List otwarty do prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, dr. Karola Nawrockiego

Szanowny Panie Prezesie,

na oficjalnej stronie Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) (https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/172293,Briefing-prezesa-IPN-w-sprawie-dekomunizacji-Pomnika-Wyzwolenia-Ziemi-Warminskie.html) pojawił się komunikat o Pańskiej wizycie w Olsztynie 19 października 2022 roku. W komunikacie zostały przytoczone fragmenty Pana briefingu prasowego w sprawie – jak napisano – „dekomunizacji pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej”.

Z przykrością stwierdzam, że w przytoczonych w komunikacie Pańskich słowach znalazło się wiele nieścisłości, a wstępne sformułowania komunikatu są zwyczajną manipulacją. Ponieważ sprawa pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej, według projektu Xawerego Dunikowskiego, z racji jego znaczenia artystycznego oraz rangi artystycznej twórcy ma nie tylko wymiar lokalny, pozwolę sobie odnieść się do kilku sformułowań.

(1) „Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej (wcześniej pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej), potocznie zwany «Szubienicami», stoi w śródmieściu Olsztyna. Socrealistyczny monument został stworzony na zamówienie ówczesnego wojewody olsztyńskiego Mieczysława Moczara”.

Pozornie w tym cytacie wszystko się zgadza. „Szubienice” to rzeczywiście potoczna nazwa pomnika, a Mieczysław Moczar jako czołowy przedstawiciel nacjonalistycznego nurtu w polskim komunizmie i w czasach stalinowskich olsztyński wojewoda był jego zleceniodawcą.

Czytelnik spoza Olsztyna nie dowie się jednak, że twórcą pomnika jest jeden z najwybitniejszych polskich rzeźbiarzy – Xawery Dunikowski (1875–1964). Nie chodzi więc jedynie o ideologiczny wydźwięk symboliki pomnika, jak sugeruje powyższy cytat, lecz o polskie dziedzictwo kulturowe i jego ochronę. Redaktorzy strony tak zmanipulowali informację, że czytelnik widzi tylko jedną, ciemną stronę interpretacji znaczenia pomnika.

„Socrealistyczność” pomnika w formie głównie płaskorzeźby czołgu i sowieckiego żołnierza współegzystuje z pylonową konstrukcją, przypominającą model pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego, który w 1937 roku stworzył również Xawery Dunikowski. Nie znam kulis artystycznych wizji Dunikowskiego, ale każdy dostrzeże powinowactwo pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej z projektem pomnika ku czci Marszałka. W podobnej poetyce artystycznej jest utrzymane jeszcze inne dzieło Dunikowskiego – pomnik Czynu Powstańczego na Górze św. Anny. Historycy sztuki są zgodni: olsztyński pomnik Dunikowskiego jest dziełem wybitnym.

(2) „Pomnik, odsłonięty w 1954 r., składa się z dwóch charakterystycznych pylonów, mających symbolizować niezamknięty łuk tryumfalny”.

Ta informacja nie opiera się już, jak wyżej, jedynie na wyparciu części wiedzy, ale na niewiedzy albo celowym kłamstwie, którego sens jest istotny z punktu widzenia zwolenników usunięcia lub całkowitej destrukcji pomnika. Otóż integralną częścią pomnika są nie tylko pylony, lecz jest nią także otoczony murkiem plac przed pomnikiem. Dopełniał on symboliki walki z okupantem niemieckim poprzez użycie do jego budowy oryginalnych płyt z Narodowego Pomnika Tannenberskiego (Tannenberg-National-Denkmal), ufundowanego w 1927 roku 28 kilometrów od Olsztyna, dla upamiętnienia „chwały oręża niemieckiego” i „zemsty za Grunwald 1410” w bitwie pod Tannenbergiem w 1914 roku. Dopiero wraz z placem pylony tworzą integralną całość artystyczną i tylko wtedy nabierają pełnej wymowy ideowej, jaką chciał im nadać polski rzeźbiarz.

