Kult Bolesława Bieruta w prasie partyjnej w 1956 r. Część I

PAULINA WOŁOWIEC

Kult Bolesława Bieruta w prasie partyjnej w 1956 r. Część I

Historiografia w dużej mierze zajmuje się kwestiami politycznymi i całą sferą życia publicznego powiązanego z polityką. Jednym z jej istotnych elementów jest kreowanie wizerunku przywódcy przy pomocy odpowiednich metod, instrumentów i określaniu konkretnych celów. Jako reprezentant nie tylko właściwej sobie opcji politycznej, ale i całego społeczeństwa powinien on posiadać pewne cechy, które pozwolą mu utrzymać zwierzchnictwo i przekonać obywateli, że jest odpowiednim kandydatem do pełnienia tej funkcji. W Polsce już podczas II wojny światowej toczyły się polityczne rozgrywki dotyczące tego, kto i w jaki sposób przejmie władzę i stanie na czele powojennego rządu. Przy cichym przyzwoleniu zachodnich mocarstw i braku podjętych z ich strony działań, Józef Stalin rozpoczął politykę pełnego uzależnienia Polski od wpływów komunistycznych, zakończoną ukształtowaniem na kilka kolejnych dekad systemu totalitarnego. Zdobywanie i utrwalanie władzy przez komunistów w Polsce zostało zwieńczone sukcesem w 1948 r., kiedy to wprowadzono system hegemoniczny oparty na Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej na czele z pierwszym sekretarzem Komitetu Centralnego, a jednocześnie prezydentem, Bolesławem Bierutem.

W latach 1948–1956 w Polsce możemy mówić o okresie stalinizmu, polegającym na całkowitym uzależnieniu kraju od ZSRR i pełnym wzorowaniu się na jego ustroju. Jednym z istotnych elementów był kult jednostki, czyli gloryfikowanie przywódcy i kreowanie go na osobistość niezwykłą, głównie przy pomocy szeroko rozpowszechnionej propagandy. Za taką jednostkę w Związku Radzieckim uchodził Stalin, w Polsce zaś jego najwierniejszy uczeń – Bolesław Bierut.

Tematem niniejszego tekstu jest kult Bolesława Bieruta w polskiej prasie partyjnej w 1956 r. Były to przełomowe miesiące dla ówczesnej Polski, ponieważ zarówno oficjalne potępienie kultu jednostki przez Nikitę Chruszczowa, jak i śmierć Bolesława Bieruta, będącego symbolem stalinizmu zakończyło okres największej zależności od Związku Radzieckiego, a jednocześnie rozpoczęło etap chwilowej odwilży i oczekiwania na dalsze zmiany. To także ostatni moment, gdy możemy mówić w Polsce o kulcie jednostki. Bierut, w latach 1945–1956 okazał się jednym z najbardziej istotnych działaczy komunistycznych dla Stalina w Polsce, był przewodniczącym Krajowej Rady Narodowej (1944–1947), prezydentem Polski (1947–1952), premierem (1952–1954) oraz sekretarzem generalnym, a następnie, aż do śmierci I sekretarzem KC (1948–1956).

Źródło dla moich badań stanowiła prasa partyjna – najważniejsze medium z punktu widzenia ówczesnej propagandy i kreowania kultu. Miała ona narzucać czytelnikom poglądy i opinie oraz opisywać rzeczywistość w sposób umotywowany potrzebami partii, często jednak zupełnie niezgodne z ówczesnymi realiami. Skupiłam się na pięciu gazetach publikowanych w 1956 r., a mianowicie: „Gazecie Białostockiej” [dalej: GB], „Gazecie Zielonogórskiej” [GZ], „Nowinach Rzeszowskich” [NRz], „Trybunie Ludu” [TL] i „Trybunie Robotniczej” [TR]. Wybór tych tytułów jako podstawy analiz nie był przypadkowy. Każde z tych pism było wydawane w innym regionie kraju przez Komitety Wojewódzkie PZPR, „Trybuna Ludu” zaś miała zasięg ogólnopolski i była dziennikiem KC PZPR, stąd jej priorytetowa rola w ówczesnym systemie prasowym. Skoncentrowałam się na tym, aby miasta, w którym ukazywały się gazety, były zróżnicowane zarówno pod względem demograficznym, jak i gospodarczym. Dzięki temu mogłam nie tylko zaobserwować, czego głównie dotyczyły publikowane treści, ale także jak ilościowo przekładało się to na artykuły dotyczące I sekretarza. Odwoływałam się do klasycznej historiografii, ale istotne były dla mnie również metody badań historii propagandy, historii wizualnej oraz badań nad językiem. Nie chciałam bowiem docierać do tego, „jak było naprawdę”, ale interesowały mnie same obrazy kreowane w prasie.

Propaganda, tak jak kult jednostki – który w systemie totalitarnym miał specyficzne znaczenie – była jedną z metod tworzenia i podtrzymywania w Polsce Ludowej nowego ustroju opartego na komunizmie. Kult jednostki można zdefiniować jako bezkrytyczne wywyższenie konkretnej osoby i kreowanie jej na autorytet w każdej dziedzinie życia. Po 1944 r. zjawisko to można zaobserwować oczywiście na przykładzie Józefa Stalina, ale także Bolesława Bieruta, przy czym kult tego ostatniego został dotąd zbadany w niewielkim stopniu. Budowa „sztucznego charyzmatu” okazała się nieskuteczna i wraz ze śmiercią polskiego „Stalinka” zaprzestano podobnych działań. W niniejszym tekście chciałam odpowiedzieć na pytania, czym jest kult, czy możemy mówić o tym zjawisku w kontekście Bieruta, a jeśli tak, to jakimi metodami był wprowadzany i jakich używano do tego środków. Porównanie tekstów prasowych i ustalenie konkretnych metod kreowania kultu, zastanowienie się nad celowością ich użycia oraz sposobem, w jaki starano się przekonać społeczeństwo do uznania Bieruta za jednostkę godną gloryfikacji, stały się podstawowymi kwestiami, którymi zajęłam się w swojej pracy, zestawiając je z faktami historycznymi.

W opracowaniu sprecyzowanego powyżej tematu przydatna była literatura, dotycząca interesującego mnie okresu. W kontekście ogólnej historii PRL można odwołać się do publikacji Andrzeja Paczkowskiego (2005) i Andrzeja Friszke (2003). Z kolei do opisania zjawiska kultu ważne okazały się dzieła Roberta Kupieckiego (1993) oraz Moniki Milewskiej (2012). W przypadku historii wizualnej korzystałam głównie z publikacji Doroty Skotarczak (2016) czy Gillian Rose (2010). Istotne były także biografie Bieruta, szczególnie te, napisane przez Czesława Kozłowskiego (1993) lub Grażynę Pomian (2023).

Kult jednostki

Wprowadzenie pojęcia „kult jednostki” przypisuje się Nikicie Chruszczowowi – I sekretarzowi Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, który w nocy z 24 na 25 lutego 1956 r. wygłosił tajny referat O kulcie jednostki i jego następstwach. Konsekwencją tego wydarzenia stała się zmiana kierunku polityki prowadzonej przez państwa bloku wschodniego oraz potępienie kultu jednostki, o czym Chruszczow (1956, s. 1) mówił w następujący sposób: „niedopuszczalne jest wywyższanie jednej osoby, przekształcanie jej w jakiegoś nadczłowieka posiadającego cechy ponadnaturalne na podobieństwo boga”. Samo zagadnienie kultu nie jest jednak zjawiskiem właściwym tylko dla XX w., ponieważ funkcjonuje niemal od starożytności. Najstarsze wzmianki o nim sięgają antycznego Egiptu, w którym – oprócz kultu faraona jako potomka bogów – istniał także kult zwierząt (sami bogowie egipscy byli często przedstawiani w zantropomorfizowanej formie), roślin oraz przedmiotów (Černý 1974). Bardziej skonkretyzowana postać kultu związana jest ze starożytnym Rzymem, gdzie funkcjonował kult cesarski, związany z instytucjami państwa rzymskiego epoki pryncypatu. Zapoczątkowany przez Cezara, a rozwinięty za panowania Oktawiana Augusta zwyczaj uznawania zmarłych władców za bóstwa (Gillmeister, Musiał 2012) najlepiej uwidacznia się przy tzw. komecie Cezara, która zauważona na niebie w czasie igrzysk rzekomo miała symbolizować wejście duszy zmarłego cesarza w poczet bogów rzymskich.

Monika Milewska (2012, s. 270) w książce Bogowie u władzy charakteryzuje kult jako „zjawisko historycznie zmienne […], które oprócz archaicznych komponentów zawiera również cechy właściwe swej epoce”. Zwraca też uwagę na to, iż w wieku XX wymagał on dużo większego zaangażowania emocjonalnego przy jednoczesnym mocno zrytualizowanym charakterze. Sam termin „kult” wywodzi się od wieloznacznego łacińskiego słowa cultus rozumianego zarówno jako religijna cześć oddawana osobom, bóstwom i rzeczom, jak i bezkrytyczne oraz przesadne uwielbienie, wynikające z przekonania o nadzwyczajnej wartości przedmiotu kultu. Heidi Hein-Kircher (2008, s. 11) wskazuje na inną etymologię kultu, a mianowicie na łacińskie słowo colere (‘dbać pieczołowicie, czcić’) oznaczające „silnie zrytualizowaną formę czci dla jakiegoś przedmiotu lub osoby”. Zwraca też uwagę na jego podstawowe założenie, jakim jest okazanie szacunku przez masy i podporządkowanie jednej, wyznaczonej i wywyższonej istocie, oraz podkreśla związek między polityczną a religijną odmianą kultu, ponieważ „konkretne formy przekazu i wyrazu odpowiadają sobie wzajemnie, np. uroczystości polityczne rytuałom religijnym, świeckie przemówienia lub laudacje kazaniom, a pomniki świątyniom” (Hein-Kircher 2008, s. 13).

Francuski socjolog Émile Durkheim zwracał uwagę, że funkcją kultu jest „zacieśnianie więzi łączących wyznawcę z bogiem” (https://cbh.pan.pl/pl/kult; dostęp: 13.11.2022). W komunistycznym systemie chodziło o podkreślanie wszechobecności przywódcy wśród ludu i towarzyszenie mu w każdym momencie. Kreowaniem zależności, czy wręcz uzależnienia społeczeństwa od rządzących zajmowała się głównie propaganda; w tym celu władza wykorzystywała media, kulturę (np. wieszanie w wielu miejscach wizerunku wodza) czy nawet oświatę, w ramach której od najmłodszych lat indoktrynowano dzieci. Według słownika socjologicznego Piotra Sztompki (2020, s. 164) mianem „kultu” można też określić „bezkrytyczną, niepodatną na żadne argumenty przeciwne idealizację jakiejś osoby lub grupy, np. przywódcy politycznego”. Sam autor zauważa jednak potrzebę rozgraniczenia bardzo charakterystycznych odmian, jakimi są: kult jednostki i kult przodków. Ten pierwszy jest typowy dla systemów totalitarnych i autokratycznych, w których przywódca polityczny staje się nieomylny i wszechmocny, a także opiekuńczy w stosunku do bezkrytycznie oddanych mu mas obywateli.

Heidi Hein-Kircher (2008, s. 11) zwraca uwagę, że złożone z „mitów, symboli i rytuałów kulty polityczne” są jednym z najważniejszych sposobów oddziaływania na społeczeństwo i mają za zadanie manipulować w większym lub mniejszym stopniu ludzką świadomością. Kult jednostki jest według niej wynikiem bezkrytycznego wyolbrzymienia roli i znaczenia jednej osoby dla całego narodu, który zawdzięcza mu właściwie wszystko – od zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, aż po te najwyższe – duchowe. Mity z kolei są narzędziem propagandy, pełnią funkcję społeczno-polityczną oraz eksponują pewne historyczne aspekty, uzasadniając tym samym legitymizację władzy panującego oraz wzmacniając świadomość społeczną. Ich podstawowym komponentem są symbole wizualne, które odpowiadają za maksymalne uproszczenie lub skrócenie politycznych wypowiedzi i skupienie się na ich najważniejszych elementach. Dzięki temu są one dla społeczeństwa w pełni przyswajalne i łatwe do zapamiętania (tamże, s. 16). Jako narzędzie propagandy mają za zadanie organizowanie opinii publicznej, a z powodu ich politycznego i państwowego znaczenia są chronione prawnie w związku z ryzykiem skompromitowania nie tylko przywódcy, ale również całej partii. Jako ostatni komponent Hein-Kircher wskazuje rytuały, rozumiane jako symboliczne działania, które uzupełniają mit. Są one przede wszystkim aktywnością społeczną, upolitycznioną przez swój kontekst, a ich celem jest tworzenie lub umacnianie konformizmu i – w rezultacie – przyczynianie się do uznania i akceptacji pozycji podległego społeczeństwa przez dominującą partię (Rycman 2009). Najważniejszą funkcją rytuałów jest legitymizacja władzy, a poprzez udział w nich między uczestnikami a wykonawczymi elitami wytwarza się poczucie wspólnoty (Hein-Kircher 2008, s. 18). Kulminacja kultu następuje zazwyczaj podczas świąt, ale można też uznać za nie celebracje urodzin przywódcy (np. obchody 70. rocznicy urodzin Józefa Stalina czy 60. rocznicy urodzin Bolesława Bieruta).

Potrzeba stworzenia historiograficznej definicji nazwy „kult jednostki” stała się obligatoryjna wobec rosnącej liczby odpowiednich przykładów. Według jednego ze słowników jest to „określenie sposobu sprawowania władzy przez dyktatorów używane od czasu śmierci J. Stalina i krytyki jego rządów w ZSRR […]. Cechami wspólnymi są: zmasowana propaganda prezentująca »wodza« jako nieomylnego twórcę jedynie słusznej doktryny, która rozwiązuje wszelkie problemy ludzkości, fałszowanie historii, by uczynić z »wodza« świetlaną postać, i nachalna propaganda jego osoby” (Czapliński, Fras, Rosik, Piotrkowski, Maroń 2017, s. 254). W przywołanej definicji oprócz próby opisania genezy pojęcia, autorzy skupili się na wskazaniu istotnych właściwości, które razem tworzą jeden z podstawowych – a na pewno najbardziej charakterystycznych – elementów systemu komunistycznego.

Kult jednostki to element nadrzędny stalinowskiego systemu i – jak wspomniałam – jego istotą jest wyniesienie konkretnej postaci ponad inne (Plamper 2014, s. 19) oraz oficjalne utrzymywanie takiej narracji, która potwierdzałaby zasadność prowadzonych działań. Przywódca ma odpowiadać na nawet najgłębiej skrywane potrzeby i pragnienia przeciętnej jednostki. Jego wizerunek jest wytworem sztucznym, a narzędziem do jego wykreowania staje się język i propaganda, która skrzętnie kamufluje wszelkie wady, a eksponuje jedynie (zazwyczaj fikcyjne) zalety. Wódz jest uosobieniem wszechmocnego boga, dlatego nie potrzebuje żadnego uprawomocnienia swojej władzy. Jest bowiem odpowiedzią na prośby i błagania ludu. Staje się jego opiekunem, duchowym i rzeczywistym przywódcą, geniuszem i symbolem dobrobytu oraz szczęścia. Jest bliski każdej jednostce, a jednocześnie nieosiągalny i zbyt idealny wobec otaczającej go materii. Każde jego słowo i czyn stają się faktami, nawet jeśli nie są zgodne z rzeczywistością.

Powstaje więc pytanie, dlaczego akurat kult jednostki tak mocno zakorzenił się w państwach bloku wschodniego. Odpowiedź wiąże się z ustrojem tzw. demokracji ludowej będącej konsekwencją totalitaryzmu komunistycznego. Jest to system polityczny oparty na monopartyjności, odrzuceniu idei praw i wolności obywatelskich oraz na kontroli wszystkich dziedzin życia. Jedyna legalna partia charakteryzuje się zhierarchizowaną strukturą, której przy wsparciu elit partyjnych przewodzi charyzmatyczny i niekwestionowany wódz (Dubiel 2016). Ustrój totalitarny jest nierozerwalnie związany z pozycją przywódcy, który uosabia „współczesny system polityczny z aspiracjami do hegemonii nad światem” (Plamper 2014, s. 61). Kult nie służy jednak tylko umocnieniu jego pozycji przewodniczącego, ale też wpływa na legitymizację całego systemu i wszelkich działań partii.

Jan Plamper wyróżnia pięć wspólnych cech kultów powstałych w XX wieku. Przede wszystkim są one dziełem polityki masowej i wykorzystują środki masowego przekazu, które ułatwiają propagowanie kultu dzięki swojemu ujednoliceniu i łatwości w odbiorze. Ponadto obejmowały one społeczeństwa zamknięte z ograniczonymi prawami i wolnościami obywateli, które cechowała bierna postawa i brak własnej inicjatywy. Dodatkowo kulty były dziełem epoki sekularyzmu, a obiektami czci byli wyłącznie mężczyźni (tamże, s. 21–22).

Kult jednostki w Polsce, mimo starań komunistów, od samego początku był tylko odbiciem tego, jak postrzegano przywódcę w Związku Radzieckim. Aby zrozumieć genezę i rozwój (a także szybki zmierzch) tego zjawiska na gruncie polskim, niezbędne jest spojrzenie na jego specyfikę w warunkach radzieckich. Wprowadzenie kultu jednostki w tym obszarze przypisuje się Leninowi: „o Leninie wolno pisać wyłącznie w tonie hagiograficznym. W służbę temu celowi wprzęgnięto państwowe i partyjne instytucje propagandowe” (Service 2003, s. 487). Co jednak ważne, to Stalin w dużej mierze zbudował kult Lenina i był to kult pośmiertny, mocno nawiązujący do kultów religijnych. Ciało Lenina zostało bowiem zabalsamowane i wystawione w mauzoleum na widok publiczny, sam Lenin zaś miał być wiecznie żywy i obecny wśród komunistów.

Stalin wdrożył swój plan zdominowania każdej strefy życia człowieka sowieckiego już na przełomie lat 20. i 30. XX wieku. Oprócz nadawania swojego imienia miastom i elementom przyrody czy przechowywania w muzeach prywatnych, należących do niego przedmiotów, rozpoczęto także długi proces kreowania nowego portretu przywódcy oraz manipulowania nim i jego odbiorcami. Do jego imienia zaczęto dopisywać – oprócz przymiotników charakteryzujących mądrość, pomysłowość, dobroć czy zmysł wojskowy Stalina – zaimki dzierżawcze typu „nasz”, co miało podkreślić osobiste relacje przyszłego generalissimusa z ludem. Wszystkim tym działaniom przyświecał jeden, wyższy cel, jakim było zaszczepienie w ludziach wiary w stałą obecność wielkiego wodza wokół nich. Wielu osobom „łatwiej i bezpieczniej jest żyć w zespoleniu z genialnym, nieomylnym i przenikliwym, a jakże osobiście skromnym przywódcą […], wszelka aktywność i nadzieja na poprawę bytu zostaje z nim utożsamiona” (Kupiecki 1993, s. 16).

Według Roberta Kupieckiego proces świadomego tworzenia kultu Stalina rozpoczął się w dniu jego 50. urodzin (tj. 21 grudnia 1929 r.), ponieważ z tej okazji nazwa partii bolszewickiej została zastąpiona w publikacjach przygotowanych na tę uroczystość imieniem wodza (ibidem, s.18). Trzydziestolecie rządów generalissimusa można zdaniem Antona Antonowa-Owsiejenki uznać za czas ustabilizowania dążeń Stalina do zakorzenienia kultu jednostki w ruchu komunistycznym, gdyż społeczeństwo radzieckie było nim już tak mocno przesiąknięte, że trudno było odróżnić prawdę od zmitologizowanego kłamstwa. Badacz nazywa takie działania „teatrem o rozmiarach zakreślonych granicą radzieckiej dominacji” (ibidem, s.18–19). Rozwijający się kult miał początkowo wymiar lokalny i obejmował jedynie Związek Radziecki, a po zakończeniu II wojny światowej stopniowo rozpowszechnił się w tzw. państwach bloku wschodniego (Europa środkowa i wschodnia oraz Azja). Wtedy to cześć oddawana sekretarzowi partii przybiera coraz bardziej zsakralizowaną formę, a sam Stalin na podobieństwo boga stawał się wszechmocny, nieomylny i wszechwiedzący.

Charakteryzując kult jednostki, nie tylko na gruncie radzieckim, warto zwrócić uwagę, jak ważną rolę odgrywał w nim język. Przede wszystkim pozwalał on zamazywać granice pomiędzy propagandową wizją przywódcy a rzeczywistością, ale też tworzył poczucie mitycznej więzi, wspólnoty pełnej czci i uwielbienia dla opiekuna ludu. Propagandę uprawiono głównie w najważniejszym wówczas medium, tzn. w prasie, gdzie swoje pochlebne teksty publikowali politycy, dziennikarze czy artyści, a także obywatele (dzieci, młodzież, robotnicy, intelektualiści, chłopi itp.) piszący również listy do wodza. W budowie kultu Stalina wykorzystywano rozbudowany wachlarz tytułów, jakimi obdarzano jego postać. Takie zjawisko określa się mianem „manipulacji semantycznej” (Urban 2016) i miało ono na celu podkreślić wszechstronność i doskonałość przywódcy w każdej dziedzinie życia. „Język na równi z przymusem był warunkiem funkcjonowania systemu” (Kupiecki 1993, s. 130). Istnieje wręcz pewna korelacja między zwiększeniem natężenia kultu a natężeniem działań aparatu represji (Kowalska 2013), co doskonale widać na przykładzie Rosji Sowieckiej (np. druga połowa lat 30. XX w. to tzw. okres wielkiego terroru).

W odniesieniu do Polski kult Stalina pojawił się wraz z nadejściem Armii Czerwonej – był on bowiem obecny w jej szeregach i jawił się jako zwycięski wódz i genialny strateg, którego wola wyrażana jest w rozkazach. Chwilowo jednak kult zanika po przejściu wojsk na zachodnią stronę Bugu, być może dlatego, że centralna część kraju niezaznajomiona wcześniej z mentalnością rosyjską w żaden sposób nie pojmowała istoty gloryfikowania jednostki. Stalin jako zwycięzca pojawił się w polskich mediach w maju 1945 r. i tym samym rozpoczął się proces wprowadzania w kraju ustroju komunistycznego i kampanię mającą na celu ocieplenie wizerunku Związku Radzieckiego. Dwudziestego pierwszego lipca 1945 r. istniejące od roku Ministerstwo Informacji i Propagandy wydało okólnik, na mocy którego chciano wyeliminować z użycia pejoratywny przymiotnik „sowiecki” i zastąpić go nowym neutralnym słowem „radziecki” (Kupiecki 1993, s. 47).

