Spotkanie wokół książki prof. Andrzeja Friszke pt. „Zawód: historyk”




Jerzego Giedroycia przygody z historią i historykami

Portal ohistorie.eu zaprasza do obejrzenia i wysłuchania relacji wideo oraz podcastu ze spotkania online pt. Jerzego Giedroycia przygody z historią i historykami.

Wydarzenie zostało zorganizowane w ramach cyklu otwartych,
interdyscyplinarnych seminariów humanistycznych portalu ohistorie.eu.

Tematem debaty było wydawnictwo „Mam na Pana nowy zamach…
Wybór korespondencji Jerzego Giedroycia z historykami i świadkami historii
1946-2000”.

W dyskusji wzięli udział redaktorzy tomów: prof. Rafał Stobiecki (UŁ) i dr hab. Sławomir M. Nowinowski (prof. UŁ) oraz prof. Jan Pomorski (UMCS) i dr hab. Mirosław Filipowicz (prof. KUL).

Rozmowę poprowadził dr hab. Sławomir Łukasiewicz (prof. KUL)


Spotkanie odbyło się 5 marca 2021 r. o godzinie 16:00.

Wideo i podcast są dostępne na portalu ohistorie.eu oraz w
naszych mediach społecznościowych na platformie YouTube, Facebooku oraz
Twitterze.  

Jerzego Giedroycia przygody z historią i historykami



Zachęcamy Państwa do odwiedzania naszego portalu www.ohistorie.eu i lektury zamieszczanych na
nim artykułów, recenzji, opinii i wywiadów oraz oglądania i słuchania relacji
wideo i podcastów z organizowanych przez nas naukowych spotkań.

Zachęcamy także Państwa do
subskrybowania naszego kanału na platformie YouTube oraz polubienia profilu na
Facebooku. 

Realizacja wideo i podcastu

Dr hab. Piotr Witek




O tym, co wolno, a czego nie wolno historykom

Dr Sławomir Poleszak, redaktor naczelny portalu ohistorie.eu

MIROSŁAW
FILIPOWICZ

O tym, co wolno, a czego nie wolno historykom

Obserwując polemiczny zgiełk wokół
tekstu Sławomira Poleszaka zamieszczonego w najnowszym numerze rocznika „Zagłada
Żydów. Studia i materiały”, można by z satysfakcją stwierdzić, że nie jest źle
z czytelnictwem w Polsce, skoro na łamach dzienników regionalnych i
ogólnopolskich, a nawet w jednej z telewizji rozpatruje się tezy sążnistego,
ponadczterdziestostronicowego artykułu opublikowanego w fachowym czasopiśmie
adresowanym do profesjonalnego odbiorcy. Doktor Poleszak ze swym tekstem trafił
pod przysłowiowe (a pewnie i nie tylko przysłowiowe) strzechy. Nie każdemu
historykowi się to dziś zdarza, wypada więc gratulować. Tu jednak żarty się
kończą, a zaczynają się kłopoty. Oto dyrektor lubelskiego Oddziału IPN
oświadcza przed kamerami, że tekst Poleszaka nie jest oficjalnym stanowiskiem
IPN, zaś w długiej analizie prawnej (czy raczej zaledwie częściowo prawnej)
adwokat i pracownik naukowy KUL stawia Poleszakowi, a także mediom, na których łamach
artykuł omawiano, szereg poważnych zarzutów. Doktor Sławomir Poleszak jest już
weteranem batalii sądowych, zapewne nie robi to na nim większego wrażenia, ale
sytuacja wymaga – jak sądzę – kilku słów komentarza.

