Wycinanki (125) Jak Kundera traktuje historię?

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (125)

Jak Kundera traktuje historię?



Uznałem, że czytelnik Wycinanek winien poznać finał tego tragicznego w życiu Ludwika Jahna żartu. Oto dwa kluczowe dla tego przełomowego dla jego życia momenty:

„Tak, bez przerwy utwierdzałem się w przekonaniu, że cała ta afera jest śmieszna, ale jednocześnie ( i to właśnie dzisiaj, z dystansu wielu lat wydaje mi się najprzykrzejsze i najbardziej znamienne) zaczynałem widzieć owe trzy zdania na kartce pocztowej oczyma tych, którzy prowadzili przeciw mnie śledztwo: zacząłem się bać tych trzech zdań, zląkłem się, że pod płaszczykiem żartu zdradzają jakiś bardzo poważny mój rys, a mianowicie to, ze nigdy nie byłem proletariackim rewolucjonistą,  ale ze na podstawie s a m e j  t y l k o  (!) decyzji „przystałem do rewolucjonistów” (uważaliśmy bowiem, że rewolucyjność proletariacka to, że tak powiem, nie sprawa wyboru, ale rzecz wrodzona: albo ktoś jest rewolucjonistą i potem zrasta się z ruchem w jedno ciało, myśli jego mózgiem i czuje jego sercem, albo tez nim nie jest i wtedy pozostaje mu tylko, aby  c h c i a ł  nim być; ale wtedy tez bezustannie ponosi winę za to, że nim nie jest: winę za swą niezależność, inność, odrębność).

Kiedy dziś przypominam sobie mój ówczesny stan nasuwa mi się analogia do ogromnej siły chrześcijaństwa, które sugeruje wierzącemu jego wrodzoną i nieustająca grzeszność; i ja stałem (wszyscyśmy zresztą tak stali) wobec rewolucji i jej partii z wiecznie pochyloną głową, tak że powoli zaczynałem godzić się z tym, iż moje słowa, chociaż pomyślane jako żart, są mimo to przestępstwem, i zacząłem przeprowadzać w myślach samokrytyczne dochodzenie: mówiłem sobie, że te słowa nie przyszły mi do głowy ot tak tylko, przez przypadek, że przecież już dawniej towarzysze wytykali mi (i słusznie) „pozostałości indywidualizmu”  i „intelektualizmu” (…) Zemanek wygłosił wstępny referat (sugestywny, błyskotliwy, niezapomniany) i w imieniu egzekutywy postawił wniosek o usuniecie mnie z partii. Dyskusja po moim samokrytycznym wystawieni rozwinęła się w sposób dla mnie niekorzystny; nikt nie stanął w mojej obronie i w końcu wszyscy (było tam chyba ze sto osób, a wśród nich moi profesorowie i moi najbliżsi koledzy), tak, wszyscy co do jednego, podnieśli ręce, aby uchwalić wniosek nie tylko o usuniecie mnie z partii, ale (tego się w ogóle nie spodziewałem) również o konieczności wydalenia mnie ze studiów.”[1]

W drugiej części  l`art du roman p.t Rozmowa o sztuce powieści,  Kundera odpowiada na pytania Christiana Salmona:

Ch.S. : Lecz cóż tak szczególnego może powiedzieć powieść na temat Historii? Inaczej: w jaki sposób pan traktuje Historię?

M.K. : Oto kilka moich zasad. Po pierwsze: traktuję jak najbardziej oszczędnie wszystkie historyczne okoliczności. Postępuję z Historią niczym scenograf, który przygotowuje abstrakcyjną dekoracje przy użyciu kilku przedmiotów niezbędnych do akcji.

Zasada druga: spośród okoliczności historycznych wybieram te tylko, które wytwarzają dla moich bohaterów znacząca sytuacje egzystencjalną. Przykład: w Żarcie Ludwik jest świadkiem, jak wszyscy jego przyjaciele oraz koledzy unoszą rękę i głosują bez słowa protestu za wyrzuceniem go z uniwersytetu, burząc w ten sposób jego życie. Jest rzeczą pewną, że z równą łatwością głosowaliby, gdyby zaszła taka potrzeba, za powieszeniem go. Stąd jego definicja człowieka: jest to istota zdolna w każdych warunkach wysłać swego bliźniego na śmierć. Podstawowe doświadczenie antropologiczne Ludwika ma zatem korzenie historyczne, lecz opis Historii jako takiej (roli Partii, politycznych korzeni terroru, organizacji instytucji społecznych itd.) nie interesuje mnie i w powieści go pan nie znajdzie. Zasada trzecia: historiografia opisuje historię społeczeństwa, a nie człowieka. Z tego powodu zapomina ona często o historycznych wydarzeniach, o których ja w moich powieściach mówię. Przykład: terror wobec ludności (po rosyjskiej inwazji na Czechosłowację w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym ósmym) poprzedzono oficjalne zorganizowanymi masakrami psów. Dla historyka, dla politologa to epizod całkowicie zapomniany i bez znaczenia, lecz ileż w nim najwyższej antropologicznej treści! Wspominając o tym szczególnym epizodzie, nakreśliłem historyczny Walca pożegnalnego. Inny przykład:: w powieści Życie jest gdzie indziej, w jej decydującej chwili, Historia ujawnia się pod postacią nieeleganckich, brzydkich gaci; innych wówczas nie było. Stojąc wobec najwspanialszej erotycznej okazji życia, Jaromil. Z obawy, że wyda się w takich gatkach śmieszny, nie ośmiela się rozebrać i bierze nogi za pas. Brak elegancji! To przecież okoliczność historyczna; zapomniano o niej, jakąż jednak wagę miała dla tego, kto musiał żyć w ustroju komunistycznym.

Najdalej sięga jednak zasada czwarta: chodzi nie tylko o to, że okoliczność historyczna ma wytworzyć nową sytuację egzystencjalną dla powieściowego bohatera, lecz także o to, by Historia sama w sobie została zrozumiana i przemyślana jako sytuacja egzystencjalna. Przykład: w Nieznośnej lekkości bytu do Pragi wraca (po tym, jak został przez armie rosyjską zatrzymany, porwany, uwięziony, szantażowany, zmuszony do negocjacji z Breżniewem) Aleksander Dubczek. Przemawia przez radio, lecz mówić nie może, próbuje złapać oddech, w środku zdania czyni długie, straszliwe przerwy. Ten historyczny epizod całkowicie zresztą zapomniany, gdyż w dwie godziny później zmuszono techników z radia do usunięcia z przemówienia kłopotliwych przerw) w moim odczuciu objawia słabość. Słabość jako bardzo ogólną kategorie egzystencji: „wobec siły wyższej jest się zawsze słabym, choćby miało się atletyczne ciało Dubczeka”[2]

Wytnijmy jeszcze kawałek: będziemy mieli wszystkie cztery zasady ustalające zasady obecności Historii w powieściach Kundery:

„Teresa (jedna z głównych bohaterek Nieznośnej lekkości bytu [3]), nie może znieść widoku tej słabości, która napawa ją wstrętem i poniża; woli więc wyemigrować. Lecz wobec niewierności Tomasza jest ona niczym Dubczek przy Breżniewie: bezbronna i słaba. I wie pan już, czym jest zawrót: to upojenie własną słabością, to nieprzezwyciężone pragnienie upadku.  Teresa rozumie nagle, że „przynależy do słabych, do obozu słabych, do kraju słabych i powinna dochować im wierności, właśnie dlatego, że są słabi i z trudem łapią oddech pośrodku zdania” Upojona własna słabością zostawia zatem Tomasza i wraca do Pragi, do „miasta słabych”. Sytuacja historyczna nie tworzy tutaj drugiego planu, dekoracji, na której tle rozgrywają się ludzkie sytuacje, lecz sama w sobie jest taką ludzką sytuacją, sytuacja egzystencjalną w powiększeniu.” [4]



[1] Milan Kundera, Żart, tłum. E. Witwicka, wyd. 5, Warszawa 2021 s. 63-66.

[2] Milan Kundera, Sztuka powieści. Esej, tłum. M. Bieńczyk, Warszawa 2015, s. 47-49

[3] Milan Kundera, Nesnesitelná lehkost byti (1984); Nieznośna lekkość bytu, tłum. A. Holland, wyd. 2, Warszawa 1996; W. Wrzosek, Wycinanki. Zbiór felietonów, Poznań 2022, s. 177-180; (felieton: Kogo kochała Teresa?)