W powojennej Polsce aż do 1949 r. obecność postaci Stalina w dyskursie publicznym miała charakter okazjonalny i raczej zastępczy. Dopiero po tym czasie rozpoczyna się zmasowana propaganda sukcesu, ukierunkowana na uzyskanie jak największego poparcia ludu. W celu budowania poczucia wspólnoty i przynależności do niej, szczególnie mocno popularyzowano wizerunek Stalina jako dobrego gospodarza (Kupiecki 1993, s. 57). Oprócz tego polscy komuniści dzięki przekonaniu o sympatii tegoż przywódcy do narodu polskiego chcieli forsować model polsko-sowieckiej przyjaźni (Urban 2016). Robert Kupiecki (1993, s. 71) wyodrębnia trzy fazy wprowadzania kultu jednostki na gruncie polskim: (1) zaprezentowanie promowanej postaci i oswajanie z nią (skupienie na wybranych cechach i aspektach oraz subtelne sugerowanie stosunku do nich), (2) angażowanie i skupianie uwagi odbiorcy na pozytywnych treściach oraz (3) zamiana podjętej przez odbiorcę aktywności w emocjonalny, pozytywny stosunek do treści.

Kult generalissimusa miał być najdoskonalszym przykładem do naśladowania dla rządzących w bloku wschodnim, m.in. w Polsce, Czechosłowacji, na Węgrzech czy w Rumunii. Za przyzwoleniem Stalina przywódcy podporządkowanych mu państw zaczęli wzorować się na nim w budowaniu własnego kultu. Dzięki odpowiednim metodom i technikom nawet jednostki pozbawione jakiegokolwiek daru przywódczego lub charyzmy stawały się osobami pretendującymi wręcz do grona bohaterów o wyjątkowych zdolnościach w każdej dziedzinie (Sylburska 2020). Jako przykłady można tu wymienić przede wszystkim kult Bolesława Bieruta w Polsce, Mátyása Rákosiego na Węgrzech (zob. Sylburska 2020) czy Mao Zedonga w Chinach (zob. Lubińska 2020).

W Polsce zjawisko to nigdy nie rozpowszechniło się na taką skalę, do jakiej dążyli komuniści. Świadomość obywateli jest tutaj czymś niezaprzeczalnym. Część społeczeństwa dostrzegała niedopatrzenia i rysy na idealnym obliczu przywódcy i nie wierzyła w to, co rządzący próbowali „wpoić” przy pomocy mediów. Trudno im było uwierzyć w sztucznie wykreowany wizerunek I sekretarza, ponieważ ani przez chwilę nie widzieli w Bolesławie Bierucie pretendenta do roli geniusza czy „niezłomnego bojownika sprawy narodowej”. W wielu wspomnieniach jawi się on jako człowiek szary, nijaki, pozbawiony uroku osobistego – „zwyczajność to główna cecha, jaką wymieniali ci, którzy zetknęli się z Bierutem. Nikt nie wspominał o charyzmie, nikt w Bierucie nie dostrzegał niczego ponadprzeciętnego” (Lipiński 2017, s. 182). Kult jest więc tutaj zjawiskiem wymuszonym, nierealnym i naciąganym – stąd też bardzo nietrwałym. Zaniknął na gruncie polskim z chwilą śmierci Bieruta. Można się jedynie zastanawiać, czy gdyby jego miejsce zajęła jednostka bardziej charyzmatyczna, która odczuwałaby wewnętrzne pragnienie kierowania narodem, to kult rzeczywiście mógłby ewoluować i przyjąć w Polsce swój pełny wymiar, jak zadziało się to przykładowo w Chinach.

Biografia Bolesława Bieruta

„Wielki syn narodu polskiego” to jedno ze sformułowań, którym najczęściej określano Bolesława Bieruta – prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej w latach 1947–1952 i I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Urodził się w Rurach Brygidkowskich (dzielnica Lublina) 18 kwietnia 1892 r. w wielodzietnej rodzinie ubogiego chłopa Wojciecha i bardzo religijnej Marianny z Wolskich, która liczyła, że syn zostanie księdzem. Bierut rozpoczął edukację szkolną w jednej z lubelskich placówek oświatowych, realizujących politykę rusyfikacji, skąd w 1905 r. został wydalony. Ponieważ nie udało mu się uzyskać odpowiedniego wykształcenia, w wieku 14 lat podjął pracę zarobkową. Był m.in. pomocnikiem murarza, chłopcem na posyłki, praktykantem w znanej drukarni Bolesława Druego. Przełomowym momentem w życiu młodego Bolesława było spotkanie w 1910 r. z socjalistą i redaktorem „Kuriera Lubelskiego” – Janem Hemplem. Z powodu sprzecznych poglądów i kłótni z rodzicami wyprowadził się z domu i zamieszkał z nim oraz z Aleksandrem Danielukiem w jednym, wynajętym pokoju.

Podczas I wojny światowej Bierut ukrywał się w obawie przed internowaniem (z racji obywatelstwa austriackiego), a latem 1915 r. po wkroczeniu armii austriackiej do Lublina zmienił swoje imię i nazwisko na „Jerzy Bolesław Bielak”, aby uniknąć wcielenia do wojska. W 1918 r. w wyniku połączenia SDKPiL z PPS-Lewicą, do której należał, nawiązał luźne relacje z komunistami. Nadal też ważną rolę w jego życiu odgrywał Hempel, który wprowadził młodego Bolesława do ruchu spółdzielczego. W latach 1922–1925 coraz bardziej zbliżał się do komunistów (od roku był już wówczas działaczem Komunistycznej Partii Polski). Kilkukrotnie aresztowano go za działanie w konspiracji komunistycznej, po czym zwalniano za kaucją, ponieważ – według ówczesnej policji – był mało znaczącym członkiem. W październiku 1925 r. został słuchaczem radzieckiej szkoły partyjnej pod pseudonimem „Jan Iwaniuk”. Skierowanie go tam „było dowodem zaufania i otwierało perspektywę osiągnięcia właściwie wszystkich szczebli kariery” (Garlicki 1994, s. 14). W 1928 r. powrócił do Moskwy w celach edukacyjnych (a właściwie tam uciekł, ponieważ w Warszawie w tym czasie odbywała się rozprawa sądowa przeciwko niemu), gdzie pod pseudonimem studiował nauki społeczno-polityczne. Przez następne kilka lat dokształcał się i podróżował pod różnymi nazwiskami.

Początek lat 30. to czas, kiedy o życiu Bieruta wiadomo bardzo niewiele. „W latach 1933–1934 w Niemczech doszedł do władzy Hitler, w Związku Radzieckim Stalin rozpoczął wielką czystkę, a w Polsce Bierut trafił do więzienia” (Lipiński 2001, s. 31). Według Andrzeja Garlickiego kara 7 lat pozbawienia wolności za prowadzenie działalności komunistycznej uratowała Bierutowi życie, gdyż w innym wypadku stałby się prawdopodobnie jedną z ofiar Wielkiego Terroru (Garlicki 1994, s. 19). Dzięki amnestii wcześniej opuścił więzienie i pod koniec 1938 r. z pomocą m.in. Edwarda Osóbki-Morawskiego rozpoczął pracę w biurze warszawskiej spółdzielni spożywców.

Wybuch II wojny światowej zmusił Bieruta do opuszczenia Warszawy. Wraz z Franciszkiem Jóźwiakiem przeniósł się najpierw do Lublina, skąd – po zajęciu miasta przez armię niemiecką – wyjechał do Kijowa. Tam pracował jako wykładowca historii WKP(b) oraz księgowy. Nawiązał też kontakt ze swoją drugą partnerką Małgorzatą Fornalską przebywającą w Białymstoku i po uzyskaniu zgody kierownictwa Kominternu przeniósł się do niej oraz jej córki. Gdy w 1941 r. wybuchła wojna niemiecko-radziecka, zgłosił się do obrony miasta, po czym wraz z oddziałami Armii Czerwonej wyruszył na wschód, do Mińska. Lata 1941–1943 należą do najbardziej tajemniczych okresów życia Bieruta. Pewne jest, że w tym czasie zajmował się aprowizacją i rozdziałem produktów żywnościowych w niemieckim urzędzie (przez co później niektórzy oskarżali go o zmowę z hitlerowcami). Pod koniec 1943 r. decyzją władz radzieckich (która potrzebowała kogoś do zażegnania kryzysu w Polskiej Partii Robotniczej w związku z zamordowaniem dwóch kolejnych sekretarzy generalnych PPR) Bierut pod pseudonimem „Bolesław Birkowski” z pomocą Janka Krasickiego został sprowadzony do Warszawy. Tam został członkiem KC PPR, zaś jego zadaniem było kierowanie organem prasowym partii – „Trybuną Wolności”. W wyniku niezgodności poglądów z Władysławem Bieńkowskim, którego poparli pozostali członkowie redakcji, Bieruta zastąpił Władysław Gomułka (co prawdopodobnie zaważyło na późniejszych stosunkach między nimi, ponieważ „przegrany Bierut czuł się mocno znieważony”; Kozłowski 1993, s. 20). Na przełomie 1943 i 1944 r. powstała Krajowa Rada Narodowa, uznawana przez komunistów za Parlament Polski Podziemnej. W międzyczasie nastąpiło aresztowanie i rozstrzelanie przez gestapo Małgorzaty Fornalskiej i sekretarza generalnego PPR Pawła Findera, czego skutkiem była utrata przez PPR kontaktu ze Związkiem Radzieckim na kilka miesięcy. Bolesław Bierut w nocy z 31 grudnia 1943 r. na 1 stycznia 1944 r. mimo jego sprzeciwu został przewodniczącym KRN. W maju 1944 r. delegaci KRN przybyli do Moskwy, gdzie zostali przyjęci osobiście przez Stalina, który zaakceptował organizację, nadając jej tym samym wymiar legalny.

Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego został powołany 20 lipca 1944 r. w Moskwie, proklamowano go zaś dwa dni później w Chełmie Lubelskim (aby ukryć jego powiązania z Moskwą) – pierwszym wyzwolonym przez Armię Czerwoną mieście znajdującym się – zdaniem komunistów – w granicach Polski. Był organem władzy wykonawczej powstałym z połączenia działaczy ZPP oraz KRN, mającym pełnić funkcję rządu polskiego w opozycji do „nielegalnego” rządu w Londynie. Bierut wchodził wówczas nieoficjalnie (ze względu na bezpartyjny status prezydenta KRN) w skład utworzonego w Lublinie Biura Politycznego PPR. Po wybuchu powstania warszawskiego dwukrotnie udał się do Moskwy, głównie w związku z toczącymi się tam rozmowami pomiędzy premierem rządu polskiego na uchodźstwie – Stanisławem Mikołajczykiem a Stalinem. Podczas drugiego pobytu Bieruta w Związku Radzieckim istotną kwestią stała się klęska powstania i stosunek społeczeństwa do PKWN. Bolesław rozpoczął działania propagandowe mające na celu pozyskanie różnych środowisk. Zmiana nastawienia nastąpiła 9 października 1944 r. po rozmowie Bieruta ze Stalinem, kiedy to przywódca ZSRR poddał krytyce działania PKWN, stwierdzając, że nie utrzymałby władzy w kraju bez pomocy Armii Czerwonej. Doszło do tzw. zwrotu październikowego, czyli zaostrzenia kursu partii.

Od drugiej połowy 1944 r. oficjalnie bezpartyjny Bierut zaczął stawać się postacią znaną i łączoną z przedstawicielstwem władz Rzeczypospolitej. Dużo podróżował z Lublina do Warszawy (przeniósł się tam na stałe w styczniu 1945 r.), Pragi czy Moskwy, gdzie pozostawał w stałym kontakcie ze Stalinem.

Lata powojenne to okres odbudowy kraju, a przede wszystkim stolicy, nad którą Bierut czuwał osobiście, kreując się na głównego architekta miasta. Dbał, aby Warszawa odrodziła się zgodnie z założeniami komunistycznymi, ponieważ jak uzasadniano – „architekturą interesuje się partia dlatego, że jest ona szczególnie doniosłą formą ideologii” (Lipiński 2017, s. 158). W pierwszych czterech latach istnienia Polski Ludowej dochodziło – za przyzwoleniem Bieruta – do wielu aktów terroru – mowa tu m.in. o „antyakowskiej nagonce”, tolerowaniu przez władzę brutalności radzieckich żołnierzy wobec społeczeństwa, a w późniejszym czasie również o sfałszowanym referendum z 1946 r. czy wyborach z 1947 r. oraz o rozbiciu i likwidacji legalnej opozycji. W 1945 r. stał też na czele strony rządowej podczas rozmów w Moskwie, dotyczących utworzenia rządu jedności narodowej, który ostatecznie proklamowano 28 czerwca 1945 r. pod nazwą Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Dodatkowo w kwietniu 1945 r. był jednym z członków delegacji polskiej, która podpisała układ o przyjaźni, wzajemnej pomocy i powojennej współpracy polsko-radzieckiej (Kozłowski 1993, s. 32).

Po sfałszowanych wyborach do nowego Sejmu Ustawodawczego, podczas jego pierwszego posiedzenia 4 lutego 1947 r. zadecydowano o wybraniu Bolesława Bieruta na prezydenta. Funkcję tę łączył ze stanowiskiem przewodniczącego Rady Państwa do listopada 1952 r. Mimo dysponowania – w ramach tych funkcji – prawem do inicjatywy ustawodawczej i wydawania dekretów, wywierania wpływu na działania partii czy posiadania jako głowa państwa autorytetu, Bierut był jedynie narzędziem w ręku Stalina. Do jego prerogatyw należały także kwestie ułaskawień, z których korzystał bardzo rzadko Jako prezydent do swoich obowiązków podchodził bardzo poważnie, nawet pomimo niechęci do publicznych wystąpień, których jako głowa państwa nie mógł unikać. Osobiście zajmował się wszystkimi sprawami, które trafiały na jego biurko – od tych najważniejszych, aż po te marginalne, co zajmowało mu nieraz całe dnie. Ponoć z szacunkiem odnosił się do swoich pracowników, czym zaskarbiał sobie ich sympatię (Garlicki 1994, s. 48). Dzięki swoim dobrym stosunkom ze Stalinem udało mu się zwolnić z radzieckich łagrów wielu polskich komunistów. Prawdopodobnie to na jego bezpośrednie polecenie, po przemówieniu podczas czerwcowego Plenum KC PPR, Gomułka w sierpniu 1948 r. został oskarżony o „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne” i odwołany ze stanowiska sekretarza generalnego PPR (Eisler 2014, s. 75). Jego miejsce zajął Bolesław Bierut, skupiając tym samym w swojej osobie całą władzę państwową i partyjną. Jego celem, który konsekwentnie realizował od września do grudnia, stało się zjednoczenie PPR i PPS. Plan udało się sfinalizować 15 grudnia 1948 r., kiedy to podczas Obrad Kongresu Zjednoczeniowego w Warszawie doszło do połączenia obu partii robotniczych i utworzenia Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z Komitetem Centralnym, na którego czele stanął Bolesław Bierut. Jak wspomina Maria Dąbrowska: „Bierut wszedł nie jak inni głównym wejściem, ale ukazał się od razu na trybunie […]. Były nawet wrzaski skandujące »Stalin! Stalin!«. A potem: »Bierut!, Bierut!« etc.” (Cyt. za: Lipiński 2001, s. 75–76). Od momentu powstania PZPR zaczął się zmieniać sposób kierowania państwem – z miesiąca na miesiąc podejmowano decyzje w coraz mniejszym gronie, co skutkowało stopniowym zmniejszaniem znaczenia Sejmu, a nawet Rady Ministrów (Kozłowski 1993, s. 59). Bierut pełnił czołową rolę podczas posiedzeń Biura Politycznego i Sekretariatu – wygłaszał główne referaty i przewodniczył obradom.

Według Piotra Lipińskiego (2001, s. 79) od 1948 r. można mówić o pełnym przejęciu wzorców i pogłębieniu stalinizacji na gruncie polskim – głównie wskutek działań Bieruta. Rozpoczęły się wówczas zmiany, które objęły każdą przestrzeń życia politycznego, społecznego, gospodarczego czy nawet obyczajowego. Wprowadzane na wzór radziecki rozwiązania, takie jak: industrializacja, kolektywizacja, brutalne zwalczanie opozycji i kościoła czy narzucenie kultury socjalizmu, doprowadziły ostatecznie do kryzysu, z którego Polska długo nie była w stanie się podnieść. W wyniku pozbycia się z partii Gomułki w 1948 r. powstał nowy układ, nazwany przez historyków „tryumwiratem”, zawiązany między Bolesławem Bierutem, Jakubem Bermanem (zajmował się propagandą i sprawował pieczę nad służbami bezpieczeństwa) oraz Hilarym Mincem (kwestie gospodarcze). „Najważniejszy był jednak Bierut, wokół niego budowano kult jednostki” (Lipiński 2001, s. 79) – symbolizował władzę, a dzięki propagandzie postrzegany był w Polsce jako „najwierniejszy uczeń Stalina”. Cała trójka mocno angażowała się w działania Biura Politycznego głównie w zakresie bezpieczeństwa publicznego. Powołana została stała komisja BP, która – poza ogólnym nadzorowaniem organów bezpieczeństwa czy Grupy Specjalnej – podczas posiedzeń zajmowała się też planami i wynikami śledztw – zatwierdzano aresztowania, wyrażano zgody na przetrzymywanie i zwalnianie więźniów (Kozłowski 1993, s. 65). W lutym 1950 r. Bierut podjął decyzję o utworzeniu Sekretariatu Biura Organizacyjnego, do którego należeli m.in. Edward Ochab, Franciszek Mazur, Zenon Nowak, Roman Zambrowski. Obok tzw. „trójki” stali się oni najważniejszym organem władzy w Polsce jako prezydium Biura Politycznego i skupili w swoich rękach całokształt działalności partyjnej (tamże, s. 77).

 Bolesław Bierut szczególnie mocno interesował się Kościołem Katolickim i zmierzał w swoich działaniach do osiągnięcia dwóch celów: (1) zmarginalizowania jego roli i ograniczenia zasięgu oraz (2) całkowitego podporządkowania go władzom partyjnym. Od 1948 r. polityka wobec Kościoła została zaostrzona, a apogeum walki z nim nastąpiło po śmierci Stalina w 1953 r. Rozpoczęto lustrację i likwidację majątków kościelnych, księży zaś aresztowano pod różnymi, często nieprawdziwymi zarzutami. W lutym 1950 r. Bierut otrzymał od prymasa Stefana Wyszyńskiego i kardynała Adama Sapiehy list pełen żalu wobec polityki walki z Kościołem. W kolejnych latach doszło do kilku wizyt prymasa u prezydenta, zakończonych w 1953 r. aresztowaniem i procesem kardynała Wyszyńskiego. Jego izolacja trwała do jesieni 1955 r., kiedy to umieszczono go w klasztorze sióstr nazaretanek w Komańczy. W 1953 r. Rada Państwa pod przewodnictwem Bieruta wydała dekret o „tworzeniu, obsadzaniu i znoszeniu duchownych stanowisk kościelnych”, dzięki któremu władze komunistyczne osiągnęły swój cel, jakim było całkowite podporządkowanie sobie Kościoła Katolickiego.

Konstytucja Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej likwidująca urząd prezydenta i trójpodział władzy została uchwalona 22 lipca 1952 r. Bierut został prezesem Rady Ministrów, przy czym jego pozycja nie została osłabiona (w ustrojach państw znajdujących się pod wpływami radzieckimi premierami byli szefowie partii; Garlicki 1994, s. 79). Nadal też stał na czele Sekretariatu Biura Organizacyjnego KC PZPR i otrzymał pod opiekę wydział przemysłu ciężkiego. Poza kwestiami gospodarczymi zainteresował się także pracą partyjną, wydając uchwałę o „systemie angażowania pracowników do aparatu partyjnego” (Kozłowski 1993, s. 137). Zwrócił głównie uwagę na rolę wojewódzkich konferencji PZPR, których wyniki przeanalizowane przez wydział organizacyjny KC miały wskazywać z jednej strony na wzrost jej autorytetu, z drugiej zaś – na liczne niedociągnięcia występujące w pracy poszczególnych organizacji. Nakazał przy tym, aby członkowie Biura Politycznego działali w ścisłym porozumieniu z komitetami na różnych szczeblach administracyjnych.

Stalin zmarł 5 marca 1953 r. Delegacja na czele z Bierutem wyjechała do Moskwy po uprzednim zorganizowaniu ogólnonarodowego komitetu dla uczczenia jego pamięci. Bierut 28 marca wygłosił referat „Nieśmiertelne nauki towarzysza Stalina orężem walki o dalsze umocnienie partii i frontu narodowego” (Kozłowski 1993, s. 135), w którym przedstawił zasługi swojego mentora dla narodu polskiego. W Związku Radzieckim rozpoczął się okres odwilży oraz przemian, które objęły wszelkie dziedziny społeczne i gospodarcze. Główną zmianą było wprowadzenie tzw. kolektywnego kierownictwa, powiązane z rozdzieleniem funkcji partyjnych i państwowych. W Polsce 10 marca 1954 r. odbył się II Zjazd PZPR, który ponownie zakończył się wyborem Bolesława Bieruta na stanowisko I sekretarza KC (Garlicki 1994, s. 83). Podczas posiedzenia Biura Politycznego przywódca PZPR zwrócił się z prośbą o odwołanie go ze stanowiska premiera. Została ona zaaprobowana, a jego miejsce zajął Józef Cyrankiewicz. Bierut nie rozumiał potrzeby zmian w systemie rządzenia i nadal ślepo trzymał się kursu wyznaczonego przez Stalina. „Przez lata 1954–1955 przechodził jak we mgle […]. Polska się zmieniała wbrew woli Bieruta” – pisał Lipiński (2017, s. 223). Na wystąpienie ppłk. Józefa Światły w Radiu „Wolna Europa” partia odpowiedziała w starym stylu – nastąpiła reorganizacja „winnych” organów bezpieczeństwa: zlikwidowano Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, powołując w jego miejsce Komitet ds. Bezpieczeństwa Publicznego i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, a Bierut wygłosił referat, w którym stwierdził, że naruszona została zasada „kolegialności” i tym samym przełamano monopol informacyjny „tryumwiratu”. Postanowiono zwoływać comiesięczne narady kierowników wydziałów i ich zastępców w celu omawiania problemów bieżących, sekretarzy zaś zobowiązano do przekazywania wszelkich ustaleń z posiedzeń Biura Politycznego i Sekretariatu podczas cotygodniowych zebrań kierowników wydziałów KC.

