WOJCIECH WRZOSEK
Wycinanki (102)
Demian
Szwajcaria to także przystań trzeciego mojego mitu – wczesnej młodości Hermanna Hessego. Tomasz Mann w pamiętnym liście do Eduarda Korrodiego nie zalicza, może i słusznie, Hessego do pisarzy niemieckich na emigracji. Jego osiedlenie się w Szwajcarii tuż po I wojnie światowej trudno uznać za emigrację. Autor Czarodziejskiej góry we wspomnianym liście wymieniał pisarzy, którzy wyjechali z Niemiec na okoliczność dojścia nazistów do władzy.
Utożsamianie literatury emigracyjnej z niemiecką jest choćby z tego względu niemożliwe, że do literatury niemieckiej należą również dzieła pisarzy austriackich i szwajcarskich. Ja osobiście spośród żyjących twórców piszących w języku niemieckim szczególnie lubię i cenię dwóch: Hermana Hesse i Franza Werfla – obaj są powieściopisarzami i zarazem podziwu godnymi poetami. Żaden z nich nie jest emigrantem, ponieważ pierwszy urodził się Szwajcarem, drugi – czeskim Żydem. Jednakże neutralność jest rzeczą trudną – nawet gdy się ma w tej dziedzinie tak długie historyczne doświadczenie jak wy, Szwajcarzy! Jakże łatwo człowiek neutralny, zwalczając jedną niesprawiedliwość, popada w inną![1]
Wspominałem już o Grażynie, z którą korespondowałem po lekturze kolejnych dzieł niemieckiego pisarza. Czytała ona Hessego w oryginale, chwaliła jego jakoby wspaniały styl. Notabene w uzasadnieniu Komitetu Noblowskiego z 1946 r. wskazano jego styl jako jedną z zasług laureata.
Po moich naiwno-romantycznych egzaltacjach na temat Narcyza i złotoustego Grażyna poleciła mi onegdaj Demiana, który pozostał już moją ulubioną książką pisarza. Grażyna – jak już wspominałem, po wakacjach w Grecji w 1973 r. nie wróciła już do ojczyzny. Porzuciła nie tylko mnie, ale i przy okazji gnuśny PRL. Wybrała Greka, a zarazem świat Morza Śródziemnego.
Odkryłem ostatnio moment, kiedy Tomasz Mann dociekał, kto napisał Demiana. W liście do Józefa Pontena wysłanym z Monachium, Poschingerstr., z datą 6 czerwca 1919 r., znajdujemy napomknięcie:
Silne wrażenie zrobiła na mnie ostatnio powieść Demian, historia młodości Emila Sinclaira[2]; ukazała się ona najpierw w „Neue Rundschau”, a obecnie również w wydaniu książkowym u Fischera. Bardzo mnie poruszyła i dała mi wiele do myślenia; dowiadywałem się przy okazji o autora, jego wiek itp. Niech Pan to przeczyta, gdy Panu czas pozwoli! Moim zdaniem jest to coś wyjątkowego, chociaż nie „na poziomie”. Serdeczne pozdrowienia od Tomasza Manna[3]
Miesiąc później, 8 lipca, dorzucał:
O Sinclairze niczego prawie nie zdołałem się dowiedzieć, otacza się tajemnicą. Fischer, którego zapytywałem, oświadczył, że rękopis dostarczył mu Herman Hesse, a autor jest podobno młodym, chorym człowiekiem, zamieszkałym w Szwajcarii. To wszystko. Cieszy mnie, że Pan tak żywo podziela mój pogląd na Demiana. Gdyby autor nie dawał tak wyraźnie do zrozumienia, że nie chce się ujawniać, napisałbym do niego, tak jak napisałem do Pana po Wieży, która dała mi podobne zadowolenie. To, co był Pan łaskaw napisać mi jeszcze o sobie, bardzo mnie zainteresowało i utwierdziło mnie jeszcze bardziej w sympatii i szacunku. Moja niewiedza jest wielka, doprawdy, nie nauczyłem się niczego więcej niż – co najwyżej – pisać po niemiecku; i tylko myśl, że to jednak znaczy więcej, niż się na pozór wydaje, pociesza mnie w moim poczuciu niedoskonałości w innych dziedzinach.