[4] Milan Kundera, Sztuka powieści…, s. 49. Z prawej w nagłówku okładka zapowiadanego na kwiecień 2023 tomu esejów pisarza. To jakoby głos w sprawie aktualnych wydarzeń.




Wycinanki (124) Nieśmieszny żart

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (124)

Nieśmieszny żart



W systematycznie nagradzanej książeczce p.t.  L`art du roman, wydanej w 1986 roku, Kundera, w esejach jakie się na nią składają, napomyka o swej debiutanckiej powieści:

„W latach 1968 i 1969 przełożono Żart na wszystkie zachodnie języki. Ile niespodzianek mnie jednak czekało! We Francji tłumacz napisał nową powieść, suto zdobiąc mój styl. W Anglii wydawca usunął fragmenty medytacyjne, opuścił rozdziały muzykologiczne, zmienił kolejność poszczególnych części: ułożył powieść od nowa. Inny kraj. Spotykam się z moim tłumaczem: nie mówi ani słowa po czesku. „Jak pan zdołał przetłumaczyć tę powieść?” „Sercem”  odpowiada i pokazuje moje zdjęcie, które wyciągnął z portfela. Był tak sympatyczny, że nieomal uwierzyłem, iż naprawdę można tłumaczyć dzięki telepatii serc. Oczywiście rzecz się miała o wiele prościej: oparł przekład na wersji francuskiej, podobnie jak tłumacz w Argentynie. Inny kraj: przekładu dokonano z czeskiego. Otwieram książkę i przypadkowo trafiam na monolog Heleny. Długie zdania, które u mnie zajmują całe akapity, dzielą się na niezliczone zdania proste…Wstrząs, jaki przeżyłem, czytając przekłady Żartu, trwale mnie naznaczył. Tym bardziej, że dla mnie, który nie mam praktycznie czeskich czytelników, przekłady są wszystkim. Dlatego też kilka lat temu postanowiłem wreszcie zrobić porządek z obcojęzycznymi wydaniami moich książek. Nie obyło się bez konfliktów i wysiłku: na lekturze, sprawdzaniu, poprawianiu moich dawnych i nowych powieści w tych paru językach, w których czytam, strawiłem ładny kawałek życia…

Autor usilnie starający się czuwać nad przekładami swych powieści ugania się za niezliczoną ilością słów niczym pasterz za stadem zdziczałych owiec; staje się on smutną postacią dla siebie, a dla innych śmieszną. Podejrzewam, że mój przyjaciel Pierre Nora, dyrektor pisma „Le Débat”, spostrzegł ów żałośnie śmieszny wymiar mojej pasterskiej egzystencji. Pewnego dnia rzekł mi ze źle skrywanym współczuciem: „zapomniałbyś wreszcie o swych kłopotach i lepiej napisał coś do mojego pisma. Przekłady zmusiły, byś zastanowił się nad każdym słowem. Napisz zatem twój osobisty słownik. Twoje słowa klucze, słowa zasadzki, słowa miłostki…”[1]



Tymczasem  – jak wiemy [2]– po wakacjach Ludwik  wraca na uczelnię w błogim oczekiwaniu, że spotka Małgorzatę i wróci do swych społecznych obowiązków:

Toteż z radością powitałem początek października, który wreszcie nadszedł; wraz z nim zaczynał się rok akademicki, a parę dni wcześniej moja praca w Związku Studentów, gdzie miałem własny pokój i moc najrozmaitszej roboty. Jednakże już następnego dnia wezwano mnie telefonicznie do sekretariatu uczelnianego partii. (…) Zadzwoniłem, drzwi otworzył mi sekretarz komitetu, wysoki młodzieniec o pociągłej twarzy, jasnych włosach i lodowato zimnych, niebieskich oczach. Powiedziałem: Cześć pracy”. Nie odpowiedział, rzucił tylko: „Wejdź dalej, czekają na ciebie”.

W głębi, w ostatnim pokoju, gdzie mieścił się sekretariat, czekało na mnie trzech członków uniwersyteckiej organizacji partyjnej. Powiedzieli, żebym usiadł. Usiadłem i zrozumiałem, że dzieje się coś niedobrego. Wszyscy trzej towarzysze, których dobrze znałem i z którymi ucinałem sobie zwykle wesołe pogaduszki, mieli oficjalny wyraz twarzy; zwracali się do mnie wprawdzie per ty (jak to jest w zwyczaju między towarzyszami), ale w tej chwili nie była to forma  p r z y j a c i e l s k a, lecz raczej urzędowa i  z ł o w r ó ż b n a. (Przyznam się, że od tego czasu mam awersję do mówienia sobie per ty;) [3]

(…) Siedziałem zatem przed trzema mówiącymi do mnie per ty studentami, którzy zadali mi pierwsze pytanie: czy znam Małgorzatę. Powiedziałem, ze znam. Zapytali, czy z nią korespondowałem. Powiedziałem, że tak. Zapytali, czy przypominam sobie, co do niej pisałem. Powiedziałem, że sobie nie przypominam, w tej chwili jednak stanęła mi przed oczami kartka z prowokacyjnym tekstem i zacząłem się domyślać, o co chodzi. Nie możesz sobie przypomnieć? – pytali. Nie odpowiedziałem. A co do ciebie pisała Małgorzata? Wzruszyłem ramionami, aby wywołać wrażenie,  że pisała do mnie o sprawach osobistych, o których nie mogę tutaj mówić. Pisała coś o szkoleniu? – pytali. Tak, pisała, powiedziałem. I co jeszcze? Że mają dobre referaty i dobry zespół. Czy pisała, że na szkoleniu panuje zdrowy duch? Tak, rzekłem, coś takiego pisała. Czy pisała, że zaczyna rozumieć, co to jest siła optymizmu? Pytali dalej. Tak, odparłem. A co ty sądzisz o optymizmie? O optymizmie? A co powinienem o nim sadzić? Spytałem. Czy sam uważasz się za optymistę? – pytali dalej. Tak, uważam, rzekłem nieśmiało. Lubię kawały, całkiem wesoły ze mnie chłopak – usiłowałem złagodzić ton przesłuchania. Wesoły może być i nihilista, rzekł jeden z nich, może na przykład śmiać się z ludzi, którzy cierpią. Wesoły może być i cynik, ciągnął dalej. Uważasz, że można zbudować socjalizm bez optymizmu? Zapytał inny. Nie, powiedziałem. A więc ty nie jesteś za tym, żeby zbudować u nas socjalizm? – rzekł  trzeci. Jak to?  – broniłem  się dalej. Nie wykręcaj się, napisałeś to. Marks powiedział, że religia to opium dla ludu, ale dla ciebie opium to nasz optymizm! Napisałeś to do Małgorzaty.  Ciekaw jestem, co by powiedzieli nasi robotnicy i przodownicy pracy, którzy przekraczają plany, gdyby się dowiedzieli, że ich optymizm to opium, nawiązał natychmiast inny. A trzeci dorzucił: Dla trockistów twórczy optymizm to zawsze tylko opium. A ty jesteś trockista. Na Boga, skąd wam to przyszło do głowy? – broniłem się. Napisałeś to czy nie? Może i dla kawału coś takiego napisałem, przecież to już dwa miesiące, nie przypominam sobie, nie przypominam sobie. Możemy ci to przypomnieć, rzekli i odczytali moją pocztówkę; „Optymizm to opium dla ludu! Zdrowy duch zalatuje głupotą! Niech żyje Trocki!” Te zdania zabrzmiały w małym pokoju komitetu partyjnego tak strasznie, że w tej chwili zląkłem się ich i poczułem, że posiadają niszczycielską moc, której już nie dam rady. Towarzysze, to miał być żart, rzekłem, lecz czułem, ze nikt mi nie może uwierzyć. Was to śmieszy? – zwrócił się jeden z towarzyszy do dwóch pozostałych.”[4]



[1]    M. Kundera, Sztuka powieści. Esej, tłum. M. Bieńczyk, Grupa Wydawnicza Foksal, 2015, wyd. 3, Warszawa 2015,  s. 141-142.

[2] Zob. Wycinanki(123) Žert . Optymizm to opium dla ludu, historie.eu/varia

[3] M. Kundera, Żart, tłum. E. Witwicka, wyd. 5, Warszawa 2021, s. 48-49.

[4] Tamże, 49-50.