W sierpniu 1955 r. Bierut zaczął podupadać na zdrowiu (dolegliwości sercowe, miażdżyca, zapalenie płuc, choroba nerek) i coraz rzadziej pokazywał się publicznie. W lutym 1956 r. opuścił kraj i wraz z delegacją udał się na XX Zjazd KPZR. Zmarł w Moskwie 12 marca 1956 r. Jako jedyny I sekretarz KC PZPR piastował swoje stanowisko do końca życia (Eisler 2014, s. 88). W kraju ogłoszono 13–16 marca dniami żałoby narodowej. Trumna z ciałem Bieruta przyjechała do Warszawy14 marca, gdzie przez dwa dni była wystawiona na widok publiczny w gmachu KC. Uroczysty pogrzeb odbył się 16 marca. Wzięły w nim udział 24 delegacje ze wszystkich państw bloku komunistycznego. Po śmierci Bolesława Bieruta w Polsce nie było już nikogo, kto zadbałby o jego kult. Jak pisze Piotr Lipiński (2017, s. 11), „ze śmiercią Bieruta w Polsce ostatecznie umarł stalinizm”.

Kult Bieruta w przedstawieniach wizualnych

Propagowaniu wizerunku Bolesława Bieruta w prasie partyjnej jako jednostki wybitnej i ważnej służyły nie tylko artykuły oraz nagłówki w gazetach. Niezwykle istotnym elementem budowania jego kultu była kwestia wykorzystania materiałów wizualnych, w tym przypadku zdjęć zarówno I sekretarza, jak i wydarzeń, zjawisk łączonych z jego osobą.

Historię wizualną można zdefiniować za Dorotą Skotarczak (2016, s. 118) jako „zorientowaną multidyscyplinarnie subdyscyplinę badawczą zajmującą się analizą przedstawień (audio)wizualnych w kontekście historycznym”. Skoncentrowana jest ona na dostarczeniu odbiorcy nieco innej, bardziej rozległej wiedzy na konkretny temat, której same źródła pisane nie są w stanie zapewnić. Według innej definicji historia wizualna „jest dyscypliną naukową, jednym z paradygmatów/modeli funkcjonującym w obrębie nauki historycznej. […] metanauką – kulturową historią historiofotii/historii wizualnej” (Ziębińska-Witek, Witek 2022, s. 464). Jej celem jest stworzenie nowych możliwości spojrzenia na przeszłość dzięki interpretacji widzianego obrazu. Co ważne, „nie istnieje jedna czy też »poprawna« odpowiedź na pytanie, »co znaczy ten obraz?« lub »co ten obraz mówi« […], stąd działania na tym obszarze w nieunikniony sposób mają charakter interpretacji” (Rose 2010, s. 17). Jest ona o tyle istotna, że dzięki krytycznemu podejściu do materiałów (audio)wizualnych będących „odzwierciedleniem wiedzy o przeszłości, świadomości historycznej charakterystycznej dla danego okresu” (Skotarczak 2016, s. 120) możliwe jest głębsze zrozumienie realiów minionych epok przy uwzględnieniu kontekstu historycznego. Interpretacja obrazu obejmuje również refleksję na temat tego, co i w jaki sposób jest na nim przedstawione, jakie wywołał on skutki oraz „w jakiej pozycji wobec siebie stawia on swojego widza” (Rose 2010, s. 29). Gillian Rose (2010 s. 33), badając problematykę materiałów wizualnych w ramach krytycznego interpretowania obrazów, wyróżniła trzy istotne aspekty: wytwarzanie, sam obraz i obszar, w którym jest on widziany przez różne publiczności. Do każdego z nich przypisała trzy aspekty, które określiła jako modalności, a mianowicie: technologiczny, kompozycyjny i społeczny.

Ważnym – z punktu widzenia badań nad historią wizualną – terminem jest „dyskurs”, odnoszący się do „pewnej grupy stwierdzeń, które nadają strukturę sposobowi myślenia o danej rzeczy oraz temu, jak działamy, opierając się na tym myśleniu” (tamże, s. 174), i potocznie rozumiany jako pewna wiedza o świecie wpływająca na postrzeganie obrazu. O istotnym znaczeniu materiałów wizualnych w badaniu historii przekonany jest także Peter Burke. Prowadząc rozważania na ich temat, stwierdził on, że „obrazy, tak jak teksty i relacje ustne, stanowią istotną odmianę świadectwa historycznego. Stanowią zapis aktu bycia naocznym świadkiem” (Burke 2012, s. 33). Historia wizualna to nie tylko powielenie treści dostrzegalnych w tekstach pisanych. Daje ona możliwość głębszej kontemplacji, skupia uwagę na mniej wyraźnych detalach i dostarcza szerszej wiedzy na dany temat.

Materiał wizualny w kontekście kultu Bolesława Bieruta przede wszystkim można podzielić na dwie główne kategorie: (1) zdjęcia opublikowane za życia, które pojawiały się w związku z jego działalnością jako I sekretarza PZPR, oraz (2) fotografie drukowane w prasie po ogłoszeniu jego śmierci. Różnica w obfitości tych przedstawień w analizowanych przeze mnie gazetach jest zauważalna. W ostatnich miesiącach życia ukazało się tylko kilka zdjęć Bieruta, co można uznać za normę, po ogłoszeniu zgonu zamieszczono ich ok. 100. Jak można więc zauważyć, kult Bieruta w tym okresie chwilowo wzrósł, pojawiły się różne przedstawienia wizualne, które można podzielić na kilka podkategorii: (1) zdjęcia samego I sekretarza podczas pracy lub o charakterze portretowym, (2) zdjęcia Bieruta jako człowieka bratającego się z ludem, (3) zdjęcia Bieruta z dziećmi, (4) zdjęcia dokumentujące reakcje ludzi po ogłoszeniu jego śmierci, (5) zdjęcia z pogrzebu prezentujące polityków lub społeczeństwo. Należy podkreślić, że poszczególne fotografie często były powtarzane, zamieszczane nie tylko w różnych gazetach partyjnych, ale nawet w tych samych tytułach prasowych w odstępie kilku dni. Omawiane zdjęcia są raczej słabej jakości z powodu wydrukowania na papierze gazetowym. Na pierwszych stronach pism najczęściej publikowano samego Bieruta lub członków partii w jego otoczeniu. Do niektórych fotografii dołączano krótkie komentarze objaśniające zaprezentowaną sytuację.

Portretowe przedstawienia I sekretarza były raczej monotematyczne. W gazetach partyjnych widoczna jest tendencja do zamieszczania takich zdjęć, gdzie twarz Bieruta była widoczna w dwóch wersjach: albo dobrotliwie uśmiechniętego (TL, 14.03.1956, s. 1), albo poważnie spoglądającego w obiektyw (TR, 18.04.1956, s. 1). Był ubrany w taki sam sposób i te wizualne przedstawienia zamieszczane w prasie pokrywały się z tym, jak przywódca miał być widziany przez ludzi. Oficjalnie „występował zawsze w dobrze skrojonych garniturach w tonacji od szarości do czerni, z nieodłącznym krawatem” (Pomian 2023, s. 342). Z pierwszych stron partyjnych gazet spoglądał starszy mężczyzna z nienaganną fryzurą w otoczeniu pompatycznych tytułów, takich jak: „Świetlana postać Bolesława Bieruta pozostanie na zawsze w sercach ludzi pracy” (GZ, 16.03.1956, s. 1) czy „Żegnamy ukochanego syna partii i narodu” (NRz, 16.03.1956, s. 1). Takie zabiegi miały na celu uwidocznienie wybitności Bieruta, której niektórzy czytelnicy mogli nie dostrzec na jego zdjęciu.

Portrety ukazujące poważnego i zamyślonego I sekretarza były oficjalnymi przedstawieniami wizualnymi, które miały uwypuklać jego znaczenie nie tylko w kraju, ale i na arenie międzynarodowej. Sprawiał na nich wrażenie pochłoniętego pracą i troskami związanymi z wykonywaniem powierzonych mu zadań. Oficjalny portret miał podkreślać poważny stosunek Bieruta do spraw o charakterze państwowym, gospodarczym i społecznym (aneks zdjęcie nr 1). Spokój wymalowany na twarzy świadczył o tym, że nie bał się spoczywającego na nim ciężaru odpowiedzialności i gwarantował ludziom poczucie bezpieczeństwa. W kontraście do takiego przedstawienia jawił się drugi, mniej oficjalny jego wizerunek. Mężczyzna wpatrzony w obiektyw z dobrotliwym wyrazem twarzy miał sprawiać wrażenie bardziej „przychylnego” i bliskiego opisom prostych ludzi, którzy mieli okazję go spotkać. Oba te przedstawienia zderzały się ze sobą. Z jednej strony bowiem I sekretarz kreowany był na postać pomnikową, najważniejszą i najmądrzejszą po Stalinie, która z daleka czuwała nad bezpieczeństwem obywateli, z drugiej zaś widziano dobrotliwego starszego pana z uśmiechem wzbudzającym zaufanie. Portrety te nie korelowały ze sobą. Z pewnością ówczesny czytelnik gazety patrzył na te zdjęcia inaczej niż współcześni historycy, ponieważ towarzyszył mu inny kontekst społeczno-kulturowy. Żył w świecie, w którym Bierut funkcjonował jako najważniejsza postać, jednocześnie odległa i bliska.

W partyjnych pismach pojawiały się także inne, okazjonalnie drukowane wizerunki Bolesława Bieruta. Były to głównie zdjęcia ukazujące go już jako starszego mężczyznę, zrobione głównie po 1948 r. Korespondowały one z treścią gazet i tym, jak opisywano jego osobę w oficjalnych tekstach. Co warte podkreślenia, nie ukazują się żadne fotografie, na których Bierut byłby przedstawiany w sytuacjach prywatnych, a nawet nieoficjalnych. Nie ma także żadnych obrazów z rodziną, fotografii z wakacji czy rautów. Było to działanie zamierzone, ponieważ Bieruta miano kojarzyć przede wszystkim z doświadczeniem, statecznością i wiedzą, co korelowało z jego wizerunkiem starszego mężczyzny. W „Gazecie Zielonogórskiej” zamieszczono portret z młodości Bieruta, na którym prezentuje się jako poważny młodzieniec o schludnym wyglądzie, co wspierało tezę o jego dobrej aparycji. Redakcja dołączyła do tego przedstawienia komentarz objaśniający: „Fotografia Bolesława Bieruta z akt policyjnych z 1927 roku” (GZ, 17–18.03.1956, s. 8). Podkreślenie tej informacji wpisywało się w kult I sekretarza jako człowieka buntującego się przeciwko ówczesnej władzy ograniczającej prawa i od dawna zaangażowanego w walkę o wolność swoich współtowarzyszy. Z kolei z okazji rocznicy jego urodzin na pierwszej stronie „Trybuny Ludu” opublikowany został portret siedzącego, uśmiechniętego i delikatnie zgarbionego Bieruta patrzącego przed siebie, a nie jak zazwyczaj – w obiektyw (TL, 19.04.1956, s. 1). Takich zdjęć było jednak niewiele, ponieważ z reguły powielano oficjalne, portretowe fotografie. Takie przedstawienia najlepiej wpisywały się bowiem w budowany przez partię kult jego osoby. Prezentowały go jako postać sztandarową i utrwalały w społeczeństwie konkretny obraz I sekretarza.

W przedstawieniach wizualnych żyjącego jeszcze Bieruta dbano o to, aby pokazywać go podczas wykonywanej pracy. Nie tylko potwierdzano bowiem w ten sposób jego pracowitość i zaangażowanie w tworzenie lepszej Polski, ale także kreowano kult I sekretarza, który miał stać się wzorem zaangażowania i wykonywania obowiązków. Pojawiały się więc zdjęcia Bieruta najczęściej z symboliczną książką i okularami na nosie, co podkreślało powagę i podejmowany przez niego wysiłek intelektualny (NRz, 16.03.1956, s. 3). Uważano go za świetnego mówcę i stale podkreślano jego zaangażowanie w działalność międzynarodowego ruchu robotniczego. Do zilustrowania takich tez zwykle używano zdjęć zrobionych podczas XX Zjazdu KPZR. Dołączano do nich krótki komentarz informujący o obecności Bieruta, ponieważ fotografie te często były na tyle niewyraźne, że przeciętny czytelnik nie byłby w stanie go rozpoznać wśród innych partyjnych działaczy. Nie współgrało to więc, z tym, co opisywano w gazetach, a mianowicie, że był on rzekomo jedną z czołowych postaci na arenie międzynarodowej. W „Trybunie Ludu” zdecydowano się opublikować zdjęcie I sekretarza przemawiającego z mównicy (TL, 19.02.1956, s. 1). Widać na tej fotografii starszego, delikatnie zgarbionego mężczyznę z wąsami w okularach, który wygląda na drobnego na tle trybuny (aneks zdjęcie nr 2). Na zdjęciu nie sposób dostrzec w nim wybitnej jednostki, na jaką go kreowano.

Postać Bieruta wpisywano w idealizację pracy i nauki. Na jednym ze zdjęć widnieją – jak można dowiedzieć się z komentarza – Bierut, Cyrankiewicz i Berman, którzy nawet w przerwie obrad nie odpoczywają, ponieważ są zainteresowani znajdującymi się na pierwszym planie książkami (NRz, 29.02.1956, s. 1). Wizerunek I sekretarza, który w wolnym czasie nie próżnuje, miał zachęcić czytelników do poszerzania własnych zainteresowań, chociażby poprzez czytanie literatury. Jedną z głównych idei komunizmu był wprawdzie kult pracy fizycznej, która była ważniejsza niż intelektualna, ale na tego typu zdjęciach dochodzi do zrównania tych dwóch sfer. Takie przedstawienia wizualne miały na celu nie tylko wspieranie kultu pracy funkcjonującego w krajach socjalistycznych, ale też podkreślenie jedności samego Bieruta z ludźmi różnych zawodów. Wyraźnie identyfikował się z nimi, doceniał i rozumiał ich wysiłek na rzecz poprawy sytuacji w państwie. Na jednym ze zdjęć widnieje sam I sekretarz z łopatą, pomagający warszawiakom odbudować miasto (aneks zdjęcie nr 3; TL, 17.03.1956, s. 3). Dynamiczność takiego przedstawienia sprawiała, że czytelnik mógł niemal zauważyć ruch łopaty, którą trzymał Bierut, co wspierało tezę o jego rzeczywistym zaangażowaniu. Przywódca pojawiał się także wśród górników ubrany w strój roboczy (TR, 14.03.1956, s. 3), w otoczeniu drukarzy, dla których „dokonywał uruchomienia pierwszej maszyny rotacyjnej” (GZ, 15.03.1956, s. 4), czy też na przyjęciu dla przodowników pracy. Na wszystkich fotografiach postać Bieruta wysuwa się na pierwszy plan. Jest on wręcz prześwietlony dla lepszego efektu, zwrócony w stronę ludzi lub zainteresowany maszynami. Należy przy tym podkreślić, że I sekretarz nigdy na tego typu przedstawieniach nie pozował, co miało podkreślić ich realizm i rzeczywiste oddanie przywódcy wykonywanym obowiązkom.

Propaganda partyjna kreowała wizerunek Bieruta jako opiekuna i orędownika. Zdjęcia miały odzwierciedlać zaangażowanie i sympatię, którą rzekomo darzył swoich obywateli, stąd wiele fotografii prezentowało I sekretarza bratającego się z ludźmi. Na pierwszym planie zawsze widniała jego postać zwrócona ku współrozmówcom (GZ, 17–18.03.1956, s. 8). Przedstawiany był w ich otoczeniu, ubrany schludnie i skromnie, ale zgodnie z panującą modą, skupiony na tym, co mówią, gotowy do realizacji złożonych obietnic. Spoglądając na te materiały wizualne można zaobserwować, że witający go ludzie często chylą przed nim czoło, co mogło świadczyć o obdarzaniu przywódcy szacunkiem. Wydają się nieco onieśmieleni spotkaniem z najważniejszą osobą w kraju, która w tak sympatyczny i otwarty sposób zwraca się do nich. Bierut na tych fotografiach jest najczęściej uśmiechnięty, zupełnie inny niż na poważnych portretach, które od 1945 r. wisiały obok godła „w każdej klasie szkolnej, instytucjach publicznych, nierzadko w halach fabrycznych” (Pomian 2023, s. 341). Dbano o to, aby na zdjęciach utrwalać ludzi pochodzących z różnych warstw społecznych, zarówno kobiety, jak i mężczyzn, aby niejako potwierdzić, że Bierut jest opiekunem wszystkich. W ramach kultu I sekretarza podkreślano także, że dla lepszego zrozumienia potrzeb obywateli podróżuje on po całym kraju. Zdjęcia wraz z podpisami były tego odzwierciedleniem – Bieruta portretowano bowiem zarówno w Stoczni Gdańskiej, jak i w Lublinie czy Jackowicach (TL, 15.03.1956, s. 3). Pochylony nad kobietami z dziećmi, serdeczny, zwrócony do nich, nie zaś w stronę obiektywu, sprawiał wrażenie osoby niepozującej do fotografii. Uwypuklało to skupienie przywódcy na ludziach, z którymi się spotykał. Te wizualne przedstawienia sugerowały, że pomimo pełnienia tak odpowiedzialnych i ważnych funkcji, nadal jest człowiekiem z ludu. Mężczyźni i kobiety garnęli się do niego, a on im na to pozwalał. Jednym z najbardziej symbolicznych obrazów jest zdjęcie Bieruta ze starszą kobietą ubraną w strój ludowy (TL, 19.03.1956, s. 3). Trzyma ona przywódcę pod ramię, oboje uśmiechają się szeroko, patrząc w obiektyw (aneks zdjęcie nr 4). Ta fotografia nie tylko wpisywała się w proces tworzenia kultu I sekretarza jako osoby kultywującej tradycję, kochającej polskie zwyczaje, ale miała także sugerować pozytywne relacje Bieruta ze zwykłymi ludźmi, którzy czuli się swobodnie w jego towarzystwie.

Dla ocieplenia wizerunku I sekretarza portretowano go także z dziećmi, dla których był zarówno ich opiekunem i wzorem, jak i dobrotliwym dziadkiem. Przedstawienia te miały dowodzić, że Bierut, mając tak dobry kontakt z najmłodszymi członkami społeczeństwa, musiał być dobrym i serdecznym człowiekiem. Widział w nich przyszłość narodu, dlatego dbał o jak najczęstsze spotkania z nimi, zapewnienie im dostatniego i spokojnego życia oraz udzielanie wartościowych rad. Na takich zdjęciach postawa Bieruta jest dużo swobodniejsza, a w otoczeniu dzieci tracił surowy wygląd polityka. W „Nowinach Rzeszowskich” opublikowano np. zdjęcie I sekretarza na łące pełnej kwiatów, trzymającego się za ręce z dziewczynkami ubranymi w szkolne mundurki (aneks zdjęcie nr 5; NRz, 16.03.1956, s. 3). Z tyłu, za nimi można dostrzec przedstawicieli partyjnych, ale to nie oni są tutaj najważniejsi. Bierut poświęca uwagę młodzieży, dba o dobre relacje i wygląda na zainteresowanego tym, co chcą mu powiedzieć. Materiałów prezentujących przywódcę jako „przyjaciela dzieci” (NRz, 18.04.1956, s. 3) jest w analizowanych gazetach partyjnych kilka. W ramach kultu partia nakazywała nauczanie w szkołach życiorysu I sekretarza, dlatego uczniowie znali go z opowiadań. Jego osiągnięcia i zajmowana pozycja nie sprawiały jednak, że czuły się skrępowane w jego obecności. Wręcz przeciwnie – na zdjęciach dzieci i młodzież prezentują otwartość, cieszą się ze spotkania z I sekretarzem i czują się swobodnie (TL, 16.03.1956, s. 3). On zaś spogląda na nich z uwagą i zainteresowaniem. Takie przedstawienia Bolesława Bieruta w towarzystwie młodego pokolenia miały przekonać czytelników o jego czystych zamiarach i dobrym sercu oraz zaangażowaniu nie tylko w budowę lepszej Polski, ale i w kształtowanie nowego społeczeństwa.

W wielu gazetach partyjnych opisywano moment przekazania światu informacji o śmierci I sekretarza, która wywołała rzekomo masowy smutek, a nawet strach narodu. Narracja ta był wręcz nierzeczywista: Bierut kreowany na opiekuna, orędownika i przewodnika umiera, a ludzie zatrzymują się, porzucają swoje obowiązki i w skupieniu słuchają bądź czytają informacji, mających – jak przekonywano – zmienić ich rzeczywistość. Dla wzmocnienia przekazu dodawano fotografie wykonane w różnych przestrzeniach, zarówno w fabrykach, gdzie zebrani mężczyźni i kobiety w roboczych strojach z pochylonymi głowami wysłuchiwali wiadomości o zgonie, jak i w mieście (aneks zdjęcie nr 6). Dążono do wywołania w czytelnikach podobnych emocji: lęku i smutku. Istotnym elementem tych przedstawień były także widoczne na zdjęciach pisma partyjne, z których ludzie dowiadywali się o tej tragicznej wiadomości. Stanowiły one najważniejszy nośnik informacji i pierwsze „zaufane” źródło wiedzy.