Zacznijmy od wskazania pewnego
absurdu: teksty naukowe nie powstają po to, by oddawać oficjalne stanowisko
jakiejkolwiek instytucji. Od tego są uchwały czy innego typu dokumenty. Tekst
naukowy, w tym wypadku tekst z zakresu dziejów najnowszych, oddaje stanowisko
osoby go piszącej – autora. To, że autor gdzieś pracuje, a nawet że instytucja
go zatrudniająca umożliwia mu prowadzenie badań, nie może autora nijak wiązać w
zakresie wnioskowania, a już zwłaszcza nie powinno prowadzić do mechanizmu
autocenzury czy cenzury. Przeszłości nie da się zadekretować jakimś oficjalnym
stanowiskiem czy aktem prawnym. Szkodliwa próba absurdalnej nowelizacji Ustawy
o IPN dowiodła tego nawet tym, którzy wcześniej nie widzieli problemu. Mam
wrażenie, że niektórzy polemiści Poleszaka są w gorszej kondycji niż Bourboni
doby Restauracji: wszystko zapomnieli, a przy tym niczego się nie nauczyli. Państwowe
instytucje nie są od tego, by wprowadzać jakąś jedną, niekwestionowaną wizję
przeszłości. Historię stale pisze się od nowa, to odrobinę kłopotliwe, że
ludziom wykształconym trzeba o tym przypominać.

W każdym pokoleniu, czy raczej w
każdej epoce, pojawiają się narodowe lub nienarodowe świętości, które jedni
chcą hagiograficznie umacniać, inni zaś szarpią bądź po prostu poddają
krytycznej analizie. Warto pamiętać, że nie dotyczy to tylko historii
najnowszej. Chyba najgłośniejszym sporem historycznym w Polsce był ponad sto
lat temu spór o św. Stanisława, biskupa krakowskiego. Wtedy nie instytucje
państwowe, lecz ośrodki kościelne i zakonne próbowały utrudniać historykowi korzystanie
z wolności badań naukowych. Dziś Kościół rzadko angażuje się w tego typu spory,
za to do walki stają środowiska bardziej katolickie od papieża i bardziej
patriotyczne od… No właśnie – od kogo?

Nie jestem historykiem podziemia
zbrojnego. Nie ma sensu, bym wypowiadał się co do meritum sporu. Nie brakuje
fachowców. Moje uwagi mają raczej charakter generalnej refleksji, odnoszącej
się do reguł tego sporu. Pan dr Michał Skwarzyński twierdzi, że „zasady logiki
są tożsame w każdej z nauk”. Piękny kolokwializm. Najbardziej podstawowa zasada
koniunkcji każe przyjąć, że wszystkie elementy (zdania) owej koniunkcji muszą
być prawdziwe. Gdyby się tego sztywno trzymać, nie dałoby się obronić żadnej
książki historycznej, włącznie z tymi najwartościowszymi. I nie chodzi tu nawet
o problem prawdy. Po prostu historykom zdarzają się omyłki. Jeśli dotyczą spraw
trzeciorzędnych, nie wpływają zasadniczo na wartość dzieła. Sprawa nie jest
więc tak prosta, jak by się polemiście wydawało, i być może powinien on wykazać
odrobinę powściągliwości, nim zacznie ze swadą oskarżać.

Bardziej niepokoi mnie jednak jego
wejście na patriotyczne wysokie C. Doktor Skwarzyński pisze: „Jeśli jesteśmy w
stanie wykazać związek patriotyczny ze wspólnotą Narodu Polskiego, to jesteśmy
również w stanie wykazać związek z bohaterami tej wspólnoty. Wydaje się zatem,
że jeśli obraża się bohatera naszej wspólnoty narodowej, bez dowodów, dla
klikalności i sensacji, możemy realizować odpowiedzialność za naruszenie
naszego dobra w postaci czci naszego bohatera. Inaczej przyjmiemy, że można
uderzać w naród i uderzać w naszą tożsamość przez uderzanie w naszych
bohaterów. Albo tożsamość narodowa jest wartością chronioną, albo nie [autor
zechce mi w tym miejscu wybaczyć korektę interpunkcyjną – M.F.]. Skoro
tożsamość narodową budują i reprezentują patrioci, to także ich możemy czcić
jako bohaterów, więc musi być mechanizm, aby ich chronić”. Odpowiem tak:
najlepszym mechanizmem obronnym byłby w tym przypadku nieskrępowany rozwój
badań. One obronią się znacznie lepiej niż ufortyfikowana oficjalna „prawda”.
Historycy co chwila coś znajdują, niekiedy to nawet boli tych, którzy poznają
nowe ustalenia. To jednak normalne. Mamy prawo do poczucia łączności z jakąś
częścią przeszłości, wyimaginowaną lub mającą oparcie w źródłach. Historycy nie
są od tego, by nas w tej łączności utrzymywać, ale nie mają też wpływu na to,
co dzieje się w umysłach odbiorców ich prac.