(3) „W roku 1945 nie było bowiem wyzwolenia (…) bo po roku 1945, po ustaniu działań wojennych, to tutaj – w Olsztynie – na poziomie 36% armia sowiecka zniszczyła to miasto. Przyszli gwałcąc polskie kobiety, mordując Polaków. Tak nie zachowują się wyzwoliciele. (…) Pomnik ten jest przede wszystkim ahistoryczny, bo dotyka wydarzenia, którego nie było. Rok ’45 – jeszcze raz to powtórzę – nie był wyzwoleniem. Pomnik ten nie powinien stać w przestrzeni wolnego, pięknego polskiego miasta”.

Ma Pan rację, że nie było wyzwolenia Polski w 1945 roku i Olsztyn został zniszczony przez Armię Czerwoną. Nikt, kogo znam, tych faktów nie neguje. Jestem w pełni za zmianą nazwy pomnika (o tym niżej), ale… Nawet jeżeli zaprzestano walk w Olsztynie i okolicy, wojna trwała jeszcze pełne pięć miesięcy. Nie doszło więc, jak Pan eufemistycznie określa, do „ustania działań wojennych”. Ich „ustanie” musiały wymusić zbrojne (jak bombardowania miast niemieckich) przeciwdziałania alianckie i sowieckie.

Nie ma Pan racji, gdy jako historyk mówi Pan tylko „o gwałtach na polskich kobietach” i „mordach na Polakach”. Sowieccy żołnierze mordowali cywilnych mieszkańców miasta Allenstein i prowincji Ostpreußen, pierwszego skrawka „tysiącletniej Rzeszy”, tak bowiem nazywały się terytoria zdobywane w styczniu 1945 roku przez Sowietów. Nie było jeszcze ustaleń granicznych z Jałty i Poczdamu (luty i sierpień 1945), które przyznawały m.in. Warmię i Mazury Polsce. W ostatniej chwili z miasta udało się zorganizować ucieczkę większości ludności cywilnej. Być może zostały tu pojedyncze Polki i nieliczni Polacy, ale Sowieci gwałcili i mordowali przede wszystkim Niemki i Niemców. Zamiast sztucznie podbijać narodowe emocje, warto byłoby, żeby Pan to wprost powiedział. Przecież zbrodni na bezbronnej ludności cywilnej i osobach psychicznie chorych (mord w zakładzie psychiatrycznym Kortau) nic nie usprawiedliwia, niezależnie od ich narodowości.

Proszę też nie zapominać o kontekście. Tylko kilkadziesiąt kilometrów od Olsztyna znajdowała się Wolfsschanze – główna kwatera Hitlera, gdzie m.in. planowano wojnę totalną, agresję na Związek Sowiecki i… likwidację [stłumienie/zdławienie/spacyfikowanie] Powstania Warszawskiego. Dwadzieścia kilka kilometrów na południe od Olsztyna przez ponad pięć lat funkcjonował Stalag Hohenstein IB, gdzie umarło z głodu i wycieńczenia prawie tyle samo ludzi (szacuje się, że ponad 50 tysięcy, w tym najwięcej Sowietów) co w obozie koncentracyjnym Stutthof. Krótko przed zdobyciem Działdowa i wyzwoleniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Soldau nazistowski personel zorganizował marsz śmierci. W Zawadach Małych, 20 kilometrów od Olsztyna, w przeddzień wejścia do miasta czerwonoarmistów 120 więźniów rozstrzelano. Może dla nich nadejście kilka dni wcześniej Armii Czerwonej byłoby jednak wyzwoleniem? Podobnie jak dla 7 tysięcy więźniów Auschwitz uratowanych dzięki wyzwoleniu obozu przez Armię Czerwoną 27 stycznia 1945 roku.

