1988.) Ciekawy przegląd problematyki w: Ouverture, (w:) Rossiaud J., Amours vénales. La prostitution en Occident, XII-XVIe siècle, Collection historique dirigée par Alain Corbin et Jean-Claude Schmitt, Aubier, Flammarion, 2010.

[4] Nie wiem skąd w mojej bibliotece: Roberts N., Dziwki w historii. Prostytucja w społeczeństwie zachodnim, Oficyna Wydawnicza Volumen, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1997 (Whores In History. Prostitution In Western Society, 1992). Książka ta to ani literatura piękna, ani tym bardziej „brzydka” akademicka. Przejrzałem onegdaj, w niej do dzisiaj moja zapiska i epitety: naiwno-bałamutny ahistoryzm, exemplum krypto pop-feminizmu, itp. Szkoda czasu.

[5] Duby G., Przedmowa, (w:) Rossiaud J., Prostytucja…, s.  5.

[6] Ibidem, s. 10.

[7] Praca ta nie mieści się w kanonie francuskiej demografii historycznej. To nie jest studium – co zrozumiałe – o określonej statystycznie uchwytnej populacji na podstawie źródeł masowych.

[8] Ibidem, s.  12

[9] Ibidem, s. 15

[10] Ibidem, s. 16

[11] Ibidem, s. 18. W przypisie 12-tym, autor przytacza literaturę przedmiotu i archiwalia. Mnoży kolejne sądowo zarejestrowane aktywności w omawianej sferze i określenia stosowane w aktach sadowych. Zdaniem naszego tłumacza amoureuses to „dziewczęta lekkich obyczajów, oddane miłości”, a garces, to („dziwki”).




WOJCIECH WRZOSEK Wycinanki(209) Amérique



„Dla Europejczyka Ameryka pozostaje dziś jeszcze formą wygnania, fantazmatem wygnania i emigracji, a zatem formą interioryzacji jego własnej kultury. Jednocześnie Ameryka kojarzy się z gwałtowną ekstrawersją, a więc stopniem zero tejże kultury. Żaden inny kraj nie ucieleśnia w taki sposób owej funkcji wykorzenienia i zarazem radykalizacji założeń kultury europejskiej…W drodze zamachu lub z zaskoczenia, które umożliwiło XVII-wiecznym Ojcom Założycielom zdublowanie dobrowolnego wygnania w głąb własnej świadomości wygnaniem geograficznym, to co w Europie pozostawało religijną, krytyczną duchowością ezoteryczną, na Nowym Kontynencie przekształca się w pragmatyczną egzoterykę. Cały proces zakładania Ameryki przebiegł zgodnie z tym podwójnym dążeniem do ugruntowania prawa moralnego i radykalizacji utopijnych wymogów w umysłach (co zawsze było pragnieniem sekt) oraz do bezpośredniej materializacji tej utopii w pracy, obyczajach i stylu życia. Przybycie do brzegów Ameryki jeszcze dzisiaj oznacza wejście w krąg oddziaływania „religii” stylu życia, o której pisał Tocqueville. Wygnanie i emigracja przyspieszyły krystalizację jej materialnej utopii stylu życia, powodzenia i działania  jako głębokiego wyrazu prawa moralnego i w pewien sposób przekształciły ją w scenę pierwotną. Nas, Europejczyków, tak samo silnie naznaczyła rewolucja 1789 roku, jednakże odmiennym piętnem, piętnem Historii, Państwa i Ideologii. Polityka i historia, a nie sfera utopii czy moralności pozostają naszą sceną pierwotną. I jeśli „transcendentna” rewolucja po europejsku przestała być dzisiaj pewna swych celów i środków to nie można tego samego powiedzieć o immanentnej, amerykańskiej rewolucji stylu życia, o moralnych i pragmatycznych przekonaniach, które zarówno wczoraj, jak i dziś budują patos Nowego Świata.”[1]



„Bronskich odebrał bogaty krewniak. Przyjechał po nich cadillakiem.

– Coś się stało z waszymi oczami? – spytał bogaty krewniak.

– Nic się nie stało – odpowiedział Nathan Bronsky. – Straciły blask. Nic poza tym.

