Wycinanki (71)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (71)

Elegancki mężczyzna nigdy nie był dość długo i ciężko chory, żeby mieć sposobność przeczytania Metahistory[1].

Zwykle w swych tekstach cytuję, co jest przydatne do uzasadnienia, tyle co na potrzeby argumentacji. Nie jestem widocznie w stanie przytaczać innej „bratniej” czy „wrażej” literatury przedmiotu.

Chciałby być może kolega i przyjaciel, aby każdy, kto aspiruje do kompetencji w jakieś dziedzinie, kultywował twórczość wszystkich głośnych, ważnych badaczy czy tradycji myślowych? Nie jest to możliwe. Trzeba dokonywać wyborów[2].

Widać Janowi Pomorskiemu nie wystarczy, że wielu opiewa twórczość autora Metahistory. Podobnie jak inny sławny heretyk, który niemal z dnia na dzień został klasykiem, tj. Michel Foucault, White ma swoich egzegetów, hermeneutów, proroków, popularyzatorów, wyznawców, wiernych i dewotów, a także krytyków w popularnym sensie tego słowa[3]. Co gorsza, bliźni w podziwie, ci, którzy grzęzną w zachwycie, nie zawsze potrafią przekonać do tego, co guru myśli, prorok opiewa, a wieszcz wieszczy.

Do obecności teoretyka amerykańskiego w Polsce przyczynia się, jak się okazuje, każdy, kto zdoła poświadczyć jego dojmującą reputację i zasłużoną recepcję. Pod tytułem White w Polsce mieści się jego obecność w Rosji, a także tzw. recepcja niemiecka, dodatkowo opinia niemieckiego cenionego teoretyka, który amerykańskiego filozofa zatapia w głęboki niemiecki kontekst, oraz przypadek francuskiej prominentnej recepcji jego twórczości. W tymże tomie, w którym prof. Pomorski konstatuje z zaskoczeniem, że nie opowiadam się za kultywowaniem White’a, publikuje się tekst tytułowego bohatera. Tekst jego wystąpienia w Berlinie z 2015 r. Tu nawet berlińska mowa jest świadectwem jego obecności w Polsce. White w Polsce jest już wtedy, gdy wygłasza wykład w Berlinie. Słusznie, z Poznania do stolicy Niemiec bliżej niż do Warszawy[4].

Wniosek stąd sam się narzuca: w tomie pt. White w Polsce powinny być zamieszczone nawet te dwa tomiki, które trzymam w domu, po włosku, bo to też White w Polsce, w Lulinku koło Poznania. A jeśli w sieci odnajduję egzotyczne wydanie White’a, to na moim monitorze też on będzie w Polsce?

Czy też może boleśnie zabrakło pomysłu na tytuł antologii tekstów o White’cie i tekstów o tekstach o White’cie…? Dlaczego o tym napomykam? Bo nadmierne egzaltacje prowadzą do śmieszności. Przesada w kultywowaniu czyjejś twórczości to symptom prowincjonalizmu. Ja dla przykładu zostawiłbym tytuł taki: „Hayden White. Recepcja i krytyka”. A fakty? Jakie fakty? Po co? A w Polsce? Czyżby? I po co?

Prawdą jest, że ja w moich tekstach nie wspominam o White’cie. Jest on rzadziej w nich obecny niż w skorowidzu rzeczy dołączonym do Méditerranée smalec. Smalec, św. Paweł i Karol Marks (kto by pomyślał) – tylko raz w indeksie nazwisk u Braudela. Oliwa/oliwki około 100 razy, wino itp. około 200 razy, a Karol V ponad 90, Francja i Francuzi ponad 300. A Neapol, Madryt, Hiszpania…

Na ponad 3000 stronach Dits et écrit, w 360 tekstach różnego gatunku, w tym w tomach od II do IV obejmujących lata 1970–1988 (już po Foucault Decoded, artykule White`a w „History and Theory” z 1973 r., tj. i po Metahistory, także z 1973), aż po teksty pośmiertne (ale autoryzowane przez francuskiego filozofa) nie znajdziemy wzmianki o White’cie[5].

Podobnie z White’em u mnie. Występuje rzadziej, niż św. Paweł w Morzu Śródziemnym Braudela. Rzadziej niż smalec i piwo. To produkty świata poza limesem. White nie należy do mojej cywilizacji, tak jak wielu innych, których nie ma w moich pracach[6].