W przestrzeni publicznej utrzymywano, że informacja o śmierci Bieruta wręcz sparaliżowała miasta i ośrodki pracy. Wielkie emocje wywołał jedynie sam pogrzeb I sekretarza, któremu miała towarzyszyć fala masowego smutku społeczeństwa. Dla uczczenia pamięci przywódcy przystawano i w ciszy oddawano mu ostatni hołd. Wieszano biało-czerwone i czerwone flagi przepasane kirem, wystawiano w oknach jego portrety, co także znajdowało potwierdzenie na zdjęciach publikowanych w gazetach (NRz, 19.03.1956, s. 3). Wiele z tych fotografii prezentuje nie jednostki, a bezimienny tłum mający symbolizować cały naród. Bierut zmarł w marcu, dlatego ludzie ubrani byli w obszerne płaszcze, a na głowach mieli chustki lub kapelusze. Nawet nieprzyjazna pogoda nie była ich w stanie powstrzymać od stania w długich kolejkach, aby po raz ostatni zobaczyć twarz przywódcy (GZ, 15.03.1956, s. 2). Kreowano Bieruta na postać o znaczeniu międzynarodowym, najmocniej jednak związaną ze Związkiem Radzieckim. Z tego względu publikowano również fotografie przedstawiające tłumy w Moskwie pragnące osobiście pożegnać na zawsze najwierniejszego ucznia Stalina.

W pismach zamieszczano także fotografie Bieruta leżącego w trumnie. W otoczeniu gdzie odbywały się uroczystości żałobne znajdowało się mnóstwo kwiatów i flag, a wokół zmarłego stali zazwyczaj przedstawiciele władz komunistycznych krajów – głównie Polski i Związku Radzieckiego. Jedno z bardziej symbolicznych zdjęć, które miało poruszyć czytelników, przedstawiało matkę z dzieckiem na rękach pochylającą się nad nieżyjącym przywódcą (GB, 17–18.03.1956, s. 1). Za jej plecami można dostrzec wartę honorową czuwającą przy I sekretarzu oraz udekorowane wnętrze. Dziecko wyciąga rączki w kierunku zmarłego, który nie może już odpowiedzieć na ten gest.

Pogrzeb był chwilą ponownego wzrostu zainteresowania Bierutem, a zarazem zmierzchem kultu jednostki. W partyjnych gazetach publikowano obszerne fotorelacje z wydarzenia. Drukowano kilkanaście zdjęć (zazwyczaj powtarzanych w różnych tytułach prasowych), najczęściej małego formatu i umieszczano jedno pod drugim. Były one na tyle niewyraźne, że dodawano do nich krótkie komentarze wyjaśniające, co zostało utrwalone na poszczególnych fotografiach.

Zdjęcia z pogrzebu Bieruta można podzielić na dwie podkategorie: pochodzące z Warszawy i reszty kraju. W przypadku dokumentowania uroczystości w stolicy głównie skupiano się na portretowaniu ludu (aneks zdjęcie nr 7) lub polityków, ze szczególnym uwzględnieniem przedstawicieli PZPR. „Z jednej strony mamy więc tłum – po trosze, jak to tłum, anonimowy […], z drugiej zaś, jakby za jakąś niewidzialną barierą, odbywa się pożegnanie zmarłego przez polityczną wierchuszkę” (Myszkorowski 2011, s. 371). Na tych zdjęciach pogrzeb Bieruta jawi się jako majestatyczny, wręcz teatralny, a co najważniejsze – godny tak niezwykłej jednostki, na jaką go kreowano. Mamy przedstawienia górników w żałobnym kondukcie, tłum ludzi na trasie pogrzebowej (TR, 17–18.03.1956, s. 3) i trumnę na czerwonym katafalku, opasaną biało-czerwonym sztandarem (TL, 18.03.1956, s. 1). W jednym z komentarzy informowano: „Ludzie stoją w otwartych na oścież oknach, obsiedli dachy, rusztowania domów” (TL, 18.03.1956, s. 3). Drugą kategorię stanowią zdjęcia wykonane poza Warszawą. Na ulicach różnych miast ludzie gromadzili się, aby wspólnie wysłuchać informacji o pogrzebie lub obejrzeć transmisję ze stolicy. Jednoczyli się w smutku i ciszy, podobnie jak wtedy, gdy dotarła do nich wieść o śmierci Bieruta. W milczeniu oddawali ostatni hołd zmarłemu (GB, 17–18.03.1956, s. 1). Tak samo jak kilka dni wcześniej ponownie przestały działać maszyny, a hale produkcyjne opustoszały. O wielkości I sekretarza miał świadczyć fakt, że ludzie porzucili swoje obowiązki i wspólnie stanęli przed odbiornikami, aby połączyć się z tymi, którzy byli na miejscu pogrzebu. Fotografie te „przedstawiają realia społeczne, […] jednostki i niewielkie grupy, które […] uosabiają większą całość” (Burke 2012, s. 145). W „Gazecie Białostockiej” opublikowano np. zdjęcie włókniarzy, którzy zgromadzeni na świetlicy w skupieniu słuchali transmisji (GB, 17–18.03.1956, s. 7). Na pierwszym planie widać zamyślonych mężczyzn ubranych w robocze stroje, a za nimi kobiety, najczęściej w chustkach na głowach. Jest ich tak dużo, że nie wystarczyło miejsc siedzących i część osób widocznych w tle musiała stać, co nie zniechęciło ich do w uczestnictwa w długiej uroczystości. Pogrzeb Bieruta ponownie sparaliżował całe miasta, w wielu z nich zabrzmiały syreny, wywołując symboliczną ciszę i skupienie w ostatnim momencie pożegnania przewodnika i opiekuna (NRz, 19.03.1956, s. 3). W rodzinnym mieście I sekretarza – Lublinie, w jego dawnym mieszkaniu zorganizowano wartę honorową przy portrecie Bieruta otoczonym kwiatami (GB, 19.03.1956, s. 3).

Po pogrzebie kult wodza zaczął odchodzić w zapomnienie. Jeszcze przez kilka kolejnych dni pojawiały się w prasie pojedyncze zdjęcia przedstawicieli innych państw składających kondolencje oraz ludzi formułujących przyrzeczenia w ramach uczczenia pamięci zmarłego. Ostatnim przejawem praktykowania kultu przywódcy jako wybitnej jednostki były obchody jego urodzin w kwietniu 1956 r. Opublikowano wtedy kilka jego zdjęć za życia oraz kilka innych, wykonanych przy grobie zmarłego, gdy członkowie Biura Politycznego składali kwiaty. Po tym czasie w analizowanych gazetach trudno znaleźć fotografie przedstawiające I sekretarza lub kojarzące się z nim. Nastąpiła zmiana rządzących, którzy nie próbowali już kreować się na niezwykłe osobistości. Bierut zmarł, a wraz z nim odszedł w zapomnienie związany z nim kult jednostki.

Koniec części I

Aneks zdjęć

Zdjęcie nr 1
Zdjęcie nr 2
Zdjęcie nr 3
Zdjęcie nr 4
Zdjęcie nr 5
Zdjęcie nr 6
Zdjęcie nr 7

Bibliografia

Źródła

  • Prasa
    • „Gazeta Białostocka”
    • „Gazeta Zielonogórska” 1956.
    • „Nowiny Rzeszowskie” 1956.
    • „Trybuna Ludu” 1956.
    • „Trybuna Robotnicza” 1956.
  • Źródła drukowane
    • Chruszczow N. (1956), O kulcie jednostki i jego następstwach, Warszawa.
  • Źródła internetowe
    • https://cbh.pan.pl/pl/kult (dostęp: 13.11.2022).

Słowniki

Czapliński M., Fras Z., Rosik S., Piotrowski J., Maroń J. (2017), Słownik. Historia, Poznań.

Sztompka P. (2020), Słownik socjologiczny: 1000 pojęć, Kraków.

Opracowania

Burke P. (2012), Naoczność. Materiały wizualne jako świadectwa historyczne, przeł. J. Hunia, Kraków.

Černy J. (1974), Religia starożytnych Egipcjan, przeł. E. Dąbrowska-Smektała, Warszawa.

Dubiel L. (2016), Koncepcja totalitaryzmu w ujęciu Aleksandra Hertza, „Studia Iuridica Lublinensia”, t. 25, z. 3.

Eisler J. (2014), Siedmiu Wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR, Warszawa.

Friszke A. (2003), Polska. Losy państwa i narodu 1939–1989, Warszawa.

Garlicki A. (1994), Bolesław Bierut, Warszawa.

Gillmeister A., Musiał D. (2012), W cieniu Kapitolu. Religia starożytnych Rzymian, Kraków.

Hein-Kircher H. (2008), Kult Piłsudskiego i jego znaczenie dla państwa polskiego 1926–1939, przeł. Z. Owczarek, Warszawa.

Kowalska M. (2013), Rosyjski mit władzy a kult jednostki, „Poznańskie Studia Slawistyczne”, nr 5.

Kozłowski Cz. (1993), Namiestnik Stalina, Warszawa.

Kupiecki R. (1993), Natchnienie milionów. Kult Stalina w Polsce 1944–1956, Warszawa.

Lipiński P. (2001), Bolesław Niejasny: opowieść o Bolesławie Bierucie, Forreście Gumpie polskiego komunizmu, Warszawa.

Lipiński P. (2017), Bierut. Kiedy partia była bogiem, Wołowiec.

Lubińska N. (2020), Krótka historia o kulcie Mao Zedonga – wybrane elementy podtrzymywania politycznej legendy Wielkiego Sternika w Chinach, „Gdańskie Studia Azji Wschodniej”, t. 18.

Milewska M. (2012), Bogowie u władzy. Od Aleksandra Wielkiego do Kim Dzong Ila: antropologiczne studium mitów boskiego władcy, Gdańsk.

Myszkorowski J. (2011), „Cała Polska na swych ramionach niosła trumnę Bolesława Bieruta”. „Trybuna Ludu” o przygotowaniach do pogrzebu Bieruta, w: Komunistyczni bohaterowie, t. 1: Tradycja, kult, rytuał, red. M. Bogusławska, Z. Grębecka, E. Wróblewska-Trochimiuk, Warszawa–Kraków.

Paczkowski A. (2005), Pół wieku dziejów Polski 1939–1989, Warszawa.

Plamper J. (2014), Kult Stalina. Stadium alchemii władzy, przeł. K. Bażyńska-Chojnacka, P. Chojnacki, Warszawa.

Pomian G. (2023), Bierut i jego partia, Paryż–Lublin.

Rose G. (2010), Interpretacja materiałów wizualnych. Krytyczna metodologia badań nad wizualnością, przeł. E. Klekot, Warszawa.

Rycman A. (2009), Rytuał jako sposób budowania rzeczywistości politycznej, w: Między socjologią polityki a antropologią polityki, red. J. Wódz, Katowice.

Service R. (2003), Lenin. Biografia, przeł. M. Urbański, Warszawa.

Skotarczak D. (2016), Kilka uwag o historii wizualnej, „Klio Polska. Studia i Materiały z Dziejów Historiografii Polskiej”, nr 8.

Sylburska A. (2020), Kult jednostki w epoce komunizmu: obchody 60 urodzin Mátyása Rákosiego w świetle węgierskiej prasy, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica”, t. 106.

Urban G.P. (2016), Stalinowski kult jednostki w województwie lubelskim. Śmierć Stalina na łamach „Sztandaru Ludu”, „Sensus Historiae”, nr 2.

Ziębińska-Witek A., Witek P. (2022), Metodologiczne problemy historii wizualnej, w: Wprowadzenie do metodologii historii, red. E. Domańska, J. Pomorski, Warszawa.


Redakcja językowa i korekta

Dr Beata Jarosz




Wykład prof. Yulii Kiselyovej pt. „Ukrainian academics’ experience of forced migration in Poland since the full-scale invasion by Russian forces” – 12 kwietnia

Szkoła Doktorska Szkoła Doktorska Nauk Humanistycznych i Sztuki w UMCS,
Centrum Analiz Migracyjnych MigLab przy Instytucie Socjologii UMCS,
Instytut Historii UMCS 

zapraszają na wykład

prof. Yulii Kiselyovej z Charkowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Wasyla Karazina
pod tytułem „Ukrainian academics’ experience of forced migration in Poland since the full-scale invasion by Russian forces”

Data: 12 kwietnia 2024 r., godzina 13.00

Miejsce: Szkoła Doktorska Nauk Humanistycznych i Sztuki w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, ul Weteranów 18, sala VI (II piętro)

Problematyka wykładu dotyczy przymusowej migracji ukraińskich naukowców w Polsce, spowodowanej rozpoczętą w 2022 roku inwazją Rosji na Ukrainę. Prelekcja organizowana jest w ramach projektu „Moving West”: Ukrainian Academics in Conditions of Forced Migration (2014-2024) dotyczącego strategii przetrwania i realizacji pracy zawodowej ukraińskich naukowców w sytuacji wojennej. Prelekcja odbędzie się w języku angielskim.

Dr hab. Yulia Kiselyova – profesor Charkowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Wasyla Karazina, pracownik Wydziału Historiografii, Badań nad Źródłami i Archeologii, członek polsko-ukraińskiego Towarzystwa Historiograficznego. W latach 2018-2021 uczestniczyła w projekcie badawczym “Practices of the Self-Representation of Multinational Cities in the Industrial and Post-Industrial Era” realizowanym pod auspicjami Kanadyjskiego Instytutu Studiów Ukraińskich na Uniwersytecie Alberty. Pracuje obecnie nad projektem „«Moving West»: Ukrainian Academics in Conditions of Forced Migration” sponsorowanym przez Max Planck Institut für Wissenschaftsgeschichte (2022) oraz Institut für die Wissenschaften vom Menschen w Wiedniu w ramach programu grantowego „Documenting Ukraine” (2023).

Inspiratorką i koordynatorką spotkania, pierwszego z serii z zaplanowanych, jest dr hab. Ewa Solska, kierownik Katedry Humanistyki Cyfrowej i Metodologii Historii w Instytucie Historii UMCS, współredaktorka portalu „ohistorie.eu”.

Źródło: https://www.umcs.pl/pl/aktualnosci,16880,wyklad-prof-yulii-kiselyovej-12-kwietnia,147184.chtm




Nowoczesne technologie w humanistyce. Cz. 2. Możliwości, ograniczenia, zagrożenia

Portal ohistorie.eu zaprasza do obejrzenia i wysłuchania rozmowy:

Nowoczesne technologie w humanistyce

| Część  II |

Możliwości, ograniczenia, zagrożenia

Rozmowa koncentruje się na zagadnieniach związanych z projektowaniem i realizacją badań z wykorzystaniem nowoczesnej infrastruktury. Omówione zostają zarówno możliwości i perspektywy, jak i ograniczenia oraz zagrożenia, z którymi mogą się zetknąć humaniści (i nie tylko) chcący wykorzystać w praktyce badawczej wyspecjalizowane narzędzia cyfrowe. Podczas dyskusji zostało podjętych kilka wątków, m.in.: Czy prowadzenie badań z użyciem nowych technologii to nauka czy może efekciarstwo dla leniwych? Czy humanista wykorzystujący nowe technologie to świadomy naukowiec czy raczej rzemieślnik i operator narzędzi? Na ile nowoczesna infrastruktura badawcza wspomaga humanistów w ich badaniach, a na ile ich wyręcza? Jaki wpływ na projektowanie i realizację badań ma rozwój technologii? Charakterystyce dyskutowanych problemów, wśród których pojawia się także kwestia aplikowania o granty i polityka otwartości danych, towarzyszą liczne odwołania do konkretnych przykładów wykorzystania nowoczesnej infrastruktury w praktyce badawczej.

W rozmowie biorą udział eksperci:

Dr Jan Wieczorek (CLARIN)

CLARIN-PL, Katedra Sztucznej Inteligencji Politechniki Wrocławskiej

Dr Beata Jarosz (UMCS)

Instytut Językoznawstwa i Literaturoznawstwa UMCS w Lublinie

Pod materiałem wideo publikujemy słownik pojęć z obszaru humanistyki cyfrowej opracowany przez dr Beatę Jarosz (konsultacja merytoryczna: dr Jan Wieczorek).

Distant reading – metoda analizy dużych zbiorów tekstów literackich przy użyciu nowoczesnej infrastruktury, w tym narzędzi opartych na automatycznym przetwarzaniu języka naturalnego. Twórca termin i założeń teoretycznych – Franco Moretti (Conjectures on World Literature, „New Left Review” 2000).

Analiza topikowa (ang. topic modeling; inaczej: analiza tematyczna) – automatyczne identyfikowanie tematów występujących zarówno w pojedynczym tekście, jak i w ogromnym korpusie. Jedną z technik wykorzystywanych w tym celu jest LDA (Latent Dirichlet Allocation ‘ukryta alokacja Dirichleta’), która polega na identyfikacji tematów w zbiorze tekstów na podstawie analizy częstości współwystępowania słów i ich wzajemnych relacji.

Stylometria – metoda analizy tekstu, która pozwala ustalać autorstwo lub chronologię tekstu na podstawie charakterystyki gramatycznego stylu pisania. Badania stylometryczne mogą być też wykorzystywane m.in. do wykrywania plagiatu czy identyfikowania różnic stylistycznych w tekstach różnych autorów. Narzędzia do automatycznej stylometrii (np. WebSty) pozwalają uzyskać informacje o statystykach wyrazów, ich bogactwie czy przynależności tematycznej, dzięki czemu możliwe jest określenie charakterystycznych cech opisujących i różnicujących.

Anotacja – systematyczne oznaczanie słów, fragmentów tekstu lub całych dokumentów etykietami w celu skategoryzowania poszczególnych segmentów lub wprowadzenia dodatkowych informacji. Taki opis (wykonywany np. w aplikacji Inforex) ułatwia przeszukiwanie i analizę materiałów zgromadzonych w korpusie.

Model transformatywno-generatywny – model stosowany w uczeniu maszynowym (tzn. w programowaniu komputerowym), który (1) dokonuje przetwarzania tekstów oraz innych typów danych i (2) służy do generowania tekstu lub innych zasobów na podstawie przetworzonych danych wejściowych. MTG ma zastosowanie m.in. w tłumaczeniu maszynowym, automatycznym streszczaniu tekstów lub w tworzeniu chatbotów.

Halucynacje – zjawisko generowania przez sztuczną inteligencję danych i wyobrażeń, które nie są zgodne z rzeczywistością albo nie mają odpowiedniego odniesienia do danych wejściowych. Halucynacje mogą obejmować m.in. generowanie tekstu zawierającego nieprawdziwe informacje lub nielogiczne wnioski albo obrazów przedstawiających nieistniejące obiekty lub sceny.

OCR-owanie (ang. optical character recognition ‘optyczne rozpoznawanie znaków’) – proces przekształcania przy pomocy specjalnego oprogramowania zeskanowanego tekstu lub obrazu na dane tekstowe (wyrażone w postaci liter i znaków), które można następnie edytować, grupować i przetwarzać komputerowo.

Język CQL (Corpus Query Language ‘język zapytań korpusowych’)– specjalny język zapytań wykorzystywany w lingwistyce korpusowej i w innych dziedzinach zajmujących się przetwarzaniem języka naturalnego. Umożliwia (np. w programie Sketch Engine) wyszukiwanie w korpusie złożonych wzorców gramatycznych lub leksykalnych (przydatnych w analizie składniowej i semantycznej) oraz formułowanie złożonych zapytań (np. statystycznych) z uwzględnieniem kryteriów wyszukiwania, których nie można ustawić przy użyciu standardowego interfejsu użytkownika.




Nowoczesne technologie w humanistyce (Część I)

| Część  I | CLARIN-PL i jego narzędzia w praktyce badawczej

Portal ohistorie.eu zaprasza do obejrzenia i wysłuchania rozmowy:

Nowoczesne technologie w humanistyce

| Część  I |

CLARIN-PL i jego narzędzia w praktyce badawczej

Dyskusja jest poświęcona wyzwaniom, korzyściom oraz zagrożeniom, jakie są związane z wykorzystaniem nowoczesnych technologii w badaniach humanistycznych. Rozmowa koncentruje się na omówieniu potencjału elektronicznej infrastruktury badawczej opracowywanej dla naukowców w konsorcjum CLARIN-PL. Przybliżone zostały zaawansowane narzędzia oparte na technologii przetwarzania języka naturalnego, które mogą wspomagać nie tylko humanistów (językoznawców, literaturoznawców, historyków itd.), ale też przedstawicieli innych dyscyplin naukowych (np. ekonomistów, prawników, medyków) w realizacji rozmaitych projektów. Charakterystyce towarzyszą liczne odwołania do konkretnych przykładów wykorzystania nowoczesnej infrastruktury w praktyce badawczej.

W rozmowie biorą udział eksperci:

Dr Jan Wieczorek (CLARIN)

CLARIN-PL, Katedra Sztucznej Inteligencji Politechniki Wrocławskiej

Dr Beata Jarosz (UMCS)

Instytut Językoznawstwa i Literaturoznawstwa UMCS w Lublinie

Pod materiałem wideo publikujemy słownik pojęć z obszaru humanistyki cyfrowej opracowany przez dr Beatę Jarosz.



Anotacja – systematyczne oznaczanie słów, fragmentów tekstu lub całych dokumentów etykietami w celu skategoryzowania poszczególnych segmentów lub wprowadzenia dodatkowych informacji. Taki opis (wykonywany np. w aplikacji Inforex) ułatwia przeszukiwanie i analizę materiałów zgromadzonych w korpusie.

Analiza wydźwięku (inaczej: analiza sentymentu) – proces automatycznego określenia wydźwięku tekstu poprzez identyfikację elementów nacechowanych pozytywnie/negatywnie lub neutralnych. Metoda ta wykorzystywana jest nie tylko w badaniach naukowych, ale też w marketingu, ponieważ jest przydatna zarówno w identyfikacji emocjonalnego stanu autorów tekstu, jak i w monitorowaniu opinii klientów.

Analiza morfosyntaktyczna – proces analizowania struktury gramatycznej zdania poprzez opis poszczególnych wyrazów, tzn. identyfikowanie kategorii gramatycznych (takich, jak rodzaj, liczba, przypadek), oraz łączących je relacji syntaktycznych.