W tekście dr. Skwarzyńskiego są
fragmenty, przy których przecierałem z niedowierzaniem oczy: czy naprawdę poważny
człowiek mógł coś takiego poważnie napisać? Jeden przykład: „Powstaje pytanie,
po co pracownicy IPN, więc instytucji publicznej, prowadzą portal, w którym
przedstawiają takie sensacyjne materiały. Skoro są naukowcami, powinni swoje
tezy postawić w tekście naukowym”. Historycy literatury, czytając wywody pana
doktora, mogą mieć podstawy, by się bać. Przecież zgodnie z tą logiką powinno
się im zakazać pisania wierszy. Pan dr Skwarzyński, niczym niegdyś Mikołaj I w
Rosji, chciałby wszystko regulować. Szczęśliwie te regulacyjne ciągoty nie
doprowadziły wtedy do zaniku kultury rosyjskiej, a z pewnością i nasza kultura
historyczna się ostanie.

I wreszcie rodzaj myślenia
spiskowego. Nie wpadłbym na to, a jednak: „Wartość tych twierdzeń o
morderstwach Żydów jest nie do obrony. Postanowiono zatem zrobić tekst naukowy,
który będzie stawiał pytania, będzie nie do końca przedstawiał wszelkie
dostępne dokumenty, będzie stawiał nieuprawnione tezy, ale w wyrazie będzie
tekstem miękkim. Następnie utwardzi się przekaz przez media, uwiarygodni go
tytułem naukowym autora i jego pracą w IPN. Następnie tekst prasowy się
złagodzi, ale obsmarowanie nieprawdą będzie rozprzestrzeniało się dalej, bo
inne media dokonają przedruku. Ważne jest przy tym, że powtarza się w ten
sposób legendę tworzoną przez UB”. Jaka szkoda, że p. dr Skwarzyński nie
ujawnił, kogo miał na myśli, pisząc „postanowiono”. W jakich to złowrogich
gremiach owe decyzje zapadły? Polemista nie lubi hipotez, daje temu kilkakrotnie
wyraz w tekście. Sugerując jakiś spisek wokół osoby sierżanta Franczaka, nie
może nic pewnego powiedzieć, bo niby jak? Ten spisek był, zdaje się, tak tajny,
że nawet jego domniemani uczestnicy o niczym nie wiedzieli. Zamiast hipotezy
pojawia się więc insynuacja. Autorzy „Protokołów Mędrców Syjonu”, wolno przypuszczać,
nie pogardziliby takim wywodem.

Nie rozumiem, jak to możliwe, że dr
Skwarzyński z jednej strony domaga się od dziennikarzy zasięgnięcia opinii „nie
związanych” z autorem fachowców, z drugiej zaś narzeka, że nie zwrócili się oni
o opinię do (fachowców z?) IPN. Akurat z IPN jest p. dr Poleszak całkiem mocno
związany: stosunkiem pracy. Nie bardzo też ufam dr. Skwarzyńskiemu, gdy
zapewnia o łatwej dla dziennikarzy możliwości sprawdzenia przechowywanych w IPN
źródeł. W dobie pandemii to chyba jednak nie jest takie łatwe? Choć być może
to, co dla jednych jest trudne, dla innych byłoby łatwiejsze. Skądinąd od kiedy
to od dziennikarzy oczekuje się weryfikacji ustaleń naukowych? Oni mogą je
popularyzować, ale nie tak często mają kompetencje, by je sprawdzać.