[1] Przypominam, to trawestacja powiedzonka Rolanda Topora: „Elegancki mężczyzna nigdy nie był dość długo i ciężko chory, żeby mieć sposobność przeczytania Prousta”. R. Topor, Dziennik paniczny, tłum. Ewa Kuczkowska, Gdańsk 1996, s. 142. Chodzi o dzieło Haydena White’a Metahistory: The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe, Baltimore 1973.

[2] Nawiązuję do intrygi, którą zawiązałem w Wycinankach 69 i 70.

[3] Imponuje już sama obecność White’a w „History and Theory”, https://onlinelibrary.wiley.com/page/journal/14682303/homepage/haydenwhite; krytykiem jest choćby Jörn Rüsen, autor tekstu z rzeczonego tomu.

[4] Dla jasności dodam, że nie mam nic do większości tekstów zamieszczonych w tomie ani, rzecz jasna, ich autorów.

[5] H.V. White, Foucault Decoded: Notes from Underground, „History and Theory” 1973, t. 12, nr 1, 1973, s. 23–54; M. Foucault, Dits et écrits (1954–1988), oprac. D. Defert i F. Ewald, wspólpraca J. Lagrange, Paris 1994.

[6] Wymieniłbym z łatwością wielu innych, których nie cytuję, bo ich nie znam na tyle, by o nich pisać czy mówić. Są wśród nich i tacy autorzy, których nie dość cierpliwie studiowałem. Ubolewam. Byłbym w stanie sporządzić stosowną listę. Myślę, że każdy z nas taką ma.


Korekta językowa: Beata Bińko




Wycinanki (70)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (70)

Elegancki mężczyzna nigdy nie był dość długo i ciężko chory, żeby mieć sposobność przeczytania Metahistory[1].

Kontynuuję odpowiedź (zob. Wycinanki 69) Janowi Pomorskiemu na zdziwienie, że nie cytuję, nie odnoszę się do twórczości Haydena White’a, amerykańskiego wpływowego teoretyka historiografii i filozofa historii.

Otóż w swym błądzeniu po świecie byłem te ponad trzydzieści lat temu – gdy zapoznawaliśmy się z prekursorami narratywizmu – bliżej Carla Gustava Hempla niż Arthura Danto czy Oscara Minka. Byłem inaczej sproblematyzowany niż naonczas Hayden White. Nie przeszedłem jeszcze nawet zwrotu lingwistycznego ani, jak zapewne sam jego współsprawca, autor Metahistory, narratywistycznego. Nota bene jeśli w ogóle do dzisiaj wykonałem jakikolwiek turn, to nie za pośrednictwem autora Figural Realism.

Wiem, że powinienem był może wykonać wszystkie te dekretowane kolejno i wespół turny[2]. W tym zwłaszcza zwrot narracyjny, jaki przypisuje się White’owi. Dbałem jednak zawsze, aby nie popadać w sprzeczność z poglądami głoszonymi przez ostatni rok. Wiedziałem bowiem, że zanim zdołam to zrobić, niektóre newsy staną się passé. Zanim nie przebuduję swojej wizji świata na nową modłę i pogodzę się z nią, nie zapisuję się do nowego fanklubu. Do tego klubu się nie zapisałem. Moje sympatie to Roland Barthes, Michel Foucault, Paul Ricoeur, neoretorycy, klasycy i kontynuatorzy poznańskiej filozofii humanistyki…

Wtedy, w 1989 r., byłem jeszcze, jak większość z nas, przed lekturą Metahistory. Czytałem jeno artykuł zamieszczony w antologii Pomorskiego[3].

Studiowałem White’a dopiero wiosną 1991 r. we Florencji. Dwa tomiki pt. Retorica e storia[4]. Dominująca część znawców White’a kończy na Prefazione (tu owe 50 stron kończy się na 56 stronie, zob. na zdjęciu, jak dalece brudniejszy i pokreślony przeze mnie jest pierwszy tom)[5].

[6]

Przez te wszystkie lata od, powiedzmy, 1988 r., kiedy słyszałem to i owo o White’cie, nie pisałem podręczników ani skryptów, w których referuje się stan badań w danej domenie. Wskazywałem studentom jedynie lektury do wyboru. Wybierali trzy spośród 45. Wśród nich były prace Haydena White’a[7].


[1] Powtarzam motto z Wycinanek 69. I tu nadal patronuje ono moim wywodom.

Trawestacja powiedzonka Rolanda Topora: „Elegancki mężczyzna nigdy nie był dość długo i ciężko chory, żeby mieć sposobność przeczytania Prousta”. R. Topor, Dziennik paniczny, tłum. Ewa Kuczkowska, Gdańsk 1996, s. 142. Mistrz Roland ma na myśli legendę literatury francuskiej Marcela Prousta i jego W poszukiwaniu straconego czasu, a mnie chodzi o dzieło Haydena White’a, klasyka teorii historii, Metahistory: The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe, Baltimore 1973.