Stylometria – metoda analizy tekstu, która pozwala ustalać autorstwo lub chronologię tekstu na podstawie charakterystyki stylu pisania. Badania stylometryczne mogą być też wykorzystywane m.in. do wykrywania plagiatu czy identyfikowania różnic stylistycznych w tekstach różnych autorów. Narzędzia do automatycznej stylometrii (np. WebSty) pozwalają uzyskać informacje o statystykach wyrazów, ich bogactwie czy przynależności tematycznej, dzięki czemu możliwe jest określenie charakterystycznych cech opisujących i różnicujących.

(Data) preprocessing – przygotowanie danych wejściowych do formy najbardziej odpowiedniej dla algorytmów uczenia maszynowego. Obejmuje ono różne działania wykonywane przed analizą danych, w tym ich filtrację i przekształcenie, usunięcie z zestawu danych uszkodzonych, niekompletnych i nieprawidłowych.

Tagowanie morfosyntaktyczne – proces przypisywania do poszczególnych słów w tekście (lub szerzej – korpusie) znaczników (tagów) określających ich cechy gramatyczne, tzn. reprezentowaną część mowy, rodzaj, liczbę, przypadek itp. Działanie to stosuje się w przetwarzaniu języka naturalnego m.in. do analizy i zrozumienia struktury zdania, wykrywania relacji semantycznych oraz automatycznego tłumaczenia maszynowego.

Wordnet – baza danych leksykalno-semantycznych (funkcjonująca jako słownik relacyjny) obejmująca rzeczowniki, czasowniki, przymiotniki i przysłówki. Poszczególne jednostki leksykalne pogrupowane są w zbiory synonimów, tzw. synsetów, i powiązane siecią relacji semantycznych (typu hiponimia, meronimia), z których można wyczytać znaczenie wyrazów. Dane zawarte w wordnetach stanowią jeden z podstawowych zasobów wykorzystywanych do projektowania narzędzi do przetwarzania języka naturalnego.

ChronoPress – ogólnodostępny korpus dziedzinowy zawierający obecnie ok. 100 tys. fragmentów polskich komunikatów prasowych z lat 1945–1964. Dzięki opisaniu poszczególnych segmentów tekstowych za pomocą znaczników (tagów) możliwe jest generowanie statystyk, zestawień, charakterystyk podzbiorów i chronologicznej osi frekwencyjnej. Docelowo korpus ma obejmować teksty prasowe z lat 1918–2018.

OCR-owanie (ang. optical character recognition ‘optyczne rozpoznawanie znaków’) – proces przekształcania przy pomocy specjalnego oprogramowania zeskanowanego tekstu lub obrazu na dane tekstowe (wyrażone w postaci liter i znaków), które można następnie edytować, grupować i przetwarzać komputerowo.

Słowosieć (PlWordNet) – polski wordnet, tzn. relacyjny słownik semantyczny opracowywany w ośrodku CLARIN-PL. Jednostki leksykalne (czasowniki, rzeczowniki, przymiotniki i przysłówki) są grupowane w synsety i opisywane za pomocą sieci relacji semantycznych ustanawianych pomiędzy poszczególnymi hasłami. Obecnie Słowosieć zawiera 191 tys. słów, 285 tys. znaczeń oraz ponad 600 tys. relacji i jest największym wordnetem na świecie, który nieustannie się rozrasta.





Wojciech Wrzosek, Wycinanki. Zbiór felietonów, Poznań 2022

Wojciech Wrzosek, Wycinanki. Zbiór felietonów, Poznań 2022

Redakcja portalu ohistorie.eu ma przyjemność zaanonsować, że nakładem Wydawnictwa Wydziału Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu ukazała się znakomicie wydana książka prof. Wojciecha Wrzoska nosząca tytuł Wycinanki. Zbiór felietonów (Poznań 2022).

Zebrane w tomie felietony były pierwotnie publikowane na łamach portalu ohistorie.eu.

W poszczególnych tekstach Czytelnik znajdzie szereg niezwykle ważnych i interesujących zagadnień dotyczących nauki, historii, historiografii, filozofii, literatury, edukacji, polityki oraz tematów bieżących.


 


Ze wstępu:

Drohobycz, miasto Brunona Schulza. Początek lipca 2018 roku. Sceneria jak z polskiego filmu międzywojennego. Wzruszające obrazy kresowej polskości. Czułem się tam jak we Lwowie. Jakbym spędził tam latem bose dzieciństwo.

Późne wieczorne rozmowy. Komentujemy powstanie platformy ohistorie.eu. Koledzy z Lublina zachęcają do współpracy. Ja powiadam, że mógłbym co najwyżej obiecać felietony. Jeden na tydzień. Świetnie — podchwytują ideę młodzi z ohistorie.eu.

Niecałe trzy lata później napisałem pierwszy tekst. To ten pt. Egzamin „z Misia u Misia”. Po kilku zaledwie kolejnych otrzymałem wyrazy zachęty. Postanowiłem trwać przy tym do końca czerwca 2022 roku.

Jest ich w tym wydaniu blisko sto. Nazwę cyklu zapożyczyłem od mojego małego tomiku krótkich anegdot z życia akademickiego wydanego trzynaście lat temu. Własnym sumptem w numerowanym nakładzie przy pomocy Oficyny Wydawniczej Epigram. Nakład stu egzemplarzy rozdałem polskojęzycznym koleżankom i kolegom. W zaufaniu i z sympatii. W książeczce opisałem egzotyczne lub ekstrawaganckie zrządzenia losu.

Dzisiejsze Wycinanki to felietony poważne i cenzuralne. Jak zauważył jeden z kolegów — opowiadam w nich o sobie i historycznym myśleniu. Zgadzam się, także dlatego, że od lat podzielam następującą opinię Paula Veyne’a:

[…] Foucault (i myślę, że tak jest w przypadku wielu historyków) w rzeczywistości nie powiedział nic więcej niż to, o czym my wszyscy historycy myśleliśmy, a mianowicie wszystko jest historyczne, nic więcej.

Ostatnio obnoszę się z nią w postaci mniej więcej takiej: nic nie jest niehistoryczne lub nawet nic jest historyczne…

Ufam, że uda się czytelnikowi choć w części ze mną zgodzić.

Redakcja portalu ohistorie.eu zaprasza do lektury tomu prof. Wojciecha Wrzoska „Wycinanki. Zbiór felietonów”.


 




Historia i teraźniejszość, czyli co zrobić, aby młodzież pobierała lekcje religii? Część VI: Aneks tropem wstępu. Komentarze i konkluzje II

WOJCIECH WRZOSEK

Historia i teraźniejszość, czyli co zrobić, aby młodzież pobierała lekcje religii? Część VI: Aneks tropem wstępu[1]. Komentarze i konkluzje II

Wyobraźmy sobie, że dostaję do oceny tekst. Jest nim wstęp do podręcznika Historia i teraźniejszość Wojciecha Roszkowskiego. Jak nauczyciel akademicki poprawiam i komentuję. Oto ten wstęp do „HiT-u”:

„Podręcznik «Historia i Teraźniejszość» powstał przede wszystkim z myślą o holistycznym podejściu do ucznia. Jego układ jest klarowny, edytorstwo estetyczne, a strumień narracyjny linearny. Liczne ilustracje, teksty źródłowe, tabelki i mapy ułatwiają odbiór, a głównym założeniem jest nie tylko zapoznanie się z suchymi faktami i wydarzeniami, ale nauka wyciągania z nich wniosków i snucia własnych refleksji na podstawie zawartych tekstów i źródeł. Wymaga to współpracy nauczyciela z uczniami, aby wspólnie poprowadzić dyskusję nad poruszonymi zagadnieniami i osadzonymi w niedawnej przeszłości, która wpływa na oblicze dnia dzisiejszego. Chodzi wszak i o historię, i o teraźniejszość.

Podręcznik został rozbudowany, albowiem opisuje mnogość procesów społecznych, politycznych i kulturowych, które miały miejsce po 1945 r., i wprowadza wiele pojęć, które wcześniej były omawiane w ramach przedmiotu «Wiedza o społeczeństwie». Dlatego różni się znacząco od tego, co można znaleźć w podręcznikach do historii  klas szkół ponadpodstawowych. Rzecz jasna, uczeń nie musi zapamiętać wszystkich informacji, ale powinien zrozumieć procesy historyczne ostatnich 80 lat. Celem nauki nie jest wbicie ucznia w dany klucz, ale pomoc w zrozumieniu otaczającej nas rzeczywistości. Nowoczesne sposoby nauczania już dawno odeszły od humboldtowskiego stylu lekcji frontalnej na rzecz współpracy z uczniem w celu ewolucji wiedzy z równoczesną możliwością podjęcia debaty opartej na znajomości faktów. Nie wystarczy bowiem wiedzieć, ze Stalin zmarł w 1953 r. Przede wszystkim należy zrozumieć, co to zmieniło w rzeczywistości Polski i świata. Ten podręcznik jak żaden inny pomaga w zdiagnozowaniu tych procesów Wspierają ucznia w tym pytania znajdujące się na końcu poszczególnych rozdziałów. Dają one możliwość powtórki przepracowanego materiału, przede wszystkim, zaś otwierają pole do dyskusji i wymiany poglądów opartej na wiedzy faktograficznej. Należy przy tym pamiętać, że rozwiązania wszelkich ćwiczeń, zadań czy pytań powinny być umieszczone w zeszytach lub kartach pracy, a nie na stronach podręcznika.

Wreszcie jest to książka, którą z powodzeniem można przeczytać jak powieść historyczną. Sprawia to, że tak nauczyciel, jak i uczeń – a mamy nadzieję, ze również rodzice – mogą po nią sięgnąć jako po dobrą lekturę. Przede wszystkim zaś taka forma podręcznika przygotowuje ucznia do dalszej drogi akademickiej. Do tej pory bowiem przeskok między formą podawania wiedzy w liceum a na uniwersytetach był tak wielki, że sprawiał ogromny kłopot młodym studentom. Uczeń wiążący swoją przyszłość ze studiami ma kierunkach humanistycznych po pracy z tym podręcznikiem będzie doskonale przygotowany, ponieważ wymaga on pewnej dozy samodzielności i nie narzuca prac domowych lub poleceń zadań do wykonania”.

Na początek garść uwag nasuwających się w toku lektury, poczynając od pierwszego zdania:

1) „holistyczne podejście do ucznia”?

Dla kogo autor napisał ten wstęp? Dalej w tekście znajdujemy jakieś znamiona „holistycznego podejścia”?

– Czy wstęp to podejście jakoś tłumaczy? Uczeń wie, co to podejście holistyczne? Czy to raczej pojęcie ze słownika nauczyciela, pedagoga, dydaktyka…?

– Czy właściwe jest używanie terminów niezrozumiałych?

– Czy znaczenie tego terminu wstęp przybliża?

2) „układ [podręcznika] jest klarowny, edytorstwo estetyczne, a strumień narracyjny linearny”

– Ten zespół cech podręcznika nie pozostaje w związku z holistycznym podejściem do ucznia.

– Edytorstwo to zespół czynności związanych z przygotowaniem do druku i wydaniem tekstu.

– Edytorstwa jako takiego nie można więc określać jako estetyczne. Autor wstępu ma zapewne na myśli efekt konkretnych zabiegów edytorskich, tj. konkretne wydanie, konkretną książkę (analogicznie mielibyśmy powiedzieć – mając na myśli estetycznie wykonany implant zęba: „Oh! Cóż za estetyczna implantologia lub estetyczna stomatologia”?).

– „strumień narracyjny linearny” – obawiam się, że jest to termin improwizowany, powstały ad hoc; może oznaczać nie więcej niż określenie „narracja linearna” (emplotment w rozumieniu Haydena White’a; mise en intrigue Raymonda Arona (uwaga: filozof i politolog francuski to ulubiony bohater prof. Roszkowskiego, ale nie jako filozof historii, raczej jako politolog, publicysta polityczny), Paula Ricoeura, Paula Veyne’a. Narracja linearna to taka, którą porządkuje czas kalendarzowy („gęsiego”, „kauzalny”) czas wyznaczany przez porządek triady: przeszłość – teraźniejszość – przyszłość.

3) Gdy powiem: „mapy ułatwiają odbiór”, to czego mapy ułatwiają odbiór – co za procedurę odbioru ma tu autor na myśli? A tabelki – czego ułatwiają odbiór? Odbiór narracji podręcznikowej – Ilustrują czy „narratywizują”? W „języku mapy”?

4) „nie tylko zapoznanie się z suchymi faktami i wydarzeniami, ale nauka wyciągania z nich wniosków i snucia własnych refleksji na podstawie zawartych tekstów i źródeł”?

Tym fragmentem zdania autor klasyfikuje się jako ten, który na poziomie refleksji metodycznej, metodologicznej, historiograficznej i historiozoficznej jest nieczuły na dorobek dwustu lat refleksji nad historią jako nauką.

– Suche fakty i wydarzenia jako fenomeny, z którymi można się „zapoznać”?

– To gdzieś takowe „suche fakty”? Fakty to są elementy rzeczywistości czy byty językowe/myślowe? A wydarzenia? Opisy historiograficzne czy „atomy rzeczywistości”?

– Proszę wskazać, kto dzisiaj utrzymuje, że jest coś takiego jak suche fakty.

– nauka „wyciągania wniosków z faktów i wydarzeń i snucia własnych refleksji”?

– „Snucie refleksji” to cóż za procedura myślowa?

– Skrajnie amatorskie wyobrażenie zarówno badania naukowego, jak i nauczania.

– Staroświeckie mity i minione tęsknoty.

5) „wspólnie poprowadzić dyskusję”?

– Pobożne życzenie. Dyskusję, przy dysproporcji kompetencji przedmiotowej i metodycznej między uczniami a nauczycielem, prowadzi nauczyciel. Nauczyciel moze być obserwatorem dyskusji prowadzonej przez jednego z uczniów. Dyskusji między uczniami. A i tam jest jeden prowadzący dyskusję, inaczej to będzie wiec.

– „Wspólnie” poprowadzić dyskusję? To jak wspólnie prowadzić samochód.

–  „dyskusję nad poruszonymi zagadnieniami i osadzonymi w niedawnej przeszłości”?

– Nad zagadnieniami i tymi osadzonymi w niedawnej przeszłości?

– Są jakieś zagadnienia i te osadzone w niedawnej przeszłości?

– Zagadnienia są osadzone w przeszłości?

– I tu w jednym zdaniu o „przeszłości, która wpływa na oblicze”?… To są ewentualnie różne plany zależności.

– Autor nagminnie nie rozróżnia planu przedmiotowego i myślowego. Przeszłości od relacji o niej.

6) „niedawna przeszłość, która wpływa na oblicze dnia dzisiejszego”?

Lepiej byłoby powiedzieć: dawna, a tym bardziej niedawna przeszłość ma wpływ na oblicze dnia dzisiejszego.

– Tak w ogóle trudno utrzymywać, że jest cezura między niedawną przeszłością a teraźniejszością.

– Gdzie tu jest teraźniejszość? Czy w tomie pierwszym w ogóle jest? Czy może będzie w tomie drugim?

7) „Chodzi wszak i o historię, i o teraźniejszość”.

Niemal od początku stale myślę, że ten wstęp napisał niedawny bardzo słaby absolwent historii dobrego uniwersytetu lub dobry absolwent słabego. Historyczny Infantylizm.

8) Co to znaczy podręcznik „rozbudowany”? Względem czego? Przecież to pierwszy podręcznik do nowego przedmiotu.

– Rozbudowany to jest w ramionach mój sąsiad…

– Rozbudowany, bo „opisuje mnogość procesów […], które miały miejsce po 1945”? Procesy nie posiadają cezur rocznych, nie są datowane czasem kalendarzowym, lecz czasem trwania.

– Jakie procesy społeczne, polityczne, gospodarcze, które nastały po II wojnie światowej, są opisywane w tym podręczniku? Spróbujmy je wymienić…

– Rozbudowany, bo wprowadza wiele pojęć, które były już omawiane w ramach przedmiotu wiedza o społeczeństwie?

– Wprowadza pojęcia, które były omawiane?

9) Uczeń „nie musi zapamiętać wszystkich informacji”?

– To jakiś wymiar nowoczesnego kształcenia?

Który autor podręcznika czy nauczyciel zakłada, że uczeń musi zapamiętać wszystkie informacje? Może ten, który ma się nauczyć rozdziału z książki?

Jak ten podręcznik ma umożliwić czy wspomagać zrozumienie procesów historycznych ostatnich 80 lat, skoro autor kończy swoją narrację na roku 1979?

10) „wbicie w klucz”?

– wbicie w klucz, to taka procedura dyscyplinująca? Wstęp do tortur?

– Współpraca z uczniem „w celu ewolucji wiedzy”? Ewolucja wiedzy? Ewolucja jego wiedzy w skali kariery ucznia w szkole? Ewolucja wiedzy w ogóle czy jego wiedzy?

– Ewolucja jego wiedzy wraz z równoczesną możliwością podjęcia debaty…

To jest jakaś paplanina z obowiązkowych szkoleń dla nauczycieli?

11) „co to zmieniło w rzeczywistości Polski i świata”?

– Poloniści: co to zmieniło w rzeczywistości Polski? Jest jakaś rzeczywistość Polski?

12) „pomaga w zdiagnozowaniu tych procesów”?

– Jakie „te procesy” tu diagnozujemy? Gdzie one tu są wspominane?

13) Raczej dają możliwość powtórzenia niż „dają możliwość powtórki przepracowanego”…

– „przepracowanego”? Materiał się przepracowuje?

– pytania te „otwierają pole do dyskusji i wymiany poglądów”?

– Wymiana poglądów to coś dodatkowego, innego niż dyskusja?

– Trzeci bodaj raz mowa o dyskusji opartej na wiedzy faktograficznej (autor tego wstępu to strażnik faktów, faktografii, znajomości faktów…, czy jest to bezrefleksyjny refren tego wstępu?).

O dyskusji po raz któryś, ale zawsze na podstawie znajomości źródeł, faktów. To leitmotiv tego wstępu

14) „Rozwiązania pytań” powinny być umieszczone w zeszytach?

– Ćwiczenia rozwiązuje się i pytania rozwiązuje się? A może r ozwiązuje się zadania domowe i buty sznurowane?

15) „czytać [podręcznik] jak powieść historyczną”?

Wypada się zgodzić. Poziom autorskiej fikcji dorównuje dziełom z gatunku historical fiction, powieści historycznej.

16) „dalsza droga akademicka”?

Stale powraca w książce metafora drogi. Dla mnie nadzwyczajnie zbanalizowana. Semantyka tej metafory jest uboga.

17) „przeskok między formami podawania wiedzy”?

– Nadal wiedzę się podaje? W dozach zwanych rozdziałami?

– Na uniwersytecie oferuje się pomoc w studiowaniu; w istocie wsparcie w samodzielnym zdobywaniu wiedzy.

– Na uniwersytecie podaje się wiedzę? Oczywiście to starodawny zwrot, ale czy do dzisiejszych „młodych studentów” to przemawia?

18) „ponieważ wymaga on [podręcznik] pewnej dozy samodzielności i nie narzuca [podręcznik nie narzuca] prac domowych lub [podręcznik nie narzuca] poleceń zadań do wykonania.

– Dlaczego wymaga tylko „pewnej dozy…”? A dlaczego nie pełnej dozy samodzielności?

Nie narzuca poleceń zadań do wykonania (sic!).

Ta ostania fraza to syntetyczne podsumowanie wstępu.

Komentarz:

– Tekst wygląda, jakby napisał go ktoś z poręki wydawnictwa. Zwroty marketingowe, przechwałki. Wątpię, aby profesor pisząc od siebie – swój wstęp autora – wychwalał podręcznik, antycypował jego recepcję… Chociaż pobożne życzenia to cecha myślenia profesora: słowo ustanawia rzeczywistość. Gdy coś jakoś nazwę, to takie jest.

– Wizja historii jako nauki i nauk humanistycznych zaprezentowana we wstępie to poglądy popularne sto lat temu, w czasach Longlois/Seignobosa, krytykowane przez Gustawa Droysena i nie zawsze słusznie przypisywane Leopoldowi von Rankemu. Już „w podręcznikach” Marcelego Handelsmana, Władysława Konopczyńskiego, Marca Blocha, Witolda Kuli[2] sprzed stu i osiemdziesięciu lat nie znajdziemy tak prostolinijnej wizji historii, jaką wyznaje autor przytoczonych słów. Nie myślę nawet o nowoczesnej metodologii historii, współczesnej metodyce badania historycznego, naukach pomocniczych, źródłoznawstwie, historiografii…

– Nie oczekuję ze strony autora podręcznika pomyślanego jak „HiT” narracji z obszaru tych dyscyplin. Można się jednak spodziewać, że autor wstępu czy podręcznika zakłada milczące, ale stale czuwające „pogotowie poznawcze” pochodzące z kompleksu tych dyscyplin. Inaczej mówiąc, nie można bezceremonialnie wypisywać głupstw, które są świadectwem słabej wiedzy o nauce historycznej i nauczaniu historii.

– Z tym holizmem jest kłopot. Gdyby to był holizm w podejściu do ucznia – tu prawdopodobnie holizm pedagogiczny – zakładałby on spójne, spięte ogólnym celem nauczania działania dydaktyczne i wychowawcze. Na ów holizm w dydaktyce składa się nie tylko nauczanie z wykorzystaniem podręcznika. Rzecz nie sprowadza się do „holizmu podręcznika”. Pod tym względem wystarczyłoby choćby odesłanie do materiałów cyfrowych. Spełniałyby tę funkcję także pytania podsumowujące po części (byle nie rozwiązania pytań). Jednak podręcznik to daleko nie wszystko w podejściu holistycznym do ucznia.

– Holizm bez dookreślenia to zasadniczo postawa poznawcza i badawcza (koncepcja/opcja epistemologiczna i metodologiczna) o swoistych cechach formalnych. To sposób konceptualizowania, który konstruuje przedmiot poznania/badania z uwagi na własności całości. Z góry porządkuje materię badaną ze względu na niesprowadzalne do składowych jej cechy. To całość nadaje sens składowym, ich miejsce w układzie (holistycznym) wyznacza tożsamość całości. Fraza „holistyczne podejście do ucznia” została użyta w trybie snobowania się na mądralińskie kategorie. We wstępie nic ona nie mówi uczniowi ani – obawiam się – większości nauczycieli w tym użyciu nic nie wnosi, nie rozjaśnia, nie uprzystępnia. Przeciwnie, zaciemnia.

