Na ile książka czytana ćwierć wieku temu była inna niż jest nią dzisiaj? Inaczej, myślana wtedy, inaczej czytana dzisiaj. Twierdzę, że zasadniczo odmienne to per i recepcje.
Inną opinię głosi mój korespondent, który zachęcany przeze mnie do ponownej lektury klasycznego dzieła odpowiada, że już to kiedyś czytał. Argumentowałem z kolei, że z mojego doświadczenia wynika, że warto odświeżać młodzieńcze lektury.
Koncepcja autora czytana onegdaj była odkrywaniem nieznanego. Tamte dla mnie nowości – bywa dzisiaj banały – zawłaszczały uwagę, usuwały w cień ówczesne oczywistości. Powątpiewanie w dawne – podobnie jak te dzisiejsze – oczywistości, stanowi istotę ruchu myśli, odczuwanego jako postęp w rozumieniu świata.
A więc chodzi nie tyle o to, co nowego donosi mi dany autor, ile czy skutecznie zwraca mi uwagę na pożytki przemyślenia obowiązujących oczywistości. W rezultacie i w związku z tym, oczywistości adepta, czytelnika sprzed trzydziestu lat różnią się od tych uznawanych za takie – aktualnie.
Zauważmy, że obecne są w naszym myśleniu oczywistości pod postacią respektowanych przekonań tj. takich, które odruchowo/milcząco uznawane są jako sądy o naturze świata oraz takie, które są pewnikami, przeświadczeniami świadomie akceptowanymi, które zawsze gotowi jesteśmy bronić.
A więc ponawiane po latach lektury z jednej strony mogą nam respektowane przez nas oczywistości przenosić do sfery już tych akceptowanych przekonań, z drugiej zaś, te już przez nas uświadamiane odświeżają się w odmiennych kontekstach. Zarówno jedne jak i drugie stają wobec dzisiejszego sceptycznego oglądu. W tym też wyraża się trafność myśli Léona Bruschvicga, który mawiał, ze filozofia jest nauką rozważającą problemy uznane już za rozwiązane.[1] Rozwiązane to te właśnie uznane za obowiązujące. Wśród nich – rzecz jasna – wyróżniają się oczywistości.
Ćwierć wieku temu wydzieliłem poniższy fragment jako ten, który mógłby stanowić fragment mojego wstępu do metodologii historii. Jest to akapit wzięty z wprowadzenia do pierwszego wydania słynnej książki Georgesa Canguilhema Normalne i patologiczne. Oto on:
„Praca ta stawia sobie za cel – informuje o swej książce francuski filozof i lekarz – wprowadzenie do obszaru spekulacji filozoficznej niektórych metod i zdobyczy medycyny. Nie trzeba dodawać, że bynajmniej nie chodzi o to, by w jakikolwiek sposób kogokolwiek pouczać i by wydawać osąd o praktyce lekarskiej. W żaden sposób nie zamierzamy reformować medycyny przez włączenie do niej metafizyki. Medycynę powinny udoskonalać, na własną odpowiedzialność i dla własnej chwały, wyłącznie sami lekarze. Natomiast chcielibyśmy się przyczynić do nowego ujęcia pewnych pojęć metodologicznych przez skonfrontowanie ich z poznaniem metodycznym. Nie należy więc oczekiwać od nas tego, czego nie zamierzaliśmy przedstawić. Medycyna bardzo często pada łupem i ofiarą pseudofilozoficznej literatury, od której lekarze gwoli sprawiedliwości należy to powiedzieć, nie zawsze stronią, a z której medycyna i filozofia rzadko mają jakikolwiek pożytek. Nie mamy zamiaru przyłączać się do tego chóru. Również nie zamierzamy przedstawić pracy z historii medycyny. Jeśli w pierwszej części rozważamy dany problem w perspektywie historycznej, to czynimy tak jedynie ze względu na jego lepsze zrozumienie. Nie zamierzamy bynajmniej wykazać się erudycją w zakresie biografii.”[2]
Wszędzie tam – notowałem wtedy – gdzie mowa o medycynie rzecz mogłaby być o historii (ew. ze względów zrozumiałych o historiografii). Dokonując wówczas i teraz tu poniżej tej podmiany w tekście Georgesa Canguilhema podkreślam bliskość mojego z nim myślenia. Tak oto brzmiałby ten fragment mojego introduction do metodologii historii gdyby zastąpić termin medycyna terminem historia:
„Praca ta stawia sobie za cel wprowadzenie do obszaru spekulacji filozoficznej niektórych metod i zdobyczy h i s t o r i i. Nie trzeba dodawać, że bynajmniej nie chodzi o to, by w jakikolwiek sposób kogokolwiek pouczać i by wydawać osąd o praktyce h i s t o r i o g r a f i c z n e j. W żaden sposób nie zamierzamy reformować h i s t o r i i przez włączenie do niej metafizyki. H i s t o r i ę powinni udoskonalać, na własną odpowiedzialność i dla własnej chwały, wyłącznie sami h i s t o r y c y. Natomiast chcielibyśmy się przyczynić do nowego ujęcia pewnych pojęć metodologicznych przez skonfrontowanie ich z poznaniem metodycznym. Nie należy więc oczekiwać od nas tego, czego nie zamierzaliśmy przedstawić. H i s t o r i a bardzo często pada łupem i ofiarą pseudofilozoficznej literatury, od której h i s t o r y c y gwoli sprawiedliwości należy to powiedzieć, nie zawsze stronią, a z której h i s t o r i a i filozofia rzadko mają jakikolwiek pożytek. Nie mamy zamiaru przyłączać się do tego chóru. Również nie zamierzamy przedstawić pracy z historii h i s t o r i o g r a f i i . Jeśli w pierwszej części rozważamy dany problem w perspektywie historycznej, to czynimy tak jedynie ze względu na jego lepsze zrozumienie. Nie zamierzamy bynajmniej wykazać się erudycją w zakresie biografii.”[3]
Suwerenne rozumowania paralelne z powyższą „transkrypcją” deklaracji Canguillema odnaleźć może zainteresowany w szkicu Metodologia nauk historycznych a metahistoria (appendix) zamieszczonym w tomie: K. Polasik-Wrzosek, W. Wrzosek, Szkice metahistoryczne, Wydawnictwo Wydziału Historii UAM, Poznań 2024, s. 229-252.
[1] Przypomina akceptująco tę myśl Brunschvicga Georges Canguilhem, Normalne i patologiczne, przekł. i posłowie Paweł Pieniążek, Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2000, s. 15.
[2] The present work is thus an effort to integrate some of the methods and attainments of medicine into philosophical speculation. It is necessary to state that it is not a question of teaching alesson, or of bringing a normative judgment to bear upon medicalactivity. We are not so presumptuous as to pretend to renovate medicine by incorporating a metaphysics into it. If medicine is to be renovate, it is up to physicians to do so at their risk and to their credit. But we want to contribute to the renewal of certain methodological concepts by adjusting their comprehension through contact with medical information. May no one expect more from us than we wanted to give. Medicine is very often prey and victim to certain pseudo-philosophical literature, not always unnown, it must be said, to doctors, in which medicine and philosophy rarely come out well. It is not our intention to bring grist to the mill. Nor do we intend to behave as an historian of medicine. If wehave placed a problem in historical perspective in the first part of our book, it is only for reasons of greater intelligibility. We claim no erudition in biography. Canguilhem G., The Normal and the Pathological, with an introduction by Michel Foucault, translated by Carolyn R. Fawcett in collaboration with Robert S. Cohen, Zone Books• NEW YORK, 1991, p. 34.
[3] Jest to wprowadzenie do pierwszego wydania z 1943 roku, przedrukowane w wydaniu uzupełnionym drugim (Canguilhem G., Le normal et le patologique, Press Universitaires de France, Paris, 1966). Zachęcam do przestudiowania posłowia do wydania polskiego tłumacza Pawła Pieniążka.