[2] Zob. przestarzałe już zapewne wyliczenie zwrotów w humanistyce (jakie zaszły od czasów Tractatusa Immanuela Wittgensteina i słynnej antologii Richarda Rorty’ego) w tomie pt. Zwroty badawcze w humanistyce. Konteksty poznawcze, kulturowe i społeczno-instytucjonalne, red. J. Kowalewski, W. Piasek, Olsztyn 2010, s. 7. Tam ich od czasów tzw. liquistic turn odnotowano w polskiej literaturze co namniej 15 temu podobnych zwrotów, choć raczej nie na miarę linquistic turn. W innym spisie było ich 11.

[3] H. White, Problem narracji we współczesnej teorii historycznej w: Metodologiczne problemy narracji historycznej, red. J. Pomorski, Lublin 1990, s. 25–61 (oryg. The Question of Narrative in Contemporary Historical Theory, „History and Theory” 1984, t. 23, nr 1, s. 1-33).

[4] H. White, Retorica e storia, tłum. P. Vitulano, Napoli 1978 (wydawcy zapisali imię autora Metahistory na tytułowej stronie jako Haiden).

[5] „Czytam La metafora viva, pięknie brzmiący po włosku tytuł znanej pracy Paula Ricoeura, na zmianę z Metastoria, włoskim wydaniem Metahistory White’a. Już wiem, w co upakuje się moje rozumienie myślenia historycznego. Tak, to będzie przeszukiwanie prefiguracji myślenia historycznego przy pomocy neoretoryki metafor. Jak to powiedzieć szefowi, że myślenie/mitologizowanie o przeszłości jest źródłem opowieści historycznych, a nie przeszłość źródłem myślenia o niej. To nie Pieta pozowała Michałowi Aniołowi, lecz on ją pomyślał”. W. Wrzosek, Wycinanki, Poznań 2010, s. 12–13. Tu widać zastosowałem moją „florencką” roboczą nazwę dla Retorica e Storia/Metahistory. Tu także widać także moją skłonność do neoretoryki.

[6] Zob. Wycinanki 49, 50, 52, 53.

[7] Zob. W. Wrzosek, Zaradnik. Poradnik zaradnego czytelnika książek trudnych sporządzony przez Wojciecha Wrzoska na użytek studentów historii, wyd. 2 poprawione i rozszerzone, Poznań 2022; Wycinanki 49, 50, 52, 53. Postuluję, aby w ramach realizacji majeutycznej funkcji dyscyplin metahistorycznych prowadzący zajęcia programował studentom lektury do wyboru. Ja spośród 45 lektur do wyboru proponuję im wybrać trzy, po jednej z każdej kategorii, ale solidnie je przestudiować.


Korekta językowa: Beata Bińko




Wycinanki (69)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (69)

Elegancki mężczyzna nigdy nie był dość długo i ciężko chory, żeby mieć sposobność przeczytania Metahistory[1]

W swej ostatniej książce kolega po fachu i przyjaciel ponownie napomknął, że zaskakująco w tekstach swych nie cytuję popularnego w Polsce teoretyka historii Haydena White’a[2].

Odzywam się, bo co najmniej drugi raz czyni publicznie to spostrzeżenie. Odpowiadam sobie dlaczego.

Po pierwsze, jestem zobowiązany długoletnią przyjaźnią sądzić, że prof. Pomorski, ceniąc moje skłonności metahistoryczne, chętnie usłyszałby moją choćby opinię o poglądach amerykańskiego filozofa historii.

Po drugie, skoro ponownie wywołuje mnie do tablicy, to być może zarzuca mi niecne milczenie na temat autora Metahistory. Przy okazji, nie wskazuje (na co liczyłem stale po przyjacielsku), w których tekstach powinienem zacytować prace White’a, bo korzystam z jego autorskich praw. Ponadto mógłby mi ewentualnie podpowiedzieć, gdzie prezentuję ważną problematykę ułomnie, gdyż obywam się bez amerykańskiego teoretyka.

Po trzecie wreszcie, to pytanie, dlaczego kolega profesor wskazuje mnie palcem jako tego, kto pomija ustalenia White’a, choć wielu go pomija, a ja jeszcze innych wielu nie uwzględniam w swych rozumowaniach? Czyżby uznawał za oczywiste, że należy cytować amerykańskiego filozofa historii?