Konkluzje (niektóre wnioski)

To nie monoteizm może uczynić religię budzącą grozę,

lecz imperializm jej prawdy[3].

Analiza podręcznika upoważnia do opinii[4]: lepiej ulepszać zastane rozwiązania, niż gorączkowo wprowadzać niedopracowane pomysły i legitymizować jako podręczniki skrajnie subiektywne, amatorskie wizje świata i człowieka. (cz. I)[5]

Historia i teraźniejszość to może być po prostu nazwa fragmentu programu nauczania historii kończącego edukację historyczną w szkole średniej. (cz. I)

Najlepiej byłoby, aby to była po prostu najnowsza historia najnowsza powierzona historykom dziejów najnowszych. (cz. I)

Byłoby wskazane, aby zadanie to powierzyć historykom, którzy podejmą się napisania podręcznika przedstawiającego historię nowoczesną, nie tylko polityczną, lecz historię szeroko rozumianej kultury Polski, jej sąsiadów, Europy i tyle, ile będzie trzeba, świata.

(cz. I)

Potrzebny jest historyczny ogląd katastrofalnego okresu w dziejach Polski (mowa o dziejach PRL-u), utopijnego charakteru gospodarki i organizowania społeczeństwa, a nie krytyka poszczególnych decyzji frakcji w partii w sprawie dostaw na rynek… (cz. IV)

***

Nic w publikacji mającej status „dzieła szczególnego zaufania publicznego”[6] nie może być błędem wynikającym z niewiedzy czy nonszalancji autora i recenzentów. Każde zdanie powinno być sformułowane odpowiedzialnie, w języku literackim, bez retoryki związanej z poglądami politycznymi autorów. (cz. II)

Za książkę aspirującą do miana podręcznika odpowiadają poza autorem recenzenci, konsultanci naukowi. Ci ostatni, tj. konsultanci i recenzenci, firmują całość. Wyrażają zgodę na łączenie ich kompetencji i reputacji z tym dziełem. (cz. V)

Dobór ilustracji i podpisy pod nimi to bardzo poważna sprawa. To syntetyczna dawka wiedzy. To nie może być byle jakie, jakiekolwiek i cokolwiek… (cz. V)

Obietnica podjęcia zagadnień przewidzianych w podstawie programowej wiedzy o społeczeństwie jest spełniana poprzez wspominane w poprzednich tekstach wtręty o teraźniejszości pod postacią osobistych przeświadczeń prof. Roszkowskiego na temat prawdy, liberalizmu, wyborów, demokracji, populizmu, patriotyzmu itd. Pojęcia te są naświetlane w kontekście treści katolickiej katechezy. (cz. VI)

To nie historia jest częścią religii,

lecz religia jedynie fragmentem dziejów.

Nie może być tak, aby to religia (np. chrześcijaństwo czy, węziej, katolicyzm) była dominującym horyzontem poznawczym w nauczaniu historii. Katolicyzm nie musi, wręcz nie powinien być doktryną organizującą szkolną narrację historyczną, w tym podręcznikową wizję historii najnowszej. Postrzeganie dziejów w kontekście ontologii i wartości chrześcijańskich oznacza proponowanie religijnej wizji przeszłości. We współczesnym świecie taka wizja historii, taka historiografia nie jest ani akademicka, ani naukowa. Nie tak rozumie się naukę i nauczanie w państwie świeckim. Oficjalny państwowy podręcznik do historii nie może być wykładem doktryny politycznej i konfesji rządzącej partii ani nawet dominującego wśród obywateli wyznania. Szkoła państwowa to wiedza ponadwyznaniowa. (cz. III)

Teraźniejszość w podręczniku Roszkowskiego jest obecna w duchu pretensji dzisiejszej propagandowej wersji polityki historycznej, w schemacie dzisiejszej polityki kulturalnej. To westernowa wizja świata nasycona katolicyzmem ludowym z czasów sprzed Czyśćca. (cz. III)

Najbardziej bulwersuje fakt, że czyni się to bez jakiegokolwiek respektu dla kompetencji kulturowej czytelnika… Założenie, że młody człowiek, w tym „młody student” (określenie prof. Roszkowskiego), to analfabeta kulturowy i człowiek nieinteligentny, skazuje – mam nadzieję – ten podręcznik na klęskę. (cz. III)

Niestety jest prawdopodobne, że specjaliści od dziejów PRL-u, historii najnowszej Europy i świata czy historii ZSRR, historii stosunków międzynarodowych, dziejów Niemiec, historii kultury (muzyki, literatury, teatru itd.), Kościoła i Kościoła w PRL-u…, myśli politycznej, teologii i filozofii chrześcijańskiej… nie odezwą się na temat tego, co w tym podręczniku się oferuje w ich specjalnościach. (cz. IV)

Zachęcam kręgi ludzi wykształconych, historyków i teologów do przejrzenia, jaki obraz Kościoła katolickiego, chrześcijaństwa, innych wyznań oferuje młodzieży Wojciech Roszkowski. Oferuje albo autoryzuje. Nie wygląda to na oryginalny tekst profesora. Nie jest możliwe, aby profesor coś podobnego mógł napisać. Fragment od s. 41 do 45. A co jest na innych stronach, np. 330 i poprzednich, i kolejnych. (cz. III)

Czy znajdzie się chrześcijański filozof, teolog, znawca doktryny i kontekstu metafizycznego, historii Kościoła, który wesprze koncepcję istnienia Boga i ideę prawdy[7], jaką lansuje Roszkowski? Czy kręgi przyznające się do gigantycznego dorobku filozofii chrześcijańskiej, tradycji tej myśli i literatury ją popularyzującej akceptują to, co wypisuje licealistom i ich rodzicom Wojciech Roszkowski? Skąd pochodzą te fragmenty? Skąd autor „HiT-u” wyciął i tu wkleił akapit o chrześcijaństwie, katolicyzmie, Bogu, sumieniu, ateizmie…? (cz. III) Byłby to brak szacunku dla swego zawodu i specjalności naukowej, brak troski o uczniów, dzieci i wnuki. Nawet nie tylko o to, że nasiąkną określoną wizją świata i Polski, ale o to, że będą w jakimś stopniu musiały pozorować, że rozumieją, ufają uzasadnieniom, akceptują to, czego się uczą. (cz. IV)

Uważam za brak przyzwoitości nie zaprotestować przeciwko językowi, niskiej kulturze historycznej, obskuranckiej mentalności, błędom i prymitywnym interpretacjom zjawisk kulturowych i społecznych. To karykatura świata i kultury. Nic tu poza osobistymi sympatiami (np. muzycznymi, literackimi, filmem, teatrem etc. w guście Roszkowskiego i jemu podobnych) nie jest pozytywne. I oczywiście poza chrześcijaństwem, katolicyzmem i Kościołem. Zaskakujące wyjątki to: neorealizm w kinie włoskim, jazz, Brigitte Bardot, Edith Piaf, Kabaret Starszych Panów itd. … Cóż, młodzieńcze fascynacje? (cz. IV)

Ja też mam swoje ulubione to i owo. Nie wpadłbym jednak na to, aby osobiste gusta wpisywać w podręcznik. W pamiętnik – tak, w podręcznik – nie. Chyba że podręcznik dla prof. Roszkowskiego to wyznanie wiary, a nie wiedza o Polsce i świecie współczesnym. (cz. IV)

Według Roszkowskiego niewierzący to też wierzący, tyle że w nieistnienie Boga. (cz. III)

Zdaniem prof. Roszkowskiego religia jest czymś głębszym niż ideologia. Zgoda, dyskurs tego podręcznika jest wyznaniowy, konfesyjny, ale czy głębszy? Raczej katechetyczny. W warstwie narracji religijnej to popularny przewodnik katechetyczny. (cz. V)

Czy chcemy, aby na pytanie jakie są przyczyny ostatnich napięć na tle rasowym w USA, uczniowie, a może i młodzi studenci odpowiadali:

Bierze się to z tego, że ewangeliczne metody współżycia, jak na przykład te zacytowane wyżej w Liście do Rzymian św. Pawła, zostały odrzucone i wyśmiane jako staromodne?

Skoro tak niefrasobliwie formułuje się wyjaśnienia współczesnych zjawisk społecznych i uważa się, że to jest dopuszczalne w szkole i na uczelni, to w taki sposób można tłumaczyć dowolne zjawiska społeczne i kulturowe. Jedne będą zgodne z duchem Ewangelii inne nie. Te będą zgodne, które wskaże wtajemniczony w rozumienie Ewangelii. Jedne wskaże jako dobre, a niezgodne uzna za złe.

W naszym przypadku emisariuszem ekspertów w sprawie jest prof. Wojciech Roszkowski. Według niego człowiek to mało, że homo religiosus, nawet nie homo sapiens, raczej homo catholicus (a dokładniej homo catecheticus). (cz. V)

Powstaje pytanie, czy historia najnowsza i najnowsza historia najnowsza musi być wyznaniowa? Tak – bo młodzież masowo unika religii w szkole, w większości nie głosuje na partię rządzącą, a i spada nabór do seminariów duchownych[8].

Rekonstruując zamysł podręcznika prof. Roszkowskiego, trzeba powiedzieć, że jest nim wizja ucznia/absolwenta szkoły średniej nakreślona w części I podręcznika[9], ideał młodego człowieka. Polaka patrioty, katolika, głosującego na Zjednoczoną Prawicę i zdającego na maturze jako przedmiot dodatkowy religię, w wersji rozszerzonej. Taki tylko absolwent ma szansę studiować nauki o rodzinie na wydziałach teologicznych[10], biblistykę, teologię, historię Kościoła, demonologię i… niebawem także „energetykę geotermalną”.


[1] Wstęp do: W. Roszkowski, Historia i teraźniejszość 1945–1979. Podręcznik dla liceów i techników, Kraków 2022, s. 9; konsultacja naukowa: prof. dr hab. Andrzej Nowak, prof. dr hab. Wojciech Polak, dobór ilustracji: Mateusz Bednarz; podpisy do ilustracji: Monika Makowska, Jolanta Sosnowska; opinie rzeczoznawców „w sprawie dzieła jako podręcznika”: prof. dr hab. Tadeusz Wolsza, dr Rafał Drabik, mgr Klemens Stróżyński.

[2] M. Handelsman, Historyka; W. Konopczyński, Historyka; M. Bloch, Pochwała historii, W. Kula, Rozważania o historii i wiele innych z tego gatunku i pokrewnych.

[3] „Ce n’est pas le monothéisme qui peut rendre redoutable une religion, mais l’impérialisme de sa vérité”, P. Veyne, Quand notre monde est devenu chrétien (312–394), seria „Idées”, Paris 2007, s. 40; w moim tłumaczeniu, ponieważ nie dysponuję polskim wydaniem.

[4] Na razie nie znam innych podręczników do HiT-u.

[5] Ta opinia nie dotyczy innych podręczników do przedmiotu historia i teraźniejszość. Entuzjazm demonstrowany przez ministra wobec podręcznika prof. Roszkowskiego wskazuje, o co chodziło rządzącym.

[6] Termin mój.

[7] Passus o prawdzie (s. 15 i u góry strony 16) to stały odruch polemiczny Roszkowskiego. Najpierw jakiś karykaturalny wariant popularnego (lub celebryckiego, termin prof. Roszkowskiego) poglądu, a potem wydziwianie nad nim.

[8] Dla uważnego czytelnika nie muszę dodawać, że nic by mi było do tego, jak Kościół katolicki kształtuje przez siebie i pod swoją egidą organizowane katechezę, seminaria duchowne… Jak krzewi i naucza. To jego suwerenne prawo w ramach prawa i Konkordatu. Czym innym jest, jak Kościół katolicki w ramach edukacji szkolnej wpisuje się w zasady edukacji państwowej i publicznej. O tym, czego naucza się na religii w szkołach, powinny decydować świeckie władze oświatowe. Z kolei moją sprawą i środowiska historyków, w tym historyków akademickich, winna być troska o edukacje historyczną w państwie. Edukacja historyczna nie powinna się opierać na podręcznikach w duchu historiografii klerykalnej ani tym bardziej słabo popularyzowanych treściach katechetycznych. Historia nie jest dyskursem religijnym.

[9] „Zmiany w szkolnej edukacji historycznej, w programach nauczania i wychowaniu obywatelskim i patriotycznym młodzieży wynikają ze zmiany wyznawanego przez ministerstwo ideału ucznia szkoły średniej. To odejście od edukacji obywatela na rzecz ukształtowania patrioty, nosiciela tradycji narodowych i wyznawcy wiary przodków. Wszystko to w duchu przywiązania do narodu katolickiego i Kościoła narodowego jednocześnie”. „Historia i teraźniejszość”, czyli co zrobić, aby młodzież pobierała lekcje religii? Część I: Nowy przedmiot i pierwszy podręcznik.

[10] Ministrowi wydaje się, że ustanawiając kierunek studiów na uczelni, tym samym powołuje on do istnienia dyscyplinę naukową. Byłby to pierwszy w dziejach przypadek powołania nauki do istnienia przez urzędnika. Powołać można uniwersytet jak władcy średniowieczni, ale nie naukę. Szerzej na ten temat zob. Wycinanki 5–9 na portalu ohistorie.eu, w dziale Varia. W kolejce czeka nowy kierunek studiów – energetyka geotermalna




Historia i teraźniejszość, czyli co zrobić, aby młodzież pobierała lekcje religii? Część V: Kurioza i konkluzje

WOJCIECH WRZOSEK

Historia i teraźniejszość, czyli co zrobić, aby młodzież pobierała lekcje religii? Część V: Kurioza i konkluzje

Nie da się wyeliminować wpływu niskiej kultury historycznej na jakość narracji historycznej. Nie da się kontrolować bylejakości myślenia, gdy nie ma zewnętrznych instancji jej korygowania. Dodatkowo jeśli książka może liczyć na stronnicze recenzje, bywa, i tendencyjne prominentne doradztwo, zachowuje i tak mankamenty myślenia autora. Co wówczas robić? Pozostaje moderować lub pacyfikować publiczną krytykę. Na przykład ją ignorować[1].

Jeśli tekst ma autorskiego ducha i takiż styl, to poza autorem nikt trafnie nie dobierze ilustracji. A w podręczniku prof. Roszkowskiego ilustracje dobierał Mateusz Bednarz, podpisy pod ilustracjami zaś – mówiąc oględnie – to zwyczajna dziecinada. Zdarza się, że jest w nich zawarta także propaganda infantylnej partyjnej polityki historycznej. Prezydent Andrzej Duda itp. ilustruje lata pięćdziesiąte, a raczej ahistoryczny wtręt o wyborach. Elon Musk – również lata pięćdziesiąte, bo tam dygresja o wolnym rynku.

Czytając podręcznik[2], odnotowywałem kurioza, dziwolągi, nonszalancje, błędy… Oto niektóre z nich:

Cz. IV: „Na krawędzi III wojny 1953–1962. Polska”, rozdz. 8 „Rynek i wolność”

podpis pod zdjęciem:

Elon Musk, dyrektor generalny i techniczny w SpaceX oraz dyrektor generalny i główny architekt w Tesla INC. Wedłu magazynu „Forbes” i agencji Bloomberga najbogatszy człowiek na świecie (dane ze stycznia 2021 r.)

Komentarz:

– Elon Musk akurat w tym miejscu? A może lepiej byłoby (jak już trzeba insynuować pod adresem bogatych) posłużyć się tym efektownym przykładem w tomie drugim „HiT-u”?

– jak można tłumaczyć termin products architect jako architect? Musk jest architektem? Przecież Elon Musk to product architect of Tesla[3].

– Czyżby business angel, angel investor – bo tak także określa się jego aktywności – upoważnia do twierdzenia, że to anioł?

– Przecież bycie bardzo bogatym to dla prof. Roszkowskiego powód, aby być uznanym co najmniej za niecnotę.

***

poniżej fotografii Elona Muska znajdujemy wyodrębniony inną czcionką fragment tekstu:

„Posiadając lub uzależniając potężne publikatory, giganci finansowi są w stanie wpływać na wielu polityków i na całe partie polityczne[4]”.

Komentarz:

– I co z tym zrobić? Jest polityka antymonopolowa i tyle… A może „upaństwowić” bogaczy, a wtedy własność „państwową” upartyjnić?

– Wprowadzić partyjną własność publikatorów? „Upartyjnić” Orlen i kupić gazety regionalne, wtedy to będzie wolna prasa?

– „Giganci finansowi są w stanie wpływać na całe [sic!] partie polityczne” – spekuluje Roszkowski. Te wielomilionowe też? Całe partie?

– Czy lepiej byłoby, gdyby całe partie (albo pół partii, albo tylko ich zarządy, prezydia) wpływały na publikatory?

***

tamże, s. 248

tekst pod reprodukcją ryciny:

„Fenicjanie poza pismem alfabetycznym wynaleźli także pieniądze jako środek płatniczy. XIX-wieczna rycina przedstawiająca fenicki targ”.

Komentarz:

– Fenicjanie – jak twierdzi literatura – wynaleźli nie pieniądze, lecz pieniądz.

– Pieniądze to „wynajdują” tacy, jak Elon Musk i prezes NBP, ten pierwszy, gdy pomnaża zasoby finansowe dzięki swej aktywności gospodarczej, drugi, gdy je drukuje.

– Wzmiankowanie o piśmie alfabetycznym to na okoliczność, że to wiedza autorek świeżo nabyta? Po co tu o tym? A może jeszcze coś o Fenicjanach do tego podpisu?

– Reprodukcja ryciny pokazującej rynek fenicki to ilustracja kapitalistycznego rynku?

– Rynek rybny, owocowy… to rynek w kapitalizmie? Gdy mówimy o wolnym rynku w sensie ekonomicznym, to nie ilustrujemy go przecież zdjęciem bazaru!

***

tamże, tj. nadal w rozdziale „Rynek i wolność”, s. 288

podpis pod zdjęciem:

„W czerwcu 1996 r. Jan Paweł II odwiedził zjednoczone Niemcy. Przeszedł wówczas z kanclerzem Helmutem Kohlem pod Bramą Brandeburską, która przez dziesięciolecia dzieliła nie tylko Niemcy, ale i Europę”.

– Czy przechodzi się „pod Bramą” czy raczej przez Bramę? Drobiazg, ale… To przecież brama miejska, ale i swego rodzaju łuk tryumfalny/pomnik wolności? Jednak można było przez nią przejeżdżać, ale i dzieliła aż do upadku muru berlińskiego (była zamknięta). Ale raczej przeszli przez Bramę Brandenburską niż pod…

– Brawo nasz papież i brawo Helmut Kohl – dali nam rynek i wolność? Papieżowi zawdzięczamy rynek? (Ten fenicki, „bazar”, czy ten nowożytny prekapitalistyczny?).

– Fastryga polegająca na przyszyciu kontekstu religijnego do problematyki rynku i wolności jest aż nadto widoczna. To jawny motyw ideologiczny[5].

***

tamże, s. 289

podpis pod ilustracją:

„Na XIX-wiecznym obrazie Carla Blocha Jezus bardzo srodze traktuje handlarzy, którzy w świątyni sprzedają zwierzęta ofiarne, żądając za nie nieprzyzwoitych kwot. Wyłudzanie i lichwa były zawsze postrzegane jako sprzeczne z chrześcijańskim światopoglądem, co na przestrzeni wieków znalazło wyraz zarówno w dokumentach Kościoła, jak i w dziełach sztuki”.

Komentarz:

– Ilustracja ta, jak i pozostałe w dziale „Rynek i wolność” są ahistorycznym prezentyzmem[6].

– Jakie praktyki kredytowe Kościół uznaje za lichwiarskie, czy kredyty bankowe (i jakie?) Kościół uważa za sprzeczne z chrześcijańskim światopoglądem? Prawo państwowe uznaje lichwę za sprzeczną z prawem? Tak, ale czy znane są przypadki karania za lichwiarskie warunki kredytowania? Kościół ogłasza regularnie, jakie to oprocentowania kredytów są zgodne z chrześcijańskim światopoglądem, a jakie nie?

– Po co tu ten kontrowersyjny temat? To temat na światłe lekcje religii, mądrą katechezę lub akademickie seminarium, np. „Kościół katolicki w dziejach Europy”.

– „Bardzo srodze Jezus traktuje handlarzy”, powiadają panie autorki podpisów…

– To taka ad hoc interpretacja dzieła sztuki religijnej? Infantylizm.

***

Cz. II: „Zimna Wojna – Narodziny PRL 1945–1953”, rozdz. 3 „Od gospodarki kapitalistycznej do komunistycznej”, s. 135

podpis pod fotografią:

Zabudowania przemysłowe Płockiego Parku Przemysłowo-Technologicznego S.A. (PPP-T), należącego do PKN Orlen. Zakład stanowiący własność państwową, ale funkcjonujący w warunkach wolnego rynku prosperuje bez zarzutu, osiąga także wielkie zyski dla państwa polskiego”.

Komentarz:

– W tekście dotyczącym lat 1945–1953 zdjęcie „zabudowań Orlenu” to propaganda „wspaniałej” teraźniejszości?

– To są „zabudowania przemysłowe”? Co sądzisz, czytelniku, o tych, którzy użyli takiego określenia? Wiedzą mniej więcej, co to są zabudowania, czy nie wiedzą, co to przemysł? A może odwrotnie?

– Po co w nawiasie skrót (PPP-T)? Czyżby tym skrótem będziemy się jeszcze posługiwać?

– Czy to bezmyślność autorek podpisu, redaktora tomu? A może promocja znaku firmy? Orlen sponsorem sponsorów?

– Orlen to nie zakład stanowiący własność państwową w rozumieniu czasów 1945–1953, lecz jest to spółka Skarbu Państwa, koncern w rozumieniu gospodarki trzeciej dekady XXI w.

– Orlen to sponsor partii, poborca nadzwyczajnych podatków od kierowców, wydawca gazet regionalnych, sponsor Roberta Kubicy, sportu, bo to przecież własność państwowa, czyli kasa partii rządzącej, jej fundusz propagandowy i wyborczy…

***

Cz. III: „Na krawędzi III wojny 1953–1962. Świat”, rozdz. 5 „Co z nacjonalizmem?”, s. 202

podpis pod fotografią:

„Warszawski Biało-Czerwony Marsz «Dla Ciebie Polsko» z okazji 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości (11 listopada 2018) miał szczególnie uroczysty charakter. W marszu wzięli udział mieszkańcy Warszawy, politycy oraz żołnierze Wojska Polskiego. Patronat narodowy nad wydarzeniem objął prezydent RP Andrzej Duda. Był to przykład patriotyzmu, a nie nacjonalizmu”.