Prawie pięć lat więźniem Auschwitz, jako numer 774, był także Xawery Dunikowski. Historia, Panie Prezesie, nie jest czarno-biała. Słusznie napisali twórcy strony internetowej Muzeum Auschwitz-Birkenau: „Paradoks historii sprawił, że żołnierze będący formalnie przedstawicielami totalitaryzmu stalinowskiego przynieśli wolność więźniom totalitaryzmu hitlerowskiego”. Przynieśli wolność również Xaweremu Dunikowskiemu.

W Pańskich wypowiedziach odczytuję próbę wpisania Olsztyna w prosty schemat polskiej historii narodowej. Otóż – po pierwsze – nie ma takiego schematu. Po drugie, każdy region czy wielokulturowe miasto wnosiły do polskiej spuścizny inne doświadczenia etniczne, społeczne, religijno-wyznaniowe, a także – jak w przypadku Warmii i Mazur – państwowe. Niech to nie wzbudza u Pana lęku, polska tożsamość może być tylko bogatsza i silniejsza, jeżeli będziemy świadomi sukcesji kulturowej, czyli spadku, jaki nam zostawili przedstawiciele różnych sąsiedzkich kultur.

Alternatywą wobec fałszowania przeszłości i podsycania narodowej megalomanii może być zwrócenie się ku polifonicznemu rozumieniu historii, które odpowiada bogactwu polskiego doświadczenia historycznego. W przypadku zakończenia II wojny światowej nie chodzi o relatywizację czy rozmywanie odpowiedzialności za gwałty sowieckich żołnierzy i zbrodni na ludności cywilnej w 1945 roku. Chodzi o ukazanie zdarzeń w kontekście zarówno historii regionalnej ówczesnych Prus Wschodnich, jak i historii Polski na tle europejskim.

(4) „Utrzymywanie tego pomnika w przestrzeni publicznej jest łamaniem prawa. Zgodnie z ustawą polskiego parlamentu (…) od roku 2016 funkcjonuje ustawa o dekomunizacji. W myśl tej ustawy takie pomniki muszą zostać zlikwidowane z przestrzeni publicznej. (…) Instytut Pamięci Narodowej będzie w zdecydowany sposób dążył do tego, aby ten pomnik z przestrzeni publicznej wolnego miasta Olsztyna zniknął”.

Prawo dziś łamie rząd w osobach ministrów Piotra Glińskiego i Jarosława Sellina oraz Pan, wzywając de facto do likwidacji pomnika. Tak zwanej ustawie dekomunizacyjnej nie podlegają obiekty wpisane na listę zabytków. Część pomnika z pylonami została tam umieszczona w 1993 roku. Od 2010 roku na liście znajduje się również plac przed pomnikiem. Dlaczego akt wpisania na listę zabytków placu nastąpił w takim odstępie czasowym, to bardziej sprawa o charakterze formalnym, ale istotne jest, że oba wpisy obejmują oryginalne założenie artystyczne.

Pomnik jako dzieło artystyczne jest niepodzielny! Tymczasem i MKiDN, i IPN chcą dokonać bezprawnego podziału dzieła i w efekcie je zlikwidować, wykorzystując różne kruczki prawne oraz grając na emocjach związanych z rosyjską agresją na Ukrainę.

Dziś plac przed pomnikiem służy za parking, a pomnik na skutek zewnętrznych celowych dewastacji ulega zniszczeniu. Przede wszystkim więc pomnik Xawerego Dunikowskiego, całe jego założenie, trzeba przywrócić do stanu, jaki prawo Rzeczypospolitej gwarantuje zabytkowi!

Proponuję dyskusję nad stworzeniem przestrzennie otwartego muzeum wokół pomnika, które opowie historię miejsca od 1933 roku, gdy w Prusach Wschodnich zapanowali narodowi socjaliści, poprzez wojnę i zdobycie przez Armię Czerwoną miasta Allenstein, aż do powojennego życia Olsztyna w autorytaryzmie i sporów o pamięć. Osobnym tematem byłaby osoba i twórczość Xawerego Dunikowskiego. W 1989 roku zmieniono nazwę pomnika. O ile wiem, ona nie podlega ochronie. Dlaczego dziś pomnik Dunikowskiego z otaczającym go otwartym muzeum nie mógłby zatem stanowić nowej jakości w przestrzeni miasta, pod nazwą „Pomnik Wojny, Przemocy i Wolności”?!

