Wycinanki (177) Nauka czasopismowa i podręcznikowa
WOJCIECH WRZOSEK
Wycinanki (177)
Nauka czasopismowa i podręcznikowa
Zdarza się wcale rzadko, że adept wiedzy przygotowując referat wykorzystuje nieakademicką literaturę przedmiotu. Za wiarygodne i godne prezentacji uznaje wszelakie źródła pisane. Podobnie za źródło prawdy uznaje historyk amator, a i bywa zawodowy, źródła pisane. Wiekowość lub sakralność pisma uwiarygodnia im przekaz.[1]
A więc zdarza się, że nie bacząc na oficynę, która lansuje daną literaturę, ani na inne przymioty oferowanej narracji adept uwzględnia w swym licealnym, a i studenckim referacie literaturę skrajnie popularną oraz mrzonki dyletantów i maruderów wiedzy (terminy Flecka, ale i tu na razie, można potocznie je rozumieć). Zamiast poważnej literatury historycznej, adepci, póki co, dyletanci wykorzystują teksty osób zdeterminowanych i nawiedzonych politycznie czy religijnie. Oczywiście współczesne referaty szkolne i akademickie zagrożone są skutkami nieuzbrojonej krytycyzmem kwerendy internetowej. Tam najłatwiej wpaść w sidła, dać się uwieść niekompetencji, konfabulacji i złej wiary.
Swoistym, acz subtelniejszym od powyższych zagrożeniem jest nieodróżnianie akademickiej wiedzy specjalistycznej od podręcznikowej. Szkodliwe, zwłaszcza dla praktyki badawczej jest traktowanie wiedzy i informacji ze skryptów, czy podręczników na równi z literaturą fachową. Opiekun naukowy, najpóźniej promotor pracy licencjackiej i magisterskiej powinien kształtować zdolność adepta do rozróżniania statusu twierdzeń podręcznikowych od tez – jak nazywa Fleck – formułowanych w ramach nauki czasopismowej.[2]
Wycinamy tu – jak zwykle z kontekstu – tezy Ludwika Flecka, wirusologa, immunologa badacza z obszaru przyrodoznawstwa – i jednego z klasyków socjologii wiedzy (historii i filozofii medycyny i nauki jako takiej). Powyższy wstęp wskazuje jakie tu towarzyszyło mi „pogotowie poznawcze” (określ. Flecka). Na co tu lokalnie chciałem zwrócić uwagę.
„(…) zasadniczą konsekwencją ogólnej struktury kolektywów myślowych jest przeciwieństwo między w i e d z ą f a c h o w ą a p o p u l a r n ą. Bogactwo tej dziedziny pociąga za sobą to, że nawet wewnątrz egzoterycznego fachowego kręgu można wyróżnić fachowców specjalnych od ogólnych. Dlatego chcemy mówić zarówno o n a u c e c z a s o p i s m o w e j i p o d r ę c z n i k o w e j, z których składa się nauka fachowa. Ponieważ wtajemniczenie w naukę odbywa się według szczególnych pedagogicznych metod, musimy wymienić jeszcze obraz nauki zawartej w podręcznikach szkolnych jako czwartą formę socjopoznawczą, która jednak jest tutaj mniej ważna.”[3]
„Próbowaliśmy przedstawić, w historii odczynu Wassermanna i w rozdziale o obserwacji i eksperymencie, twórczego fachowca jako personifikację punktów przecięcia różnych kolektywów myślowych i różnych linii rozwoju myśli. Opracowane przez niego doniesienie ma początkowo formę, którą można nazwać w i e d z ą c z a s o p i s m o w ą (Zeitschriftenwissenschaft).”[4]