Rozumiem reakcję p. Marka
Franczaka, syna „Lalka”, i mu po ludzku współczuję. Tyle że historyk, gdy staje
wobec konfliktu dwóch racji (ludzkie emocje kontra to, co wynika ze źródeł),
bierze stronę źródeł i dokumentu. Pan dr Skwarzyński chciałby krytykę
narodowych bohaterów ograniczyć do sytuacji bezsprzecznie dowiedzionych na
podstawie źródeł. Obawiam się, że tym sposobem pozbawiłby historyków prawa do
stawiania hipotez. Nie mnie wypowiadać się w kwestii sierżanta Józefa
Franczaka. W tym sporze dotykamy jednak znacznie szerszego i wykraczającego
poza ten konkretny przypadek problemu. Spór dotyczy tego, czy historyk ma prawo
występować przeciwko jakiejś oficjalnie zadekretowanej większością sejmową czy
wprowadzonej instytucjonalnie wizji przeszłości, czy też powinien tę wizję
jedynie uzupełniać i wspierać. Czy może pisać niezgodnie z oficjalną, urzędową
wersją, czy też, będąc zatrudnionym w państwowej instytucji, jest jedynie
funkcjonariuszem służącym oficjalnej wersji „prawdy”? Wygląda na to, że dziś w
Polsce te retoryczne, zdawałoby się, pytania przestały mieć wymiar wyłącznie
retoryczny. Kiedyś Władysław Konopczyński przestrzegał kolegów po fachu przed
wysługiwaniem się „ludowi”. Po latach trzeba tę przestrogę nieco zmodyfikować:
historyk, gdy chce dobrze służyć własnej wspólnocie narodowej, nie powinien się
jej wysługiwać. Jedyna możliwa do obrony historia godna tego miana jest zawsze
historią krytyczną, hagiografia zaś dawno już przestała być domeną historii.


Korekta językowa: Beata Bińko




Kiedy wybuchnie wojna… Studium kryzysu 1938 roku


Debata wokół książki

PIOTRA M. MAJEWSKIEGO: Kiedy wybuchnie wojna? 1938. Studium kryzysu

W debacie udział wzięli

prof. Piotr M. MAJEWSKI (UW)

prof. Rafał WNUK (KUL)

prof. Mirosław FILIPOWICZ (KUL)


Realizacja

Zdjęcia: Ośrodek Brama Grodzka Teatr NN

Montaż: Piotr Witek


Debatę można wysłuchać również w formie podcastu





Zrozumieć „Młodszą Europę”. Misja i historia Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie


Realizacja wideo
Dr hab. Piotr Witek


Zrozumieć „Młodszą Europę”. Misja i historia Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie

W ramach debaty przybliżona została badawcza, formacyjna i kulturowa działalność IEŚW oraz rola i znaczenie tego typu instytutów w dyplomacji i polityce historycznej, w odniesieniu do relacji między historiografią, pamięcią historyczną i wielowymiarową polityką państwa.

W debacie panelowej udział wzięli:
Prof. Mirosław Filipowicz (KUL),
Prof. Sławomir Łukasiewicz (KUL),
Dr Marek Radziwon (Akademia Teatralna im. A. Zelwerowicza)
Prof. Aleksiej Wasiliew

 




Zrozumieć „Młodszą Europę”. Misja i historia Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie

Szanowni Państwo, 
Zapraszamy na VI interdyscyplinarne seminarium pt.

Zrozumieć „Młodszą Europę”. Misja i historia Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie.

W ramach debaty przybliżona zostanie badawcza, formacyjna i kulturowa działalność IEŚW oraz rola i znaczenie tego typu instytutów w dyplomacji i polityce historycznej, w odniesieniu do relacji między historiografią, pamięcią historyczną i wielowymiarową polityką państwa.