Wycinanki (123) Žert. Optymizm to opium dla ludu

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (123)

Žert. Optymizm to opium dla ludu.[1]


 


Od jakiegoś czasu bronię opinii, że lepiej młodzieży dać do czytania literaturę piękną i smutną (belle et triste) o czasach komunistycznych, niż odpytywać z kolejnych planów sześcioletnich uchwalanych przez partyjne gremia i składów komitetów partyjnych. Lepiej, aby młodzież wiedziała, kto to jest Leopold Tyrmand, Aleksander Sołżenicyn, Milan Kundera, Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert…, niż wkuwała kolejne funkcje partyjne i państwowe Edwarda Ochaba czy życiorys Edwarda Gierka. Ważniejsze jest, aby kolejne pokolenia umiały wyczuć najdrobniejsze symptomy autorytaryzmu, zniewolenia umysłów i bezprawia, niż bezmyślnie opanowywały bezmyślną faktografię. Lepiej, aby licealiści z pomocą dorosłego komentarza kulturoznawczego lub krytyki historycznej obejrzeli filmy na przykład  Pociągi pod specjalnym nadzorem (1966), czy Postrzyżyny (1981) Jiří`ego Menzla i Milana Kundery.

Czytelnicy Wycinanek wiedzą już, że lubię esprit Milana Kundery. Nie przede wszystkim, ale i nie na samym końcu za to, że ukazuje on dewastującą moc mentalności narzuconej przez tzw. komunistyczną ideę[2]. Pisarze czescy od czasów co najmniej Jaroslava Haška Osudy dobrého vojáka Švejka za světové války potrafią dostrzec absurdy życia codziennego w czasach panoszenia się imperiów. Wiedzą, jak je obnażyć i wykpić.

Polecałbym młodzieży powieść Milana Kundery Żart (Žert), ukończoną w 1965, wydaną w 1967 r. (okładka I wyd. u góry z prawej).

Poniżej fragmenty, które budują intrygę powieści[3]. Oto jak bohater powieści Ludwik Jahn opisuje życie studenckie:

Pamiętam, że na uniwersytecie byliśmy wtedy zorganizowani w tak zwane „kółka naukowe”, które często się zbierały, by przeprowadzać publiczną krytykę i samokrytykę wszystkich swoich członków, i na tej podstawie wystawiać o każdym z nich właściwą opinię. Miałem wówczas, jak każdy komunista, mnóstwo różnych funkcji (pracowałem na eksponowanym stanowisku w Związku Studentów), a ponieważ byłem przy tym niezłym studentem, tego rodzaju opinia nie mogła wypaść dla mnie niekorzystnie. Mimo to jednak do słów uznania, jakimi oceniano moją aktywność, mój pozytywny stosunek do państwa, pracy, moją znajomość marksizmu, dołączone było najczęściej również zdanie stwierdzające, że mam jednak pewne „pozostałości indywidualizmu”. Tego rodzaju zastrzeżenie nie musiało być bynajmniej niebezpieczne, ponieważ do dobrych obyczajów należało umieszczenie w najlepszej nawet opinii jakiejś krytycznej uwagi, na przykład wytknięcie jednemu „zbyt małego zainteresowania teorią rewolucji”, drugiemu „obojętnego stosunku do ludzi”, albo też niewystarczającej „czujności” czy „niewłaściwego stosunku do kobiet”; oczywiście, jeżeli taka uwaga nie była czymś odosobnionym, jeśli dochodziły do niej jeszcze inne zarzuty albo też gdy człowiek popadł w jakiś konflikt lub stał się, dajmy na to, obiektem podejrzeń czy napaści, tego rodzaju „pozostałości indywidualizmu” lub „niewłaściwy stosunek do kobiet” mogły stanowić zalążek katastrofy. A wyjątkowa fatalność tkwiła w tym, że taki zalążek nosił ze sobą w swojej ankiecie personalnej każdy z nas, tak, każdy.

Niekiedy (raczej dla sportu niż z rzeczywistej obawy) broniłem się przeciwko zarzutowi indywidualizmu żądałem, żeby koledzy udowodnili mi, na czym ten indywidualizm polega. Nie mieli na to zbyt konkretnych dowodów.

– Bo tak się zachowujesz – mówili.

– Jak? – pytałem.

– Ciągle się tak jakoś dziwnie uśmiechasz.

– No i co z tego? Wesoło mi.

– Nie, ty się uśmiechasz tak, jakbyś coś sobie myślał…[4]

Ludwik Jahn wysyła – w ramach flirtu, jaki toczy on z Małgorzatą – zaczepną w swej treści pocztówkę. Ten płochy gest okazuje się brzemienny w skutki.

Ogólnie rzecz biorąc, zgadzałem się właściwie z tym, co pisała Małgorzata, wierzyłem nawet w bliską już rewolucję w Europie Zachodniej; z jednym tylko nie mogłem się pogodzić: że ona jest zadowolona i szczęśliwa wtedy, kiedy ja za nią tęsknię. Kupiłem więc widokówkę i (żeby Małgorzatę zranić, zszokować i zbić z tropu) napisałem: „Optymizm to opium dla ludu! Zdrowy duch zalatuje głupotą! Niech żyje Trocki! Ludwik”.

Na moją prowokacyjną pocztówkę Małgorzata odpowiedziała krótką banalną kartką, a na następne listy, które wysyłałem do niej w ciągu wakacji – w ogóle nie odpowiadała[5].



[1] Oto nagłówki z 12 lipca 2023 r. anonsujące śmierć pisarza. Tylko strony z Le Figaro i The Guardian: https://www.theguardian.com/books/2023/jul/12/milan-kundera-the-unbearable-lightness-of-being-author-dies-aged-94; https://www.lefigaro.fr/livres/mort-de-milan-kundera-six-livres-emblematiques-recommandes-par-le-figaro-litteraire-20230712;

[2] Podstawowe dane o pisarzu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Encyklopedia_Britannica; https://en.wikipedia.org/wiki/Milan_Kundera; https://it.wikipedia.org/wiki/Milan_Kundera; https://fr.wikipedia.org/wiki/Milan_Kundera; https://cs.wikipedia.org/wiki/Milan_Kundera; tam też na początek faktografia i niuanse życia i twórczości. Patrz Wojciech Wrzosek, Wycinanki. Zbiór felietonów, WWH UAM, Poznań 2022,  rozdz. Kundera, s. 173-180, wcześniej Wycinanki(24) i (28)

Studium porównawcze haseł Wikipedii (np. Milan Kundera) w językach kongresowych oraz tu także francuskim i czeskim to byłby dobry temat na licencjat (magisterium?). Na przykład casus/afera (Aféra kolem zatčení Miroslava Dvořáčka) czy (IV. sjezd Svazu čs. spisovatelů a pražské jaro).

W moim onegdajszym kółku czytelniczym zapożyczyliśmy co najmniej dwa terminy z języka czeskiego: spisovatel, tj. po polsku pisarz, a dla nas ten, który ściąga na kolokwium, oraz żertowniś – to ktoś, kto popełnia żarcik o katastrofalnych dla siebie skutkach.

[3] Liczę na tolerancję czytelnika. Nie wycina się fragmentów z literatury pięknej dla prezentacji literatury pięknej. Nie fragmentaryzuje się dzieł sztuki. Zachęcam tu młodych, i nie tylko młodych, aby swą wyobraźnię ożywili semantycznie wielowarstwowym obrazem świata. Świata całkiem niedawno minionego lub nie całkiem minionego. Wycinam fragmenty ukazujące „dziejową rolę żartu w czasach komuny” lub polecam historię o zniewoleniu absurdem bolszewickiej wizji świata (The Joke, 1968. Directed by Jaromil Jireš, Assistant director Eliska Stibrová, Screenplay Milan Kundera and Jaromil Jireš from the novel by Milan Kundera. Cinematography Jan Curík). W 2023 r. ukażą się eseje Kundery, podobno historyczne i aktualizujące.

[4] M. Kundera, Żart, tłum. E. Witwicka, wyd. 5, Warszawa 2021, s. 40–42.

[5] Tamże, s. 45–46; wyróżnienie moje – W.W.




Wycinanki (111) Czy wierzenia muszą być koherentne?

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (111) 

Czy wierzenia muszą być koherentne?