Komentarz:

– Autorki podpisu (nawet nie prof. Roszkowski) orzekają wprost ze zdjęcia, że to nie był marsz nacjonalistyczny, lecz patriotyczny? Czy też dowiedziały się od profesora, który w nim uczestniczył?

– Głowa państwa to dysponent patronatu narodowego czy państwowego?

***

tamże, s. 201

podpis pod zdjęciem:

„Pamięć o wybitnych postaciach z historii Polski i o kluczowych wydarzeniach w jej dziejach stanowi jeden z najważniejszych elementów kształtowania tożsamości narodowej, pozwala też zrozumieć aktualną sytuację polityczną. Na zdjęciu uczestnicy Marszu Niepodległości z 11 listopada 2019 r. w Warszawie”.

Komentarz:

– Jak zrozumieć? Tak jak prof. Roszkowski będzie dobrze? O tym będzie w drugim tomie „HiT-u”?

***

tamże znajdujemy passus:

„Różnicę między nacjonalizmem i patriotyzmem krótko i zarazem precyzyjnie ujął św. Jan Paweł II: «Charakterystyczne dla nacjonalizmu jest […] to, że uznaje tylko dobro własnego narodu i tylko do niego dąży, nie licząc się z prawami innych. Patriotyzm natomiast, jako miłość ojczyzny, przyznaje wszystkim innym narodom takie samo prawo jak własnemu»”.

Komentarz:

– Jest to kościelna wykładnia pojęcia historyczno-politologicznego. Głowa Kościoła wieszczem narodu? Cytaty z kazań papieża źródłem wiedzy podręcznikowej?

– Jedno to cytaty papieża jako głowy Kościoła o Kościele, a odrębna kwestia to cytaty o wszystkim innym. Czy papież jest źródłem wszechwiedzy? Czy papież wieszczy o patriotyzmie? To komunikat dla wierzących?

***

Cz. II: „Na krawędzi III wojny 1953–1962. Polska”, rozdz. 20 „Demokracja, dialog i populizm”, s. 248

podpis pod fotografią:

„Wybory prezydenckie w Polsce są klasycznym przykładem wyborów bezpośrednich. Na zdjęciu wieczór wyborczy prezydenta RP Andrzeja Dudy w Pułtusku podczas II tury wyborów prezydenckich w 2020 r. 7 lipca 2020 r. 12 lipca 2020 r. Andrzej Duda ponownie został wybrany na prezydenta w sposób bezpośredni”.

Komentarz:

– Przypominam, to ilustracja w części pt. „Na krawędzi III wojny… 1953–1962”.

– W wyborach bezpośrednich Andrzej Duda został wybrany ponownie w sposób bezpośredni – donoszą autorki podpisów. Prezydent w wyborach bezpośrednich został wybrany bezpośrednio? I ponownie też bezpośrednio?

***

Obok na s. 249, nadal w ramach nielinearnej „linearnej narracji”, jaką deklaruje autor we wstępie, podpis pod fotografią:

„Po II wojnie światowej w 1991 r. odbyły się w Polsce po raz pierwszy w pełni wolne i demokratyczne wybory parlamentarne. Na zdjęciu prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński podczas wyborów do parlamentu w 2019 r. W drugim rzędzie premier Mateusz Morawiecki i europoseł Joachim Brudziński. Wybory zakończyły się zwycięstwem PiS”.

Komentarz:

– Teraźniejszość aż się tu wprasza. O wolnych wyborach w Polsce po 1989 r. nie będzie w drugim tomie dzieła? Czy o tym raz jeszcze?

– Czy bohaterowie wyborów w 1991 to bohaterowie kampanii wyborczej z 2019 r.?

– To dobrze, że młodzież dowie się, studiując historię z lat 1953–1962, że wybory w 2019 r. wygrał PiS (tego skrótu nie trzeba rozwinąć?)

– To zwycięstwo w 2019 r. to na pociechę smutnych lat epoki odwilży?

– A wiceprezes PiS Brudziński zaprezentowany tylko jako europoseł.

***

tamże, s. 248, wyróżniony tekst:

„Po wyborach widzimy, na ile hasła przedwyborcze były rzucane «pod publiczkę», a na ile stają się konkretną realizacją”.

Komentarz:

Hasła stają się konkretną realizacją? Czy obietnice przedwyborcze?

– „Rzucać pod publiczkę”?

***

Cz. II: „Zimna Wojna – Narodziny PRL 1945–1953”, rozdz. 8 „Poza granicami Polski”, s. 159

podpis pod fotografią:

Władysław Raczkiewicz (1885–1947) działacz polityczny, społeczny i wojskowy, uczestnik I wojny światowej i walk z bolszewikami, minister spraw wewnętrznych w czterech rządach II RP, prezydent RP na uchodźstwie (1939–1947)”.

Komentarz:

– Władysław Raczkiewicz to działacz wojskowy? Czy te wszystkie dane pod portretem są potrzebne? Podpis pod portretem to biogram, powtórka z faktografii? Wiele funkcji prezydenta i do tego, jakby tego było mało, „działacz wojskowy”? Czy to nie dziwoląg?

– „Uczestnik I wojny światowej i walk z bolszewikami”? Były jakieś walki z bolszewikami? Czy wojna polsko-bolszewicka?

***

tamże, s. 161

podpis pod zdjęciem:

„Światowej sławy polski historyk Oskar Halecki (1891–1973) opisywał dzieje Polski jako historię przedmurza chrześcijaństwa. Wykładał m.in. w nowojorskim Fordham University, był też jednym z założycieli Polskiego Instytutu Naukowego w Nowym Jorku”.

Komentarz:

Oskar Halecki to „światowej sławy polski historyk”? Nie wszyscy polscy uczeni, politycy, dowódcy i artyści w podpisach pod zdjęciami są polscy?

– Czy też Oskar Halecki to polski historyk, bo opisywał dzieje jako historię przedmurza chrześcijaństwa?[7]

***

tamże, s. 499

– Profesor Kotarbiński to ani polski filozof, ani wybitny, ale za to:

„filozof-ateista, twórca etyki niezależnej, jeden z czołowych „Budowniczych Polski Ludowej”.

Komentarz:

– Czy to nie jest prostackie? Wszystkim ateistom Polakom tak się odbiera polskość? Niekatolikom także? A kto wtedy zostanie?

– Profesor Kotarbiński – sługus minionego reżimu? Nie Polak, bo ateista? Tandetne sekciarstwo.

– Zdaniem Roszkowskiego niewierzący to też wierzący, tyle że w nieistnienie Boga (s. 45, zob. odcinek trzeci). Według niego człowiek to mało że homo religiosus, nawet nie homo sapiens, raczej homo catholicus (gorzej: homo catecheticus?).

– A co jeśli ktoś podtrzymuje choćby hipotezę Laplace’a wypowiedzianą wobec Napoleona w 1802 r.?[8]

– I może spis ateistów w aneksie załączmy.

***

tamże, s. 498

O prof. Antonim Kępińskim:

„[…] znany był także z wszechstronności zainteresowań” – napisały autorki podpisu.

Cz. I: „Zimna Wojna – Rodowody 1945–1953. Świat”, rozdz. 22 „Społeczne i kulturowe skutki wojny na Zachodzie”, s. 115

podpis pod reprodukcją obrazu Rubensa:

„W poszukiwaniu zrozumienia podstaw człowieczeństwa. Adam i Ewa w raju według artystycznej wizji Petera Paula Rubensa”.

Komentarz:

– Adam i Ewa, ale i Rubens pomagają zrozumieć społeczno-kulturowe skutki wojny na Zachodzie? Wizja raju w tym pomaga?

– Ten obraz pomaga zrozumieć podstawy człowieczeństwa? Jak rozumiem, podstawy człowieczeństwa pomaga zrozumieć przypowieść o raju?

– Przeżycie artystyczno-estetyczne lub gapienie się na obraz pozwala zrozumieć podstawy człowieczeństwa? Pobożne życzenie?

Te podstawy człowieczeństwa w podręczniku „HiT” to przekaz biblijny?[9]

***

Cz. II: „Zimna Wojna – Narodziny PRL 1945–1953”, rozdz. 10 „Walka z Kościołem”, s. 166

podpis pod fotografią:

Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński (dziś błogosławiony) podczas internowania w Stoczku Warmińskim. Prześladowania Kościoła katolickiego (zwłaszcza duchownych) były jednym z głównych założeń przedstawicieli prosowieckiej władzy PRL.

Komentarz:

a może w podpisie ilustracji wystarczyłoby: „prześladowania Kościoła katolickiego”?[10]

– Prześladowania były jednym z głównych założeń?

– Przedstawiciele prosowieckiej władzy PRL mieli główne założenia? A prof. Roszkowski ma główne założenia?

– Dziś błogosławiony? To jest właśnie ta obecność teraźniejszości w książce? Autor donosi nam, jak się sprawy mają dziś? Wtedy kardynał, a dziś? Dziś błogosławiony.

– Podobnie Jan Paweł II, kardynał Wojtyła, arcybiskup Karol Wojtyła, zwykle dodatek: dziś św. Jan Paweł II.

– Czy uczeń szkoły średniej nie wie, że kardynał Wojtyła to dzisiaj św. Jan Paweł II? A kardynał Wyszyński to dziś błogosławiony? A kto tego nie wie? Tak nisko ocenia autor wiedzę Polaków o polskim papieżu? Czy może to wiedza o efektach nauczania religii w szkołach?

***

Cz. III: „Na krawędzi III wojny 1953–1962. Świat”, rozdz. 1 „Państwo i polityka”, s. 181

„Do czasów nowożytnych nadrzędną podstawą prawa był w cywilizacji zachodniej Dekalog, a więc jasne dla wszystkich zasady właściwego postępowania objawione przez Boga” deklaruje prof. Roszkowski.

Komentarz:

– Doprawdy? A prawo rzymskie to nie jest cywilizacja zachodnia?

– Historycznie biorąc to nieprawda.

– Dekalog to jasne dla wszystkich (sic!) zasady właściwego postępowania? Gołosłowne.

– Objawienie podstawą cywilizacji zachodniej czy wiara w objawienie fundamentem chrześcijaństwa i jednym z fundamentów cywilizacji zachodniej? Objawienie jako geneza cywilizacji zachodniej – czy to nie jest przypadkiem teza doktryny katolickiej?

– Czy kreacjonizm jest stosowną metafizyką jako fundament podręcznika szkolnego do historii najnowszej w XXI w.?

***

Cz. I: „Zimna Wojna – Rodowody 1945–1953. Świat”, rozdz 20 „Trzeci Świat a tożsamość narodowa”, s. 103

podpis pod fotografią:

„Takie dzieła sztuki stanowią fundament tożsamości narodowej danego kręgu kulturowego. Arcydzieło późnogotyckiej rzeźby – środkowa część monumentalnego Ołtarza Mariackiego dłuta Wita Stwosza. Ołtarz znajduje się w kościele Mariackim”.

Komentarz:

– Jest okazja, by podkreślać chrześcijańskość narodów danego kręgu kulturowego, to i słynny ołtarz Stwosza tu się nada w narracji o latach 1945–1953.

***

dalej w tym rozdziale, s. 108:

podpis pot fotografią:

„Naruhito – obecny cesarz Japonii podczas ceremonii intronizacji 22 października 2019 r.”.

Komentarz:

– Co fotografia cesarza z uroczystości w 2019 r. tutaj ilustruje? Nie było stosownych wizerunków z czasów narracji?

***

Cz. III: „Na krawędzi III wojny 1953–1962. Świat”, rozdz. 2 „Walka o władzę na Kremlu”, s. 185

podpis pod fotografią:

„Stalin zmarł 5 marca 1953 r. – dokładnie w 13 rocznicę wydania przerażającego rozkazu wymordowania polskich oficerów przetrzymywanych w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie”.

Komentarz:

– Zbieżność wydania rozkazu ze śmiercią Stalina na co tu wskazuje?

– Rozkaz przerażający? (ewentualnie przerażający to był mord). A może akt zamordowania jeńców wojennych jest zbrodniczy, akt wymordowania żołnierzy, jeńców będących pod ochroną prawa międzynarodowego, akt bezprawia, akt ludobójstwa – zadanie śmierci, bez wyroku sądowego, na motywach wrogiej postawy wobec polskości, świadomy akt zbrodni przeciwko elitom polskim, akt zbiorowej odpowiedzialności żołnierzy za to, że byli Polakami…

– Co tu ważniejsze? Zbieżność dat? Śmierć Stalina jako kara Boża? Dokładnie w 13. rocznicę?

– Dziecinada, dezynwoltura, brak odpowiedzialności, bezmyślność ze strony osób odpowiedzialnych za podręcznik.

***

tamże, w tekście powyżej zdjęcia:

„Stalin dbał za swojego życia o to, by nie pojawił się na jego drodze żaden rywal ani następca, uśmiercał wszystkich podejrzanych (najczęściej niesłusznie). W związku z tym po jego śmierci na Kremlu powstało «kolektywne kierownictwo»” […]”.

Komentarz:

– Stalin dbał za swojego życia? A po nim, „swoim życiu”, już nie?

– Miałby pojawić się za życia Stalina następca? Następca to ten, który następuje po…

– Za życia – na jego drodze –[11] miałby pojawić się następca i rywal?

– Miałby ktoś zastąpić Stalina za jego życia i wtedy Stalin uśmiercałby (najczęściej niesłusznie).

– Czy można uśmiercać słusznie? Czy Stalin uśmiercał słusznie? Osobiście? Może jakieś przykłady uśmiercania słusznie podałby autor? I czy to jest deklaracja za karą śmierci, nawet bez sądu?

– Czyli w związku z tym uśmiercaniem wszystkich podejrzanych powstało na Kremlu „kolektywne kierownictwo”. W związku z tym?

***

Cz. III: „Na krawędzi III wojny 1953–1962. Świat”, rozdz. 5 „Co z nacjonalizmem”

„Nacjonalizm powiązany jest z reformacją, z powstaniem luteranizmu i kalwinizmu. W Anglii zerwanie z Kościołem katolickim nastąpiło w wyniku ogłoszenia Kościoła narodowego” – a więc z pobudek nacjonalistycznych… Zadekretował prof. Roszkowski.

Komentarz:

– To teza z katechizmu czy skryptu katolickiego seminarium duchownego na użytek zwolenników tezy o „heretyckim” do dzisiaj charakterze luteranizmu, kalwinizmu… i anglikanizmu?[12]

– Tak w ogóle czy pobudki nacjonalistyczne i patriotyczne są wieczne? Naród to dzieło Stwórcy?

– Wolne żarty z wiedzy historycznej[13].

***

tamże, rozdz. 10 „Globalna ofensywa sowiecka”, s. 215

tekst u dołu strony wyodrębniony inną czcionką:

„Przywódca ZSRS odwiedził Stany Zjednoczone. Spotkania z politykami amerykańskimi obfitowały w liczne zdarzenia cywilizacyjne”.

tamże, s. 217

 podpis pod zdjęciem:

„Nikita Chruszczow, człowiek zupełnie bez wykształcenia, ale zasłużony dla Stalina, zrobił niesamowitą karierę w ZSRS. Słynął z zacofania cywilizacyjnego i braku ogłady. 12 października 1960 r. zaskoczył świat wystąpieniem w ONZ, gdzie użył własnego buta jako ostatecznego argumentu; zdjął go z nogi i z wściekłością walił nim w pulpit mównicy […]”.

Komentarz:

– Słynął z zacofania cywilizacyjnego, użył własnego buta jako argumentu, zdjął go z nogi i…

…zrobił niesamowitą karierę w ZSRS – podpisały autorki podpisów, zaakceptował autor, recenzenci, doradcy autora…

– Niesamowitą karierę to zrobili Brigitte Bardot i Robert Lewandowski.

– Rozumiem, że Stalin nie zrobił kariery w ZSRR, bo skończył seminarium duchowne.

– Grafomańskie ośmieszanie to metoda godna podręcznika szkolnego?

– „Słynąc z zacofania cywilizacyjnego” – to wynalazek podpisujących zdjęcia. Zacofany cywilizacyjnie może być tylko byt o skali cywilizacyjnej, np. cywilizacja, ale nie pojedynczy człowiek.

– Jeśli już, to pozostawić ocenę zachowania Chruszczowa czytelnikowi. Czyżby autor/autorki nie wierzyli, że czytelnik sam potrafi ocenić podobne zachowanie?

– „Spotkania z politykami amerykańskimi obfitowały w liczne zdarzenia cywilizacyjne”znajdujemy w podręczniku. Zdarzenia cywilizacyjne? Czy może zderzenia cywilizacyjne? Ani to, ani to. Zdarzenia, a może po prostu liczne wydarzenia? Raczej nie dokonano wtedy żadnego przełomu cywilizacyjnego…

***

Cz. III: „Na krawędzi III wojny 1953–1962. Świat”, rozdz. 11 „Integracja europejska”

podpis pod zdjęciem:

Alcide De Gasperi (1881–1954) premier Włoch w l. 1945–1953. Od 1953 r. był Sekretarzem generalnym Demokracji Chrześcijańskiej, zaś od 1954 jej przewodniczącym. Uważany za jednego z ojców zjednoczonej Europy, Sługa Boży Kościoła katolickiego.

Komentarz:

– Democrazia Christiana – czyli po polsku Chrześcijańska Demokracja, a nie Demokracja Chrześcijańska.

– Premier De Gasperi – Sługa Boży (il servo di Dio)[14], ale tu bez zaznaczenia, że od 1993 r., choć mowa o początkach integracji europejskiej. To akt na rzecz teraźniejszości w podręczniku?

***

tamże, rozdz. 13 „Kultura i rodzina w oczach Zachodu”, s. 226

„Claude Lévi-Strauss zaszczepił Zachodowi wątpliwość w wartości jego własnej kultury”.

Komentarz:

– Znaczenie dorobku francuskiego etnologa okazało się na skalę całego Zachodu. Odnalazł je i jest w stanie dokumentować ich zasięg prof. Roszkowski.

– Zaszczepił Zachodowi wątpliwość w wartości jego własnej kultury? Bezpodstawna teza – jak ją zrozumie uczeń? Wyuczy się na pamięć?

– A może Zachód lepiej zrozumiał dzięki antropologowi francuskiemu wartości swej własnej kultury?

***

tamże, s. 225

podpis pod fotografią:

„Brigitte Bardot słynęła z urody i talentu aktorskiego. Artystka uchodziła za symbol kobiecego seksapilu l. 1950–1960”.

Komentarz:

– Szkoda, że uchodziła za symbol seksapilu tylko 10 lat. Jestem pewien, że dłużej…

– Raczej ikona seksapilu, a symbol seksu. Symbol seksapilu? Tu najwyraźniej skorzystano z Wikipedii (https://pl.wikipedia.org/wiki/Brigitte_Bardot), a to nie najlepsze źródło poprawności językowej.

***

tamże, s. 226

podpis pod zdjęciem:

„Gwiazda francuskiej piosenki Ėdith Piaf (1915–1963) mimo trudnego, burzliwego życia nigdy nie straciła wiary w Boga. Niezwykłą estymą darzyła św. Tereskę z Lisieux”.

Komentarz:

– Przepraszam, czy burzliwe życie na bakier z Dekalogiem (czyż nie?) zostało jej odpuszczone, bo darzyła estymą św. Tereskę z Lisieux?

– Czy tego odpuszczenia udzielił/y jej autor/autorki podpisu?

– Miała utracić wiarę w Boga z uwagi na trudne i burzliwe życie?

– Nauczyciel HiT-u na przykładzie Piaf wygłosi pogadankę katechetyczną czy też pozostanie niezrozumiały podpis?

***

tamże, s. 229

podpis pod zdjęciem:

„Moda na rock and rolla rozpoczęła się w l. 1950. w USA; taniec do tej pory nie traci na popularności, mimo iż w l. 1960. często łączono go z modą na alkohol, narkotyki i ryzykowne zachowania seksualne”.

Komentarz:

– Wytrych interpretacyjny prof. Roszkowskiego to sex and drugs, and rock and roll w odniesieniu do wielu zjawisk artystycznych, subkulturowych, ruchów młodzieżowych itd.

***

Cz. I: „Zimna Wojna – Rodowody 1945–1953. Świat”, rozdz. 1 „Skutki II wojny światowej. Polska największą ofiarą”, s. 14

podpis pod zdjęciem:

„Powieszony na haku przez Niemców mieszkaniec jednego z polskich miast. W l. 1939–1945 Niemcy przeprowadzili setki tysięcy podobnych egzekucji”.

Komentarz:

– Setki tysięcy takich egzekucji!? Na jakich danych oparto to twierdzenie? Zob. https://ofiary.ipn.gov.pl; może by poświęcić dwie godziny lekcyjne na kwerendę strony IPN, a może uczeń przygotowałby referat pt. „Czego możesz szukać na stronach IPN”?

– Niemcy powiesili setki tysięcy osób? Czyżby autorki tego podpisu konfabulowały tak sobie? Czy tak wolno?

***

Cz. VI: „Niespokojne lata 1962–1970. Polska”, rozdz. 1 „Mała stabilizacja i socjalistyczna praworządność”, s. 373

podpis pod zdjęciem:

„Henryk Mikołaj Górecki wybitny i uznany kompozytor muzyki poważnej i [uwaga!] religijnej, a także pedagog, autor m.in. Symfonii pieśni żałosnych”.

Komentarz:

Wybitny to mało, jeszcze i uznany?

Muzyki poważnej i – oprócz tego – religijnej? Już niepoważnej?

***

Dobór ilustracji i podpisy pod nimi w podręczniku to bardzo poważna sprawa. To syntetyczna dawka wiedzy. To nie może być byle jakie, jakiekolwiek i cokolwiek…

tamże, s. 374

podpis pod fotografią:

„Tadeusz Różewicz uznany poeta, dramatopisarz, scenarzysta filmowy, prozaik, satyryk, tłumacz poezji węgierskiej”.