Jako rekompensatę za szczupłość tego listu przesyłam Panu fotografię mojego popiersia w brązie […][4].
Hermann Hesse pomieszkiwał w Zurychu, aby w 1919 r. znaleźć się w Montagnoli[5]. Dzisiaj jest tam wspaniałe muzeum, gdzie czyta się regularnie po włosku i niemiecku fragmenty dzieł autora kultowego Stepenwolff[6].
Natknąłem się ostatnio na ploteczkę uzasadniającą utyskiwania Manna na Amerykanów, którzy go gościli z honorami. Przy okazji o Hessem i Casa Camuzzi w Montagnoli:
[…] dlaczego świat, tak skory do hołdów, które nic nie kosztują (mam tu na myśli 7 tóg doktorskich, jakimi mnie przyodziano w tym kraju), zupełnie nie troszczy się o takie warunki zewnętrzne, które przecież wiążą się ściśle z produktywnością, i pod tym względem wcale nie jest pomysłowy. Ostatecznie bywa też wręcz przeciwnie. Dla mojego przyjaciela, pisarza Hermanna Hessego, pewien szwajcarski mecenas z rodziny Bodmerów zbudował ładny dom w Montagnola w Ticino, gdzie go często odwiedzałem. Poczciwiec nie chciał go nawet przyjąć na własność, aby uniknąć połączonych z tym zobowiązań; dom więc należy do tego, kto go zbudował, a Hesse ma prawo dożywotniego użytkowania go wraz z żoną. Dlaczego w tym kraju nigdy żadnemu miastu czy uniwersytetowi nie przyszło na myśl zaproponowanie mi czegoś podobnego, choćby ze względów „ambicjonalnych”, aby móc powiedzieć: „We have him, he is ours?”[7].
Muzeum Hermanna Hessego w Montagnoli (© Fondazione Hermann Hesse Montagnola)
[1] Do Eduarda Korrodiego, Küsnacht-Zurych, 3 lutego 1936 r. [w:] T. Mann, Listy 1889–1936, wyd. E. Mann, tłum. W. Jedlicka, Warszawa 1966; s. 533–534. Mann zapewne ma myśli koneksje rodzinne oraz rekonwalescencję i terapie psychoanalityczne Hermanna Hessego. O tym, dlaczego ten list jest pamiętny, doniosę przy okazji.
[2] Autorka wydania tomu listów Eryka Mann podaje w przypisie, że pod tym pseudonimem Hermann Hesse wydał swoją powieść Demian. T. Mann, Listy 1889–1936, s. 221.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 225. Cytuję tu nieco ponad sprawy poruszane w tych Wycinankach. Nie mogłem pominąć odkrycia pewnej recepty na lakoniczną korespondencję. Rekompensujmy wzorem autora Czarodziejskiej góry skąpą korespondencję, wysyłając zaufanym fotografie swojego popiersia w brązie. Czytelników ciekawych szczegółów na temat tej rzeźby odsyłam do rzeczonego listu. W sumie Mann mnie rozczarował, zamiast popiersia wysłał tylko zdjęcie.
[5] https://www.hessemontagnola.ch; tam dane o fundacji, muzeum, życiu i twórczości, jakie zwykle znajdujemy w takich miejscach pamięci, tyle że z pietyzmem pomyślane i urządzone. Zob. też https://my.matterport.com/show/?m=au95G75XkJF.
[6] Tu świadectwo pamięci o Hessego w Calw: https://www.calw.de/kultur/hermann-hesse.
[7] Do Agnes E. Meyer, Pacific Palisades, Kalifornia, 740 Amalfi Drive. 7 października 1941 r. [w:] T. Mann, Listy 1937–1947, wyd. E. Mann, tłum.: W. Jedlicka, T. Jętkiewicz, Warszawa 1970, s. 283.