„Gdybyśmy chcieli wiedzę czasopismową ująć w jednolitą całość, musielibyśmy wkrótce przyznać, że nie jest to takie proste: poszczególne stanowiska i metody pracy są tak osobiste, że ze sprzecznych i niezgodnych fragmentów nie daje się ułożyć żadnej organicznej całości. Z artykułów w czasopismach nie można ułożyć żadnej organicznej całości. Z artykułów w czasopismach nie można przez proste zsumowanie ułożyć żadnego kompendium wiedzy. Dopiero socjopoznawcze krążenie osobowych fragmentów wiedzy w obrębie kręgu ezoterycznego i reakcja ze strony kręgu egzoterycznego zmienia je tak, że z osobowych, nieaddytywnych fragmentów powstają części addytywne, bezosobowe.”[5]
„Wiedza czasopismowa nosi więc na sobie piętno czegoś tymczasowego i osobistego. Pierwsza cecha przejawia się zwłaszcza w tym, że mimo wyraźnego ograniczenia opracowanych problemów, zwykle kładzie się nacisk na to, aby nawiązać do całej problematyki danej dziedziny. Każda opublikowana w piśmie naukowym praca zawiera we wstępie albo w końcowych wnioskach takie nawiązanie do wiedzy podręcznikowej jako dowód, ze autor zmierza włączyć ją do vademecum naukowego, dlatego uważa jej obecną pozycję za przejściową. Wyczuwa się też tymczasowość z danych o planach i nadziejach oraz z polemiki. Należy tu jeszcze specyficzna ostrożność prac publikowanych w czasopismach; poznaje się ją po charakterystycznych zwrotach, jak: „s t a r a ł e m s i ę wykazać…”, „wydaje się być możliwe, że…” albo negatywnie: „nie można było wykazać, że…” – które przesuwają na jedynie uprawniony kolektyw, najbardziej święte prawo indywidualnego badacza do wyrokowania o egzystencji lub nieegzystencji jakiegoś zjawiska. Dopiero bezosobowa wiedza podręcznikowa przynosi takie zwroty, jak: „to istnieje albo nie istnieje” albo „istnieje to i to” lub „jest pewne, że…”. Jest tak, jak gdyby każdy porządny badacz domagał się kolektywnej kontroli i przeróbki. Jak gdyby zdawał sobie sprawę z tego, że dopiero intrakolektywna wymiana myśli może zaprowadzić od ostrożnej niepewności do pewności.”[6]
[1] Uznana mediewistka przekonywała nas studentów, że ponieważ sama jest osobą wierzącą, to dla niej miracula opisywane przez np. księgi cudów, miały w rzeczywistości miejsce. Postawa pani profesor to swego rodzaju klauzula sumienia w zawodzie historyka (klauzula wyznania?). Ja zaś, twierdziłem, że niewątpliwe było bodaj to tylko, że ludzie w te „niestworzone rzeczy” wierzyli i – jak się okazuje, wierzą. Zadaniem historyka współczesnego nie jest rozstrzyganie np. o tzw. prawdziwości królewskich uzdrowień. Zob. K. Polasik-Wrzosek, Od antropologii politycznej do semiotyki władzy. Marc Bloch i Borys Uspienski, „Historyka”, t. 46, 2016, s. 345-361, zwłaszcza cz. p.t. Studium średniowiecznej władzy monarszej, gdzie autorka krytykuje jako wątki prezentystyczne w Marca Blocha interpretacji zdolności uzdrowicielskich królów Anglii i Francji.
[2] Cóż… Pozostaje mi jedynie rekomendować namysł nad cytowaną tu pracą polskiego socjologa wiedzy oraz tomem jego tekstów i organizowanie seminariów wokół jego twórczości.
[3] L. Fleck, Powstanie i rozwój faktu naukowego. Wprowadzenie do nauki o stylu myślowym i kolektywie myślowym, tłum. z języka niemieckiego Maria Tuszkiewicz, Wstęp do wydania polskiego Zdzisław Cackowski, Lublin 1986, s. 146-147
[4] Tamże, s. 153
[5] Tamże.
[6] Tamże, s. 153-154