Moja odpowiedź jest rozczarowująco prosta: nie cytuję prac, gdy nie wykorzystuję ich w swych rozumowaniach. Nie wypisuję odnośników do dzieł, z których nie korzystam. Uzupełnię tę odpowiedź genezą problemu.

Wtedy gdy Jan Pomorski sprowadzał myśl metahistora White’a do Polski, ja – w swoim tekście[3] zamieszczonym w antologii pod jego redakcją – pozostawałem w świecie schyłkującego w moim Denkkolekiv naturalizmu metodologicznego. A właściwie w martwym punkcie – między dyktatem modelu nomologiczno-dedukcyjnego Hempla–Oppenheima/Poppera a antynaturalizmem niemieckim. W bolesnym rozkroku między wyjaśnianiem a rozumieniem. Byłem w betweenie – jak wówczas powiadaliśmy.

Co więcej, do dzisiaj utrzymuję, że pojęcie interpretacji – w szerokim ujęciu, jakie wtedy ośmieliłem się proponować we wspomnianym tekście – w całości połyka problematykę wyjaśniania, zwłaszcza gdy eksplanacja staje się szczególnym scjentystycznym przypadkiem nam wszystkim wspólnego interpretowania. Dawałem powody do opowiedzenia się za paninterpretacjonizmem. Zgłosiłem akces, właśnie w tym tekście, nie tyle do antynaturalizmu metodologicznego, ile do zapomnianego dzisiaj stanowiska unizmu metodologicznego[4]. Głosiłem, że narracje to nic innego niż złożenia, sploty interpretacji.

Dzisiaj podtrzymuję to stanowisko, ale dodałbym: akt myślenia jest aktem interpretacji. Sądzę dzisiaj, że każdy akt myślenia zawsze musi być nastawiony na jakiś, choćby lakoniczno-enigmatyczny, obiekt pomyślany/artykułowany/komunikowany. Myśli nie ma, gdy nie ma się czegoś na myśli. Myśl istnieje, gdy jest to, o czym się myśli. Nie można myśleć o niczym. Korzystając per analogiam z Quine’a rozważań o istnieniu[5], utrzymuję, iż nawet gdy twierdzisz, że myślisz o niczym, to w tym akcie konstatowania owo „niczym” jest chwilowo, okazjonalnie, kontekstualnie przynajmniej zarysem interpretandum. Z doświadczeń dotychczasowej komunikacji, z kontekstu pytania i z komunikacji pozawerbalnej wynikać może, co znaczy w danej sytuacji „o niczym”.

Kiedy Ona, ze łzami w oczach i z drżącymi wargami wpatrzona w morze, na pytanie, o czym myślisz?, odpowiada: o niczym… To i tak wiadomo, co znaczy Jej: o niczym…


[1] Trawestacja powiedzonka Rolanda Topora: „Elegancki mężczyzna nigdy nie był dość długo i ciężko chory, żeby mieć sposobność przeczytania Prousta”. R. Topor, Dziennik paniczny, tłum. E. Kuczkowska, Gdańsk 1996, s. 142. Przypomnę, że figura eleganckiego mężczyzny Topora to afirmacja antymieszczańskiego (antykołtuńskiego) bohatera, obdarzonego talentem dekadenta. W trawestacji mojej chodzi o dzieło Haydena Whitea Metahistory: The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe, Baltimore 1973.

[2] J. Pomorski, Rzecz o wyobraźni historycznej. Ćwiczenia z hermeneutyki, Lublin 2021.

[3] W. Wrzosek, Interpretacja a narracja, w: Metodologiczne problemy narracji historycznej, red. J. Pomorski, Lublin 1990, s. 129–156; W tomie dwa przeglądowe teksty: (1) Jana Pomorskiego Wprowadzenie: spory wokół narracji historycznej, s. 11–24, oraz (2) Haydena White’a Problem narracji we współczesnej teorii historycznej, tłum. M. Wiewórowska i H. Ogryzko-Wiewiórowski, s. 25–61 (oryg.: The Question of Narrative in Contemporary Historical Theory, „History and Theory” `1980, t. 23, nr 1, s. 1–33.).

[4] Utrzymuję, że nauki przyrodnicze nie tyle charakteryzują się specyfiką poznania i badania, odmienną od nauk humanistycznych (o duchu, o człowieku), ile „przeciwnie” – podlegają tym samym co nauki humanistyczne strategiom poznawczym.

[5] W.V.O. Quine, O tym co istnieje. On What There Is (1948), tłum Barbara Stanosz, https://sady.up.krakow.pl/fil.quine.co_istnieje.htm.


Korekta językowa: Beata Bińko