Jak już pisałem poprzednio, trylogia Arona Guriewicza to Kategorie kultury średniowiecznej, Problemy średniowiecznej kultury ludowej oraz Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy[1].
Na razie nie odnalazłem powtarzanego onegdaj przeze mnie przykładu na różnicę między obrazem świata wyznawanym przez człowieka średniowiecznego a ewentualnym jego recenzentem, kulturą wysoką. Exemplum – przykład pranoweli, jak określa się często rolę fragmentów kazań zwanych przykładami w dziejach literatury. Przytaczałem więc ulubionego kaznodzieję Guriewicza Bertolda Regensburskiego. Jedno charakterystyczne exemplum…
Tymczasem w rozdziale „Wielka” i „Mała” Eschatologia, po zaprezentowaniu różnych przykładów ilustrujących rozmaite bajeczne okoliczności opisywane ku przestrodze wiernych, znajdujemy bodaj sedno tego rozdziału. Otóż rosyjski mediewista wyznaje:

Pragnę podkreślić niejasność co do tego, kiedy odbywa się sąd ostateczny – w teraźniejszości czy przyszłości, istniała w świadomości uczonych średniowiecza i przedstawiała dla nich niemałą trudność. W Zwierciadle świeckich, kompilacji exemplów z XIII wieku, znajduje się opowiadanie o znanym paryskim duchownym – kanclerzu Filipie, autorze ku czci Najświętszej Dziewicy. Znajomy biskup poprosił umierającego Filipa, aby przyszedł do niego z tamtego świata i opowiedział o swej sytuacji (motyw umowy między przyjaciółmi stanowiącej, że ten który pierwszy umrze, dostarczy drugiemu wiadomość ze świata pozaziemskiego o stanie swej duszy, był bardzo rozpowszechniony w exemplach). Filip zjawił się i wyznał, ze znajduje się w piekle. Potem przybył drugi raz i powiedział o przyczynach swego potępienia: po pierwsze – nadużywał beneficjów, po drugie – jego nauki i kazania podyktowane były raczej pragnieniem chwały i światowej sławy, aniżeli miłością do Boga; o trzeciej przyczynie zamilczał, ale prawdopodobnie był to brak wstrzemięźliwości. Filip dodał, i to jest najbardziej interesujące z jego pośmiertnych poświadczeń, że „w tym samym czasie, kiedy był odsyłany do piekła, odbywał się dzień sądu (diem iudicii instetisse) nad niezliczonym mnóstwem skazanych, którzy w tym samym co on czasie zostali odprawieni do piekła” Biskup zanotował: dziwię się, że ty, będąc człowiekiem wyjątkowej uczoności, tak uważasz, ponieważ przepowiadany przez Pismo Święte sąd ostateczny jeszcze nie nastąpił. A zmarły odpowiedział mu: „Z całej uczoności, którą posiadałem za życia, nic mi nie pozostało”[2].

Po zacytowaniu przykładu myślenia średniowiecznego, jaki wyraża tu cytat ze Zwierciadła świeckich, Aron Guriewicz stawia problem wprost:

Można założyć spotkanie się dwóch różnych tradycji: naukowego dogmatu o sądzie „u kresu czasów” z jednej strony, z funkcjonującą w życiu codziennym wiarą w odpłatę, która następuje niezwłocznie po zgonie człowieka – z drugiej. Dla prostych wiernych, niewykształconych, bardziej przystępne było pojęcie kar i nagród, które oczekują zaraz za grobem. Kategoria odległej przyszłości była zbyt abstrakcyjna i dlatego pozbawiona treści dla umysłów ludzi, którzy żyli na „wysepce czasu” i znali tylko niedawną przeszłość i teraźniejszość. Ale jednoznacznego i ogólnie obowiązującego rozwiązania tego zagadnienia w tym okresie prawdopodobnie nie mógł dać nikt – ani zwykły kaznodzieja, ani uczony prałat. Ujawniony przez nas problem znalazł swój wyraz w konflikcie, który rozegrał się w dwudziestych i trzydziestych latach XIV stulecia. Papież Jan XXII wysunął tezę, że ani sprawiedliwi nie otrzymają życia wiecznego i nie dostąpią zaszczytu oglądania na własne oczy Pana, ani odrzuceni przez Boga, którzy zasłużyli na potępienie, nie znajdą się w piekle, dopóki nie nastąpi powtórne przyjście Pana i powszechne zmarchwystanie „u kresu czasów”. Ostateczna decyzja co do ich losu jest odroczona, co pozostaje w całkowitej zgodzie z ewangelicznymi zapewnieniami. Jednak ta doktryna napotkała na zdecydowany opór duchowieństwa i teologów, oskarżających Jana XXII nawet o herezję, i w 1334 roku na łożu śmierci papież był zmuszony wyrzec się jej i zgodzić się, że dusze, które zostały odłączone od ciał i całkowicie się oczyściły, znajdują się w niebie i oglądają Pana w jego Boskiej postaci, w takim stopniu, na jaki pozwala stan duszy w chwili odłączenia od ciała (tu przywoł. Dykmans M., Lessermons de Jean XXII sur Navision béatifique, Rome 1973)[3].

Polecając uwadze zainteresowanych dalszy ciąg rozumowania Guriewicza, cytuję:

Dopiero w XIV wieku, w dziele angielskiego kaznodziei Jana Bromyarda, spotykamy się z nieco jaśniejszym rozumieniem dwoistej natury sądu ostatecznego. Pisze on tak: „Sąd Boży jest podwójny (duplex). Jeden – szczegółowy (particulare), który odbywa się, gdy ktoś umiera… Drugi – powszechny (generale), który odbędzie się na końcu, kiedy wszyscy ludzie zbiorą się razem…” [JB: Judicium divinum; por. JB: Adventus] jednak i Bromyard – konkluduje Guriewicz – nie odpowiada na pytanie, jak łączą się te oba sądy, i wygląda na to, że zdając sobie sprawę z trudności, jaka stwarza idea dwóch następujących po sobie procedur sądowych, nie wie, jak to rozwiązać. Dlatego każdy rodzaj sądu znajduje się w innej rubryce dzieła[4].

Mój kaznodzieja także nie wie, jak właściwie z tym jest. A może ludowa świadomość religijna, zwłaszcza ta średniowieczna, nie respektuje zasady niesprzeczności i zupełności przekonań? Pytanie, czy można zespoły przekonań religijnych poddawać wymogom logiki? A jeśli nie, to jak innym komunikować, jakie one są? Czy mogą być przedmiotem racjonalizującej rekonstrukcji? Czy nasza nadzieja to swego rodzaju nadmierne oczekiwanie, imputacja kulturowa oczekująca od naszych przodków spójnej kartiny mira – jak powiada Guriewicz, czy nie jest zbyt wielką ingerencją w – jak nazywamy – antynomie, paradoksy myślenia naszych odległych przodków?
A czy nasza współczesna świadomość religijna jest koherentna? Czy nasi kaznodzieje wiedzą, co mówią? Czy ich relacje muszą być logicznie konsekwentne?


[1] А. Я. Гуревич, Категории средневековой культуры, Москва 1972; tenże, Ппроблемы  средневековой народной культуры, Москва 1981; tenże, Культура и общество средневековой Европы глазами современников (Exempla XIII века). A może jeszcze coś pretenduje do kompletu – tetralogii? А. Я. Гуревич, Средневековый мир. Культура безмолствующего большенства, Москва 1990.

[2] A. Guriewicz, Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy. Exempla XIII wieku, tłum. Z. Dobrzyniecki, Warszawa 1997, s. 92.

[3] Tamże, s. 93.

[4] Tamże, s. 94–95.