Bogaty krewniak zawiózł ich na Times Square i pokazał im rzędy kin, jedno obok drugiego: pokazał im także 44 Ulicę z wielkimi teatrami. Nathan zobaczył czarnego cadillaca, który był jeszcze piękniejszy niż cadillac bogatego krewniaka, Cadillac stał przed jednym z wielkich teatrów. W środku  siedział szofer w eleganckiej liberii. Nathan Bronsky trącił zonę w bok i wskazał obdartego Murzyna, który stał za cadillakiem i sikał.

– Czy to jest Ameryka? – spytał bogatego krewniaka.

– Tak, to jest Ameryka – odpowiedział bogaty krewniak.”[2]

*

„Karl, który sądził, że w interesie wielkiej, głównej sprawy leży szybkie pozbycie się tego upartego wypytywania, odpowiedział krótko, bez przedstawiania się – jak to miał w zwyczaju – za pomocą paszportu, którego najpierw musiałby był poszukać.

– Karl Rossmann

-Ależ – rzekł ten, którego nazwano Jakobem, i uśmiechając się niemal z niedowierzaniem, w pierwszej chwili odstąpił w tył. Także i kapitan, starszy kasjer, oficer okrętowy, nawet służący, wyraźnie okazali niezmierne zdumienie z powodu nazwiska Karla. Tylko panowie z władz portowych i Schubal zachowywali się obojętnie. – Ależ – powtórzył pan Jakob i nieco sztywnym krokiem podszedł do Karla – wobec tego ja jestem twoim wujem Jakobem, a ty jesteś moim kochanym siostrzeńcem. Przeczuwałem to cały czas! – powiedział do kapitana, zanim jeszcze objął i ucałował Karla, który przyjął to wszystko w milczeniu.”[3]



[1] Baudrillard J., Ameryka, przeł. Renata Lis, Michał Paweł Markowski, Baudrillard: Słownik, Sic!, Warszawa 1998, s. 101-102. (L’Amérique correspond pour l’Européen, encore aujourd’hui, à une forme sous-jacente de l’exil, à un phantasme d’émigration et d’exil, et donc à une forme d’intériorisation de sa propre culture. En même temps, elle correspond à une extraversion violente, et donc au degré zéro de cette même culture. Aucun autre pays n’incarne à ce point cette fonction de désincarnation, et tout ensemble d’exacerbation, de radicalisation, des données de nos cultures européennes… C’est par un coup de force, ou un coup de théâtre, celui de l’exil géographique redoublant, chez les Pères Fondateurs du XVIf siècle, l’exil volontaire de l’homme dans sa propre conscience, que ce qui était resté en Europe ésotérisme critique et religieux se transforme 149 sur le Nouveau Continent en exotérisme pragmatique. Toute la fondation américaine répond à ce double mouvement d’un approfondissement de la loi morale dans les consciences, d’une radicalisation de l’exigence utopique qui fut toujours celle des sectes, et de la matériali-sation immédiate de cette utopie dans le travail, les mœurs et le mode de vie. Atterrir en Amérique, c’est atterrir, aujourd’hui encore, dans cette < religion> du mode de vie dont parlait Tocqueville. L’exil et l’émigration ont cristallisé cette utopie matérielle du mode de vie, de la réussite et de l’action comme illustration profonde de la loi morale, et l’ont en quelque sorte transformée en scène primitive. Nous, en Europe, c’est la révolution de 1789 qui nous a marqués, mais non pas du même sceau: du sceau de l’Histoire, de l’État et del’Idéologie. La politique et l’histoire restent notre scène primitive, non la sphère utopique et morale. Et si cette révolution < transcendante > à l’européenne n’est plus guère assurée aujourd’hui de ses fins ni de ses moyens, on ne saurait en dire autant de celle, immanente, du mode de vie américain, de cette assertion morale et pragmatique qui constitue, aujourd’hui comme hier, le pathétique du Nouveau Monde) Baudrillard J., Amérique, Bernard Grasset, Paris 1986, p. 149-151.

[2] Hilsenrath E., Fuck America. Wyznania Bronskiego, przeł. Ryszard Wojnakowski, WydawnictwLiterackie, Kraków 2018,  s. 22.

[3] Kafka F., Ameryka, przeł. Juliusz Kydryński, (z Dzieł Franza Kafki Tom I), Puls, London 1993, s. 28.