Wycinanki (172) Plemnik jako vita propria

WOJCIECH WRZOSEK

Wycinanki (172)

Plemnik jako vita propria



Wpadłem w podziw adepta – czy jak powiedziałby Ludwik Fleck, laika -, gdy onegdaj czytałem jego polemiki z Tadeuszem Bilikiewiczem. Podziw dla obu uczonych. Brałem stronę Flecka, choć nie mógłbym go wówczas reprezentować w sporze z Bilikiewiczem. Przyznaję, w niektórych wywodach nie byłbym – wówczas – w stanie odeprzeć argumentacji lekarza psychiatry.  Imponowała mi wtedy i nadal imponuje ich orientacja w problematyce naukoznawczej, filozofii. Imponuje do dzisiaj klasa myślenia, ład i jasność w najbardziej zawiłych  kwestiach. Budzi szacunek respekt, jaki mają badacze do siebie. Nie do wiary, ile to zagadnień przemyśleć potrafi  myśliciel. Czy myśliciel kiedykolwiek odpoczywa od myślenia?
Ufam, że zachęciłem do przestudiowania dyskusji Flecka z Bilikiewiczem.
Ludwik Fleck sprowokował znakomitego psychiatrę stwierdzając:

„Związek między nauką a całokształtem życia kulturalnego pewnej epoki opracował szczególnie pięknie i szczegółowo Tadeusz Bilikiewicz w pracy O embriologii w epoce baroku i rokoko (chodzi o : T. Bilikiewicz, Die Embriologie im Zeitalter des Barock Und des Rokoko, Georg Thieme, Leipzig 1932), wykazując równoległość między poglądami w tej specjalnej dziedzinie wiedzy a współczesnymi etapami rozwojowymi kulturalnego środowiska w ogóle” Praca ta daje możność „ze stanowiska zupełnie specjalistycznego śledzić zawiłe i tajemnicze zjawisko: umysłowego życia zbiorowego”. Skoro na przejściu między barokiem a rokoko zaczyna upadać polityczny absolutyzm, wraz z popędem do indywidualnej wolności w życiu zjawia się w embriologii odkrycie plemników pojmowanych jako samodzielna vita propria prowadząca istoty żywe: animalkuliści Leeuwenhoek, Hartsoeker, Andry i inni. Ze wzrostem znaczenia kobiet (wiek XVIII stuleciem kobiety) powstają owuliści (Vallisnieri, Bourguet), a Buffon idzie w przyznawaniu równouprawnienia płci tak daleko, że odkrywa rzekomo żeńskie plemniki”[1] walka reformizmu z epigenetyzmem, witalizmu z mechanizmem znajduje swoje polityczne, artystyczne i filozoficzne tło kulturalne. Każdy etap nauki staje się wpływem całokształtu sił i przejawów epoki.”[2]

Fleck występuje przeciwko ideologicznemu i propagandowemu wykorzystania związków nauki z otoczeniem pozanaukowym, w tym podejściu á la Bilikiewicz:

„Lecz takie ujęcie, jakie przeważnie stosują autorowie, ujęcie raczej artystyczne, literackie niż naukowe, polegające na intuicyjnym wczuwaniu podobieństw (Schrödinger: gładkie powierzchnie w architekturze – puste, niewypełnione obszary w nauce; Bilikiewicz: Kampf zwischen Verstand Und Gefühl w życiu – Kampf des Mechanismus mit dem Vitalismus jako analogon współczesnego politycznego absolutyzmu) i związków (patrz podany wyżej związek miedzy wzrostem indywidualizmu a odkryciem plemników) nie nadaje się jeszcze do badania. Za dużo w nim literackiego, dowolnego: wyrwane z pięknego tekstu, oglądane na zimno zdania te nie przekonują. Przedmiot badania znika jak zjawa spirytystyczna w świetle dnia.  Przy spokojnej rozwadze wydaje się niepojęte, jaki np. związek może być między indywidualizmem a dostrzeżeniem plemnika. Przecież to tylko kwestia spojrzenia przez mikroskop na nasienie! Po co tu indywidualizm!”[3]

Od krytyki Bilikiewicza wiedzie nas Fleck do swojej pozytywnej tezy:

„Słusznie, wystarczy spojrzeć. Ale odkrycie, pierwsze dostrzeżenie, nie odbywa się w spokojnym stanie umysłu. Trzeba swoistego, niespokojnego nastroju,  a b y  s z u k a ć  c z e g o ś   n o w e g o. trzeba skierowanego pogotowia myślowego  aby dostrzec cos nowego. A ten niepokój i to pogotowie – są wpływem środowiska.(…) One tworzą skierowane pogotowie myślowe, które badacz wnosi do swej pracy. Myślał on o niezależnej, wolnej osobowości – wiec gotów był dojrzeć ja wszędzie i dlatego odkrył swobodnie ruchome, „wolne”, niezależne plemniki. Trzeba podkreślić, że wolność oznaczała swobodę ruchów. W innym nastroju, więc w innym środowisku nie przywiązywałby do tych ruchliwych przecinków wagi, nie badał ich, nie opisywał, sam zapomniałby o niejasnym pierwszym obrazie, który wśród tylu innych mógł być sformowany. S k i e r o w a n y  k o l e k t y w n y  n a s t r ó j  p o z n a w c z y,  p r o w a d z ą c y  d o  w s p ó l n e g o  s t y l u  m y ś l o w e g o, t o  j e s t  d o p i e r o  s f o r m o w a n y  d l a  b a d a ń  n a d  n a u k ą  p r z e d m i o t.”[4]

I konkluduje licząc, że jego koncepcja – kolektywu myślowego i stylu myślowego – jest w kręgu wtajemniczenia znana:

„Dlatego zdaje mi się, że punktem wyjścia dla pozytywnych badań nad wpływem epoki na naukę może być tylko ogólna socjologia myślenia. Ta zaś prowadzi koniecznie do koncepcji zespołu myślowego i stylu myślowego podlegającego przemianom w czasie.”[5]



[1] L. Fleck, Nauka a środowisko, (w:) Ludwik Fleck, Psychosocjologia poznania naukowego. Powstanie i rozwój faktu naukowego oraz inne pisma z filozofii poznania, pod. Redakcją Zdzisława Cackowskiego i Stefana Symotiuka, Lublin 2006, s. 271.

[2] Tamże.

[3] Tamże, s. 272.

[4] Tamże, s. 272-273

[5] Tamże, s. 273.

Pobierz PDFDrukuj tekst