Wycinanki (110) Guriewicz – odpowiedzi krytykom

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (110) 

Guriewicz – odpowiedzi krytykom



Trylogia Arona Guriewicza to Kategorie kultury średniowiecznej, Problemy średniowiecznej kultury ludowej oraz Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy[1].
Jak chcesz się zetknąć z historykiem z klasą, przeczytaj dowolną książkę Guriewicza, choćby jedną z tych trzech. Oczywiście to niejedyne dzieła historyczne imponujące kreatywnością i wiedzą o przedmiocie. Czytając Guriewicza, pytasz, dlaczego są one pasjonujące. I odpowiadasz: między innymi dlatego że wykład jest podporządkowany świadomemu pożytkowi poznawczemu. Guriewicz stawia i rozwiązuje problemy. Wyrażają je pytania rangi ogólnej, które wiodą ku zrozumieniu badanego świata. Utalentowany, a może jedynie wybitny czy wielki uczony potrafi rozgrywać swoje opowieści w kilku rejestrach. Zaspokajają one różne oczekiwania. Z jednej strony elitarne znawców i bliźnich w profesji, z drugiej zaś po prostu zachłannych na rozumienie przeszłości, zwłaszcza – w przypadku Guriewicza – rozumienie sposobów myślenia naszych przodków.
Zanim zacytuję coś zachęcającego do lektury, przypomnę, że w zwyczaju naszego historyka było, prędzej czy później, odpowiadanie na krytykę, nawet jeśli była ona dialogiem przyjaciół w wierze.
Wiemy, że mistrz mediewistyki francuskiej Georges Duby napisał dla Gallimarda wstęp do francuskiego wydania Kategorii. Poza koleżeńską rekomendacją znajdujemy tam zastrzeżenia co do ujęcia problematyki przez rosyjskiego mediewistę. Po pierwsze, kategorie ogólne, tytułowe, z racji tej, że poniekąd uniwersalne, nie zaspokajają oczekiwań na ukazanie różnorodności kulturowej średniowiecza. Niejako je pomijają. Po drugie, podział na – jak rozumiem – litterati i illiterati upraszcza średniowieczną mentalność. Jest to zastrzeżenie podobne do tych Batkina (zob. Wycinanki 107 i 108).
Guriewicz odpowiada oponentom kolejnymi książkami i wstępami do ich kolejnych wydań. Od czasu do czasu artykułami w czasopismach naukowych, w tym także w „Odissieju”[2].
Ponieważ drugie wydanie włoskie Kategorii, wydanie francuskie Problemów oraz tekst z tomu 2007 „Odissieja” w kwestii tej, tj. reakcji na niedosyty Georges’a Duby’ego, są jednobrzmiące, wycinam ze wstępu do wydania włoskiego:

Jak już wspominałem, reakcji na moją książkę [mowa o Kategoriach – W.W.] w wielu krajach było bardzo dużo. Znajduję tu możliwość zatrzymania się jedynie pokrótce nad jedną z nich. Wielki Duby był na tyle wspaniałomyślny, że napisał przedmowę do francuskiego przekładu. Oddawszy należne mojemu dziełu, upomniał mnie, że w mojej książce nie znalazły odzwierciedlenia różnorodność kultury średniowiecznej, różne stadia jej rozwoju, tak jak i warianty religijności. Co do tego zgoda. Uważam jednak za konieczne zauważyć, że Kategorie kultury średniowiecznej to nie jest książka, która po kolei opowiada o tym, jak przebiegał rozwój na zachodzie lub na południu Europy przez stulecia. W książce tej próbuję sformułować typ idealny (Idealtypus), tj. zestaw najistotniejszych zjawisk, które nazywamy „średniowieczną kulturą”, i przy okazji zaproponować metodę ich badania. Jeśli poddałbym się pokusie konkretyzacji tych cech badanych fenomenów, które ujawniły się w różnych fazach średniowiecza i w różnych krajach Zachodu, to mogę zagwarantować, że moja książka, tak jak była pomyślana, nie powstałaby[3].

W Problemach średniowiecznej kultury ludowej Guriewicz wychodzi naprzeciw postulatowi Georges’a Duby’ego i poszerza katalog kategorii, natomiast w Kulturze i społeczeństwie średniowiecznej Europy podejmuje kolejne kategorie średniowiecznej świadomości:


Historyk może poznać folklor średniowiecza również jako ślad mieszania się kultur: niskiej i wysokiej. W społeczeństwie tym exempla były jedną z najważniejszych dróg wymiany kulturalnej i skutecznym instrumentem oddziaływania ideologicznego. (przywoł. Bremond Cl., Le Goff J., Schmitt J.-C., „L’exemplum” (Typologie des sources du Moyen Age occidental, Fasc. 40) Tumhout-Bruxelles 1982, s. 79) taki punkt widzenia otwiera ciekawą perspektywę badawczą. Exempla wysuwają się na pierwszy plan wśród innych kategorii literatury średniowiecznej jako źródła, poprzez które mediewista może rzeczywiście wyraźniej dostrzec współzależność różnych warstw i poziomów kultury średniowiecznej. Jednak, jak sądzę, rozłożenie na części składowe opozycji kultura „uczona” – kultura „ludowa” nie wyczerpuje problemu, gdyż w miarę ujawniania ich skomplikowanych powiązań i antagonizmów na nowo rysuje się kwestia współistnienia obu tradycji w jednej świadomości. Owa symbioza książkowego, oficjalnego chrześcijaństwa z ludowością, z archaicznymi sposobami postrzegania świata, charakteryzuje zarówno ludzi niewykształconych, jak i biegłych w teologii. Oczywiście, współzależność obu tradycji w mentalności jednych i drugich była różna, niemniej jednak „prostak”, jakim był niewykształcony parafianin, wiódł skrytą egzystencję także w powołanym do opiekowania się nim duchownym i w zakonniku, a być może nawet w wykształconym scholastyku. Czy nie dlatego możliwe było pojawienie się takich gatunków średniowiecznej literatury łacińskiej, jak exempla, wizje, żywoty, że w świadomości każdego człowieka średniowiecznego – w różnych proporcjach – zawsze splatały się oba nurty kultury? Le Goff i Schmitt mają rację, gdy piszą o ostrożności, z jaką autorzy exemplów wykorzystywali materiał tradycji ludowej. Niemniej jednak wykorzystywali go, i nie tylko dlatego, że musieli odwoływać się do świadomości mas, w wielu przypadkach żyjących w tej tradycji, lecz także dlatego, że autorom exemplów i kazań tradycja ta – prawdopodobnie już przyswojona przez środowiska zakonne – także nie była obca. Ich myślowe instrumentarium, mimo scholastycznego wykształcenia, bez wątpienia przechowywało pamięć kultury czasów archaicznych[4].



[1] А. Я. Гуревич, Категории средневековой культуры, Москва 1972; tenże, Проблемы средневековой народной культуры, Москва 1981; tenże, Культура и общество средневековой Европы глазами современников  (Exempla XIII века), Москва 1989. A może nie tylko trylogia?

[2] W spisie publikacji Guriewicza zainteresowany znajdzie ich bardzo dużo.

[3] А. Я. Гуревич,  Диалог современности с прошлым,  „Одиссей. Человек в истории” 2007: История как игра метафор: метафоры истории, общества и политики, s. 17.

[4] A. Guriewicz, Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy. Exempla XIII wieku, tłum. Z. Dobrzyniecki, Warszawa 1997, s. 37–39.




Wycinanki (109) Batkin story

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (109)

Batkin story 



Już wtedy, tuż po doktoracie o Braudelu, w końcu 1986 r., kiedy zawitałem na staż do Instytutu Historii Powszechnej Akademii Nauk w Moskwie, wysłał mnie Guriewicz – jak powiadali Francuzi, rezydent szkoły Annales w Moskwie – mnie, adepta metodologii historii, do prof. Batkina, jako do swego bliskiego kolegi, bodaj przyjaciela, który to chętnie ze mną porozmawia o problemach teoretycznych.
Leonid Batkin, znakomity znawca włoskiego renesansu, retor, orator, gaduła, zarzucił mnie bogactwem pomysłów, w tym z pasją opowiadał o bieżącej polityce.
Kilka lat później, już na piśmie, na łamach „Odissieja” wypowiedział się ponownie o Kategoriach kultury średniowiecznej Guriewicza tak, jakby przejął się moimi aktualnie głoszonymi tezami, zwłaszcza ideą imputacji kulturowej i zasadą nieoznaczoności kulturowej. Jakby czytał moje teksty z „Odysseusa”, w tym z tego samego tomu, w którym publikował swoje opinie[1].
Rzecz dotyczyła opinii Batkina sprzed lat. Brzemiennego w skutki zagajenia do dyskusji, jakie w takiej lub innej formie zaprezentował na wspomnianej poprzednio kolacji u Guriewiczów na Nowomoskowskiej w 1972 r. Opinii publikowanej onegdaj w polskim czasopiśmie. Zdaniem samego Batkina Guriewicz potraktował to wystąpienie jako rozczarowujące. Zwłaszcza w sytuacji dotkliwej, trwającej już co najmniej od 1970 r., nagonki ideologicznej na tezy zawarte w Guriewiczowskich Genesis i Kategoriach spodziewał się ze strony ideowego sojusznika i przyjaciela wsparcia, podtrzymania na duchu[2].
Po latach, w 1994 r., tak Batkin powrócił do tych wydarzeń:

Dzisiaj żałuję, że 20 lat temu, rozmawiając z A. J. o jego badaniach (a przede wszystkim o jego Kategoriach), nade wszystko polemizowałem – z pasją i krasomówczo – na te i temu podobne tematy. A. J. uważnie i cierpliwie wysłuchiwał… i milczał. Albo, bez przekonania, zgadzał się. Byłem wówczas – śmiem twierdzić – jego najbliższym przyjacielem; A. J. miał podstawy oczekiwać ode mnie opinii wstrzemięźliwej i pełnego psychologicznego wsparcia. To bardzo twardy człowiek. Wiele lat później dowiedziałem się, że poczuł się wtedy dotknięty [задетым][3].

