Wycinanki (105) „Nie wystarczy być «narodowym», by być Niemcem”

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (105)

„Nie wystarczy być «narodowym», by być Niemcem”


   


Tajemniczy Sinclair, który okazał się Hermannem Hessem, stał się obiektem literackiej adoracji samego Tomasza Manna. Między wielkimi pisarzami zawiązała się przyjaźń. Losy obu niemieckich noblistów zbliżyły się do tego stopnia, że ich listy to opasły tom. Tomasz Mann wielokrotnie spotykał się z Hermannem Hessem w Szwajcarii, w tym także po upadku III Rzeszy. Do Niemiec już nie powrócił mimo licznych głosów nawołujących, zachęcających i proszących go o to.

Wspominałem o pamiętnym liście Manna do Eduarda Korrodiego. Wycinam z niego fragmenty, które w szczególności mogły przyczynić się do tego, że pozbawiono go obywatelstwa Niemiec. Jest on reakcją na opublikowany w „Neue Zürcher Zeitung” z 26 stycznia 1936 r. artykuł Korrodiego pt. „Literatura niemiecka w emigracyjnym zwierciadle”. Wywołał on duży rezonans. Tomasz Mann reaguje zarówno na list, jak i głosy w reakcji na niego. Odpowiedź Manna opublikowano jako list otwarty.

Polecając zainteresowanym sprawą cały ten list, przytaczam fragment tylko:

Nie wystarczy być „narodowym”, by być Niemcem. Niemiecki antysemityzm, a raczej antysemityzm niemieckich władców, gdy się nań spojrzy z filozoficznego punktu widzenia, nie dotyczy wcale Żydów, a przynajmniej nie tylko ich: dotyczy Europy i wszelkich wyższych przejawów niemieckiego ducha; dotyczy, jak to się ujawnia coraz wyraźniej, chrześcijańsko-antycznych podwalin zachodniej kultury; jest próbą zerwania więzów łączących Niemcy z cywilizacją zachodnią, próbą, której symbolem stało się wystąpienie Niemiec z Ligi Narodów i która doprowadzić może do straszliwej, brzemiennej w tragiczne skutki izolacji ojczyzny Goethego od reszty świata.

Jestem najgłębiej przekonany, że teraźniejszy niemiecki reżim nie może przynieść nic dobrego ani Niemcom, ani światu; to przekonanie, w którym utwierdzają mnie codziennie tysiące ludzkich, moralnych i estetycznych spostrzeżeń i wrażeń, kazało mi opuścić kraj, mimo iż w jego tradycji kulturalnej tkwię korzeniami głębiej niż ci, którzy od trzech lat nie mogą zdecydować, czy mają w obliczu całego świata odmówić mi niemieckości. I w głębi sumienia pewny jestem tego, że postępuję słusznie wobec współczesnych i przyszłych pokoleń, przyłączając się do tych, o których mówił prawdziwie szlachecki niemiecki poeta

Ten, kto zła z duszy całej nienawidzi,

Ojczyznę nawet rzucić będzie musiał,

Gdy tam służalców lud wielbić je zacznie.

O ileż mądrzej kraj swój zawieść własny

Niż ulegając głupocie motłochu

Jarzmo tej ślepej dźwigać nienawiści[1].

W liście do Hermanna Hessego z 9 lutego 1936 r. Mann uspokaja adresata:

Niech się Pan nie martwi krokiem, który uczyniłem. Niech Pan weźmie pod uwagę ogromną różnicę między sytuacją swoją a moją; ta różnica, istniejąca od początku, gwarantowała Panu znacznie większą swobodę, dystans, nietykalność. Ja musiałem raz wreszcie jasno postawić sprawę: musiałem to zrobić dla świata, który często w sposób dwuznaczny i połowiczny wyobrażał sobie mój stosunek do Trzeciej Rzeszy; musiałem to zrobić również dla samego siebie, od dawna bowiem odczuwałem duchową potrzebę takiej deklaracji. […] Niektórzy, włącznie z Panem, i z podobnych jak Pan pobudek, ubolewają nad moją decyzją. Ja jednak sądzę, że postąpiłem właściwie i we właściwym momencie, i „od tej chwili czuję się lepiej”, jak mówi pieśń […]. Oczywiście, zupełnie możliwe jest pozbawienie mnie obywatelstwa i zakaz druku książek. Ale jeżeli to nastąpi, powiem sobie: albo wybuchnie wojna, albo w ciągu kilku lat zapanują w Niemczech stosunki, które umożliwią znowu rozpowszechnianie moich książek.

Nie sądziłem nigdy, by mój krok miał oznaczać zerwanie z Panem; gdybym tak sądził, nie uczyniłbym go albo też byłoby mi trudniej zdobyć się na tę decyzję. Ta wypowiedź nie zmieni w niczym mojej dotychczasowej postawy. Będę nadal kontynuował swoją pracę i pozostawię czasowi potwierdzenie mojej przepowiedni (mocno spóźnionej), że z narodowego socjalizmu nic dobrego wyniknąć nie może. Ale sumienie nie dałoby mi spokoju, gdybym nie był tego przepowiedział[2].



[1] T. Mann, Listy 1889–1936, wyd. E. Mann, tłum. W. Jedlicka, Warszawa 1966, s. 536–537; strofy Augusta von Platena.

[2] Tamże, s. 538-539.

Pobierz PDFDrukuj tekst