„List ekspresowy
Do
Amerykańskiego Konsula generalnego
Clausewitzstrasse 3b
Berlin
10 listopada 1938
Wielce Szanowny Panie Konsulu Generalny!
Od wczoraj płoną nasze synagogi. Naziści zdemolowali mój sklep, zabrali wszystko z mojego biurka, wypędzili ze szkoły moje dzieci, podpalili moje mieszkanie, zgwałcili moją żonę, a mnie zmiażdżyli jądra, skonfiskowali mój majątek i zablokowali moje konto bankowe. Musimy emigrować. Nie pozostaje nam nic innego. Bo będzie jeszcze gorzej. Czasu jest mało. Szanowny panie Konsulu Generalny, czy może pan załatwić mnie i mojej rodzinie wizy emigracyjne do Ameryki w ciągu trzech dni?
Z poważaniem
Nathan Bronsky
PS Od czterdziestu lat mieszkam w Niemczech, a dokładnie w Halle nad Soławą, pochodzę jednak z Galicji, prowincji, która należy obecnie do Polski.”[1]
Nathan Bronsky słał jeszcze kolejne listy i Konsul Generalny odpowiadał mu w duchu listu wysłanego tuż przed wybuchem wojny:
„Do
Polskiego Żyda Nathana Bronskiego
Zamieszkałego w Niemczech
Königstrasse 10
Halle nad Soławą
24 sierpnia 1939
Wielce Szanowny Panie Bronsky!
Jakiś czas temu próbował przybić do naszych brzegów statek z żydowskimi uchodźcami. Chodzi o znany przypadek „St Louis”. Mimo tysięcy telegramów, którymi zasypywano naszego prezydenta Franklina D. Roosevelta, nie pozostało nam nic innego, jak wypędzić uchodźców z powrotem na morze z powodu braku ważnych wiz imigracyjnych. Fakt ten pokazuje najdobitniej, że nawet nasz prezydent Franklin D. Roosevelt, który – jak Panu prawdopodobnie wiadomo – ma duże kłopoty w polityce wewnętrznej, po prostu nie może sobie pozwolić na niedostrzeganie antysemickich nastrojów wśród pewnych tylko, lecz bardzo licznych ugrupowań w obrębie amerykańskiej klasy średniej ani na sprzeciw wobec nacisków izolacjonistycznego i antysemickiego skrzydła w parlamencie – tak zwanym Kongresie – żeby doprowadzić do zmiany kwot imigracyjnych na rzecz uchodźców żydowskich. Widzi Pan więc, Szanowny Panie Bronsky, że nie ma sensu naprzykrzać się mnie, amerykańskiemu konsulowi generalnemu, dalszymi listami. Nawiasem mówiąc – ale to między nami – rządy wszystkich krajów na tej planecie w zasadzie mają głęboko gdzieś, czy tamci Was wszystkich zabiją, czy nie. Problem żydowski jest dla nas zbyt uciążliwy i nikt nie chce się nim zajmować. Jeśli chodzi o nas, to znaczy rząd federalny, który reprezentuję jako konsul generalny, to mogę panu tylko powiedzieć: w Ameryce mamy pod dostatkiem Was, żydowskich bękartów, którzy przepełniają nasze uniwersytety, wciskają się na czołowe stanowiska i zachowują coraz zuchwalej. Proszę mi odesłać formularze wniosków i poczekać łaskawie trzynaście lat. Gdyby Pańska przepowiednia dotycząca komór gazowych i plutonów egzekucyjnych miała się spełnić, to radzę Panu już teraz spisać testament i wyraźnie sformułować życzenie imigracji rodziny Bronskich, żeby wykonawca Pańskiego testamentu w 1952 roku – roku przewidywanego przyznania wiz imigracyjnych – wysłał zgodnie z życzeniem Pańskie prochy do Ameryki.
Z poważaniem
Amerykański Konsul Generalny”[2]
„Pewnego dnia rodzina Bronskich wyjechała do Ameryki. Z trzynastoletnim opóźnieniem. Z ważnymi wizami imigracyjnymi z oczami bez blasku. (…) Dlaczego my właściwie jedziemy do Ameryki – spytał Nathan Bronsky – Teraz, kiedy jest już po wszystkim?
(…) Kiedy przybyli na miejsce, nad portem zalegała gęsta mgła.
Chętnie zobaczyłbym Statuę Wolności – powiedział Nathan Bronsky.
Ja też – powiedziała jego żona.
– Dlaczego Statua Wolności schowała się we mgle?
-Nie wiem – odpowiedziała żona.”[3]
„Kiedy Nathan Bronsky ujrzał Statuę Wolności puścił ze strachu bąka, bo wydawało mu się, że to konsul generalny.
Co z tobą Nathanie – zapytała żona.
To jest konsul generalny – odpowiedział Nathan.
– Konsul generalny?
– Konsul generalny!
– Jesteś pewien?
– Absolutnie pewien.
– Chciałbym coś powiedzieć konsulowi generalnemu – rzekł Nathan Bronsky – ale nie znam angielskiego
– Znasz dwa słowa – odpowiedziała żona.
– To prawda –rzekł Nathan Bronsky. – Znam dwa słowa. Dwa słowa po angielsku.
– Więc zademonstruj konsulowi generalnemu swoją znajomość angielskiego – odparła żona.
Nathan Bronsky zajrzał w twarz konsulowi generalnemu. Pomyślał przy tym o roku 1939 i o liście konsula, który pogrzebał wszystkie jego nadzieje. Pomyślał też o wielu setkach tysięcy tych, którzy jak on, będąc w opresji, pukali do bram Ameryki, wielkiego kraju wolności, ale ten ich nie chciał…wtedy przypomniał sobie wykrętne tłumaczenie o systemie kwotowym
– Fuck America – powiedział Nathan Bronsky do konsula generalnego. Powiedział to bardzo głośno.
– Fuck America?– zapytał bogaty krewniak.
– Fuck America! – potwierdził Nathan Bronsky.”[4]
*
„Kiedy szesnastoletni Karl Rossmann, wysłany przez swych biednych rodziców do Ameryki, ponieważ uwiodła go służąca i miała z nim dziecko, wpływał do portu w Nowym Jorku na coraz wolniej poruszającym się statku, ujrzał od dawna już obserwowaną statuę Bogini Wolności w blasku słońca, które jak gdyby nagle zaświeciło jaśniej. Jej ramię z mieczem jakby dopiero co uniosło się w górę, a wokół jej postaci wiały swobodne wiatry.
Taka wysoka – powiedział do siebie i choć wcale nie myślał o zejściu ze statku, został stopniowo zepchnięty aż do poręczy burty przez wciąż wzbierający tłum tragarzy, który go mijał.”[5]
[1] Hilsenrath E., Fuck America. Wyznania Bronskiego, przeł. Ryszard Wojnakowski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018, s. 5-6.
[2] Ibidem, s. 8-9
[3] Ibidem, s. 21
[4] Hilsenrath E., Fuck America…, s. 23-24.
[5] Kafka F., Ameryka…, s. 5.