Innym rozwiązaniem mógłby być model południowotyrolski. We włoskim Bolzano/Bozen, stolicy Tyrolu Południowego/Górnej Adygi, stoi faszystowski pomnik Zwycięstwa – symbol zdobycia przez Włochy austriackiego Tyrolu Południowego po I wojnie światowej. Emocje wstrząsały włoskim Bolzano kilkadziesiąt lat, gdyż pomnik powstał wbrew tradycji i miejscowej austriacko-niemieckiej większości mieszkańców. Dopiero w 2012 roku osiągnięto kompromis i dwa lata później w podziemiach pomnika powstała unikatowa wystawa opowiadająca historię miasta i pomnika w cieniu dwóch dyktatur, faszystowskiej i narodowosocjalistycznej. W 2016 roku projekt wystawy uzyskał Europejską Nagrodę Muzealną w uznaniu „za odważną, profesjonalną inicjatywę, służącą wspieraniu tolerancji oraz wartości humanitarnych i demokratycznych”.

Z perspektywy Olsztyna i polskiej rzeczywistości po komunizmie dodałbym, że jest to modelowy przykład obchodzenia się z kłopotliwym dziedzictwem. W Polsce po 2015 roku dominuje zasada dyktatu nowej, narodowej polityki historycznej. Co nie mieści się w jej ramach, podlega najpierw deprecjacji (np. próby umniejszania roli Lecha Wałęsy), następnie procesowi fizycznego wytarcia (np. likwidacja ulic Dąbrowszczaków w niektórych miastach, a w Olsztynie np. ulicy Waryńskiego) i wreszcie próbie wyparcia z pamięci historycznej. W ten sposób nigdy nie zrozumiemy własnej historii. Tak działają, Panie Prezesie, mechanizmy społeczne w państwach autorytarnych, gdzie bojąc się pamięci dialogicznej, poddaje się ją odgórnemu dekretowaniu.

Nawołując do łamania prawa, nie szanując zróżnicowanego polskiego dziedzictwa historycznego na tzw. Ziemiach Odzyskanych, zmierza Pan w stronę kulturowego dyktatu, który w imię realizacji celów politycznych, ponad prawdę i prawo do dialogu, stawia wąski, ideologiczny interes bliskich Panu formacji politycznych. To nie jest postawa godna etyki naukowca, którym ciągle – również jako Prezes IPN – Pan jest.

Jeżeli, zgodnie z Pańskimi słowami, Olsztyn jest nie tylko pięknym, ale i wolnym miastem, to obywatele polskiego Wolnego Miasta Olsztyna powinni pozostać autonomiczni w swoich decyzjach. Na razie większość nie chce likwidacji pomnika. I taką decyzję, wspartą nową, przemyślaną decyzją Prezydenta Miasta, uszanować powinny władze centralne Rzeczypospolitej Polskiej. Chcę wierzyć, że tak się stanie!

 

Z poważaniem

prof. dr hab. Robert Traba                                                                        24 października 2022 roku

 


Korekta językowa: Beata Bińko




Quo Vadis, IPN?

Quo Vadis, IPN?

Pretekstem do rozmowy są niedawne działania podjęte przez nowego prezesa IPN Karola Nawrockiego wobec historyków z lubelskiego oddziału IPN – dra Sławomira Poleszaka i prof. Sławomira Łukasiewicza – którzy w listopadzie 2021 roku zostali pozbawieni pracy w Instytucie.


W dyskusji udział biorą:

Prof. Paweł Machcewicz

Prof. Sławomir Łukasiewicz

Prof. Dariusz Libionka

prowadzenie: Dr hab. Piotr Witek








Realizacja wideo i podcastu:

Dr hab. Piotr Witek