Komentarz:

– Podobnie jak Górecki, uznany.

– Wyobrażasz sobie, licealisto, literaturoznawco, nauczycielu języka polskiego: Tadeusz Różewicz to uznany satyryk!

– Nawet niejaki Wojciech W., siedemnastolatek z bardzo dobrego liceum w Poznaniu ponad pół wieku temu, który niczego prawie nie rozumiał na spektaklu Stara kobieta wysiaduje bodaj w Teatrze Nowym w Poznaniu, nie wpadłby na to, że autor tego dramatu to satyryk.

– Dramaty Różewicza to groteska, teatr absurdu. Twórca awangardowy, ale satyryk?

***

Za książkę aspirującą do miana podręcznika odpowiadają poza autorem recenzenci, konsultanci naukowi. Ci ostatni, tj. konsultanci i recenzenci, współfirmują całość. Wyrażają zgodę na łączenie ich kompetencji i reputacji z tym dziełem.

***

Cz. V: „Niespokojne lata 1962–1970. Świat”, rozdz. 9 „Problemy rasowe jako przyczyna buntu w USA”, s. 344

podpis pod zdjęciem:

Znakomici i niepowtarzalni czarnoskórzy muzycy jazzowi Ella Fitzgerald zwana „pierwszą damą piosenki” i Louis Armstrong, jeden z najwybitniejszych trębaczy oraz wokalistów, który zainicjował dźwiękonaśladowczy sposób śpiewania”.

Komentarz:

– Dyskusyjne jest prezentowanie muzyki jazzowej w rozdziale o dyskryminacji rasowej[15].

– „Znakomici i niepowtarzalni” to fragment konferansjerskiej żenady autorek podpisów. Czy fragment konferansjerki Lucjana Kydryńskiego z Polskiego Radia? Może raczej „Boska Ella”, powiedziałby on.

– Ella Fitzgerald jest pierwszą damą piosenki?

– W kontekście używanych w Polsce określeń: pieśniarka jazzowa, wokalistka jazzowa, „królowa jazzu”, „pierwsza dama jazzu” (a poza Polską: Queen of Jazz, First Lady of Song, „Lady Ella”), wolno użyć określenia „królowa piosenki”? Tak tłumaczą autorki podpisów rzeczownik the song. Song to piosenka? Owszem, także, ale nie w tym kontekście. A biblijna Song of Songs to wedlug nich Piosenka nad Piosenkami?

– Powiedzieć o Elli Fitzgerald, że to królowa piosenki, to tak jak powiedzieć o Luciano Pavarottim, że był piosenkarzem.

– Omówienie osiągnięć Armstronga – dziecinada[16].

tamże, s. 345?

Konkluzja tego rozdziału sformułowana przez prof. Roszkowskiego brzmi tak:

„Ostatnio wystarczył jednak jeden incydent, by napięcia [na tle rasowym – w ujęciu autora – W.W.] ożyły na nowo, prowadząc do absurdalnych wręcz konsekwencji. Bierze się to z tego – wyjaśnia przemoc na tle rasowym prof. Roszkowski – że ewangeliczne metody współżycia, jak na przykład te zacytowane wyżej w Liście do Rzymian św. Pawła, zostały odrzucone i wyśmiane, jako staromodne. Czym jednak je zastąpiono? – pyta prof. Roszkowski. – Kolejną przemocą. Nie od dziś wiadomo, że przemoc rodzi przemoc, a wojownicze postawy nasilają wojownicze zachowania”.

Komentarz:

– Nie wiemy, jakie to konsekwencje uznaje autor za absurdalne[17]. To słowo zostało użyte w jakimś enigmatycznym znaczeniu.

– Wszystko – tak jak w tym przypadku – można tłumaczyć odejściem od zasad ewangelicznych.

– Każde zjawisko – i te brane przez nas za pozytywne – to może być odejście od Ewangelii, Dekalogu… Tylko co nam daje taka diagnoza stanu współczesnego świata? To tak jakby powiedzieć, że przyczyną napięć rasowych jest zło…

– I dalej: jeśli chcemy tego rodzaju zła uniknąć, należy przywrócić ewangeliczne zasady współżycia i nie wyśmiewać jako staromodne?

Wymowa cytowanego powyżej fragmentu tego rozdziału dowodzi, że autor jest w niewoli swych katolickich pobożnych i zbożnych życzeń. Proszę bardzo. Wolna wola.

Powstaje jednak pytanie: czy tego rodzaju konstatacje to jest materia dla ministerialnego (państwowego) podręcznika do historii współczesnej? Uczeń wierzący, niewierzący czy innowierca ma się uczyć na lekcjach HiT-u katechizmu Kościoła katolickiego?

– Czy z tym zasobem rozumienia i tłumaczenia świata absolwent szkoły średniej ma iść na studia? Gdzie? Na KUL? Tam też będzie się świat tłumaczyć odstępstwem od Ewangelii? Na studiach historycznych?

– Czy na kierunku nauki o rodzinie na wydziale teologicznym studia rozpocznie się od Adama i Ewy w Raju?[18] I tak tłumaczyć się będzie konflikty w rodzinie? A terapią będzie namowa do przestrzegania Dekalogu?

– Problemy dyskryminacji w tym rasowej w Stanach Zjednoczonych będą na studiach tłumaczone odstępstwem od Ewangelii?

– Czy chcemy, aby na pytanie o przyczyny ostatnich napięć na tle rasowym w USA uczniowie, a może i „młodzi” studenci odpowiadali:

„Bierze się to z tego, że ewangeliczne metody współżycia, jak na przykład te zacytowane wyżej w Liście do Rzymian św. Pawła, zostały odrzucone i wyśmiane jako staromodne”?

– Skoro tak niefrasobliwie formułuje się wyjaśnienia współczesnych zjawisk społecznych i uważa się, że to jest dopuszczalne w szkole i na uczelni, to w taki sam sposób można tłumaczyć dowolne zjawiska społeczne i kulturowe. Jedne będą zgodne z duchem Ewangelii, inne nie. Te będą zgodne, które wskaże wtajemniczony w rozumienie Ewangelii? Jedne wskaże jako dobre, a jako niezgodne te, które uzna za złe.

– Ekspertem w sprawie ewangelicznej historii współczesności jest prof. Wojciech Roszkowski?***

– Czy na studiach historycznych w uniwersytetach katolickich na świecie wkuwa się katechizm?

– Czy z taką wizją świata współczesnego da się coś studiować w obszarze nauk humanistycznych i społecznych?

– Czy historia na uniwersytetach katolickich na świecie jest katechizowana? Nie.

– Czy da się ukształtować wizję współczesnego człowieka na modłę, którą proponują prof. Roszkowski i, co gorsza, minister całej polskiej edukacji i nauki (sic!)?[19]

Na szczęście nie tylko Francuzi żyją już w świecie po rewolucji francuskiej, i do tego już w XXI w. Czy powiedzie się transfer religii do umysłów uczniów szkoły średniej? Nie. To się nie uda ani na wsi, ani w mieście. Ani w liceach wyznaniowych, ani na KUL-u. Dlaczego?

Nauczyciele nie będą w stanie dyskutować z prawie dorosłymi ludźmi o tym, że przyczyną napięć na tle rasowym jest odejście od zasad ewangelicznych, zwłaszcza zaś wyśmiewanie ich jako staromodnych.

***

Tyle już jedynie na pierwszy rzut oka, co odnotowałem pod roboczym nagłówkiem „Kurioza”.

To fachowcy znający archiwalia, zasoby sieci, bazy danych audiowizualnych, platformy placówek naukowych i popularyzatorskich powinni składać liczne propozycje autorowi. Autor powinien wybierać. On najlepiej zna ducha tekstu (por. ilustracje i grafika w podręczniku francusko-niemieckim wspomnianym w pierwszej części. Instrumentarium dydaktyczne i metodyczne tego podręcznika to mistrzostwo Europy[20].

Już te wyimki z podręcznika prof. Roszkowskiego świadczą o tym, jakiego rodzaju teraźniejszość jest tu partnerem historii sprzed czterech dekad. Jedne to fragmenty oceniające zjawiska omawiane w ramach narracji historycznej, drugie to dygresje na tematy ogólne, komentarze uniwersalizujące o pojęciach uważanych za podstawowe, w rodzaju naród, nacjonalizm, patriotyzm, wolny rynek, państwo etc. Inne to zagadnienia ekonomiczne, społeczne, zjawiska kulturowe. Odnoszę wrażenie, że autor nie orientuje się, co młody człowiek już może wiedzieć, a co mu trzeba powiedzieć. Upraszcza więc, tak jakby odbiorcą był uczeń szkoły podstawowej, i lansuje – jak podkreślałem często – subiektywną wiarę zamiast uznanej wiedzy[21].

Już pierwsze podrozdziały poświadczają, o jaką pamięć i o jaką prawdę będzie chodzić. Niecała strona o prawdzie (s. 15–16) to zwyczajne zawracanie głowy. To pogląd, że prawda ma charakter moralny. Zgoda, ale spróbuj, nauczycielu, rozwinąć te ideę, aby uczeń mógł ja zinternalizować. Przypuszczam, że uczeń nie dowie się, czym jest prawda, może raczej czym nie są te prawdy, które – zdaniem Roszkowskiego – za prawdę uchodzą. Autor miota się między „prawdą” w matematyce a „prawdą w polityce”[22]. Spróbujcie zapytać ucznia o prawdę według podręcznika. Co powie – czym jest prawda?


[1] Powtórzę: skoro minister broni książki i jednocześnie ogłasza, że jej nie czytał, to znaczy, że jego opinia nie ma żadnego znaczenia. Gdy nie ma instytucjonalnego niezależnego doradzania, opiniowania i recenzowania, to pojawiają się od razu „życzliwe” formalne recenzje, które nie zmierzają do udoskonalenia dzieła, lecz do zamanifestowania solidarności (koleżeńskiej, ideowej, politycznej?) z autorem. Ponieważ minister ma autora w najwyższym poważaniu i w podobnym respekcie – przez siebie wybranych – recenzentów, to w podręczniku można znaleźć sporo fałszów, błędów i tandetnej propagandy nawet tam, gdzie popularyzacja uznanej wiedzy mogłaby wystarczyć do wsparcia niektórych poglądów autora. Recenzje mogłyby poprawić dzieło, tylko po co, skoro dzieło jest a priori znakomite, bo autor jest legendą.

Zagalopowałem się… Tego dzieła nie da się poprawić. Mogę poprawić jedynie wstęp. Zob. część VI cyklu.

[2] Wstęp, w: W. Roszkowski, Historia i teraźniejszość 1945–1979. Podręcznik dla liceów i techników, Kraków 2022, s. 9; konsultacja naukowa: prof. dr hab. Andrzej Nowak, prof. dr hab. Wojciech Polak, dobór ilustracji: Mateusz Bednarz; podpisy do ilustracji: Monika Makowska, Jolanta Sosnowska; opinie rzeczoznawców „w sprawie dzieła jako podręcznika”: prof. dr hab. Tadeusz Wolsza, dr Rafał Drabik, mgr Klemens Stróżyński.

[3] Elon Musk „is a business magnate and investor. He is the founder, CEO, and chief engineer of SpaceX; angel investor, CEO and product architect of Tesla, Inc.; founder of the Boring Company; co-founder of Neuralink and OpenAI; president of the Musk Foundation; and owner and CEO of Twitter, Inc. With an estimated net worth of around $195 billion as of November 4, 2022, Musk is the wealthiest person in the world according to the Bloomberg Billionaires Index and Forbes’s real-time billionaires list” (https://en.wikipedia.org/wiki/Elon_Musk).

[4] Wszystkie wyróżnienia w cytatach moje – W.W.

[5] Religia nie jest ideologią – powiada prof. Roszkowski – jest czymś głębszym… Wniosek: każde użycie kontekstu religijnego nie jest ideologiczne (bo jest np. moralne) lub religia jest fundamentalną ideologią. A może ideologią nazywa wszystko, co jest sprzeczne z uznawaną przez niego doktryną religijną (chrześcijaństwem, katolicyzmem) lub wystarczy, że niezgodne. Oczywiście sprzeczność orzeka się z perspektywy doktryny wiary.

Na przykład coś, co na razie nie mieści się w głowie ortodoksów (istnienie mniejszości LGBT i ich bój o uznanie prawa do istnienia), nazywane jest pejoratywnie ideologią LGBT. Nie mówię o tym, że wówczas ignoruje się akademickie dyskursy o dyskryminowanych mniejszościach. Perspektywą poznawczą prof. Roszkowskiego jest wiara, nie wiedza. Oczywiście come vuole, ale czy musimy umieszczać ją w państwowym podręczniku?

[6] J. Le Goff, Sakiewka i życie. Gospodarka i religia w średniowieczu tłum. H. Zaremska, Gdańsk 1995, zwłaszcza rozdz. „Sakiewka i życie: czyściec”, s. 82–103.

[7] Dodam dla porządku, że Halecki to wybitny historyk, ale podpis pod jego fotografią to infantylna stronniczość.

[8] „Quand Laplace présente le fruit de ses recherches à Napoléon, celui-ci lui demande: «Où est Dieu dans tout cela?» Et le scientifique de répondre: «Dieu est une hypothèse dont je n’ai pas eu besoin»”. Kiedy Laplace prezentował owoce swych badań Napoleonowi, ten zapytał go: „Gdzie jest Bóg w tym wszystkim?”. A uczony odpowiedział mu: „Bóg to jest hipoteza, która nie jest mi potrzebna”.

[9] Szanowny czytelniku, zob. np. Wycinanki 77 opublikowane 8 listopada 2022 r. na portalu ohistorie.eu, Varia.

[10] Podpisy w tym podręczniku grzeszą nadmiarem dydaktyzmu. Imputują/perswadują/indoktrynują, co ma uczeń w ilustracjach widzieć. A to ma widzieć/dostrzec na zdjęciu z manifestacji patriotyzm, bynajmniej nie nacjonalizm, a to fundamenty człowieczeństwa na obrazie Rubensa…

[11] Droga to albo vehicule, albo tenor metafor prof. Roszkowskiego. Zresztą na bardzo bogatej semantyce terminu „droga” budowane są metafory kazań ludowych (przeznaczonych dla ludu) i katechetycznych narracji. Pamiętamy, tu droga do zimnej wojny.

[12] Tu też pamiętamy opinię ministra o protestantach.

[13] Opinie te przypominają mi tę oto: „Ksiądz Adam Boniecki to nie jest Kościół katolicki ani chrześcijański. To jest jakiś Kościół neoprotestancki, bo to nic wspólnego z 10 przykazaniami Bożymi nie ma” – minister Przemysław Czarnek, Radio Wrocław, 16 VII 2021 r.

[14] „È in corso a Trento la fase diocesana del processo di beatificazione, che è stata aperta nel 1993, per cui la Chiesa cattolica ha assegnato ad Alcide De Gasperi il titolo di Servo di Dio” (https://it.wikipedia.org/wiki/Alcide_De_Gasperi).

[15] Nie tylko czarnoskórzy Ella i Satchmo. Profesorze, a sport? Koszykówka? Lekkoatletyka? A czarnoskórzy sportowcy na podium i czarne rękawiczki w Meksyku w 1968 r.?

[16] Kompromitujące są dla mnie głosy tych dziennikarzy, bywa i krytyków muzycznych, którzy podejmują polemikę z Roszkowskim, walcząc o uznanie dla tego czy innego muzyka za dobrego, godnego miejsca w podręczniku „HiT” prof. Roszkowskiego. We fragmentach dotyczących historii muzyki i przesłań ideowych muzyki popularnej, zwłaszcza rockowej, nie mogą rządzić przypadkowy gust i osobiste uprzedzenia. Dyskusje w duchu „lubi, nie lubi, i dlaczego”? Z Roszkowskim gazetowi krytycy ustalają, co ma być zaprezentowane w podręczniku we fragmentach poświęconych muzyce? Walczą o uznanie dla tych, a nie innych? De gustibus non disputandum est. O gustach to nie w podręczniku, ale w pamiętniku zwierzać się można.

Dyskusja mogłaby dotyczyć tego, co współczesna historia muzyki i kultury muzycznej odnotowuje jako znaczące w odniesieniu do muzyki czasów podręcznika.

[17] Poniżej podpis pod fotografią: „Demonstracja z czerwca 2020 r. pod hasłami Black Lives Matter (Czarne zycia się liczą). Międzynarodowy ruch BLM w obronie osób czarnoskórych zawiązany został w 2013 r. w USA i w efekcie cechuje się dziś dużą niechęcią, o ile nie nienawiścią, do białych”.

[18] O zamysłach powołania nauki o rodzinie przez ministra zajrzyj do Wycinanek 5–9 na portalu ohistorie.eu, w dziale Varia.

[19] Zob. tamże, jak nasz minister stwarza naukę. Dla uważnego czytelnika nie muszę dodawać, że nic by mi było do tego, jak Kościół katolicki kształtuje przez siebie i pod swoją egidą organizowane katechezę, seminaria duchowne… Jak krzewi i naucza. To jego suwerenne prawo w ramach prawa i konkordatu. Czym innym jest, jak Kościół katolicki w ramach edukacji szkolnej wpisuje się w zasady edukacji państwowej i publicznej. O tym, czego naucza się na religii w szkołach, powinny decydować świeckie władze oświatowe. Z kolei moją sprawą i środowiska historyków, w tym historyków akademickich, winna być troska o edukację historyczną w państwie. Edukacja historyczna nie powinna się opierać na podręcznikach w duchu historiografii klerykalnej ani tym bardziej słabo popularyzowanych treściach katechetycznych. Historia nie jest dyskursem religijnym.

[20] W części I swoich rozważań o „HiT” Roszkowskiego wspominałem już o podręczniku Histoire/Geschichte. L’Europe et le monde depuis 1945 à nos jours. Manuel d`histoire franco-allemand. Terminales L/ES/S, Klasse 12/13, pod redakcją Petera Geissa i Guillaume’a Le Quintreca. To godna naśladowania nowoczesna strategia podręcznikowa. Przepraszam za oczywistość, przecież nie treści w nim zamieszczone godne są kopiowania. Periodyzacja, problematyzacja, źródłowość, wszechstronność treści, wzorowa grafika, ilustracje, linki/odnośniki/odsyłacze, literatura uzupełniająca, w tym audiowizualna, indeksy, podsumowania do powtórek i utrwalania. Stronniczość narodowa, nieunikniona przez udział stron, niemieckiej i francuskiej, została zbalansowana, różnice interpretacyjne wyłożono w katalogu rozbieżności (regards crois  franco-allemands), plik wskazówek metodycznych dla użytkownika, jak czytać dane statystyczne, jak sporządzić referat, prezentować projekt, biogramy kluczowych postaci, słowniczek pojęć itp.

[21] Już z tych wycinków widać, że dyskurs jest więcej niż ideologiczny. Zdaniem prof. Roszkowskiego religia jest czymś głębszym niż ideologia. Zgoda, dyskurs tego podręcznika jest wyznaniowy, konfesyjny, ale czy głębszy? W warstwie religijnej to popularny przewodnik katechetyczny.

[22] To nic więcej niż ministra Czarnka koncepcja prawdy: „prawdą jest to, co jest…”, powiedział minister, tak jakby raz posiadł prawdę o prawdzie i jest ona tak trywialna. Co więcej, z dumą to publicznie ogłosił.

Korekta językowa: Beata Bińko





Spotkanie wokół książki prof. Andrzeja Friszke pt. „Zawód: historyk”




Historia między polityką a służbami specjalnymi

„Historia między polityką a służbami specjalnymi”.

Pretekstem do rozmowy jest Konkurs Historyczny „WOŁYŃ – PAMIEĆ POKOLEŃ” organizowany pod Honorowym Patronatem Ministra Edukacji i Nauki dra hab. Przemysława Czarnka

Organizatorami konkursu są:

  • Michał Wójcik – Poseł na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej,
  • Beata Kempa – Posłanka do Parlamentu Europejskiego,
  • Beata Białowąs – Członkini Zarządu Województwa Śląskiego, Światowy Kongres Kresowian z siedzibą w Bytomiu,
  • Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo -Wschodnich z siedzibą w Bytomiu,
  • Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów z siedzibą we Wrocławiu.

Patronat nad konkursem objął Instytut Pamięci Narodowej

Konkurs „WOŁYŃ – PAMIEĆ POKOLEŃ” organizowany przez kilka marginalnych organizacji „kresowych” i wspierany przez prominentnych polityków budzi szereg kontrowersji.

Uczestnicy dyskusji podejmują kilka kluczowych wątków:

1) Co wiadomo o organizatorach oraz patronie konkursu

2) Jakie związki łączą IPN ze środowiskami kresowymi – na czym one polegają.

3) Jak głęboko przenikają się środowiska historyczne z politycznymi. Jakie są polityczne cele konkursu.

4) Czy w kontekście agresji Rosji na Ukrainę konkurs historyczny o Wołyniu nie wpisuje się w putinowską/rosyjską politykę historyczną?

5) Komu, w trakcie tej wojny, potrzebna jest narracja lansowana przez organizatorów konkursu,

6) Do czego w kontekście wojny w Ukrainie może doprowadzić taki konkurs (np. jak mogą odbierać go dzieci szkolne w czasie napływu fali uchodźców ukraińskich, jakie skutki może mieć na relacje polskiej młodzieży z ukraińską w polskich szkołach, itp.)

7) Jakie środowiska mogą zbić kapitał polityczny na organizacji konkursu i czym to grozi dla relacji polsko-ukraińskich oraz losu wojny.

8) Co robić, by bronić polskiej racji stanu przed nacjonalistyczną narracją nie negując Wołynia? Jaka jest w tym rola historyków? A może historycy są bezbronni i bezradni?

9) Jaką rolę mogą w tej sytuacji odegrać czy też odgrywają polskie służby kontrwywiadowcze? Czy są bezbronne w świecie, w którym panuje wolność słowa?

W rozmowie udział biorą:

Red. Tomasz Piątek

Dr Przemysław Witkowski

Prof. Kazimierz Wóycicki

Dr Mariusz Zajączkowski

Spotkanie prowadzi: Prof. Rafał Wnuk

***

Realizacja wideo i podcastu: Prof. Piotr Witek