W debacie panelowej udział wezmą:
Dr hab. Mirosław Filipowicz (KUL), 
Prof. Sławomir Łukasiewicz (KUL), 
Dr Marek Radziwon (Akademia Teatralna im. A. Zelwerowicza).

Instytut Europy Środkowo-Wschodniej został powołany w 2001 roku rozporządzeniem Ministra Spraw Zagranicznych z dnia 5 października (Dz.U. z 2001 r. nr 120, poz. 1296). Działał jako organizacja pozarządowa na prawach jednostki badawczo-rozwojowej w ramach Międzynarodowej Federacji Instytutów Europy Środkowo-Wschodniej, współpracując z Towarzystwem Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej. Głównym inicjatorem stworzenia Instytutu był prof. Jerzy Kłoczowski, który został jego pierwszym dyrektorem; od 2013 roku funkcję tę sprawował prof. Mirosław Filipowicz.

Idea IEŚW nawiązywała do aktualnych postulatów nauki historii i potrzeby pamięci kulturowej; pojawił się pomysł, aby przez interdyscyplinarny pryzmat badań, edukacji i dyplomacji historycznej odkrywać na nowo ten swoisty obszar (locus peculiaris) między Bałtykiem, Adriatykiem a Morzem Czarnym, który prof. Kłoczowski nazwał „Młodszą Europą”. Dlatego badania naukowe w polu kontekstowej analizy zjawisk politycznych, kulturowych, społecznych, gospodarczych (zwłaszcza po przełomie roku 1989), a także działalność dydaktyczna i popularyzatorska (staże, seminaria, konferencje, sympozja, publikacje) oraz wielostronna aktywność w skali międzynarodowej (wspieranie procesów integracyjnych i promocja regionu w europejskich i amerykańskich sferach opiniotwórczych), miały skupiać się wokół historii i współczesności Europy Środkowo-Wschodniej, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów Rzeczypospolitej Wielu Narodów. Dlatego również istotną częścią działalności Instytutu była współpraca z Ministerstwem Spraw Zagranicznych w kształtowaniu polskiej polityki zagranicznej i tworzenie jej intelektualnego zaplecza, w tym przygotowywanie ekspertyz i opinii dla potrzeb Ministerstwa oraz polskich ośrodków badawczych i dyplomatycznych.

Instytut Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie zakończył działalność 20 grudnia 2018 roku,  zgodnie z ustawą z dnia 9 listopada 2018 roku (Dz.U. z 2018 r. poz. 2270).

 




VI interdyscyplinarne seminarium: Zrozumieć „Młodszą Europę”. Misja i historia Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie.

Zapraszamy na VI interdyscyplinarne seminarium: Zrozumieć „Młodszą Europę”. Misja i historia Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie.

W ramach debaty, w której wezmą udział dr Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (Fundacja im. Stefana Batorego), dr hab. Mirosław Filipowicz prof. KUL i dr hab. Sławomir Łukasiewicz, prof. KUL przybliżona zostanie badawcza, formacyjna i kulturowa działalność IEŚW oraz rola i znaczenie tego typu instytutów w dyplomacji i polityce historycznej, w odniesieniu do relacji między historiografią, pamięcią historyczną i wielowymiarową polityką państwa.




Historia, misja i likwidacja Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej. Rozmowa z dyrektorem prof. Mirosławem Filipowiczem

Realizacja wideo: Piotr Witek

 

Zapraszamy Państwa do obejrzenia i wysłuchania wywiadu z dyrektorem Instytutu Europy Środkowo Wschodniej w Lublinie prof. Mirosławem Filipowiczem na temat historii i misji Instytutu oraz jego likwidacji przez obecne władze. Rozmowę przeprowadził w siedzibie IEŚW przy ul. Niecałej 5 w Lublinie, 08.12.2018r. prof. Sławomir Łukasiewicz. Na zakończenie wywiadu prof. Mirosław Filipowicz oprowadził kamerę po budynku Instytutu.


* Przepraszamy za nienajlepszą momentami jakość dźwięku. Podczas nagrania awarii uległ sprzęt rejestrujący.