Rzeczywiście w listopadzie 2005 r. Guriewicz napisał nowy wstęp do drugiego włoskiego wydania Kategorii kultury średniowiecznej. Redakcja „Odissieja” w tomie z 2006 r. – opublikowanym już po jego śmierci i poświęconym jego pamięci – zamieściła ten tekst jako jedną z jego ostatnich prac. Znajdujemy tam wspomnienie, w którym autor zdaje się nawiązywać do krytyki Leonida Batkina sprzed wielu lat. Zwłaszcza na okoliczność zestawu głównych pojęć użytych w Kategoriach kultury średniowiecznej. Tak oto Guriewicz wspomina ten moment:

Jakiś czas po ukazaniu się Kategorii natrafiłem w szkicu krytycznym kolegi na następujący zarzut: skupiwszy uwagę na kategoriach czasu i przestrzeni, struktury społecznej i prawa, własności, bogactwa i biedy i w końcu osobowości człowieka, Guriewicz rozważa ogólne kategorie, które nie są charakterystyczne dla badanej epoki, przecież te kategorie można by równie dobrze rozważać w odniesieniu i na materiale do całkiem innych epok i narodów. Zamiast tego, kontynuował mój oponent, powinien Guriewicz skupić się na specyficznych cechach średniowiecznego Zachodu. Uświadamiając sobie powagę tych zarzutów, nie mogłem wtedy, a tym bardziej teraz uznać, że to zarzuty pod moim adresem. Jak myślę, cała rzecz sprowadza się do tego, że zadawszy średniowiecznym źródłom pytania ogólne, o uniwersalnym sensie, skupiłem swoją uwagę na takich aspektach czasoprzestrzeni, prawa, własności itp., których podjęcie, jak mi się wydaje, odsłania możliwość dostrzeżenia wyraźniej osobliwości średniowiecznego postrzegania świata, właśnie jego. Najbardziej ogólne abstrakcje ukazują oryginalność i niepowtarzalność epoki. […]

Rzecz nie tylko w tym. Po opublikowaniu Kategorii bez zwłoki kontynuowałem wędrówkę po średniowiecznym uniwersum. Wychodząc od granic nakreślonych w Kategoriach, zwróciłem się ku takim typowym średniowiecznym fenomenom, jak stosunek wierzącego do cudu i świętości, percepcja śmierci i świata pozagrobowego, komunikacji między oboma światami – ziemskim i pozagrobowym, średniowieczna groteska, z którym nierozerwalnie związane było zmieszanie śmiechowego początku (patrz M[ichaił] Bachtin) z początkiem tragicznym i eschatologicznym[4].

Część swoich nielicznych krytyków, bywało, odsyłał Guriewicz do kolejnej swej monografii (Problemy średniowiecznej kultury ludowej)[5]. Jak się okazało, nie poprzestawał na tym.


[1]  W tym tomie czasopisma (1994) ukazał się mój tekst pt. „Metafora jako kategoria epistemologiczna”, a wcześniej w tomie z roku 1991 tekst „Historiografia jako gra metafor. Losy Nouvelle histoire”. Nomen omen, na okładce rocznika tytuł mojego tekstu brzmi „Historiografia jako walka metafor”, a tekst w środku nosi już właściwy tytuł, „Historiografia jako gra metafor”.

[2] А. Я. Гуревич, Категории средневековой культуры, Москва 1972; Zdarzenia te były opisywane i przez kolegów historyków przy okazji ukazywania się jego prac za granicą. Szykany te długo pamiętano i przypominano, także na okoliczność śmierci Guriewicza w 2006 r., np. przez Jean-Claude’a Schmitta na łamach „Le Monde”: https://www.lemonde.fr/disparitions/article/2006/08/14/aaron-gourevitch_803435_3382.html.

[3] Л. M. Баткин, О том, как А. Я. Гуревич возделывал свой аллод, „Одиссей. Человек в истории”:1994: Картина мира в народном и ученом сознании, s. 7.

[4] А. Я. Гуревич,  Диалог современности с прошлым, „Одиссей. Человек в истории” 2007: История как игра метафор: метафоры истории, общества и политики, s. 12–13.

[5] А. Я. Гуревич, Проблемы средневековой народной культуры, Москва 1981.




Wycinanki (108) Kolacja na Nowomoskowskiej

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (108)

Kolacja na Nowomoskowskiej



Oto dwa dzieła[1], które zbudowały międzynarodową reputację Arona Guriewicza, wybitnego mediewisty i skandynawisty, historyka, którego kolejne prace stale są wznawiane:

Właśnie w tych latach [1968–1972 – W.W.] A. J. Guriewicz przemyśliwał i przygotowywał do druku dwie książki, które zadecydowały o jego karierze naukowej i spośród wielu innych jego prac okazały się najważniejsze dla wyzwolenia umysłów wielu rodzimych historyków.

Jedną z tych przełomowych prac – Kategorie kultury średniowiecznej (1972, wydanie drugie 1984) – czytali wszyscy. To najznakomitsza spośród prac Guriewicza. Była cytowana u nas niewątpliwie częściej niż jakiekolwiek inne współczesne prace historyczne. Przy tym są to badania związane z problematyką odległą nie tylko od studiów nad europejskim średniowieczem, ale i od historii w ogóle. Praca ta została przetłumaczona na wiele języków, najprzód europejskich, a następnie w krajach od Japonii po Izrael. Rzecz doszła do tego, że Hiszpanom mieszkającym w Barcelonie wydanie hiszpańskie okazało się niewystarczające – pojawiło się więc tłumaczenie na kataloński. Kategorie wywołały prawdziwą lawinę recenzji, otwarły drogę dla tłumaczeń kolejnych książek Guriewicza, uczyniły go, moim zdaniem, najbardziej znanym poza granicami Rosji historykiem rosyjskim[2].

Dalej Leonid Batkin opowiada:

Z racji na to, że bohater nasz nie posiadał willi pod miastem, rzecz rozgrywała się w jego mieszkaniu na Nowomoskowskiej. Krótko mówiąc, Aron Jakowlewicz na okoliczność ukazania się książki zaprosił do siebie do domu osiem osób. Jak pamiętam, byli to Wiaczesław W. Iwanow, Ejlazar M., Mieletynski, Siergiej S. Awierincew, Wladimir S. Bibler, J[urij] L. Bessmiertnyj. […] gospodarz zaproponował gościom, by wypowiedzieli się otwarcie o jego koncepcji. Przecież na krytykę w normalnych warunkach akademickich nie można było liczyć. Ja uprzednio sporządziłem swój głos na piśmie (opublikowany następnie w jednym z polskich czasopism) i zaryzykowałem przedstawienie go na początek dyskusji. Nic prostszego, książka była wspaniała. Autor wykorzystał wszystko, co było najlepsze w literaturze obcej. Nawet za granicą nie było tak śmiałych prób teoretycznych ani takiego rozmachu, jaki zakreślał już sam tytuł książki. Oddałem należne hołdy jej walorom i przystąpiłem do tego, co mniej bezsporne. Zapamiętałem, że interesowało mnie szczególnie to, skąd Aron Jakowlewicz wziął ten zestaw kategorii, za pomocą których porządkował materiał, szkicując średniowieczny „obraz świata” [картина мира].

„Czas”, przestrzeń”, „praca”, „bogactwo”, „wolność” itd. – to zbyt ogólna sieć koordynat, zewnątrzhistoryczna, uniwersalna. I jakoś nazbyt… nasza. Nie bacząc na oczywistą fundamentalność lub dzięki niej, współczesny historyk znajduje te pojęcia w gotowej postaci we własnej głowie – i nakłada je na zewnątrz, na obcą kulturę. Czyż nie należałoby poszukać kluczowych słów/pojęć wewnątrz zasobu myślowego badanej kultury? Czyż nie może okazać się, że kultura badana per se… wyznawała/uświadomiła sobie świat wedle innych „kategorii”… i że obraz świata był dla niej swoisty, przede wszystkim z powodu nieznanego nam „języka kulturowego”, innych logicznych podstaw myślenia, sposobów duchowej samoidentyfikacji?

