Wycinanki (92)

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (92)



Polecam tu studiowanie poglądów, które nie zawsze podzielam. Nie wybieram wyłącznie tych mających powab słuszności czy prawdziwości. Zachęcam cię do poznawania opinii, z którymi i ty, czytelniku, się nie zgadzasz. Historia, w tym dzieje myślenia, to także świadectwo błądzenia lub historia kontekstów mentalnych, które przydają znamiona słuszności fałszom.
Historyk to nie tylko ten, kto porusza się tropem prawdy, zwłaszcza nie tylko tej, której losy wyznacza dzisiejsze jej pojmowanie. Historyk to nie ten, kto przeszłe zestawia z dzisiejszym obliczem prawdy. To raczej ten, kto zanim uzna minione za prawdziwe czy fałszywe, zgłębia to, co za prawdę było brane, co i w jaki sposób ustalano, co podpadało pod osąd prawdziwe/nieprawdziwe.
Dostatecznie stare myśli mogą być, jeśli zechcesz, poddane aktualizującej krytyce. A jeśli zechcesz rozumieć je pozytywnie, np. akceptująco aktualizować, to kwestią kompetencji interpretacyjnej jest, czy uczynisz to przekonująco, czy nieudolnie. Jeśli zamierzasz oddalić krytycznie interpretowane poglądy, to kwestią merytoryczną i retoryczną jest, czy ci się to uda. Arbitrem pozostaje w obu przypadkach wspólnota badawcza lub po prostu odbiorca, czytelnik. To historia osądzi, czy warto zachować w pamięci twój akt myślowy.
Z krótkiej deklaracji metodyczno-metodologicznej Leopolda von Rankego można wybrać z łatwością te poglądy, których można i dzisiaj bronić:

Dostrzegając w zdarzeniu, stanie, osobie, które chcemy poznać, coś wyższego, nabieramy pewnego szacunku wobec tego, co się wydarzyło, stało, ukazało. Pierwszym celem jest poznanie tego. Gdybyśmy zechcieli w jakimkolwiek miejscu uprzedzić je za pomocą naszych wyobrażeń, sami działalibyśmy w ten sposób przeciwko naszemu celowi, a rezultatem byłby tylko odblask naszych wyobrażeń i teorii[1]. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy się trzymać po prostu zjawiska, jego „kiedy”, albo „gdzie”, albo „jak”. W ten sposób uchwycilibyśmy zaledwie zewnętrzność; podczas gdy nasza własna zasada wskazuje nam wnętrze[2].

W potocznym wyobrażeniu historii zdarzeniowej czy faktograficznej dominuje przekonanie, a wspierają je myślenie potoczne i edukacja szkolna, że opis zdarzenia czy faktu historycznego to prosta odpowiedź na pytania: Kto? Co? Gdzie? Kiedy?. Charakterystyka tych czterech parametrów zdarzenia historycznego bywa w szkole uznawana za tzw. wiedzę historyczną. Nominalna charakterystyka, stanowiąca prostą odpowiedź na te pytania, byłaby spełnieniem zadania historyka. Tak jest często w edukacji szkolnej, gdy posiadanie informacji bierze się za posiadanie wiedzy. Symbolem historiografii zdarzeniowej jest dla jej przeciwników słynna maksyma Leopolda von Rankego formułująca zadania historyka polegające na ustaleniu: wie es eigentlich gewesen ist.

Konieczne są źródłowe, wnikliwe, dogłębne studia. Poświęcone najpierw samemu zjawisku, jego uwarunkowaniu, otoczeniu, przede wszystkim z tego powodu, ze inaczej stajemy się niezdolni do poznania; następnie jego istocie, jego treści. Skoro bowiem każda jedność jest w końcu jednością duchową, to można ją zrozumieć tylko przez duchową apercepcję. Polega ona na zgodności zasad, podług których postępuje rozpatrujący duch z tymi, dzięki którym ukazuje się rozpatrywany obiekt[3].

Przeczytajmy tendencyjnie i współcześnie. Z jednej strony historycznie, z drugiej nowocześnie. Wielkich historyków powinniśmy czytać tak i tak. Nieliczni są geniuszami. Ich myśl jest nowatorska wobec poprzedników i uniwersalna dla następców.

Najpierw należy przebadać możliwie najdokładniej oryginalne wiadomości, aby stwierdzić, czy jesteśmy w stanie odkryć prawdziwe siły napędzające; będzie to możliwe częściej, niż się nam wydaje. Dopiero potem, gdy nie wiemy, co dalej, wolno nam dać pole przypuszczeniu. Nie należy mniemać, aby wyrządzało to szkodę swobodzie rozpatrywania, bynajmniej – im badanie jest bardziej źródłowe, dokładniejsze i wydajne, tym swobodniej może poruszać się sztuka. Dopiero w żywiole bezpośredniej, niezaprzeczalnej prawdy jest jej dobrze! Jałowe są tylko motywy wymyślone, natomiast motywy prawdziwe są różnorodne, głębokie i świeże. Tak jak według tego całe poznanie, tak też nasz pragmatyzm ma charakter źródłowy. Może być nawet bardzo milczący, a mimo to bardzo znaczący. Tam gdzie zdarzenia mówią same, gdzie samo zestawienie odsłania związek, nie ma potrzeby rozwodzenia się nad tym

– konkludował Leopold von Ranke w trakcie jednego z wykładów w 1831 lub 1832 r.[4]


[1] „Guillelmus Tyrensis (ur. ok. 1130, zm. 1186, od 1175 arcybiskup Tyru, kronikarz wypraw krzyżowych), Historia rerum in partibus transmarinis gestarum, Mogne PL 201 (1855), Sp. 211. Cytat łaciński odpowiada Horacemu, Satiren 2, 3, 280, i dotyczy helleńskiej teorii języka, zgodnie z którą każde słowo ma zawartość treściową (informacje te zawdzięczam uprzejmości R[udolfa] Tilla)” – przypis autora opracowania tekstu Rankego, Jerzego Kałążnego, zob. L. von Ranke, Idea historii powszechnej, w: Opowiadanie historii w niemieckiej refleksji teoretycznohistorycznej i literaturoznawczej od oświecenia do współczesności, wybór, tłum. i oprac. J. Kałążny, Poznań 2003, s. 87.

[2] Tamże.

[3] Tamże.

[4] Tamże, s. 88–89 (w przyp. 1 Jerzy Kałążny informuje: „Sądząc według cech zewnętrznych, fragment ten pochodzi albo z wykładów w semestrze letnim 1831 roku pt. «Neuere Geschichte seit dem Anfgang des 16. Jahrhunderts mit Vorausschickung einiger öffentlischer Vorlesungen über die Idee und das Studium der allgemeinen Historie» (5 godz.), albo z wykładu w semestrze zimowym 1831/32 roku pt. «Üdas Studium der Geschichte» (wykład otwarty)”).