Oczywiście niechybnie wyjaśni się, że „oni” traktowali przestrzeń czy pracę nie tak jak my. Skąd jednak zawczasu wiadomo, że mówiąc „oni” i „my”, w ogóle mówimy o jednym i tym samym? – nawet jeśli taki jest literalny przekład spatium locus i labor. Być może pojęcia te nie były dla średniowiecza aż tak ważne. A może włączone w inny sposób rozumienia świata, w inne związki sensów, zależały od rzeczywiście fundamentalnych idei, dzisiaj nieistniejących. Albo też, w końcu, podobne słowa oznaczały coś innego, tj. na przykład abstrakcji „przestrzeń” w naszym (filozoficznym lub naukowym) znaczeniu średniowieczni ludzie w ogóle nie znali. Dowolną próbę rekonstrukcji poprzedza problem przekładu[3].



Dyskusja ta i spór interpretacyjny, jak się okazało, przetrwały dziesiątki lat.

[1] А. Я. Гуревич, Категории средневековой культуры, Москва 1972; tenże, Проблемы генезиса феодализма в Западной  Европе, Москва 1970. Skromne edytorsko, wydane 50 lat temu sztandarowe prace rosyjskiego mediewisty. Zdjęcie historyka z okresu publikacji tych książek z czasów „zsyłki” do Kalinina (Twer), dokąd Guriewicz przez 14 lat dojeżdżał do pracy „elektryczką”.

[2] Л. M. Баткин, О том, как А. Я. Гуревич возделывал свой аллод, „Одиссей. Человек в истории” 1994: Картина мира в народном и ученом сознании, s. 7.

[3] Tamże, s. 8.




Wycinanki (107) „Odysseus” wśród Francuzów

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (107)

„Odysseus” wśród Francuzów



Nie czas tu mówić o badaniach Arona Guriewicza nad wczesnośredniowiecznymi dziejami etnosów i „narodów” skandynawskich, zwłaszcza Islandii i Norwegii, które zaowocowały licznymi książkami i artykułami, a od połowy lat osiemdziesiątych nagrodami i doktoratami honorowymi, wykładami w świecie skandynawskim[1].
Już tylko sam kontakt ze źródłami narracyjnymi pochodzącymi spoza klasycznego chrześcijańskiego Zachodu skłaniał Guriewicza do przyjęcia perspektywy antropologicznej i źródłoznawczo-literaturoznawczej, która zaowocowała zmianą orientacji w jego twórczości. Odszedł od studiów agrarnych w wydaniu szkoły rosyjskiej, w tym Winogradowa i Kosminskiego, Nieusychina. Odejście od szkoły, która ugrzęzła w dogmatach stalinizmu czy stalinowskiego marksizmu mistrzów i szefów, by podjąć oryginalne badania w duchu – jak to bodaj za nim samym nazywam – społecznej historii kultury i antropologii historycznej[2]. Oto wyznanie samego Guriewicza:

Jedną z inspiracji w moich poszukiwaniach nowych dróg dla badań w duchu społecznej historii średniowiecza było spotkanie z innymi kierunkami myśli humanistycznej. Po pierwsze[3], niezbadane/nieznane mi [неизведанные] perspektywy odkryła przede mną szkoła Annales.

Prace Marca Blocha wywarły na mnie wielki wpływ już w trakcie pracy nad „Problemami genezy feudalizmu”. Trudno przecenić oswabadzający wpływ prac tego wielkiego uczonego, którego uważam za jednego ze swych nauczycieli. Intensywne studia nad pracami Luciena Febvre`a, Roberta Mandreau, Georges’a Duby’ego, Jacques’a Le Goffa i innych przedstawicieli „nowej nauki historycznej”, potwierdzały trafność wybranej przeze mnie drogi przekształcenia historii społecznej i nadzwyczajnie wzbogaciły moje instrumentarium pojęciowe. Świadomość faktu, że nie pracujesz w izolacji (świadomość, która nie opuszczała mnie w latach sześćdziesiątych), bardzo podtrzymywała mnie na duchu[4].

Guriewicz jako redaktor naczelny powołanego w 1989 r. rocznika „Odissiej” dbał o to, aby ukazywały się w nim teksty z ducha nowych nurtów historiografii powstałe. Zarówno te obce, jak i rodzime. Specjalnie traktowano związki z ruchem intelektualnym Annales. Kultywowano bliskie relacje z mistrzami historiografii francuskiej zadzierzgnięte w trakcie jubileuszowej konferencji na 60-lecie francuskiej szkoły, zorganizowanej w Moskwie w 1989 r. przez Guriewicza i Jurija Biessmiertnego. Właśnie w rezultacie tego prominentnego spotkania naukowego powołano do życia rocznik „Odissiej”, który stał się trybuną historii à la Guriewicz[5].


W nim to znajdujemy świadectwo kultywowania związków redaktora naczelnego z historiografią francuską.
Jeszcze w roku 1993 ukazała się monografia Guriewicza pt. Исторический синтез и Школа Анналов, w której autor zademonstrował znakomitą znajomość twórczości sztandarowych postaci ruchu intelektualnego Annales. Znajdujemy tam niepozbawione patosu deklaracje rosyjskiego mediewisty oraz różnice między postawą poznawczą i strategią badawczą Guriewicza a mistrzami historiografii francuskiej. Na początku lat dziewięćdziesiątych jasne stało się, że historiografii rosyjskiej potrzebne są impulsy, aby wyrwać ją z objęć ortodoksji. Jednym z liderów tego procesu był Guriewicz, historyk, który w czasach minionych pozostawał w kontestacji i opozycji wobec oficjalnej, reżimowej historiografii i po prostu kontynuował swoją pracę. Na początku lat dziewięćdziesiątych pisał:

Na Zachodzie od kilku dziesięcioleci istnieje orientacja znana pod nazwą „Новая историческая наука” (La Nouvelle histoire) lub „Szkoła Annales”. Pojawiwszy się we Francji w okresie międzywojennym i zawdzięcza swoje powstanie wysiłkom dwóch wielkich historyków – Luciena Febvre’a i Marca Blocha – La Nouvelle histoire dawno już przestała być zjawiskiem charakterystycznym tylko dla francuskiej historiografii narodowej. Dzisiaj jest ona bez jakichkolwiek wątpliwości najbardziej wpływowym nurtem w historiografii światowej. Twórczość historyków tej orientacji stale przykuwa uwagę historyków z różnych szkół i orientacji filozoficznych. Prace Blocha i Febvre’a oraz ich kontynuatorów wywierają ogromny wpływ na historyków wielu krajów, rodząc metodologiczne dyskusje, aprobatę i sprzeciwy. Jakkolwiek by się do nich odnosić, nikogo nie pozostawiają obojętnymi na problematykę i metody poznania przeszłości[6].

Na początku wieku Guriewicz wydał antologię ważnych prac szkoły (tu poniżej okładka pośrodku)[7].


[1] А. Гуревич, История  историка, Москва–Санкт-Петервург 2012,  s. 187. W 1967 r. Guriewicz z żoną Esfirą i córką Eleną odwiedzili Polskę na prywatne zaproszenie skandynawisty prof. Stanisława Piekarczyka. To była pierwsza podróż zagraniczna historyka. O tym przy innej okazji.

[2] Tu temat godny monografii. Napisałem: „bodaj za nim samym nazywam społeczną historią kultury”, bo nie mam pod ręką stosownego przypisu. Obiecuję, że gdy znajdę…

[3] Po drugie, to książka Michaiła M. Bachtina o Rabelais (nie Bachtin, lecz jego najsłynniejsze dzieło!). Po trzecie, to szkoła tartusko-moskiewska, i po czwarte, Władimir Bibler to kolejne punkty odniesienia twórczości Guriewicza. To oddzielne wątki.

[4] А. Я. Гуревич, „Путь прямой, как Невский Проспект”, или исповедь историка, „Одиссей. Человек в истории” 1992: Историк и время (Москва 1994), s. 27.

[5] Były trudności z opublikowaniem referatów tej konferencji. Postanowiono powołać rocznik. W kilku pierwszych wydaniach znajdujemy wystąpienia uczestników. Niektórzy z nich znaleźli się, począwszy od tomu 1991, w kolegium redakcyjnym, m.in. Jacques Le Goff i Natalie Zeman-Davies; tu aktualna strona czasopisma „Odissiej”: https://odysseus.igh.ru/?locale=en. Ukazały się skromne tomiki z materiałami z obrad, po rosyjsku (Споры о главном, Москва 1993) i po włosku.

[6] А. Я. Гуревич, Исторический синтез и Школа „Анналов”, Москва !993, s. 6. Książkę tę poświęcił Guriewicz pamięci zmarłego 28 października 1993 r. Jurija Łotmana, ojca założyciela szkoły tartusko-moskiewskiej. Tom wieńczy wywiad z Jacques’em Le Goffem przeprowadzony przez autora dla czasopisma „Arbor Mundi”, które pojawiło się na fali sukcesu „Odissieja”. W redakcji nowego czasopisma znajdujemy także inne gwiazdy humanistyki rosyjskiej.

[7] Aron Guriewicz opublikował kilkadziesiąt artykułów w kontekście prac francuskiej mediewistyki, większość na łamach zachodnich periodyków i w tamtejszych pracach zbiorowych.




Wycinanki (106) Apologia Marca Blocha

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (106)

Apologia Marca Blocha



Szkicując felietony o Braudelu, wspomniałem w jednej z Wycinanek[1] o moich kontaktach z Aronem Guriewiczem[2], światowej sławy mediewistą rosyjskim. Jeden z bliźnich w profesji kolegów podpowiedział, abym napisał coś więcej.

Zajrzałem na półkę z książkami Guriewicza, a ze skoroszytów wyciągam materiały o nim, relacje z jego „zsyłki” do Kalinina[3]. Na półce książki z dedykacjami spisy publikacji sporządzone przez Guriewicza, nadbitki itp.

Anonsowany przez Jerzego Topolskiego, tuż po przyjeździe do Moskwy zadzwoniłem do prof. Guriewicza. Niebawem, 25 listopada 1986 r., złożyłem pierwszą wizytę na Nowomoskowskiej. Kupiłem w metrze goździki i tort[4].

Pierwsze książki, jakie dostałem od profesora, to drugie, z 1984 r., wydanie Kategorii kultury średniowiecznej, pierwsze Problemów średniowiecznej kultury ludowej oraz pierwsze i drugie „Apologii historii” Marca Blocha, z posłowiem i komentarzami gospodarza[5]. W rosyjskim wydaniu „Apologii” zaskakuje obecność fragmentów ze Społeczeństwa feudalnego[6]. Format drugiego wydania poprawiono. To ten z widocznym wyciśniętym znakiem serii („Памятники исторической мысли”), poprawiony podobno na wzór formatu oprawy prac dyplomowych z historii (sic!)[7].

Tak po latach wspomina Guriewicz swój udział w udostępnieniu historykom „Apologii” Blocha[8]:

W tych latach udało mi się osiągnąć coś, co pozwolę sobie, przy całej mojej wrodzonej skromności, odnotować jako mój główny powód do dumy. To publikacja u nas „Apologii historii” Marca Blocha. Tłumaczenie pod moją redakcją i z moim posłowiem ukazało się w 1973 roku. […] Myślę, ze pojawienie się w języku rosyjskim „Apologii historii” – naukowego credo Marca Blocha, książki poświęconej problemom ogólnym, było istotnym krokiem naprzód w rozwoju naszej świadomości historycznej. Śmiem żywić nadzieję, że w kolejnych dziesięcioleciach zachowała ona swoje znaczenie (wydanie drugie udało się opublikować na stulecie urodzin Marca Blocha, w 1986 roku). A. D. Ljublinskaja, darząca Blocha głębokim szacunkiem, czytała rękopis przekładu i udzielała tłumaczce i mnie wiele konkretnych i rzeczowych uwag. Uważnie zapoznała się z rękopisem mojego posłowia i zadała mi tylko jedno pytanie: „Dlaczego Pan w ogóle nie krytykuje Marca Blocha? Odpowiedziałem: „Marc Bloch pożądałby krytyki, ale wówczas gdy mógłby jej wysłuchać, odpowiedzieć na nią i z niej skorzystać. Teraz moja krytyka nie jest mu potrzebna, a mnie nie interesuje temat „Mark Bloch a marksizm”, ten problem Blocha nie dotyczy[9].

Clara Castelli w obszernym posłowiu do rzymskich wykładów Guriewicza[10] przypomina opublikowany szkic recenzyjny Aleksandry Ljublinskiej, napisany wspólnie z Igorem Konem[11]. W tekście tym, jak podkreśla Castelli, krytykuje się „relativismo”, „soggettivismo” i „arbitrarietà” Blocha. Profesor Ljublinskaja stała za wydaniem jeszcze w 1957 r. Les caractères originaux[12]. W kontekście tej znanej Guriewiczowi krytyki słynnej pracy Blocha jako dzieła burżuazyjnej historiografii na pytanie Ljublinskiej, dlaczego w swym posłowiu i on nie krytykuje Blocha, odpowiedź nie mogła być inna.


[13]


[1] W. Wrzosek, Wycinanki. Zbiór felietonów, Poznań 2022, rozdz. „Fernand Braudel/Civilisation”; dostępne online: https://ohistorie.eu/2022/03/08/wycinanki-42/.

[2] https://www.worldcat.org/identities/lccn-n79124649/; pod linkiem https://www.wikidata.org/wiki/Q302163 znajdujemy kilkadziesiąt wariantów pisowni nazwiska rosyjskiego mediewisty. Stosuję wersję występującą w polskich publikacjach.

[3] http://history.tversu.ru/index.php?option=com_content&view=article&id=79&Itemid=76

[4] Tort w kartoniku (zawsze oferowany jako horosij, sładkij) i importnyje polskie goździki to był zestaw obowiązkowy na wizytę towarzyską w Moskwie w czasach wczesnej pierestrojki. Wziąłem także książkę od prof. Topolskiego i butelkę z Polski.

[5]  А. Я. Гуревич, Категории средневековой культуры, Москва 1972, издание второе 1984; А. Я. Гуревич, Проблемы  средневековой народной культуры, Москва 1981; М. Блок, Апология истории или ремесло историка, перевод Е.М. Лысенко, примечания А.Я. Гуревича, Москва 1973; издание второе, дополненное ,примечания и статья А.Я. Гуревича, Москва 1986.

[6] Fragmenty słynnej pracy La société féodal, t. 1–2, Paris 1939, 1940. Przy czym, z perspektywy – historii mentalité i antropologii historycznej, dobrane.

[7] Oba egzemplarze z dedykacją: „Drogiemu Wojciechowi z najlepszymi życzeniami”, tom z 1973, drugi: „Drogiemu Wojciechowi, serdecznie” itp., wydanie z 1986 r. Dopełniam ilustracje – przedstawiające okładki „Apologii” – fotografią Guriewicza z 1986 r.

[8] Tytuł polski, Pochwała historii, u mnie jakoś zawsze był „Apologią historii”.

[9] А. Гуревич, История  историка, Москва–Санкт-Петервург 2012, s.  176; wydanie pierwsze z 2011 powstało z czynionych przez lata zapisków Guriewicza.

[10] C. Castelli, Un diogene alla recerca dell`uomo, w : A. Ja. Gurevič, Lezioni romane. Antropologia e cultura medievale, red. C. Castelli, przedmowa G. Arnaldi, Torino 1991, s. 89–153;

[11] И. С. Кон, А. Д. Люблинская, Труды французского историка Марка Блока [I lavori dello storico francese Marc Bloch], „Вопросы истории” 1955, nr 8, s. 147–159.

[12] М. Блок, Характерные черты французской аграрной истории, Москва 1957; M. Bloch, Les caractères originaux de l’histoire rurale française, Société d’édition „Les Belles Lettres”, Paris 1931.

[13] Okładka „pomarańczowa” to zapewne nie jedyne świeże wydanie „Apologii” z 2022 r., z prawej włoskie wydanie Guriewicza Problemów średniowiecznej kultury ludowej. Z kolei Lezioni romane to wykłady rzymskie Guriewicza. Wiozłem onegdaj maszynopis do Polski, aby wysłać do Włoch. Autor nie ufał „dyskrecji” radzieckiej poczty. Z lewej dzieło, z którego wzięto fragmenty do rosyjskiego wydania „Apologii historii”.